Jump to content
Dogomania

marra

Members
  • Posts

    5037
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by marra

  1. Do jej śmierci przygotowywałam się od dłuższego czasu, dzięki temu łatwiej mi to przyszło. Pustka po niej jest nie do opisania, tym bardziej że opieka nad nią zajmowała mi ogromną ilość czasu i nagle to się urwało, skończyło.

    Niecały miesiąc przed jej śmiercią zaczęła mieć ataki padaczkowe, po każdym ataku jej stan się pogarszał a biorąc pod uwagę, że już wcześniej nie była w dobrym stanie neurologicznym tak na prawdę czekałam na ten ostatni atak. Tak też się stało, została poddana eutanazji w trakcie ataku, który trwał bardzo długo. Lepiej na duszy, że mogłam jej w tamtym momencie ulżyć w cierpieniu.

  2. Bardzo brakuje mi tego nieokrzesanego potwora, z trudem przychodzi mi pogodzić się z tą stratą. Na szczęście z moją babuleńką wszystko ok, trzyma się dzielnie. W domu nowy lokator szukający domu, chyba się kwalifikuje żeby go przedstawić bo ma ponad 10 lat :)

    DSC_8849.JPG

    DSC_8870.JPG

  3. W poprzedni czwartek zaczęły się problemy z moim ONkiem. Nagle zaczął się dusić, trafił do kliniki, został zaintubowany i wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Diagnoza: porażenie krtani. Miałam do wyboru eutanazję albo operację. Po dwóch dniach trafił na stół, miał tracheostomię. Po trzech dniach kolejny raz trafił na stół żeby ściągnąć tracheostomię. Miniony tydzień był absolutnym koszmarem.

    Dziś, tydzień od pierwszego zabiegu a dwa dni od drugiego psiur ma się dobrze, oddech się ustabilizował choć nigdy nie będzie całkowicie czysty.  Jest jeszcze osłabiony ale mamy wielką nadzieję, że dojdzie do siebie i będzie jeszcze mógł się cieszyć spokojną starością...

  4. 11 godzin temu, sleepingbyday napisał:

    moja zosia umarła niespodziewanie 17 kwietnia. miało być pozytywnie, miałyśmy mieć jeszcze czas dla siebie. a rak po cichu rozwijał się szybko. piekna niedziela, miły spacer - Zosi pękło drugie płuco. od szczeknięcia. po 4 godzinach już nie żyła, odma odnawiała się coraz szybciej i coraz większa. szok, jaki przeżyłam jeszcze mnie trzyma. dla mnie zatrzymało sie wszystko, bez niej jest okropnie, okropnie.

    nie będę tutaj wchodzić jakiś czas, nie mogę.

    Siły! dużo siły życzę! Jesteśmy z Tobą myślami. Bardzo mi przykro.

  5. Moja ma problemy wątrobowe, dostaje lek weterynaryjny Zentonil, przez jakiś czas dostawała też Ursopol, to lek ludzki ale na szczęście mogliśmy go odstawić bo właściwie niczego nie wnosił a był cholernie drogi.

    Innych ludzkich leków na wątrobę nigdy nie podawałam.

  6. Mój owczarek bardzo sobie chwali taką pogodę, już od jakiegoś czasu ma wyciągnięty ulubiony kocyk przy schodach do domu i wyleguje się tam całymi dniami, to miejsce jest akurat nasłonecznione więc dla starych kości idealnie. Słoneczko o tej porze roku nie jest jeszcze takie mocne więc nawet nie ma ochoty schować się do cienia. Natomiast babuleńka już tylko na siku wychodzi, w tamtym roku miała jeszcze ochotę poleżeć na trawce w tym już nie bardzo. Boi się niestety, nie jest już pewna siebie chyba w żadnym miejscu. Wczoraj chciałam ją wyciągnąć na podwórko na dłużej ale ona jak o 11 przed południem położy się spać to wstaje około 17 dopiero. Wybudzenie ją ze snu sprawia, że kompletnie nie wie co się dzieje, jaka jest pora dnia itd. Ona musi sama wstać. Tak się nauczyła przez moją pracę w tygodniu i taki ma rytm dnia :)

  7. O 5.03.2016o16:15, Dobermania napisał:

    Sleepingbyday - no to dobrze, że będziesz to monitorować. Jasne, rozumiem, że nie zawsze odebranie psa to najlepsze wyjście.

    Marra - tak, też uważam, że czasem taka interwencja pogoni delikwenta do weterynarza.

    Ja, jak napisałam, nie wiem, gdzie przebiega granica między już przesadą (narzucaniem się i wtrącaniem) a jeszcze konieczną interwencją.

    "Oczywiście pan gołębiarz psa też ma. Jednak swojej pseudopudlowatej Żabuni absolutnie takie rzeczy to NIE! Ale że to podwórkowe kundle to i wszystko mogą żreć. Próbowałam mu przemówić do rozsądku ale nie dociera żaden argument. Niestety sąsiadka jest też z pokroju tych co ma to gdzieś i co? i nic" - krew mnie zalewa, jak to czytam, w Warszawie to plaga. W każdej prawie dzielnicy. Swojemu psu takiego g... nie da, żeby się nie pochorował, ale psu sąsiada - owszem.

    Znajomi musieli niemal "dyżury" z przyczajenia pod furtką urządzać, bo ktoś wrzucał ich psom kości, no i okazało się, że to nie wcale te niesławne słoiki, które oskarża się, że ze wsi przyjechały i psy trują jak u siebie, tylko baba mieszkająca obok, której "pieska żal było, bo tak smutno patrzy". A opiekunowie potem się dziwili, że pies jeść nie chce, że właściwie to ptaki się żywią nad jego miską - bo piesek się przed furtkę najadał. A jaki taka baba daje przykład wnuczkowi?, którego popycha w wózku przed sobą, gdy zbiera resztki kuchenne, w tym kości i jedzie na spacer z wnusiem, robi obowiązkowy postój przy furtce sąsiadów i "patrz wnusiu, jaki piesek, o, patrz, jak je".

    No chyba padnę! Piszesz o mojej sąsiadce czy co?? :D MIałam dokładnie to samo. Pani sąsiadka przechodząc z wnuczkiem na spacerek zapewniała mu super atrakcje w postaci właśnie zatrzymywania się pod moją bramą, oglądania piesków i przy okazji karmienia. Dziecko się oczywiście cieszyło, super 4 psiaki tyle atrakcji i wszystkie tak fajnie sobie jedzą. Raz dwa pani została przezemnie przydybana. Na szczęście poskutkowało za pierwszym razem i pani ograniczyła się tylko do zatrzymywania przed bramą i pokazywania psów. Nie mniej jednak wiecznie mam wiszące reklamówki z żarciem od ludzi dookoła na furtce...to na pewno nie ona. Inni też nam psy chcą dokarmiać na szczęście nikt nie przerzuca bezpośrednio im kości. Biedne burki podwórkowe głodne pewnie cały dzień.

    Kiedyś też przyszła babka obca całkowicie do naszej stajni po odbiór obornika, no i te wszystkie psy biegające w koło sztuk 5 u pani wzbudziły litość, bo biedne takie w dodatku jeden bez łapy, drugi stary ledwo chodzi to trzeba koniecznie je uszczęśliwić i najlepiej zrobić to żarciem. Poszła do sklepu kupiła koniom marchewki a psom pasztetową. Myślałam, że ją ubiję dosłownie! Zanim zauważyłam co kobita robi zdążyła nakarmić całe stado. Krzyczę jej żeby natychmiast przestała bo dwa psy ze stada mają okropne biegunki po takich śmieciach. Na prawdę krzyczałam po niej a baba sru im następną porcję na ziemię, z uśmiechem na twarzy stwierdziła że biedne są bardzo a ona tak kocha pieski...krew  mnie zalała. Później opowiadała że też miała pieska ale "trochę go utuczyłam hihihihihi", doprawdy zabawne.

  8. 57 minut temu, sleepingbyday napisał:

    da się namówić albo nie. cholera wie.

    Faktycznie tak bywa, swój wypieszczony to inny gatunek niż burek podwórkowy. Ale z  drugiej strony może nie wie, jak tam z karmieniem i dochodzi do wniosku, że trochę glukozy i tłuszczu z pączka przyda się  psu  ;-)?

     

     

    Na pierwszy rzut oka widać, że psom wylewają się te pączki po boczkach więc zdrowy na umyśle człowiek raczej do takich wniosków nie dojdzie :D

  9. A taki przykład ciemnogrodu jeszcze mi się przypomniał. Moi sąsiedzi mają dwa psiaki podwórkowe, zwykłe burki. Sąsiadka karmi je gotowanym raz dziennie. Do sąsiadów przychodzi facet który na ich terenie zbudował sobie gołębnik-taki pasjonat. Co robi pan gołębiarz? dokarmia elegancko te dwa psiaki praktycznie codziennie. Pal licho niech dokarmia ale czym? Nooo pączki jak zostaną, a to drożdżówki jak się przeleżą, kości, ostatnio rzucił jakąś ?galaretę? czy czort wie co to było, może nóżki gotował i zostało...

    Oczywiście pan gołębiarz psa też ma. Jednak swojej pseudopudlowatej Żabuni absolutnie takie rzeczy to NIE! Ale że to podwórkowe kundle to i wszystko mogą żreć. Próbowałam mu przemówić do rozsądku ale nie dociera żaden argument. Niestety sąsiadka jest też z pokroju tych co ma to gdzieś i co? i nic.

  10. Również nie zabierałabym psiaka w takiej sytuacji, ale bardzo często na ludzi działa tylko interwencja i żeby jakaś organizacja pogoniła do weta. Często później kiedy widzą poprawę stanu zdrowia nagle się budzą. Dziękują weterynarzowi że tak wspaniale zadziałał podając np. przeciwbólowy. No po prostu cud! Mieliśmy takie przypadki w moim gabinecie, przychodzili i dziękowali za pomoc. Jednym z przykładów był kaszel psiaka. Umęczony kaszlem był pies, umęczeni byli ludzie, nie spali w nocy. Pies stary no to pewnie "tak już będzie miał". Po podaniu leków na drugi dzień już była poprawia. No kolejny cud!

    Ale fakt ludziska różni są, reguły nie ma. Babka jak będzie widziała że rozmawiasz z nią często, monitorujesz sprawę to też sobie nie będzie folgowała. Dobrze, że czuwasz.

  11. O ‎2016‎-‎02‎-‎26o23:14, Dobermania napisał:

     

    No i standard - nie w pełni przespane noce, wnoszenie po schodach (schodzić dawał radę), zamarcie życia towarzyskiego (- Idziesz z nami? - Nie mogę, muszę podać psu leki i wyprowadzać go na siku, a petsitter ma dziś wolne), niezrozumienie otoczenia ("tyle płacisz za leki? Dzieci w Afryce nie mają co jeść!"), potworne, przepotworne zmęczenie, i ciągłe zamartwianie się, gdy musiałam zostawić go w domu samego na dłużej.

     

    Sedno. Nic dodać nic ująć.

    Co do sąsiadki sleepingbyday, ze starszymi ludźmi jest inaczej i trudniej. Oni żyją starymi czasami, odczuwam to codziennie w domu. Mieszkam w jednym domu w wielopokoleniowej rodzinie, babcia rodzice i my dzieci. Babcię pozostawię bez komentarza ale rodzice choć nie tacy najstarsi czego mieli nauczyć się od swoich rodziców? jak mieli się uczyć wrażliwości, od kogo skoro dziadkowie żyli właśnie w czasach kiedy staremu psu waliło się łopatą przez łeb i zakopywało w ogrodzie. Ileż to razy słyszałam, że tego mojego Bobka już dawno uspać trzeba, męczy się tylko...i te żałosne kręcenie głowami. Temat rzeka!

    Tej babce pewnie nie łatwo jest wytłumaczyć, ale fakt można wspomóc się jakąś organizacją, pies z tego co opisujesz cierpi. Otwarte lejące się guzy to jest niewyobrażalny ból.

  12. 44 minut temu, helli napisał:

    -i u wysterylizowanych suk - (dziala jakos na ukl nerwowy, kt kontroluje te miesnie cewki, nie wiem czemu tylko w wysterylizowanych- inne nie popuszczaja?)

    a samce popuszczaja?

    Mój Ciapek popuszcza, zaczął niestety po kastracji, nie wiem może i przed też popuszczał ale nie jestem w stanie tego stwierdzić. Kilka razy otwierała mu się rana pokastracyjna, nawet po 2-3 miesiącach od całkowitego zagojenia. Dlaczego zaczął popuszczać? nie wiemy, pytałam wielu wetów o to i żaden mi nie odpowiedział nic konkretnego. Dostaje też propalin w nieco większej dawce niż powinien (dawka dostosowana do jego wagi nie przynosiła efektu) i jest lepiej ale popuszczanie nie jest całkowicie wyeliminowane. Podawanie sprawiło tylko że posikuje mniej. O ile u suki odstawienie propalinu sprawia że wytrzymuje bez popuszczania miesiąc do dwóch o tyle u Ciapka po dwóch dniach zaczyna się popuszczanie. I nie wiemy dlaczego tak jest.

    Co do suk niesterylizowanych i popuszczających to chyba rzadko się to zdarza a jeśli już to spowodowane jest bardziej zapaleniem cewki moczowej, zapaleniem pęcherza, problemem z nerkami...więc leczenie jest całkowicie inne, propalin na nic się zda w takich przypadkach.

  13. O 20.02.2016o12:07, sleepingbyday napisał:

    Amber, słyszałam kiedyś, że artroflex bardzo fajnie  - przy okazji swojego działania podstawowego - u starsuszków pomaga na nietrzymanie moczu.

    incurin i propalin są to hormony na popuszczanie posterylkowe, w żadnym razie bym nie dawała psu nietrzymającemu moczu z  powodu wieku. hormony to kafary.

    ale ja tu przyszłam w innej sprawie. mam możliwość załatwienia tomografii komputerowej za darmo  dla zwierzaków ze wskazaniami. Badanie w warszawie, w najblliższym tygodniu. Jakby co, piszcie pw.

    Szkoda, ze tak daleko...

     

  14. Gabryjella z lecznicy wieści mam takie, że Trocoxilu nie ma, nie znamy przyczyny. Ja we wrześniu wykupiłam wszystkie trzydziestki z pobliskiej kliniki, sztuk 3, ale niestety starczyło nam to tylko do grudnia. Aktualnie nie mamy już nic. Przez jakiś czas były dostępne w hurtowniach jeszcze 60 i później 80mg, chcieliśmy dzielić ale wyczytaliśmy, że przy podziale Trocoxilu producent nie gwarantuje,że substancja czynna jest równo rozprowadzona więc się bałam.

    Niepokolorowanka ja też często zastanawiam się czy to nie już, czy jej nie ulżyć ale tak jak piszesz z ciężką chorobą jest inaczej niż z demencją. Decyzja jest o wiele trudniejsza do podjęcia, tym bardziej że po kilku dniach stan ulega lekkiej poprawie i człowiek zawsze tą nadzieję ma, że będzie lepiej.

    Ze wzrokiem u mojej suni było odwrotnie niż u Twojej Figi, najpierw powoli traciła wzrok a później demencja się pogłębiała. Na szczęście zdążyła nauczyć się w miarę na pamięć układu mieszkania. Bałam się bardzo bo w tym czasie robiliśmy gruntowny remont mieszkania, włącznie ze zmianą całego układu, bardzo się bałam że nie da sobie z tym rady ale poradziła sobie bardzo dobrze. Niestety ten remont trwa aż do dziś więc co chwile gdzieś jakiś mebel przestawiony, drabina stoi czy jakieś wiadro z farbą, ale Bobek nie ma tendencji do wchodzenia „na siłę” w przedmioty, jeśli w coś stuknie natychmiast się wycofuje i szuka innej drogi. A poza tym przesypia spokojnie większość dnia i oby tak zostało jak najdłużej, uwielbiam na nią patrzeć wtedy. Jest taka spokojna i wydaje się zadowolona, że ma swoje ulubione legowisko i więcej do szczęścia jej nie potrzeba.

    Chodzeniem po mieszkania jak u Was też sygnalizuje różne potrzeby i też zgadujemy o co chodzi, potrafi nawet dać znać, że cukier za bardzo spadł. Jedno szczęście, że nie kładzie się wtedy i nie zasypia bo mogłaby już się nie obudzić(a ja cieszyłabym się, ze tak słodko śpi…). Wręcz przeciwnie, robi się bardzo nerwowa i szuka kontaktu.

    Nieprzespane noce, temat rzeka. Szczerze to ja mam niespokojny sen już od prawie dwóch lat! Dlatego, że miałam tymczasy staruszki które dawały mi w kość. Temat jest tak rozległy, że musiałabym elaborat napisać.

    Piszesz, że Twoja Figa uspokaja się kiedy ją głaszczesz…przytulasz…a moja niestety stała się taka, że rzadko kiedy przychodzi, nie za bardzo chce być głaskana a kiedy ja to robię postoi chwilę i zaraz wstaje i idzie sobie. Chyba to mnie najbardziej boli, że tak mnie traktuje. Chociaż niewykluczone, że kojarzy mnie głównie z zastrzykami, tabletkami itd.

    Oprócz Bobka to teraz jeszcze z moim owczarkiem też nie jest najlepiej, coraz bardziej dokuczają mu tylnie łapy. Zwyczajnie go nie słuchają. Metodą prób i błędów udało się stwierdzić, że to problem z kręgosłupem, prawdopodobnie złe przewodzenie w rdzeniu kręgowym + neurologiczne objawy. Smutne ale ma już też swoje lata…około miesiąca temu zdecydowałam się na blokadę do kręgosłupa (wstrzyknięcie sterydu w przestrzeń międzykręgową). Po pierwszym podaniu efekt był nawet znaczny. Mniej się przewracał a kiedy już upadł żwawiej i szybciej się zbierał, był stabilniejszy, bardziej energiczny, weselszy, chętny do zabawy, zdecydowanie wyżej nosił ogon i energiczniej nim machał…ucieszyliśmy się z wetem z efektu, którego nawet on się nie spodziewał. Zalecane było powtórzyć  zabieg po dwóch tygodniach, powtórzyliśmy ale efektu już nie było praktycznie żadnego. Teraz już wszystko wróciło do normy, smutne, że poprawa była na tak krótko. Zobaczymy po miesiącu czy zdecydujemy się podać kolejną dawkę.

×
×
  • Create New...