Jump to content
Dogomania

Caroline31

Members
  • Posts

    51
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Caroline31

  1. Ehh ciezko mi jak wchodze na to forum i cos zlego sie dzieje, placze wtedy zawsze, ale jakos mnie tu ciagnie co jakis czas, czyba z przyzwyczajenia i uczucia jednosci z reszta wlascicieli Cushingowcow. Pozdrwiam Was wszystkie dziewczyny i Wasze pieski tak samo i zycze kazdej samych dobrych dni i duzo zdrowia dla pieskow, niech zyja jak najdluzej!
  2. Bardzo się cieszę że u Was dobrze :)) Miło się czyta takie wiadomości. Masz racje że śmierć pieska zmienia człowieka, ja już czuję się inaczej, generalnie tragedie znacząco wpływają na ludzi, ale czasem niosą też dobre zmiany, uświadamiają nas i skłaniają do mądrych refleksji i zmian na lepsze - to takie szczęście w nieszczęściu trochę ;( szkoła życia. Tęsknie bardzo za moją jamniczką, wszystko jest dziwne bez niej - stad chyba moje wrażenie jakbym była na innej planecie. Przez 15 ostatnich lat ona uczestniczyła we wszystkich prawie aspektach mojego życia,a teraz te same rzeczy, rytuały odbywają się już bez jej udziału - to bardzo surrealistyczne.. oki koniec smutów :) trzeba się skupić na tym co dobre - np na tym ze u Was dobrze i tak ma zostac już ! :)
  3. To dziwne te objawy, ale coś się ewidentnie dzieje skoro takie zmiany w zachowaniu. A jest smutna? Może ma coś na kształt depresji? Jak się to nie zmieni to lepiej do weta podejść, ja zawsze jak mnie coś niepokoiło z naszą sunią wolalam dmuchać na zimne i jechaliśmy do weta. Rozumiem doskonale że jeden pies nie zastąpi drugiego ale tak jak w Twoim przypadku zastąpił pustkę i jest Ci łatwiej. Za czasem będzie jeszcze łatwiej. Ja bym z kolei nie dała rady z nowym pieskiem, na pewno nie teraz... A kiedyś zobaczymy. A czy waga Laluni już jest optymalna? Czy cały czas się jeszcze normalizuje? Będziesz chciała jej podawać Vetoryl jakby troszkę przytyła ?
  4. A jak Wasze pieski dziewczyny? Wszystko dobrze? U nas równo miesiąc minął odkąd jamnisia odeszła :( Jakoś wzięłam się w garść, życie płynie dalej, masa obowiązków i spraw robi swoje - człowiek musi isć dalej.Ale bardzo dziwnie i smutno bez niej, wydaje mi się że teraz żyje w jakimś innym świecie w której jej nie ma, zupełnie tak jakby to nie ona odeszła tylko ja się przetransportowałam na inną planetę ;)
  5. Jak A jeśli chodzi o zdrowie i życie suni to nie poddawajcie się nigdy ! My też walczylismy dzielnie do końca i nie żałuję ani chwili z tej nierównej co prawda walki. Życzę Wam dużo sił i jak najwięcej dobrych dni.
  6. Paulinkaa - Vetoryl powinien być dostępny do zamówienia w większości gabinetów weterynarii już od jakiś kilku miesięcy. Czy może chodzi Ci o to że u weterynarza jest zbyt wygórowana cena albo nie można zamówić jakiejs konkretnej dawki? Kiedyś moja ciocia która mieszka w Niemczech podesłała mi linka do tego sklepu weterynaryjnego http://www.tiendaveterinariaonline.com/de/116-tiere-hormone-medikamente-fur-perros-und-gatos?p=2 miałam skorzystać i tam zamówić dla swojej suni, bo cenowo się opłacało, ale wtedy właśnie okazało się że można zamawiać już w PL u weterynarzy i nie zamawiałam wysyłkowo. A jaką dawkę potrzebujesz dla swojej suni? Ja mam tanio do odsprzedania Vetoryl 30mg - pozostało 22 tabletki w opakowaniu ( termin ważności 07/2018) niestety moja sunia odeszła miesiąc temu :( i teraz robiąc porządki stwierdziłam że spytam czy ktoś może potrzebuje? Pytam najpierw tutaj bo może komuś się przyda, a później popytam wśród znajomych.
  7. Niestety to choroba którą trzeba stale i czujnie kontrolować :( Ale wiadomo że człowiek polega też na weterynarzu, zwłaszcza jeśli wcześniej nie zawodził. Nasza sunia żyła z Cushingiem od zdiagnozowania niecałe 10 miesięcy, a ja wciąż jeszcze się cały czas uczyłam nowych rzeczy na ten temat :/ gdybym wtedy wiedziała to co teraz też pewnie coś bym zrobiła lepiej, aczkolwiek w naszym przypadku sunie zabił guz nadnercza z przerzutami, gdyby nie to myślę że pożyłaby dłużej nawet z tą chorobą, gdyż dawka Vetorylu 30mg była dla niej dobra i przez 8 miesięcy pies żył i czuł się właściwie normalnie. Sunia ważyła 7-8kg i dawka była ok, a wiem że dla niektórych piesków z jej wagą byłaby za duża dawka, także to bardzo indywidualna sprawa z tym dawkowaniem leku. Jednak jeśli piesek jest naprawdę maleńki to ostrożność jest bardzo wskazana. Bardzo mi przykro z powodu pieska :( Ale chcieliście jak najlepiej i zaufaliście specjaliście, a tak jak piszesz człowiek uczy się całe życie.
  8. Ja uważam, że nasi polscy weterynarze w większości po prostu nie znają się na Cushingu, z tego prostego względu że nie mają z nim doświadczenia... Ludzie w Polsce często nie decydują się na leczenie albo lekceważą objawy u psa bo myślą że to starość albo coś innego. Jest mało zdiagnozowanych i leczonych przypadków, dlatego weterynarze posiłkują się głównie wiedzą teoretyczną, coś wyczytają w książce, coś na internecie, a w swojej karierze mieli może po klika przypadków Cushinga albo wcale.. I jak tu dobrze pokierować leczeniem psiaka? :( Może kiedyś to się zmieni i pieski z tą straszną chorobą będą miały większą szansę na dłuższe życie. Są rasy który są bardziej narażone na tę chorobę ale jak patrze do książek o rasach psów to jak są wymieniane choroby na które dana rasa może zachorować to nigdzie słowem o Cushingu nie napiszą :/ Nie wiem, może gdzieś napisali, nie widziałam wszystkich książek, ale patrzyłam do kilku i nigdzie ani słowem. Za granicą pies z Cushingiem to nic nadzwyczajnego, leczą sporo takich przypadków, u nas jeszcze cały czas to kuleje... Przykre.
  9. Z tego co opisujesz to jesli chodzi o Lalunie to masz wszystko pod kontrola, a watroba sie bedzie regenerowac. Tak jak pisalam, jak nie bedzie guza to juz jest jakis powod do radosci - tzw szczescie w nieszczesciu. Lalunia ma teraz jak ksiezniczka u Ciebie :) Co do kremacji, ja nic nie mam absolutnie do tego jesli ktos sie na to zdecyduje, ja po prostu czulam ze dla mojej suni najlepsza opcja to pochowek i reszta rodziny tez tak stwierdzila i na mysl o tym poczulismy pewnego rodzaju spokoj, co utwierdzilo mnie w przekonaniu ze to dobra decyzja. A na mysl o kremacji czulam sie zle,zwlaszcza takiej z innymi zwierzatkami. U nas koszt takiego osobnego kremowania i oddanie prochow wlascicielowi to koszt 1000zł, takze masakra.
  10. Chcialam sie jeszcze z Wami czyms podzielic. Mianowicie po odejsciu naszej suni musielismy szybko podjac decyzje jak ja pozegnac. To strsznie trudna kwestia w takiej chwili ale nieunikniona. Do wyboru kremacja ( czy jak dla mnie to raczej utylizacja :/ ) lub pochowanie jej. Od poczatku chcialam ja normalnie pochowac, zakopac w jakims fajnym miejscu, ale pozniej pojawily sie problemy. Bo w jakims dzikim miejscu balam sie ze moze wyczuja ja inne zwierzeta i wykopia :/ Pozniej pojawila sie opcja ze u mojej tesciowej w ogrodku ale ona ostatecznie zaczela krecic nosem i nie chciala sie zgodzic, a ze ja za nia nie przepadam to pomyslalm ze czemu mam chowac ukochanego psa wlasnie u niej ..? NO i po parugodzinnych naradach i poszukiwaniach zdecydowalismy sie na pochowanie jej na psim cmentarzu obok Kątów Wrocławskich.. MOze dla niektorych to dziwne, ale dla naszej rodziny wydal sie to najlepszy sposob. Koszt nie jest jakis ogromny, a sunia bedzie miala swoje miejsce tam, z malym kamieniem i tabliczka, bo rzecz jasna chcemy to zrobic jak najskromniej, bardziej chodzilo o to zeby w spokoju ja mozna bylo pochowac i zebysmy zawsze wiedzieli gdzie sie znajduje miejsce jej pochowku. Takze dzisiaj wieczorem jedziemy na ta malenka "ceremonie".. Ciezko nam caly czas bardzo, ale staramy sie funkcjonowac na ile mozemy, zycie jak zawsze takich sytuacjach brutalnie toczy sie dalej a my razem z nim musimy stawic czola kazdemu dniu.
  11. Moze w tym przypadku bedzie inaczej i bedzie zyla dluzej w lepszej kondycji, narazie caly czas wychodzi na prosta, ale przeciez nie musi miec guza, a wtedy bedzie na pewno lepiej. Masz juz spore doswiadczenie z ta choroba i od poczatku unikniesz ewentualnych bledow ktore moze by sie pojawily gdybys pierwszy raz miala do czynienia z Cushingiem.. MY z nasza sunia bylismy calkowicie zieloni i nie bardzo wiedzielismy jak jej pomagac , zwlaszcza na samym poacztku, wiedzielismy tylko ze ma brac Vetoryl i tyle.. Moze gdybysmy bardziej wszystko wiedzieli to byloby lepiej? nie chce sie zadreczac, bo chyba na pojawienie sie guza wpywu nie mielismy.. A cale jej zycie bardzo o nia dbalismy. Aczkolwiek zawsze czlowiek w takiej chwili sie zastanawia czy mogl zrobic cos jeszcze lepiej..
  12. Ale ona własnie ma Cushinga.... Tak samo jak Pusia, czyli poprzednia sunia.
  13. Teraz nie dałabym rady wziąć innego pieska, za bardzo byliśmy związni z naszą jamniczką.. Wiem że niektórym to pomaga i cieszę się,ale dla mnie jest za szybko. Musze uporać się z tym na swoj wlasny sposob, bedzie bardzo cięzko ale musze przejsc przez do bagno, innego wyboru nie ma :( Ciesze sie ze Twoja nowa sunia odzyskuje sily i nabiera masy :)
  14. Dziękuje Ci, takie słowa jak Wasze to plaster na moje rany, bo wiecie dokładnie co czuje... Bedziemy sie trzymac najlepiej jak potrafimy.
  15. Dziekuje Ci, bede czekac na dzien w ktorym bol troszke zelżeje, teraz tez siedzimy z rodzina i wspominamy troszke, staramy sie na wesolo, ale to narazie taki smiech przez lzy..
  16. Kiedys mowilam ze nie bede chciala zadnego innego pieska i narazie tez nie chce, ale nie zarzekam sie na 100% co bedzie w przyszlosci. Jestem z tych co potrzebuja chwili bez innych pieskow , chociaz wiem ze niektorzy biora od razu. Dzieki za mile slowa.
  17. Moje drogie, naszej suni już nie ma z nami :( Dzisiaj nastąpiło wielkie apogeum i poczuła się ok 16 strasznie, zaczęla sie dusić, lapala powietrze i trzesla sie, szybko z nia pojechalam do weta, okazalo sie zebralo sie bardzo dużo płynu w jamie brzusznej i prawdopodobnie był ucisk na płuca. Dostała jakies zastrzyki rozkurczające i po pewnym czasie pojechalismy do domu, o 21 miala dostac drugi zastrzyk. Ale juz jak bylismy z powrotem w domu nie bylo wcale lepiej, a wrecz coraz gorzej :( caly czas nerwowo lapala powietrze, ledwo chodzila i miala biegunke z krwia.. Pojechalismy do weta jak ja zobaczyli to wspolnie podjelismy decyzje ze wysjcie bylo tylko jedno :( Bo to by bylo tylko przedluzanie jej agonii. Lezala i ledwo patrzyla caly czas ciezko oddychajac. W takim stanie tragicznym jeszcze nigdy jej nie widzielismy . Bardzo to ciezkie, te osoby co przezyly to wiedza... Ale odeszla spokojnie, glaskalam ja do konca bo brzuszku i po prostu zasnela, teraz wiem ze juz sie nie meczy.. Gdyby byla nadzieja zrobilabym dla niej wszystko, ale nadzei juz nie bylo. Bardzo ja wszyscy kochaliśmy i te prawie 15 lat to byl cudny czas, wypełniony psia miłością :) Pamiętam moment jak ja przynieśliśmy ta maleńką cudowna, pachnaca szczeniakiem jamniczke do domu :) I nie zaluje ani dnia spędzonego z nia. Jestem wdzieczna za te lata. Boje sie ze teraz bedzie bardzo ciężko, juz sporo przeplakalam przez ostatnie dni ale boje sie ze teraz jak jej nie ma to nie bede wiedziala jak dalej zyc normalnie :( CZas leczy rany, wiadomo ale kiedy sie ulecza to niewiadomo. Jeszcze raz Wam dzieki, ze moglam z kims pogadac kto wie przez co przechodze. Sciskam WAs i Wasze kochane pieski mocno.
  18. nie chce sobie dawac zludnych nadziei :( jeszcze dwa miesiace temu watroba byla "czysta" a teraz mnostwo tych zmian.. USG robil doswiadczony doktor nauk medycznych ktory jest znany we Wrocławiu. Co do Vetorylu, to nie wiem wlasnie, bo ona tez teraz sika i pije caly czas duzo wiec to by swiadczylo ze Vetorylu jest za malo, no i te slabe miesnie... Tez bym chciala jej przedluzyc jeszcze zycie we wzglednym komforcie, ale coraz bardziej watpie ze to mozliwe.. Wczoraj jej juz w ogole nie dalam Vetorylu ale dzis wet powiedzial zeby dac jej poprzednia dawke 30mg. Tylko ze ona ma aptetyt w kratke dzisiaj wiec musze czekac az cos zje wiecej zeby jej nie dac na pusty zoladek.
  19. Ja jej nie chce usypiać, ale nie pozwolę na to żeby cierpiała :( Tak jak pisałam wyżej ona już ma niestety liczne przerzuty na wątrobę ( zajęte są oba płaty), gdyby dalej był tylko guz nadnercza to bym się nie martwiła specjalnie, ale niestety okazał sie złosliwy... Obawiam sie tez czy nie ma innych przerzutów np na oskrzela czy pluca bo ona ma od2-3 tyg mokry, odrywajacy sie kaszel, który nie przechodzi mimo podawania syropów, a na gardle nic nie widac zeby bylo.. Ale nie bede jej juz fundowac RTG bo to nie ma sensu. Ona sie zle czuje i to widac, wg mnie z dnia na dzien jest slabsza, glownie lezy, ale chodzi pomalu bez celu i staje nieruchomo ze zwieszona głowka :( Ma takie smutne oczka i patrzy na mnie tak ze serce sie kraje..Jeszcze narazie ma apetyt ale tez taki umiarkowany nie jak wczesniej.. Ledwo chodzi, tak pomalutku, nozki jej sie rozjezdzaja. Ma rozwolnienie codziennie no i ten kaszel ja meczy co chwila.. Mimo wszystko jakos nie moge znalezc ukojenia w tym "przejsciowym" okresie jej odejscia :( Gdyby nie czula sie tak zle, tylko w miare i nie widzialabym tego jej cierpienia to w zyciu bym jej nie poddala eutanazji, wolalabym zeby tak jak Twoja spokojnie zasnela, ale teraz nie wiem zupelnie jak to bedzie. Boje sie ze przeocze moment w ktorym ona zacznie bardzo cierpiec bo bedzie miala duze bole np.. :( A ona nie moze np sterydow przyjmowac ktore sie powinni podawac przy nowotworach. Ona gaśnie z dnia na dzień, a ja w tej chwili nie chce tylko zeby to się wiazalo dla niej z cierpieniem :( Wystarczy juz ze my cierpimy, nie chce zeby pies musial cierpiec
  20. Mnie tez :( i całej naszej rodzince, to straszny koszmar patrzeć jak gaśnie w oczach, z dnia na dzień a jeszcze miesiąc temu wszystko było dobrze. Takie życie, dlatego warto cieszyć się każdą chwilą i nie zamartwiać na zapas.
  21. Dziewczyny, już wiemy na czym stoimy i niestety ale nie są to dobre wieści :( właściwie najgorsze z możliwych. Nasza jamniczka miała dziś USG i wykazało że wstrętny guz na nadnerczu dał przerzuty do wątroby, gdzie są liczne guzki :( Także wiemy już skąd niektóre objawy i złe wyniki wątrobowe... Jeszcze 2 miesiące temu przerzutów nie było, ale ponoć u pasa te 2 mies to jak u człowieka rok czasu. Ciężko teraz nam domownikom, ja się już troszkę nastawiałam przez ostatnie dni że to może być coś poważnego, ale i tak łatwo nie jest. Dodatkowo wiemy że eutanazja nas nie ominie i to też jest straszne. Ale nie pozwolę żeby piesek cierpiał :( Na razie po rozmowach z wetem ustaliliśmy że skupimy się na unormowaniu jej układu pokarmowego ( o ile to możliwe ) żeby nie miała biegunek, co też wpływa na jej komfort. No i będziemy ją wzmacniać czymś oraz obserwować. Jak nastąpi pogorszenie i będzie widać że sunia cierpi to będzie trzeba podjąć tą chyba jedną na najtrudniejszych decyzji o jej odejściu... Myślałam żeby już jej też Vetoryl odstawić bo przecież jej nie pomoże, a obciąża organizm, ale wet powiedział żeby wrócić do niższej dawki 30mg bo jakbyśmy całkiem odstawili to mogą się dać we znaki jeszcze bardziej objawy Cushingowe. Także zostawiamy ten Vetoryl. I zrezygnuje też z wizyty u endokrynologa bo to już nie ma sensu w tym momencie :( Test ACTH też już nie będzie potrzebny niestety. Dzięki Wam za wsparcie i mądre rady, mam nadzieje że Wasze pieski będą jak najdłużej cieszyć się życiem. Nasza sunia w tym roku będzie miała 15 lat, też już sporo pożyła, ale wiadomo że gdyby nie to pieprz...ne choróbsko to jeszcze by pożyła sobie bo była w świetnej formie jak na swoje lata i bardziej jak szczeniak się zachowywała niż senior ;) Przykro mi że wprowadzam znowu niepomyślne wieści na to forum, ale miałam potrzebę się z Wami podzielić tym wszystkim.
  22. Dokładnie, moja sunia nie cierpi pobierania krwi i zawsze się tak szamocze że część krwi idzie na straty ;/ też chciałabym jej zminimalizować stres ale zupełnie się nie da, zwłaszcza że przy tej chorobie wizyty u weta to chleb powszedni...
×
×
  • Create New...