Witam.
Mam nadzieję, że ten post jest w dobrym miejscu. Mam problem z moim psem. Tobi jest 15,5 letnim pudlem. Jakiś czas temu zaczął kropelkować przy siusianiu, więc myśleliśmy że ma zapalenie pęcherza, jednak diagnoza weterynarza była druzgocąca. Okazało się, ze jego siusiak jest w tragicznym stanie, ma albo raka albo martwice wygląda okropnie, do tego usg wykazało przerost prostaty, co uciskało cewkę moczowa stąd problem w załatwianiu się. Weterynarz powiedział, ze konieczna jest operacja usunięcia prącia, jajek(bo niestety jest niekastrowany) i prostaty... I tu jest problem bo pies jest stary, wyniki krwi ma co prawda bardzo dobre jednak ma przerost serca i czasem zbiera mu się woda w płucach. Do tego kiedy miał 8 miesięcy przeszedł poważną operację i przez miesiąc był w stanie wręcz agonalnym, przez co jeszcze bardziej boimy się tej operacji. Pies zachowuje się dobrze nie widać, żeby coś go bolało poza uporczywym lizaniem miejsc intymnych, czemu staram się zapobiec. Jest aktywny, upierdliwy, chce się bawić. Badało go 7 różnych weterynarzy i każda diagnoza była taka sama - operacja ratująca życie...
Wiem, że i tak już większość swojego życia ma za sobą ale nie wiem co robić. zgodzić się na operacje i być może uratować, zostawić tak jak jest i patrzeć na rozwój wydarzeń? Sama nie wiem boję się go stracić. Miał ktoś może podobny przypadek? Co wy byście zrobili na moim miejscu?