Jump to content
Dogomania

Cates

New members
  • Posts

    1
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Cates

  1. Nasze prawie dorosłe psiaki, czyli Pluto, Tajfuna i Ampera, oraz maluchy Snajpera, Tosię i Gordona przygarnęliśmy. Opiszę ich historię po krótce. Plutka znalazła nasza znajoma, gdy w przeddzień pierwszego listopada przechadzała się ze swoimi psami w lesie, niedaleko domu. Stał tam przywiązany do drzewa. Gdy tylko ją zobaczył zaczął się do niej rwać, szczekać, skakać i merdać ogonem. Poczuł w niej dobrą duszę. Marta zabrała go do domu. Niestety sama ma cztery duże psy i nie mogła go zatrzymać. Wiedziała jednak, że my na pewno go przygarniemy, bo chcieliśmy mieć psa, może nawet nie jednego. Następnego dnia Pluto znalazł się u nas i obsikał dokładnie każdy kąt naszego nowego domu. Z tego tytułu miał mieć na imię Lejek, ale rano, gdy zobaczył, że nie śpimy podbiegał do nas tak pokracznie przewracając się jak Pluto z bajki i już tak zostało. Nie miał jeszcze stałych zębów a mleczaki zaczęły mu wypadać dopiero za kilkanaście dni, stąd określiliśmy, że urodził się na początku sierpnia 2012 roku. Tajfun i Amper to „bliźniaki”. Urodziła ich jedna mama, ale tatusiów psiaki miały chyba nawet trzech, gdyż cała dwunastka była w trzech rodzajach ubarwienia. Takie jak Tajfun "labradorki", takie jak Amper „berneńczyki” i jeszcze kudłate rudzielce. Natrafiliśmy na zdjęcia „Szczyli do adopcji” na stronie polubionej „Ekostraży – Wrocław” na facebooku. Po wstępnych ustaleniach doszło do wyboru psiaków i sam inspektor wrocławskiego TOZ-u , u którego w domu tymczasowym młode się znajdowały przywiózł nam je z samego Wrocławia. Podpisaliśmy oczywiście umowy adopcyjne i pokochaliśmy bliźniaków od pierwszego wejrzenia. Chłopaki urodzili się pod koniec sierpnia 2012 roku. Tosiaczek mieszkała niedaleko nas, bo u sąsiada. Jak to na wsi bywa suczki szczenią się na potęgę, bo nikt ich nie sterylizuje. Malutka ponoć jako jedyna z rodzeństwa przeżyła zimę, bo syn sąsiada ogrzewał ją przy piecu. Ile w tym prawdy, nie wiem? Być może jako jedyna nie została utopiona bądź zakopana na żywca pod ziemią? Jest malutką i najgłośniejsza pchłą w naszym stadzie. Gordona też wypatrzyliśmy na facebooku, tym razem jako podopiecznego włocławskiego TOZ-u. Po kilku dniach był już u nas, podpisaliśmy umowę adopcyjną i w Wielkanoc wszystkie czworonogi się do siebie przyzwyczajały pod naszym okiem. Snajper to znaleziony przez nas psiak. Przygarnął go nasz znajomy, Marcin. Pies był u niego rok. Niestety teraz babcia kolegi jest chora a Snajper bardzo dziwnie się zachowuje, warczy, szczeka nie wiadomo na co. Został u nas. W gronie psów, czasem jest mu lepiej, ale podejrzewamy u niego chorobę psychiczną. Psiak raczej został przez kogoś porządnie skrzywdzony i już nie potrafi być normalnym psem. Żal nam go, ale nie zamierzamy go usypiać. Nie jest winny temu, że ktoś go zniszczył. Fiona, o której nie wspominałam na początku nie jest jeszcze „naszym” psem. Mieszka niedaleko, na wysypisku, dwieście metrów od naszego domu. Na tymże wysypisku pracownicy przygarniają podrzucone im psiaki, zbijają im budy i karmią. Podobno pomaga im Gmina i prywatny właściciel ubojni. Fiona (takie imię otrzymała od nas) podchodziła od początku, kiedy mieszkamy w tym domu ze starszym pieskiem Rudym (też go tak nazwaliśmy). Suczka robi się co raz bardziej ufna, bawi się z naszymi psami, przebywa na podwórku, wchodzi do domu, pozwala się dotknąć w nos i zjada chętnie co jej damy, a nawet bardziej chętnie, co sama ukradnie, w tym także miseczki, szmatki, skarpetki. Chcielibyśmy aby u nas została, bo wysypisko niedługo zamykają a psy mają trafić do schroniska. Być może uda się ją do nas przekonać, niestety Rudy, chyba się na nią pogniewał, bo już z nią nie przychodzi, a może już odszedł… Poza psami mamy dwanaście świnek morskich, królika, chomika i trzynaście jeży. Świnki są z nami od 2008 roku. Wiele z nich już odeszło. Kilka dostaliśmy z zaprzyjaźnionego sklepu zoologicznego ze względu na ich ułomności jak na przykład wyleczony przez nas niedowład kończyn i stany zwyrodnieniowe stawów i niewyleczalne obustronne lub jednostronne małoocze. Jedną świnkę dostaliśmy zupełnie zdrową tylko dlatego, że ze względu na swoje umaszczenie (agouti) była przez klientów brana za przerośniętą koszatniczkę i nikt jej nie chciał. Jedną z kolei świnkę oddali jej ówcześni właściciele, gdy po roku okazało się, że ich córka jest na świnki uczulona… Jeżami opiekujemy się drugi „sezon”. Mój mąż jest Opiekunem Jeży z ramienia Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Jeży „Nasze Jeże” i naszym obowiązkiem jest chore, małe i ranne jeże przyjmować, leczyć, karmić po czym wpuszczać do azylu zewnętrznego i po jakimś czasie na wolność. To nasze zamiłowanie do zwierząt i przyrody jest naszą pasją, naszym życiem. Niestety żadna instytucja nas nie dofinansowuje. Póki co jeże też leczymy i karmimy za własne pieniążki. Pomagają nam nieco znajomi, ale jest to kropla w morzu potrzeb. Nadszedł odpowiedni czas na wykastrowanie starszych psów i suczki z wysypiska. Nie chcemy, aby nasze psy narobiły problemu jakiejś suczce, ani żeby Fiona zaszła w ciążę, bo jest starsza od naszych Pluta, Tajfuna i Ampera (zimą widziałam ją z nabrzmiałymi sutkami – pewnie miała młode lub urojoną ciążę). Tosia i Gordon są jeszcze malutkie, więc mają jeszcze czas na dorastanie, ale konieczność przeprowadzenia operacji na czterech psach nieco nas przerasta. Dlatego zwracamy się z prośbą do Waszej Fundacji o pomoc w znalezieniu środków na operacje. Nasza Pani Weterynarz Julita Kopeć – Nowakowska z Gabinetu Weterynaryjnego „Chiron” we Włocławku postanowiła wesprzeć nas i odnalazła Waszą Fundację. Mamy ogromną nadzieję, że nasi podopieczni nie zostaną przez Was potraktowani z obojętnością i że będziemy mogli wspólnie z Wami dać im szansę na zdrowsze i lepsze życie po kastracji i sterylizacji. Z góry dziękujemy i prosimy obejrzeć więcej zdjęć naszych czworonogów na facebooku. Pozdrawiam, Katarzyna Paliwoda z Wilczeńca Fabiańskiego koło Włocławka.
×
×
  • Create New...