Jump to content
Dogomania

Gioco

Members
  • Posts

    2169
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Gioco

  1. Teraz wolę do Wisły wjeżdżać przez Szczyrk - od góry. Zresztą mam bliżej do skoczni ;) Od dołu wiecznie korki i ten Gołębiewski (blee), który serio mnie fascynuje jako fenomen szczytu bezguścia ale tych co tam jeżdżą. My sobie spokojnie siedzimy w Bielsku (na FB możesz łypnąć okiem) i mamy zdecydowanie lepszy widok niż te biedaki w Gołębiewskim. A i tak zjeżdżamy tylko na noc. Chyba ruszę dziś na ogląd Małysza - zastanawiamy się gdzie najlepiej z Osobopsami przetrwać zapowiadany upał - wczoraj wsadziliśmy Ich do strumyka i jaśnie Dionizy wskakiwał, moczył zadek i wyłaził na rozgrzany kamulec udając strasznie plaskatego syrenka ;-)
  2. To ja czekam na kolejne zdjęcia :-) W Wiśle ten Gołębiewski pasuje jak... wszędzie (w Karpaczu to samo). Zastanawialiśmy się co ludzi tamże jeżdżących pcha do tego molocha - ludź na ludziu. Wybraliśmy się w niedzielę i nawet nie stanęliśmy w Wiśle - dzikie tłumy. Jutro spróbujemy zrobić kolejne podejście - Smerf napalił się na zobaczenie A. Małysza z białej czekolady, który stoi w wiślańskim punkcie informacji turystycznej ;-)
  3. Tata nie zadzwoni dziś kilka minut po 7...
  4. Łapek jest Lucyferem i tak zostanie - to mój faworyt ;-) Krawaciarz ma krawacik jak Dyź i też jest zajefajny a będzie nosił miano Lamborghini Diablo. Laluś to Lapis Lazuri, zaś Lili to Lukrecja Borgia. W domu zostaje prawnuczka Giocondy Mona Lisy, wnuczka Gigi L'amorosso a córka Rajskiej Bubi więc inaczej jak Lulu Giocta Nosferatu mianować Jej nie wypada ;-) Tatuś to mi odwinął jeszcze dobry numer, który odkręcam ale opiszę jak skończę. Jeszcze miesiąc po odejściu wprowadził mnie nim na obroty takie, że furie mnie niosły. A już myślałam, że nareszcie będę tylko swoje wyskoki mieć do ogarnięcia ;-) Podjechałam sobie do Taty któregoś dnia i jakoś tak gdy dojeżdżałam coraz lepiej mi świecił ten pomnik - Tata całe życie świecił łysiną a teraz dał po oczach tabliczką. Świeci nadal ;-) W każdym bądź razie gdy tak sobie Tatę odwiedzałam oczami i uszami wyobraźni zobaczyłam i usłyszałam dialog Taty z Babcią ("ukochaną" teściową). Tata: co Mamusia tak się tu rozkłada? Babcia: a Ty się Zdzisiek sypiesz... Każdy kto znał mojego Tatę i słyszał nasze dialogi stwierdza, że jak w nic - tak było ;-) Brakuje mi tego co było przed 22 kwietnia...
  5. I nie dają o sobie zapomnieć ;-) Jeżeli RM mówi coś poważnego np. o przepuklinach, nieprawidłowym modelowaniu worka oponowego na odcinku C albo zwraca uwagę na tym podobne sprawy to śmiałabym polecić Tobie dr Wojciecha Kucharczyka ze szpitala w Otwocku, który przyjmuje również w kilku lecznicach warszawskich (a czasem bywasz u Ewy) i konsultację z Nim. Jest to lekarz, który ma pojęcie w temacie, zaś Konstancin i Otwock od jakiegoś czasu są wysoko oceniani i polecani jako najlepsi. Sama zresztą w Otwocku miałam wymienianą część podzespołów w kręgosłupie i nie narzekam.
  6. Narzekać na brak antydepresantów w postaci ogonów nie mogę - aktualnie stała ekipa to 3 terierki (1 stanowi masę spadkową), pekińczyk i wesoło gromadka pięciu 4 tygodniowych bimbasów ;-) Ala, to o kręgosłup chodzi?
  7. Nazwy wciąż robocze, jednakże przedstawiam stadko: 1. Lili: 2. Lulu Giocta Nosferatu: Krawaciarz vel Dyzio: Laluś: Łapek:
  8. Przecież wciąż jest szczeniorem, a że facet to pewnie tak już zostanie ;-) Miała Ewa rację - dom, mieszkanie, szałas bez psa to tylko miejsce do egzystencji a gdy są w nim te 4 łapy i merdak na końcu to już jest DOM, MIESZKANIE, SZAŁAS. Dzięki moim łatwiej mi przeżyć obecny czas.
  9. Temat zielonej szkoły nawet mnie zaskoczył. Zebranie w temacie w szkole było i nawet na nie poszłam - celem odreagowania i tradycyjnego włożenia kija w mrowisko. Jednakże na zebraniu zobojętniałam i wyjątkowo żadnej, głupiej dyskusji nie wywołałam. Były ważniejsze sprawy - następnego dnia pogrzeb i deprecha Agi. Zasadniczo niech jedzie, 5 dni pohasa po łąkach, obejrzy pomnik Chrystusa - niech zobaczy jak wygląda katastrofa budowlana ;-) Początkowego bakcyla złapałam tak, że 22 kwietnia od rana byłam chora, nawet kumpla poinformowałam, że nie pracuję, bo choruję - ucieszył się, że dobrze bo na weekend. Pół godziny później miałam telefon, że Tata umarł i przeziębienie przyćmiła adrenalina. Później było zmęczenie, olewanie pogody i tak poszło. Na pogrzebie już byłam gruźlikiem z bronchitem i kokluszem ale do lekarza poszłam tydzień później - jak już czułam, że zdecydowanie nie jestem dotleniona a inhalatory na astmę też sobie nie radziły. Tak właśnie stwierdziliśmy, że ten dom, ten ogród to jest takie miejsce gdzie wszędzie jest Tata a w rogu ogrodu cmentarzyk yorczy. Zapaliliśmy Gi świeczkę - 5 maja minął rok od Jej odejścia. Sprzedaży wcale nie biorę pod uwagę, zaś myślałam o wynajmie - żeby dom żył. Wczoraj gadałam z Taty bratem (budowlańcem), który ucieszył się, że nie sprzedam, że zainwestuję i nawet ma mi plany wyburzenia ścian podesłać, o temperaturze ogrzewania i doborze kotła nie wspomnę ;-) Taty kule, które tam przez 2 tygodnie stały tak jak je postawił 21 kwietnia wieczorem TZ wyniósł i już nie mam traumy przy wejściu do domu... to było najgorsze.
  10. Dzięki Alu :-) Wczoraj założyliśmy alarm i monitoring w domu Rodziców. Oczywiście hieny już mnie nawiedzały - miałam pytanie czy nie sprzedaję Taty kolekcji (właściwie to tuż po śmierci), kolejne były o dom. Trudno ludziom zrozumieć, że nie sprzedaję. Dom początkowo chcieliśmy podremontować i wynająć ale jak sobie wczoraj posiedzieliśmy w ogrodzie, to deko zmieniliśmy zdanie i oboje łamiemy się by zmienić (tak czy inaczej) ogrzewanie na gazowe i mieć dom na weekendy i wypady w lecie. Ogólnie mnie brzydzą pytania głównie o rzeczy. Jednakże miałam też okazję poznać przyjaciół i "przyjaciół" i bez żalu kilka znajomości pokończyć. Aktualnie leczę się z zapalenia płuc, które zafundowałam sobie przez przeziębienie przeziębienia - nie miałam czasu nawet na lekarza a jak się okazuje Tabcin nie leczy zapalenia oskrzeli ;-) Staramy się żyć normalnie. Aga nareszcie wróciła do szkoły i już łapie dobre oceny. We wtorek rusza do Instytutu Węgierskiego na film Chłopcy z Placu Broni, pod koniec miesiąca wyjeżdża na zieloną szkołę w okolice Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego ale oglądać go nie będzie - budżet nie przewiduje tej atrakcji za 12 zł. Będą za to mieć wycieczkę w drodze powrotnej do Warszawy, do Świebodzina, gdzie cytat: "dzieci zobaczą za darmo postać Chrystusa w formie posągu"... komentować nie będę ;-)
  11. Rok temu odeszła Gi. Mając Bu i Dzimę w domu odnosimy wrażenie, że wróciła. Obie Jej córki są dokładnymi Jej kopiami. Dziuma z racji wieku nawet bardziej ;-)
  12. Dzięki Alu :-) Byłam przygotowana na Mamę. Wszyscy byli. Tata oglądał mecz, gadaliśmy po 22 przez telefon, miał się położyć. Rano nie odebrał telefonów, zażartowałam "umarł czy co?", 10 minut później zadzwoniła sąsiadka - umarł w czasie snu. 68 lat. Ogarniam, prostuję, przepisuję. Dam sobie radę. Mam wspaniałego męża, który nareszcie stanął na wysokości zadania i okazał się prawdziwym facetem, który potrafi nawet swojej Mamie powiedzieć nie i zwrócić uwagę, który żałuje, że z moim Tatą nigdy się "nie napił" ale za to ukochanej Dziumie Taty zapewnił miłość, kolana, poduszkę i filiżankę kawy z mlekiem. Szczeniaki odchowała Aga, która tak chce pokazać Dziadkowi, że jest odpowiedzialna i też daje radę, choć przez łzy. Mamę zaopiekowaliśmy, psy Rodziców też. Realnie oceniając sytuację musieliśmy je wyadoptować, z nami została 10 letnia Dziuma. Tata był typem pogodnym, choć upartym (coś po Nim mam) i wiem, że odszedł spokojny o to, że to co zostawił ogarnę. Ale to są tylko rzeczy i sprawy. Nic nie zastąpi mi codziennych dyskusji, sprzeczek, czasem ostrych awantur - po 10 minutach zakończonych najlepszą komitywą, planów, rozmów i zrozumienia. W jeden dzień poszło mi się je*** 40 lat życia... nawet urodziny mam w Taty imieniny. I te 40 to były ostatnie, które obchodziłam - śmiał się, że raz na 40 lat załapał się u córki na tort a torty uwielbiał. Straciłam najlepszego przyjaciela.
  13. Od 1992 r. do 22.04.2016 r. za miłością do yorków w naszym domu stał też mój Tata. Rozpieszczał, dokarmiał, przekarmiał,traktował jak własne dzieci i tak je kochał. Odszedł nagle, podczas snu w nocy z czwartku na piątek. Mój najlepszy przyjaciel, uparty i kontrowersyjny, mądry i niecodziennie dowcipny Zdzinio. Mój kochany Tatuś.
  14. Mamy szczenięta: 2 dziewczynki (te największe na zdjęciu) 3 chłopaków: Lecz nim poniżej zamieszczę zdjęcie grupowe, pragnę serdecznie podziękować dr Monice Batog za uratowanie życia suce :-)
  15. Oficjalnie tak. W domu robi się Dziadyzio, z każdym dniem coraz bardziej ciapulkowaty, pieszczoszkowaty a czasem nawet płaczliwy. Jakby nie było - na 2 lata był określany 7 lat temu. Yorki robią się z wiekiem złośliwe a Dyź ciapciusiowaty. Choć aktualnie czeka na dzieci i jest bardzo opiekuńczy w stosunku do Buby. A fejsbunia nam zawiesili - od kilku dni czekam na odwieszkę. Ponieważ hodowla nie ma NIPu więc nie dam się przerzucić na firmę i traktować jak firma. Strasznie długo zajmują im odpowiedzi lecz jestem dobrej myśli - że odzyskam profil ;-)
  16. Od 7 lat mieszka z nami gremlin Dyzio. w 2009r. : w 2016r. :
  17. Za niecałe dwa tygodnie spodziewamy się pierwszego, od wielu lat miotu bimbasów-yorczasów.
  18. Przyszłam się zachwycić :-) i przy okazji pochwalić: będziemy mieć bimbasy. Teraz mamy już pewność i za góra 2 tygodnie się wyklują.
×
×
  • Create New...