Jump to content
Dogomania

Kinga_jot

Members
  • Posts

    35
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Kinga_jot

  1. odpisałam Ci Rekus na priva. Zażądałam , ale mnie zlekceważono . umówiłam sie , że w przeciągu trzech dni od tego wtorku po śmierci Gucia przygotują wszystko i do mnie zadzwonią , ale do dzisiaj nikt nie zadzwonił, niestety.
  2. No to zaczęła się WOJNA ! Jestem przekonana , że oprócz dr Oli mocno zaangażowało się w dyskusję na forum gazetowym małżeństwo L. Podejrzewają , że jedną z forumowiczek ( zalogowaną) jest moja szwagierka ! a wiecie dlaczego ? bo jej nick to magda cośtam i wyraża opinie negatywne na temat tych wetów. Wystarczy w/g nich ! Można im pogratulować procesu skojarzeniowego ( sic!) . Gdyby chociaż sami sprawdzili , że ta Magda coś tam pisze różne posty na forum "gazetowym" , od dawna i przeczytali co pisze, to by w tak prymitywny sposób nie wyciągali wniosków , bo to nie ona ( nie znam tej forumowiczki , która coś napisała w wątku o weterynarzach w Poznaniu , ale na kilku wątkach się z nią spotkałam kiedyś ). Zresztą z tego co wiem to moją szwagierkę specjalnie fora dyskusyjne nie interesują i nawet na takowe nie zagląda.Podają nawet jej nazwisko ! Dziewczyna się załamie jak do niej zadzwonię ( na razie " się zbieram " aby to zrobić ale nie mam odwagi ). Rzecz w tym , że to małżeństwo L. rzeczywiście zna moją szwagierkę jako Magdę ( w rzeczywistości Madzia to jest nick i moja szwagierka ma zupełnie inaczej na imię , ale nazwisko jest poprawne..) bo spotykają się na BBO ( brydź w internecie ). I prawdą jest to , że to właśnie jej pies wtedy , latem na działce i teraz podczas rodzinnej Wigilii " bawił się " z Guciem . I to ona właśnie doradziła mi tego weta , jak po Wigilii zobaczyłam ten wrzód na tyłku u Gucia...I to wszystko . Takich informacji dr Ola nie ma na pewno ! To musi być ta Basia ( też nie wiem czy Basia to prawdziwe imię żony weterynarza , czy tylko nick z BBO ). Zauważyłam też , że coraz bardziej się "wkręcają" w tę aferę ,,, do szewskiej pasji doprowadza ich "gabinet w garażu" , " usługi pogrzebowe dla psów " , " już na 9-ciu forach jesteście opisani " . Reagują ze wzmożoną agresją , piszą emocjonalnie -bez odraczania czasowego - to trochę przypomina kłótnię/ awanturę w realnym świecie. Tyle , że biją na oślep nie widząc przeciwnika ( tzn widzą - mnie i moją bogu ducha winną szwagierkę ). On jeszcze stara sie być opanowany , ale ta cała Basia vel katarzyna vel kłamstwo Magdy vel zbulwersowana zachowuje się wręcz histerycznie (Oni chyba nie wiedzą , że jak ktoś pisze jako niezalogowany - i może sobie jako autor wpisać cokolwiek to automatycznie wyraża zgodę na udostepnienie adresu z którego pisze , natomiast zalogowany autor na gazecie ma swoją skrzynkę i adres IP jest znany adminom portalu gazety .To jest inaczej niż tutaj na Dogomanii , gdzie nikt anonimowy nie może nic napisać z założenia ) . Prawdopodobnie złożą pozew cywilny do sądu ( jestem tylko ciekawa czy o zniesławienie ? czy o upublicznianie danych osobowych ). I bardzo dobrze! " Wyborcza " i " Głos Wlkp " obejmą "patronatem medialnym" ten proces ( mam spore doświadczenie w kontaktach , łącznie z Ewą D. w TVN )- więcej właścicieli zwierząt uda sie ostrzec w ten sposób , a brak jakikolwiek badan krwi przed zabiegiem , brak opisu USG , zeznania recepcjonistki - Moniki , która wciągu 3 dni miała do mnie zadzwonic aby wydać mi to o co prosiłam , plus zeznania innego weterynarza , który był 9 lutego i przyjmował w gabinecie nr 2, plus zeznania weterynarza do którego pojechaliśmy z Guciem dzień przed śmiercią I PLUS oczywiście ewidentnie sfałszowana karta pacjenta - myślę , że o wynik tej sprawy cywilnej mogę być spokojna. A poza tym przypuszczam , że parę osób wypowiadających się na tym wątku gazetowym ( którym też Klinika na Orła B.nienajlepiej sie kojarzy ) będzie zeznawać na okoliczność nieludzkich praktyk tych weterynarzy ( dostaję mnóstwo e-maili na skrzynkę "gazety" od tych ludzi ). I to by było na tyle Zbieram się , muszę zadzwonić do szwagierki i jej powiedzieć jaki siwy dym jest na forum gazety , bo sie biedna zdziwi , że ta para nie chce z nią grać przy jednym wirtualnym stoliku...Matkoooo !! nie wiem jak zacząć , chyba jej podam link , niech sama przeczyta najpierw..... Pozdrawiam Kinga z Poznania
  3. Kolka ? to Ty jestes "madame"? , bo rekus , to chyba "nasz rekus", tak sadzę. Właśnie usiadłam z pracy i patrzę :roll: ponad 100 postów od wczoraj!. Jak podam rodzinie obiad to poczytam ( juz sie boję). Wczoraj ta cała wet. Ola moje nazwisko nawet publicznie podała! ręce mi normalnie opadają... Pozdrawiam serdecznie Kinga z Poznania
  4. Acha ! Jeszcze a propo's tych sfałszowanych wpisów w karcie Gucia ( ja tutaj na forum , chyba na 3 stronie dokładnie Wam to opisałam jak ta karta wyglada ) - rzecznik nie miał żadnych wątpliwości , pomimo że widział kserokopię , ktorą mi dali , że ta wpisy powstały później , już po śmierci Gucia.
  5. Kolka .... Właśnie sie odezwała .... Jak złapię trochę czasu to jej odpiszę . Pozdrawiam Kinga z Poznania
  6. Przepraszam Was kochani , ale nie miałam dostępu do internetu . Sprawa wyglada tak : Rzecznik odpowiedzialności zawodowej prowadzi postępowanie wyjaśniające . Z tego co mi powiedział , to jeśli okaże się winny zaniedbań zapłaci grzywnę ( najczęściej 1000 PLN ) na schronisko ( sic!). I TO WSZYSTKO !!!! I nadal będzie mordował zwierzaki bezkarnie. Pozostaje mi więc tylko ostrzec poznaniakow przed tym weterynarzem . P.S. Właśnie przed chwilą dr OLA z tej kliniki napisała długi post w odpowiedzi na założony przeze mnie wątek na gazecie.pl ( forum poznańskie ) . Jestem pewna , ze to ona , bo tylko ona zapytała mnie o mój zawód . Watek został odkopany z 7-mej strony chyba . Jak chcecie to przeczytajcie : [URL]http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=67&w=55304456[/URL] Pozdrawiam serdecznie Kinga
  7. Nie byłam , w czwartek dopiero mam sie z nim zobaczyć... Pozdrawiam serdecznie Kinga z Poznania
  8. Rekus ! widzę ,że się niecierpliwisz , przepraszam , miałam wyłączony internet. siadam teraz i przepisuję , wiem ,że mam wysłać prywatne wiadomości , bo ' licho nie śpi" , Kolka też mnie ostrzegła w priv.m. . Jak przepiszę treść całego pisma , to wkleje do wszystkich , którzy mogą mi pomóc..bo macie racje , że może byłoby to zbyt ryzykowne na forum dostępnym ( może tu zagladają jednak zainteresowani..) Pozdrawiam z nocnego Poznania Kinga
  9. Tak Kolka , w zasadzie jedyna ,,,,,ja to pismo Wam tutaj w tym wątku przepisze ( wykropkuję tylko dokładny adres i nazwiska weterynarzy , bo dostałam ostrzeżenie od admina)... Nie wiem czy dzisiaj dam rade , ale na poniedziałek 12 w południe muszę zanieść gotowe. Bardzo prosze zerknijcie na to pismo i podpowiedźcie czy wszystko ujęłam " urzędowo" i merytorycznie prawidłowo... Pozdrawiam serdecznie Kinga z Poznania P.S. a teraz ide szukać w necie co może wywoływać takie spastyczne skurcze przepony , wyglądajace jakby pies chciał wypluć własny żołądek...
  10. Rekus ! nie mam siły pisać , ryczę cały czas i nie widzę liter na klawiaturze... Rzecznik wstrzął post .wyj . ale to pismo co mu dzisiaj zanioslam jest niedobre , umowilismy sie ze z dzisiejszą datą zaniosę pismo w poniedzialek ,,, pomóżcie mi je napisać jeszcze raz rzeczowo , proszę.... bo ja tylko widzę te cierpiące , błagające o pomoc oczy mojego Gucia .... Nie wiem czy bym chciala aby Gucia pokroili , bo mi go nie oddadza przeciez zaszytego tylko go spalą, a uważam że juz dosyc się nacierpiał ! Możźe tego nie rozumiecie , ale to był szczęsliwy , merdający ogonem pies i tak ufnie wsiadal do samochodu aby tam pojechać..( ja go od rana unikalam, bo balam sie ze wyczuje moj lęk a w ten czwatrtek przed operacja to za chiny nie chcial z mężem do tego weta ( na pierwsza wizytę ) pojechać i musialam jechac z nimi- psy maja instynkt bara...). dzisiaj rzecznik kazal mi dopisac czego sie domagam w wyjasnieniu tej sprawy i teraz tak siedze i mysle,,, moze rzeczywiscie jakiejs sporej nawiazki na schronisko dla zwierząt ? albo mi podpowiedźcie na co ( ale uczciwie! a nie po znajomosciach) . rzecznik mi powiedziala tez ze to nie jest pierwsza skarga na tę lecznicę , kliniką nazywaną... szkoda ,że nie wiedzialam wczesniej....sory za bledy ale naprawdę nie widzę co piszę Nikomu nie zyczę aby wytrztymal przez trzy pełne doby z konającym , potwornie cierpiacym najwięksdzym przyjacielem........
  11. Kolka ! Widzę , że jesteś online , powiedz mi , proszę co taki rzecznik odp.zaw. może zrobić tym weterynarzom ? I ... jakbyś mogła mi podpowiedzieć co jest najważniejsze z punktu prawnego , bo właśnie siedze i piszę pismo dla tego rzecznika ( mam mu jutro zanieść ). Jestem pewna , że przeczytałaś z uwagą to co sie wydarzyło z moim psiakiem , napisz prosze w punktach od najwazniejszej rzeczy do najmniej istotnej ...bo ja po tym relanium to bardzo emocjonalne poematy wypisuję zamiast rzeczowe pismo urzedowe,,, dla mnie najwazniejsza rzeczą jest to ,że Gucio miał takie płaczące oczy i ze tak bardzo go bolało.. a jeszcze przed chwilą wlazłam na bloga mojej nastoletniej córki , ktora napisała post żegnający Gucia i już tylko te oczy widzę..
  12. Jestem. Byłam u tego znajomego z Wojewodzkiego Inspektoratu Weterynarii . zaprowadził mnie ( za rekę prawie ) do jakiejś kobiety w Izbie Lek-Wet , ale juz on tylko jej mówił co sie stało. Ta kobieta zadzwoiniła do rzecznika odpowiedzialności zawodowej i ten ma jutro wstrząc postepowanie wyjaśniające.Bo to prywatny gabinet jest i tylko ten człowiek może sie tym zająć. Q..cze sama nie wiem czy to coś da...aby nie krzywdzili innych zwierzaków , ale ma byc konfrontacja , więc przynajmniej sie dowiem jakim prawem wypalali Gutkowi prostatę , bo o tym mowy nie było!! noi może poczuja sie troche mniej bezkarni. Agast! jakbys z uwagą przeczytała ten wątek , to pewnie nie musiałabys sie zastanawiać...W czwartek ( druga doba po zabiegu ) byłam umówiona z chirurgiem , ktory operował Gucia , ale zwiał. po południu do niego zadzwoniłam aby nam pomógł bo sie coraz gorzej dzieje. zlekceważył mnie.Wieczorem zawiozłam Gucia do W. Ratajczaka , do Lecznicy na Grunwaldzkiej , ale nie bardzo mógł pomóc , wszystko co robiliśmy z Guciem ( kroplówki , siusiu , no-spa, metaclopramid, hapatil, vit B , torecan) nie miał więcej pomysłu, powiedział , że tylko ten co operował może wiedzieć co tak naprawdę Guciowi teraz jest. Powiedział nam też , że pies strasznie cierpi i że mamy sie zastanowić czy mu nie ulżyć, bo on by tak zrobił ze swoim psem. Mało tego o świcie ( bo Ratajczak miał dyżur do rana ) byliśmy z Guciem jeszcze raz aby założył nowy wenflon , bo ten pooperacyjny musiałam psu usunąć w środku nocy).Na godzinę 20-tą w piątek byliśmy umówieni z jakimś dobrym diagnostykiem weterynaryjnym w Komornikach pod Poznaniem( ponoć ma świetne wyposażenie i mógłby ustalić z dużym prawdopodobieństwem co się z psiakiem dzieje). Nie zdążyliśmy.. Gucio zmarł o 19-tej. Ja nawet ściągnęłam zaprzyjaźnionego chirurga-urologa z Gniezna aby spróbował Guciowi pomóc ! pomijam już , że moja kochana kuzynka anastezjolog ze specjalizacją kardiologiczną była przez nas angażowana w sprawie Gucia , ktorego wszyscy bardzo kochali...
  13. Dobra dzwonię teraz do WiW......Trzymajcie kciuki , żebym sie nie rozkleiła podczas tej rozmowy.. Tylko ,,,ja mam niewiele dowodów ( bo Gucio nie został rozkrojony ) , mam tylko ewidentne fałszerstwo i dopiski mające na celu obronę własnego tyłka na tym ksero karty pacjenta , ktore Wam w całości przepisałam we wtorek. Odezwę sie po rozmowie
  14. Mada! współczuje , czytałam o Twojej sunii i widzę ,że na podobnym wózku jedziemy ,,, może jak minie odrętwienie , to też zgłoszę sprawę do rzecznik odpowiedzialności zawodowej ,, aby sie przyjrzał tej ' klinice od siedmiu boleści nieczynnej całodobowo'.mam tylko jeden dowód - ewidentne fałszerstwo karty chorobowej ,,,Ale na razie chciałabym tylko zrozumieć co sie stało , dlaczego tak to poszło,,, Czy "usuniecie guzów hepatoidalnych" ma coś wspólnego z gruczołami apachowymi, analnymi ? czy to niezależne jest zupełnie? Czy "przypalanie prostaty" to nie jest jej usuniecie poprzez wycięcie , tylko częściowe zmniejszenie poprzez wypalenie ? Kinga
  15. Bo to paskudnie wygladało Chefrenek , serio . Tylko , że prawdopodobnie to jednak było mechaniczne uszkodzenie przez tego innego psa w Wigilię ( pisałam o tym w tym przydługim poście , ale to może być jedynie zbieg okoliczności i jednak od środka sie coś działo ). to był [B]splot makbrycznych zdarzeń ...[/B]Weterynarz widząc Gucia pierwszy raz w zyciu przy słabym swietle i po chorobie swojej jakiejs zwiazanej z niedawna hospitalizacją przyjął ,że te gruczoły analne to pewnik jest i powiedział " bedziecie mieli państwo spokój raz na zawsze a zabieg kastracji jest prosty i bezpieczny" . do tego nałożyła sie moja bezgraniczna ufność w "nazwisko tego weterynarza" i myslałam , że on wie co robi/mówi. ZAUFAŁAM ! Nastepnie ów weterynarz zadzwonił do kliniki w ktorej Gucio mial byc operowany i podał przez telefon " krew, gruczoly , kastarcja, zeby i sprawdzic prostatę" i pewnie nawet go nie było w ten wtorek w tej klinice. Nastepnie lekarz - chirurg pomyślał sobie , że Gucio jest prywatnym , znanym doskonale pacjentem tego weterynarza , ktory "zlecił' zabieg , więc wziął to zlecenie i zrobil "troche wiecej ".a potem chyba sie sam przestraszył i dlatego nie pomógł nam Gucia uratować..... Ale jeszcze mam prosbę do weta : czy ten mocznik na 66,6 , przy kreatyninie 0,9 to juz mocznica była ? z ktorej sie podobno nie wychodzi? Czy to , że proby watrobowe były na ok 200 w dniu zabiegu a w trzeciej dobie tak ładnie spadły to to oznaczałoby , że wątroba wracała do równowagi "po truciźnie ", jaką jest narkoza? Kinga
  16. Ok Kolka spróbuje pocwiczyc wklejanie zdjęć Gucia ,,, Masz dużo racji , że to moja rozpacz związana z okrutnym cierpieniem naszego psa podpowiada mi takie dociekanie co sie stało.... Ale czy mogłabys mi kochana chociaż na takie proste pytania odpowiedzieć , bardzo proszę.. Wiecie ja do dnia operacji to właściwie nic nie wiedziałam , myślałam , że kastracja jąder jest częśćia zabiegu usunięcia prostaty ( to gruczoł i to gruczoł ) Dopiero teraz dowiaduję się dzięki temu forum różnych rzeczy o ktorych bladego pojęcia nie miałam.. Kolka ? Co to sa guzy hepatoidalne ( możliwy jest błąd w pisowni , bo to okropne gryzmoły są z tego ksero , co mi wczoraj wydali ) . CZy prostate sie zawsze wypala ? czy to to samo co usunięcie prostaty ? i na czym to wypalanie dokładnie polega ? Czy to prawda , że jak sie usunie rure z gazem ( narkoza wziewna ) to pies jest nadal w narkozie / i jesli tak to jak długo? Czy ten ciemno -granatowy krwiak , ktory pojawił sie po 30 godzinach od wybudzenia psa z narkozy i w następnej dobie rozlał sie równo na calutką połowę podbrzusza mógł mieć związek z tym co napisała Karolina ? ( ze puściła podwiązka po kastracji)? Pozdrawiam serdecznie kinga z Poznania
  17. Nie wiem serio , nigdy mnie to nie interesowało ,, pewnie może i są , ale np o tym , że na samych Ratajach jest kilka lecznic weterynaryjnych ( to dzielnica Poznania jest) to dowiedziałam się dopiero z wątku o polecanych lecznicach w Polsce na dogomanii ->weterynaria. Wbrew pozorom dotknęłaś bardzo krwawiącej rany , wręcz posypałaś ją solą Nidhog ..... bo ja właśnie tego wszystkiego nie sprawdziłam ! Pierwszy raz w życiu poszłam na żywioł , zaufałam znajomym , którzy leczą swojego psa u "tej sławy poznańskiej na literę L. " potem to już była tylko konsekwencja tej pierwszej wizyty... Q..cze nie daje mi spokoju to dzisiejsze odkrycie związane z dopisaniem ewidentnym na orygianle karty pacjenta tych zalecanych hospitalizacji... próbowałam o tym rozmawiać z mężem , ale strasznie się zaczął denerwować i wkurzać mówiąc ,że to jakaś forma obrony jest,,,a mnie gnębi pytanie czy oni to tak na zapas dopisali , czy rzeczywiście wiedzą od początku , że coś im podczas zabiegu nie wyszło?? P.S. dziękuję z informację o tym wenflonie , bo do tej pory z dwóch źródeł usłyszałam tylko , że to normalne nie jest ( i że coś się musiało wydarzyć widocznie) Pozdrawiam z nocnego Poznania Kinga
  18. wartosc psa+koszty[/quote] - [B]napisał/a rekus[/B] To był żart?:placz:
  19. Rekus ! ... ale to naprawdę nie o to chodzi , przysięgam ! choć dopuszczam taką możliwość , że moje posty są inaczej rozumiane... Nie chodzi mi o to ,żeby im udowodnić nadużycie finansowe , nie chodzi mi o to , żeby weterynarza pozbawić prawa wykonywania zawodu itd... Ja nawet znam osobiście szefa Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Poznaniu i wiem , że gdybym do niego zadzwoniła i opowiedziała mu co zrobiono Guciowi , to może poruszyłabym lawinę... Tylko po co ? To Guciowi życia nie zwróci . Ja próbuje (przy Waszej pomocy i wszelkim informacjom w necie ) zrozumieć dlaczego tak się stało . Dlaczego Gucio tak potwornie cierpiał To zdrowy , wesoły pies był i bardzo kochany i najmądrzejszy na świecie... Wiecie , że on sam wychodził na spacery ? bez smyczy ? wiecie , że on doskonale rozumiał , że nie wolno mu zestawić łapki z krawężnika? chodził przy kostce bez smyczy po najbardziej zaludnionym deptaku....Nigdy nie został uderzony ( ups , przepraszam jeden raz , jak miał pół roku przez mojego męża ). Jak się trochę pozbieram to wkleję zdjęcia i napiszę wspomnienie o najwspanialszym , najwierniejszym i najmądrzejszym psie na świecie ( miałam w swoim życiu 4 psy , więc mam skalę porównawczą ), ale na razie nie daję rady , ryczę cały czas i jakoś pozbierać się nie mogę... Tak bardzo bym chciała wiedzieć co oni mu zrobili.... Na razie mam takie spostrzeżenia , ale to po relanium jest , więc mam zamglony obraz: Zadzwoniłam do weterynarza ( nowego) , powiedziałam że dzwonię z polecenia od.. powiedziałam , że pies ma poważne kłopoty z gruczolami analnymi , że pól roku temu pojawiły sie problemy i pies miał podawaną jakąś maść na krowie wymiona , że teraz krwawi i brudzi i czy mógłby psa zobaczyć . Weterynarz był chory , po operacji ( chyba) powiedzial ze mamy do niego przyjechać do domu. W domu miał taki mały gabinet i bardzo kiepskie światło ( słaba żarówka na suficie )> powiedzial ' proponuje zrobić prosty zabieg kastracji , podał jakiś antybiotyk i jakiś inny lek przeciwzapalny i zapisal nas na wtorek po Nowym Roku do kliniki w której pracuje , albo której jest właścicielem (tego nie wiem). Podyktował przez telefon przy nas : " usunięcie gruczołów analnych , kastracja , czyszczenie zębów , przed zabiegiem koniecznie badanie krwi i sprawdzic prostatę". I ... i dalej sobie chorował , jest na zwolnieniu przez miesiąc , jak się dzisiaj dowiedziałam... We wtorek Ci w klinice gdzie Gucio miał miec zabieg pomyśleli pewnie , że Gucio to stały pacjent tego weterynarza , który zlecił zabieg,,, wykonali mechanicznie z kartki zlecenie....Nie analizowali co i jak i dlaczego ,, dr R.L. zlecił to robią ,, co z tego ,że badanie krwi po narkozie dopiero , co z tego ,że prostata tylko minimalnie powiększona ( q..cze jak na 10 letniego psa to miała chyba prawo , nie? , a po kastracji mogła sie nawet " naprawić"). W trakcie operacji musiało sie jednak coś niedobrego zdarzyć , bo ten wenflon i te beznadziejne uniki chirurga , który operował i te idiotyczne dopiski w pośpiechu na karcie pacjenta ( o hospitalizacji), ktorą mi dzisiaj skserowano... Taaaaak... powoli widzę taki obraz bardzo przypadkowych zdarzeń , ktore były skutkiem męczarni mojego psa.... Zastanawiam się tylko , czy te nadgorliwe zabiegi nie miały nic wspólnego z powiększaniem obrotu finansowego "kliniki" Kinga
  20. Nie mam nic oprócz paragonu fiskalnego na 56 PLN za tę wizytę w czwartek u dr Oli ( wtedy jak miał Gucia obejrzeć po dwóch dobach chirurg , który operował psa , ale zwiał i ' wystawił praktykantkę"). Może jeszcze jakieś paragony z apteki bym w samochodzie znalazła bo kilka razy dziebnnie cos dokupowywalismy dla Gucia co miało mu pomóc,, ale chyba to akurat nie ma żadnego znaczenia
  21. [B]Kulka-wet napisała:[/B] jestem wetem, ale nie rozumiem wielu aspektów sprawy, o której piszesz. Zarówno weterynaryjnych, jak i motywów Twojego postepowania. Nie wiem czego nie zrozumiałaś , choc przyznam szczerze , że nie jestem w najlepszej kondycji psychicznej i pewnie nie przelewam mysli na papier całkiem spójnie i logicznie...Chetnie odpowiem na twoje wszystkie watpliwości . Bo bardzo mi zależy aby poznac prawdę , aby wiedziec dlaczego i co sie stało ... Wiem że uważasz , że to mi tylkopogorszy samopoczucie , ale ja mysle inaczej.... mam w tej chwili tzw. " FIGURĘ OTWARTĄ" , ogromne poczucie winy ,, przed smiercia przepraszałam gucia za to co mu zrobiliśmy , ale to mnie jakos nie wycisza,,, Bardzo bym chciała poznać Twoje zdanie na ten temat , jestes fachowcem przecież. A co do "szeroko rozumianego zadość uczynienia " ... nie mam zamiaru , nie zwrócę ani Guciowi tym życia , ani nie wymarzę ze swojej głowy tych trzech dób ,,, chciałabym tylko otrzymać uczciwe rozgrzeszenie... A tak swoją drogą to dzisiaj miałam tam , w tej klinice niezłą jazdę... Najpierw w sobotę zadzwoniłam do tego weterynarza , ktory ma sławne nazwisko i ktory zaproponował zabieg ( pierwsza wizyta po Wigilii)i powiedziałam mu , że " nie przyjadę punkt 14:30 tak jak mi kazał na zastrzyk tego dnia , bo Gucio wczoraj wieczorem umarł" L> powiedział mi ,że pies miał pecha to sie zdarza . Poprosiłam go aby mi pomógł odebrac dokumentacje z przebiegu operacji w poniedziałek bo do tej chwili nie wiem na co właściwie Gucia operowali i co sie takiego stało , że zostawili mu wenflon w łapce. Odpowiedział mi , że oczywiście całą dokumentacje dostanę i w poniedziałek mam przyjechać. zadzwoniłam , wczoraj w poniedziałek , czy moge przyjechac odebrac wyniki badan mojego psa. Pani w recepcji poprosiła mnie abym nie przyjeżdżała dzisiaj , tylko jutro ( tzn we wtorek) bo oni muszą sobie skserować te wyniki a nie mają kserokopiarki , dlatego dopiero jutro sobie skserują . Pojechałam , zgodnie z umową dzisiaj . Pani w recepcji kazala mi poczekać ... po czym zabrała sie za ręczne przepisywanie treści z karty pacjenta.... Przepisała , kontaktując sie w między czasie chyba właśnie z tym chirurgiem , który dokładnie tydzien temu operował Gucia ( ale nie jestem pewna, bo ja go na oczy nie widziałam, tylko raz z nim przez telefon dwa zdania zamienilam).Po czym wręczyła mi po mniej więcej 40 minutach jakieś swoje ręczne zapiski ( bez podpisu lekarza , bez oczywiscie żadnej pieczątki ). Poprosiłam o opis USG prostaty , ktory był wykonywany przed operacja ( przy moim mężu) . Nie dostałam , nie mają . Poprosiłam o wyniki badania krwi , ktore zrobiono Guciowi dwa razy > Nie dostałam , pokazała mi że są wpisane w notatkach , ktore dla mnie przygotowała.poprosiłam o podpis lekarza i pieczątkę kliniki .Nie dostałam . Zadzwoniłam więc w obecności innych obecnych tam osób do lekarza L. , ktory powiedzial ze wszystko oczywiscie dostanę. Powiedziałam że umawialismy sie , na wczoraj i że dzisiaj dostaje tylko jakies szczątki na kartce napisane . Weterynarz kazał paniebnce iść i skserować te karte pacjenta . I.... Oprócz tego co w poprzednim poscie cytowałam są trzy dopiski , innym charakterem pisma i najprawdopodobniej innym długopisem ( mam ksero tylko). te dopiski brzmią : 1/( brak chęci pozostawienia psa w szpitalu) zaraz po pierwszej części cytowanej w poprzednim poście. 2/Mimo wskazań właściciel nie chce pozostawić psa w szpitalu. właściciel podaje leki w domu To jest jakby z czwartku , po wizycie na zastrzyku u dr Oli ( jak chirurg zwiał mimo umowionej wizyty) , ale tak dziwnie wpisane w połowie bo ... dokładnie po wpisieno-spa.....aż do Metaclopr, Gotosan a pózniej , na drugiej stronie jest ciąg dalszy wpisu charakterem pisma dr Oli , że "pobrano krew.." aż do słowa " płyny" 3/ i na samym dole , juz po wpisie Oli z czwartku " płyny" jest dopisane innym długopisem i innym pismem: " przy odbiorze wyników ( telefonicznie) zalec.konieczna hospitalizację jednak właściciel ze wzgl. na stres Gucia nie chciał pozostawić psa w szpitalu" ( +parafka nieczytelna obok) I to są jaja !!! bo ; nie było absolutnie takiej rozmowy ,że Gucio ma zostać w szpitalu !!!! Zreszta jak ? sam jak tam wszystko jest zamykane na cztery spusty na noc?/ jedyna rozmowa była taka : W czwartek rano z dr Olą , jak podawała Guciowi ten antybiotyk pooperacyjny i Gucio taka żółcią zwymiotował to lekarka powioedziała: " jak macie państwo czas , to zostawcie tu Gucia na kilka godzin i mu podamy kroplówke z tym ranigastem , po co macie kupowac nastepny lek. Tylko niestety bedę musiała guciowi założyc kołnierz nowy za dwadzieścia pare złotych dodatkowo ( Bo mysmy Guciowi zdjęli ten klosz , bo nie miało to żadnego uzasadnienia ani sensu , a klosz był za duży i bardzo niewygodny). Zapytałam podczas tej propozycji pozostawienia Gucia na czas kroplówki w klinice Czy ktoś bedzie pilnował jego łapki ( tak jak ja z nim siedziałam i mocno pilnowałam aby równiutko kapało 50 kropel na minute , uciskając delikatnie miejsce , gdzie żyłka wenflonu była w żyle ) , Dr Ola powiedziała , że niestety , ale będą musieli psa przywiązać pasami i dodatkowo oblepić ten wenflon , żeby sobie nie wyrwał przy poruszeniu ). Stwierdziłam , że to nie ma sensu , lepiej żeby nie leżał Gucio znowu sam , przerażony i obolały w jakiejś klatce, na zimnych , obsikanych raszkach z kloszem na głowie i przypięty pasami. Podziękowałam pani Oli za dobre chęci i po godzinie Gucio miał kroplówkę podawaną w domu , było mu ciepło i był cały czas głaskany. I teraz co ja czytam ! ???? że trzykrotnie lekarz sugerowal pozostawienie Gucia w szpitalu. Nie podoba mi sie to , bo ewidentnie dlatego zaczela ta recepcjonistka dzisiaj przepisywać karte pacjenta inmoczywiście tam tych dopisków nie było, A więc czegoś sie boją ... Pozdrawiam serdecznie I bardzo was proszę ... pomóżcie mi zrozumieć co oni mu zrobili, bardzo proszę....
  22. Latem , pól roku temu zauważyłam , że Gucio ma ranę pod ogonem , leciała mu krew . Było to podczas rodzinnego spotkania na działce , gdzie jeszcze oprócz Gucia był inny pies i Gucia próbował lizać pod ogonem i "molestować" . Mąż zawiózł psa na drugi dzień do weterynarza ( przypadkowego , bo Gucio nigdy na nic nie chorował i jeździliśmy wyłącznie na szczepienia). Ten weterynarz stwierdził , że Gucio ma zapchane gruczoły zapachowe , ma stan zapalny , więc wyciskać mu nie będzie , ale dal nam maść ( na krowie wymiona ) i kazał codziennie wciskac Guciowi w odbyt. Po 3 tygodniach nie było śladu żadnego ( na oko). Gucio nigdy nie saneczkował. W Wigilie tego roku sytuacja z tym innym psem sie powtórzyła ( rodzina przyjechala ze swoim trzyletnim cockerem) . Na drugi dzień rana pod ogonem wyglądała okropnie . Mniej więcej na godzinie 11-tej od odbytu powstała wielka krosta z dziurą w srodku ( tak jakby wulkan z kraterem) , z tego kratera sączyła sie krew . Gucio brudził też posłanie i podłogę , zostawiając takie smugi w brudno żółtawym kolorze. Znajomi polecili nam ponoć bardzo dobrego weterynarza ( R.L.) , zawieźliśmy psa do niego w czwartek wieczorem . Weterynarz powiedział nam , że to ( pod ogonem) bardzo brzydko wygląda i że on proponuje prosty szybki zabieg - kastrację . Bo te kłopoty z gruczołami analnymi mają związek z zaburzoną gospodarką hormonalną . Powiedział , że tylko w jego klinice stosuje sie narkozę wziewną , całkiem bezpieczną i że usuną jeszcze psu kamień na zębach bo mu z pyska śmierdzi . Przy nas zadzwonił do tej swojej klinikii kazał zanotować , że we wtorek po Nowym Roku o godz. 9:30 przyjedziemy na badanie krwi ( głównie na wątrobę) , na czyszczenie gruczołów analnych , kastrację i kamień na zębach i zasugerował sprawdzenie stanu prostaty.Gucio dostał też dwa zastrzyki ( jakiś antybiotyk i coś o szerokim spektrum dzialania przez tydzień ) . Ten antybiotyk dal mi też w strzykawce i kazal podać podskórnie w sobotę i w poniedziałek przed zabiegiem. zapytalam o cenę tej operacji , nie chcial mi powiedziec , mówiąc że kartą u nich można płacić. Powiedzialam że ja nie mam karty , więc w końcu podał cenę X. Przez cały piątek próbowałam sie czegoś dowiedziec o zasadności tej kastracji i jej związku z gruczołami analnymi , sprawdzałam w necie , dzwoniłam do innych weterynarzy ( jeden specjalista z W-wy przyznał , że nazwisko L. ma "dobrą markę" . Generalnie potwierdzano mi związek między gruczołami analnymi a zaburzeniami pracy jąder. Większość jednak sugerowała RTG klatki piersiowej i porządne badania krwi przed zabiegiem..Dzwoniłam tez do wet, ktory zlecił te operację bo miałam mnóstwo wątpliwości ( np jak z rurą w tchawicy będą mu zęby czyścić . Odpowiedział mi , że wyjmą rurę a narkoza i tak będzie działać ). Dowiedziałam się też , że w tej klinice mają świetnego chirurga J.G. , ktory bedzie ten zabieg przeprowadzał. Zapytałam też , czy może nie lepiej by było abym przyjechala w ten wtorek na zabieg już z gotowymi wynikami krwi i RTG serca , żeby pies się za długo nie denerwował zanim go uśpią ( chciałam je zrobić w niezaleznej klinice niedaleko mojego domu). Odpowiedział , że nie , oni mają bardzo dobre laboratorium w swojej klinice i wykonają wszystkie niezbędne badania na miejscu , jak przywieziemy psa we wtorek 2 stycznia rano.Umówiłam się tez , że po operacji na zdjęcie szwów przywioze gucia do niego ( tam gdzie byliśmy w czwartek) a nie do miejsca , ktore guciowi bedzie sie kojarzyć z cierpieniem . Probowałam też uprosić tego weterynarza abym mogła być przy Guciu zaraz po wybudzeniu z narkozy bo on sie okropnie boi innych psów i jak obok w klatce bedzie leżał jakiś zwierz to Gucio sie wystraszy ( Gucio nawet przed kotami uciekał ).Nie zgodzil się . Powiedział , że psa oddadzą nam "na nogach "wieczorem. We wtorek rano mąż zabrał Gucia do kliniki . był przy nim na USG prostaty.Usłyszał , że " prostata jest w porzadku , tylko trochę powiększona ". kazano mu wyjść i zadzwonić ok 14-tej , jak juz pies bedzie po operacji. Zadzwoniłam i usłyszałam od kobiety , która asystowała przy zabiegu " Wyrwaliśmy psu trzy zęby , pies jest wykastrowany , ma tez usuniętą prostatę , która na szczęśćie nie miała żadnych guzów , gruczołów odbytniczych nie ruszaliśmy , bo nie było takiej potrzeby , te gruczoły sa drożne i sprawne , oczyściliśmy tylko ten krater i tam ma dwa szwy . podczas operacji było ciężko i dlatego dostaniecie państwo psa z wenflonem w łapce , ale wszystkiego dowiecie sie od chirurga , który operował jak przyjedziecie po psa , ja właśnie teraz pobieram Guciowi krew na wątrobę bo takie mam zlecenie na karcie , jak pani chce to prosze poczekac , podam pani wyniki prob wątrobowych". Teraz przepiszę to co mi dzisiaj daliw tej klinice ( jakby zapis z karty pacjenta): " zabieg - " przypalanie" prostaty, kastracja, usunięcie guzów hepatoidalnych , czyszczenie zębów -> pobrano krew do badań Alt-201,7; Asp-106,8 ; Bun-8,4 ; creat - 0,9 ; Bilirub.-1,0 Duploalmg Dexametasowe Furosenid Cyclanoming Hepatil ------------------------------------------------------------ Przyjechalismy wieczorem , wyprowadzili Gucia , zabrałam go na rece w poscieli ( miał mokre łapki i wilgotny brzuszek . więc prawdopodobnie siusiał tam na tych raszkach po operacji ). Miał też kołnierz przeogromny . Niestety nikt z nami nie mógł rozmawiać o przebiegu operacji , bo była tylko kasjerka - recepcjonistka , ktora kazała nam zapłacić 2,5 x X... Na moją rozpaczliwą prośbę zawołała jakiegoś lekarza , który dopiero w tym momencie przyszedł do kliniki , ale to nie miało sensu , bo na moje pytanie dlaczego Gucio ma wenflon i co sie wydarzyło przy operacji powiedzial , że on nic nie wie i ze oni wszystkie psy po zabiegach z wenflonami do domu odsyłają .Zapytalam też co mamy robić jeśli coś się zacznie dziać bo przecież oni za godzinę zamykają tę klinikę. odpowiedzial ze "musimy sobie jakoś radzić". Powtórzyl też , że absolutnie nie mam Guciowi podawać żadnych środków przeciwbólowych , bo psom sie nic takiego nie daje a mają być spokojne i nie szaleć za bardzo po zabiegu ( to już trzeci lekarz z tej kliniki ma takie zdanie bo R.L. , jak i chirurg J.G. męzowi rano to samo powiedzieli). W domu Gucio momentalnie podszedł do miski z wodą , wypil całą i domagał się następnej porcji wody . dostał i ,, po paru minutach zwymiotował ( ślina spieniona i woda) . Wypadła mu jakby też taka normalna kupka , trochę większa od męskiego dużego kciuka , nikt z nas nie zauważył że pies jakoś się ustawia do oddania stolca , mojej córce wrecz wydawało sie , że Gucio zwymiotował tę "kiełbaskę" bo w tym samym czasie wymiotował tę wypitą wodę . Zresztą wodę do picia trzeba mu było porcjować po kilka łyków ale i tak po wypiciu momentalnie zwracał Dostał pyralginę dożylnie ,rodzinny nastezjolog udrożnił wenflon i "zamontował " kroplówkę z elektrolitami ( miała wykapać 200 ml) . Gucio cały czas domagał się picia , dostawał i oddawał razem ze spieniona śliną .Po ok 6 godzinach Gucio dostał następną pyralgine 0,2 dożylnie .rano podłączyłam mu te nawadniające elektrolity. próbowałam sie skontaktować z lekarzem który operowal psa , ale żadnych szans !.zadzwonilam do weterynarza ktory skierowal Gucia na zabieg , powiedzialam ze pies nie sika i nie pije , tzn pije ale momentalnie wymiotuje , i ze nawet od najsmaczniejszego kęsu podanego na ręce odwraca głowę ( jadłowstret jakby). L. kazał zmusić psa do sikania , o dziwo bardzo sie ucieszył , że mamy w domu kroplówki , a nawet ze podajemy mu pyralginę , kazał też podać no-spę dożylnie i hepatil .Po południu , gdy zadzwoniłam ponownie do L. aby mu powiedziec , że Gucio bardzo długo i porządnie sie wysiusiał ( zanosiłam go w miejsce , gdzie suczka z cieczką siusiała przed chwilą, ale też robiłam inne dziwne rzeczy aby Gucio zrobił siusiu ) , to L. kazał podjechać do kliniki po gotowe dożylne lekarstwo ( metaclopramid 0,5 amp, hepatil 0,5 amp, dexameth ). Wieczorem zauważyłam prawie czarny prostokąt ok 5 cm na 7 cm po lewej stronie brzucha tak na wysokosci wątroby , ten prostokąt był oddalony od szycia o ok 5 cm ( szycie było od siusiaka z lewej jego strony w stronę ogona ).Zmierzyłam Guciowi temperaturę ( w odbycie przez 3 minuty) - miał równo 38 st. O 1-szej w nocy podałam Guciowi pyralginę i poszłam z nim na siku . Zrobił ( też długo siusial ) i położył się spać ( tak jak lubił na plecach sie położył i autentycznie zasnął ! to było ze środy na czwartek , operacja we wtorek rano . Tylko wtedy raz zasnął , spał do 4 -tej , o 4-tej mąz mnie obudził , że pies strasznie płacze i że musimy mu podać zastrzyk przeciwbólowy .) Rano pojechalismy NA UMÓWIONĄ wizytę do kliniki , aby chirurg , który Gucia operował mógl obejrzeć swojego pacjenta , Gucio miał też dostać zastrzyk pooperacyjny ( jakiś antybiotyk , ale wiem tylko tyle , że następny taki miał dostać w sobotę). Niestety J.G. nie było w klinice , recepcjonistka , która do niego zadzwoniła na komórkę przekazała mężowi słuchawkę i ów chirurg powiedział tylko " przepraszam pana , wiem ze byliśmy umówieni , ale musiałem pilnie wyjechać , pani dr Ola obejrzy Gucia". Ten granatowy wylew który pojawił się wieczorem "rozlał "sie jakby na całą lewą połowę brzucha do samego miejsca szycia . Druga strona brzuszka była w normalnym kolorze , tylko były takie "zadrapania" po goleniu , takie czerwone równe kreseczki.PAni dr. Ola to młoda ,przemiła praktykantka , Gucia wcześniej nie widziała ale oceniła stan psa , jak na drugą dobę po operacji jako bardzo dobry , powiedziała , że tym granatowym krwiakiem nie mamy sie w ogóle przejmować , bo to jest reakcja alergiczna skóry po zabiegu golenia. Na moje uwagi , że pies wymiotuje , że moim zdaniem brzuch pęcznieje wręcz ( a nawet zapytałam o wodobrzusze), uspokajała nas , jej zdaniem wszystko było w porządku..I wtym momencie Gucio zwymiotował inaczej niż przez te ostatnie dni . Nie z powodu wody , którą przed chwilą wypił , tylko tak normalnie - to była taka brudno żółta ciecz , dr Ola powiedziała , że to żółć jest i że w związku z tym musimy mu podawać Ranigast aby ograniczyć produkcję żółci.( Więcej sie to nie zdarzyło , dalej wymiotował tylko na biało ). Rany pooperacyjne zdaniem dr Oli były bardzo ładne , suchutkie , nic sie nie sączyło , na brzuszku nie było żadnego obrzęku , pod ogonem troche obrzęknięte było . I właśnie wtedy też widziałam te białe zupełnie dziąsła u Gucia . A oto drugi zapis jaki mam z tej karty pacjenta ( konkretnie tej wizyty): " Wymioty , temp - b.z No-spa V i t C Doplocylia Aepctil Metoclopr Gotosal Pobrano krew na mocznik - 66,6 ; Creat 2,0 ; Alt 22,8 ; Asp - 116,6 ; Bil. 3,3 w domu : Ranigast ok 5 ml - 2, 3 x dziennie i.v. Vit z gr B Płyny __________________________________________ Po powrocie z tej wizyty w klinice Gucio dostał glukozę -5 a w niej rozpuszczone po pół ampułki witaminy B1, B2, B6 i B 12..., póżniej dostał pyralginę przeciwbólową dożylnie , no -spę i metaclopramid... Było coraz gorzej , Gucio cały czas płakał , był dużo słabszy niż w dniu po operacji , tylne łapki mu się rozjeżdżały , mógł przejść najwyżej 1 metr ( podczas gdy w nocy ,po zabiegu , polazł cwaniak kawał drogi do oczka wodnego , bo wiedział ,że tam jest woda ). zadzwoniłam do tego chirurga , który operował psa , chciałam go poprosić aby sie skonsultował z lekarką , która Gucia parę godzin wcześniej widziała ( w jego zastępstwie ,jak on zwiał przed naszym przyjazdem do kliniki) . Niestety odparł mi szortko , że mam tylko pół minuty , bo on jest zajęty( Chyba sie oduczę rozpoczynania rozmów telefonicznych od zwrotu czy mógłby pan ze mna teraz porozmawiac ,albo może pan woli abym zadzwonila później , jesli tak to o ktorej godzinie) zdążyłam tylko zapytac o ten Renigast , który dr Ola kazała nam podawać i wypisała nam na to receptę. Nie wiedział , powiedzial , że nawet nie miał pojęcia że Renigast jest w roztworze , bo on zna ten lek tylko w tabletkach . kazał mi podać tak jak dla niemowlaka ( Gucio ważył 10 kg). Na moje drugie pytanie co myśli o tym granatowym krwiaku na brzuchu , odpowiedział , że tym sie w ogóle nie musimy przejmować , bo dr Ola mu to opisywała i" to jest od chusty chirurgicznej poprostu." Wieczorem w czwartek już było bardzo źle . Postanowiliśmy szukać ratunku . Zawieźlismy Gucia do innego lekarza na dyżur , powiedział nam że Gucio umiera i że gdyby to byl jego pies to zrobiłby mu zastrzyk . Zmierzyl temperaturę - 38 st. , powiedzial , że najważniejsze teraz jest aby Gucio sie wysiusiał ( bo robił ostatnio 20 godzin temu) . Powiedział tez , że tymi wynikami na wątrobe raczej by sie nie przejmował , bo jesli pobrano psu krew po narkozie , to jasne jest ,ze wątroba dostała w tyłek.. i ze skoro po dwóch dobach wyniki spadły tak poważnie tzn , że wraca do zdrowia( wątroba) , ale za to ten mocznik jest niepokojący ( 66,6) i ze jesli w ciagu kilku godzin pies sie nie wysiusia to mamy przyjechac z powrotem na cewnik. Wrócilismy do domu , i po ok. godzinie mogłam z czystym sumieniem zadzwonić do tego weterynarza i mu zakomunikować , że duże siusiu było ( Gucio nadal odwracał głowę od przysmaków , bo nie chciał nawet nagrody za to siusiu). Do 2 -giej w nocy , powolutku podawałam Guciowi kroplówke z glukozą -5-tką i witaminami B ( 200ml) , póżniej , przy dożylnej pyralginie zauważyłam że łapka bardzo napuchła i cały płyn fizjologiczny , którym udrożniałam wenflon przed podaniem lekarstwa "urósł pod skórą". Wyjełam mu ten wenflon , podałam zastrzyk domięśniowo i skoro świt pojechaliśmy do tego samego weterynarza na założenie nowego wenflonu. Gucio miał juz tylko 37 st temperatury.W drodze do domu po raz pierwszy zauważyłam , że Guciowi sztywnieje kark i tak mocno głowę do tyłu wygina . Masowałam mu ten kark i jakoś sie rozluźniał. rano , w piątek po przyjeździe podałam psu pyralgine dożylnie , i podłączyłam kroplówkę z glukozą , pies zaczął wymiotować ( śliną , ale nie taką spienioną , białą , gęstą , tylko przeźroczystą , mniej gęstą za to z takimi brązowymi drobinkami ( jakby śluzówka żołądka) , tak było kilka razy podczas tej kroplówki , przerwalam ją po godzinie aby dać psu odpocząć i spróbować namówić go na siku , podałam mu też drugi raz, wbrew zaleceniom lekarzy jeszcze jedną pyralginę dożylnie ( po ok. dwóch godzinach od poprzedniej porcji 0,2) ,, Po "przekapaniu" 300ml glukozy z vit B odłączyłam Gucia i ten pierwszy raz dostał takiego potwornego , spazmatycznego skurczu przepony ,, dławił się , wyglądało to tak jakby chciał wypluć własny żołądek , . Nagle wygiął mocno głowę w stronę karku i przewrócił się bezwiednie na lewy bok . Szybko zaczęłam go masować , szarpać , wołać , ocknął się , zaniosłam go w ciepłe miejsce , przykryłam kołdrą i czekałam aż przywiozą mi wycofany ponoć torecan w czopkach ,, podałam mu też szybko metaclopramid domięśniowo i głaskałam ...do momentu śmierci Gucio miał jeszcze kilka takich spastycznych skurczy całego ciała ,, to tak jakby narastało od ogona aż po pachy,,, nie miał czym wymiotować , bo nawet już woda go przestała interesować ( już dzień wcześniej nie wypijał łapczywie do końca tych dwóch łyków które mu nalewałam do miski ,, tak jakby zrozumial że jak wypije to będzie wymiotował a to boli , więc nie warto ,, leżał z pyskiem w misce i tylko jeden raz jezykiem nabierał , tak tylko aby zwilżyć sobie język).Godzinę przed śmiercią Gucio zaczął sapać i kaszleć ( to wygladało tak , jakby napił sie zbyt łapczywie i za dużo , tak mu sie zdarzało czasami , jak był zdrowy , szczególnie jak dopadał do miski z wodą po jakimś ogormnym wysiłku , prosto z biegu).Podałam mu pyralgine dożylnie i no-spę domięśniowo Pół godziny przed śmiercią , po totalnie nieudanej próbie wysiusiania sie ( Guciowi , jak go postawiłam w miejscu gdzie przed chwilą była suka z cieczką poprostu rozjechały się tylne łapki i musiałam go zabrać aby tej rany na brzuchu nie zabrudził) , zmierzyłam Guciowi temperaturę - miał 37,7 , bardzo sie ucieszyłam bo troche podskoczyła, tym bardziej ,że był jakby taki troszkę bardziej kontaktowy ,,, Gucio położył sie na swoim posłaniu i zaczął sie skurcz..od godziny też tak jakby odkaszliwał ,, nagle wszystko ucichło , rozluźnił kark ( masowałam go tam w tym czasie cały czas ) , drugą ręka głaskałam pod brodą , a mąż jak zaczynał sie ten skurcz to trzymał go za boki na brzuchu....
  23. Juz kochane, juz siadam i opisuję ,powoli zaczynam sie uspokojać ,, widze , że tu ze mna jestescie , wiec jeszcze tylko szybko odpiszę: Sikal w sumie 4 razy , ale o tym dokladnie napisze w bastepnym poscie Tak , Gucio miał bardzo białe dziąśła i jak nacisnelam na nie to nie robiły sie czerwone ( nad klami nacisnelam). Juz sie zabieram za calkowity opis. Dziekuję , że Wam sie chce
  24. Juz jestem , byłam w tej klinice...Prawie nic nie dostałam ( pomimo że wczesnij prosilam aby przygotowali całą dokumentację ) . Zaraz Wam opisze po kolei co sie działo , tylko musze sie jakimś psychotropem wzmocnić i uspokoić). Postaram się jakos logicznie to opisać i bardzo Was proszę pomóżcie mi zrozumieć co oni mu zrobili , bo to że wielka krzywdę to wiem , ale chciałabym wiedzieć jak było naprawdę. P.S. KArolina ! brzuch robil się coraz większy , jak balon napełniony wodą , taki ciężki , że jak pies stał to brzuch wisial ok 2 cm nad ziemią , a przed operacją to brzuch był jakieś 12 cm od ziemi . Gucio nic nie jadł ani nie pił od dnia poprzedzającego operacje aż do śmierci To był 10-letni jamnik szorstkowłosy miniaturka . Pozdrawiam wszystkich Kinga z Poznania
  25. Ja wiem , Beata , że nas orżnęli, ale nie potrafię sie pogodzić , ża ci "biznesmeni od siedmiu boleści" usunęli Guciowi dodatkowo prostatę , której nie powinni ruszać w/g mnie absolutnie!!! tylko dlatego żeby obrocik zrobić i zadowolić właścicieli tej kliniki weterynaryjnej nieczynnej całą dobę! ( a więc raczej gabinecik, prawda?)
×
×
  • Create New...