Cześć,
Moja żona bardzo chce byśmy zakupili/wzięli psa. Ja póki co jestem bardzo ostrozny w tym temacie. Miałem dwa psy dawno temu. Kocham te zwierzęta ale wiem tez ile przy nich pracy i jaka to odpowiedzialność.
Tak się jednak złożyło, że na początku listopada podczas wędrówki w górach z kolegami, przypałętał się do nas pies...od razu rozpoznałem, że do Border Collie. Na obroży miał nr telefonu. Zadzwoniliśmy, odprowadziliśmy pieska do najbliższego schroniska (turystycznego oczywiście :)), gdzie spotkaliśmy się z właścicielem. Tych kilka godzin z tym psem chyba zadziałało na moją podświadomość...zacząłem powoli się przekonywać (nadal nie jestem przekonany, ale o tym za chwilę). Jestem powoli w stanie wyobrazić sobie wakacje z psem, choć to na pewno utrudnienie. Jestem w stanie przełknąc fakt zostawienia psa komuś na czas wyjazdu na narty (tydzień w roku). Póki co, nie jestem zbyt entuzjastyczny do trzymania psa w budzie, jak to widzi żona. Moje oba psy mieszkały w domu. Choć fakt...w naszym obecnym domu mamy na przykład drewniane podłogi i schody i...no właśnie, może być z nimi słabo. No i po wielu lekturach jestem w stanie przełknąc, że są rasy, którym to nie będzie przekszadzało jeśli chodzi o warunki atmosferyczne. Ja natomiast bardziej boję sie izolacji zwierzęcia, szczególnie w okresie jesiennym. Bo jakoś nie widzę nikogo z domowników hasającego po ciemku z psem w deszczu...byłby on, jak znam świat, sam w takie dni (nie licząc spacerów ze mną pewnie).
Mamy dwie córki, jedna ma 19 miesięcy, druga 5 lat. Młodsza szaleje za psami, ale to oczywiście żaden argument. Dziecko szybko sie może znudzić. Bardziej chodzi mi o dobry wpływ psów na dzieci i tu daję plus.
Jak się zacząłem jednak zastanawiać pod tym kątem, to przy małym dziecku wolałbym chyba rocznego psa, przygotowanego do adopcji i sprawdzonego w DT z dziećmi. Żona oczywiście jest za szczeniakiem, nie zdając chyba sobie sprawy ile to pracy. Mało tego wymyśliła póki co boksera, bo dobre do dzieci a i trochę stróżują (tu przełknęła by psa w domu, bo już Jej wyjaśniłem że bokser absolutnie nie nadaje się do budy). Tylko kolejny aspekt. Mieszkamy 10 km od miasta, miejsce 'zabite dechami'. W domu nie ma nikogo między 7.30 a 16. Tak przez 4 dni w tygodniu. I teraz tak. Główny pomysł żony poza tym, że tez kocha psy, to jakieś tam bezpieczeństwo. Nie chodzi Jej o obronę, bo, umówmy się, złodziej jak bedzie chciał "obejdzie" każdego psa tym czy innym sposobem. Ona czasem (np. moja delegacja) zostaje sama z dziećmi. A, ze dom na uboczu, blisko tylko pola i lasy, to pies miałby dac poczucie bezpieczeństwa. Ostrzec zawczasu. Także wszelkie Goldeny, labradory odpadają. Zresztą to za duży pies wg mnie, bo myśląc holistycznie, jeśli miałbym wziąć tą ferajnę na wakację, to musimy się do auta zmieścić. Mamy dwa małe SUVy, więc piec musiałby siedzieć przypiety w specjalnej uprzęzy między fotelikami dziećmi. Innej opcji nie widzę/nie znam (bagażnik zawalony rzeczami dziewczyn).
Jeśli miałby być rasowy, to mnie póki co wychodzi mały munsterlander lub owczarek szkocki krótkowłosy (ale dostać tego psa to niemal niemożliwe...). Tylko te psy muszą miec dużo ruchu.
Przez 4 dni w tygodniu, miałyby spacer krótki rano (nie oszukujmy się, 15 minut) po powrocie z pracy, od 30 minut do godziny, i pewnie wieczorem jeszcze z 30 minut. W dzień gdy pracuje z domu (praktycznie każdy piątek, czasem nawet więcej niż tylko piątek) byłoby znacznie lepiej a w weekend sam teraz z Córą w wózku chodzę przynajmniej jeden spacer godzinny. Generalnie lubię spacery, tylko ciezko mi kogoś wyciągnąc. Liczę, że może choć trochę starszą córkę bym zachęcił, gdyby pojawił się pies. Ona lubi chodzić, ale sie szybko nudzi. Więc może miała by towarzysza zabaw po prostu. A chodzić gdzie u nas jest. Piszę o tym, bo był też pomysł buldoga francuskiego ale jakoś nie widze w nim kompana podczas dłuższych spacerów :). Z małych psów podoba mi się jedynie Jack Russell ale nie sądze żeby przy dwójce dzieci kolejny urwis to był dobry pomysł.
Napisałem to wszystko żeby poznac Waszą opinię, ja jestem w stanie poświęcić czas żeby ten pies jednak sie pojawił, ale jak widać mam wiele obaw.
Wiem, że ludzie w większości (nie oszukujmy się) nie spacerują z psami ile trzeba, zostawiają psy nawet na dłużej niż 8 h i jakoś jest...ale ja nie chcę jakoś. Co prawda przeczytałem tez ostatnio dwa fajne artykuły. Jeden na stronie jakiejś fundacji, ze pies woli 10h w swoim domu niż 24h w schornisku...a także że jacyś ponoć znani (piszę ponoć, bo sie nie znam:)) behawioryści od psów uznali, że pies wcale nie koniecznie powinien aportować, mieć zabawy w kategoruach o jakich my mówimy itp., ze to go stresuje (żeby nie spłycac tematu podaje link https://www.zpazurem.pl/artykuly/jak_spacerowac_z_psem_).
I sam juz nie wiem czy i jeśli tak, na jakiego typu psa mam warunki.
Dodam tylko, że dwa psy które miałem to był kundelek i potem wyżeł niemiecki krótkowłosy. Pierwszego miałem pomiędzy 9 a 15 rokiem życia, drugiego między 17 a 19, bo potem de facto został u rodziców w domu z dużym ogrodem, gdy ja pojechałem na studia. Przy pierwszym błąd na błędzie...nikt mi nie pomagała a ja byłem zwyczajnie za mały. Przy drugim dużo lepiej, nie miałem lepszej relacji z psem. Do końca swoich dni był bardzo za mną, no ale przemyślalnie wziąłem Go w wakacje i powoli wszystkiego uczyłem. Potem poszło to trochę na marne ale to juz inna historia.
BTW - nie ukrywam, że mam wciąż słabość do wyżłów niemieckich krótkowłosych ale..no właśnie, patrz: mój obecny tryb zycia.