Jump to content
Dogomania

Stonepuppet

Members
  • Posts

    15
  • Joined

  • Last visited

Converted

  • Location
    Warszawa

Stonepuppet's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Witam - własnie jestem na etapie poszukiwania fryzjera dla serdela rodzicow - znaczy cocker spaniela wczesniej potraktowanego maszynka i wygladajacego w efekcie jak ten czarny na fotce. Tak wiec poszukuje w Warszawie kogos kto doprowadziłby ja do stanu przynajmniej "nie bałwanka" (plus po zimie okazalo sie że jest jednym wielkim kołtunem na łapach wiec pomoc potrzebna asap). Znacie kogos sensownego?:)
  2. APSA - tak właśnie myśleliśmy :) kto jak kto ale Ty znasz pewnie całą geriatrię. Jak wspomniałem - w nadchodzącej przyszłości, po posegregowaniu kilku spraw, odezwiemy się "po prośbie" :) Dziuniek - prześliczna i puchata psina. Niestety, mamy spaczenie na punkcie suczek i tak chyba pozostanie ;) Nie ma natomiast problemu jeżeli chodzi o wsparcie finansowe - prześlij mi proszę na pw numer konta - może uzbiera się na badania i słodką przegryzkę :)
  3. Czołem Cioteczki, poproszę na pw numer konta to dorzucę cegiełkę na hotelik :razz:
  4. Witam, udało się z karmą? Jeżeli nie - Pati podaj mi proszę numer konta. Będzie łatwiej i szybciej jeżeli przeleję pieniądze, niż kupię karmę i jakoś sobie będziemy przekazywać:cool3:
  5. Poczekamy, popalimy jeszcze kilka dni świeczki w oknie na znak żalu i pewnie zaczniemy się zastanawiać. Nie wiem tylko czy Paluch pozwoli nam na kolejną adopcję staruszki (no i czy będzie trochę podobna do Buby... tzn. mała starsza sunia) ;) Nic, na razie pewnie powspieramy inne psie mamy finansami na badania :fadein: przeorganizujemy się w domu i do boju :lol:
  6. Witajcie Drogie Cioteczki, heh... ciut nam lepiej dziś. Też sobie tłumaczymy, że chociaż nie umarła w cierpieniu w schronisku. Że na koniec była najedzona i z nami :) Bardzo bardzo Wam dziękujemy za wsparcie, ciepłe słowa i na końcu słowa otuchy. Wiele nam to daje (serio serio!). Jutro muszę zadzwonić do schroniska i poinformować o uśpieniu Buby. Heh... Dobra, trzeba z żywymi na przód iść i pomagać innym psiakom - Buba jak wspomniałyście jest już w psim niebie. A więc - poza smyczą, obrożą i kaczuchą, które planujemy symbolicznie pochować na działce mamy: 1. szampon Malaseb (2 dawki), 2. krople do oczu Tobrex i Naclof (Bubie pomogły - zostało po pół buteleczki każdego), 3. Vetmedin (12 tabletek) 4. Karsiran (paczka bez 14 sztuk) 5. Theovent (paczka bez 4 sztuk) 6. Furosemid (paczka bez 7 sztuk) 7. Enarenal (paczka bez 7 sztuk) 8. Calcort (2 sztuki, z tym bym uważał), 9. Karmę (2,5 kg bez dwóch garstek) Specific Heart & Kidney Support. Bardzo byśmy chcieli przekazać Wam/osobom, które znacie powyższe leki i karmę. Nie chcemy, żeby się zmarnowało, zwłaszcza, że leki kosztują a być może jest jakaś psinka w potrzebie. Dajcie znać na forum i jeżeli chcecie - zapraszamy do nas na herbatę i po odbiór (niestety nie mamy samochodu, żeby Wam podrzucić, chyba, że gdzieś w centrum to możemy się spotkać). A co do rezygnacji - oczywiście nie rezygnujemy i nie zrezygnujemy. Tylko teraz skupimy się na pomocy innym :) Trzymajcie się Cioteczki!
  7. Zapraszam serdecznie na kosmetykowe bazarki Avon i Oriflame

    jednocześnie wystawiamy dwa katalogi Avon - jeden bieżący dla Sama oraz przyszły dla Aronka - można sobie porównać ceny i promocje i wybrać

    najkorzystniejsze i najfajniejsze oferty dla siebie

    oczywiście wysyłka jedna ze wszystkich 3 bazarków

    Oriflame dla Sama: najnowszy katalog

    http://www.dogomania.pl/forum/thread...dla-Sama-07-07

    Avon dla Sama: aktualny katalog

    http://www.dogomania.pl/forum/thread...tualny-katalog

    Avon dla Arona: najnowszy katalog

    http://www.dogomania.pl/forum/thread...-Arona-do-7-07

  8. Witamy, dziś, o godzinie 16:30, pożegnaliśmy się z Bubusiem. Pomimo podawania od wczoraj sterydów Buba w cale nie czuła się lepiej. Co gorsza, od wczoraj krew z pyszczka leciała jej coraz bardziej. Do tego stopnia, że pół nocy walczyła z krwotokiem a od samego rana krew kapała przy byle ruchu szczęką – piła wodę, krew się lała do miski, wychodziła na spacery, krew kapała na chodnik. Strasznie to przeżywałem, bo poza bieganiem z Bubą i ścieraniem krwi (żeby już nie lizała podłogi i nie naruszała nowotworu w szczęce) nie byłem w stanie niczego zrobić. Apetyt zerowy, leżenie na boku i dyszenie. Aż łzy się do oczu cisnęły. W końcu, około 14ej było już tak, że krew wsiąkała w dywaniki w kuchni, a Buba nie miała już siły, żeby się lizać, czy się podnieść. Pomyślałem o bardzo wolnym spacerze (bo zawsze trochę się ożywiała na spacerku), ale niestety – kilka metrów od klatki Buba już się potykała, znosiło ją na bok i znów ryjek pełen krwi. Podjęliśmy decyzję, że to był super tydzień, że się do siebie już przyzwyczailiśmy, że ten cały czas byliśmy tylko dla siebie (a byliśmy cały czas, bo ja w pracy byłem w weekend, więc cały roboczy tydzień siedzieliśmy razem, poza kilkoma chwilami przerwy gdy wyskakiwałem do sklepiku osiedlowego po jedzenie dla nas) ale, że nie potrafimy pomóc Bubie, którą wszystko boli, leci krew, nie ma apetytu i widać, że się męczy. Tak więc, zaryczani, pojechaliśmy do veta. Na miejscu doszliśmy do wniosku, że faktycznie, jej stan zdrowia jest tak fatalny, że trzeba Bubie dać odpocząć. Ciężko mi pisać co czuliśmy, bo kurde strasznie szybko przyzwyczaiłem się do naszego Woniaka i chciałem, żeby była z nami jak najdłużej, żeby odbić sobie za te ostatnie dwa lata schroniska, żeby pojeść fajnych rzeczy, pobiegać bez smyczy po trawniczkach, żeby razem pojechać na działkę i swobodnie się wyhasać. Nie udało się. Jest nam strasznie, ale to strasznie smutno. Zwłaszcza, że wróciliśmy do pustego domu, do misek na wodę pełnych krwi, do niedojedzonej miski (dziś nie było szansy na jedzenie, więc rano Bubuś zjadła tylko leki przemycone w serniku i serku, a potem tylko mocno rozdrobnioną parówkę (tak mocno, żeby było smaczne a żeby nie trzeba było gryźć) i nic więcej) i do plam na podłodze. Z całej naszej znajomości zostały tylko leki, obroża i trzy zdjęcia. Serce mi normalnie pęka dlaczego tak musiało być. Kurcze, nawet w weekend już jadła ładnie i nawet udało nam się podleczyć oczka. Płakać się chce. Na koniec tylko dodam, że po zastrzyku usypiającym (pierwszym) Buba ożyła – penie już Jej tak nie bolało od znieczulenia. Nawet się do nas uśmiechnęła i podeszła u veta. Widać było, że jest Jej lżej i radośniej i że chce się z nami tym podzielić. Może była wdzięczna a może chciała tylko pokazać „Hej! U mnie już lepiej”. Niestety, nawet gdyby było lepiej, już po tym zastrzyku nie dałoby się Jej obudzić z uwagi na słabe serduszko. Taki los. Usiedliśmy z Żoną na ziemi u veta, Bubuś położyła się między nami z głową na mojej bluzie i po prostu zasnęła. Bardzo się cieszę, że chociaż na tydzień mogła wyjść ze schroniska i porobić co chciała. Cieszę się, że nas zaakceptowała i biegała za nami po mieszkaniu, ew. pokazywała na drzwi gdy chciała powiedzieć, że ogródek jest fajny, ale spacer po osiedlu fajniejszy. To była dobra i mądra sunia. Szkoda tylko, że zagłodzona w schronisku. Szkoda też, że to (chyba) od tego jedzenia u nas odezwało się to podniebienie i kość szczęki i nowotwór. Było naprawdę super tylko cholernie krótko. Wiedziałem, że będzie u nas, z uwagi na serce, tylko kilka miesięcy i umrze. W sumie chcieliśmy Jej po prostu wynagrodzić schronisko w ramach „długich wakacji”. Niestety, kapryśny los dał nam Ją tylko na siedem dni. Super siedem dni, ale o wiele za krótkie siedem dni. Chyba już się nie zdecydujemy na kolejnego psiaka. Okazało się, że nawet uśpienie suni po tygodniu wspólnego pałaszowania parówek jest zbyt bolesne. Oczywiście, będziemy Was wspierać na inne sposoby, ale ja już raczej na Paluch nie wrócę. Aha, chcieliśmy wziąć Bubę, jak na rodzinę przystało, ze sobą i pochować na działce. Ale musze poinformować schronisko o śmierci psa i nie wiem czy nie potrzebują jakiegoś dokumentu od veta/firmy, że została przez nich spalona. Nie wiem czy nie zrobiłem głupio i nie spanikowałem trochę, ale vet mówi, że tak będzie lepiej – oni już wszystko załatwią a ja najwyżej dostanę informację, że nie porzuciłem gdzieś ciała Buby. Nie chce się tłumaczyć ludziom, którzy prawie zagłodzili pas i nie zorientowali się, że pies nie jest fizycznie w stanie jeść suchej karmy. Buba była dla nas siedmiodniową córko-babcią i tak już w naszych sercach pozostanie.
  9. Uszy w górę Paula_t :) ważne, żeby się nie poddawać! I żeby chociaż było smacznie ;) a serio - mam świadomość, że w schronisku jest dużo psów (czyli mało czasu na każdego). Żal mi i szkoda każdego, jednakże mamy Bubę no i trzeba sobie jasno powiedzieć, że opieka lekarzy w schronisku jest na poziomie średnim. Nie chcę nikogo oczerniać czy krzywdzić, ale jak to powiedział nasz vet "jak to? po badaniu i usg nie wiedzą czy suczka była sterylizowana? naprawdę?" Ja się na tym nie znam, ale argument do mnie przemawia. Mąż Stonepuppet
  10. Witam (mąż Stonepuppet), byliśmy dziś rano u veta - w prawdzie dzień wcześniej niż zakładaliśmy, ale w trakcie spacerów Bubie leci krew z pyska (generalnie zdarza się to od początku, ale myśleliśmy, że przygryza sobie język w trakcie mocnego kichania - a kicha potężnie przy wąchaniu kwiatków i traw) no i dziś było tej krwi więcej. Tak się przeraziłem, że wziąłem taksówkę i do veta! Z plusów: vet przyciął pazurki co baaaaardzo ułatwi chodzenie i życie, dostaliśmy tez drugą i trzecią dawkę szamponu z antybiotykiem na piękne lśniące futro :cool3: nic, tylko zarywać teraz chłopców! z minusów: sprawdziliśmy dokładnie guzy na gardle i mniej dokładnie zawartość buzi - okazało się, że ta krew to nie wynik przycinania języka a prawdopodobnie (duże prawdopodobieństwo) rozległy nowotwór, który "zjadł" już część kostną podniebienia i dlatego Buba nie może jeść suchej karmy (dzięki Bogu marchwianka i rozgotowane paróweczki są miękkie). No i się straszliwie zmartwiłem. Węzły chłonne poszerzone (te z przodu i te z tyłu - nie pytajcie które, nie znam się, mówię to co zapamiętałem), stan zapalny i w ogóle... załamka! Dostaliśmy super pigułę ze sterydami (Calcort 6mg), które mają uśmierzyć trochę ból, zwiększyć apetyt (Buba tyle je, robi ładne kupki, a kurcze u veta wyszło, że nie przybiera na wadze) i dać Jej jeszcze pożyć. Jak pani dr stwierdziła - neutralizujemy trochę wynik a nie przyczynę, dlatego nowotwór dalej się rozwija... Heh... nie wiem już co myśleć - vet mówi, żeby nie przyzwyczajać się mocno do Buby, ale żeby jeszcze (puki chce jeść) Jej nie usypiać. Serce mi pęka, bo już się lekko zakumplowaliśmy (nawet parówki wciągamy na spółkę) no i strasznie się boimy, że Ją to boli (a że boli to wiadomo, bo nawet wodę pije "bokiem" żeby nie urazić tej strony z nowotworem... No nic... myślę, że najbliższy tydzień sobie pofolgujemy... kurczaczki, ciasteczka, WIĘCEJ DOBRYCH PARÓWEK i dużo jedzenia. Niech Bubuś ma coś z życia! A co będzie później to zobaczymy... Ważne, żeby teraz było fajnie! :multi: Aha... przy okazji chciałem wyrazić głęboki żal, który mam do schroniska - mówili, że Buba je też suchą karmę - "kupa" prawda. Z nowotworem i bólem Ona nie mogła nawet gryź (nie mówiąc o żuciu czy przełykaniu) suchej karmy. Może dlatego dostaliśmy szkielet psa obciągniętego skórą, bo dawali głównie suche na geriatrii. Nie wiem - generalnie, dowiedziałem się, że pies jada suche co nie jest ani prawdą ani możliwe. Pies jada rozdrobnione marchwianki co i tak vet uznaje za wyczyn (że nie same płynne). Dobra, żyjemy, zjedliśmy trochę serniczka, parówek i sterydów. Powinno być lepiej :lol:
  11. Kuku! [IMG]http://i50.tinypic.com/a48z8i.jpg[/IMG]
  12. Witamy! Mała dzielnie walczy- z życiem, z jedzeniem, z przełykaniem, oddychaniem.. dla niej niestety większośc prozaicznych spraw to jest problem. Guzy na brzuszku nie pozwalają wygodnie spac-to próbuje się jakoś układac inaczej ale tam znów guzy na przełyku powodują że nie moze normalnie oddychac- kombinujemy z podwyższeniami w postaci poduchy, zeby miała głowę ciut wyżej - ale to różnie działa. Z jedzeniem był kryzys ale marchwianka wymieszana z saszetkami mokrej karmy plus gorąca woda aby ciepłe było rozwiązały problem- wciąga ile się da i cały czas by chciała więcej - co się dziwić- wreszcie może coś zjeść- zakładam że w schronisku róznie było-szczególnie że nie daje rady gryźć niczego i pewnie dlatego sama skóra i kości na niej- nawet miękkie kawałki sa dla niej nie zjedzenia o ile wczesniej ich nie rozgnieciemy. Wieczorem objawy sa o wiele silniejsze- ma nawet problemy z przełykaniem śliny a przez guzy dostaje 'tiku' powodującego nawet przygryzanie języka. Ogólnie rzecz biorąc co dzień widac co raz bardziej jak bardzo jest zabiedzona i zaniedbana. Szmerowość serca czuć spokojnie po dotyku klatki piersiowej - nawet bez stetoskopu. Z pozytywnych- wyszlismy dzis na spacer poza ogródek-był piesek do którego machała ogonkiem, w sumie zaliczyła dziś 3 spacerki- takie 2 gdzies po 5 minut i jeden dłuższy- jak się ja puści to zasuwa jak samochodzik tylko trza pilnować bo nie kontroluje się i łapie ostrą zadyszkę-dlatego tez spacery sa krótkie. Powoli się do nas przyzwyczaja-przychodzi by przy nas pospać, na wieczór do spania jest mizianie az usnie, powoli tez akceptuje wpuszczanie kropli do oczu - ale tylko po przekupstwie parówkowym :) W środę idziemy do weta, będzie obcinanie pazurków, dostanie kolejny antybakteryjny szampon, powiemy co ześmy zaobserwowali- co dzien jakis nowy guzek gdzieś się wymaca i z tego co widze -jakas wydzielina jest-aczkolwiek musze dokładniej się przyjrzeć jak padnie na odpowiedni bok :) Smrodek pozdrawia!
  13. Pozdrowienia od Smrodka! :evil_lol: Noc przeżyta, dzień takowoż. Wałęsa się po domu, widać że domowa była bo kuchnię ogarnia, wie co się dzieje w łazience etc. Na razie kontakt, że tak powiem, przerywany - wie że nic się jej nie dzieje złego i nawet przyjdzie posiedzieć z nami w pokoju, ale sama wybiera kiedy chce być ewentualnie iskana bądź miziana. Nic na siłę - choć wiemy już że parówka sprawia iż pies nas zauważa bardziej :razz: Martwiące sa te guzy i ogólne wychudzenie, postaramy się odżywić ale nadal do końca nie wiadomo, jak to jest i będzie z przełykaniem bo guz na strunach jest spory. Do tego widać wyraźnie, szczególnie gdy pije, ze ma pewne porażenie mięśni pyszczka, warga dolna nie styka się z górną plus gdy pije to bokiem i język nie zawsze trafia w wodę. Suchej karmy nadal nie chce więc dostaje namoczoną wymieszaną z mokrą. Ostro prostestuje gdy chcemy wpuścić krople do oczu i wtedy pokazowo wali focha i cudownie znajduje drogę do posłanka, które przez cały czas ignoruje. :mad: Zobaczymy co przyniesie noc i kolejne dni. Gorzej nie jest a nawet moze ciut odżyła :multi: Morda!
  14. Ahoy! Meldujemy przechwycenie dziś woniejącej przesyłki. Mała nazywa się Buba- bo wygląda jak Buba! Teraz tupta po kontrolnej drzemce w kuchni - wie że kuchnia=żarło i mędzi, znaczy pies zdrów ;) Tak bardziej serio- o schronisku to szkoda nawet pisać i o tym jaką opieke wet miał, o tym jak pies wygląda teraz a jak 2 lata temu- pan wet musiał chipa sprawdzić czy na pewno dobrego psa wydaje bo mu sie ze zdjęciem nie zgadzało tak bardzo chuda i zaniedbana jest obecnie. Mała ma ponad 5 guzów jak sie okazało już potem u naszego weta, w tym 1 w okolicach przełyku-szczęscie nie wpływa to na konsumpcję na razie- będzie monitorowane. W weekend będzie spotkanie z wanną i próba pozbycia się niechcianych cudów skórnych. Mamy 2 butle róznych kropli do oczu- bo trza je wyleczyc, od przyszłego tygodnia ruszamy z akcją "ucho" plus znowu mycie i kąpanie w jakiś super szamponie na 'wszystko". Doktor stwierdziła, ze nigdy nie słyszała takich szumów u psiaka- ma 5 stopień "szumowości" ;) Była na ogródku, oznaczyła teren 2 kupami, zjadła mokrą karmę ostentacyjnie porzucając rozmiękczoną suchą na serce. Ogólnie jedna wielka-mała Bieda Buba. Bedziemy informowac o postępach w miare czasu :) Pozdrowienia dla śledzących :cool3: [IMG]http://i50.tinypic.com/egv1g6.jpg[/IMG]
×
×
  • Create New...