Ja miałem to szczęście, że mój pies, chociaż jako szczeniak mieszkał w domu, w którym przeważnie ktoś był, a już zawsze były inne zwierzęta, które dotrzymywały mu towarzystwa, to szybko się zaaklimatyzował i nie przeżywał przesadnie samotnego przebywania w domu. Raz go słyszałem z okna jak wył, ale to przez chwilę, bo przeważnie jak się do niego wraca to wybiega ze swojego łóżeczka, w którym przesypia większość czasu, który spędza samotnie.
Ale znam przypadki psów, z którym zawsze ktoś musi siedzieć. Podobno najciężej jest z psami ze schroniska, bo maja traumę porzucenia i boją się, że znowu ktoś je zostawi... Wydaje mi się, że faktycznie najlepiej uczyć psa metodą małych kroków - raz zostawić go na kwadrans, raz na godzinę, a potem zwiększać te okresy samotności, żeby widział, że trochę posiedział sam, ale w końcu ktoś zawsze wraca.