Jump to content
Dogomania

Sylwia89626

Members
  • Posts

    3
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Sylwia89626's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Stestowałam, faktycznie skutkuje! Tylko po wypuszczeniu z klatki szuka w obrębie klatki smakołyków. Po czym wchodzi do klatki i przekopuje posłanie w poszukiwaniu czegoś dobrego. Normalne takie zachowanie?
  2. Pierwszy trening trwał około tygodnia, najpierw starałam się go przekonać aby w ogóle wszedł do klatki. Zachęcałam smakołykami i oczywiście go nagradzałam za każde wejście do klatki. Jeszcze tego samego dnia klatka wylądowała na miejscu posłania, a posłanie w klatce. Pako już chętniej do niej wchodził i normalnie spał. Miski z jedzeniem mu tam nie dawałam, z tego powodu, że okropnie brudzi na około jak je :) Po kilku dniach zamykałam stopniowo, początkowo na kilka sekund i z czasem wydłużając ten czas. Fakt faktem ani razu nie reagował dobrze, patrzył się zdziwiony o co chodzi. Oczywiście nagradzany był smakołykiem po każdym otwarciu klatki. No i został sam w klatce ze 3 razy, najdłużej ok 40-50 minut i doszło do tego co opisałam zaczynając temat. Niestety co do spacerów to wiem, że to kuleje, bo nie zawsze daje mu się wybiegać.... Praca nie do końca mi na to pozwala i otoczenie gdzie nie mogę go spuścić ze smyczy :( Aczkolwiek nie wiem czy to może być źródłem problemu, ponieważ w domu starałam żeby się zmęczył zabawą a i tak każda próba zamknięcia w klatce kończyła się jego niezadowoleniem, zdziwieniem... Zastanawiam się czy nie jest też to kwestia wieku, moja znajoma ma owczarka niemieckiego i od szczeniaka kupiła klatkę, nie było problemów z oswojeniem a to jeszcze większy łobuz niż Pako. Także tak to pokrótce wyglądało. Zastanawiam się też jakby to miało wyglądać z behawiorysta? Może ktoś potrafi mi zobrazować :)
  3. Witam, jestem szczęśliwą właścicielka 4,5 rocznego amstaffa, mam go od 3 lat. Pako ma stwierdzony przez weterynarza, jak i przeze mnie lęk separacyjny, a co za tym idzie... wiadomo... mieszkanie w fatalnym stanie. Niedługo się przeprowadzam, wszystko tam będzie nowe, w starym mieszkaniu już nawet nie przywiązuje uwagi do zniszczonych rzeczy. Jednak żeby tego uniknąć w nowym mieszkaniu kupiliśmy z narzeczonym klatkę kennelowa. Trening był przeprowadzony, wydawało się, że skutecznie... podczas nieobecności jednak pogryzł całą "podłogę" plastikowa która była w klatce (prócz tego ma tam swoje posłanie). Ok. Trudno, ważne że mu się nic nie stało. Jednak kolejnym razem rozgryzł klatkę :( pręty powyginał, pokaleczył cały pysk. Jak weszłam do domu to o mało zawalu nie dostałam. Dodam, że klatka jest ogromna więc miejsce w niej ma. Kupiliśmy najbardziej wytrzymałą, z grubymi prętami. Od czasu tego incydentu z poharatanym pyskiem nie chciał znowu do niej wchodzić, po raz kolejny trening klatkowy poskutkował i znowu traktuje ją jak swój azyl, jednak nawet jak na chwile go zamknę będąc w pomieszczeniu od razu się podnosi i denerwuje. Nie zostawiłam go ani razu zamkniętego w klatce od czasu tego incydentu. Czy macie jakieś pomysły co zrobić? Zastanawiam się nad behawiorysta, może znacie dobrego z Łodzi? I jakie to niesie efekty ze sobą? Ja już jestem bezsilna... a dzisiaj skurczybyk wygryzł gąbkę w kanapie aż do sprężyn a był 2 godziny sam :(
×
×
  • Create New...