Witajcie! Przymierzam się powoli do adopcji małej suczki ze schroniska. Najprawdopodobniej w okolicach października-listopada będę miała już odpowiednie warunki, żeby dać dom jakiemuś kudłatemu stworowi. Z racji tego, że będzie to mój pierwszy w życiu pies, na dodatek będę jego jedyną właścicielką, mam mnóstwo strachów i wątpliwości. Pracuję w systemie 7-godzinnym, a że mieszkam tuż przy miejscu pracy w domu nie będzie mnie max 8 godzin przy jakichś opóźnieniach - dodatkowo będę miała możliwość w sytuacjach kryzysowych zabrać psa ze sobą do pracy (co prawda nie będzie leżał mi w nogach, ale będzie miał swój pokój, do którego będę mogła zaglądać w wolnych chwilach). W domu mam jeszcze 10-letnią kotkę, która do psów jest nieufna, ale po jakimś czasie każdego jest w stanie sobie podporządkować (przetestowane na stancji). Przechodząc do sedna sprawy - chciałabym, żebyście podzielili się ze mną swoją wiedzą na temat tego, jakich częstych błędów mam nie popełnić w tym newralgicznym okresie kilku-kilkunastu pierwszych dni wspólnego życia, kiedy i pies będzie cały zestresowany, i ja, i kot ;) Jestem w tym generalnie zielona, a nie chciałabym już na samym początku czegoś zepsuć... Pies to moje marzenie od dziecka, i teraz w końcu mam szansę, aby je spełnić, mieć swoje cztery łapy na wyłączność. Choć od lat wyprowadzam schroniskowe psy na spacery, to zawsze jest to spacer trochę anonimowy, bez głębszej więzi między psem a człowiekiem. Na pewno będę celować w psa, który wie, czym jest dom, w psa otwartego i nielękliwego, bo z psem trudniejszym mogłabym sobie nie poradzić...
I drugie pytanie na koniec - czy konieczne jest baranie urlopu na te pierwsze dni? Czy 3-dniowy weekend wystarczy aby już przyzwyczajać psa do tego, że nie jestem 24h? Czy może powinnam jednak na początku zabierać psa do pracy?
Jeśli dodałam post w złym miejscu - przepraszam.