Jump to content
Dogomania

Elewina

Members
  • Posts

    3
  • Joined

  • Last visited

Elewina's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Wiem co przeżywasz ja 8 grudnia musiałam także podjąć decyzję o uśpieniu mojego pieska. W lutym nowego roku skończył by 14 lat, był kochanym, mądrym kundelkiem. Miał guzy jeden na podbrzuszu i trzy przy odbycie, te ostatnie zaczely pekac i nie bylo juz ratunku, operacja podobno bardziej by mu zaszkodziła niz pomogła. uspienie Go było najtrudniejsza i najgorszą decyją w moim zyciu, nadal się dręcze czy dobrze zrobiłam. Mam nadzieje, że nasze pieski biegają teraz wolne od cierpienia po rajskich ogrogach, kto wie może nawet sie zaprzyjaźniły. Trzymaj sie chociaz wiem jak to ciężko........
  2. Dziękuję za ciepłe słowa. Dni mijają a ja nadal nie mogę przestać o nim mysleć i dręczę się myslami czy dobrze zrobiłam pozwalając mu odejśc..... może mozna byłoby coś dla niego zrobić. Tak mi Go brakuje, chcialabym znowu móc przytulić jego czarny łebek i pogłaskać za uszkami .... strasznie to lubił... tak mi Go brak
  3. Pamiętam jak dziś ten dzień kiedy Tata 13 lat temu przyniósł go do domku. Kiedy otworzyłam drzwi zauważyłam że pod kurtką coś się mu rusza. Okazało się, że to piesek, śliczna, malutka, kudłata ,biało-czarna kuleczka. Zakochaliśmy sie w nim od pierwszego wejrzenia. Ja i siostra byłyśmy wtedy jeszcze dziećmi. Baruś bo tak nazwaliśmy naszego ślicznego pieska dorastał z nami. Opiekowałam sie nim jak dzieckiem, gdy w nocy nie spał i skomlał przytulałam go i kołysałam tak jak to teraz robie z moja półroczna córeczką (szkoda że ona nie będzie miała możliwości poznania mojego największego przyjaciela). Nawet mama, która była przeciwna żeby był w domu piesek zakochał sie w nim, a potem mówiła, że nigdy by go nie oddała ani nie zamieniła. Nasz Baruś miał szczęśliwe życie a My przy nim. Dawał nam tyle radości, był takim mądrym pieskiem, potrafił dawać łapę, przybijać piątkę i tak fajnie prosił o jakiś smakołyk, był strasznym łakomczuchem na słodycze. Pewnego razu uciekł mi na spacerze (zdarzało mu się to czasem ale szybko wracał) a tym razem nie wrócił, myślałam że już go nie zobaczę, szukałam go bo całym osiedlu. Wrócił po kilku dniach, widać było że jest coś nie tak, prawdopodobnie wpadł pod samochód i gdzieś leżał przez te parę dni i wylizywał rany, aż boję sie pomyśleć co wtedy przezywał. Na szczęście wrócił, rany szybko sie zagoiły i było już dobrze. Nie zorientowałam się nawet kiedy mój śliczny czarny łebek osiwiał, do końca miał w sobie tyle życia i radości. Niestety miał guzy, jeden na podbrzuszu i trzy koło odbytu, te ostatnie zaczęły pękać i wtedy się zaczęło. Weterynarz stwierdził, że raczej nie ma ratunku, z tym nic się nie da już zrobić, operacja mogłaby mu bardziej zaszkodzić niż pomóc i wycierpiałby sie tylko. Musieliśmy podjąć najtrudniejsza i najgorsza decyzję w moim życiu...... no i niestety pozwoliliśmy mu odejść. Mam nadzieje, że tam gdzie teraz jest już nic go nie boli i nic nie przeszkadza w zabawie. Kocham mojego Barusia zawsze będę o nim pamiętać nauczył mnie miłości,oddania i wrażliwości. Nasze psiaki tak szybko odchodzą ......i pozostawiają w sercach pustkę smutek i żal.
×
×
  • Create New...