Witam, niestety z powodu nieszczesliwych zbiegow okolicznosci stalam sie tzw. pseudohodowca, na szczescie jednorazowym. Mam sunie Maltanczyka (2,5 roku z rodowodem) i pieska w typie shih tzu (1, 4 roku). Niestety nie upilnowalam suni przy ostatniej cieczce (cieczka bezobjawowa kompletnie, zero krwi) i piesek ja pokryl. Bylam zdumiona tym faktem, poniewaz jak juz wczesniej napisalam suczka nie wykazywala zadnych objawow cieczki a pies na miesiac przed zdarzeniem mial wszczepionego chipa hormonalnego waznego pol roku (bylam z psiakami u weta zeby umowic sie na kastracje ale wet stwierdzil, ze pies jest za mlody i zeby poczekac z zabiegiem do ukonczenia przez niego 2 roku zycia a w tzw. medzyczasie zabezpieczyl go chipem a sunia byla przed cieczka wiec na sterylke tez sie nie nadawala). No i niestety stalo sie. Poniewaz nie planowalam rozmnazania moich psow stwierdzilam, ze podam suni Alisin no i zaczelo sie... Konsultowalam sie z 3 lekarzami stacjonarnymi i dwoma telefonicznie z zagranicy... Pierwszy stacjonarny nastraszyl mnie najbardziej, twierdzac, ze Alisin jest bez sensu bo sunia od razu po nim dostanie ropomacicza zamknietego (czyli nawet nie bede o tym wiedziec) i moze umrzec... ale jak sie juz tak upieram, to ok, mam odczekac ok. 15 dni i wtedy przyjsc ale wg niego lepiej byloby odczekac jeszcze ok miesiaca i zrobic tzw. sterylke aborcyjna. Ok, wiem, ze sterylka aborcyjna jest tzw mniejszym zlem i jest bardzo propagowana ale ja niestety mimo swiadomosci ile jest biednych bezpanskich psow czekajacych na dom nie potrafilabym jej zrobic... Dlatego nie chcialam czekac miesiaca ze swiadomoscia ze szczeniaki rozwijaja sie w mojej suni a pozniej wydam na nie wyrok smierci. Chcialam jak najszybciej podac Alisin i nawet nie zastanawiac sie czy byla w ciazy czy tez nie zeby o tym nie myslec... Z drugiej strony bardzo sie balam tego ropomacicza zamknietego, balam sie, ze strace sunie... Odczekalam te 15 dni i zadzwonilam do innego gabinetu. Mila pani werynarz stwierdzila, ze.... na Alisin jest juz za pozno!!!! i ze poza tym to moglam sie wczesniej zglosic a teraz to bardzo niehumanitarne (oczywiscie potwierdzila teorie o niemalze natychmiastowym ropomaciczu)!. Normalnie szok!. Zapytalam jej jak wyobraza sobie ciaze suni maltanczyka (niecale 4 kg) z pieskiem shih tzu (ponad 7 kg). Powiedziala, ze to normalna ciaza i przy monitorowaniu bedzie wszystko ok. Pojechalam do nastepnego weta (mialam do niego od wielu lat zaufanie). Uspokoil mnie, ze taka ciaza jest jak najbardziej mozliwa, ze po ciazy sunie sie wysterylizuje i ze szkoda ze chip nie zadzialal... zebym sie nie marwila bo urodza sie piekne szczeniaki, ze teraz powstaje nowa rasa Malschi i ze wszystko bedzie dobrze i ze najbardziej naturalnym w tej sytuacji bedzie fakt, ze sunia urodzi. Jako, ze swojej suni nie traktuje jak typowego zwierzaka tylko jak bardzo bliska istote (dostalam ja w prezencie zaraz po stracie bardzo bliskiej mi osoby i bardzo wiele jej zawdzieczam, miedzy innymi to, ze wogole z tej zaloby wyszlam) to po konsultacji telefonicznej z wetami z zagranicy, ktorzy zdziwili sie, ze polscy weci nie chcieli podac Alisinu, tez stwierdzili, ze sunia normalnie donosi ciaze i ze to jest dla niej jak najbardziej naturalne, ewentualnie moze miec cesarke. No wiec w tym stanie uspokojenia w 30 dniu ciazyi pojechalam na USG. Wszystko pieknie, zapewnienia lekarza, ze sa min. 3 pieski, ze cesarka prawdopodobnie nie bedzie potrzebna, ze sunia jest sliczna, zdrowa i sama da rade... i ze wielkosc plodow zalezna jest od matki a nie ojca (!). No ok, pogodzilam sie z tym faktem, bo w sumie innego wyjscia nie mialam a tego, ze ich nie upilnowalam nie podaruje sobie nigdy, zrezygowalam z zagranicznego urlopu ( nie chcialam meczyc suni wielogodzinna podroza), Cos mi jednak w przebiegu tej ciazy nie gralo... W necie znalazlam duzo informacji na temat przebiegu ciazy... miedzy innymi to, ze ciaza u suczki widoczna jest dopiero w trzecim trymestrze ciazy, ze wyplywa jej przezroczysty sluz ale ze sama sie wylizuje, ze niektorzy wogole nie wiedza, ze suczka jest w ciazy a moja miala duzy brzuszek na dlugo przed pierwsza polowa... nie ma szans zeby miala sie wylizac ze sluzu, sama ja myje po kazdym zalatwieniu sie ale to co mnie najbardziej zaniepokoilo to jej bardzo szybki oddech, naliczylam 80 oddechow na minute... Po netowej lekturze zaczelam podejrzewac, ze sunia moze miec za duzo wod plodowych i dlatego taki brzuch i taki szybki oddech. Wizyta odbyla sie wczoraj (51 dzien ciazy). Miala zrobione RTG (przy okazji info dla czytajacych: nie polecam tego badania zadnej suni w ciazy- sunia trzymana na sile, niesamowity stres dla niej i dla mnie) i wyszlo, ze ma 6 lub 7 szczeniakow!!! Trojka lekarzy liczyla i doliczyli sie 6 ale glowny wet mowi, ze nie jest pewien czy tam jeszcze jeden sie nie ukryl. Nastepnie USG- z maluchami wszystko w porzadku. No niby wszystko ok, ale zaczelam mowic, ze sunia ma taki szybki oddech, a to normalne w ciazy -uslyszalam, ze zaczela trzepac glowka ze moze ma swierzb, wet zerknal i stwierdzil, ze to nie jest swierzb, ze to nic takiego (na moja wyrazna prosbe o cokolwiek dostala Surolan). I tak wogole to wyszlam na jakas nawiedzona panikare... mialam wrazenie, ze Wet ma mnie za jakas przewrazliiona na punkcie swojego psa... Poprosilam go o zrobienie cesarki, wyszlo na to, ze nie widzi takiej potrzeby, ze jak sie zacznie porod i beda jakies komplikacje to mam sie odezwac.... Szczerze mowiac nie czulam sie usatysfakcjonowana jego odpowiedziami i cala noc szukalam informacji, ktore by mnie uspokoily. Niestety znalazlam artykul napisany przez lekarza weterynarii o tzw. przeladowaniu macicy (przypadek, kiedy dana rasa ma wiecej szczeniat w macicy niz norma). Napisane jest wyraznie, ze jest to bezwzgledne wskazanie do przeprowadzenia cesarskiego ciecia przed planowanym terminem i ze sunia z tak duzym miotem moze miec problemy z ukladem krazenia (moze stad ma tak szybki oddech) i ze moze sie roznie skonczyc... Jak mam wytlumaczyc to mojemu wetowi, ktory ma opinie jednego z najlepszych w miescie... On podchodzi do tematu mojej suni jakby to byla najzwyklejsza ciaza na swiecie i ze wszystko jest w jak najlepszym porzadku... Ocencie prosze ( nie to, ze jestem pseudo, bo gdybym chciala naprawde rozmnazac pieski dla zysku to przynajmniej kupilabym dwa tej samj rasy) czy ja panikuje czy to jednak wet ma racje i to, ze sunia ma 80 oddechow na minute, ze caly czas spi, ze ma b. duzy brzuch, ze ojciec szczeniat jest dwa razy wiekszy od niej nie ma znaczenia??? Co prawda informacja, ze glowki szczeniakow maja 2,4 cm a miednica suni troche ponad 3 cm troche mnie uspokaja (ale nie do konca bo wczoraj byl 51 dzien ciazy i pewnie troche jeszcze urosna) ale nie wyobrazam sobie zeby ona mogla urodzic cala szostke bezproblemowo, boje sie o nia, o to, ze moze faktycznie ma problemy z ukladem krazenia, ze moze sa jakies leki oslonowe, a ona ich nie dostaje... Moze znacie jakiegos weta ze Szczecina z ktorym moglabym sie jeszcze skonsultowac? Bardzo sie o nia boje!!! Nie jestem wetem, ale w swoim zyciu odebralam kilkanascie kocich porodow (mialam kilka lat temu hodowle kotow rasowych i wiem, ze to nie jest prosta sprawa, pamietam stres, niektore ciezkie porody, oksytocyne w koncowej fazie i nie chcialabym przezywac tego ponownie) i wydaje mi sie, ze moja sunia powinna dostac terraz jakies leki na lzejsze oddychanie, na tzw dusznosci, powinna tez miec planowana cesarke, nie powinnam tez do tej ciazy dopuscic ale tego juz nie zmienie... Gdzie mam isc w Szczecinie do weta??? Pomozcie prosze!!! Serce mi sie kroi, jak patrze na nia.... dzisiaj 52 dzien.... boje sie, ze majac taki szybki oddech moze jej sie cos stac....