Jump to content
Dogomania

sobolka

Members
  • Posts

    15
  • Joined

  • Last visited

sobolka's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Dzięki za rady - zacznę zatem od tego ale jak pisalam dopiero jak wrócę w drugiej polowie sierpnia - jak już będzie super oddawać :roll: to przyjdę po radę co dalej. Pozdr IS
  2. Faktycznie mieszam... :oops: Powiem tak: jej zachowanie na lince opisuję z czasów gdy ją jeszcze używaliśmy, teraz faktycznie już tego nie robię ale założyłam że to się nie zmieniło. Fakt że na lince przyklejała sie jak piszesz. Bawi się rzuconym przedmiotem (choć na początku po oddaniu Saby nawet tego nie robiła) ale jak już go złąpie to bawi się sama a nie ze mną... jeśli będę mieć drugą piłeczkę to pierwszej mi nie przyniesie tylko wypluje po drodze. Bez drugiej piłeczki na komendę "zostaw" też zostawi ale z ociąganiem i to w miejscu w którym ona jest, gdy do niej podejdę. Jutro wyjeżdżam więc nową linkę zafunduję sobie zaraz po powrocie tylko jak zrobić żeby Diana przyniosła piłkę do mnie a nie wypluła tam gdzie stoi gdy ją wołam? Nie ucieka, przynajmniej nie daleko tylko przychodzi w moją okolicę i tam żuje a gdy ją wołam porzuca piłkę i przychodzi sama a ja muszę iść po zabawkę.
  3. Dzięki za konkrety :) W takim razie zrezygnuję z atrapy.... (Chodziło mi o zastosowanie jej z daleka i niedopuszczenie do ataku żeby nauczyć że to be, ale faktycznie może jej się pomylić...) Tylko czym ją rozproszyć, bo bez tego słucha. Tak, na lince słucha a bez, w zależności czy ma coś ciekawszego do roboty...
  4. Ona nie bardzo chce się bawić ze mną a raczej przedmiotem który jej dam, więc może sam dostęp do piłki będzie nagrodą... Generalnie jak jej coś rzucę to leci za tym po czym bawi się sama - pozwala sobie odebrać zabawkę, ale bez entuzjazmu. Wygląda na to że w ogóle jest za mało zainteresowana mną :(. Jako szczeniak bawila się tylko z Sabą i nie umiala bawić się z ludźmi - nauczyliśmy ją tego dopiero jak miała 1,5 roku, biegala za patykiem, przynosila go w okolice i zaczynała przerzuwać - po stanowczym "zostaw" wypluwala i po rzuceniu znowu biegla... jak przywoływałam ja z patykiem do nogi to wypluwala go po drodze i przychodzila sama. Kotów już nie ma w pobliżu - mieszkam na uboczu - stoją 2 domy koło siebie a oba koty sąsiadki już nie żyją :( przez Dianę... Myślałam nad atrapą typu coś futrzanego na sznurku przesuwanego w trawie, przypuszczam że zareagowalaby jak na kota... Kiedy ma linkę nawet nie odchodzi od nogi i wykonuje dokladnie wszystkie polecenia... nie próbuje ciągnąć, jest w 100% posłuszna, ciężko ją odgonić na odleglość żeby ćwiczyć przywolanie :) Zachowuje sie tak po szkoleniu na którym próbowala rzucać się na wszystkie psy i bardzo często byla szarpana za linkę... Może dobrze byloby wprowadzić jakiś element rozproszenia bo bez tego słucha zawsze...
  5. Od sytuacji z kozą obserwuję Dianę i próbuję zrozumić jej zachowanie i wczoraj chyba załapałam o co chodzi, wiem że nie widzicie mojego psa więc nie możecie tego ocenić, ale proszę o opinię czy taki wzorzec zachowania jest dla psa możliwy: 1. Zauważyłam że Diana nie jest niekontrolowalna tylko w czasie agresji... po prostu wybiera kiedy chce mnie słuchać a kiedy ma to gdzieś bo jest coś ciekawszego... :( Wczoraj zaczęliśmy się bawić drewnianym klockiem w kagańcu - kopanie i ganiaie za klockiem tak ją zajęło że choć nawet nie mogła ugryźć nie chciała się od niego oderwać. Ja ani nagródki które miałam nie były wystarczającą konkurencją dla zabawy tzn. musiałam ją przywoływać dwukrotnie, za drugim razem z reguły przychodziła ale z wyraźnym ociąganiem i niechęcią pozostawienia zabawki. Pomyślałam że Daina po prostu ma za mało rozrywki (nie wychodzimy na spacery, rzadko się z nią bawię z braku czasu :( ) i wydaje mi się że poluje z nudów - przynajmniej dlatego zaczęła i teraz powtarza... Dodam że ok 100 m za płotem odbywało się "szkolenie" na agresję owczarków ale ona nawet nie zwrócila na to uwagi - zabawa była ciekawsza (mój sąsiad zajmuje się "szkoleniem" psów metodami pierwszego trenera Diany :angryy: ). Generalnie zmyliło mnie to że jak chodzimy po działce w zasadzie zawsze słucha, ale w zasadzie nigdy nie dzieje sie nic co odwraca jej uwagę... więc z nudów słuchanie mnie jest tym co najciekawsze w danym momencie. Na szkoleniu z kolei czuła się tak niepewnie z tymi wszystkimi psami wokół że słuchanie i pilnowanie się nogi było dla niej najbezpieczniejsze... 2. Nie łączę tych polowań z atakowaniem małych suczek które podchodzą do niej na spacerze - to mi się kojarzy ze stresem, ale pewności nie mam Pomyślałam że problem rozwiąże: 1. Dopracowanie posłuszeństwa (zastanawiam się tylko jak skoro inne zjawiska są dla niej ciekawsze niz worek nagródek... może w jej przypadku potrzebne są kary? doradźcie coś...) 2. Częstsza zabawa z psem aż do jego znudzenia żeby nie szukała sobie sama rozrywek 3. Czy mozna agresję do psów przekierować na zabawę powiedzmy piłeczką ale w kagańcu, bez możliwości jej gryzienia? Dianie podoba się taka zabawa, próbuje ugryźć ale nie wydaje się zbyt sfrustrowana niemożliwością zrobienia tego jakby kopanie łapami i ganianie jej wystarczało... I wydaje mi się że to rozwiąże problem - ona chyba jednak nie wpada w amok jak myślałam początkowo tylko ma mnie w d... - pamietam że po szkoleniu z linką kot mógł chodzić jej przed nosem a ona trzęsła się z podniecenia ale nie zaatakowała bo miała pozostać przy nodze... ale tak poskutkowala szkolenie metodami awrsyjnymi... Proszę o opinię czy mogę być na dobrym tropie... wiem że nie widzicie psa ale nie znam dobrego behawiorysty który by mnie podiedził...
  6. Wydawało mi się że wyjaśniłam z tym przewracaniem: próbowaliśmy tego w zabawie ale kiedy 'walczyła" tzn. widać było że przewrócenie się z boku kawałek dalej jest dla psa zbyt trudne nie naciskałam - bo po co. Nie robiłam sobie zabaw w przewracanie jej wbrew protestom jeśli o to chodzi. Co do metod awersyjnych w agresji łowczej wydaje mi się że u Diany będzie podobnie. Kiedy ostatnio ćwiczyliśmy, grzecznie przyszła chciałam ją nagrodzić - a nagródki uwielbia dostawać - w tym momencie wypatrzyła coś za płotem to całkowicie olała nagródki. Nawet odunęła pysk od mojej ręki żebym jej widoku nie zasłaniała tak była skupina wyglądaniem potencjalnej ofiary (tak przypuszczam). Jednak dźwięk łańcuszka skutecznie to skupienie przerywa. Nie traktuje Diany z beztroską - jeśli jest sama na podwórku to tylko w kagańcu, jeśli jest tam ktoś jeszcze to jest zamknięta lub ze mną w charakterze stróża + kaganiec. Poza bramą zawsze na smyczy i w kagańcu. Dlatego trochę się obawiam tego ćwiczenia przywoływania poza bramą bo musialabym odpiąć smycz. Wszyscy inni którzy z nią czasem wychodzą mają przykazaną smycz i kaganiec i to oni mówią mi że przesadzam z ostrożnością, bo Diana jest taka łagodna i posłuszna. Diana jest miksem doga niemieckiego i jakiegoś kundla... A z linki zrezygnowaliśmy bo przy jej sile raz mąż doznał poważnej kontuzji - Diana zaczęła biec, on chciał przydepnąć ale linka zaplątał się wkoło nogi i dosłownie spliła mu kawał skóry... poza tym na brzęk łańcuszka reagowała jak na szrpnięcie linką - nawet zaatakowanego kota raz wypluła na komendę wzmocnioną brzękiem kluczy... (pisalam o tym...) "Brak konsekwencji w opisywaniu zachowan wlasnych i zwierzecia "... to nie jest brak konsekwencji tylko skróty myślowe zamiast rozpisywania sie nad każdym detalem... chętnie skorzystam z porady kogoś na żywo co juz pisałam tylko kto przyjedzie do Zduńskiej Woli? Bo raz już miałam "fachowca" z polecenia weta i więcej takich fachowców nie potrzebuję tylko kogoś kto wie co robi. Znacie może kogoś takiego?
  7. Wyjaśnię że zdarzenie miało miejsce w lesie gdzie piesek o którym mówię był puszczony bez kontroli - na jej widok zaczął uciekać, Diana pogonila za nim w las, zniknęła mi z oczu po czym gdy wróciła po ok minucie nie miała na sobie śladów walki ani czegokolwiek innego a to że go dogonila wnioskuję tylko z porównania rozmiarów i niczego więcej... nie bylabym w stanie przeczesać kawałka lasu w celu odnalezienia atakowanego (a raczej ściganego), który pewnie i tak już uciekł bo nie miałam takiej fizycznej mozliwości - krzaki były uproszczenim bo w opisywanych sytuacjach skupiam się na tym co dla mnie istotne a nie na wyjaśnianiu moim zdaniem nieistotnych dla sprawy szczegółów. A jeśli chodzi o pracę z Dianą to już od kilku tygodni ćwiczymy posłuszeństwo metodami pozytywnymi, na razie tylko na działce (jest duża). W sobotę wyjeżdżam więc na spacery zabiorę ją dopiero po powrocie - teraz ma cieczkę. Zaprzyaźniam ją z kozami za siatką odwracając uwagę i podając smakołyki a piszę nie tylko żeby pogadać ale również szukam jakiś innych konkretnych rad co do metod pracy. Jeśli znacie kogoś z moich okolic kto mógłby Dianę obejrzać też jestem chętna - ja nie znam oprócz trenera który ostatnio sie nią zajmował, a do Łodzi nie mam jak fizycznie dojeżdżać ze względu na dzieci...
  8. Diana jak chodziła na lince była calkowicie kontrolowalna (nie wiem jak teraz bo od 2 lat nie używamy linki...) do tego stopnia że nie odchodzi od nogi, co innego jak odepnę linkę - od razu widzi różnicę... Z niektórymi małymi pieskami (jak jej nie obszczekują i nie uciekają z daleka jak kot) też się bawi - co innego małe suczki :( Ale nie przenosi jej się ta socjalizacja na wszystkie male psy tylko konkretnie na Reksia, Miśka itd... musiałaby ciągle spotykać inne pieski. Ona jest zsocjalizowana ze znajomymi pieskami, oczywiście nie wszystkimi... nie atakuje wszystkiego co sie rusza choć na szkoleniu wyprowadzającym ją z pierwszego "szkolenia" klapala zębami na wszystkie psy - ze strachu najwyraźniej - i tego oduczalismy ją za pomocą linki... dało to efekt pod warunkiem że miała linkę, dlatego wymyśliliśmy zastępczo łańcuszek, którym zawsze mozna zadzwonić w kieszeni dla przypomnienia że jest na "niewidzialnej" lince. Diana generalnia jak ma coś przypięte (smycz, linka) nie ciągnie, nie szarpie się, dlatego ataki na smyczy zdarzają się tylko jak pies podejdzie do niej w zasięgu smyczy. Ale zdjęcia kagańca nie zaryzykuję, ze względu na pieski bez smyczy podbiegające do niej żeby się pobawić i niereagujące na przywolania właścicieli... :(
  9. Nie traktowalam w zeszłym roku Diany jak "bomby zegarowej" bo od szkolenia które przeszła 2 lata temu nie było z nią problemów aż do maja tego roku... kiedy wlazł do nas na podwórko kot. Dziecko zawsze było poza zasięgiem psa, chyba że ja bylam w pokoju (w łóżeczku, w kojcu a pies w przedpokoju na swoim posłaniu) ale i tak jak slyszała płacz przychodzila po mnie np. do kuchni... Poza tym nigdy nie wykazywala agresji do ludzi !!! Kiedy na podwórze przychodzą obce dzieci zamykam psa choćby dlatego że jest duży a dzieci sa nieobliczalne, ale zdarzyło się że kiedy pies był ze mną dopadła mnie chmara dzieci chcąc pogłaskać bo taki ładny - Diana nie wykazywala nawet zaniepokojenia to im pozwalałam, jeśli widziałam że się niepokoi - nie pozwalałam na to i ją zamykałam. Biegające dzieci też obserwowała pod moim nadzorem a nie samopas... Mam wrażenie że niektórzy traktujecie Dianę jak maszynę do zabijania - że ściągnie sobie kaganiec tylko po to żeby zamordować, albo jest tykającą bombą - to chyba przesada... Diana jest świetnie zsocjalizowana z ludźmi, problem ma tylko z kotami lub kotopodobnymi i psami na jej terenie. Podkreślam że trener na szkoleniu nie widział w niej żadnego zagrożenia a znał jej historię... Chętnie popracuję nad przekierowaniem agresji Diany na np. patyka tylko jak to zrobić nie zdejmując kagańca????
  10. Nikt nie przewracal Diany na grzbiet na siłę - zaobserwowałam to w czasie zabaw - Saba bez problemu turalła się, a diana miała z tym problem od początku... Nie jestem aż takim znawcą psiej psychiki - wg moich obserwacji nie sądzę żeby cos zrobiła dzieciom bo nic na to nie wskazuje kiedy obserwuję ich razem. Wszyscy dziwią się że pies ma tak dużo cierpliwości do małego i znosi wszystko ze stoickim spokojem (oczywiści pilnuję żeby dziecko nie męczyło psa, ale np. pozwala bez problemu wałkować sie po grzbiecie itp.) Ale gdybym uznała siebie za eksperta i była pewna że takie zachowania agresywne do zwierząt niegdy nie będą miały nic wspólnego z podobnym potraktowaniem np. dzieci, nie pisałabym tego postu. A skoro pytam kogoś bardziej doświadczonego to chyba oczywiste że nie jestem pewna czy dobrze interpretuje jej zachowania bo po prostu brakuje mi wiedzy.... i nie widzę nic złego w konsultacji. Asher - Diana zachowuje się podobnie kiedy poluje (nieraz w lesie nagle poczuła lub usłyszała coś i wystrzeliła jak głupia...), zdarzyło jej si e polować na sarnę w wysokiej trawie - widziałam tylko podskakujące grzbiety i nie byłam momentami pewna które to mój pies a które to sarna :) oczywiście poganiała tylko i sarna uciekła, nie miały kontaktu... Diana też pobudza się na wysokie dźwięki, ale np. kiedy syn chodził z gwizdkiewm na początku zareagowała podniecona "co to?" a jak zobaczyła że to dziecko zaczęła olewać dźwięk gwizdka. Na noworodka gdy jeszcze mieszkała w domu też na początku warknęła ale po prostu nie była pewna co to jest - "może mały kotek?" ale jak dalismy jej powąchać na pewną odległość oczywiście to potem nie mogliśmy jej odgonić żeby go nie lizała - koniecznie chciała epchnąć jęzor do koszyka... potem jak mały płakał a ja nie reagowałam od razu to przychodziła po mnie żebym mu pomogła... W zeszłym roku było u nas dużo obcych dzieci - mieliśmy jazdy konne i Diana ignorowała je lub dawała się spokojnie głaskać (a były to obce dzieci). Nie przeszkadzały jej ich biegania i piski... choć staraliśmy się żeby było tego jak najmniej ze względu na konie. A to co opisujesz o małych uległych suczkach doskonale pasuje do Diany. Dotyczy to też ujadających kundelków niezależnie od płci... A małe pieski dokładnie kiedy uciekają stają się zwierzyną... choć do tej pory raz zapolowała na takiego w kagańcu nie zrobiła mu krzywdy (nie widziałam bo było to w lesie ale chyba go dogoniła...) - następnego dnia chodził cały i zdrowy, nie utykał, wyglądał normalnie... zresztą był na smyczy, Diana też i nawet nie próbowała go atakować. Diana też nie była nastawiona na współpracę z człowiekiem bo całe jej towarzystwo to była Saba - ona wyręczała ją w tych kontaktach (pamiętam jak kiedyś prosiłam dianę o łapę, ta udawała że nie słyszy a Sabina przyleciała z drugiego końca działki żeby ją wyręczyć :)), ale po oddaniu Saby to się zmieniło - powoli nauczyliśmy ją bawić się z nami. Teraz nie odstępuje ludzi na krok. Kiedy chodzę p0o działce ona sama z siebie często chodzi przy nodze, a jak siedzimy kładzie się przy wózku...
  11. Z małą suczką z którą mieszkała było tak: szczeniak mieszkał w domu a Diana z Sabą w kojcu. Po podwórku biegały razem. Mała miała smykałkę do włóczęgi i czasem znikała na dzień lub dwa (uciekała przez oczka w siatce... była malutka) - ja ją przyprowadzam spowrotem. Kiedy miała ok 6 mcy jak zwykle przyszła ze mną do kojca żeby wypuścić suki a te od razu się na nią rzuciły - potraktowały ją jak białą suczkę sąsiadki - na szczęście podziurawiły tylko skórę i skończyło się na kilku szwach nogi. Po tym zdarzeniu oddaliśmy Sabę - potraktowaliśmy to jako zachowanie sfory i liczyliśmy na to że Diana sama suczkę zaakceptuje, tym bardziej że od tej pory suczka zamieszkała w kojcu a Diana w domu. Zawsze wypuszczaliśmy je razem ale Diana miała kaganiec - wszystko wyglądało OK. Potem zrezygnowaliśmy z kagańca - przez kilka dni było OK aż pewnego dnia Diana po prostu się na nią rzuciła - złapała za skórę przy karku i potrząsała dopóki mała się ruszała... na szczęście przestała się ruszać - nie wiem czy ze strachu czy z mądrości - Diana ją puściła a ta wtedy stanęła na równe nogi i uciekła pod samochód - skończyło się na podziurawienej skórze. Przez cały czas od pierwszego ataku szukałam domu dla Małej ale to trochę trwało. Poza tym często zdarzały jej się kilkudniowe ucieczki więc może Diana uznała ją za intruza? Po ostatnim ataku suki były rozdzielone aż Malutka znalazła nowy dom. Zastanawiam się nad jednym - czy myśłisz że w przypadku Malutkiej skończyło się tylko na stresie i kilku dziurach w skórze to przypadek, czy Diana nie chciała jej zabić tylko zaatakowała nieadekwatnie do rozmiarów? Podejrzewam że gdyby naprawdę chciała ją zabić to by to zrobiła ale może się mylę... fakt że zaatakowała kiedy malutka była blisko mnie - może była to walka o pozycję? Unikamy kontaktów z psami więc trudno mi rozróżnić jak się zachowuje do jakich, dość dawno tego nie sprawdzałam - na pewno nie toleruje małych suczek i to mi kojarzy się z eliminowaniem konkurencji. W lesie raz zapolowala na małego pieska (w kagańcu więc nic się nie stało) ale zobaczyla go z daleka i zareagowała dokładnie jak na kota więc chyba nie zobaczyła w nim psa. Natomiast z małym pieskiem spotkanym na spacerku obeszła się bardzo po przyjacielsku - tyle że on też był przyjaźnie nastawiony. Generalnie Diana nie znosi konkurencji - z Sabą była bardzo zżyta a jednak za każdym razem gdy np. przyjeżdżaliśmy do domu Diana łapała ją za skórę na karku i powalała na ziemię - niby bez agresji ale Saba ustępowała jej jak mogła... to moim zdaniem była demonstracja jej pozycji. Jako szczeniak nie pozwała mi położyć się na plecach i odsłonić brzuch - bardzo walczyła żeby do tego nie dopuścić. A raz jak miała 4 mce kiedy próbowałam zgonić ją z mojej kanapy warknęła na mnie - ja też warknęłąm (dosłownie) i więcej nie próbowała mnie zdominować, ale próba moim zdaniem wskazuje wyraźnie na jej charakter. Nie wiem czy rzuca to jakieś dodatkowe światło na jej zachowania - na pewno nigdy nie wykazywala agresji do ludzi (oprócz atakujących pozorantów) i tych traktuje jako najlepszych przyjaciół (za wyjątkiem "trenera" o ile go jeszcze pamięta ale widząc go chowa się za mnie i nie próbuje atakować pomimo bardzo dużego stresu - byliśmy tam przejazdem jakiś rok temu...) Przepraszam - raz zdarzyło jej się ugryźć, ale była to całkowita wina ugryzionego: Diana wąchała coś w wysokiej trawie niewiele widząc dokoła a znajomy nazwijmy to "bardzo nierozważnie" podkradł sie do niej i rzucił się na jej grzbiet (rękoma, tak jak w zabawie a przepychanki) - zaskoczony i przestraszony pies odwrócił się i dziabnął - jak najbardziej w sposób kontrolowany, nie zostawianjąc śladu... znajomy odparł zdumiony: "o! ugryzła mnie, a ja sie tylko chciałem pobawić..." A tak jak kogoś nie akceptuje (może ze 4 osoby w życiu) to warknie na wyciągniętą rękę po czym schodzi z drogi... nie szuka konfrontacji. Czy dobrze wnioskuję że skoro nie toleruje konkretnych stworzeń to raczej nie zaatakuje dzieci? I jeszcze jedno Diana bardzo rzadko wychodzi poza działkę, może to też kwestia socjalizacji z innymi psami....?
  12. Do dużych obcych psów ma respekt tzn. do większych od niej a takich w życiu spotkała niewiele... duże wielkości np. owczarka jeśli atakuje to tak normalnie po psiemu. Diana nie atakuje wszystkich psów, z niektórymi chce się bawić, nawet z małymi, ale tych pierwszych jest chyba więcej... rzadko spotykamy się z psami bo unikam takich sytuacji, Czasem przechodzą do nas kury - gania je ale do tej pory nie zrobiła krzywdy, to samo z indykami - wygania je za płot ale do tej pory nie zagryzła - nawet dała sie odwoływać przy takim ganianiu więc chyba traktowala to jak zabawę. Za to bażanty gania jak tylko je wywącha - zawsze jej uciekają. Na krety poluje i je zagryza... żabami się bawi i w efekcie czasem zamęczy, (nie jest to morderstwo zimną krwią jak w przypadku kota), ale generalnie przenosi lekko w pysku i zaczęca do dalszych skoków...
  13. Nie pisałam bo nie miałam pojęcia że coś się w moim wątku dzieje... powiadamianie na maila nie zadziałało a to było dla mnie sygnałem - to tyle dla wyjaśnienia. Fajnie że oceniliście mnie jako nieodpowiedzialną idiotkę, ale cóż, macie do tego prawo. Jeśli wątek ten wzbudził tyle emocji to opiszę dokładniej historię Diany - może to coś wam przybliży. Diana przez 1 rok wychowywała sie w mieszkoaniu w Warszawia ze swoją siostrą z miotu i z kotem. Była świetnie zsocjalizowana z innymi psami - codzień na spacerze spotykaliśmy się z innymi psiarzami i biegało razem ok 5-10 psów. Kota ganiala, ale nie gryzła, czasem przygniot la łapką, ale nie było w tym agresji. Jak jakis pies rzucal sie na moje suki to patrzyły zdumione o co chodzi - nie odpowiadałyu agresją. Po roku przenieslismy sie do domu na wsi - suki zamieszkały w kojcu, we dwie, miały dostęp do domu i ogrodu, wychodziliśmy na spacery. Nie wiem czy ma to znaczenie ale była tu już jeszcze suka ON - na dzień dobry zaatakowała je broniąc terenu - one nawet się nie broniły. Jednak czując siłę sióstr zaczęły atakować sukę we dwie ale tylko jak hierarchia w stadzie została naruszona (kiedy np. suka leżała przy mnie, po zejściu z kanapy dostała od nich - wszystko niegroźnie w granicach psich zachowań). Potem ONka uciekła - suki zostały same. Za płotem u sąsiadki była mała biała suczka, która strasznie obszczekiwała je przez płot - one na początku ją ignorowały, potem tę antypatię zaczęły odwzajemniać. Któregoś wieczoru było ciemno, po wypuszczeniu psów z kojca okazało się że biała suczk jakimś cudem przeszła na nasze podwórko - suki zapolowały na nią - jedna złapała za kark, druga za nogę i po prostu ją zabiły. Czy zostały ukarane? Na tyle na ile umiałam- zostały skarcone i zamkniete w kojcu. Miały wtedy ok 1,5 roku... kilka dni później na spacerze zapolowały na kota i potraktowały go podobnie - O ile z suką sąsiadki rozumiałam wzajemną antypatię psów to po tym jak znowu zabiły zapaliła mi się czerwona lampka że sama sobie z tym nie poradzę i trzeba znaleźć trenera. Poprosiłam weta o namiary na dobrego trenera w okolicy.... okazało sie że skierował mnie do osoby zupełnie niekompetentnej :( o czym na początku nie wiedziałam. Po pierwsze zalecił rozdzielenie psów, z czym ja sie też zgadzałam. Tylkjo stwierdził że należy pozbyć się Saby bo ta niekogo nie ugryzie a z Diany będzie dobry pies obronny. Znalazłam nowy dom dla Saby - ze spokojnym sumieniem oddałam właśnie ją wiedząc że przyszła właścicielka nie będzie miała z nią problemów - była bardzo podporządkowana, posłuszna i trochę tchórzliwa, ale przemiła. Od tej pory Diana zamieszkała z nami w domu, bo w kojcu była strasznie smutna i osowiała. Z Dianą rozpoczęliśmy "pracę". Powiedziałam "trenerowi" że problemem jest zabijanie zwierząt -on stwierdził że należy rozpocząć szkolenia na posłuszeństwo i na agresję (!)... Posłuszeństwa próbował jej nauczyć szarpiąc za kolczatkę i broń boże za dużo nie chwalić i nie nagradzxać bo jej się we łbie poprzewraca. Psa trzeba najpierw zlamać - brzmiała jego zasada. O zgrozo psa który nie był posłuszny gdy go coś rozpraszało zabrał na szkolenie na agresję - dawaj atakować pozoranta :( Po 2 tygodniach szkolenia stwierdziałam że coś jest nie tak - Daiana bała się wysiadać z auta jak przyjeżdżaliśmy na miejsce szkolenia... Zaczęłam pytać na Forum psy.pl. Tam okazało się że trener nie ma pojęcia o psach i żeby sukę zabierać jak najszybciej. Wiem że teraz zapewne rozlegna sie słowa krytyki że idiotka ze mnie bo oddala psa na szkolenie do tego pana - ale ja wiedziała że sobie nbie radzę i pokierowano mnie do niego jako do fachowca - skoro ja nie wiem to moze on wiel lepiej, choc od początku nie podobały mi sie takie metody... :( Z forum dostaliśmy namiary na dobrzego trenera w Łodzi (40 km ode mnie). Tam Diana jeśli chodzi o posłuszeństwo zachowywała się wzorowo, jeśli chodzi o zwierzaki - kłapała zębami na wszystko ci sie rusza... chodziła w kgańcu i na długiej lince. Po krótkim czasie mając linkę nie odchodziła nawet od nogi. Ale po zdjęciu linki nie bardzo chciala sie słuchać - wymyślilismy wtedy metode "zdalnego sterowania" na łańcuszek. Kiedy diana "tracila słuch" lańcuszek leciał w jej kierunku - po krótkim czasie po brzęknięciu łańcuszkiem Diana reagowała jak na linkę. Po powrocie ze szkolenia któregoś dnia mąz nie zauważył kota obok samochodu - Diana po wypuszczeniu zauważyła go natychmiast, zanim zdążyłam zareagować złapała go za grzbiet i machnęła głową - na przywolanie wypluła go, ale i tak pierwszy atak zlamal mu kręgosłup... to była jej 3 ofiara... :( I nie mam podejścia że "a co mnie obchodzi jakiś kot" jak ktoś sugeruje... Od czasu rozpoczęcia szkolenia Diana na spacery wychodzila na smyczy i w kagańcu, spuszczana była w lesie ale pozostawała w kagańcu. Była na tyle posłuszna, że pozostawała grzecznie przy nodze nawet gdy była atakowana przez agresywne psy na smyczy - olewala je. Niestety na początku zeszłego roku zlamałam nogę, do tego byłam w ciąży w efekcie przez rok nie moglam się nią zająć (na wózku ani potem o kulach nie mogłam wyprowadzać psa) - była wypuszczana tylko na działkę. spokój z jej wyczynami był do maja tego roku - w maj przylazł do nas na podwórko kot sąsiadów i okazało się że nie mogę nad nią zapanować :( podnoszenie tylnych nóg do góry nic nie dało... Potem koza... weszlam na chwile do domu zmienić buty gdy to się stalo więc też nie moglam zareagować... Po tym zdarzeniu postanowiłam oddać Dianę komuś kto ma doswiadczenie z TAKIM psem. Nie jestem osobą nieodpowiedzialną żeby podrzucic ją komuś jako grzecznego bezproblemowego piseka na jakiego wygląda. A pytanie o kaganiec - chodzilo mi tylko o to czy nie skrzywię przypadkiem tym jej psychiki jeszcze bardziej a nie w znaczeniu "biedna suczka...". A jeśli chodzi o bezpieczeństwo dzieci - nie chcę narażać dzieci na atak nawet w kagańcu, poza tym patrząc na zachowanie Diany nie wierzę że może im coś zrobić - w stosunku do ludzi jest zupełnie inna nie przejawia nawet sladu agresji. Poza tym konsultuję się też z joanaaa na maile i od niej tez mam odpowiedź że "nie sądzi" żeby Diana zaatakowała dzieci, ale bez obejżenia psa nie może stwierdzić kategorycznie. Jeśli chodzi o konsultacje - Pan Nowak na szkoleniu w Łodzi nie widział w niej żadnego zagrożenia przy odpowiednim prowadzeniu (posłuszeństwo). Chętnie skorzystam z konsultacji z fachowcem, ale proszę o naiary kogoś kto przyjedzie do Zduńskiej Woli żeby obejżeć i skonsultować ją na własnym terenie. Z tego co wiem w okolicy są głównie pseudotrenerzy jak ten do którego trafiłam za p[ierwszym razem. Ćwiczymy z Dianą posłuszeństwo i jest posłuszna na swoim podwórku kiedy mam nagródki - inaczej słucha się czasem z ociądaniem lub czasem ma w d... jak ktoś napisał, ale była przez ponad rok zostawiona sama sobie z przyczyn o których wspominałam - teraz próbuję to nadrobić. Liczę się z tym że nie znajdę jej domu więc muszę regularnie ćwiczyć posłuszeństwo i oduczać agresji (na razie na widok zwierzątek dotaje nagródki) ale to dopiero początek. Jeśli komuś chcialo się czytać to fajnie, jesli macie jakies sensowne rady chętnie posłucham...
  14. Dzięki za informacje - trochę mnie zaniepokoiły... Podejrzewałam że może chodzić o polowanie, i faktem jest że małe pieski Diana próbuje zagryźć (choć nie zawsze po pogoni, kiedy nieświadome podejdą się przywitać) a z większymi psami i zwierzętami postępuje inaczej (nie sądzę żeby zaatakowała dorosłą kozę, bo są podobnych rozmiarów) - psy też próbuje gryźć ale bardziej "po psiemu". W tej chwili intensywnie ćwiczymy posłuszeństwo, choć jak nie ma w pobliżu wielkich pokus Diana jest posłuszna na 100% i postanowiłam wypuszczać ją ze swojego ganka tylko w kagańcu - rozwiązuje to przy okazji kilka problemów: mój niepokój o dzieci (najwyżej gdyby co to skończy się na kilku siniakach), problem z odpornością gości na prośby o niedokarmianie psa przy ognisku :), no i nic juz nie zabije (niestety znowu kot sąsiadki wszedł do nas i zginął, nie przyszlo mi do głowy że poranne siusiu może tak się skończyć... do tej pory kaganiec był zawszę przy wyjściach). Próbuj też zaprzyjaźniać ją z kozami, kurami za siatką - na razie chyba idzie dobrze. Myślicie że kaganiec zawsze kiedy pies nie jest sam nie zrobi jej krzywdy, czy nie skrzywi psychiki? Jest duży, może spokojnie otworzyć pysk czy napić się wody i chyba już jej nie przeszkadza...
  15. [FONT=Arial]Mam 5-letnią sukę mix doga niemieckiego i nieznanego tatusia.[/FONT][FONT=Arial]Diana jest suka bardzo dominujacą, w stosunku do nas jest bardzo posłuszna, ale niestety nie toleruje innych zwierząt :( Zdarzyło jej się zabić 3 koty, psa i ostatnio małą kozę - wszystkie zwierzaki przypętały się na jej podwórko. Na spacerach rzuca sie niemal na wszystkie psy które do niej podejdą (toleruje nieliczne wyjątki, na pewno nie suki), jednak sama się do nich specjalnie nie zbliża. W momencie gdy zaatakuje nie ma szans odciągnąć jej od ofiary dopóki sie rusza i właśnie taka agresja jest powodem mojego niepokoju. Mam 2 małych dzieci (2,5 i 9 mcy) i Diana pozwala starszemu praktycznie na wszystko, łącznie z zabieraniem miski, wyjmowaniem z niej jedzenia podczas posiłku, wkładanie palców w oczy, uszy.... pozwala na sobie usiąść i poskakać a jedyna reakcja to czasem odwrócenie się do niego i polizanie. Generalnie jest do niego bardzo cierpliwa ale nie specjalnie wylewna.[/FONT] [FONT=Arial]I moje pytanie - czy można się spodziewać po niej agresji do dzieci? Czy może pewnego dnia uznać że dość już tych zabaw i go pogryźć? Nie wiem czy agresja do zwierząt może mieć jakieś odbicie w agresji do dzieci?[/FONT] [FONT=Arial]Przez pewien czas miesiśmy suczkę- szczeniaczka - do niej Diana też była cierpliwa do czasu jak skończyła ok 6 mcy - wtedy zaczęła ją atakować - cudem przeżyła. Czy podobnie moze być z dziećmi?[/FONT] [FONT=Arial]Generalnie Diana jest wrażliwa, dla osób które nie widziały jej "w akcji" nie jest zdolna do skrzywdzenia muchy, towarzyska, posłuszna, opanowana....[/FONT] [FONT=Arial]Proszę o opinię bo po ostatnim ataku na kozę trochę się martwię....[/FONT]
×
×
  • Create New...