Jump to content
Dogomania

morusiak

Members
  • Posts

    4
  • Joined

  • Last visited

About morusiak

  • Birthday 10/28/1972

Converted

  • Location
    z katowni, a na codzień stąd
  • Interests
    letka atletika, letka lektura harlekinów, programowanie i takie tam bzdety
  • Occupation
    wyuczony czy wykonywany?

morusiak's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. [quote name='karjo2']Tyle, ze ciagle nie rozumiem jednego. Sposrod kilkuset (?) ras o roznych predyspozycjach, wymogach szukajac psa do towarzystwa, wybierac dosc aktywnego?[URL="http://"][/URL][/quote] Trzeba było to powiedzieć moim przyjaciołom kilka lat temu, zanim uraczyli mnie miłą kulką. Sama z siebie nie zdecydowałabym się na psa pracującego. Pies nie był "ratowany", jego historyjka jest dołączona do niego jak smycz którą z nim otrzymałam. Myslę sobie, że gdy przyjdzie już czas na 4 kółka, to będzie zaprzęgowiec, tylko nie wiem co on na to. Równiez niejeden raz sie angazowałam i służyłam za DT. I także nie rozumiem ludzi, którzy biorą psa bo jest ładny jako szczeniak (Swoją drogą zastanawiam sie czy nie zdają sobie sprawy z tego, że szczeniak jest upierdliwy i praktycznie wymaga ciągłej uwagi). Nie szukam wytłumaczenia, ot poprostu mam takie a nie inne doświadczenia od czasu gdy mogę je zdobywać i tyle. Gdy byłam młoda zajmowałam sie psami różnistymi i powiem Ci, ze miałam takiego gagatka pod opieką z którym biegałam na ale na otoku, ale nie dlatego, ze był pracującym, tylko dlatego, że był nie usłuchany, a że nie mój to generalnie moje nawoływania miał w poważaniu. Prawie 2 lata truchtaliśmy, więc uwiez gdybym miała możliwości i mój pies by miał podobnie, nie jestem z tych co mają psa, ale próbują go miec najmniejszym kosztem. Mimo, że pracuję jeszcze, jestem w stanie zapewnić mu kilka godzin ruchu. Nie wymiguję sie od tego i nie zatrudniam "ciotek" do wyprowadzania. Sama lubię być w ruchu, żółwio, ale zawsze coś. A wracajac do spacerów nie jest tak, ze puszczam psa, siadam i czekam aż sie wylata. Pies ma zadania na spacerze, może troszkę nie do swojej rasy, bo aportuje, ale zawsze to jakieś zadanie by sie mógł wykazać. P.S Własnie niedawno wróciliśmy, zjadł, napił się i chrapie teraz majestatycznie mi pod nogą. Jak sie nie wylata widze to, bo snuje sie po domu jak smród po gaciach, więc chyba nie jest źle.
  2. [quote name='karjo2']Jezeli ktos nie ma warunkow, to nie decyduje sie na zwierze, to chyba oczywiste. Nie zauwazylam wyzywania, raczej zaskoczenie podejsciem do hasiora, fascynacja wygladem chyba, zamiast znajomosci specyfiki typu. Miejsca nabycia psa nie skomentuje, chyba odbylo sie to nieodplatnie :shake:.[/quote] No i powtórzę, jeśli nie znasz okoliczności i szczegółów daruj sobie komentarze typu fascynacja wyglądem, bo mnie strzęsie. Nie wiesz również jak wyglądają NASZE spacery, prócz tego, że pies może sobie polatać nie na smyczy. I git, bo przynajmniej jak go puszczam to nie dostaje głupawy i nie leci byle gdzie byle tylko pobiec. Dodatkowo chyba jestem dla niego dość fascynującym obiektem jeśli tego nie czyni jak tylko ma możliwość. Więc nie mogę być tak tragicznym włascicielem. Dla mnie wyzwanie jest jak najbardziej, być może pomieszane z zaskoczeniem, wybacz. Cóż mam psa jakiego mam, tak mu sie niestety trafiło, ze nie jestem w stanie fizycznie zapewnić mu ów rozrywek, psa przez okno nie wyrzucę, nie planuję się tez z tego powodu pociąć. Pies chyba sie oswoił, bo żyje i nie snuje sie smetnie po domu. Wiem, ze można w agility, widziałam nawet, ładnie to wygląda, ale cóż.. ja raczej nie podołam. Pies za to z radością wynosi skarpetki do prania, przynosi skarpetki i ogólnie lubi se ponosić, wiec w domu znajduje mu kilka zajęć praktycznych. Uwag, że pies na dzielnicy nie chodzi nie mam, bo dzielnica to nie miejsce na psa. Sanki były sarkazmem z mojej strony, mam ograniczenia ruchowe i już, nie wejde ani na sanki, ani na rower, gdybym miała go kilkanaście lat temu to miałby inaczej, bo wyczynowo uprawiałam sport. Cóż, bywa, życie.. A pies pojawił się, nie z mojego pomysłu i inwencji, więc mam nadzieję, ze dotrze wreszcie do Ciebie kilka faktów i zmienisz nieco ton. P.S Jeśli mam juz sie wypisywac i dzielić historiami swojego życia.. SH wcale nie był moją wymarzoną rasą psa, póki nie otrzymałam Bakcyla byłam święcie przekonana, ze husky musi biegać z rowerem, zaprzęgu, ciągnąc cokolwiek jak to napisano w 1 poście 50 km...a przynajmniej 20. Moją wymarzoną rasą, równie niezależną, wymagajacą również sporej dawki ruchu był wilczak. Bo to nie długość spaceru była mi straszna. No ale takie czary sie stały że otrzymałam zapchlonego Bakcyla i tak jakoś go polubiłam.
  3. Ktoś już napisał: po co komu labrador jak nie aportuje, po co komu wyżeł jak nie poluje. Atakujące style wypowiedzi bo nie mam sanek dla psa. Moja sprawa :) Dziele się jedynie swoim doświadczeniem. Rozumiałabym oburzenie gdybym zaczęła tu międlić, że pies ciągnie. Zastanów się droga karjo wpierw nad tym jakie ktoś ma/może mieć warunki fizyczne i w jaki sposób znalazł się w posiadaniu psa, a później komentuj, krytykuj i wyzywaj. Z wieczornym pies ma 4 spacery. Być może jest niejasność, wieczorny to taki po tym długim, że jak wraca napije sie i musi sie wysiurać. Wiekowo młodzian - 3. A weta odwiedze przy okazji jak będzie potrzeba. Póki co dzięki bogu jest dobrze i nie narzekam. Pies też nie wygląda na narzekajacego. Domyślam sie co by było gdybym dodała, że pies nie ma pół papiera na swój rodowód, został wzięty z zapchlonego, zasranego kojca, a jak przyjechał to był czarny.
  4. Boże. Mój pies od 9 tygodnia chodził normalnie na spacery. Od 9 tygodnia był uczony chodzić na smyczy, w parku był puszczany wolno. Od 9 tygodnia przebywał sam kilka godzin w domu i nic nie zdemolował. Nie jest spokojnym typem, nie jest też nieszczęśliwy. Umie się sam bawić, lubi się bawić z nami. Nie jeżdżę z nim rowerem, nie biegam 3 godziny dziennie. Sam biega, ja idę, a na wieczorne siuru nie ma chęci już wychodzić, musze go ciągnąć. Jest twardy, jest uparty i gdy coś go interesi był głuchy. Do czasu, jednak przy odrobinie cierpliwości, zabawy i systematyczności nauczył sie wracać na jedno słowo (czasem musieliśmy kłaść sie w trawie by przyszedł, ale gdy widział nas na łopatkach biegł aż sapał i sie nauczył). Na około są bloki, husych naliczyłam już 5. Prócz nas włascicielami ich sa ludzie raczej w poważnym wieku, którzy raczej nie jeżdżą z nimi w zaprzegu. Psy ich są radosne. Mama przyjaciółki miała dwa huskie, jest drobnej postury i też nigdy z nimi nie biegała, lecz spokojnie chodziła. Psy również były radosne i zadowolone. Więc jak czytam, jak większość na tym forum zapewnia rozrywki swojemu SH to albo ja i znani mi ludzie są zwyrodnialcami, albo sami pasjonaci piszą. Wiec wspomnę tylko, ze i zwykły szarak jeśli chce umie i wcale nie musi stawac na glowie by zająć sie taką rasą.
×
×
  • Create New...