Jump to content
Dogomania

Pani.Pieskowa

New members
  • Posts

    1
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

164 profile views

Pani.Pieskowa's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Szanowni Państwo, 2 miesiące temu przygarnęliśmy szczeniaka (samiec, mieszaniec) mającego wtedy 12 tygodni, nieszczepionego, nieodrobaczanego, mało socjalizowanego (suka z młodymi przetrzymywana w piwnicy). Zaczęliśmy szczepić, odrobaczać, doprowadzać psiaka do porządku. Weterynarz zdecydowanie odradził naukę czystości na dworze, zalecił bezwzględną kwarantannę, więc wdrożyliśmy naukę czystości na matach, co szło mu opornie, ale generalnie raczej pojął o co chodzi. Dzisiaj ma już około 4 miesięcy, ale nadal zdarza się mu (dosyć często) załatwić w innym miejscu. Z racji na fakt, że otrzymał już pakiet szczepień na choroby wirusowe, zaczęliśmy naukę załatwiania się na dworze. Od kilku dni 3-4 razy dziennie schodzimy z nim na ogród, stawiamy nawet na zasikanej macie, jednak on stoi, trzęsie się, ciągnie do domu. Choćbyśmy stali godzinę - nie załatwi się. Po przyjściu do domu - od razu siku lub/i kupa na macie. Nigdy nie zdarzyło się mu załatwić na zewnątrz, "trzyma" do domu. Oprócz tego pies jest potwornie strachliwy, boi się na dworze wszystkiego, nawet odgłosu ptaka czy przejeżdżającego samochodu. Spacery to istny koszmar - plącze się pod nogami, ucieka, boi się (to nie jego pierwsze spacery, kilka razy podczas kwarantanny braliśmy go, aby nieco się oswoił choćby z szelkami). W domu również - ciut podniesiony głos i od razu sika pod siebie (na pewno z emocji). Do meritum: kocham tego psa bardzo, ale jestem tak potwornie nim zmęczona, że chyba powoli tracę do niego serce. Jestem w ciąży, muszę dużo leżeć, odpoczywać, tymczasem biegam ze ścierkami i mopem, bo pies podsikuje mieszkanie. Nie ukrywam, że chce mi się wyć na całą tą sytuację. Mąż pomaga mi, jak może, ale większość czasu jest w pracy; w sumie zostaję z tym wszystkim sama. Zaczynam zastanawiać się czy nie znaleźć mu nowego domu, bo widzę, że cała sytuacja mnie przerasta; nie wyobrażam sobie, jak w domu pojawi się za kilka miesięcy dziecko w sytuacji, gdy tyle czasu muszę poświęcić psu. Co ważne - jestem świadoma, że również my, jako właściciele, popełniliśmy kilka błędów "wychowawczych": od początku nie byliśmy konsekwentni w kilku sprawach (np. czy pies może wchodzić do naszego łóżka lub na sofę), zachwyceni uratowanym, biednym szczeniaczkiem wprowadziliśmy zbyt mało zasad, może mieliśmy/mamy zbyt małą wiedzę na temat wychowania psa. Chcieliśmy jednak dać mu dobry dom i miłość. Oprócz tego zdarzyło mi się po którymś z kolei zasikaniu paneli czy sofy, porządnie na psa nakrzyczeć, reagować agresywnie (nigdy jednak psa nie uderzyłam). Widziałam, że był moją reakcją przerażony, potrafił ze strachu znowu się posikać. Pies chodzi za nami krok w krok, nie umie sam odpoczywać (teraz odkąd zaczęliśmy z nim wychodzić na dwór, trochę się to uspokoiło), wymaga od nas stałej uwagi, co jest po prostu i męczące i niemożliwe. Nie wiem, co mam robić. Nie chcę go oddawać, bo go kocham i jestem do niego przywiązana, czuję się za niego odpowiedzialna; wydaje mi się, że jesteśmy w stanie przepracować te problemy, poza tym mąż kategorycznie się na oddanie psa nie godzi. Co zrobić, żeby ten pies tak potwornie się nie bał, żeby zaczął sikać na zewnątrz? Wydaje mi się, że 2 miesiące to wystarczający okres na nauczenie się czystości nawet dla średnio pojętnego szczeniaka. Z drugiej jednak strony widzę, że komendy łapie w mig, więc głupi raczej nie jest. Pomóżcie, proszę.
×
×
  • Create New...