Jump to content
Dogomania

Jezz

Members
  • Posts

    4
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Jezz's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. "W Holandii pies może chodzić po lesie bez smyczy?" Tak, jest sporo miejsc w których jest to dozwolone. "Trzeba go uczyć chodzenia na smyczy/nawet w domu na początku. Co lubi? Co jest dla niego nagrodą? Jakie komendy zna? bo piszesz, że dostaje smaczka po wykonaniu komend" Właśnie nie wiem czy można powiedzieć że potrafi chodzić na smyczy. To bardziej wygląda jakby on wyprowadzał nas tzn. jak nie ma ochoty dalej iść to siada i ani ruchu dalej, a jak chce węszyć to ciągnie nas na boki jak oszalały, wtedy to my mamy stać i czekać aż on skończy węszyć. Dodatkowo straszny z niego odkurzacz, bierze do pyska najdziwniejsze rzeczy jakie znajdzie, ale to akurat problem wielu szczeniaków. Kiedy za to położę smycz na ziemi i zacznę się oddalać, on natychmiast przerywa to co robił i podąża za mną. Czyli tak naprawdę na smyczy to on ma kontrolę nad nami i dobrze o tym wie :/ Jeżeli chodzi o komendy to potrafi siad, leżeć, daj łapę/drugą łapę, poproś (staje na dwóch łapkach a przednie opiera o naszą rękę), zostań, nie ruszaj (smakołyk na ziemi - działa w domu, na dworze już nie, a próbowałam w ten sposób oduczyć go brania do pyska co popadnie), obrót, przywołanie "do mnie", zwolnienie komendy na "ok" "Trzeba go uczyć brania na ręce - nawet w mieszkaniu, za nagrodą, tak samo jak dotykania, odwracania czy przekładania. Niekoniecznie za smaczka, ale za coś co jest dla niego istotne. Moze zwyczajnie boi się podnoszenia." Uwierz mi że próbowaliśmy. Zawsze gdy go np. głaszczę a on jest spokojny, dostaje coś dobrego. Gdy zaczyna kąsać natychmiast zabieram rękę i mówię nie wolno. Tak naprawdę to on nie jest zainteresowany swoimi zabawkami. Próby zainteresowania go nimi kończą się na byciu gryzionym. Pieszczoty też nie są nagrodą bo on ich unika jak ognia. Jedzenie też nie działa tak jak powinno. Nie sądzę żeby się bał podnoszenia, on tego po prostu nie cierpi. Tak jak głaskania, miziania, nie mówiąc o przytulaniu. Nigdy nie łaknął bliskości jako takiej. Poza gryzieniem stroni od kontaktu z nami. "Puszczajac go samopas w lesie nie budujesz z nim więzi, no chyba, że wołasz go często, bawisz się z nim, wydajesz komendy itd, on biega za tobą, szuka cię, cały czas jest koło Ciebie a to wszystko bez smyczy." Właśnie tak to wygląda, zawsze staramy się go zmęczyć, jest dużo ganiania, chowanego w krzaczorach, powtarzania komend. Niestety aport go nie interesuje. także rzucanie patyków/piłki odpada bo on po to biegnie ale za chwilę znajduje coś ciekawszego gdzieś obok. Mimo że ja czekam na jego powrót z kawałkiem sera czy kiełbaski :/ W domu aportuje piłkę w miarę chętnie ale tylko za coś dobrego. Nigdy nie idziemy na łatwiznę, zawsze staramy się go sobą zainteresować, zorganizować mu zajęcie. Dziękuję za odpowiedź, może faktycznie robimy mnóstwo błędów i nie zdajemy sobie z tego sprawy. Czytałam mnóstwo książek na temat wychowania psów, wydawało mi się że wiem na prawdę sporo. Poprzedniego psa wychowałam na fantastycznego kompana. Posłuszna sunia, znała mnóstwo komend, bardzo uważna, cierpliwa, świetnie chodziła na smyczy, dodatkowo uwielbiała bliskość i pieszczoty. A teraz jesteśmy na odwrotnym biegunie z tym naszym małym diabłem. Postaramy się znaleźć tutaj jakiegoś dobrego behawiorystę bo jeszcze trochę i zgłupieję ;(
  2. Mieszkamy w Holandii, większość szkół dla psów tutaj to masówka, nie ucząca psa niczego ponad to co w miarę ogarnięty właściciel dał by radę sam psa nauczyć. Jeżeli pojawia się problem z psem i potrzebne jest zdiagnozowanie przyczyn i znalezienie rozwiązania to pojawia się ściana z ich strony. Przepraszam, wyraziłam się niezbyt jasno. On nie dostaje smakołyka za samo zaprzestanie gryzienia, odciągam jego uwagę i wykonuje jakąś komendę, albo kilka komend i dopiero dostaje smaka. Czy to nadal utwierdza go w przekonaniu że warto gryźć, bo następną koleją rzeczy będzie moja uwaga zwrócona w jego stronę? Nie zaprzeczam, jest bystry i potrafi już dość sporo rzeczy jak na swój wiek, z tym że czasem jest poważny problem z koncentracją. Wzięcie go na ręce/pod pachę jest praktycznie niemożliwe, bo natychmiast zaczyna wierzgać, wyrywać się, piszczeć i co najgorsze gryźć NAPRAWDĘ mocno. Gdybym miała grubą kurtkę to może byłoby prościej, ale jest lato więc odpada :-) Dodatkowo próbuje gryźć naszą twarz jeśli tylko znajduje się dość blisko. W weekendy zabieramy go do lasu autem, (mój narzeczony pracuje w tygodniu , a ja nie mam prawa jazdy :-( ) bo tylko tak możemy go gdzieś dalej wyciągnąć, co nie jest proste ale jakoś udaje nam się go zachęcić do wejścia do samochodu. Tam o dziwo w miarę normalnie idzie, zwłaszcza jak jest bez smyczy. Pilnuje się i przybiega na zawołanie. Jednak jeżeli zabieramy go w bardziej publiczne miejsce i musi iść na smyczy to albo się opiera, albo z kolei skacze na każdą napotkaną osobę czy ona sobie tego życzy czy nie. Dlatego jest to o tyle uciążliwe że za każdym razem kiedy ktoś idzie musimy trzymać go na bardzo krótkiej smyczy, udawać że nie widzimy tej osoby i że nie ma się czym ekscytować, prosimy też ludzi aby szli dalej i nie zwracali na niego uwagi. Nie chcemy dostarczać mu pozytywnych bodźców żeby skakanie na ludzi się nie utrwaliło. Dobrze postępujemy? Czy w ten sposób może jeszcze bardziej powodujemy u niego chęć wyrwania się? Dodam że gdy nas gryzie to dochodzi do tego skakanie na nas, warczenie i szczekanie. Gryzie naprawdę mocno. Odwracanie się i ignorowanie nie pomaga. Czasami jestem zmuszona sama wyjść szybko do innego pomieszczenia, bo np. nie mam jak go złapać żeby go wyprowadzić do przedpokoju. Zaczynam się bać własnego psa
  3. Witam, mamy problem ze szczeniakiem, owczarkiem szwajcarskim. Ma 14 tygodni, jest z legalnej hodowli, jak wydawało mi się sprawdzonej (ma wiele bardzo dobrych opinii na swojej facebookowej stronie). Pozwólcie że zacznę od początku i opiszę kilka rzeczy które dopiero po jakimś czasie nie sklejały się w całość. O ja głupia że nie zauważyłam sygnałów wcześniej, tak bardzo chcieliśmy mieć psa, planowaliśmy to od długiego czasu, oszczędzaliśmy pieniądze na zakup, ale przyznam że hodowli nie mieliśmy upatrzonej od początku, zgłosiliśmy się do nich miesiąc przed zakupem szczeniaka. Mam wrażenie że hodowca zaniedbał wiele rzeczy podczas opieki nad szczeniętami, a także zataił przed nami niektóre rzeczy. Właścicielka hodowli nalegała żebyśmy zabrali go już w 7 tygodniu, mimo że szczeniak powinien pozostać z matką minimum 8, a najlepiej 9 tygodni. Gdy go nam przekazywała wzięła go pod pachę jak worek ziemniaków, teraz już wiem dlaczego - nasz szczeniak nie cierpi być brany na ręce. Od razu zaczyna gryźć, wyrywać się i piszczeć. Dostaliśmy od niej kocyk pachnący mamą, żeby nie płakał tak bardzo w pierwszych dniach u nas. Ale co nas bardzo zdziwiło to to że on do tego kocyka w ogóle nie lgnął, tzn. szarpał go i gryzł po czym zostawił w kącie. Spał więc pierwszej nocy obok nas na podłodze, ale w ogóle nie płakał, nie piszczał, tak jakby wcale nie tęsknił za mamą i rodzeństwem. Czy to normalne? Próbowaliśmy mu przygotować posłanie, ale cokolwiek nie znajdzie się na ziemi rozszarpuje z wściekłością. Śpi więc na podłodze, ale nie ma swojego miejsca, ciągle się przemieszcza wydając z siebie wtedy dziwne mruczenie i popiskiwanie. Rzadko kiedy śpi spokojnie, mimo że w domu panuje względna cisza, nie mamy dzieci, nie ma hałasu. Nie lubi być głaskany, przytulany, automatycznie zaczyna gryźć. Od początku nie kontrolował siły zacisku, a z dnia na dzień robi się coraz gorzej. Dodatkowo w trakcie zabawy bardzo szybko się pobudza i nie da się go wtedy zatrzymać. Wbija swoje kły w nasze ręce i nogi, jesteśmy z narzeczony cali poharatani. Próbowaliśmy metody z popiskiwanie i odwracaniem się, ignorowaniem - kompletnie nie działa a piszczenie jeszcze bardziej go nakręca. Izolacja na kilkanaście, kilkadziesiąt sekund działa sporadycznie, stosujemy ją konsekwentnie od miesiąca, ale działa tylko wtedy kiedy pies się już bardzo zmęczy. Później pies robi znowu to samo. Żeby uprzedzić pytania - poświęcamy mu czas na szkolenie, i bardzo ale to bardzo chcielibyśmy zabierać go na spacery ale do tej pory nie da się z nim wyjść poza podwórko przed blokiem. Zapiera się jak osioł i żadne smakołyki go nie skuszą. Czasem dodatkowo rzuca się i szarpie smycz, piszczy i ogólnie urządza histerię aby tylko nie iść dalej. Czasem uda nam się zabrać go dalej ale tylko i wyłącznie jak jesteśmy we dwójkę, kiedy wychodzę z nim tylko ja albo tylko mój facet to walczymy z osłem. Jest to bardzo uciążliwe ponieważ nie ma jak spożytkować jego energii, przez to w domu szaleje. Gryzie w domu WSZYSTKO co tylko znajdzie się w zasięgu jego pyska. Przed jego przybycie przygotowaliśmy mieszkanie, pozabieraliśmy zbędne przedmioty z dolnych półek, pochowaliśmy kable, podwiązaliśmy zasłony, nie mamy dywanów. Ale on i tak gryzie wszystko, odkąd do nas trafił - szafki, kanapę, stół, krzesła łącznie z obiciami, podłogę, listwy, ramy okien, skacze do kurtek w przedpokoju. Rośnie szybko więc i coraz więcej jest w stanie dosięgnąć. I tak ma dostęp tylko do przedpokoju, salonu i łazienki. Toaleta i 2 sypialnie są zawsze zamknięte. Przez pierwszy miesiąc stosowaliśmy metodę odwracania uwagi, tzn. mówiliśmy mu stanowczo "nie wolno", podsuwaliśmy zabawkę i kiedy się nią zajął chwaliliśmy go, dawaliśmy smakołyka. Teraz po prostu mówimy nie wolno, nie podsuwamy zabawki, ale jak tylko przestaje gryźć dostaje smakołyka.Ale tak naprawdę to nigdy żadna zabawka na dłużej nie wygrała z gryzieniem naszych rzeczy. Zaraz znów wracał do niszczenia. Jest u nas już siódmy tydzień, działamy konsekwentnie cały czas, zwłaszcza że ja jestem z nim w domu cały czas, a skutków nie widać. Czasami jestem tym już naprawdę zmęczona, bo mimo najszczerszych chęci nie daję rady go okiełznać. Ciężko go wyciszyć, sprawić żeby skupił się na szkoleniu więc idzie to dość opornie. Ja muszę mieć teraz go cały czas na oku, więc nie mam czasu prawie na nic innego. Wcześniej miałam 2 psy i mimo że wiem że nie powinno się zwierząt do siebie porównywać to muszę stwierdzić że w porównaniu z tym małym diabłem tamte to były anioły. Moja ostatnia suczka, labrador, nie sprawiała większych problemów, szybko nauczyła się czystości, raz dwa załapała co jej w domu wolno a co nie. W tym przypadku zaczynam być bezradna. Naszego szczeniaka nie możemy nigdzie zabrać, bo albo nie chce iść, albo jak już da się dalej wyciągnąć to skacze na ludzi, niby w zabawie i ich gryzie, w tym również dzieci. Podczas zabawy z psami też bywa agresywny i gryzie je po karku dość mocno. Żeby było dziwniej to często w domu pomiędzy tymi wybrykami od samego początku kładł się brzuszkiem do góry, robił tak już w hodowli gdy go odwiedziliśmy. Myśleliśmy że to oznaka łagodnego charakteru. O jak bardzo się myliliśmy. Wiem teraz że hodowla zaniedbała socjalizację naszego psa, mam też przeczucie że bardzo mało czasu spędził z matką. Teraz my odczuwamy tego efekty. Byliśmy w psim przedszkolu ale to była mordęga i dla nas i dla reszty grupy bo nasz pies albo szarpał się i szczekał, wyrywał do innych psów, albo szaleńczo kopał w ziemi. Nie dał rady się skupić na większości zadań ani na mnie. Proszę niech ktoś nam doradzi jak z nim postępować bo jesteśmy już strasznie zmęczeni tym a naprawdę nie chcemy szukać mu innego domu. Jak mamy z nim działać? Jak do niego dotrzeć? Dodam też że on bardzo dużo pije, ile nie ma wody w misce tyle wypije, waży 13,5 kg a pije nawet 2,5 litra dziennie, w nocy już niewiele. W dzień nieraz zdarzało mu się posikać pod siebie podczas snu. Badania krwi dobre, wet wykluczył problemy z nerkami i wątrobą. Czy to też na tle behawioralnym? Z góry dziękuję za pomoc.
×
×
  • Create New...