Jump to content
Dogomania

PatkaCzekoladka

Members
  • Posts

    3
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by PatkaCzekoladka

  1. 10.12 Musiałam pożegnać się ze swoim ukochanym psem. Nazywała się Maja, miała 13 lat. Bardzo ciężko jest mi się z tym pogodzić, ale mam nadzieję, że zrobiliśmy dla niej wszystko, co tylko mogliśmy.. 2 miesiące wcześniej dowiedzieliśmy się, że Maja ma raka wątroby. Ratowaliśmy ją na wszelkie znane sposoby, lecz brzuch się powiększał, a Maja z dnia na dzień gasła w oczach. W końcu postanowiliśmy ulżeć jej cierpieniom, aby nie zdechła z wygłodzenia organizmu.. byliśmy z nią do ostatniego uderzenia serduszka..
  2. Hallo, jest tu kto ? Nie wierzę, że nie znacie sposobów, żeby uspokoić napuszonego kota! Proszę o pomoc!
  3. Witajcie, Zawsze byłam miłośniczką kotów, w tym roku wynajęłam pokój w mieszkaniu, w którym mieszka właściciel ze swoim kotem - czarnym, lekko spasłym 'dachowcem'. Razem ze współlokatorką miałyśmy zapewnić kotu opiekę w wypadku wyjazdów służbowych właściciela (kuwetka, jedzonko, zabawa, towarzystwo). Tak też było podczas poprzednich, wakacyjnych wyjazdów właściciela kota. Na zachowanie 'czarnuly' w żadnym wypadku nie można było narzekać, wieczorami pobudzona, głodnawa, zero oznak jakiejkolwiek agresji. Obecnie od dwóch tygodni właściciela nie ma w domu, a kot dostał "szajby". Mimo braku doświadczenia z kotami - myślę, że doskonale dawałyśmy sobie z nią radę. Pierwsze agresywne zachowanie pojawiło się znienacka - w domu przebywał gość, obca osoba. Kot w pewnym momencie przyszedł do pokoju, napuszył ogon i zaatakował swoją opiekunkę - moją współlokatorkę. Później próbował także zaatakować jej gościa. Po wyjeździe gościa, wspólnie uznałyśmy, że powodem niepokoju kota mogła być obca osoba w domu.. do tego kilka innych sytuacji (zamknięcie drzwi od pokoju właściciela na kilka minut, wiercenie sąsiada, które bardzo wystraszyło kotkę, a do tego moja nieobecność podczas weekendu - w końcu to też jakaś zmiana, mimo że regularnie wyjeżdżam). Współlokatorka ostatecznie stała się nieufna wobec kota, który wydaje mi się, zaczął wyczuwać jej strach i puszył w odpowiedzi swój ogon od czasu do czasu. W owej sytuacji koleżanka zaczęła zamykać drzwi do swojego pokoju na noc, na co kot oczywiście reagował głośnymi protestami, co sprowadzało się do przymusu zamykania jej w oddzielnym pokoju. Mimo tych zdarzeń postanowiłam zostawiać swoje drzwi otwarte na noc. Kot zaczął przychodzić do mnie na "spanie" (skoro nie mógł iść do współlokatorki, to dobrze chociaż spać u mnie), ale ostatecznie i ja zaczęłam zamykać drzwi, bo kot budził mnie wczesnymi rankami - na śniadanie i do towarzystwa. Mimo wszystko, nie wpłynęło to w negatywny sposób na nasze stosunki - kot przychodził na drapanko, spał na moim łóżku w dzień itd. Wczoraj zdarzyła się sytuacja, która sprawiła, że kot zamknięty jest w pokoju od rana, ponieważ zaczęłam się go panicznie bać. Wstałam o godzinie 6, nakarmiłam kotkę, zjadłam śniadanie.. Gdy szłam się umyć, w kuchni była już współlokatorka i oczywiście, wiecznie głodna kocica. Na podłogę w przedpokoju upadł mi tusz do rzęs. Kotka tak się wystraszyła (dźwięku, tusz nie poleciał w jej stronę), że przyszła do mnie z kuchni z puchatym ogonem i postanowiła mnie zaatakować. Próbowałam odwrócić jej uwagę mówiąc "NIE, ODEJDŹ" "PSIK", jej ogon się zmniejszył, uznałam, że ominę ją w przejściu, zignoruję i się uspokoi. Niestety wtedy kotka postanowiła rzucić mi się na nogi i mnie pogryźć. Ten incydent nie zraził mnie do kota, ale wspólnie uznałyśmy ze współlokatorką, że odizolujemy kicię na jakiś czas w pokoju właściciela, żeby ochłonęła, bo nasze bieganie w tę i spowrotem po przedpokoju nie polepszy sytuacji i kot prawdopodobnie znowu się zestresuje i zaatakuje. Po południu kot usłyszawszy, że wróciłam, zaczął głośno domagać się wypuszczenia z pokoju. Przeczekałam to cierpliwie, po czym gdy się uspokoiła zdecydowałam się ją wypuścić. Kicia wyszła, zrobiła przerażająco puchaty ogon, po czym zaczęła mnie okrążać, niczym sęp i miauczeć ostrzegawczo. Tym sposobem w ciągu kilkunastu sekund zagoniła mnie do pokoju, a ja przez szparę w drzwiach "wyprowadziłam" ją laserem do sąsiedniego pokoju, żeby móc bezpiecznie wyjść do łazienki czy kuchni. Przede mną weekend, który spędzę z nią sam na sam. Bardzo chciałabym ją wypuścić z pokoju, bo na pewno nie jest to dla niej korzystne, że siedzi tam sama od wczoraj i dostaje tylko jedzenie. Niestety jestem przerażona tym, co robi i nie potrafię się zachować odpowiednio w sytuacji, kiedy się tak puszy. Proszę o radę - co mam zrobić? Bardzo mnie męczy ta sytuacja, a do powrotu właściciela został jeszcze tydzień. Nie wiemy oczywiście co powoduje agresję kota, akurat teraz - czy może nie jest chora.. tuż przed wyjazdem "Pana" zaliczyła w sumie wizytę u weterynarza ;) Ponadto jest wysterylizowana. Bardzo proszę o pomoc, bo jak nie kot, to ja oszaleję :shake:
×
×
  • Create New...