Powtarzam... Interesuje mnie strona prawna tego problemu a nie osobiste odczucia, które każdy ma inne. Dla ścisłości: pracowałam w Zoo Naturze i każdy zwierzak, czy mysz, czy królik miał codziennie swoje "5 minut" - wszystko zależy od ekipy pracującej w sklepie. Odeszłam, gdy właściciele filii zaczęli wydziwiać, zamawiać zwierzęta z pseudo hodowli (które często przyjeżdżały martwe) i co gorsza łapać kasę nawet na psach i kotach. Więc powtarzam: moje pytanie brzmi: jak wygląda sprzedaż psów i kotów od strony prawnej?