Jump to content
Dogomania

amnesick

Members
  • Posts

    4
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by amnesick

  1. Nie wiem Mama chyba jeszcze tego nie probowała. Kupie jej kropelke XL na allegro, zobaczymy :)
  2. Witam!! Od ponad roku moja mama zmaga sie z inwazją pcheł w domu. Pojawiają się falowo, tzn raz jest wiecej, raz mniej, ale mnie zawsze gryzą jak jestem w domu. Nasz główny nosiciel - Owczarek szkocki collie jest tak osiersciony, ze zadne kropelki, proszki, spraye, płyny do kapieli i obroże nie działają. Cała gama preparatów u naszego weta i w sklepie zoologcznym została przetestoawna i niestety niczym nie dało sie tego skutecznie wytępić. Dodam, że posłania są systematycznie prane, pozostałe 2 psy pcheł nie maja, ale u Collie to po prostu juz nam brak słow:shake:. Może ktoś miał podobny problem i udało mu się POZBYCH PCHEŁ U WYJĄTKOWO OSIERŚCIONEGO PSA? Będę wdzieczna za radę. Pozdrawiam
  3. Dziekuję Wam za wsparcie... Maroon, przykro mi z powodu Twojego Lumpka. Wiem co czujesz, aż za dobrze ;( A wiecie, że jak przyjechaliśmy do lecznicy z moją Szeri to akurat podczas umówionej wizyty (na uśpienie) to pare minut przed nami przyjechali państwo z suczka do cesarki... Dziwniy zbieg okoliczności, prawda? Chyba najbardziej dosadana lekcja z życia, przemijania. Jedne umierają, inne się rodzą. Ehhh ciężko mi w ogole pisać o tym. Ciągle chce mi sie płakać. Tak bym chciała, żeby mi sie chociaż przyśniła... Zawsze ze mną spała pod kołderką. Mój grzejniczek i najukochańszy pieseczek. :placz: Zawsze bede tęsknić za Malutką. ;( Dzień kiedy ją straciłam, był najgorszym dniem w moim życiu.
  4. 19 stycznia 2009 po ciężkiej walce o jej życie moja kochana Szerunia odeszła. Miała 11 i pól roku. Byłam przy jej narodzinach. I niestety śmierci również. Trzymałam ja za łapkę i pysio. Tak bardzo ją kochałam, a w sumie nadal kocham. Była moim aniołeczkiem, oczkiem w głowie. Zawsze robiło mi się lepiej, jak o niej pomyślałam. Ze jest i mnie kocha bezgranicznie. Tak bardzo radowała moje serce. A teraz, gdy odeszła, nie mogę w to uwierzyć. Że już jej nie ma, że już nigdy nie pomacha do mnie ogonkiem, że nie zobaczę jej i nie pocałuje w nosek. Czuje ogromny ból i żal. Najgorsze jest to, że to stało się tak szybko. Całe życie była okazem zdrowia. Była wysterylizowana. Nikt się nie spodziewał, że nie dożyje późnej starości, nie wyglądała na 11 lat. Była żywa i radosna. Ale na początku grudnia zauważyliśmy, ze ma powiększone węzły chłonne. Poszliśmy do lokalnego weta, który stwierdził, że to przeziębienie. Dostała antybiotyki, trochę się poprawiło. Ale cały czas nas niepokoiły te węzły chłonne. Zmieniliśmy antybiotyki, ale również bez szczególnej poprawy. Była trochę mniej ruchliwa, ale miał cały czas apetyt i to nas uspakajało. Nikt się nie spodziewał najgorszego. Ale po Świetach zaczął jej rosnąć guz na szczęce, pojawiły się duszności. I się posypało. Pojechaliśmy z nią na rentgena i USG do Wrocławia. Okazało się, że ma raka. Miała 10cm guza w brzuchu i w płucach. A ten guz na szczęce to przerzut ze środka. Już nic nie mogliśmy zrobić. Choroba ujawniła się niecałe 2 miesiące przed jej śmiercią. I zabrała ją tak szybko. We Wrocławiu powiedziano nam, że prędzej czy póżniej udusi się i żeby uśpić ją. Tak więc zrobiliśmy, nie pozwololiśmy jej badziej cierpieć. Ona odeszła, jej cierpienie zakończyło się , ale moje jeszcze długo będzie trwać. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że to prawda, że ona nie żyje. Rozczula mnie, że do samego końca miała siłe machać do mnie ogonkiem. Zawsze się cieszyła na mój widok, a ja na jej. Nawet na ostatnim spacerku pomachała ogonkiem do mnie. Moja mała Szerunia. Najbardziej boli ta bezsilność, gdy walczysz z całych sił i nic... Tęsknieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee Szeruniu :bigcry:
×
×
  • Create New...