witam na początku zamieszczę wiadomość którą napisałam 1,5 miesiąca temu na innym forum :
mam pytanie dotyczące raka kości, czy jest ktoś na forum i mógłby napisać ile pies żył od zdiagnozowania choroby, u nas wygląda to tak że mamy amstaffa w wieku 6,5 lat i półtora roku temu pojawiły się problemy z lewą tylną łapą, pojechaliśmy najpierw do wet, tydzień zastrzyki przeciwbólowe i przeciwzapalne, nie przeszło więc wysłała nas na rtg, ze zdjęcia inna wet stwierdziła najprawdopodobniej rak kości, zrobiliśmy badanie cytologiczne, rodzaj próby biopsja cienko igłowa, czekaliśmy 5 dni na wyniki, pies dalej dostawał zastrzyki, przyszły wyniki w których nie wykryto komórek rakowych, był duży stan zapalny ale nie mogli znaleźć przyczyny, na koniec powiedzieli że co prawda nie można całkowicie wykluczyć obecność nowotworu i zalecili rtg za miesiąc i badanie histopatologiczne, po dwóch tyg zastrzyków pies przestał kuleć dostał jeszcze na 5 dni proszki i wszystko odeszło, było super, wrócił apetyt, znowu szalał, i od kwietnia tamtego roku dosłownie nic a nic się nie działo, więc ja głupia myślałam że wszystko mu przeszło i było to pewnie ostre zapalenie więc badań nie powtórzyłam, i około 10 dni temu pies znowu zaczął kuleć, podostawał 5 dni zastrzyki pojechaliśmy na rtg, i okazało się najgorsze, rak mimo że nie dawał po sobie znać, niesamowicie się rozrósł, kości lewej łapy są połamane, bo takie kruche, i co najgorsze ma liczne przeżuty do wątroby i płuc, aż sami się wszyscy dziwią że on nie ma problemów z oddychanie, na jednym płucu stwierdzili 6 guzów, po psie w ogóle nie widać gdyby nie łapa że coś się dzieje, jest radosny, ma apetyt, wskakuję na łóżko, i aż wierzyć się nie chcę że jest tak chory, powiedziano nam że już nic nie możemy zrobić tylko przeciwbólowe, na chwilę obecną dostaję cimalgex 30 mg 2x dziennie, on nawet nie jęczy z bólu, jeden z wet powiedział że powinnam powtórzyć badania rok temu, ale ja od samego początku mówiłam że nawet gdyby to był rak to nie amputuję łapy, więc moja wet która miała swoje 4 psy chore na raka kości, powiedziała że jak bym powtórzyła wtedy badania to nic by mi to nie dało, tylko więcej smutku bo żyłabym tak jak teraz cały czas płacząc, a tak przez całe półtora roku przynajmniej myślałam że mu wszystko przeszło i było łatwiej, nie wiem, aż wierzyć się nie chcę że mój pies na prawdę ma tak poważny stan a tak się zachowuję, boję się co przyniosą kolejne dni i kiedy nastąpi pogorszenie, chciałabym się dowiedzieć czy ktoś tutaj na forum miał podobną sytuację i jak długo pies może żyć z przerzutami na płucach? i czy mogą jeszcze gdzieś nastąpić przerzuty?