Jump to content
Dogomania

Konstancja15

Members
  • Posts

    23
  • Joined

  • Last visited

Konstancja15's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. [quote name='hecia13']To prawda, że nikt mnie nie atakował, oprócz jednej osoby (już nie pamiętam kogo, a nie chce mi się sprawdzać)... Ale wydaje mi się, z całym szacunkiem dla Twoich racji, że powinnaś dać sobie spokój, bo zwolenników owego doktora nie przekonasz, a niepotrzebnie dajesz się prowokować do tej dyskusji. Bądź ponad to, powiedziałaś co ci leżało na sercu i na pewno wiele osób do tego lekarza już nie pójdzie, bo nie będą chcieli ryzykować, Ja pewnie też do niego już bym nie poszła. A ci którzy mają akurat dobre doświadczenia - niech chodzą do niego i życzmy im, a raczej ich pieskom, żeby im sie nie przydarzyło to co Wam :)[/QUOTE] [U]Dawno byłoby po wszystkim[/U], [U]gdyby właśnie nie napaści na mnie tych osób[/U]. Niezrozumiałe w tym miejscu tym bardziej, że pierwszy tutejszy mój post [U]był tylko ostrzeżeniem przed[/U] [U]korzystaniem z opinii zamieszczanych w portalu znanylekarz[/U]. Portalu, który notabene zachęca również do ujawniania błędów lekarza, a który, jak się okazało, uważany jest przez [U]wiele osób[/U] ([U]można to sprawdzić w necie)[/U] za niemiarodajny, dopuszczający do nieuczciwych procederów. W nim właśnie -nie wiedząc jeszcze, z czym mam do czynienia -zamieściłam swoją opinię o działaniach pana R. – zresztą [U]opinię[/U] [U]wyjątkowo wyważoną[/U]. No i zaczęło się…. Tu zaś –ostrzegając przed portalem , [U]by nie być gołosłowną[/U], podałam namiary na lekarza, którego strona tam widniej, a z którym miałam doświadczenia.( [U]trudno przecież ustosunkowywać się do czegoś, o czym nie ma się pojęcia, prawda?! [/U][U])[/U] I jak widać -to też rozpętało 3 wojnę światową… Racja… życzę każdemu zwierzęciu – tak przecież zależnemu od nas - by jego życie było pozbawione niepotrzebnych cierpień i traktowane chociażby podmiotowo i z szacunkiem, jeśli nie z serdecznością i estymą…. [B]Trawestując przysłowie: … niech człowiek zwierzętom nie będzie…. człowieczkiem! (…żeby nie obrażać wilków)[/B]
  2. Mówisz hecia13: "Może rzeczywiście jego zwolennicy nieco ostro ją potraktowali zarzucając jej zaniedbania, ale to jakby pojawiło się w ferworze dyskusji" Nie, te "nieco ostre" (swoją drogą łagodnie określiłaś ataki na mnie) potraktowanie mnie [U]nie pojawiło się dopiero w ferworze dyskusji[/U]. [U] Od początku każdy mój post traktowany był, [/U] [U]jakby był, co najmniej, zamachem na świętość. Moje wypowiedzi przekręcane, wyrywane z kontekstu z ciągłą próbą podważania ich wiarygodności. Notorycznie obarczano mnie odpowiedzialnością za wszystko, co się z moim psem stało[/U]. [U]Jedynie reakcje małej_czarnej były spokojne, zdystansowane[/U] z uznaniem prawa do wyrażenie mojej opinii czyli takie, jakie miewa człowiek, który szanuje czyjeś zdanie, nawet jeśli sam ma odmienne lub nie ma w danej sprawie żadnego.... Może jednak przeczytaj całość. A czytając [U]miej w pamięci własne przekonanie o błędzie weterynarza, który prowadził Twojego nieżyjącego już psa.[/U] Odwołaj się też do uczuć, jakich doświadczałaś, gdy zdałaś sobie sprawę z rodzaju błędu lekarza i skutków błędu płynących zarówno dla zwierzęcia jak i dla Ciebie. Widzisz, ktoś kto z taką ( jak m.in. tu się to działo) pasją atakuje osobę opowiadająca o złych doświadczenia z danym weterynarzem [U]musi mieć w tym, [B]co najmniej, emocjonalny interes[/B][/U]. [U]I to nie jest teoria spiskowa, ale znajomość podstawowych psychologicznych mechanizmów funkcjonowania człowieka[/U]. Osoby, które choćby nie wiem jak były zadowolone z działania lekarza, ale lekarz jest im obcy, gdy spotykają się z przeciwną opinią, zazwyczaj reagują, [U]co najwyżej[/U] zdziwieniem, że coś takiego mogło się przydarzyć temu lekarzowi albo po prostu mówią, że mają inne doświadczenia. Nie próbują "ubić" adwersarza. (Oczywiście pomijam osoby będące w sektach, zaangażowane w walki religijne itp, bo wtedy to rzeczywiście inaczej odbywa się) Patrz reakcje na Twój post. Mimo, że padły w nim mocne określenia pod adresem lekarza (mówiłaś ze nigdy nie zapomnisz mu, tego co się stało) nikt Cię nie atakował, pamiętasz?!
  3. [quote name='Chefrenek']Czy błędem tego lekarza jest to, że pies miał nowotwór?[/QUOTE] Czy to pytanie jest niesmacznym żartem z Twojej strony, czy skutkiem nieczytania moich postów? Po wielokroć pisałam - na czym polegał błąd pana R. Ale proszę bardzo, jeszcze raz: pan R. [U]nie zdiagnozował nowotworu, bo nie zalecił badania USG[/U], a guzy były tak duże, że następny weterynarz z lecznicy przy Kulczyńskiego, w 5 dni po ostatniej mojej bytności u pana R. nawet palpacyjnie wyczuwał powiększenie obu zaatakowanych narządów. Pan R. w procesie leczenia mojego psa skupił się na usprawnianiu aparatu ruchu, a potem, gdy już mocno sygnalizowałam dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, leczył psa na, cytuje: "chorobowo zmienioną florę bakteryjną jelit". Nowotwór zdiagnozowano dopiero wówczas, gdy w dramatycznych już okolicznościach, trafiłam do lecznicy przy Kulczyńskiego i właśnie zdiagnozowano właśnie dlatego, że wreszcie zalecono i wykonano badanie USG.
  4. [B]hecia13[/B], mylisz się, i to bardzo, nie ja zaatakowałam zwolenników, lecz zwolennicy mnie (prześledź cała dyskusję, a sama zobaczysz) Czy innym jest wyrażenie pozytywnej kontr-opinii, a czym innym próby podważania prawdziwości czyjegoś złego doświadczenia w kontakcie z danym weterynarzem i próba wmawiania , że to nie weterynarz popełnił błąd, ale właściciel psa jest winny i odpowiedzialny za to, co się z jego psem stało. Każdy mój post tak właśnie był traktowany przez Mili_25, a potem, po dłuższej ciszy też przez, całkiem nową tutaj, Zabulke - na zamianę z Mili_25 zresztą. No to, wyobraź sobie, jak poczułabyś się, gdyby wtedy, gdy mówiłaś na forum o błędnym działaniu pana Czerwińskiego, ktoś Twoją opowieść - tę o 10 dniowej męczarni psa - skwitowałby tekstem ot np. takim: "a to dlaczego pozwoliłaś aż 10 dni umierać psu?, skoro widziałaś, że nie ma poprawy, dlaczego natychmiast nie poszłaś do innego weterynarza?, no, prawda jest taka, że najłatwiej obwiniać kogoś za własny błąd..." itd itd. Czy tego rodzaju teksty to, Twoim zdaniem, wyrażenie przeciwnej opinii ?! Czy jednak atakowanie osoby, która śmiała ujawnić błąd danego weterynarza?! A co do "spisków" to poza wietrzeniem ich znalazłby się i dowody, ale na razie tę kwestię zostawię. Ps. Notabene chefrenek na samym początku również miała teorię spiskową na mój temat - co wyraziła nawet dużymi literami, napisała bowiem do mnie, cytuje: "A może jesteś tylko KONKURENCJĄ, która chce zniszczyć....." Więc co, chefrenek mogła..? - zręsztą jako pierwsza, A ja mam zakaz?
  5. Zaczerwienione i zacietrzewione wywrzaskiwania nie pomogą... Świadczą tylko o moim trafieniu w samo jądro... Karawana (..ta od szczekających psów - wskazówka dla nieznających przysłowia) i tak pójdzie dalej... a poważniej mówiąc...można ją było powstrzymać... Ps. No, nie tylko Pani ma mamę narzeczonego hahahaha i nie tylko Pani ma znajomych...
  6. T[U]eż już nie zmierzam z Paniami więcej dyskutować, zwłaszcza, że co rusz dajecie podstawy do wątpienia w Wasze czyste intencje, niezależność sądów, a nawet wiarygodność[/U]. Ale żeby nie być gołosłowną - oto tylko 2 najistotniejsze przykłady/ argumenty (tylko dwa - by ponownie nie powstała kilometrowa epistoła): 1) [B]pani Zabulka[/B] [B]gwałtownie [/B][B]rejestruje się na tym forum dn. 30.12.09. Gwałtownie[/B][B], bo nie wcześniej niż po 10 latach leczenia psów u pana R[/B]. - jak sama w swoim pierwszym tutejszym poście wyznaje[B]. [/B][U] Zatem, co sprawiło, że dopiero po aż tak długim czasie postanawia się tu zarejestrować, i dwa - zabrać głos w temacie: "godny polecenia weterynarz z warszawy" ???[/U] Chciała zmienić lekarza i tu trafiła? Szukała nagle w necie wszystkich opinii o panu R. - i tu trafiła? A może to jakis wewnętrzny głos podpowiedział jej: "a spieszajże Zabulka na forum dogomania, znajdźże temat o polecanych warszawskich weterynarzach i broń!.., broń!.., bo ojczyzna w potrzebie " - ups przepraszam... kto inny w potrzebie..; 2) [B]pani Mili_25 wyżej pisze , cytuję: "Sama w sierpniu szukałam opinii o tym lekarzu. Gdybym trafiła wtedy na Twoją wypowiedź to nie wiem czy bym się zdecydowała." [/B][U]Ergo: mniej więcej w tym samym czasie (sierpień) trafiamy do pana R.. Mnie więcej tyle samo razy wizytujemy go (mój pies podobnie jak pies Mili wymaga wzmożonej opieki wet.[/U]).[U]Pani Mili_25 -jak twierdzi - ma dobre doświadczenia, ja końcowe-złe (niepełna i w efekcie niewłaściwa diagnoza lekarza R. spowodowana niewykonaniem istotnego- dla różnicowania- badania usg)[/U]Zamieszczam w portalu znanylekarz.pl informacje o swoich złych doświadczeniach [U]z jednoczesnym uprzedzeniem[/U], [U]że nie mogę generalnie ocenić umiejętności lekarza, bo zbyt krótko go znam[/U][B]. [/B]Tam nie pojawia się kontr-opinia nikogo, kto by miał nick: Mili_25[U]Ale za to Pani Mili_25 reaguje atakiem na mnie tutaj [/U](post z dnia 17-12-2009, godz. 13.54)[U]Podważa prawdziwość moich doświadczeń[/U] sugerując jednocześnie , że dobrze zna pana R. i na tyle wszechstronnie (aczkolwiek wówczas nie podaje czasu trwania znajomości) że uprawnia ją to do bronienia go i rzetelnej oceny jego pracy [U](jak się okazuje - doświadczenie jej jest niewiele większe niż moje).[/U] No i znowu cisną się pytania: [B]skoro pani Mili_25, dzięki opiniom (można przypuszczaż, że też z tamtejszego portalu -patrz. cytat wyżej) znalazła w sierpniu lekarza, co do którego nie miała żadnych zastrzeżeń i -że znowu zacytuję: "100% zaufanie" - to dlaczego zaglada tutaj akurat do tematu o polecanych lekarzach z warszawy???Nadal śledzi wszystkie opinie o warszawskich lekarzach i przypadkiem trafia na tutejsze moje posty??? [/B] Czy może znowu - podobnie jak w przypadku Pani Zabulki - pokierował nią jakiś wew. głos???? [B][U]Ot tak wyglada nieskazitelność motywacji oraz rzetelność działań obu Pań[/U][/B]. Oj Drogie Panie!, [B][U]nie traktujecie ludzi jakby byli pozbawienie rozumu, zdolności do analizy i wyciągania wniosków[/U][/B]. Uszanujecie też prawo do wyrażenia, podpartej mocnymi argumentami, czyjejś opinii. Bo nie istnieją nieomylni lekarze. Każdemu może zdarzyć się błąd (oczywiście istotna jest kwestia jakości błędu). I że powtórzę się.... - [U]rzeczywiście profesjonalnemu i wysokiej klasy lekarzowi czyjaś jedna (a niechby nawet i więcje) nienajlepsza opinia, zamieszczona gdzieś tam w necie, nie nadszarpnie reputacji. [B]Tacy lekarze, nie boją się o swoją renomę i utratę klientów, bo przede wszystkim czyny świadczą o ich umiejętnościach, a nie tylko gadanie. [/B][/U][U]Na "polecanki," niepokryte prawdziwymi umiejętnościami lekarza, [B]można[/B] [B]"nabrać się"[/B] [B]tylko raz [/B]i [B]tym większe[/B] [B]jest rozczarownie klienta[/B], w przypadku popełnienia nawet drobnego błędu przez polecanego ,[/U] [B]i[/B][U][B]m potężniejszy pomnik został wystawiony lekarzowi[/B][B]. [/B] [/U] [B][U]Zatem wszytko to, co zrobiłyście, drogie Panie, w efekcie po prostu szkodziło panu R. i postawiło go, w gruncie rzeczy, w bardzo złym świetle[/U][/B]. To wszystko...., powodzenia Paniom....
  7. [quote name='Zabulka']Do Konstancji15: Nie sądziłam, że aż tak mocno walnęłam w TEN stół. A tłumaczą się winni. WYJĄTKOWO ZGADZAM SIĘ - WIĘC PO CO TŁUMACZYĆ PANA R.??? CZYŻBY BYŁ AŻ TAK WINNY, ŻE POTRZEBOWAŁ ADWOKATÓW???
  8. h, jak nic nożyce, hehehe.. [U] Łaskawa Pani Mili_25, moja ostatnia odpowiedź miła wyraźnego adresata (Szanowną Zabulkę) więc dlaczego Pani odnosi się..?[/U]? Poza tym -w strzyżono/golono bawić się dalej nie będę i też nie zamierzam ujawniać przed tak "bezstronnymi" - jak imć Pani Zabulka i imć Pani Mili_25 - osobnikami dalszych kroków, które podjęłam w sprawie, a których - szczerze mówiąc - [U]pierwotnie wcale nie zamierzałam poczynić[/U]... ([B]Co było moją pierwszą intencją, o tym mowa tu była po wielokroć i we wspominanym portalu: znanylekarz.pl - też[/B]) Swoją drogą... -czy Panie są lekarzami, widziały dokumenty wskazujące na zarzucany, przeze mnie panu R., błąd, były świadkami procesu leczenia, zarówno u niego, jak i dalszego w lecznicy przy Kulczyńskiego + konsultacje w SGGW????! (bo ja pełną dokumentację z dalszego leczenia mam, a o dokumentację z leczenia u pana R. może wystąpić stosowana instytucja, zaś i wizyty u pana R., jak i późniejsze odbywały się w obecności świadków) Jeśli nie...- to [U]ferowanie wyroków[/U], zwłaszcza mnie dotyczących oraz [U]autorytarne stwierdzenia, jaka jest prawda [/U](za Mili_25, cytuje: "Konstancja - prawda jest taka, że najprościej zrzucić winę na kogoś" .) - [U]proszę łaskwie zostawić odpowiednim instancjom ![/U] Na koniec - z równą Pań życzliwością - zwierzętom Waszym życzę wyjątkowo dużo zdrowia, będą go bardzo potrzebowały w kontaktach z panem R. Ps. [U]I zupełnie marginalnie..[/U], no bo skoro już tak sobie wytykamy popełnione błędy..., to: czy owo "dr." przed nazwiskiem pana Rabiegi pojawiło się w zgodzie z uprawnieniami????! Wszak, o ile znam się na stopniach naukowych, to albo powinno być dr n. wet. - co oznacza stopień doktora w dziedzinie nauk weterynaryjnych, albo jeśli takiego stopnia ktoś nie posiada, winno być: lek. wet., a nie "dr."! I [U]drugie marginalne [/U]- do Pani Zabulki: wyrazy szacunku/formy grzecznościowe też mają swoje językowe granice. Dużą literę w zaimkach rzeczownych stosuję się tylko, gdy zwracamy się bezpośrednio do kogoś (pisemnie) lub wówczas, gdy [U]piszemy o[/U] istotach transcendentnych (czytaj: Bogu), a w tym przypadku -bezczelnie śmiąc wątpić w boskość pana R - sugeruję zapisywanie zaimka "go" małą literą (to tak a` propos arogancji) I już całkiem, całkiem na koniec....:) Z cyklu: [B]..prawdziwa cnota krytyk się nie boi... lub bardziej współcześnie: .. fachowość obroni się sama..., a tandeta wspierać się musi reklamą [/B](nie mylić z promowaniem wchodzących na rynek towarów, osób) Otóż mając bliski kontakt z lekarzami leczącymi ludzi i rzeczywiście dobrymi..., wiem, że jeśli tylko nie popełnili błędu skutkującego śmiercią, kalectwem pacjenta lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu (tym, których znam, podobne nie zdarzyło się)[B] to nie ma takiej mocy, która by -jedną, gdzieś tam na forum, wyrażoną opinią - zaszkodzila ich renomie [/B](też bywają oceniani przez pacjentów i też odbywa się to drogą elektroniczną, tyle tylko, że na łamach bardziej -- poważnego portalu - niż zanylekarz.pl ) [B] Dla rzetelnych, uczciwych, wysokiej klasy lekarzy - niniejsza, poplecznicza burza byłaby po prostu śmieszna, a nawet uwłaczająca im. Zatem troszcząc się tak zaciekle o dobro pana R. - weźcie i to, Miłe Panie, po uwagę[/B]... Z poważaniem..., Konstancja15
  9. No to jeszcze raz witaj, napisałam do Ciebie list, ale tym razem zrobiłam to w sposób kretyński, bo weszłam w Twój profil i stąd wysłałam.. Powinnam od siebie, prawda? Daj proszę znać , czy coś doszło.

    Pozdrawiam,

    Konstancja15

  10. 1. W kwestii spiskowej teorii dziejów – kontr-określeniem jest: uderz w stół, a nożyce odezwa się (nie zdążyłam jeszcze powiedzieć słowa o [U]Twoich[/U] motywacjach, a już padło, cytuję: ” Dodam na koniec, aby zapobiec kolejnej „spiskowej teorii dziejów” Konstancji15, że nie jestem bliską znajomą w/w lekarza, ani nim samym” ) A kontrargumenty w tej kwestii.. - sama dajesz mi do ręki , bo ( pomyślmy) dlaczego lecząc swoje psy – jak powiadasz -u Pana Rabiegi od 10 lat, trafiłaś [B]nagle[/B] (Twoja rejestracja tu nastąpiła dn. 30.12. 09) na stronę dotyczącą godnych polecenia weterynarzy z Warszawy?. Czyżbyś była niezadowolona z usług Pana Rabiegi i poszukiwała innego lekarza , a może z zamiłowania przeglądałaś wszystkie tematy w całym forum (jest ich bardzo dużo więc było co czytać) i w ten sposób trafiłaś na mój post, albo może, po tych 10 latach korzystania z jego usług [B]równie nagle[/B] postanowiłaś polecić go innym, czyniąc to właśnie tu (a nie gdzie indziej), lub [U]jednak zaistniała całkiem inna - bardziej spójna psychologicznie przyczyna Twojego znalezienia się tutaj i wypowiedzi…?! [/U] 2. Co do kwestii leczenia mojego psa - nie będę dyskutować z kimś , kto posługuje się inwektywami i personalnymi wycieczkami zamiast używać argumentów. Wyżej umieściłam szczegółowy opis przebiegu zdarzeń poprzedzających moją wizytę w lecznicy przy Kulczyńskiego . Z opisu jasno wynika, że to Pan Rabiega (nie ja) nie zdiagnozował u psa guzów takiej wielkości (wymiary wyżej) w obu narządach, że żadne późniejsze leczenie nie pomogłoby i nie pomogło. A błąd popełniony przez Pana Rabiegę (nie przeze mnie) nie powstał w czasie telefonicznych konsultacji, lecz [B]podczas moich wizyt z psem u niego[/B] (ostatniej - podkreślam - 5 dni przed dramatycznymi zdarzeniami i ostateczną diagnostyką dokonaną gdzie indziej) Zwracam też uwagę, że mimo, iż to w lecznicy przy Kulczyńskiego umierał i umarł mój pies, nie powstał we mnie nawet cień wątpliwości , co do diagnostyki i sposobu leczenia tamtejszych lekarzy, a to dowodzi, że nie obrzucam kogoś kalumniami byle tylko zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności (jak mi się to imputuje) i [U]że, jeśli wskazuję na popełniony przez lekarz błąd, to czynie to na podstawie racjonalnych przesłanek i w oparciu o wiedzę dostarczoną mi przez innych weterynarzy prowadzących później psa (oczywiście wiedzę o stanie psa, a nie błędach poprzedniego weterynarza, ale nie trudno na tej podstawie wywnioskować czy i jaki błąd został wcześniej popełniony)[/U]. 3. Dowolne forum służy m.in. do wyrażania opinii i mogą to być także opinie o jakimś innym portalu (tu akurat mowa była o znanylekarz.pl) , co więcej, na wskazanym portalu dodatkowo istnieje forum umożliwiające zamieszczenie opinii - także negatywnej , a dotyczącej np. samego portalu. (Patrz: forum znanylekarz.pl; temat: „Rozmowy na temat lekarzy, szpitali….”; podtemat: „Portal nie jest rzetelny” lub „Nie wierze w te dobre opinie”) Zatem zupełnie nie rozumiem zdania , cytuję: „Nie ukrywam, że w tej sprawie napisałam do moderatora, ponieważ regulamin zabrania wypowiadania się i zgłaszania pretensji co do administrowania na forum”, ale oczywiście masz prawo pisać, gdzie chcesz, do kogo chcesz i o czym chcesz, lecz i ja również mam takie prawo…
  11. Widzę jednak, że niektórzy tutaj tendencyjnie wyławiają z moich wypowiedzi tylko to, co im pasuje lub skupiają się na drobiazgach pomijając rzeczy wagi pierwszorzędnej. Więc choć zapewne poniżej zamieszczone szczegółowe informacje i tak zostaną przez te osoby zniekształcone, to niech chociaż inni mają pełen obraz. [U]Zatem, oto drobiazgowy przebieg zdarzeń bezpośrednio[/U] [U]poprzedzających postawienie właściwej diagnozy przez lekarzy z lecznicy przy ul. Kulczyńskiego i Kliniki SGGW.[/U] [U]Piąty dzień od ostatniej wizyty u pana R. i piąty dzień podaży zaleconego antybiotyku na - jak pan R. określił "chorobowo zmienioną florę bakteryjną jelita" (zgłoszone lejące stolce o zabarwieniu jasno-zółtym)[/U] Godz. 18.45 - córka wychodzi z psem na ów wieczorny spacer (mąż w tym czasie jeszcze w pracy, ja na sympozjum ponad 40 km od miejsca zamieszkania) W czasie spaceru nagle pies przewraca się na bok, nie może podnieść się, ale kontaktuje. Przerażona córka dzwoni do męża, żeby natychmiast wracał do domu. Prosi pierwszą napotkana osobę o pomoc we wniesieniu psa na klatkę, żeby nie leżał na ziemi, prosi o przypilnowanie. Biegnie do mieszkania po psie posłanie, wraca i czekając na ojca, dzwoni do mnie. Jest parę minut po 19.00. Próbuje skontaktować się z lekarzem R., dzwonię przemiennie na oba telefony (uwaga! lekarz przyjmuje do 20.00) A po co? - z pytaniem czy przyjmie jeszcze psa lub jeśli nie, to gdzie w tej sytuacji rodzina ma z psem jechać. Nikt nie odbiera. 19.20 - mąż dojeżdża do domu. Pies zaczyna unosić głowę, próbuje wstać. Mąż wnosi psa do domu. Dzwoni do mnie. Mówię, że nadal nie mogę skontaktować się z lekarzem i żeby, jeśli stan nie poprawi się ani trochę, wyszukał w internecie jakaś działającą jeszcze klinikę i zawiózł psa. Nadal dzwonię do lekarza na oba telefony. Nadal nikt nie odbiera (nie mam możliwości pozostawienia wiadomości, bo w obu nie włącza się sekretarka) 19.40 - telefon męża do mnie, [U]że jest lepiej, pies podniósł się i doszedł do miski napić się[/U]. Nadal dzwonię do lekarza na oba telefony i tak do aż 20.20 (po godz. 20 -czyli już po godzinach pracy lekarza - telefon wreszcie jest odebrany, ale rozmowa rozłączona i tak się powtarza do 20.20 - kiedy to ostatecznie rezygnuję z dalszych prób) Przerywam pobyt na sympozjum, wracam do domu, po drodze jestem w stałym kontakcie z rodziną, pytam o stan psa.... 21.20 - jestem w domu, [U]pies czuje się lepiej, nawet wita się ze mną[/U]. Szykuję kolacje ( je 3 razy dziennie małe porcje, ze względu na problemy z wątrobą - jeszcze nie zdiagnozowane, podawany jest hepatil i heparegen - zaordynowany przez pana R.) Wiem, że jeśli pies zje posiłek to oznacza, że wraca "do siebie". Zjada. Wygada na to, że stan polepszył się dość znacznie. Podejmujemy decyzję niejechania do dowolnej kliniki, a pojechania następnego dnia jednak do lekarza prowadzącego. 23.25 - podaję spinorol (diuretyk) - lek zatwierdzony przez pana R., a zaordynowany dużo wcześniej przez poprzedniego lekarza. 23.30 - nocny spacer - pies sam się porusza, zachowuje się normalnie. 23, 50 - powrót ze spaceru - nadal wszystko wydaje się być w miarę dobrze. 23. 55 - podaję kolejny lek - lotensil (lek obniżający ciśnienie krwi) - również zatwierdzony przez pana R., a zaordynowany wcześniej przez poprzedniego lekarza. Godz. 24 z minutami - pies zasypia -naturalnie, bez żadnych sensacji 3.30 - od pracy odrywa mnie rumor dochodzący z pomieszczenia, gdzie pies śpi. Biegnę, widzę ją próbującą gwałtownie podnosić się. Niestety nie może ustać na nogach. Podtrzymywanie nic nie daje. Kładę ją na posłaniu i uspokajam (pies jest pobudzony, przerażone oczy, nie daje dotknąć się w okolicach brzucha ) Krzykiem budzę męża. Mąż zmienia mnie przy psie. Szukam w internecie kliniki - teraz już przyjmującej w nocy. Budzi się też córka i razem ze mną szuka adresu kliniki - gdzieś w pobliżu naszego miejsca zamieszkania. Dzwonię do wynalezionej lecznicy (przy Kulczyńskiego) sprawdzając czy adres jest aktualny i czy przyjmą psa, mówię co dzieje się z psem. Lekarz z lecznicy, mimo, że ze zdenerwowania zaczynam mówić od rzeczy, rozumie, o co chodzi i prosi o natychmiastowy przyjazd. Mąż czuwając nad psem zarazem próbuje ubrać się, pozbierać dokumenty. 3.50 - wyruszamy do lecznicy przy Kulczyńskiego. Pies nie jest w stanie samodzielnie zejść do samochodu. W trakcie znoszenia oddaje mocz. Wyje z bólu. 4.20 - lecznica przy Kulczyńskiego. Pies już ledwie reaguje. Lekarz szybko bada psa jednocześnie słuchając nas (temperatura - normalna, spojówki - blade, brzuch - duża bolesność, powiększony) Podaje lek przeciwbólowy, steryd, antybiotyk, lek rozkurczowy, podłącza kroplówkę. Gdy leki zaczynają troszkę działać i bolesność przy dotyku minimalnie zmniejsza się, jeszcze raz bada brzuch. Stwierdza znaczne powiększenie wątroby i śledziony (tak duże, że narządy wyczuwalne są mocno poza łukami żebrowymi) Pies leży pod kroplówka, mąż przy psie, a ja relacjonuję na co był leczony ( w zgodzie z tą wiedzą, która miałam od pana R.) i jakie leki dostawał. Leki mam na wszelki wypadek ze sobą - żeby w zdenerwowaniu czegoś nie pokręcić. Spędzamy w lecznicy ponad półtorej godziny. Dostajemy pełną informację, co psu podano, dlaczego właśnie takie leki, jak działają, jak pies może reagować - pełna , wyczerpująca informacja z wpisaniem rodzaju interwencji w książeczkę psa. Gdy stan psa ustabilizował się, lekarz pozwala nam zabrać psa do domu, informuje, że teraz powinno z każdą chwila być lepiej. A w razie czego.. mamy dzwonić. [U]Zaleca wykonanie usg najszybciej jak się da.[/U] Prosimy, żeby zapisał nas na usg w tej lecznicy - żeby już nigdzie indziej nie jeździć. Usg wykonano tego samego dnia wieczorem tamże, ale przez specjalistę z Kliniki Małych Zwierząt SGGW (konsultacja) Opis podam [U]w skrócie[/U], bo jest bardzo długi. "Wątroba... z obecnością licznych dużych guzów wielkości ok 6x9 cm deformujących brzeg narządu. Śledziona... z obecnością guza ok 12x9 cm..... Obecność wolnego płynu na terenie jamy brzusznej...." Dodatkowa informacja wykonującej usg lekarki następująca: "moim zdaniem stan psa jest już nieoperacyjny, ale oczywiście proszę się jeszcze skonsultować z chirurgiem i onkologiem" TO BYŁ SZOK. PRZED PIĘCIOMA DNIAMI - W CZASIE KOLEJNEJ WIZYTY U PANA RABIEGI - NIE PADŁA CHOĆBY DELIKATNA SUGESTIA, ŻE WARTO ZROBIĆ USG - choćby z tego powodu, że objawy z przewodu pokarmowego, wobec faktu, że pies jest po wycięciu raka sutka, mogą wskazywać na coś poważnego. MIMO,ŻE MOJE NASTAWIENIE OD POCZĄTKU BYŁO TAKIE, ŻE KAŻDE DODATKOWE BADANIE GOTOWA BYŁAM ZAAKCEPTOWAĆ -BEZ WZGLĘDU NA KOSZTY. PO ZWYKŁYM BADANIU STWIERDZONO -PIES MA "CHOROBOWO ZMIENIONĄ FLORĘ BAKTERYJĄ" I TO WSZYSTKO (Oczywiście miała tez inne wcześniej wykryte schorzenia typowe dla podeszłego wieku -nie będę ich opisywaĆ, bo one bezpośrednio nie zagrażały życiu) A TU, DOWIADUJEMY SIĘ, ŻE PIES MA TAK DUŻE GUZY I NA OBU NARZĄDACH, ŻE STAN PRAWDOPODOBNIE JEST JUŻ TERMINALNY. TO NIE BYŁO ŁATWE DO ZROZUMIENIA CO WIĘCEJ, GDYBYŚMY WCZEŚNIEJ WIEDZIELI, W JAKIM STANIE MAMY PSA, TO W CZASIE PIERWSZEGO JEJ SPRACEROWEGO UPADKU WIEDZIELIBŚYMY, ŻE TAKA REAKCJA MOŻE ZWIASTOWAĆ NP. PĘKNIECIE KTÓREGOŚ Z GUZÓW LUB "NADPĘKNIECIE" I PRZESĄCZANIE SIĘ KRWI DO JAMY BRZUSZNEJ. I BEZ WZGLĘDU NA TO, CZY PSU POPRAWIŁOBY SIĘ CHWILOWO, CZY NIE, POJECHALIBYŚMY NATYCHMIAST DO WETERYNARZA. A W DODATKU CAŁA RODZINA BYŁABY, CHOĆ CZĘŚCIOWO, PRZYGOTOWANA NA TĘ I KOLEJNE DRAMATYCZNE SYTUACJE, CO OSZCZĘDZIŁOBY NAM TOTALNEGO PRZERAŻENIA WYNIKAJĄCEGO Z NIEWIEDZY - CO SIĘ DZIEJE, I GDZIE W TAKIM PRZYPADKU SZUKAĆ POMOCY. A TAK?! Oczywiście dokończyliśmy całą diagnostykę, z powtórzeniem usg -na wszelki wypadek i 2 konsultacjami chirurgicznymi oraz onkologa i niestety musieliśmy zaakceptować fakt, że trzeba będzie się lada chwila z psem rozstać . Psiula, podtrzymywana paliatywnie, żyła jeszcze miesiąc. I JEŚLI TERAZ KTOŚ UZNA, ŻE TO Z MOJEJ STRONY BYŁO ZANIEDBANIE I ...ŻE PAN RABIEGA NIE POPEŁNIŁ ŻADNEGO BŁĘDU, ...ŻE GUZY TAKIEJ WIELKOŚCI I NA OBU NARZĄDACH SĄ W STANIE UROSNĄĆ PRZEZ 5 DNI, I ŻE W ZWIĄZKU Z TYM, NIE MÓGŁ PRZYPUSZCZAĆ NAWET, ŻE STAN PSA JEST TAK ZŁY JAK BYŁ, I WRESZCIE ...ŻE NIE POWINNAM W PORTALU, W KTÓRYM TAK GO WYCHWALANO, NAPISAĆ ANI JEDNEGO SŁOWA OSTRZEŻENIA, TO POGRATULUJĘ BEZKRYTYCZNEJ WIARY W NIEOMYLNOŚĆ TEGO LEKARZA I NIECH SOBIE KTOŚ Z TAKĄ WIARĄ LECZY U NIEGO SWOJE ZWIERZĘTA. To ostatni mój post w tym temacie, nie będę zabierać ani więcej miejsca, ani uwagi.
  12. [quote name='mala_czarna']Przykro mi z powodu pieska. Wiem co to znaczy stracić przyjaciela.. Co do opinii o lekarzu, to rzeczywiście niektóre z nich są wyjątkowo banalne, żeby nie powiedzieć głupie (mam na mysli portal, o którym wspominasz). No sorry, ale jeśli ktos pisze "najlepszy w Warszawie! Wspaniały człowiek i lekarz. Psi Doktorek ma wielgaśne serduszko,kocha zwierzaki...Lekarz z powołaniem! Opiekunów zwierzaków traktuje jak sobie bliskie osoby, potrafi zatelefonować albo puścić sms-ka z pytaniem: jak się miewa mój pacjent?..co przy Jego ciężkiej pracy i dyżurach 24h/dobę jest heroizmem.Kto raz pójdzie ze zwierzakiem do Pana Doktora zakocha się w Nim na zabój" to co to ma niby być, i o czym świadczyć? O jego fachowości, kompetencjach, doświadczeniu? Takich opinii jest tam jeszcze kilka. I żeby nie było. Pana doktora nie znam, nie byłam, nie wiem jakim jest lekarzem, ale świetnie rozumiem Konstancję. Poza tym miała pełne prawy wrazić na portalu swoją opinię o tym wecie.[/QUOTE] mala-czarna, jeszcze raz bardzo dziękuję za rozumne potraktowanie mojego postu i Twoją empatyczna postawę. Kłaniam się nisko.
  13. [quote name='Mili_25']Włączę się do dyskusji, bo tak się składa, że znam lekarza, który został przez Ciebie skrytykowany początkowo w innym serwisie, a później i tutaj. Konstancja - piszesz w swoim poście: "już w trakcie leczenia zaczęłam mieć pewne zastrzeżenia , co do sposobu prowadzenia przez niego psa" - ja w takim wypadku zabrałabym psa i wyszła. A Ty mając wątpliwości zostałaś, (ba!) wróciłaś do tego lekarza po raz kolejny. Wybacz, ale nie ma tutaj żadnej logiki. Poza tym znów chciałabym się odwołać do Twojej wypowiedzi. Twierdzisz, że miałaś problem w skontaktowaniu si ę z lekarzem (nie odbierał telefonów). Zgadzam się z Tobą - faktycznie bardzo ciężko dodzwonić się do tego lekarza. Ale z bardzo prostej przyczyny. On ciągle ma pacjentów! Nie wyobrażam sobie, aby badając psa obierał też co chwilę telefony. W takich sytuacjach są 2 wyjścia - 1. jeżeli sytuacja nie jest bardzo pilna - wystarczy wysłać e-maila lub sms-a z zapytaniem (ZAWSZE odpowiada), 2. jeżeli sytuacja jest pilna, to bierze się psa pod pachę i idzie do gabinetu, a jeżeli jest nieczynny to idzie się do innego lekarza. Dla mnie to normalne. Na pewno nie siedzi się w domu i nic nie robi. Tylko czeka - na co? Na pogorszenie?! Według mnie Pan Paweł to bardzo dobry lekarz. Jeżeli nie byłabym o tym przekonana to nie leczyłabym u Niego swojego psa. Moja sunia dość często choruje (tak to jest jak człowiek się nie zna i kupuje psa od przypadkowych ludzi, a nie z hodowli) i do tej pory Pan Paweł Rabiega zawsze nam pomagał. Powiem więcej - w soboty i niedziele gabinet jest teoretycznie nieczynny. Teoretycznie. Bo jak z naszą Tośką był problem w sobotę to pierwsze co zrobiliśmy to wysłaliśmy sms-a z pytaniem czy nas przyjmie. I zaskoczę Cię - nie było żadnego problemu. Innym razem, gdy też była potrzeba również byliśmy u Niego w sobotę. Nie zdarzyło się, aby nie odpisał na sms-a czy e-maila. Poza tym, który lekarz, tak sam z siebie, wyśle w trakcie leczenia sms-ka z pytaniem jak się czuje Jego pacjent? Pan Paweł jest też bardzo cierpliwym człowiekiem - wiem co mówię - należę do baaaaaardzo upierdliwych właścicieli. Muszę wiedzieć absolutnie wszystko, zadaję setki pytań (także dotyczące żywienia i pielęgnacji), a On zawsze cierpliwie odpowiada. Ja po prostu uważam, że decydując się na lekarza dla naszego psa, powinniśmy mieć do Niego 100% zaufanie. W innym wypadku to nie ma sensu. Albo ufasz lekarzowi i stosujesz się do Jego zaleceń, albo szukasz innego któremu zaufasz. Pan Paweł jest [U]BARDZO[/U] dobrym lekarzem i nie musisz nikogo przed Nim ostrzegać. On może tylko pomóc, na pewno nie zaszkodzi :) P.S. Od razu dodam, że nie jestem rodziną, znajomą, ... Bo jeszcze mnie o to posądzisz ;-)[/QUOTE] [U]Skoro znowu zostałam wywołana do odpowiedzi to: [/U] Ale gdzież by śmiała posądzić Cię o taką popleczniczą nieuczciwość ;) Oczywiście masz prawo mieć własną opinię. I tutaj też zdarzały się zarówno pozytywne jak i negatywne wypowiedzi o jakimś weterynarzu lub lecznicy. [U]I o to chodzi, żeby mogły ujrzeć światło dzienne jedne i drugie [/U]- [U]jeśli w ogóle jest jakiś sens w zakładaniu tematu o polecanych weterynarzach lub tworzeniu rankingów. [/U] [U]Gorzej, jeśli tylko pozytywne opinie mają racje bytu, a niezbyt pozytywne (bo nawet nie zdecydowanie negatywne) wywołują lawinę dziwnych (podoba mi się określenie chefrenka) reakcji[/U]. [U]To jest przecież niebezpieczna jednostronność[/U]. Zaś gwoli wyjaśnienia dotyczącego [U]opisu[/U] moich doświadczeń z panem Rabiegą. Mili_25 - wyjęłaś fragment z mojej wypowiedzić i być może dlatego nie zrozumiałaś. Napisałam, że już w trakcie leczenia miałam pewne zastrzezenia, ale [U]nie były one tak duże, zeby szukac pomocy dalej[/U]. Żadne odejscia i powroty nie miały miejsca. Pewnie az do zgonu psa leczyłabym go u pana R., nie majac pojęcia, że pies jest już w stanie terminalnym ([U]nie[/U] [U]zostałam o tym poinformowana, co wiecej -nie zostały wykonane żadne badania, które wskazałyby na taki stan[/U]), gdyby nie fakt, że w 5 dniu kolejnej podaży przez niego leków ([U]stosowanych na zupełnie co innego[/U]) stan psa w końcu tak się pogorszył, że biegiem zawiozłam go na ostry dyżur do wspomnianej tu lecznicy. Nie czekałam też na "zmiłowanie boskie" -jak domniemujesz. A powinnaś to wiedzieć, jeśli rzeczywiscie przeczytałaś moja opinię w portalu znanylekarz.pl A co do kontaktów telefonicznych z panem R. ,to: 1) na jego wizytówce widnieją dwa numery telefonów, pytanie -po co? - skoro w razie potrzeby nie można na żaden z nich się dozwonić, bo jak mówisz - pan R. - jest tak zajęty, że nie moze ich odbierać? Na marginesie - nie miałam tego typu problemów z późniejszym kontaktowaniem sie z obiema lecznicami. A też lekarze w nich przyjmujący mają pacjentów bez liku (oczywiscie SGGW ma recepcje, ale lecznica przy Kulczyńskiego już nie) 2) wątek kontaktów telefonicznych w tamtejszym poscie został podniesiony przeze mnie [U]tylko z tego powodu[/U], że w innych opiniach mowa była o tak wyjatkowym zainteresowaniu tego lekarza losem swoich pacjentów, ze podobno dzwonił lub sms-ował sam, jesli przypuszczał, ze z powierzonym mu zwierzeciem moze sie cos dziac lub jesli miał sygnał od własciciela, że cos sie dzieje. W moim przypadku było całkiem odwrotnie więc zaznaczyłam to w swojej tamtejszej wypowiedzi. Ale w sumie, wazniejsze - [U]jesli juz chodzi o samo leczenie u pana R[/U]. - jest to, że w 5 dni (ostatnia wizyta u niego) przed ostateczną diagnozą (dwukrotna zresztą ) w lecznicy na przy Kulczynskiego i Klinice SGGW, nie rozpoznał zaawansowanego procesu nowotworowego, bo nie zalecił czy nie wykonał prostego badania -usg jamy brzusznej , mimo zgłaszanych przeze mnie dolegliwości psa również tej strony i mimo wcześniejszej informacji, że jest on 1.5 roku po usunięciu raka sutka.
  14. [quote name='mala_czarna']Oj chefrenek, nie przesadzaj, bo wygląda to teraz tak, jak gdyby to dotyczyło Konstancji :roll: Ja się nigdy nie kierowałam opiniami na tego typu portalach. Po pierwsze - nie mam zaufania do takich anonimowych wpisów, po drugie - miałam wyjątkowe szczęście, że moja wetka jest osobą uczciwą, i po pierwszych objawach choroby z miejsca powiedziała mi, że ona nie ma ani umiejętności, ani warunków do leczenia onkologicznego.[/QUOTE] Dzięki mała-czarna za zrozumienie i gratuluję weta. Miałam podobne szczęście , ale niestety dopiero w ostatniej fazie leczenia mojego psa. Szkoda, że w ostatniej...
  15. [quote name='taks']moim zdaniem takie anonimowe "rankingi" w internecie to absolutne nieporozumienie. 1/ opinie sa nieweryfikowalne - można obsmarować lub wychwalić pod niebiosa weterynarza ze zgoła nie merytorycznych powodów, że nie wspomnę o autoreklamie ( częste ) 2/ opinie są niebywale subiektywne i mało merytoryczne- widać to nawet po uzasadnieniach ( "miły", "mojemu pomógł", "znajoma chwaliła bo jej piesek lubi tam chodzic" itp) 3/kazdemu , nawet najlepszemu wetowi może sie zdarzyć pomyłka w diagnozie, przypadek nietypowy nie idący na standardowe leczenie , wreszcie przypadek terminalny czego właściciel nie chce przyjąć do wiadomości i za śmierć psa obwinia weta- o krzywdzące opinie pod wpływem emocji bardzo łatwo 4/ na opinię o wecie powinna mieć wpływ przede wszystkim PROFESJONALNA ocena jego wkładu w leczenie a nie same efekty( na dodatek ocenione "na oko" przez laika). Wet który głównie szczepi i odrobacza i jeszcze jest "milutki dla pieseczków" w takich rankingach będzie bił na głowę lekarza do którego kieruje się najcięższe przypadki i który mimo ogromnej wiedzy i zaangażowania często musi powiedzieć właścicielowi najsmutniejszą wiadomość. Czyjąś fachowość tak na prawdę może sprawiedliwie ocenić tylko drugi fachowiec - reszta to najczęściej niezweryfikowane ploty, magiel i totalna zmyła dla naiwnych A na prawdę uzasadnione skargi powinno się zgłaszać tam gdzie one mogą przynieść sensowny efekt - do właściwej izby lekarsko-weterynaryjnej i jej komisji dyscyplinarnej[/QUOTE] Świata racja! I temu właśnie- czyli ostrzeżeniu, że opinie takie powinno czytać się przytomnie i traktować z dużą ostrożnością służył mój post.
×
×
  • Create New...