Jump to content
Dogomania

ozzyanula

Members
  • Posts

    162
  • Joined

  • Last visited

Status Updates posted by ozzyanula

  1. Witam,

    u mojej 13-letniej jamniczki też stwierdzono raka płaskonabłonkowego na dziąśle i podniebieniu. Proszę o informację co podajesz psu do jedzenia. Wiem już z Twojego wątku o gravioli i amigdalinie. Czy piesek miał wdrożone jakieś leczenie (sterydy, chemię)? Będę wdzięczna za każdą wskazówkę. Pozdrawiam

     

    1. Show previous comments  10 more
    2. Bożka

      Bożka

      Współczuję bardzo. Tego się nie spodziewałam po tej wizycie. Jestem załamana.

      Wiem jak Ci ciężko.  Kochana trzymaj się  jakoś.

    3. ozzyanula

      ozzyanula

      Witaj,

      dzisiaj mogę już coś więcej napisać, chociaż oczy nadal zalane łzami.

      Oczywiście nie podawałam Soni razem gravioli i amigdaliny. Zaczęłam od gravioli zanim dostałam amigdalinę. Niestety narośl w mordce rosła z dnia na dzień. Zaczęła również krwawić.

      Dr Hildebrand był naszą ostatnią deską ratunku. Zdawałam sobie sprawę, że jest ciężko, ale chyba liczyłam na cud. Dr obejrzał Sonię i stwierdził, że czasami jest możliwość leczenia takich przypadków, jeśli pozostałe wyniki badań są ok i polegałoby to na obcięciu mordki. Zmroziło mnie. Nie ukrywał, że musi to być przypadek bardzo złośliwy, ponieważ odrosło wszystko w ciągu 5 dni i nadal rośnie.

      Zrobiliśmy RTG klatki piersiowej - 3 projekcje. Tam guz lity spychający serduszko w okolice ogona. Stąd ten ciężki oddech a ja łudziłam się, że to tylko ta narośl częściowo wrasta w nosek.

      Kolejne zdjęcie RTG to głowa i kolejna niespodzianka. Nowotwór "zjadł" już połowę szczęki z prawej strony (tam gdzie narośl), ból ponoć przy tym jest okropny, stąd Sonia mogła być w nocy taka pobudzona, nie mogła sobie znaleźć miejsca.

      Po tych zdjęciach stwierdził, ze pozostanie nam tylko leczenie paliatywne jeśli wyniki krwi będą w miarę dobre. Czekaliśmy najdłuższe 30 minut w naszym życiu na wyniki. I okazało się, że Sonia ma niedokrwistość regeneracyjną, leukocytozę z neutroctozą, limfocytozą i monocytozą. Na wydruku było niebiesko od wyników poniżej norm albo czerwono od wyników powyżej norm. Np hemoglobina była 5,8 przy normie 13,1 - 20,5. Możesz wyobrazić sobie, jak się czułam... Moja Sonia umiera a ja nic nie mogę zrobić, onkolog też nie. Podał jej leki przeciwbólowe i kazał się zastanowić nad eutanazją.

      Wyłam całą drogę z Wrocławia do domu.Mówią, żeby nie pokazywać psu swoich emocji, tylko jak to zrobić?????

      Pojechałam z Sonia do moich Rodziców, długo rozmawialiśmy i podjęłam TĄ decyzję. Pojechałam jeszcze z wynikami do naszego weta, który stwierdził "pani Aniu, Dr Hildebrand to już ostatnia instancja". Umówiliśmy się na 9 rano. To był najgorszy wieczór i noc w moim życiu. Sonia szukała mojej obecności, miała problemy z oddychaniem, większość nocy spała na siedząco przy mnie albo ja z nią w legowisku. Mamy jeszcze drugą jamniczkę (5-6 lat), która cały czas dotrzymywała nam towarzystwa. Patrzyłam w oczy Soni i szukałam potwierdzenia mojej decyzji. Gdy poszła w nocy się napić i przez dłuższy czas nie wracała poszłam zobaczyć co się dzieje, bo dużo chrząkała. Przez tą narośl nie mogła normalnie pić i woda, która wpadała jej do noska, nie mogła jej wdmuchać. Zaczęła obłędnie bić łapką w tą narośl na mordce jakby chciała powiedzieć "wynoś się, to przez ciebie". Widok był przerażający.

      Rano tak ładnie spała, że nie chciałam jej budzić. Ale gdy tylko wstałam, ona za mną. Dostała ulubiona wołowinę - zjadła trochę i odwróciła mordkę. Dałam jej kawałek czekoladki od dziewczynek, ale nie chciała. Zabrałam ją na przejażdżkę w nasze ulubione miejsca. Szkoda, że padał deszcz...

      Nie wiem czy moja decyzja była słuszna. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że zabawiłam się w Pana Boga. Byłam z nią do końca, nie wiem czy czuła czy nie. Ból rozrywa mi serce.

      Pytałam jeszcze weta czy sterylizacja i wycięcie guza 4 miesiące wcześniej miały wpływ na rozwój choroby. Nie widział bezpośredniego związku, ale powiedział, że odporność suni mogła zostać naruszona i wszystko przyspieszyło o te kilka tygodni. Żałuję, że ją sterylizowałam w wieku 12 lat, nic to nie zmieniło, guzy zaczęły rosnąć. Niepotrzebne zabiegi, stres dla Soni. Sam Hildebrand powiedział, że sterylizacja w tym wieku chroni jedynie przed ropomaciczem, nie przed guzami.

      Czuje się potwornie, moja 4 letnia córeczka była bardzo zżyta z Sonią, tęskni za nią, płacze a ja już nie wiem jak z nią rozmawiać. I to puste miejsce w koszyczku...

      Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale musiałam gdzieś się wygadać...

      Pozdrawiam serdecznie

      ps. zdjęcie mojej Soni z 2014 roku - gdy ja znalazłam, moja córka ubrała ja w korale, jak księżniczkę

      Zdjęcie0701.jpg

    4. Bożka

      Bożka

      Witam.

      Dziękuję za podzielenie się ze mną tą smutną historią. Sonia była piękna dziewczynką. Wiem co czujesz. Ja też to przeszłam z moim  owczarkiem. Jak pojechaliśmy z nim do kliniki to już niestety żywy Rogerek od nich nie wyjechał. Szok totalny, nie byliśmy w stanie wrócić do domu. Dopiero gdzieś po godzinie, mąż zdecydował się wsiąść do samochodu. To co opisujesz o Sonii,  przypomina mi mojego Rogerka i nie jestem w stanie powstrzymać łez.

      Teraz mojego Rinusia z onkologiem nie konsultowałam, bo on nie nadaje się na żadne  terapie, bo nie chce wchodzić do weterynarza. Mamy z tym okropny problem. Przy usuwaniu nadziąślaka wszystkie badania oprócz histopatologii miał dobre. Jak jest teraz po 7 miesiącach, nie wiem. Ciągle się o niego martwię. Raz ten guz jest większy, raz mniejszy, nie wiem od czego to zależy. Dzisiaj pokazała się krew na kale. Dobre jest to, że ma ogromny apetyt.

      Nie mogę przestać myśleć o Sonii...

      Pozdrawiam serdecznie

×
×
  • Create New...