Mój miał to samo.Miał szczękościsk, nie potrafił połykac nawet wody, dzwigac głowy, pluł krwią i załatwiał się nią. Wkońcu podawałysmy mu same w domu kroplówki zeby nie męczyć go podróżami. Pewnego niedzielnego dnia zaczął piszczeć z bólu. To był znak, że musimy się z nim pożegnać. Nie mogłyśmy znieść tego piszczenia z bólu. Serce mi pękało, ale pomogłyśmy jej odejść...