Jump to content
Dogomania

mada80

Members
  • Posts

    14
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by mada80

  1. [quote name='mada80']wiem, że [B]NIE[/B] postawisz wirtualnie żadnej wstecznej diagnozy.[/quote] Przepraszam, zabrakło w powyższym tekście "[B]NIE[/B]".
  2. [quote name='kolka_wet']Mada, a Tobie jak idzie wyjaśnienie sprawy?[/quote] [B]kolka_wet[/B] - chciałabym Ci wysłać zdjęcia z zabiegu, wiem, że postawisz wirtualnie żadnej wstecznej diagnozy. Jednak chcialabym wiedzieć, przynajmniej dla siebie, co myślisz o wyglądzie wycietej macicy? Jest to mozliwe? Na PW nie wyślę zdjęć, bo nie ma chyba jak...
  3. Kochani! No u mnie nie jest za ciekawie :shake: Wybralam się do owych wetów jeszcze raz i kategorycznie zażądałam dokumentacji zabiegu. Jeszcze raz usłyszałam "padł dysk i wszystkie dane zostały stracone - jakże nam przykro" - ostatnie słowa powiedziane z ironią. Poprosilam więc o to, aby ręcznie opisali wszystko, i zażądalam pieczątki oraz podpisów obu panów. Wyśmiali mnie. Być może niepotrzebnie powiedziaalm im, że skoro tak, to sprawę zakończymy inaczej, a tymczasem odmawiam płacenia reszty pieniędzy. Oczywiście w domu uryczalam się jak bóbr :-( Dzień później rozłożyla mnie grypa, no i tu się zaczęło. Zaczęły się telefony, ppogrózki, straszenie, że powiadomią policję, że ich okradłam, ze narobią mi wstydu w całym mieście itp...Zaczęly się wizyty u mnie w pracy i u mojego MPM-a a na końcu wizyta panów wraz z Policją. Taka niby interwencja, żebym zaczęła płacić. Dopiero wczoraj wyszłam z łożka i teraz już w ogóle jestem głupia. Nie wiem co robić. Nie boję się rozgłosu, choc to małe miasteczko i wszyscy się znają. Ale pracodawcom to sie nie podoba :-( Dają to wyraźnie do zrozumienia. Ja wiem, i część z Was też wie, że na 100% coś im poszło nie tak - tylko bez żadnej dokumentacji, bez świadków samego zabiegu - CO JA MAM ROBIĆ? Co ja mogę udowodnić? Na jakiej postawie zgłosić? W pewnym momencie miałam już dość, ale kiedy te wszystkie obrazy cierpienia mojej suni, jak slajdy przesuwają się przed moimi oczami - mówię NIE! NIE POPUSZCZĘ! Potrzebne mi więc Wasze rady - co teraz? Co w takiej sytuacji? Dodam jeszcze, że w tej mojej mieścince, panuja pewne reguły, a dokładnie manus manum lavat :-( :-( :-( Proszę, radźcie coś - im więcej będzie pomysłów, tym lepiej. Kochani jesteście, że podtrzymujecie na duchu, że jesteście i interesujecie się jeszcze mną i moją sprawą .
  4. [quote name='Kinga_jot']Rekus ! widzę ,że się niecierpliwisz , przepraszam , miałam wyłączony internet. siadam teraz i przepisuję , wiem ,że mam wysłać prywatne wiadomości , bo ' licho nie śpi" , Kolka też mnie ostrzegła w priv.m. . Jak przepiszę treść całego pisma , to wkleje do wszystkich , którzy mogą mi pomóc..bo macie racje , że może byłoby to zbyt ryzykowne na forum dostępnym ( może tu zagladają jednak zainteresowani..) Pozdrawiam z nocnego Poznania Kinga[/quote] Kinguś, do mnie też wyslij na PW, ja też zaczynam działać i wspólne konsultacje mogą nam się przydać. Trzymam za nas kciuki - smutno, ale trzymam :-(
  5. [quote name='Romas']Mada80 przykro mi bardzo i wspolczuje Ci z powodu Twojej straty. To co mozesz zrobic to poprosic wet o pisemne oswiadczenie o przebigu operacji o karte chorobowa i wszelkie dokumenty i to wszystko poslac ( z komentarzem) do Izby Weterynaryjnej.Zapewne jest takie cialo jak Izba Lekarska u ludzi . Nie sadze jedank zeby to cos dalo.Lekarze kryja sie wzajemnie . Mozesz porozmawiac z tym wet . jesli potrafisz wyartykuowac swoje zarzuty wprost i powiedziec ,ze nie zaplacisz ,bo masz podejrzenie ,ze zabieg byl zle przeprowadzony. Ja osobiscie nie umialabym podjac takiej walki ,bo to jest walka i nie konczy sie na jednym pismie do Izby . Nie wiadomo co w takich wypadkach robic .[/quote] Romas, ja wiem, że to walka z wiatrakami, ale po początkowej depresji, teraz we mnie aż się wszystko gotuje. Z drugiej strony pytam tu, na dogo o Wasze opinie, bo nikt nie jest nieomylny, a więc i ja mogę się mylić - nie chciałabym nikogo skrzywdzić! Co do wetów, podobnie jak w przypadku kinga_jot - unikają mnie jak zarazy, jak już pisalam, nie mogę wydobyć od nich żadnej dokumentacji, nie mówiąc już o jakimś oświadczeniu - a nawet gdyby napisali, jak myslisz, co napiszą? Że zrobili coś źle? Nie ma co się łudzić. Wyżej napisałam, że się we mnie gotuje. tak. Bo przyjmijmy opcję, że jednak schrzanili sprawę, to przecież może jakoś mogłam tego uniknąć? Może już kiedyś kogoś skrzywdzili i ktoś to przemilczał, jak ja teraz, narażając inne zwierzaki? I dalej... Masz rację, koneksje, układy, zwłaszcza wśród ludzi bardziej popularnych, sprawiają, że często rezygnujemy. Ja nie zrezygnuję, o ile mam rację.
  6. [quote name='Ania+Milva i Ulver']Zgadzam sie z tobą:fadein: Coraz częsciej spotyka się wetów, którym zalezy tylko na kasie:angryy: Dlatego bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia powinnismy opisywac takie niekompetentne lecznice, aby inni mogli ewentualnie ochronic swoje pociechy;) Wspólczuje ci bardzo, wiem jaki to ból:-([/quote] [B]Ania+Milva i Ulver[/B] dziękuję za te właśnie słowa.
  7. [quote name='kolka_wet']Zrozumcie jednak, że nie da się diagnozować i wyrokować przez net czy telefon. Z tego co sie dzieje w tym wątku (na Twoim nie byłam) w głowie robi się Kindze chyba jeszcze wiekszy mętlik, a nie wyjaśnia się sprawy. A co do wyjasniania - spróbujcie załatwić to przez samorząd lekarski - działa tam sąd i on nie może ot tak sobie sprawy zatuszować. To będzie i merytoryczne i dokładne wyjaśnienie. A co do dogo - jak w życiu - czasem spotka sie kogoś miłego i delikatnego, a czasem...[/quote] kolka_wet, napewno masz dużo racji. Ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że taka całkowita prawidlowa diagnoza przez net jest niemożliwa. Natomiast - piszę tu o sobie, bo nie wiem jak Kinga - po to podaje wszystkie szczegóły jak najdokladniej, żeby przynajmniej być blisko prawdy. No przecież od wetów, którzy operowali, jak widać nie tylko ja, niczego się nie dowiem. U mnie minęło już trochę czasu, a więc nie chodzi o rozdrapywanie świeżych ran, ale o to, czy jest taka możliwość, że faktycznie weci coś schrzanili, bo myślę, że tak - a jeśli tak, to dalej chodzi o to, żeby przed podobnymi pomylkami ustrzec innych. Tylko jak to zrobić? Jak zgłosić gdziekolwiek, nie mając dowodów? U mnie na wątku jest napisane dlaczego ich nie mam - sytuacja podobna jak u Kingi. ----------- Wiem, że na dogo jak w życiu i pomimo wszystko cieszę sie, że to miejsce istnieje i że można spotkać tu i wspaniałych wetów i innych cudownych wrażliwych ludzi. Pozdrawiam.
  8. [quote name='rekus']"czy rzeczywiście wiedzą od początku , że coś im podczas zabiegu nie wyszło??" WIEDZA!! CZEGO TY CHCESZ KOBIETO? TYLKO ZROZUMIEC? CZY COS OSIAGNAC? S*******ILI I STARAJA SIE TO UKRYC.ROZUMIESZ? NIE MAJAC DOWODOW NIC NIE OSIAGNIESZ. Zrozumiec co sp....li czy to istotne? isttotne czy zmarl na skret zoladka czy z powodow krazeniowych? "...Ja nawet znam osobiście szefa Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Poznaniu i wiem , że gdybym do niego zadzwoniła i opowiedziała mu co zrobiono Guciowi , to może poruszyłabym lawinę... "--lawiny raczej nie ruszysz, ale moze dowiesz sie cos knkretnego, wiec dzwon. tu masz cos podbnego- [URL]http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?t=37768[/URL] a jesli chcesz uciszyc swoje sumienie to moze : [URL]http://www.forum.molosy.pl/showthread.php?t=6241[/URL][/quote] Rekus, ponieważ podaleś tu adres mojego wątku, uważam, że mam prawo się odezwać. Współczuję Kinga_jot tego, co przeszła. Bardzo współczuję. Jestem w podobnej sytuacji i wiem o co chodzi Kindze. Uważam, że ma prawo poznać prawdę, od wetów raczej tego się nie dowie, więc pisze tu, na dogo, gdzie są ludzie kompetentni i tez po przejściach. Chyba, że według niektórych jest zło miejsce na zadawanie pytań :shake: Po drugie, trudno jest o dowody, bo niby jakim cudem je zdobyć? I w tym właśnie rzecz. Nie piszemy tu o rzetelnych, uczciwych wetach - choc tacy też są. Ale, żeby coś zrobić, zarówno Kinga_jot jak i ja, potrzebujemy Waszego wsparcia i porad a nie wmawiania nam winy. To niestosowne co napisałeś na końcu, nie uważasz? Dziewczyna dopiero co straciła psa, a Ty jej każesz uspokajać "poczucie winy"(?????????????????????????) dawaniem tymczasu innym psom???????????? Kompletny brak zrozumienia :shake: Cyżbyśmy się pomyliły co do dogo? :-( :-( :-( Mam nadzieję, że jednak nie. :shake:
  9. [quote name='Agama']MADA ,moze rozrdapywanie tematu przynosi Ci ulge, ale mysle ,ze to nie ma sensu... kilka lat temu moj syn chcial...juz nie napisze co zrobic ,po nieudanej operacji ...jego ukochanej suni-dzisiaj z perspektywy czasu wiemy ,ze Ja operujac dostarczylismy Vikusi tydzien cierpien :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: operacja byla wykonana prawidlowo wyszly inne problemy w trakcie zabiegu-Weci dawali 30 procent szans...[/quote] Agama, ale o czym Ty piszesz? Czy komukolwiek rozdrapywanie ran przynosi ulgę????????? :shake: Tu nie chodzi o mnie!!!!!!!! Pewnie, że jest mi przykro, smutno, zresztą każdemu w takiej sytuacji jest, ale są jeszcze inne sprawy. Ja długo dochodzilam do siebie i długo wahałam się, czy napisać o tym na dogo. Napisałam tylko dlatego, że są tutaj ludzie kompetentni, sa również ludzie po podobnych przejściach. Czy to źle, że teraz, kiedy już mogę, chcę wiedzieć, co mogło się stać mojej ukochanej suni? Czy to źle, że pytam Was, dogomaniaków, ludzi, którze bezwględnie są przeciw krzwdzeniu zwierząt przez kogokolwiek - czy mogę lub czy powinnam coś zrobić, żeby takie historie nie przydarzały się innym zwierzakom? Jeśli źle, to starsznie mi przykro. Szkoda tylko, że nie rozróżniasz zemsty od chęci poznania prawdy :-( Ja nie chcę się mścić, nigdy w życiu na nikim się nie mściłam, choć pewnie jak u każdego okazja by się znalazła, chcę tylko poznać prawdę, bo uważam, że mam do tego prawo - a jeśli prawda nie będzie miła, chcę ustrzec inne zwierzaki przed takowymi błedami czy omyłkami. Nie wydaje Ci się, że ostatnimi czasy takich "omyłek" jest stanowczo za dużo?????????????? :shake: Może właśnie dlatego, że ci, którzy wiedzą o złych praktykach, milczą narażając inne zwierzeta na cierpienie???? :-( P.s. Przykro mi z powodu Waszej Vikusi :-(
  10. [quote name='nowmaja']Co zajelo wetom 4 godziny???Mysle ze powinnas zapytac o przebieg operacji , choc watpliwe bys dowiedziala sie prawdy[/quote] Tyle wiem, co napisałam wyżej :-( Nie otrzymałam żadnej dokumentacji, ponoć była, gdzieś w komputerze, ale padł dysk i stracili dane (????) :angryy: Dziewczyny nie wiem, ale przeglądam dzisiaj w nocy cały wątek "weterynaria" i jestem w szoku :shake: tyle pomyłek, tyle błędów lekarskich i co najgorsze, tak jak u mnie, brak dokumentacji kiedy sytuacja staje się nieciekawa, uniki wetów.... Wiem, że są też fantastyczni weterynarze - i przed nimi czapki z głów, ale są też beznadziejni, którzy nie potrafią robić tego, co właśnie robią - dlatego pytam Was, [B]czy powinnam coś zrobić? Czy mogę coś zrobić?[/B] Mojej suni nikt już życia nie wróci, jest za TM, ale jakby ciągle ze mną, pochowana ze swoimi zabawkami pod swoją ukochaną malutką wisienką w ogrodzie :-( :-( :-( Nic mi jej nie wróci, ale przynajmniej chcialabym wiedzieć, co tak naprawdę się stało? Dlaczego odeszła? Wiem, że może macie inne zdanie, ale ja wiem, że ona wcześniej nie chorowała na nerki, po prostu to wiem :-( Co więc się stało? Dlaczego MUSIAŁA odejść? :placz: i co zrobić, żeby ten sam los nie spotkał innych zwierzaków? :-(
  11. [quote name='sota36']Tak, nerki sa wredne! U nas bylo tak, ze pies chorowalna watrobe, serce, trzustke. Mial prawie 13 lat! Musielismy go operowa - prosty zabieg, krotka narkoza, a jednak - potem sie okazalo ze wlasnie wysiadly NERKI, ktore nie dawaly nigdy zadnych symptomow choroby! Tak ja napisaly dziewczyny - nerki sa wredne i podstepne! Dopiero 75% uszkodzenia daje objawy.[/quote] Wiesz, ale krótka narkoza a czterogodzinna to ogromna różnica :-( [quote name='sota36']Co do kroplowek - moj pies mial doskonala opieke medyczna - kiedy zyly odmawialy przyjecia kroplowki (tak to ujem) i pekaly, byl nawadniany podskornie, ale tylko do pewnego czasu. Nasz kochany Lekarz stwierdzil, ze nie mozna dluzej dawac podskornych kroplowek. Wiec moze faktycznie poczatkowo Twoj wet owe kroplowki dawal dobrze,tyle ze w odpowiednim czasie mial je przerwac?[/quote] Nie, "mój" wet od samego początku dawał kroplówki podskórnie!!! Sunia nie dostała ani jednej kroplówki dożylnie - w tym rzecz.
  12. [quote name='Vesna']Z tego, co pamiętam, to lekarz tłumaczył, że niewydolność nerek była spowodowana długą narkozą i nie podawaniem płynów podczas operacji. Nerki potrzebują do prawidłowej pracy wysokiego ciśnienia krwi, a podczas narkozy to ciśnienie spada i może spowodować zaburzenia w funkcjonowaniu nerek (podawane płyny zwiększają objętość krwi i, w związku z tym ciśnienie). Nie wiadomo jednak dlaczego zabieg trwał aż 4 godziny. Czy przy Tobie sunię znieczulano? Czy podawano jej kroplówkę w czasie zabiegu?[/quote] Vesna, dziękuję za odpowiedź. Tak, moją sunię znieczulano przy mnie, potem musialam z nią chodzić po podwórku, aż zaczęła się kiwać na łapkach. Później mi ją odebrano, weci powiedzili, żebym czekała, bo od razu po zabiegu zabiorę psa do domu. Czekałam, czekałam, po półtorej godzinie zaniepokojona chciałam wejść, żeby się czegos dowiedzieć, ale jeden z wetów wyszedł z aparatem i powiedział, że to jeszcze potrwa, bo jelita się splątały, ale to nic poważnego. Że jeszcze troszkę i będzie po wszytskim. Minęła kolejna godzina i kolejna, wet wyniósł mi wyciętą macicę w kartonie :shake: - wyglądała tak, jakby moja sunia miała mieć szczeniaki (????) - na pytanie, dlaczego tak dziwnie wygląda, powiedział, że nie wie. Po kilku dniach powiedział, że to mogło być od jelit (tzn. wygląd macicy) (?????????????) Przypomne tylko, że to było moje pierwsze poważne spotkanie z wetami, sunia nigdy wcześniej nie chorowała, nie miałam pojęcia na co zwracać uwagę. Zawierzyłam im! :-( Nie wiem, co działo się podczas zabiegu, widziałam tylko zdjęcia, na które nie wyraziłam zgody, ale wtedy byłam tak skołowana, że nie zareagowałam, na zdjęciach nie było kroplówki, a sunia nie miała wenflonu :-( ____________ Być może nerki to podstępna choroba, ale stała kontrola, częste badania krwi i moczu, EKG, USG (sunia nie była mloda, więc chcieliśmy mieć wszystko pod kontrolą i w razie czego zapobiec chorobom) - no gdzieś cokolwiek musiało by wskazać, że w organiźmie coś się dzieje (???) A nie działo się nic. Powtarzam, wszystkie wyniki do samego zabiegu były idealne :-( ____________ Co do cen kroplówek, w sumie w tej chwili nie ma to już żadnego znaczenia, a jednak wciąż dziwi mnie fakt podwójnej ceny glukozy i elektrolitów od weta.
  13. [quote name='Agama']nie jestem wetem ,ale biomedyki na studiach mialam sporo,ponadto czytam wszystko co mi wpadnie w rece jesli chodzi o tematy weterynaryjne,mam swietnych sprawdzonych wetow w klinice do ,ktorej chodza moje psy,i z mocznica tez przegralismy:-( mimo kroplowek podawanych dozylnie-mocznica to okolo 70 procent uszkodzenia nerek ,a TEN ORGAN SIE NIE REGENERUJE-u twojej Suni chyba dodatkowo nalozyly sie chorobska Bardzo mi przykro ,ze tak sie stalo[/quote] No tak, a jednak zawsze jest nadzieja na te 30%. Poza tym chodzi mi o konkretne sprawy: 1. 4 godzinny zabieg!!!! ????????????????? 2. Kroplówki jednak podskórne a nie dożylne!!!!! ??????????????? 3. Idealne wyniki (brak chorób nerek, wątroby itp...) przed zabiegiem - a takie drastyczne wyniki, po zabiegu!!! ?????????????? Nie wiem no, według mnie, coś się stało podczas zabiegu, sunia nigdy wcześniej nie chorowała, przez całe 11 lat. Miała regularnie robione wszystkie wyniki, USG, EKG... Podkreślam, do zabiegu nerki były zdrowe, wątroba też, wyniki idealne, nawet były powtarzane, bo wet aż sam nie wierzył. Była w świetnej kondycji, mimo 11 lat, brykała jak szczeniak - aż do zabiegu :-( No gdzieś musiał być błąd - proszę o Wasze opinie :-(
  14. Witam! Pół roku temu okazało się, że moja 11-letnia sunia ma ropomacicze. Wet stwierdził, ze trzeba usunąć operacyjnie. Piła, jadła, normalnie się załatwiała. Szalała jak zawsze, jak szczeniak. Przed zabiegiem sunia miała zrobione wszystkie badania, USG, EKG, badanie krwi i moczu. O dziwo (mimo wyraźnego obrazu dziwnej macicy) wyniki były idealne. Macica wyglądała na obrazie USG jak kilka połączonych serdelków (???). A więc nerki były zdrowe, wątroba, serce i inne narządy rówwnież. Badania zostały powtórzone jeszcze w dniu zabiegu - wyniki nadal były idealne. Później zaczął się koszmar. Zabieg przeprowadzało dwóch wetów, pierwsze moje zdziwienie było z tego powodu, że zabieg trwał 4 godziny!!! w chlodnym pomieszczeniu - a więc narkoza prawdopodobnie była podawana kilka razy (???). Sunie oddano mi niewybudzoną, wychłodzoną... Następnego dnia zaczął się koszmar, brak apetytu, niechęć do wody, wymioty...Szybko zrobiłam jej badania, okazało się, że to mocznica!!! i nie tylko - wszystkie wyniki były złe!!! Wet od razu chciał uśpić, ale potem powiedział, że pytał kolegów, i że można to leczyć. Zaczęło się więc leczenie - (byłam wtedy zupełnie zielona, nigdy wcześniej sie z tym nie spotkałam) - a więc podawanie środów przeciwwymiotnych, moczopędnych, rozkurczowych, na chorą wątrobę i mnóóóóóóóstwo kroplówek. Moja sunia wyglądała jak balon, ponieważ wet podawał kroplówki PODSKÓRNIE!!!! (dopiero dużo póżniej dowiedziałam się, że w tym przypadku takie kroplówki nic nie dają, a tylko osłabiają serce psa). (Wet dowoził kroplówki i inne leki przez prawie 2 tygodnie - dopiero na sam koniec powiedział, że lepiej kupować w aptece, bo te weterynaryjne są duuuuuuuużo droższe). W powtarzanych często badaniach, wyniki były coraz gorsze - wet twierdził, że będzie dobrze. Po dwóch tygodniach walki sunia już strasznie cierpiała, dostała drgawek, waliła głową o podłogę, nie mogła stać na łapkach i podczas nocnego wyprowadzania na dwór zaczęła się dusić (zmienialiśmy się całą rodziną, bo przez te dwa tygodnie piesio musiał często sikać, a więc wychodziliśmy z nią na dwór co 2 godziny a nawet częściej, noc czy dzień). Cały czas czuwaliśmy przy niej. Kiedy nastąpił kryzys, mąż o 2-giej w nocy pobiegł (ne mammy samochodu) z sunią na rękach do weta. ten stwierdził, ze to minie i podał środki rozkurczowe. Po dwóch godzinach sytuacja wyglądała tragicznie. Mąż tym razem pobiegł po weta, podjęliśmy decyzję, żeby już jej nie męczyć :placz: Wet niechętnie bardzo, zjawił się po 2 godzinach i............:-( :-( :-( :-( :-( Przepłakaliśmy kilka dni, wszyscy, to było straszne!!!!!!!! :shake: Nikomu nie życzę :shake: Ale do rzeczy - żal za psem został. Ogromny żal i to poczucie winy, że nie zrobiliśmy wszystkiego :-( W tym miejscu musze wyjaśnić, że oboje z mężem byliśmy bez pracy, nie stać nas było na wyjazd do dużego miasta do dobrej kliniki, nawet na dojazd nie było nas stać, ratowaliśmy naszą kochaną sunię, tak jak potrafiliśmy :-( Jakiś czas po tym wszystkim dowiedziałam się przypadkiem, że wet popełnił mnóstwo błędów - najgorszym z nich było podawanie kroplówki podskórnie a nie dożylnie. Dowiedziałam się w klinice, od kilku lekarzy weterynarii, że psa można było uratować, ale nie takim leczeniem !!! I tu mam pytanie do fachowców - czy powinnam coś z tym zrobić? Wiem, ze suni już życia nie wrócę, ale nadal spłacam weta w ratach (zażyczył sobie 800 zł za całośc leczenia) a poza tym boję się, żeby to samo nie spotkało innych zwierząt - w małym mieście nie ma wyboru, niestety, a ludzie z reguły (jak ja) wierzą lekarzom :shake: Poradźcie, co powinnam zrobić? Czy w ogóle coś powinnam? Czy fachowcy z dogomanii widzą jakieś uchybienia w zamieszczonym przeze mnie opisie zabiegu i leczenia??? Jest mi teraz strasznie smutno, pisząc to, przezyłam wszystko po raz kolejny :-( Jestem tu nowa, ale proszę, napiszcie co myślicie :-(
×
×
  • Create New...