Jump to content
Dogomania

Antonio

Members
  • Posts

    17
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Antonio's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

1

Reputation

  1. A dziś 'pani' Matylda znowu ugryzła biegnącego faceta......
  2. Na razie sunia się "uspokoiła" jeżeli chodzi o 'szkody' rzeczy materialnych.Żona nakupiła tyle zabawek(pluszowych),że tylko "pierze"(gąbki,watki) z nich leci. Ale lepsze to niż pogryzione meble,kapcie czy przedłużacze. Rozwija się prawidłowo, chodzi na szkółkę,w grupie jest (jak mówi treserka):aktywna i chętnie wykonuje wszystkie polecenia.Niestety na spacerach dalej goni przechodzących obcych ludzi, wtedy zapomina o Pani i komendach,których się nauczyła (i na szkółce bez problemu wykonywała). Ma chyba tak zakorzeniony impuls bronienia (stada) żony i Balbiny(na spacerach),że nawet w domu jak jej Pani położy się na kanapie a ja wyjdę i wejdę za chwilę do pokoju - to intensywnie na mnie warczy. Nawet jak chwilę wcześniej bawiliśmy się na podłodze i radośnie merdała ogonem.Jak wracam wieczorem do domu to na mój widok z radości robi przeciąg swoim ogonem.....Słucha mnie,wykonuje komendy, ale swojej Pani broni...Ciekawe,że tylko przede mną a już przed córką nie.....
  3. Problem suni polega na tym,że jak już wejdzie do auta,zapali się silnik i ruszy to pies zaczyna się ślinić. Żona z konieczności musiała z nią jeździć na obserwację do weta (ok 1km) i cała mordka była zaśliniona. Jeździ z nią na indywidualną szkółkę (gdzie robi postępy!:) ok. 10km w jedną stronę i w bagażniku (kombi) wszystko "pływa". Na szczęście nie nie jest tak,że wiedząc co ją czeka w tej "metalowej klatce" ma jakieś opory przed wejściem czy nie chce wskoczyć.Nie.Wskakuje bardzo chętnie. Jak sunia przeżyje (tak-przeżyje!) to zajmiemy się tym dopiero w przyszłym roku bo sezon wsiowy AD 2016 uważamy za zakończony. A czemu przeżyje? W poniedziałek 31 musieliśmy jechać na groby.Nie było nas 3h. Po powrocie - cisza.Psów nie ma....Normalnie szczekają radośnie na powitanie i czekają na łapówkę za 'dobre zachowanie'.Tym razem po otwarciu drzwi - Matylda czmychnęła przez nie na klatkę schodową i zaczęła uciekać po schodach na dół.Córka ją złapała na parterze przy zamkniętych drzwiach wyjściowych. Po wejściu do mieszkania okazało się,że 'Pani' Matylda przeskoczyła barykadę do naszej sypialni, pomościła się w naszym łożu(zrzucając wszystko co leżało na narzucie) i to byłby pikuś....W dużym pokoju zauważyliśmy leżący (zawsze w tym samym miejscu) przegryziony a raczej napoczęty jej zębami przedłużacz z wystającym przegryzionym w całości wtykiem od masażera żony (leżał na fotelu). Nie wiem jakim cudem prąd nie zabił Matyldy.Normalnie ciarki przeszły nam po plecach jak to zobaczyliśmy.Nasz zaprzyjaźniony sąsiad ("Złota Rączka"),który reaktywował kabel masażera stwierdził,że sunia tylko dlatego żyje że zaczęła od przegryzienia uziemienia w przedłużaczu czym pozbawiła już prądu włączonego do przedłużacza masażera.....Nie jestem elektrykiem.Ja nadal nie rozumiem jakim cudem pies jeszcze po przegryzieniu w całości kabla będącego pod napięciem żyje.Może faktycznie jest jak mówi. Uffffffffffffffff Ręce i spodnie mi opadły jak to zobaczyłem ale i szaloną radość,że psina żyje. Nawet obyło się tradycyjnego dania w zadek. Wcześniej parę razy 'naszkudziła' - (gryząc papcie żony, czy ściągając obrus z kuchennego stołu z całą zawartością(!) - ale dostała od żony klapsa i był spokój przez kilka tygodni. Nie pierwszy raz sunie zostały same na parę godzin.Żona na co dzień jest,musi wyjść, wraca, wychodzi i tak na zmianę.Zdarzało się,że i kilka godzin psy wytrzymywały. Matylda jest kochanym,cudnym psem. Panią/żonę/uwielbia.Jak rano wstaje to chce się pokićkać z radości.Jak wracam wieczorem z roboty też już bardzo się cieszy i jest bardzo zazdrosna jak za długo się witam nie z nią tylko z Balbiną.Ale jeszcze cały czas trzyma do mnie dystans na co dzień.Natomiast bardzo chętnie reaguje już na większość komend. Jest z nami już 7 tygodni i 3 dni.Widać kolosalne zmiany w jej zachowaniu.Ale jak widać (po 'przygodzie' z 31.X.) - wszystko się może zdarzyć..... pozdrawiam
  4. Witam, Dziękuję za poradę. Kupiliśmy,podaliśmy i ..... sprzątaliśmy - auto po 1,5h jeździe:( Mati dostała tabletkę prawie dwie godziny wcześniej na pusty żołądek. Wybrałem dłuższą trasę - bez zakrętów. Nie "szalałem" za kierownicą. Niestety - było nawet gorzej niż po zażyciu Aviomarinu.Po nim tylko się śliniła.
  5. Witam, Dziękuję za wszelkie słowa otuchy,opinie i porady:))) Zwłaszcza odnośnie kagańca,obroży elektrycznej,prowadzenie Matyldy oraz leku na chorobę lokomocyjną! W poniedziałek żona zadzwoniła do "Naczelnego L.W." ale ten chyba był zbyt zajęty żeby zajmować się takimi drobiazgami - jak zobaczenie na żywo głównej winowajczyni w dodatku szczepionej i w takim przypadku jak draśnięcie zębami osoby poszkodowanej,że polecił tylko przyjechać po wydanie skierowania do prowadzącego ją Weta w celu prowadzenia kilkukrotnej obserwacji suni. I na tym można by tą historię zakończyć.Ale.......... Ale również w poniedziałek zadzwoniła Mamusia poszkodowanej córki,że oprócz wydatków na profilaktyczną szczepionkę to: 1) córka musi odkupić nowe spodnie do biegania (wg oględzin żony po wypadku - spodenki nawet nie miały dziurek od zębów Matyldy), 2) córka - w związku z szokiem jakiego doznała i złym stanem zdrowia poszła do lekarza i otrzymała 7 dni L-4, 3) córka ze względu na otrzymane chorobowe utraci część zarobków z pensji oraz należnej jej premii...., 4) córka oraz Ona(Mama) spodziewają się 'jakiegoś" zadośćuczynienia za poniesione straty fizyczne i moralne.... Najlepiej ""doradziła"" nam sąsiadka (też psiara) aby powiedzieć tej pani,że lekarz kazał uśpić psa a ona niech sama się teraz martwi co robić dalej.....To był żart:) Nie ukrywam,że dodatkowo jeszcze po przeczytaniu w necie jakie odszkodowania na drodze sądowej poszkodowani otrzymywali za pogryzienie psów od ich właścicieli zrobiło nam się całkiem 'niefajnie". Na szczęście - w jednym z postów - była genialna porada: sprawdzić posiadaną polisę OC na mieszkanie czy nie ma w opcji "pogryzienia przez zwierzęta". Szybki telefon do ubezpieczyciela i.....kamień z serca - bo mamy takową opcję!Nawet do 25000zł. Polecił nic nie płacić a jedynie co to dać kobiecie nasz numer polisy. I w momencie wczorajszego spotkania na żywo z Matką poszkodowanej - żona spytała czy jak tej pani już wszystko (w/w) 'zrekompensuje' to czy nie będzie w przyszłości kolejnej eskalacji żądań? To pani nagle spuściła z tonu i spytała czy chociaż za szczepionkę można jej zwrócić..... Dostała zwrot za szczepionkę i obyło się bez dalszych negocjacji,(rękoczynów:), i innych komentarzy.(A i tak cała rozmowa była nagrywana). Jaki morał z tego płynie? Mając czworonoga (albo dwa jak my mamy),oraz czytając na forach te głosy ludzi nielubiących (łagodne słowo) właścicieli psów oraz udokumentowane przypadki zasądzonych na drodze sądowej - odszkodowań (niejednokrotnie stawiających pod ścianą pechowych posiadaczy psów) - warto przy następnym ubezpieczaniu mieszkania dobrać opcję Polisy zawierającą także OC "od zdarzeń wywołanych przez zwierzęta"! Kwota niewielka a nie daj Boże w przypadku takiego zdarzenia uchroni nas (właścicieli) od wyprzedania części mieszkania lub zadłużenia się do końca życia..... A Matysia ma dziś pierwszą wizytę obserwacyjną..... Notabene przepisy są tak (niefortunne) sformułowane,że pies na obserwacji ma być 4 razy w ciągu 1-miesiąca a poszkodowany ma czas 7 dni od zdarzenia - na otrzymanie właściwego zaświadczenia,że pies nie ma wścieklizny! Pozdrawiam:)
  6. No właśnie....cudnie się czyta.... Ale nie powiem:nie miał 'chłop' problemów to sobie śliczną znajdę sprawił..... Ale po kolei: Dziś mijają 4 tygodnie jak Matylda jest u nas. Z każdym dniem się coraz bardziej oswajała i widać było,że dobrze się w tym jej nowym psim życiu i mieszkaniu (z nowymi domownikami) czuje.Co prawda miała początkowo 3 dniową blokadę jeżeli chodzi o wszelkie załatwianie się na dworze ale jak już wykumała,że to jedyny sposób na "te" sprawy to już nie ma z tym problemów.(O tej blokadzie na szczęście wspominała jej opiekunka,że jest(będzie) to możliwe). Podobnie podczas wyjazdów na wieś - w miarę szybko nauczyła się,że ogrodzonego ogródka nie można traktować jak jednej wielkiej toalety (trawy) do załatwiania się.Czeka na wyjście na spacer do lasu i za każdym razem jest chwalona,że "coś" zrobiła na spacerku. W domu - wyszedł z niej duuuuuży szczeniak: pogryzła najpierw kapcie żony, później skórzane buty córki ale po ostrym upomnieniu (na razie) przestała.Mimo zagrodzonych drzwi do sypialni widać,że nie dawało jej spokoju co tam jest i ze dwa razy weszła - od razu na nasze łóżko - pokręciła się na nim - mnąc narzutę i wyszła....Teraz dokładniej zamykamy harmonijkowe drzwi. Któregoś dnia z kolei - sama się poczęstowała przygotowanymi kotletami na obiad,które żona beztrosko zostawiła na blacie szafki kuchennej i wyszła na chwilę po coś do sklepu......Pewno ładnie pachniało........W ogóle - widać było,że z każdym dniem czuje się w naszym domu coraz pewniej a szczekanie na dzwonek traktuje jak powinność każdego psa.Poznała całe nasze psie towarzystwo,do każdego już radośnie podbiega i z każdym chce się pobawić. Oczywiście razem z Balbiną figlują na całego i jedna drugą podpuszcza i zachęca do ganiania i zabawy. Czasami "pokłócą" się o otrzymane kostki do gryzienia, przy czym musimy pilnować miski Balbiny bo Matyldzi bardzo smakuje suche żarcie dla małych piesków..... Najbardziej wzruszające są jej autentycznie radosne powitania jak my - domownicy wracamy do domu. Żona w ciągu dnia,córka po szkole a ja wieczorem po pracy. Jej ogon nie nadąża się jej kręcić z radości! Miłe. Nasza znajoma zajmująca się profesjonalnym strzyżeniem psów dostała Matyldę na parę godzin i została wykąpana, wyczesana i troszeczkę tu i ówdzie podcięta. Ależ puchata gwiazda się zrobiła! Ponieważ od razu osobą nr jeden w domu została żona - jeszcze przez jakiś czas na początku pobytu - usiłowała jej stanowczo bronić jak ja za blisko do niej podchodziłem i ostrzegawczo szczekała - ale od razu próbowaliśmy to jej zachowanie wyeliminować i dać do zrozumienia,że żadna krzywda jej pani się nie dzieje.Na razie przestała. Wszelkie ewentualnie inne zakazy brała sobie od razu do serca....Jedyne czego na razie nie potrafi się nauczyć to jazdy samochodem.Z dużą niechęcią a wręcz na siłę pakujemy ją do auta. Mimo,że nie dostaje jeść od rana przed podróżą i dostaje aviomarin - nic nie pomaga....Ślini się jak .....DOG! Może z czasem się nauczy jeździć.Mamy nadzieję. Na spacerach bawiła się,brykała z każdym psem (najchętniej z Balbiną,którą na każdym kroku mocno pilnuje!).Puszczona ze smyczy nie oddalała się bardziej pilnując swojej Pani.Przywołana natychmiast przybiegała.Niestety jak zobaczyła jadącego rowerzystę to diabeł w nią wstępował i leciała za nim dopóki,dopóty nie udało jej się albo go delikatnie chwycić za nogawkę ząbkami a raz niestety nawet gościa troszeczkę ugryzła. Żadne wołanie o powrót wtedy na nią nie działały.Usiłowałem na wsi zaprzyjaźnić ją z rowerem i nawet pojechać nad wodę prowadząc na smyczy ale ja to ja a inne rowery są widocznie bardziej 'niebezpieczne'.Tamte przygody skończyły się na przeprosinach i wysłaniu mejlem dokumentu o szczepieniu. Ale clou wszystkiego nastąpiło wczoraj.Wracając z żoną ze spaceru - była już na smyczy(!) - ugryzła biegnącą tuż obok nich dziewczynę w łydkę. Drasnęła ją tylko ale krew poleciała a ślad pozostał. Panie wymieniły się telefonami a wieczorem zadzwoniła Matka poszkodowanej,że w związku z zaistniałą sytuacją była z córką na pogotowiu - zmuszona była kupić profilaktycznie drogi antybiotyk za który żona musi zwrócić jej pieniądze oraz zażądała potwierdzenia od weterynarza,że Matylda naprawdę była szczepiona i nie ma wścieklizny.Nie wiadomo czy nie wystąpi na drogę sądową o odszkodowanie za uraz córki bo nasz pies był co prawda na smyczy ale bez kagańca. Zatem rano żona z sunią pojechały do weterynarza,który wcześniej ją zaczipował i dowiedziała się,ze w związku ze zmianom przepisów (oczywiście unijnych -to teraz o tym czy pies nie ma wścieklizny i dalszym jego losie decyduje Wojewódzki Naczelny Lekarz Weterynaryjny z danego województwa! Psa musi zobaczyć,zbadać i określić czy należy go odizolować i poddać kwarantannie,uśpić...... czy tylko obserwować na zasadzie przyjazdów co kilka dni.....Oczywiście każda taka "obserwacja" na nasz - niemały - koszt wizyty.....Chore! Ręce i spodnie(mi) opadły. Mają pojechać do niego w poniedziałek. Nie wiem co z tego wyniknie. Pierwsze co to Matylda dostała dziś w rocznice 4 tygodnia był: kaganiec! W planach jest pożyczenie elektrycznej obroży.Pytanie tylko co może ten NACZELNY lekarz wymyślić? W tej chwili wole nie myśleć.Szkoda mi suni. Zresztą proszę popatrzeć na zdjęcia.Ile psiej radości z niej bije.....I po dniu szaleństw bez obaw położyć się spać.....
  7. Dzięki za na pewno bezcenne rady:) Ja też uważam,że na puszczanie Mati samej jest o wiele,wiele za wcześnie. Manewr z długą linką przerabialiśmy wcześniej (na szukaniu śladów u Sznaucerki) ale u Mati na razie nie zdaje egzaminu bo jak tylko Sunia wyczuje,że mimo wszystko jest przywiązana - to staje jak wryta. Ponieważ zdaję relację z dzisiejszego popołudniowego spaceru usłyszaną jedynie telefonicznie od żony (samemu będąc od rana w pracy), moja lepsiejsza połówka dostała już kategoryczny zakaz puszczania suni na wieczornym spacerze a jeszcze z nią porozmawiam. Z nowości: ponieważ sunie musiały zostać na godzinę same, żona powiedziała że po powrocie Balbinka była bardzo wystraszona i od razu wskoczyła jej na ręce. Co się działo - nie wiemy,musiały się ganiać po mieszkaniu i Madzia mogła ją niechcący za bardzo przytłoczyć. Nie powinienem zmienić tej rubryki z poszukuję na adoptowałem????:) Dzięki za wszystkie odpowiedzi i słowa otuchy!:)
  8. Już w nowym domku! Najpierw krótka podróż z Rytlowa do naszego (co tygodniowego) domku na pięknej wsi kieleckiej,kąpiel w Białej Nidzie, oraz już po weekendzie - kolejna dla Mati nowość - mieszkanie - gdzie przyjdzie jej spędzić jakże inne życie niż miała dotychczas. Długo rozmawialiśmy z jej opiekunką - panią Barbarą. Uczulała nas na różne nieprzewidziane "przypadki", na to,że Sunia musi nas zaakceptować(nie na siłę), poczuć nić zaufania i sympatii, po części się odblokować.Oraz o tym,że miała przypadek kiedy pies zabrany od niej do dobrego domu - przeżył taki stres,że przez 3 dni się nie załatwił! I dobrze,że nam to uświadomiła bo po przyjeździe na wieś - Mati od razu zakopała się w krzakach i przez godzinę stamtąd nie wychodziła. Nasza Balbinka co chwilę do niej podchodziła i przyjacielsko zaczepiła. W końcu nie wytrzymała i ruszyła za nią zaczynając się cudnie gonić po ogródku......Po około dwóch godzinach już pilnowała posesji razem z naszą "obrończą" piesą. Nieśmiało zaczęła podchodzić do nas.... Bardzo dobrze zaakceptowała naszą córkę,którą widziała pierwszy raz. Do tego stopnia,że jak ta wieczorem poszła do sklepu i wracała - to Matylda podleciała do bramy z merdającym ogonkiem. Ale widać,że do mężczyzn podchodzi z bardzo dużym dystansem. Musiała od nich (niego) dużo złego w swoim życiu zaznać. Jak wziąłem smyczkę i chciałem wyjść na spacer to niestety uciekła na drugi koniec ogrodu. Dała się zapiąć żonie. Mnie już później omijała szerokim łukiem. Wieczorem przeżyła kolejny stres: wejście do domu!Prawdopodobnie nikt nigdy jej na to nie pozwolił i niemal silą została zaciągnięta nie bardzo wiedząc jak ma się zachować bo uciekać nie było za bardzo gdzie....Ale w końcu położyła się w rogu pokoiku i obserwowała co też się dzieje.Noc jakoś przespała. Na drugi dzień bardzo się ucieszyła jak wstała żona i córka. Poszły na poranny spacer ale, że nie była za bardzo do tego zwyczajna(co pieski lubią najbardziej), spacery pozostały spacerami bez potrzeby załatwienia się.Na razie od tego był ogródek. Długi spacer nad rzeczkę i sprawienie jej frajdy - wykąpanie się w Białej Nidzie. Wieczorem niestety kolejne dla niej stresy: ponad godzinna podróż autem - do czego nie była nauczona i mimo, że od południa nie dostała nic jeść i podstępem podaliśmy jej aviomarin - to trudno było nie zauważyć, że ma chorobę lokomocyjną. No trudno.Będzie się musiała nauczyć jeździć. Później wejście do windy(co to jest do diabła?:) no i do docelowego mieszkanka. Od razu odnalazła stół w kuchni i zaanektowała na fajną "budę"(mimo posłania w przedpokoju). Wieczorne wyjście na spacer (znowu winda), zapoznanie się z naszymi nie mogącymi się już doczekać przyjazdu i poznania Matyldy - sąsiadkami ze swoimi piesami, godzinny spacer niestety bez żadnego siusiu. Mimo jeszcze dwukrotnego wyjścia(zaczęła już pozytywnie reagować na hasło:"spacerek") nie załatwiła się.Noc przespała, rano dała mi się zapiąć i również bez zrobienia czegokolwiek.(W domu na pewno nic nie zrobiła).Żona poszła w południe - też nic! Dopiero po 16 jak poszły na nasze okoliczne "łąki" i żona odważyła się ją pierwszy raz spuścić ze smyczy podczas zabawy z psami - nagle sobie przypomniała od czego jest trawa i że coś powinna zrobić.Udało się!!! Nie uciekała,na czarodziejskie hasło padające codziennie na spacerach:"ciasteczko" - przylatywała za Balbiną bo smakołyk. Może pomalutku się odblokuje. I tak widać kolosalny postęp po zaledwie niecałych 3 dniach. Sunia wzbudza powszechny zachwyt swoim wyglądem, zachowaniem i pięknym chodzeniem na smyczy. Jak to mówił klasyk: "Dajmy czas czasowi", a daj Boże Matylda w końcu uzna,że nie wszystkie "człowieki" są niedobre,i że teraz ma naprawdę kochającą rodzinę z malutką kumpelką o 'wielkim serduszku' i dom, w którym może poczuć się bezpiecznie i nic złego jej nie grozi i oswoi się na dobre:) Ale jeszcze długa droga przed nami.
  9. Po pierwszym spotkaniu:) Bez wylewnych czułości ale pierwsze lody przełamane:) Jeszcze widać nieufność ale dobrze jej z oczek patrzy i bardzo ładnie chodzi przy nodze na smyczy. Choć na pewno będzie wymagała domowego oswojenia i przyzwyczajenia się do ludzi(dobrych:). Naprawdę śliczna sunia. Bardziej w typie owczarka pikardyjskiego. Zapadła decyzja: damy jej prawdziwy dom i zapewnimy pełną opiekę i miłość psiarzy:) Dziękuję pani,która nam ją "podrzuciła"! Szacun za wyczucie naszego 'zapotrzebowania' na drugą sunię:) pozdrawiam serdecznie!
  10. Sunia ślaiczna:) ale teriery są "ciężkie" w wychowaniu i jak Pani pisze 'nie ma łatwego charakteru' a my mamy Balbinę....Dziękuję!:)
  11. Witam, jesteśmy zainteresowani(50km od naszego domku na wsi kileckiej:) ale numer jest nie aktywny:(!!!!!
×
×
  • Create New...