Widzę, że wszyscy mnie zjechali od góry do dołu i w zasadzie słusznie. Już wyjaśniam jak potoczyły się sprawy....
Od początku chciałem kupić psa z pewnej hodowli, takiej w której ryzyko chorób jest znikome, bliskie zeru. Warunki w których przechowywani byli rodzice jak i szczenięta też miały być na zadowalającym poziomie (od początku byłem przeciwny trzymaniu w klatce). Jednak po usłyszeniu ceny szczenięcia z takiej hodowli mój tata o szkocko(niesprawdzone)-żydowsko(niesprawdzone)-poznańskim(to akurat jest sprawdzone) pochodzeniu (dla niewtajemniczonym oznacza to, że jest esencją skąpstwa, ale jak się potem okaże pozornego) sprawdził szybko w google, czy przypadkiem nie da się taniej. Uważał ZKwP za maszynkę do robienia pieniędzy. No i znalazł Kasztanową hodowlę...
Od razu go zrugałem i się obraziłem. Oczywiście cały czas mi wmawiał, że to będą zdrowe psy, że chowanie w klatkach to nic nienormalnego (popytał się okolicznych myśliwych) i że w zasadzie będą nawet zdrowsze bo "zahartowane". Argument o nie udowodnieniu nigdy czystości rasowej zbywał tym, że to nawet lepiej bo kundelek "zmiesza geny". Na zachodzie bez zmian i groziło to całkowitym wstrzymaniem kupienia psa, na których w końcu tak bardzo mi zależało.
Dobra wiem... nie jestem asertywny... zgodziłem się pojechać Do Kasztanowej hodowli, by sprawdzić czy faktycznie jest tak różowo jak tato mówił. (moje nastawienie było skrajnie nieprzychylne). Nie spodobało mi się przedmiotowe traktowanie psów, trzymanie w budzie i brak całkowitej pewności co do pochodzenia rodziców. Jednak moja kolejna zła (a może i czasami dobra) cecha charakteru - ufność do ludzi, dała o sobie znać i po powrocie z "wizji", po dwóch dniach zgodziłem się na opcje taty. Jednak po przeczytaniu 2 postów oburzenia zadzwoniłem w końcu do Amberwindu osobiście, by usłyszeć co do powiedzenia będą miały Panie Ewa i Magda. Poprzedni telefon taty był na zasadzie "Dzień dobry. Jestem zainteresowany szczeniakami. Ile kosztują? Aha, do widzenia". Momentalnie odrzuciłem pomysł jechania do KH. Jak sie okazało szczeniak, który mnie interesował - Globtrotter, ma małą przepuklinę pępkową, która nie powinna być problemem (zaklejenie plastrem, potem bardzo ewentualna operacja, a w zasadzie mały zabieg). W związku z małym defektem cena psiaka troszkę zeszła, na tyle by do mojego taty zaczęły przemawiać argumenty o pewności, o miłości, którą hodowca darzy swoje skarby itd. Szczerze tacie nie podobał się fakt wydawania dużej sumy na psa, bardziej z powodu plotek sąsiadów na zasadzie "a ten tam wydał tyle na psa... w dupie się mu poprzewracało", niż z skąpstwa. Właśnie mi się wyspowiadał ;)
W niedzielę pojechałem po Obieżyświata, teraz już Bariego. Kontakt z hodowcą jest super i widać, że wszystkie psy w hodowli są szczęśliwe. Sam szczeniak jest przesympatyczny, piękny no i najważniejsze kochany.
Proszę więc o zmazanie infamii. Wszystko skończyło się happy endem.
pozdrawiam