Jump to content
Dogomania

Lena Perry

Members
  • Posts

    4
  • Joined

  • Last visited

Lena Perry's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Nie korzystałam jak dotąd z kantara, bo wszystkie psy umiały elegancko chodzić na luźnej smyczy, ale też nie ja ich tego nauczyłam... Sądzę, że z kantarem się uda, ale zastanawiam się czy już zawsze będe musiała go jej zakładać, czy jestem w stanie wypracować to tak, żebym po jakimś czasie mogła go całkowicie wyeliminować?
  2. Dzięki za zainteresowanie i cenne rady - na pewno skorzystam. Jednak po dzisiejszym spacerze czuję sie lekko zbita z pantałyku... Spotkałyśmy roczną sukę pitbulla. Psy spotkały się w zaroślach, więc obydwie się wystraszyły i zaczęły się kotłować. Właściciel suczki szybko zapiął ją na smycz, ja swoją też, ale widziałam, że obydwie po chwili nie były już najeżone i ogonki lekko merdały. Podpytałam jaki sunia ma charakter i czy możemy spuścić je ze smyczy, bo suczka zachęcała moją do zabawy. Facet się zgodzil i jak poszły w tango, to aż musieliśmy z tym gościem iść razem na spacer, bo psy tak się skumplowały. Widok rewelacja, serce rośnie! Pitbull poturbował Daszkę niesamowicie, ona nie pozostawała dłużna, zdarzało się powarczeć i pokazać zęby, kiedy tamta przeginała, ale wszystko raczej w charakterze wzajemnego ustawiania, niż realnej złości. Do teraz jestem w szoku i okazało się, że jednak moge zrobić coś sama. Zobaczymy co będzie z innymi psami, które np. do tej pory obszczekiwała. A co do psów przyjaznych - to mam goldena za ścianą - psa teściów, łagodny, że muchy nie skrzywdzi, ale Daszka walczy z nim o terytorium i zdarzyło się jemu, że też na nią fuknął. Dzisiaj ćwiczyłam z nią też chodzenie na smyczy i chyba wiem co było problemem - za bardzo się wkurzałam, kiedy co kilkanaście sekund musiałam znowu powtarzać komendę, pies się stresowal i ciągnąl, bo chciał jak najszybciej być spuszczony, a ja swoje negatywne emocje przenosiłam na nią. Dzisiaj poszłam z nią dziarskim krokiem, ze smakami w ręce i spokojem na ustach i było o niebo lepiej! Ćwiczyłyśmy też aporty i kolejne razy były lepsze, chociaż miewała momenty, że się rozpraszała jakimś zapachem i z piłką w pysku łaziła po chaszczach i mnie miała w nosie. A co myślicie o kantarach? Zawsze wydawało mi się, że to lepsze niż kolczatka, ale wczoraj trochę o tym poczytałam i okazuje się, że jednak jest to jakaś nieprzyjemność dla psa, a wygoda dla właściciela. Czy powinnam zatem konsekwentnie ćwiczyć bez kantara, czy jednak po niego sięgnąć?
  3. Mam problem z psem, którego znalazłam na majówce. Historia Daszy jest nieco mglista. Wiem tyle, że jest to młody pies - maks. 1,5 roku. Została pogryziona przez innego psa w trakcie cieczki. Przywiozłam ją do domu, zawiozłam do weta, który oczyścił i zszył ranę. Na początku pies był jak sparaliżowany. Teraz mam ją już prawie 2 miesiące, a Dasza panoszy się po domu. Jest bardzo zazdrosna o inne domowe czworonogi. Kiedy tylko zawołam kota, albo gadam do królika - pies od razu się melduje. Nie jest to aż taki problem, bo udalo nam się wyeliminować agresję do kota i chęć zabawy z niepełnosprawnym królikiem... Największym problemem jest agresja wobec innych psów, ale także wobec ludzi i dzieci. Dasza jest psem ze wsi i nie umiała chodzić na smyczy, nie wiedziała co to spacer itd. itp. Teraz umie chodzić na smyczy, ale póki co kiepsko wychodzi jej "równanie", zwłaszcza kiedy na horyzoncie pojawia się jakiś pies, albo nawet tylko człowiek - np. menel z browarem. Nieodpowiedni, zbyt pewny ruch w jej stronę powoduje, że od razu reaguje agresywnie. Jak dla mnie jest to agresja na tle lękowym. Nie dość, że była pogryziona przez psa, to prawdopodobnie spotkały ją tez nieprzyjemności ze strony ludzi, dlatego na dozorcę z miotłą reaguje paniką - boi się przejść obok, kręci się nerwowo i trudno jej się przełamać. Na żula, czy psa - z daleka głośno szczeka, a kiedy podchodzimy bliżej najeża się i kładzie uszy po sobie. Potrafi ugryźć, chociaż nie są to żadne mordercze kąśnięcia, kłapie zębami, warczy. Na spacerze potrafi dobiec do takiego psa i się z nim kotłować, odwołanie jej jest często niemożliwe. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Podobno błedem jest skracanie smyczy, bo pies wyczuwa wtedy zagrożenie, ale ciężko tego nie robić, kiedy muszę wyminąc kogoś z psem na chodniku o szerokości 1,5 metra... Co mogę zrobić, żeby pokazać jej, że psy nie są takie złe? Wykluczając behawiorystę i szkolenia. Co moge zrobić na własną rękę?
  4. Witam, Cóż, w tym roku z majówki, wróciłam z psem. Przybłąkał się pod budą z jedzeniem i na okazane zainteresowanie, po prostu wskoczył mi na kolana. Po chwili okazało się, że za lewą łopatką ma dość pokaźną ranę- oderwany płat skóry wielkości dojrzałej śliwki-z mięsem na wierzchu. Decyzja o wzięciu psa była błyskawiczna. Byliśmy dość daleko od miasta, dodatkowo było święto, więc sunia musiała przenocować z nami w domku na działce, ponieważ dopiero następnego dnia rano wracaliśmy do domu. Na działkę niosłam ją na rękach - bez problemu mi na to pozwoliła, ale niestety kiedy dotarliśmy na miejsce chyba ogarnęła ją panika i sytuacja się zmieniła. Pies stał się sparaliżowany. Juz nie można jej bylo wziąć na ręce, przesunąć leciutko - stała jak zamurowana z każdym mięśniem napiętym na maksa. Potrafiła tak stać nawet godzinę (pewnie nawet dłużej, ale nie miałam sumienia sprawdzać). Na siku wynosiłam ją w kocu, uspokajając ją tonem głosu. Za pierwszym razem wysikała się na tarasie, a na koniec wbiegla pod stół i żadnym slowem, przysmakiem, nie dało się jej wyciągnąć. (Ostatecznie zawinęłam ją znowu w koc..) Od wczoraj suczka jest z nami w domu. Mieszkam na drugim piętrze kamienicy, ale na dole mam ogród. Ze względu na to, że mała ma teraz dużo wrażeń i cieczkę, wychodzę z nią tylko na ogród. Niestety muszę ją brać znowu w koc i znosić, potem kładę ją na trawie i jak się załatwi zabieram do domu. Póki co ona tak się boi, że nie chodzi ani po mieszkaniu, ani po ogrodzie - dosłownie NA KROK! Największy problem polega na tym, że pies praktycznie w ogóle nie wstaje z legowiska i nie chce chodzić. Jedyne do czego wstaje, to micha z żarciem - w przeciwnym razie nie ma mocy, która by ją ruszyła. Ponadto, kiedy już do tej michy wstanie, to nie chce się położyć, a potem zasypia na siedząco lub stojąco i chwieje się jak osika. Sunia ma założone szwy i wiąże się to z pewnymi zabiegami pielęgnacyjnymi. O dziwo pozwala sobie to robić, przy odrobinie sprytu udaje się nawet przemyć ranę i założyć kaftanik. ALE problem ze wstawaniem i załatwianiem się bardzo mnie martwi. Znaleźliśmy ją 1ego, a do dzisiaj nie zrobiła żadnej kupy. Zdarzyło jej się posikać w domu, ale dzisiejsza noc była sucha. Niestety w ciągu dnia miałam z nią male perturbacje związane z zabiegami pielęgnacyjnymi i pies tak się zestresował, że po prostu się posikał. Czy to wszystko spowodowane jest stresem? Jak moge jej pomóc? Póki co nasza relacja dobrze się układa, mała cieszy się na mnie, reaguje już na imię i liże mnie po twarzy. Dzisiaj nawet polożyła się na plecach i pozwoliła sie głaskać po brzuchu! Dlaczego, skoro ta szybko pozwoliła skrócić dystans między nami, jest taki problem z chodzeniem i noszeniem. Z resztą, gdyby chodziła, to przecież nie nosiłabym jej po schodach.. Co ważne, pies jest ze wsi, prawdopodobnie z gospodarstwa. Nie wie więc co to smycz i pewnie także dom i posłanie, spacery etc. Jest młodziutka i sprawia wrażenie bystrej. Jak jej pomóc? Jak nauczyć ją wychodzenia na spacery po własnych nogach? Jestem w stanie spędzić z nią na klatce godzinę albo więcej, żeby poczekać aż zejdzie sama, ale dwa piętra to jednak dużo i kiedy tylko wyjdzie na schodzy jakiś sąsiad, cały plan weźmie w łeb... Pomóżcie!
×
×
  • Create New...