Witam. Zaczne historie od tego że kupiliśmy 4miesiecznego szczeniaczki Border colli od hodowcy. Hodowla niby sprawdzona zajmują się tym od 15 lat. Rodzice do wglądu na miejscu. Książeczka ok. Szczepienia odrobaczania itd. A teraz co się stało. Piesek został kupiony I pojechał z mężem. Tyle że mieszkamy za granicą. W drodze zaczęło się coś dziać. Wymioty, odchody z krwią. Niby stres niby podróż Ale został zabrany w najbliższej miejscowości do weterynarza. Weterynarz wylapal gorączkę i robaka na termometrze! Zatem te całe rzetelne odrobaczanie to ściema. Wet mówił że piesek bardzo zarobaczony Ale że w drodze I że goraczka I że odwodniony już trochę podał kroplowke I kazał 24h po przyjezdzie odrobaczyc I potem za 2 tyg. Ok. Wydało się to rozsądne. Piesek dojechał. Osowialy I bez życia I chęci. Przestał jeść I pic A do tego wymioty I biegunka krwią się nasilily. Poilismy go strzykawka Ale popołudniu byliśmy już u weterynarza. Tym razem tu zagranica. Podejrzenie pawrowirozy. Tyle że piesek szczepiony. Ale zaczęliśmy dopisywać szukać I jak się okazuje piesek być może tylko był zaszczepiony I jeśli był to tylko raz ( mój błąd że przed się nie za interesowała iled razy na co powinien być szczepiony). Pieskow się pogarszyulo. Mimo kolejnych kroplowek leków hamujacych wymioty i pierwszej dawki antybiotyki ( zwymiotowanego później) zaczęło być jeszcze gorzej. Piesek zaczął robić kupkę krwią z Tylko odrobina odchodów. I tak 5 razy w ciągu nocy. Oprócz tego w jednej z kupek przy sprzątaniu znalazłam kawałek kabla z ostrymi drucikami! Piesek u nas nie miał żadnej możliwości zetknięcia się z kablami ( zatem musiał się najeść u hodowcy). W nocy jeszcze 3 razy kontaktowalam się z weten. Jedyne co można zrobić to dasc ho do kliniki być może będzie potrzebna operacja A napewno rentgen kwarantanna I antybiotyki. Niestety tutaj koszt przekracza możliwości szczególnie że wyniesie " minimum 3000 euro Ale ciężko powoedziec dokładnie w jakich kosztach się zamkniemy". Poinformowaalam weta że nie mamy takich pieniędzy. Powiedziała że w takim razie czeka to śmierć. Po caslonocnych dyskusjach rano podjęliśmy kontakt z lecznica w Polsce. Dziś piesek bedzier transportowany do Polski i podejmą jego leczenie ktore wyniesie ok. 2500 zł. Więc jest różnica. To też dużo Ale wyskrobiemy ostatnie oszczędności żeby dac mu szansę. Skontaktowalam side też z hodowca. Który uważa że to nabieeram (?!) Który nie poczuwa się do winy. A jednak. Sam stres podróżą tak to nie mógł wykończyć. Czy mogę prawnie coś zrobić przeciwko temu pseudohodowcy który uważa się za prtofesjonaliste ?
Modlimy się o zdrowie dla Lakiego. Żeby przetrwał podróż I leczenie