Jump to content
Dogomania

R.u.d.a

Members
  • Posts

    10
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

R.u.d.a's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Hej :) Dawno mnie tu nie było, bo zapomniałam danych do logowania, ale udało mi się je odzyskać, to pomyślałam, że napiszę tylko krótki wpisik, że wszystko jest super z Praczetem zwanym niegdyś Terri :) Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie :)
  2. Cioteczki i wujkowie! Pratchet wraz z Tinką biorą udział w konkursie fotograficznym "Weź mnie ze sobą na wakację". Jeśli ktoś z Was ma konto na portalu facebook, proszę o kliknięcie "Lubię to!" pod zdjęciami: Pratchet: [URL]https://www.facebook.com/165209940189199/photos/ms.c.eJw10NsRRCEIA9COdngH~_m~;sLgKfZwxRAULELB1uRv5DW~_BFiWJeJ4sJi9ZZxzjH2M7o~_azLF43jnC8vMlaSvt~_dz~;5seZ4~_bJ~;~_R3ue7pzj5e89KnNfxBmd59K12svz9en02zqz96EVu4~;S~;i954gOqcT3T.bps.a.776222722421248.1073742501.165209940189199/776229332420587/?type=1&permPage=1[/URL] Tina: [URL="https://www.facebook.com/165209940189199/photos/ms.c.eJw10NsRRCEIA9COdngH%7E_m%7E;sLgKfZwxRAULELB1uRv5DW%7E_BFiWJeJ4sJi9ZZxzjH2M7o%7E_azLF43jnC8vMlaSvt%7E_dz%7E;5seZ4%7E_bJ%7E;%7E_R3ue7pzj5e89KnNfxBmd59K12svz9en02zqz96EVu4%7E;S%7E;i954gOqcT3T.bps.a.776222722421248.1073742501.165209940189199/776228885753965/?type=1&theater"]https://www.facebook.com/165209940189199/photos/ms.c.eJw10NsRRCEIA9COdngH~_m~;sLgKfZwxRAULELB1uRv5DW~_BFiWJeJ4sJi9ZZxzjH2M7o~_azLF43jnC8vMlaSvt~_dz~;5seZ4~_bJ~;~_R3ue7pzj5e89KnNfxBmd59K12svz9en02zqz96EVu4~;S~;i954gOqcT3T.bps.a.776222722421248.1073742501.165209940189199/776228885753965/?type=1&theater[/URL]
  3. [IMG]https://scontent-a-vie.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/t1.0-9/q79/s720x720/10421536_610032229105029_530346433956507205_n.jpg[/IMG]
  4. Cioteczki (i wujkowie też, jeśli są) ! Minął ponad rok odkąd Terry Pratchet jest z nami. Właśnie jesteśmy na mazurach, gdzie rok temu byliśmy na wakacjach. Naszych pierwszych wspólnych wakacjach. Pies naszym okiem zmienił się o 180 stopni, choć dla Was, to pewnie jest teraz dokładnie taki, jakim go zapamiętano: biegnie radośnie witać się z każdym psem, najlepiej ze szczeniaczkami. Nie atakuje żadnych psów, nieważne czy to sunia czy piesek. Jest szalenie radosny, biega, chce się bawić. Raz na jakiś czas sprawdza nas, czy może przejąć w stadzie kontrolę, ale po przypomnieniu gdzie jego miejsce, odpuszcza i znów jest nienagannie wychowanym wesołym wariatem. Pięknie pilnuje, nie ufa obcym, jest zdystansowany do tych, których jeszcze nie zna i powarkuje, kiedy zachowanie kogoś obcego mu się nie spodoba. Do tych, których poznał, jest niuniakiem. Sam zaczął już przychodzić do moich rodziców i upominać się o głaskanie - duży postęp. My jesteśmy zadowoleni z tego, że nie rzuca się radośnie do wszystkich jak leci, jest w nim coś dzikiego, jak mówią nasi znajomi. To jest chyba właśnie to, co mnie tak w nim ujęło. Wystarczy, że się odezwę, a ogonek mu chodzi z zadowolenia :) Słucha się elegancko, czasem wystarczy jedno moje spojrzenie i pies wie, że ma iść na miejsce. Poza drobnymi niedociągnięciami jak ciągłe próby spania na kanapie... ale pracujemy i nad tym :) Chcemy serdecznie pozdrowić z nad jeziora, gdzie mamy właśnie piękną, słoneczną pogodę. Oba nasze psiaki wylegują się na słonku. Przyjemnego lata Wam! [IMG]https://scontent-a-vie.xx.fbcdn.net/hphotos-prn1/l/t31.0-8/p417x417/10403777_610032095771709_2291364905537685062_o.jpg[/IMG]
  5. Hej, hej, Przesyłam świąteczne pozdrowienia od całej naszej paczki i oczywiście od Praczetowskiego, osiedlowego Romea, który nie odpuści żadnej lejdi :) Tak tak, nasz maczo mimo, iż w domku opiekuje się naszą Tinką, piętro wyżej nasza sąsiadka ma labladora albo goldena, nie jestem pewna, sunię w każdym razie i Praczetowski za nią szaleje. Co prawda sunia ta jest niezwykle nieśmiała i aż wstydzi się zejść po schodach, on musi na nią popatrzeć i nie da się zagonić od razu do domu. Jednak jak na "stare dobre małżeństwo" przystało, Tina szybko przypomina mu kto tu jest główną damą :D Ubaw mamy nieziemski. Minęło sporo czasu odkąd Praczetowski jest z nami i w zasadzie wiele się wydarzyło. Z rzeczy najważniejszych, cały czas psiak bardzo pilnuje domu, ma niepokojący gardłowy warkot, dzięki czemu wszyscy wiedzą, że mamy groźnego psa - i dobrze :) Pilnuje chłopak domu, poczuwa się, ale na szczęście nie w głowie mu stanowisko alfy tego stada. Co prawda dalej mamy problemy z tym, że coś jest jego i warczy, jak coś dostanie i tego jakoś nie możemy go oduczyć, ale jesteśmy cierpliwi. Praczet miał pierwsze poważne ścięcie z psem moich rodziców i niestety od tamtej pory nie wychodzimy już sami, zawsze towarzyszy nam mój Tato. Co się stało? Cóż, sznaucer rodziców jest już starszym kawalerem i troszkę wszedł na głowę rodzicom pod kątem hierarchii. A jako że ja mam bzika na punkcie wychowania, a wiem, że rodzice nie mają już siły i serce męczyć tego biedaka (co innego oczywiście ja, nie mam litości dla zaburzeń w stadzie ;p) postanowiłam (przyznaję, zupełnie niepotrzebnie) wtrącić się w tą hierarchię. Sznaucer postanowił za pierwszym razem mnie ugryźć i to trochę dotkliwie, ale ja przecież nie odpuszczę...za drugim razem to samo, a za trzecim razem, Praczet ugryzł jego... wyrywając mu z okolic tylniej nóżki... no co tu dużo mówić, kawał mięsa. Ja w ryk, sznaucer w ryk, rodzina w płacz, ale jakby na to nie patrzeć, Praczet bronił Pani. U weterynarza okazało się, że kilka centymetrów w bok i sznaucera już by z nami nie było. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, Leo sznaucer zadziora trochę spokorniał, ale z tego co go znam, nie na długo (dziadek ma już 9lat). Morał z tego taki, że zabawa zabawą, tolerancja tolerancją, ale jak Pani dzieje się krzywda, to mamy pewność, że pies nas obroni, a przecież o to nam właśnie chodziło. Pominę pewne "wpadki" Praczetowego z oznaczaniem ścian u rodziców, ale wiemy, że jest strasznym terytorialistą i w zasadzie po kilku zganieniach go za ten czyn, zaprzestał tej destrukcyjnej domowo czynności ;) To w zasadzie tyle od nas, przepraszam, że tak rzadko zaglądam, ale mamy strasznie dużo pracy i pracy po pracy, jesteśmy mocno zakręceni i zabiegani. W tym miejscu ponownie pozdrawiamy i przesyłamy życzenia spokojnych i radosnych Świąt i Nowego Roku :)
  6. Witajcie! Jak już wiecie, mamy taki nawał roboty, że a pamiętamy czasami jak się nazywamy, dlatego też aktywność na forum ostatnimi czasy była równo 0. Jako, że obiecałam, że napiszę, to piszę. Psiaki między sobą dogadały się bardzo dobrze, śpią razem bardzo często (gdzieś mam zdjęcie, ale nie mogę go zlokalizować), ładnie biegają na spacerach i często organizują ulubioną zabawę "polowanie" - a cóż to takiego? Nasza Tina jest oczywiście psem myśliwskim, więc udaje łowcę, natomiast Pratchet zwany Terrim, udaje zwierzynę. I tak się psy ganiają, aż w końcu Tina dopada Pratcheta, a on teatralnie wręcz pada na trawę, niczym upolowana łania. Widok nieziemski, zaręczam :) Byliśmy u moich rodziców i psy dwa szorstkie się dogadały - mały sznaucer Leo był mocno poddenerwowany obecnością dużego samca Pretcheta, ale jakoś udało się uniknąć agresji - co prawda mały skoczył Pratchetowi z zębami do szyi bo się wystraszył, ale nasz Pratchet spojrzał tylko na niego z politowaniem i dalej cieszył się, że idzie na spacer. Poza "wpadką" z obsikaniem ściany u rodziców (ale wybaczamy mu to, bo w końcu pies musiał spróbować, czy może tutaj może być "alfą") to tragedii nie było. Wcześniej byliśmy na Mazurach i już pierwszego dnia Pratchet pokazał, że jest mistrzem ucieczki, zrobił podkop pod furtką i biegał radośnie po sąsiadach (ale wybaczamy mu to, po Tina zrobiła to samo, tylko pod siatką prosto do sąsiadów :D). Ostatniego dnia była powtórka z rozrywki. Pratchet pięknie sprawdza się jako pies stróżujący i obronny, a jak mu się zachce spróbować wskoczyć na pozycję "alfy" to trzeba go tylko spacyfikować i znów jest spokojnym i grzecznym przytulakiem. Poniżej zdjęcie z Mazur (niestety nie wiem jaka będzie jego jakość, bo na forum strasznie ciężko dodać mi jakiekolwiek zdjęcie). Pozdrawiamy serdecznie ! :)[IMG]http://i.looki.com/0/0/71/84c2502d0fd3e44c549f43a826b33217_800.jpg[/IMG]
  7. Słabo widać, bo nie mogę ładnie zdjęcia załadować, a mam dosłownie tylko 2 minuty na dodanie zdjęcia, więc musicie mi wybaczyć :) Ale oto dowód na to, że posłanie jednak kupiliśmy idealne - przypatrzcie się dobrze... [IMG]http://imageshack.us/scaled/thumb/594/o4gd.jpg[/IMG] Tak, psy czasem śpią i leżą sobie na jednym posłaniu ;) P.S. Wczoraj Pan Dżentelmen znowu pokazał zęby mężowi, ale po tym jak oboje z mężem przyparliśmy go do podłogi, zdecydowanie spotulniał. Sporo z nimi roboty ;) Pozdrawiam Was serdecznie i wracam do pracy ;)
  8. Na wstępie, nie odzywam się, ponieważ czas mojej pracy nie jest ograniczony do 8 godzin, a mam mnóstwo roboty, więc nie bardzo mam czas, żeby tu do Was zajrzeć. Moja mama po wielogodzinnej debacie z nami uruchomiła gorącą linie z osobami, które zajmują się psami na co dzień, więc mamy już wielki plan co do naszego szorstkiego psiaka - który tak w ogóle był w poniedziałek u fryzjera, naszego drugiego weterynarza. Zmniejszył się o połowę :D Ogólnie powiem Wam tak... ja tam silna baba jestem i uparta, jak osioł, więc psu nie dam sobie wejść na głowę, choćby nawet tak uroczemu. A że nie ukrywam, że mam dominujący chrakter, to i łatwiej mi wpływać na psy. Metoda jest wbrew pozorom prosta - nie odpuszczać, nie pozwalać, nie lekceważyć. Jak pies dominuje, ręka na kark i docisnąć. Początkowo mu się nie podobało, ale na dzień dzisiejszy (a zaczęliśmy w poniedziałek) nie potrzeba zbyt dużej siły, żeby pies leżał na ziemi czy podłodze - i robi to w dość uległy sposób. A to oznacza, że jestem bardziej dominując niż on ;) Jest problem kiedy nasze potwory widzą innego psa - oczywiście ręka na kark działa i uspokajają się oboje, jednak oczywiście nie każdy używa mózgu, bo na jednym spacerze spotkaliśmy się z parką i wilczurem - panowie nie przypadli sobie do gustu i zaczęli na siebie warczeć, więc mu oczywiście stanowczo - ręka na karczek i... nasze psy spokojne. Niestety, laska która towarzyszyła właścicielowi wilczka wpadła na pomysł, że skoro pies się rzuca, a my jak te debile stoimy, to psa trzeba spuścić ze smyczy (możecie się łatwo domyślić po co...). Dobrze, że ja tego nie słyszałam, tylko mi mąż później powiedział, bo sama bym jej powiedziała co sądzę na temat jej poziomu. Się wkurzyłam, ale... było minęo ;) Dom jest cały, nic nie broją. No poza tym, że jak nas nie ma, to śpią na kanapie. Ale to drobiazg. Tak czy owak, jest postęp. Powoli, powoli zmieniamy hierarchię w stadzie i jest już nieco lepiej. P.S. Sąsiedzi z bloku obok mają imprezę z muzyką z lat 70tych i chyba oba psy nie lubią takiej muzyki i pijanych krzyczących z okien dziadków, bo szczekały :D P.S.2 - Pan Pratchet dostał na posłanie zielony kocyk i się do niego przytula jak do przytulanki i
  9. Hej wszystkim! Pozwolę sobie przywitać się z Wami w tym wątku, jako że dotyczy on naszego pieska. Krótko - jestem Iza i wraz z mężem Staszkiem adoptowaliśmy Terriego :) Tak jak obiecałam, zarejestrowałam się na forum i postaram się w miarę możliwości czasu pisać Wam co tam u Waszego ulubieńca. Pierwsze chwile po odbiorze były bardzo chaotyczne, pies był wszędzie - w aucie jak jechaliśmy do domu, to aż mąż miał problem z prowadzeniem, bo ja z kolei miałam duży problem, żeby go z tyłu uspokoić. Z Tiną się poznali na zewnątrz i ogólnie wszystko szło gładko. Problem urodził się dopiero później w domu - niestety, ale Terri okazał nam wszystkie swoje ząbki i warczał. Na moje nieszczęście, refleks mnie zawiódł i nie zdążyłam cofnąć ręki. Jak już pewnie część z Was wie, Terri mnie dziabnął - nie odgryzł mi ręki, ale ślady jednak mam. Nie było to zbyt przyjemne, jednak widzieliśmy, że jest cały zestersowany, więc daliśmy mu święty, dosłownie, święty spokój. Ale niestety, z automatu załapaliśmy do niego pewien dystans - zarówno ja jak i mąż. W końcu, nic dziwnego, sytuacja mało przyjemna. W sobotę nic się nie działo, poza tym, że odkryliśmy, że Terri ma złodziejskie korzenie - wszystko co się da, to kradnie i zanosi na swoje miejsce. Oczywiście ubaw mieliśmy spory i rzeczy które ukradł zabieraliśmy mu, bo były to chociażby moje klapki. Ale że nie gryzł, to było spoko. W niedziele sytuacja warczenia i kłapania zębami się powtórzyła - kiedy Terri ukradł buta mężowi i zaczął go gryźć, ja chciałam mu go zabrać, bo zawarczał i kłapnął zębami na moją rękę (tym razem jednak ja była szybsza). Przemogłam jakieś tak swoje lęki i opory i stanowczo zabrałam mu buta, starając się nie zwracać uwagi na to, że mimo wszystko nie czuję się zbyt komfortowo. Pies nie chciał oddać zdobyczy, ale jak go zabrałam, to nie rzucił się po buta, tylko już normalnie merdał ogonem. Ogólnie z Terrim - którego przechrzciliśmy na Pratchett ( czyt. Praczet) (tak, od tego pisarza :p ), ponieważ psy myliły się jak je wołaliśmy - Tina, Terri, zbyt podobnie, dalej Terri to Terri, tylko teraz z nazwiskiem (i to jakim!) - wszystko jest w jak najlepszym porządku. Poza warczeniem, gryzieniem i tą niepokojącą "agresją" nie mamy psu nic do zarzucenia. Jest ujmujący i kochany, i przytulaśny. Momentami Tina troche wariuje, bo zrobiła się bardzo zazdrosna, ale od razu ją gasimy, jak zaczyna przesadzać. Niemniej jednak, co do sprawy warkotu. Doszliśmy po wielu długich rozmowach i analizie sytuacji, że jego "agresja" póki co jest w momencie próby zbliżenia się, kiedy coś ma - bądź kiedy chcemy mu to zabrać - jak w przypadku buta. Jest to element agresji terytorialnej, bądź też zdobycznej, co świadczy o tym, że pies ma zaburzoną hierarchię w stadzie... A to z kolei traktuje o tym, że... Ciotki jego kochane - strasznie wyniuniałyście Terriego! :D Prawdą jest, że jest przyzwyczajony do brania na rączki, albo tego, że łapkami opiera się o brzuchy i chce aby go głaskać - niestety psy w ten sposób również bardzo subtelnie zaczynają swoją dominację - drogę ku pozycji alfa. Mamy z nim mnóstwo roboty, bo ta hierarchia jest mocno zaburzona - widać to również na spacerze, bo pies już startował z zębami do innego psa - więc próbuje bronić stada. Przyznam się szczerze, że w piątek, jak czyściłam rękę po jego ząbkach, to myślelismy, że będziemy musieli go oddać, bo jednak mocno nas wystraszył. Pół nocy ryczałam jak bóbr, analizowaliśmy z mężem całą sytuację - w końcu pies tyle się naczekał na swoją rodzinę, że w zasadzie nie możemy poddać się już na pierwszym zakręcie, więc dostał szansę. Jest bardzo karny i uczy się szybko, więc liczymy na to, że szybko wróci do odpowiedniej pozycji w stadzie. Jednak dużo roboty przed nami. Najbardziej boimy się, że nie dogada się z psem moich rodziców - bardzo charakternym sznaucerem miniaturką - to jest pies, który rozmawia z nami, powarkując - nie ma w tym jednak nic agresywnego, to jest... hmmm... bardziej takie pomrukiwanie. Boimy się trochę, że jak Pratchett zareaguje na te jego pomruki - ponieważ póki co na każde warknięcie obcego psa odpowiada warczeniem i tak zwanym właśnie startowaniem do osobnika warczącego. U naszej weterynarz już był i wszystko jest ok. Dzisiaj najpewniej idziemy do fryzjera z naszym włochatym przyjacielem, dodatkowo w tym tygodniu chcemy zaprosić znajomych, żeby zobaczyć jak pies reaguje na obce osoby w domu. Dzisiaj psy zostały same na czas naszej pracy i modlimy się, żeby za bardzo nie rozniosły domu :) Jak pisałam, dużo pracy przed nami. Ustaliliśmy kilka "testów" dla Pratchetta, które sprawdzą jak zachowuje się w rożnych sytuacjach, co pozwoli nam ocenić czy jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić - pozostaje jeszcze możliwość pójścia na szkolenie, czym już się interesujemy. Cóż, to w zasadzie chyba tyle na chwilę obecną :) Pozdrawiamy Was serdecznie :)
×
×
  • Create New...