Jump to content
Dogomania

korneliak08

New members
  • Posts

    2
  • Joined

  • Last visited

korneliak08's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Umowy nie mamy, hodowczyni mówiła, że sama metryka jest potwierdzeniem nabycia szczeniaka od niej. Co do dysplazji - zgadzam się, nie da się jej całkowicie wykluczyć, ale mi chodzi nie o chorobę, tylko o postawę hodowcy w obliczu takiej sytuacji. Co ciekawe, jeszcze wczoraj na stronie hodowli widniały informacje o możliwości nabycia szczeniąt. Dzisiaj jest już informacja, że suczki przeszły na emeryturę...
  2. [B][FONT=&quot][/FONT][/B] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Chciałbym tu opisać moją niezbyt miłą przygodę i ostrzec wszystkich przszyłych właścicieli psów, którzy chcieliby kupić psa z metryką. Postaram się opisać całą sytuację jak najbardziej rzetelnie I bezstronnie, tak by czytelnik mógł wyciągnąć własne wnioski, czy rację mam ja, hodowca, czy leży ona gdzieś pośrodku.[/FONT] [FONT=&quot]Ponieważ jednak obiecałem sobie, że nie odpuszczę, chciałbym żeby potencjalni nabywcy psów z tej hodowli byli ostrożni przy zakupie psa.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [B][FONT=&quot]Wstęp[/FONT][/B] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Wraz z Żoną posiadaliśmy już “labradora” – samicę bez metryki, ale zawsze marzyliśmy o dwóch psach. Poszukiwaliśmy szczeniaka w [COLOR=red]różnych ogłoszeniach[/COLOR], byliśmy nawet w pseudohodowli w Halinowie. Gdy zobaczyliśmy w jakich warunkach przetrzmywane i rozmnażane są psy, pomimo chęci „uratowania” jednego ze szczeniaczków postanowiliśmy, że nie będziemy nakręcać tego procederu naszymi pieniędzmi, chcemy psa wychowywanego w dobrych warunkach i zdrowego. Tak zaczęliśmy poszukiwania labradora z metryką.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]W grudniu znaleźliśmy czekoladowe szczeniaki pod Toruniem w hodowli Z Herbu Sapały. Tego samego dnia pojechaliśmy i wybraliśmy suczkę z trzech pozostałych z miotu [COLOR=red]ur.[/COLOR] [COLOR=red]26.09.2008r[/COLOR] (podobno miot liczył 12 czekoladowych szczeniaków). Zostaliśmy zapewnieni o tym, że rodzice szczeniaka są wolni od dysplazji, na naszą prośbę pokazania rodziców, [COLOR=red]został przyprowadzony pies-„ojciec”[/COLOR], dostaliśmy metrykę, oraz kostkę mięsną do karmienia na początek.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Po pierwszej wizycie u weterynarza okazało się, że Kornelia (imię zostawiliśmy takie jak w metryce – podobało nam się) ma matową sierść (nam się taki czekoladowo – szarawy kolor podobał) i najprawdopodniej pasożyty skóry i sierści, oraz brudne uszy. Mam wrażenie, że takie przypadłości nie są czymś specjalnym i to sprawa tylko i wyłącznie „wyprowadzena” psa na prostą. Po standardowym leczeniu wydawało nam się, że wszelkie problemy zostały rozwiązane.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [B][FONT=&quot]Część właściwa[/FONT][/B] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Przez kolejne 5 miesięcy obserwowaliśmy, że Kornelia po dłuższym spacerze utyka i piszczy. Objawy z każdym miesiącem pogarszały się, pies polegiwał podczas spaceru, po spacerze leżała bez ruchu piszcząc i utykała.[/FONT] [FONT=&quot]Nasz weterynarz poradził nam aby pojechać na prześwietlenie stawów biodrowych na SGGW w Warszawie.[/FONT] [FONT=&quot]W najbliższym możliwym terminie (16.06.2009 – Kornelia miała 8 miesięcy) zrobiliśmy prześwietlenie i jeszcze tego samego dnia otrzymaliśmy zdjęcia podpisane [COLOR=red]wraz z opisem lekarza weterynarii[/COLOR] : [B][I]Ciężka dysplazja stawów biodrowych – obustronna z nadwichnięciem po prawej stronie.[/I][/B][/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Tego samego dnia skonsultowaliśmy się z naszym weterynarzem, który skierował nas do chirurga, którego daży największym zaufaniem.[/FONT] [FONT=&quot]Chirurg obejrzał zdjęcia, oraz sposób chodzenia Kornelii i zdecydował, że należy przeprowadzić resekcję główki kości udowej prawej tylnej łapy, [COLOR=red]jako najlepszą formę leczenia[/COLOR], [COLOR=red]podobnego zdania był również nasz weterynarz oraz dwóch innych niezależnych zapytanych o zdanie w tej sprawie[/COLOR]. Z lewą tylną łapą trzeba będzie poczekać. Nie zastanawiając się wiele umówiliśmy się na zabieg w najbliżyszm możliwym terminie.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Zarówno weterynarz jak i osoby na SGGW, a także wszyscy [COLOR=red]pracownicy[/COLOR] w przychodni chirurga stwierdzili, że jest to wada wrodzona. Nie tracąc czasu skontaktowałem się z właścicielką hodowli Z Herbu Sapały, przekazalem wszelkie informacje i zapytałem, czy uważa, że nie ma innej możliwości leczenia. Obiecała mi, że jeżeli prześlę zdjęcia skontaktuje się ze swoim weterynarzem i przekaże mi jego zdanie. [COLOR=red]Dodała również,[/COLOR] że parę znajomych psów także miało mieć operacje, że co weterynarz to zdanie, a wspomniane psy miały dysplazję, która była leczona doraźnie albo wogóle i nic psom nie było. Oczywiście zapewniała, że WSZYSTKIE psy z jej hodowli są wolne od dysplazji.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Zrobiłem zdjęcia aparatem cyfrowym zdjęciom rentgenowskim na szybie i przesłałem je w ciągu godziny od rozmowy. Uczciwie dodaję, że wysyłałem wszystko w piątek, a we wtorek miała być operacja.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [B][FONT=&quot]Operacja 14.07.2009[/FONT][/B] [FONT=&quot] [/FONT] [COLOR=red][FONT=&quot]Mimo ustaleń,[/FONT][/COLOR][FONT=&quot] do dnia operacji nie otrzymałem ŻADNYCH informacji od hodowczyni. Zostawiliśmy psa w przychodni i skontaktowałem się z hodowczynią informując, że pies właśnie ma operację. Powiedziałem również, że oczekuję od niej decyzji, czy będzie partycypować w kosztach operacji, czy nie. Zostałem poproszony o kontakt za parę dni jak pies się czuje. Po 3 godzinach wróciliśmy do przychodni i kolejne 20 minut spędziliśmy w poczekalni słysząc głośne piszczenie. Kornelia wyszła otumaniona znieczuleniem, z wielką szramą i szwami na wygolonym udzie, wygolonym miejscem na tułowiu z plastrem ze znieczuleniem i wygoloną łapą.[/FONT] [FONT=&quot]Oczywiśćie pies musi tak wyglądać po znieczuleniu, ale zrobiło to na nas wstrząsające wrażenie.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Po powrocie do domu ułożyliśmy Kornelię na posłaniu. Pomimo silnego znieczulenia popiskiwała. Każdy większy ruch okupiony był jeszcze głośniejszym piskiem. Spędziłem pół dnia i pół nocy leżąc z psem na podłodze. Drugie pół nocy z psem spędziła moja Żona w 4 miesiącu ciąży. Oprócz fatalnego stanu zwierzęcia męczyły nas wyrzuty sumienia, że to my jesteśmy odpowiedzialni za decyzję [I]de facto[/I] okaleczenia psa. Oczywiście w celu poprawy stanu zdrowia, ale nikt nie mógł przewidzieć czy było to dobre posunięcie.[/FONT] [FONT=&quot]Następnego dnia zaczął działać najsilniejszy lek przeciwbólowy, było lepiej. Trzy dni KOSZMARU, podczas którego moja żona straciła dużo nerwów, a ja nabawiłem się owrzodzenia żołądka.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [B][FONT=&quot]Zakończenie[/FONT][/B] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Po tygodniu z Kornelią było DUŻO lepiej, przekazałem hodowczyni informację i poprosiłem o ustosunkowanie się do mojego poprzedniego pytania o to czy poczuwa się w jakikolwiek sposób i czy będzie uczestniczyć w kosztach. Zapewniła mnie, że odezwie się pod koniec tygodnia.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Wyjechaliśmy na wakacje, w ramach rehabilitacji przyzwyczaiłem Kornelię do wody i pływania, ponieważ była jedynym znanym mi labradorem nielubiącym wody [/FONT][FONT=Wingdings]J[/FONT][FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Hodowczyni nie odezwała się, a ja nie chciałem się dodatkowo denerwować – w dalszym ciągu przyjmowałem leki na żołądek.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Po przyjeździe wielokrotnie próbowałem się skontaktować z hodowczynią. W końcu dodzwoniłem się z telefonu Żony. Zostałem poinformowany, że na czas karmienia hodowczyni zostawia telefon w domu, w dzień ma mnóstwo telefonów i najlepiej pisać smsy i maile. Hodowczyni zarzuciła mi, że zdjęcia rentgenowskie są niepodpisane (zdjęcia podpisane są moim nazwiskiem), w związku z czym mogły to być zdjęcia innego psa, a dysplazja może być wynikiem naszego złego traktowania psa. Poza tym zostałem poproszony o dostarczenie dokumentów potwierdzających operację i jej cenę. Powiedziałem, że nic już nie przywróci nam straconych nerwów, a psu całkowicie zdrowia, ale chciałbym żeby pokazała, że jest odpowiedzialnym hodowcą i ponosi konsekwencje. Ustaliliśmy, że dokumenty prześlę następnego dnia, a zdjęć już nie muszę przesyłać ponownie, bo hodowczyni mi ufa.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Następnego dnia (03.09.2009) pojechałem do przychodni w której robiony był zabieg, otrzymałem wydruki kosztów leków i operacji, na każdym poprosiłem o stempel.[/FONT] [FONT=&quot]Poprosiłem także o oświadczenie, że dysplazja Kornelii jest wrodzona. Miła Pani uśmiechnęła się i powiedziała, że to jest raczej oczywiste, a oczekiwanie takich dokumentów jest najwyraźniej grą na zwłokę. Tego samego dnia przesłałem skany dokumentów z dwóch różnych maili, aby nie można było [COLOR=red]zarzucić mi[/COLOR], że nie doszły. Napisałem także SMSa, że dokumenty zostały wysłane. Hodowczyni miała się skontaktować w ciągu paru dni, po kontakcie ze swoim weterynarzem.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Minął tydzień[COLOR=red] bez żadnej odpowiedzi[/COLOR]. Zacząłem dzwonić codziennie, wysyłałem SMSy, maile, wszystko w próżnię. Parokrotnie telefon był zajęty, otrzymywałem wiadomość od operatora, że mogę już zadzwonić, dzwoniłem natychmiastowo i nic.[/FONT] [FONT=&quot]W połowie września zadzwoniłem do hodowczyni z pracy, z telefonu którego nie znała. Odebrała prawie natychmiastowo. Zacząłem rozmowę w tym samym tonie, w którym kontaktowałem się przez ostatnie trzy miesiące (czyli najmilej jak potrafię). Jednak gdy usłyszałem, że nie umawialiśmy się na konkretny termin odpowiedzi, że hodowczyni ma swoje prywatne sprawy i nie musi mi się z nich tłumaczyć, że jej weterynarz nie odpowiada, a przecież nie będzie się ze mną kontaktować nie mając żadnych informacji, nie wytrzymałem i powiedziałem że albo hodowczyni zwróci mi pieniądze i pokaże dobrą wolę, poniesie jakiekolwiek konsekwencje, albo opiszę całą sprawę w każdym możliwym miejscu. Hodowczyni roześmiała się i stwierdziła, że nie pozwoli się szantażować. Przeprosiłem, za to że pozwoliłem się ponieść nerwom, ale jestem zdenerwowany, przez trzy miesiące wodzony przez nią za nos, mam już tego dosyć i zamierzam walczyć każdym dostępnym dla mnie sposobem. Rozmowa trwała 30 minut. Dowiedziałem się, m.in. że jednak w jej hodowli były już psy z dysplazją – co oznacza, że hodowczyni wcześniej [B][I][U]kłamała[/U][/I][/B]. Jednakże w tej chwili rezygnuje już z rozmnażania labradorów i więcej już nie będą u niej dostępne. [B]Ustaliliśmy, że nie wymagam odpowiedzi pozytywnej, ale jakiejkolwiek odpowiedzi do końca września.[/B][/FONT] [B][FONT=&quot] [/FONT][/B] [B][FONT=&quot]Podsumowanie[/FONT][/B] [B][FONT=&quot] [/FONT][/B] [FONT=&quot]W momencie, gdy pisałem ten tekst był 4 października. Od hodowczyni oczekiwałem praktycznie tylko okazania dobrej woli – cała sprawa rozgrywała się o 450 zł, czyli połowę kosztów samej operacji (zdjęcia i wizyt u weterynarza i chirurga nie wliczałem, traktując je jako profilaktykę, która jest moim obowiązkiem jako posiadacza psa).[/FONT] [FONT=&quot]Do dnia dzisiejszego nie otrzymałem nawet maila, czy SMSa o treści „Nie”. To chyba najlepiej pokazuje podejście właścicielki hodowli Z Herbu Sapały do nabywców psów.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Napisałem ten tekst, ponieważ to przez co przeszliśmy sprawiło, że jestem zdeterminowany i postanowiłem nie odpuszczać, oraz aby przestrzec wszystkich przed zbyt pochopną decyzją o wyborze hodowli i pieska, a także żeby chociaż parę osób ustrzec przed KOSZMAREM, który przechodziliśmy z Kornelią. Najlepiej jeszcze „na zaś” ustalić z hodowcą od którego się będzie kupować szczeniaka, jak rozwiązana zostanie sprawa w przypadku dysplazji.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [FONT=&quot]Najważniejsze jest jednak dla mnie i dla mojej Żony to, że Kornelia jest bardzo wesołym pieskiem (czasem nawet bezczelnym [/FONT][FONT=Wingdings]J[/FONT][FONT=&quot]), rehabilituje się bardzo dobrze i mamy naoczne potwierdzenie, że operacja była wskazanym i dobrym wyjściem.[/FONT] [FONT=&quot] [/FONT] [B][I][FONT=&quot]Jeżeli ktoś uważa, że można zrobić coś jeszcze w tej sprawie i byłby w stanie mi pomóc – chociażby dać radę, byłbym bardzo zobowiązany za kontakt[COLOR=red]. Może znajdą się również właściciele psów nabytych z ww. hodowli, którzy mają/mieli podobny problem.[/COLOR] Oczywiście mogę przedstawić na żądanie całą dokumentację, metrykę, zdjęcia rentgenowskie, opis zdjęć z SGGW, oraz wydruki i oświadczenie z przychodni w której Kornelia miała zabieg.[/FONT][/I][/B] [FONT=&quot] [/FONT] [I][FONT=&quot]Tu chcielibyśmy takze podziękować naszej weterynarz i chirurgowi za wzorową opiekę nad Kornelią.[/FONT][/I]
×
×
  • Create New...