Jump to content
Dogomania

katarzyna.m2

Members
  • Posts

    205
  • Joined

  • Last visited

katarzyna.m2's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Witam serdecznie. Już od jakiegoś czasu zbieram się, żeby tu napisać parę słów, ale jakoś ciężko mi to idzie. Chciałabym się pożegnać i raz jeszcze podziękować Wam wszystkim za okazaną pomoc, dowody sympatii i wszystkie ciepłe, serdeczne słowa. Bardzo się cieszę,że Was poznałam i że są jeszcze tacy wspaniali ludzie jak Wy, którzy okazują tyle serca zwierzętom (ich opiekunom także ;)). Odkąd nie ma Farela, z ciężkim sercem wchodzę na ten wątek,wzbudza to we mnie silne emocje. Bardzo to potem przeżywam, odżywają wspomnienia. Z Alfim wszystko dobrze, z Pusią też. Ja mam w związku z początkiem roku szkolnego urwanie głowy, brakuje mi czasu na wszystko. Z czasem na pewno wszystko ogarnę, teraz jednak sama siebie dogonić nie mogę. Raz jeszcze za wszystko dziękuję. Mam nadzieję, że teraz, gdy Farelina już nie ma, równie dużo serca zechcecie okazać jakiejś innej biedzie, która potrzebuje tego tak, jak on potrzebował. Wyjaśnienia banów można szukać na wątku Birmy (którą opiekuje się Inga). To robota i haniebna "zasługa" moderatorki maupy. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, może na tamten wątek zajrzeć. Pozdrawiam serdecznie Katarzyna z Pusią i Alfim :).
  2. Witam serdecznie. Już od jakiegoś czasu zbieram się w sobie, żeby tu u Farelina napisać parę zdań, ale jakoś wcześniej nie mogłam się na to zdobyć. Dziwnie i bardzo nieswojo pisać mi tutaj teraz, gdy już Farelka nie ma. Wszystkie informacje wydają się niepełne i jakieś takie nie bardzo na miejscu, bo to przecież miejsce Farelka. Tęsknię za nim i kocham go. Zawsze będzie dla mnie wyjątkowym psem i bardzo się cieszę, że mieszkał z nami. Często o nim myślę i rozmawiamy z Paulą o naszym kochanym "łosiu". Dobrze, że mam tyle jego fajnych zdjęć. Gdy Paula wróci na studia do Trójmiasta, wywoła tam kilka jego zdjęć- chciałabym je mieć w antyramie. Wiem, że musiałam to zrobić, ale mój żal nie jest przez to mniejszy. Jest jeszcze jedna sprawa, której do tej pory nie mogłam i nie chciałam poruszać, bo to jest już takie ostateczne. Gdybym wspomniała o tym wcześniej, miałoby to dla mnie posmak "zacierania śladów" po nim. Teraz już mogę na to spojrzeć inaczej. Zostało po Farelku trochę rzeczy, które mogą służyć innym bureczkom: buda, szelki, nosidło, trochę leków i paczka podkładów. Szkoda, żeby to u mnie było niewykorzystane, może jakiejś biedzie się przyda? Ja sama pewnie znów przygarnę jakiegoś psiaka, skrzywdzonego, w potrzebie, ale zdrowego, nie wymagającego takiej opieki (w pełnym tego słowa znaczeniu) jak Farelino. Najpierw jednak muszę wyprowadzić na prostą kilka swoich spraw i wyjaśnić zdrowotne problemy Alfisia. Kilka dni temu Paula wyczuła na jego łepetynie guz. Jest na czaszce,nad okiem, pod skórą. Pojawił się niemal z dnia na dzień, więc początkowo sądziłam, że to ślad po ugryzieniu przez jakiegoś owada czy coś takiego. To jednak nie znika, nie powiększa się również. Alfi zachowuje się jak zwykle: jest radosny, bawi się ze zwykłym entuzjazmem, apetyt mu dopisuje i ma piękną, lśniącą sierść. Niedługo przyjedzie na kilka dni Mariusz (mój mąż)- skoczymy wtedy do weterynarza, żeby rzucił na tę zmianę fachowym okiem. Mam nadzieję, że to nic groźnego. Chciałabym Wam wszystkim raz jeszcze serdecznie podziękować za wszelką pomoc i wsparcie, które od Was dostałam. Dziękuję również za wszystkie miłe słowa (Marycha- Ty jesteś w tym niezrównana ;)). To naprawdę wspaniałe, że są jeszcze tacy ludzie, bezinteresownie pomagający skrzywdzonym przez innych zwierzakom. Cieszę się, że Was poznałam- robicie ogromnie dużo dobrego. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie Kasia z Paulą i Alfim, Pusią i Lusią.
  3. Witam serdecznie :). Marycha, petycja podpisana. Dzięki za zainteresowanie, jak u nas po odejściu Farelina. Burki w porządku, ustawiają swoje relacje na nowo po zmianie stanu stadka. Ja tęsknię do Farelka i brakuje mi go. Pozdrawiam serdecznie Katarzyna z Paulą, Pusią, Lusią i Alfim :).
  4. Nie ma już z nami Farelina. Miał dobrą, spokojną śmierć. Odszedł w swoim domu, wśród ludzi, których znał. Zbyszek (wujek Zbyszek, jak sam o sobie zawsze mówił do Farelka) przyjechał do nas. Farelek leżał sobie spokojnie na swoim materacu, my z Paulą cały czas go głaskałyśmy i do niego mówiłyśmy, karmiąc go przysmakami. Jadł je sobie i nawet się nie zorientował, kiedy dostał zastrzyk usypiający. Po prostu jadł coraz wolniej, aż zapadł w głęboki sen. Chrapał, aż miło, i przebierał łapkami. Może już wtedy hasał w psim niebie? Później dostał 2 zastrzyki właściwe. Wszystko odbyło się godnie, bez pośpiechu- tak, jak być powinno. Farelek do końca zachowywał się bez zarzutu, idealnie. Po prostu grzecznie, spokojnie zasnął. Te psie przysmaki, których już nie zjadł (a dostał ich bardzo dużo), dałyśmy mu na drogę. Pozostałe 3 burki pożegnały się z nim. Gdy Farelek odchodził, były w domu, żeby nic tego odchodzenia nie zakłócało. Później przyprowadziłyśmy je, żeby mogły go obwąchać i żeby wiedziały, że Farelek odszedł. To dla nas pewna pociecha, że miał spokojną, dobrą śmierć, wśród bliskich, kochających go osób i co ważne- w swoim domu. Wszystko odbyło się bez pośpiechu, w swoim rytmie, tak, jak powinno. Później zawinęłyśmy Farelka w narzutę z jego legowiska w domu i owinęłyśmy w folię, żeby żadne zwierzęta leśne go nie wyczuły. Poprosiłam znajomego o pomoc w pochowaniu Farelina, same z Paulinką nie dałybyśmy rady wykopać tak głębokiego dołu, zwłaszcza, że jest tam mnóstwo korzeni. Pochowaliśmy go obok Szczęściary, na skraju lasu tuż za Psim Polem. Poprosiłyśmy znajomego, żeby skierował jego głowę w stronę naszego domu- tak, żeby cały czas miał nas na oku i wiedział, co się u nas dzieje. Nie ma go z nami zaledwie parę godzin, a my bardzo dotkliwie odczuwamy jego brak. Obie z Paulą czujemy ogromny smutek i żal. Pocieszamy się, że pewnie Farelino już zadaje szyku w psim niebie w swojej "brylantowej" obróżce (a właściwie w 3 obrożach), podrywa co atrakcyjniejsze suczki i robi to wszystko, na co sił tutaj mu brakowało. Jednak nam tego kochanego łosia brakuje ogromnie. Bardzo Wam wszystkim dziękuję za słowa pociechy i współczucia teraz, również za pomoc i obecność wcześniej. Dziękuję za sympatię, jaką nam okazywaliście i za Waszą obecność tutaj. Ingo, wielkie dzięki za to, że pomogłaś nam przez to przejść. Pozdrawiamy serdecznie Kasia z Paulą, Lusią, Pusią i Alfem
  5. Witam serdecznie. Bardzo dziękuję za ciepłe, pełne zrozumienia słowa- to dla mnie bardzo ważne. Margoth, nie wiedziałam o Twoim Teofciu- bardzo mi przykro. Przed chwilą wróciłam od Farelina. Przez cały dzień nie chciał jeść i pić. Kilka razy umoczył język w wodzie i tyle tego było. Teraz jednak zjadł trochę karmy, której nie ruszył na śniadanie. Odkąd stan Farelka zaczął się pogarszać, Joserę z wątróbką na śniadanie rozgniatam na papkę (po namoczeniu w wodzie oczywiście), żeby mógł ją tylko łykać, bez gryzienia. Dodatkowo podgrzewam ją w mikrofalówce, bo zanim Josera odpowiednio namoczy się, zdąży wystygnąć, a zależy mi, żeby oprócz smaku i zapachu poczuł również przyjemne ciepło rozlewające się w jego brzuszku. Kolacyjną karmę z pasztetem daję mu już do gryzienia, nie w formie miazgi. Tak więc zjadł trochę, co mnie bardzo ucieszyło, bo spokojnie mogłam podać mu leki, bez obawy, że zaszkodzą mu na pusty żołądek. Nadal jednak nie chodzi. Próbowałam go przywołać, kusząc przysmakami. Uległ pokusie, ale zsunął się z materaca. Przy mojej pomocy stanął na łapkach, ale o chodzeniu nie było mowy. Próbował się przemieścić, ale od razu ciężko klapnął na pupę. Oczywiście w pełni zasłużył na nagrodę- ciasteczka, które od razu zjadł. Na to apetyt mu nie przeszedł. Bardzo się moczy. Kupy dzisiaj nie zrobił, bo wczoraj i aż do dzisiejszej kolacji praktycznie nic nie jadł. Ciężko na to wszystko patrzeć i żal mi go bardzo. Nie tak to wszystko powinno wyglądać. Sybillo, rozumiem Twoje rozterki- mną też one targają. Nie miałam takich wątpliwości w przypadku Szczęściary- suczki, którą musiałam uśpić z powodu zaawansowanej choroby nowotworowej. Tu jest inna sytuacja. Pamiętam, w jakim stanie trafił do mnie. W porównaniu z tamtym teraz jest o niebo lepiej. Jednak ostatnio jego stan się pogarsza. Nietrzymanie moczu i kału, przewracanie się, teraz doszły bardzo poważne kłopoty z poruszaniem się (niedowład? częściowy paraliż?) tylnych łapek. Jeżeli Farel sam nie utrzyma się w pozycji stojącej, ja go nie podniosę- z pozycji leżącej nie dam rady go podnieść, jest za ciężki. W tej chwili o własnych siłach nie jest w stanie utrzymać się na łapkach. Nie jest dobrze i chyba już nie bardzo są szanse na znaczącą poprawę. W tej sytuacji chyba po prostu trzeba zacząć się oswajać z myślą o bliskim pożegnaniu. Ja to już pomału robię. Mówię mu, że bardzo go kocham i że jest wspaniałym, cudownym psem, który dużo dobrego wniósł do naszego domu. Tłumaczę mu też, że jeżeli jest tym wszystkim zmęczony, to nie musi się do niczego zmuszać, niczego robić na siłę. Jeżeli chce sobie odpocząć, to ma do tego pełne prawo po tym, co w życiu przeszedł. Mam tylko nadzieję, że teraz u nas czuje się kochany, bezpieczny i szczęśliwy. Chciałabym, żeby odszedł właśnie w takim poczuciu, spokojny i świadomy tego, że tu jest jego dom. Chciałabym nie musieć podejmować tej trudnej decyzji, bo to ja zostanę ze świadomością, że to spowodowałam. To ja będę miała wątpliwości, czy słusznie postąpiłam, czy mogłam się jeszcze trochę wstrzymać. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby to się stało w sposób naturalny, bez czyjejkolwiek ingerencji. To jednak mogłoby nastąpić zbyt późno, a ja chcę Farelowi pewnych w odczuć i sytuacji oszczędzić. Sobie zresztą też. Ingo, dziękuję. Zobaczymy, co przyniesie juterko, a na razie spokojnej, dobrej nocy życzę nam wszystkim.
  6. Witam serdecznie. Niestety, nie mam dobrych wiadomości. Stan Farelka pogorszył się znacznie. Wspominałam już, że od jakiegoś czasu nie chodził z nami na "Psie Pole", bo to był już dla niego zbyt duży wysiłek. Dochodził jedynie do najbliższej sosny, odczytywał informacje zostawione tam przez inne burki i spokojnie wracał na swój materac, gdzie na nas czekał. Jeszcze kilka dni temu ciekawie obwąchał znajomą, która przywiozła nam jagody i magika spisującego stan licznika wody. Nawiasem mówiąc facet niemal zawału dostał, gdy znienacka zza jego pleców wyłonił się skradając nasz duży, piękny owczar- Farelino. Trzeba przyznać, że wrażenie robi imponujące. Jeszcze kilka dni temu wysłałam Rudzi kilka fajnych zdjęć Farelka, które ostatnio zrobiłam, gdy z zapałem łazikował po całym ogródku. Jednak od kilku dni jego stan systematycznie się pogarsza. Miałam nadzieję, że to przejściowe kłopoty zdrowotne, ale niestety- -jest to proces postępujący, i to w dość szybkim tempie. Farelek ma bardzo duże kłopoty z poruszaniem się. Traci równowagę, przewraca się. Dzisiaj jeszcze przyplątał się częściowy paraliż, który dotknął prawą tylną łapkę. Nie jest w stanie samodzielnie nie tylko się poruszać, ale nawet wstać. Wzmogło się także nietrzymanie moczu (kał oddaje już od jakiegoś czasu tam, gdzie akurat się znajduje, nawet nie schodzi z legowiska czy materaca). Rano nie było Farelka na materacu, więc sprzątnęłam kupę, którą tam zrobił i poszłam sprawdzić, czy leży pod tarasem. Był tam, jednak nie leżał tam na swoim zwykłym miejscu ani na dywaniku, który leży tam dla niego, tylko w dołku, który regularnie wygrzebuje tam sobie Alfi. Ja go zasypuję (głównie ze względu na Farelka), a Alfi go sobie z uporem maniaka wygrzebuje ponownie. Właśnie tam leżał Farelek. O własnych siłach nie był w stanie nie tylko z niego wyjść (a sprecyzujmy- nie jest to lej po bombie), ale nawet wstać o własnych siłach. Chyba ze 20 minut usiłowałam go stamtąd wytargać. W końcu mi się to udało, ale biedak był ciężko przestraszony, nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, co się z nim dzieje.Był oszołomiony i cały drżał. Dzisiaj praktycznie cały dzień przeleżał śpiąc w jednym miejscu. Zszedł, czołgając się, z materaca i cały dzień przeleżał w jednym miejscu na trawie. Nie chciał nic jeść. Jego śniadanie schowałam do lodówki i dopiero wieczorem zjadł trochę, ale niezbyt dużo. Żeby pomóc mu przejść wieczorem na materac, złapałam go pod przednimi łapami i w ten sposób jakoś dobrnęliśmy na materac. Farelino ciągnął za sobą prawą tylną łapkę (miał także w niej takie jakby przykurcze). O własnych siłach nie jest w stanie stać, o chodzeniu nawet nie wspomnę. Nie wygląda to dobrze. Zobaczymy, jak będzie juterko, ale jeśli jego stan nie ulegnie poprawie, sądzę, że trzeba będzie poważnie zastanowić się nad eutanazją. Nie chcę, żeby leżał bezwładny, oddając pod siebie mocz i kał. On już teraz nawet nie próbuje wstawać. Zachowuje się tak, jakby już był po prostu zmęczony i dawał do zrozumienia: dajcie mi już święty spokój, ja chcę odpocząć, już na nic nie mam ochoty. Przedtem, nawet gdy miał te swoje ataki, próbował wstawać, starał się, mimo iż był zbyt słaby. Teraz nawet nie próbuje. Pusia i Lusia omijają go, Alfi natomiast podchodzi do niego dosyć często i uważnie go obwąchuje. Chyba wyczuwa, że coś złego z nim się dzieje. Dziwnie mi bardzo, że wracamy do domu, a on nie podnosi się na nasz widok, nie podchodzi do nas i nas nie wita. Serce się ściska, gdy widzę go w takim stanie. Zobaczymy, jak będzie jutro. Marycha, bardzo dziękuję, że pamiętasz również o Lusi (suczce mojej Paulinki). Luśka jest wspaniała i cieszę się, że należy do naszej rodziny. Margoth- teraz tu u nas nie jest tak sielsko, jak do tej pory. Jest mi bardzo smutno i przykro, widząc Farelka w tak fatalnej kondycji. Cały czas mam jeszcze nadzieję, że może jego stan się poprawi, ale chyba po prostu się łudzę. Kocham go, ale zdaję sobie sprawę, że przejawem miłości jest również pozwolenie odejścia w odpowiednim momencie. Może właśnie zbliża się ten czas? Nie chcę dla niego takiej wegetacji. Pozdrawiam serdecznie Kasia z burkami.
  7. Witam serdecznie po długiej przerwie. Przepraszam, że tyle czasu się nie odzywałam, ale końcówka roku szkolnego to istne szaleństwo. Zwłaszcza od jakiegoś czasu, gdy "szkolnych" obarcza się wypełnianiem całej masy zupełnie niepotrzebnych papierzysk, zestawień, tabelek i tego typu pierdół. Zlicza się i sumuje wszystko, co się tylko da:wzdłuż, w poprzek i po przekątnej też! Idiotyzm, w dodatku szalenie czaso- i pracochłonny :(. Ale było, minęło i wreszcie luzik! Chociaż ja wakacje poczułam dopiero wczoraj wieczorkiem. Aż do wczoraj nadrabiałam zaległości w ogrodzie i w domu. Musiałam nadgonić to wszystko, co sobie odpuściłam w związku z końcówką roku szkolnego. Dziękuję, że mimo wszystko tu zaglądacie i jesteście z nami, mimo naszego braku systematyczności w doniesieniach z linii frontu i długich okresów milczenia. Chyba dołączyła nowa osoba, którą zainteresował los Farelina: Kasiu, dziękuję za podkłady i przysmaki dla niego. Bardzo się chłopak ucieszył ;). Wysłałam Farelina na wakacje. Co prawda niezbyt daleko, bo tylko na jego własne (właściwie to nasze wspólne :)) podwórko, ale zawsze. W praktyce oznacza to, że od 2 dni przestałam go targać na noc do domu. Cały czas opuszczone są drzwi garażowe, tworząc w ten sposób zadaszenie, pod którym leży farelkowy materac. Ma również do dyspozycji piach pod tarasem. O budzie już wolałabym nie wspominać- już dawno określił swój stosunek do niej. Już wcześniej, w czasie poprzednich upałów nocował na dworze- wytłumaczyłam mu, że to taki obóz survivalowy dla prawdziwych twardzieli ;). Początkowo stał u podnóża schodów i wpatrywał się w drzwi z nadzieją, że go wtargam. Szybko jednak przywykł do nowych warunków. Chyba trochę ułatwił mu to Alfi, który teraz również nocuje na podwórku. W kupie raźniej! Tak jakoś wyszło, że w domu teraz nocują same panie:moja Paula, Jej suczka Lusia, Pusia i ja. Chłopaki na czas letni zostali wyeksmitowani na dwór (oczywiście w przypadku pogody - parszywki zostaną przywróceni do łask i wrócą "na pokoje"). Mam nadzieję, że nikt nas nie posądzi o dyskryminację płci męskiej. Oczywiście codziennie wieczorkiem rozkładam legowisko Farelina (w ciągu dnia wietrzę je), na wypadek nocnej burzy lub ulewy. Jeśli chodzi o farelkowe sikanie, to niestety nie ma żadnej poprawy, mimo ciągłego przyjmowania leków. Nadal się z niego leje, podobnie jest z kupą:często robi ją tam, gdzie akurat leży (np.legowisko, materac podwórkowy). Od jakiegoś czasu jest gorzej z chodzeniem. Dochodzi z nami do najbliższej sosny na Psim Polu i wraca na podwórko. Było lepiej, gdy dawałam mu Nivalin. Teraz już zastrzyki się skończyły i nastąpiło pogorszenie. Zastanawiam się, czy to już tak będzie: czy bez tych zastrzyków będzie funkcjonował tak, jak teraz, czy też jest to przejściowe. Aktualnie Farelek przyjmuje Artresan (3 tabl. dziennie), Furaginę (2 razy po 2 tabl.), Uroflow 2 (2 razy po 1 tabl.). Apetyt mu dopisuje. Karmię go z ręki, bo czasem się "zawiesza", zagapia się gdzieś (albo może raczej zamyśla :))- zapomina wtedy o jedzeniu i gdzieś tam odchodzi, piorun wie, w jakim celu. Wolę mieć nad tym kontrolę i dokładnie wiedzieć, ile zjadł (i czy przypadkiem do jego michy swojego płaskiego dzioba nie wpakował Alfi). A tak przynajmniej jestem spokojna, że nie jest głodny i zjadł odpowiednią dla siebie porcję (rano- Josera na ciepło z niewielką ilością wątróbki dla smaku i zapachu, wieczorkiem- Josera na sucho z dodatkiem pasztetu w tym samym celu). Bardzo się cieszę, że wreszcie mamy wakacje i nie muszę niczego robić z zegarkiem w ręku. Najbardziej chyba cieszy mnie świadomość, że gdy już wstanę około 5.00 (bywa, że się wyleguję do 5.30 ;)) i "załatwię" burki, mogę jeszcze wrócić do łóżka. Nie zawsze korzystam z tej możliwości, ale cieszy mnie sama świadomość takiej ewentualności. Aktualnie pełnia szczęścia dla mnie to stos czasopism i książek, materac pod sosenką (mój prywatny materac, nie farelkowy) oraz micha czereśni i truskawek. Prawda, że brzmi kusząco? Idę się teraz tym cieszyć do bólu, dopóki pogoda na to pozwala :). Wspaniałego wypoczynku wszystkim Wam życzę- każdemu według jego życzenia :).
  8. Witam serdecznie :). Mam nadzieję, że dzisiaj już obejdzie się bez przykrych niespodzianek ze strony komputera, tak jak to miało miejsce wczoraj. Może zresztą to nie wina komputera tylko kwestia jakichś moich błędów? Tak czy siak, mam nadzieję, że dzisiaj już nie będzie powtórki z rozrywki. U nas szału nie ma. Dzisiaj podam Farelkowi ostatni zastrzyk Nivalinu. Cała seria to 10 zastrzyków, dzisiaj zastosujemy ostatni i nie wiem, co dalej, bo poprawy nie ma. Na dwoje babka wróżyła:albo jedna seria to zbyt mało, albo Farelino nie reaguje na ten lek. Sybillas:takie dawkowanie zaleciła pani doktor weterynarii (zastrzyk co 4-5 dni, ja robię je dwa razy w tygodniu). Ponadto od tygodnia wykorzystuję ostatnią już chyba deskę ratunku: podaję Farelinowi lek o nazwie Uroflow. Jest to ludzki lek, stosowany w leczeniu objawów nadreaktywnego pęcherza moczowego, takich jak nagłe, częste oddawanie moczu lub nietrzymanie moczu. Oczywiście konsultowałam to z panią doktor, która teraz prowadzi Farela. Powiedziała, że brak doniesień na skuteczność działania tych tabletek w odniesieniu do zwierząt, ale i tak nie mamy nic do stracenia. Farelino jest ogólnie w bardzo dobrej formie (jak na swoje możliwości, rzecz jasna). Dużo i chętnie chodzi (odnoszę wrażenie, że to efekt tych zastrzyków- co prawda miały pomóc na coś innego, ale dobre i to). Problem polega na tym, że obficie znaczy ślady swych wędrówek w wiadomy sposób. Szczególnie kłopotliwe jest to w przypadku kiepskiej pogody, uniemożliwiającej mu stacjonowanie na podwórku- wtedy ślady te zostają na podłodze i chodniczkach, które piorę tak często, że już się strzępią. Farelino ma problem nie tylko z nietrzymaniem moczu- kału również. Margoth 137- w przypadku Farelka, podobnie jak w przypadku Twojego psiaka, pampersy również nie wchodzą w grę. Apetyt mu dopisuje, kupę wali dwa razy dziennie. Ponieważ jednak większość czasu spędza w pozycji horyzontalnej, jego "urobek" zostałby dokładnie "wprasowany" w sierść. Nie ma opcji, że będę go kąpała dwa razy dziennie. Jedyna nadzieja w tym, że może któryś ze środków zadziała. Może jeszcze zbyt mało czasu minęło, żeby któryś poskutkował? Wczoraj i dzisiaj rano dzień musiałam zacząć od sprzątania jego kupy. Wczoraj dodatkowo musiałam myć podłogę w pokoju i prać dywanik, bo w nocy przeniósł się z legowiska na chodniczek w pokoju. Dzisiaj obyło się bez tego, bo wszystko zrobił na legowisko. No i to by było tyle na temat najnowszych wiadomości na temat Farelina. Dzisiaj jest Dzień Dziecka- wszystkiego najlepszego z tej okazji tym, którzy zamierzają go świętować :). Ja zamierzam- zapraszam moje ulubione sąsiadki na nalewkę (sama robiłam :)) i na pyszne ciasto (którego sama nie piekłam i dlatego jest rewelacyjne). Będziemy świętowały Dzień Starego Dziecka- prawda, że to dobry pomysł? Marycha- dzięki za cierpliwość i wyrozumiałość, jesteś przesympatyczną osobą :). Pozdrawiam serdecznie i lecę po to pyszne ciasto, wykorzystując chwilową przerwę w opadach deszczu Kasia z burkami
  9. A jednak nie! Szlag by to trafił- znów się rozpisałam i wszystko poszło w kosmos. Trudno, na razie mam dość! Pozdrawiam z nerwem jak diabli Kasia z burkami
  10. Witam serdecznie po dłuższej przerwie. Najpierw byłam zalatana w związku z wiosennymi pracami w ogródku, później trochę chorowałam i stąd moje dłuższe milczenie. Mam problem z internetem i chyba dodatkowo komputer zaczyna mi szwankować. Wypuszczę więc najpierw balon próbny- jeżeli ten tekst uda mi się zamieścić, napiszę parę słów o tym, co u nas. Nie chcę się rozpisywać, bo nie mam pewności, czy to, co napiszę, trafi do Was, czy w kosmos. Wtym drugim przypadku szlag by mnie trafił, więc w imię Boże! ;)
  11. Witam serdecznie :). Przepraszam,że dopiero teraz się odzywam, ale wcześniej szwankował mi internet (to zresztą nic nowego, już przywykłam). Zacznę od weterynarza. Gdy do niego pojechaliśmy, ta zmiana już wyglądała nieco lepiej, trochę to wszystko przyschło i już się to świństwo nie sączyło. Zbyszek stwierdził, że to nie żaden rak. Przypuszcza, że to może być jakiś czyrak, wrzód czy coś takiego i prawdopodobnie to, co miało się stamtąd wydobyć, już się wydobyło. Oczyścił i zdezynfekował tę rankę, posmarował jakąś maścią, wcisnął w garść Alu spray(do psikania dwa razy dziennie) i udzielił błogosławieństwa na drogę. W razie gdyby to nie pomogło, mamy się zgłosić po antybiotyk. Zdaje się jednak, że nie będzie takiej potrzeby- wujek Zbyszek ogarnął sytuację :). Bardzo się cieszę z takiego finału, bo szczerze mówiąc wpadłam w popłoch (delikatnie mówiąc). Kocham Farelina i chciałabym, żeby był z nami jeszcze jak najdłużej. Jednego tylko żałuję- że trafił do nas tak późno, i że nie możę u nas korzystać ze wszystkiego, co moglibyśmy mu oferować. Trudno, na to już nie mamy wpływu. Cieszę się, że przynajmniej teraz jest szczęśliwy (taką przynajmniej mam nadzieję). Szkoda, że nie może z nami jeździć kąpać się nad rzekę i nad jezioro, że odpadają wspaniałe spacery po lasach i łąkach, zabawy z piłką i patykami. Ale dość tego użalania się ;). Farelino ma swoje 2 materace, ulubione miejsce w piachu pod tarasem, swoje stado, kochających go domowników i "wujka"Zbyszka który w miarę swoich możliwości też stara mu się pomagać. A- i jeszcze ma prawie swoje lustro, które wisi nad jego posłaniem i w którym codziennie może się przeglądać i utwierdzać w przekonaniu, że bardzo przystojny z niego facet :). Wolf, bardzo dziękuję za zamieszczenie zdjęć. Pochodzą z ostatnich dni, kiedy to z dużym zaangażowaniem uślicznialiśmy dom i ogródek. Teraz mamy trochę roboty z okrywaniem tego wszystkiego fizeliną na noc, bo u nas w nocy od trzech dni jest minus jeden, więc szlag by to trafił. Margoth- dzięki za miłe słowa :). W ogóle Wam wszystkim chciałabym podziękować za wszystkie przejawy sympatii, zainteresowanie oraz wymierną pomoc. To dla nas bardzo ważne- dziękuję :). Rudziu, dzisiaj doszły obróżki. Od razu je chłopakom zastosowałam. Byłam dzisiaj w Ośrodku Zdrowia na krótkim przeszkoleniu odnośnie zastrzyków. Panowie- Wasze słowa w pełni się potwierdziły :). Oczywiście nigdy w nie nie wątpiłam, ale miałam kilka wątpliwości natury technicznej. Pielęgniarka je rozwiała. Zastrzyki będą juterko i od razu lecimy z koksem. Mam nadzieję, że okażą się skuteczne. Lecę teraz z kolacją do bureczków i potem muszę się przygotować do jutrzejszych lekcji. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru Kasia z burkami :).
  12. Dzwoniłam przed chwilą do Zbyszka- jest w tej chwili w pracy poza lecznicą.Mam zadzwonić około 16.00, wtedy będzie mógł powiedzieć, o której będzie u siebie. Trudno, trzeba wziąć na wstrzymanie. Odezwę się, gdy tylko będę coś wiedziała. Pozdrawiam Kasia z burkami
  13. Witam serdecznie. Ewo, dziękuję za wstawienie zdjęcia. Cholera, rzeczywiście brzydko to wygląda na zdjęciu. W rzeczywistości niestety nie lepiej. Szczerze mówiąc dzisiaj rano bałam się sprawdzić, czy to od wczoraj się powiększyło, więc jeszcze tego nie widziałam. Wiem, że nie świadczy to najlepiej o mojej cywilnej odwadze, ale boję się. Apetyt Farelkowi dopisuje- wrąbał swoją zwykłą poranną porcję ciepłych chrupek z wątróbką i poczęstował się dokładką z porcji Alfa. Alfi nie protestował, widocznie nie był zbyt głodny albo jest lepiej wychowany, niż przypuszczałam ;). W ogóle Farelino ma dzisiaj dobry dzień:rano nie zrobił kupy na swoim legowisku, tylko na dworze, jak należy (chociaż to akurat może świadczyć o moim dobrym dniu :)), ponadto dużo i chętnie łazikuje. Byliśmy dość daleko na Psim Polu, potem jeszcze Farutek zrobil obchód swoich włości. Teraz wcina psi smakołyk i wygrzewa się w słońcu na swoim materacu, "zraszając" go dość obficie (materac oczywiście, nie smakołyk). Cieszę się, że wczoraj część skrzynek i doniczek z pelargoniami i innymi kwiatami wtargałam do garażu a resztę zabezpieczyłam fizeliną. Dzisiaj o 5.00 rano był u nas minus 1 stopień, więc prawdopodobnie wszystkie kwiaty, które wczoraj i przedwczoraj sadziłam, szlag by trafił (a zaraz potem mnie!). Idę się teraz trochę ogarnąć, a potem zadzwonię do weterynarza, czy i o której możemy przyjechać. Kurczę, boję się. Pozdrawiam Kasia z burkami Awaldi i Wolf- dziękuję za fachowy i klarowny instruktaż.Rzeczywiście zrobienie tego zastrzyku nie wydaje się jakąś szczególnie karkołomną operacją. Powinnam dać radę, a Farel wytrzymać te moje zabiegi ;).
  14. Ewo, bardzo dziękuję :). Mariusz już przesyła ze swojego komputera zdjęcie. Mam nadzieję, że uda Ci się je zamieścić i że jego jakość będzie do przyjęcia. Pozdrawiam :)
  15. Witam serdecznie :). Awaldi- miło, że do nas dołączyłeś. Piescofajnyjest- nie chcę być wredna, ale bardzo poprawia mi samopoczucie fakt, że nie tylko ja już nie śpię o tak nieludzkiej porze :). Mam jednak kiepską wiadomość dotyczącą Farelka. Mariusz (mój mąż, wspominałam, że przyjechał na majowy weekend) podczas głaskania Farelina wyczuł na jego boku jakieś zgrubienie. Gdy rozchylił sierść, zobaczyliśmy otwartą rankę, z której sączy się jakaś wydzielina. Z tej ranki wystaje jakiś guzek. Cała zmiana jest stosunkowo niewielka, jej średnica wynosi około 0,5 cm. Szlag by to trafił. Że też Mariusz zauważył to dzisiaj, dwa dni po wizycie u weterynarza. Ta zmiana jest na farelkowym boku, stąd też nie wychwyciłam jej wcześniej. Obie z Paulą głaszczemy Farelina po głowie albo po grzbiecie, pewnie dlatego jej nie zauważyłyśmy. Zadzwonię jutro do mojego weterynarza Zbyszka, czy możemy do niego poskoczyć z Farelinem, żeby rzucił na niego okiem. Trochę kiepsko się składa, bo na jutro, poniedziałek i wtorek jesteśmy umówieni z magikiem, z którym Mariusz kładzie deski na schody (wejściowe i tarasowe) oraz na taras. Czasu na to mają bardzo niewiele, bo już w czwartek rano Mariusz wyjeżdża i ponownie przyjedzie dopiero pod koniec sierpnia. Kurczę, boję się, że to coś poważnego. A jeżeli te kłopoty z nietrzymaniem moczu i kału, zaburzenia równowagi i kłopoty z chodzeniem jakoś się z tym wiążą? Wolf, mam do Ciebie wielką prośbę związaną z wstawieniem zdjęcia. Mariusz zrobił zdjęcie tej zmiany- może rzućcie na to okiem, może psiak kogoś z Was też miał coś takiego? Cholera, jestem pełna obaw i od razu skojarzyła mi się nasza Szczęściara, którą musiałam uśpić z powodu choroby nowotworowej. Mam nadzieję, że się mylę i przesadzam, ale to mi się samo narzuciło. Zaraz poproszę Mariusza, żeby spróbował przesłać to nieszczęsne zdjęcie. Mam nadzieję, że Zbyszek nigdzie nie wyjechał na majowy weekend, bo niepokój mnie zeżre żywcem. Diabli by to wzięli, a taki był dzisiaj wspaniały, udany dzień! Wolf, czy mógłbyś podać mi swój adres? Musiałam go omylkowo usunąć. Wiem, że ma go Rudzia- dzwoniłam do Niej, ale nie odbiera telefonu. Dziękuję i przepraszam za kłopot :). Oddaję komputer we władanie Mariusza, (oby mu się udało z tymi zdjęciami), a sama lecę wtargać Farelina, bo już pora na niego.
×
×
  • Create New...