Jump to content
Dogomania

Kamel

Members
  • Posts

    167
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Kamel

  1. Dziękuję za odpowiedzi Więcej napisałam w wątku zdrowie-padaczka. Zobaczymy co będzie dalej, ja uważam, że mam podstawy by sądzić, że jest to choroba genetyczna. (Nesene również miała psa po dziadku mojego Kamela- jej pies nie żyje i Nike's) ;(, na poczatku nie mogłam oderwać od niego wzroku jak zaczynałam poznawać tą rasę, płakałam jak hodowca pow., że nie żyje, wtedy jeszcze nic nie podejrzewałam. Może to na tyle.
  2. Kamel

    Padaczka?

    Nesene już się nie oddzywa, może są inne osoby chcące wymienić się sposobami na leczenie huskiego z padaczką?
  3. Kamel

    Padaczka?

    Witam ponownie Kamel nie miał żadnego ataku prawie rok:), dostawał 2x100mg luminalu i 2x10ml bromku na dobę, niestety zaczęła się wiosna i cieczki i dostał znowu 3 ataki w ciągu 1 doby i 3 dni aura, czyli oczy na zapałkach przez 3 doby, stres, stres, cierpienie psa i nasze:( Niestety teraz w zimie zauważyliśmy że po opróźnieniu pęcherza pod koniec jak już sika to tak dusi i mocz zabarwiony jest krwią:( Kiedyś mógł iść nawet na pierwszy spacer w południe i było ok(oczywiście sporadycznie), teraz Kamel nie może wytrzymać do 6rano i opróżnia cały pęcherz kucając, niestety robi to w domu, na dywanie,na balkonie nawet kilka razy w tygodniu, wyprowadzany jest 3-4-5 razy. Tego czego sie najbardziej obawiam to to, że jeszcze jakaś poważna choroba go zaczyna wykańczać:( Wet podejrzewa nawet cukrzycę, bo 2 razy były złe wybiki cukru:( Czy wszystkie plagi tej ziemi spadły na tego biednego psa??? ;( Nie mogłam spac kilka dni rozmyślając o codziennym podawaniu insuliny igłą, + leki nierefundowane, a i na padaczkę już jest ciężko. Kiedyś dostawaliśmy na receptę 1l bromku-koszt ok 80-130zł na ok 1,5mies + luminal, teraz weszły podobno przepisy, że bromku można dostać tylko 1/4 l, super, dodatkowe koszty za wykonanie. Dość dawno napisałam pierwszego posta i aż nie chce mi się wierzyć, że nie przeczytała go żadna osoba która ma psa spokrewnionego z Nike's Exploring of Nordica( dziadek mojego Kamela nie żyje-podobno wypadek...), przepraszam ale milczeć dłużej nie zamierzam, z tego co przypuszczam jego ojciec ma/miał padaczkę, Nike's miał bardzo dużo potomstwa i nie wierzę, że nie ma na forum osób które borykają sie z tą chorobą jak my:( Mam nadzieję, że ktoś podzieli się swoimi sposobami radzenia sobie z tą chorobą. Ja mam małe dziecko i opieka nad tak chorym i do tego jeszcze coraz częściej nietrzymającym moczu psem spada w większej części na rodziców, Nie wiem jak długo jeszcze to można znosić, w sumie życie kręci się tylko wokół psa i spacerów, czy wytrzyma?, teraz już nawet nie daje znać tylko idzie np na dywan czy na legowisko i się zsika.... Jeszcze co z tą krwią w moczu? Cukrzyca?, wątroba?
  4. Kamel

    Padaczka?

    [quote name='karjo2']Nie wiem czy sie nie powtorze w watku, Kamel braliscie pod uwage wlewki doodbytnicze Relsed? Szybciej dzialaja, omijaja uklad pokarmowy, przerywaja atak badz zapobiegaja (o ile dostatecznie szybko podane, gdy aura sie pojawia). Co do zeba, skonsultujcie z wetem, ale jesli nie ma odlamkow, nie kaleczy dziasla, zlamanie jest 'czyste', mozna zeba zostawic. Kilka moich psow mialo zlamane zeby i calkiem fajnie sobie radzilo, nie bylo bolesnosci, brzegi zeba sie zaokraglily, kikut byl uzywany, jako pozostale zeby. U psow trocje inaczej wyglada unerwienie zebow, nie ma co patrzec pod katem ludzkim.[/QUOTE] Mamy relsed, niestety 1 nic nie daje po ataku, wet kazał dać od razu 4. Jeszcze nie sprawdziliśmy. Kamel ma już wrwane 2 zęby. Tak szczerze, to widzę, że chyba po tych lekach strasznie mu poleciały zęby, są żółte i następny trzonowiec na delikatne odłamanie:(((((((( Po wyrwaniu zębów dostał jakiś antybiotyk po którym prawie chodzić nie mógł taki był słaby:( Był sukces-3 miesiące nie miał ataku, miał podawany bromek potasu rano i wieczorem po 10ml+ luminal 100mg rano i wieczorem, ale był słaby. Niestety na niedzielnym wyjeździe pił wodę i zjadł jakiegoś małża takiego jeziornego/zbiornikowodnego- nie wiem co to było, wyżygał go, następnego dnia 2 ataki, nie jadł przez 2 dni nawet smakołyków, już prawie nie chodził, wet stwierdził jakieś zatrucie, kroplówki, antybiotyk i na szczęście powolutku wraca do żywych:))) Było z nim bardzo źle. Zobaczymy ile teraz uda się wytrwać bez ataku.
  5. Kamel

    Padaczka?

    [quote name='Szamanka'][B][COLOR=darkgreen]Kamel[/COLOR][/B], strasznie Wam współczuję... Mój pies jest w tym samym wieku...Nie wyobrażam sobie tego, co przeżywacie... Strasznie częste ma te ataki... Pies znajomych ma padaczkę, ale ataki o wiele rzadsze... Patrzenie na mękę psa w trakcie ataku dla mnie jest niewyobrażalne.... ale decyzja o jego uśpieniu jeszcze bardziej... To straszne, że nie ma żadnego leku, który powstrzymałby tę chorobę... Ja również chcę wykastrować swojego hasiora... ale też się obawiam, bo jednak 6,5 roku to już nie młodzieniaszek... Aczkolwiek na PwP podstawą jest kastracja psów, w zasadzie bez względu na wiek...ale zależnie od względów zdrowotnych... Nie jestem przekonana czy w przypadku Kamela można zrobić ten zabieg... To jednak jakaś ingerencja, narkoza...szwy... Trzymajcie się...[/QUOTE] Dziękuję Szamanka za odpowiedź, raczej zrezygnuję z kastracji, gdyż wydaje mi się, że to już trochę późno, również jeżeli chodzi o wyciszenie psa poprzez kastracje, to wydaje mi się, że pies już nabrał różnych nawyków i zachowań także tu kastracja w takim wieku nie pomoże a stresowac dodatkowo psa, niestety będę musiała mu wyrwać zęba i bez narkozy się nie obejdzie, ponieważ chyba sobie ułamał podczas ataku:( Dziś miał 2 ataki, byłam z nim u weterynarza aby coś zmienił w lekach, i prosić o coś co można mu podać w czasie aury, żeby ją przerwać, ponieważ ostatnio miał aurę nie 2 dni a 3! :((((((((((((( Można sobie tylko wyobraźić co znaczy 3 doby bez snu, i w ciągłych nerwach, bo człowiek już w takiej sytuacji nawet panowanie nad sobą traci:(, niestety wet powiedział, że na aurę nic nie może dać, a do 10ml bromku p. kazał dołożyć drugą dawke rano. Niestety od 10 min chyba zaczyna mieć aurę... nie chcę nawet o tym myśleć... Szkoda, że hodowca od ok 2-3 lat nawet nie zapyta się o zdrowie psa, właściciel zostaje w takiej sytuacji sam... Całe życie marzyłam o psie, to mój pierwszy pies i dzięki tej Pani podejrzewam, że ostatni ;((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((
  6. Mój husky "zabijaka" wszystkiego co się rusza został przeze mnie przyzwyczajony do kota:)!!!!!!!! Tzn. pies jest samcem strasznie dominującym (inne psy resztę rodziny, ja na razie jestem ponad nim:), Było to w lipcu 2010r, pies miał 6 lat, w domu był tylko królik w klatce, ale jak go widział to się oblizywał:) Kota-kocicę, małą ok 3 miesięczną wzięłam mimo ogromnej obawy, a że pies jest połowe czasu u nas, połowe u roziców, to myślałam, że będę się nimi wymieniać:) Ale było to tak uciążliwe, ciągłe pilnowanie, zamykanie ich w innych pokojach itd, że chciałam spróbować. Tak na marginesie pies miał już na sumieniu 2 koguty i 1 kurę, koty chyba chciał dopaść i... nie wiem co bo nigdy mu się nie udało:) Kot był na początku w bardzo dużej klatce jak na 2 huskie, pies już go widział, wywąchał. Zaczęłam tak:) pies leżał sobie w przedpokoju, wzięłam kota na rence i dałam powąchać(serce miałam na ramieniu), mówiłam spokojnie do psa, chwaliłam go, głaskałam, kota mocno trzymałam:) Potem kota położyłam na ziemi w odl metra i trzymałam 1 ręką, drugą głaskałam psa i chwaliłam, potem dałam smakołyk psu i jego głaskałam i chwaliłam, potem 1 smakołyk psu 1 kotu:) I psa chwaliłam i tak z 5 minut, potem dalej nie pamietam dokładnie ale chyba pusciłam na chwile kota a trzymałam i głaskałam psa, potem puściłam i psa:) I tak powoli chyba na 2 dzień pies latał za kotem, kot go boksował łapami i syczał:) Potem kot sam latał za psem i go ciągnął za ogon i boksował po pysku jak pies chciał go podgryść:) I tak oto mam w domu huskiego "mordercę" kotów-byłam tego od zawsze pewna, i kota biegającego luzem przy psie:))))) Rodzice i mąż prawie zawału nie dostali jak im zademonstrowałam wypuszczenie kota z klatki w paszczę naszego psa:)))))))
  7. Kamel miał 2 dni temu atak, naszczęście tym razem 1, a nie 3 w ciągu doby jak ostatnio. Może dzięki temu, że go odchudzamy, aby powrócić do wcześniejszej wagi na ustaloną dawkę luminalu, zwiększyliśmy bromek potasu. Od ostatniego ataku minęło 1,5 miesiąca to i tak 2 tygodnie dłużej, widać odchudzanie przynosi skutek. Ale to i tak za częśto i mnie to wykańcza. Nikt nie odpisał na moje pytanie odnośnie sensu kastrowania prawie 7 letniego psa. Jest bardzo dominujący, agresywny do innych psów i na spacerze bardzo żywiołowo wącha wszystkie zapachy suk i zastanawiam się, czy mogłoby to go uspokoić trochę i tym samym wpłynąć na mniejszą ilość ataków. Czy nikt poza nesene i mną nie ma psa po tych przodkach z padaczką??????????
  8. [FONT=Tahoma]Witam wszystkich Uprzedzam, że będzie długo…[/FONT] [FONT=Tahoma]Bardzo długo zwlekałam z wejściem ponownie na to forum i opisanie mojego przypadku. Nie było mnie tu chyba ponad 3 lata.[/FONT] [FONT=Tahoma]Jestem właścicielką siberiana urodzonego w 2004r., W około 1-1,5 roku życia dostał pierwszego ataku padaczki. Nie wykluczam, że wydarzyło się to wcześniej, ponieważ pies zostawał często sam i kilka razy po powrocie do domu były wymiociny żółci, ale niczego wtedy nie podejrzewałam. [/FONT] [FONT=Tahoma]Pierwszy raz kiedy dostał ataku było to na balkonie, byłam wtedy z mamą w domu i to co widziałam w trakcie myślałam, że już z nim koniec. Wtedy nie miałam pojęcia co się dzieję, myślałam, że tego nie przeżyje, że się udusi. Miał potem zrobione usg nerek, badanie krwi, moczu-co u psa nie należy do najprostszych dostarczyć materiał do badania. Wszystko było w porządku, wstępnie stwierdzono prawdopodobieństwo padaczki genetycznej.[/FONT] [FONT=Tahoma]Każdy atak standardowo rozpoczyna się podczas snu, pies się budzi, jeszcze da rade wstać, czasem go zdążę wciągnąć z balkonu do domu, żeby sobie nie zrobił krzywdy między barierkami, od razu wymiotuje żółcią i się przewraca na bok, całkowicie sztywnieje, potwornie go terepie, pies przeważnie wyje przez zaciśnięte szczęki, ma ślinotok, jak jestem przy tym to go przytrzymuję, szczególnie głowę, WIDOK JEST STRASZNY, ŚCISKA MI SERCE.... atak trwa zwykle do minuty także wlewkę -relsed mało kiedy zdążę podać, ale raczej nie pomaga. Po ataku staram się go dalej trzymać przy ziemi żeby odpoczął, nie jest agresywny, widać, że jest nieobecny, patrzy przed siebie chwile ma jeszcze zaciśnięte szczęki, następnie jest takie gwałtowne zaczerpnięcie powietrza i szybkie i głośne ziajanie, ślinotok. Po chwili chce się podnieść, łapy mu się rozjeżdżają, chodzi, potyka się. Ta faza dochodzenia do siebie trwa zwykle 10-20minut. Pomiędzy atakami jest bardzo żywiołowy, nikt by nie poznał, że jest chory.[/FONT] [FONT=Tahoma]Początkowo miał rzadsze ataki raz na 3 miesiące jeden, wtedy lekarz zalecił wstrzymanie się od podawania tabletek. Trwało to około 2 lata. Aż do nieszczęsnego weekendu majowego w 2008r, kiedy były pozamykane lecznice, po opowiedzeniu jednej pani doktor co się dzieje z psem stwierdziła, żeby przyjść za 2 dni po weekendzie, nawet nie powiedziała gdzie szukać pomocy skoro ona nie chce (nie może)[/FONT] [FONT=Tahoma]Pies dostał w ciągu doby aż 7 ataków, byliśmy na działce, już nawet nie we śnie jak zwykle, ale były też ataki kiedy chodził. Byliśmy przerażeni co będzie dalej z psem, nie było do kogo się udać o pomoc, trzeba było wsadzić takiego psa do samochodu i zawieść do domu, ktoś zaproponował znajomego weterynarza, przyjechał w święto do nas, wypisał receptę na mizodin, podaliśmy mu i wtedy się dopiero zaczęło… . Pies był prawdopodobnie w ciągłym ataku, przez 2 doby jego organizm walczył z tabletkami, chodził 48godzin NON STOP! po całym domu w tą i z powrotem jak nakręcony robot, po tylu atakach pod rząd, ja mój mąż i moi rodzice byliśmy wrakami ludzi, a tu jeszcze taki stan psa gdzie non stop chodził, wchodził w ściany, wył, ja 2 doby nie spałam, siedziałam na podłodze w łazience, reszta rodziny próbowała jakoś zasnąć… . Przychodził do mnie i piszczał, wąchał mnie jakby nie poznawał, to było takie strasznie obciążenie nerwowe, ze myślałam, że dostanę zawału, miałam różne myśli wtedy, nie mówiąc o reszcie rodziny, która i tak nie mogła zmróżyć oka. Chodził tak a właściwie biegał i się przewracał i miał kolejne 3-4 ataki. Ja tak z nim siedziałam i płakałam. Oczy miałam na zapałkach i okrutny ból w sercu. Po atakach dostawał kolejnego ataku-głodu! To było coś strasznego jak opętany wchodził na meble przednimi łapami, na kuchenkę i zrzucał garnki i wszystko co tam leżało, szukał jedzenia. W ostatni dzień weekendu udało nam się znaleźć weterynarza, psa w takim stanie wyjącego na cały głos musieliśmy przewieść w samochodzie, weterynarz zmienił mizodin na luminal. Jeszcze w lecznicy dał mu wenflon i podał dożylnie środek uspokajający, pies był dalej w ataku, wył, weterynarz się zdziwił, że tak organizm walczy, bo podał dość dużą dawkę, następnie podał kolejną i pies po 2 sekundach osunął się na ziemię i momentalnie zasnął. Może się to wyda dziwne ale dawno takiej ulgi nie poczuliśmy, od ponad 48godzin wreszcie upragniona cisza… . Gdyby nie to, że trafiliśmy na weterynarza który wiedział co robi, pewnie pies by się wykończył, nie mówiąc o nas. Ciągły długotrwały i ogromny stres, strach co będzie dalej. Nie pamiętam ale w lecznicy chyba jeszcze Kamel dostał kroplówkę, do domu musieliśmy go zanieść na rękach na 3 piętro-30kg, spał po środku uspokajającym i wyglądał jak nie żywy.[/FONT] [FONT=Tahoma]Po niedługim czasie się wybudził i bardzo głośno wył, to było już ponad nasze siły, wył tak żałośnie jakby był po wypadku samochodowym i bez przerwy, i jeszcze stres, że dookoła sąsiedzi. Rozłożyliśmy mu koc, folię, ponieważ sikał pod siebie. Na szczęście weterynarz zostawił wenflon i podawaliśmy mu środek usypiający dożylnie, wtedy spał, odpoczywał biedak i my może z godzinę, dwie, następnie wszystko od nowa. Nasycenie organizmu luminalem trwało około 3 doby i wtedy jeszcze były ataki.[/FONT] [FONT=Tahoma]Potem pies bardzo powoli dochodził do siebie, miał mętne nieobecne oczy (nadal ma), wchodził na przedmioty, jak w coś wszedł to się bardzo wystraszył, na spacerze każda kałazka, reklamówka budziła lęk, cały podskakiwał. To nie był ten żywiołowy pies którego znaliśmy. Nie pamiętam już ile to trwało, ale po ustaleniu odpowiedniej dawki miał ataki nawet co pół roku, 4 miesiące, potem zdażały się 3 w ciągu doby i 4, zwiększono dawke do 100mg 2xdziennie na 30kg wagi, niestety Kamel przytył prawie 5kg, ataki ma co miesiąc z tym, że już niestety po 3 w ciągu doby ;(((. Teraz na święta w listopadzie miał 3 ataki a minęło tylko 2 tygodnie od poprzednich. Bierze też na wieczór 5ml bromku potasu( chyba nie pomyliłam nazwy), ale widać nie pomaga skoro ma już seriami po 3.[/FONT] [FONT=Tahoma]Po ostatnich 3 atakach miał całą spokojnie przespaną noc, ale nie wiem co się teraz działo, że wczoraj o 7 rano obudził się i od tej pory non stop znowu chodził jakby był w ataku i piszczał, potem w nocy piszczał i wył, wprost demolował nam mieszkanie, trwało co cały dzień gdzieś stała ziemia w wielkiej doniczce to jakby jej nie widział i wszedł w nią i wysypał ziemie i pchał się do nas dalej, jak chcieliśmy się zastawić krzesłami żeby nie wchodził do nas to wchodził pod krzesła i leciały jak domino, bił tak do nas jak opętany, wchodził po krzesłach albo pod, nawet zastawiliśmy łóżko sofą to się wspinał i przechodził przez wysokie oparcie sofy, NIKOMU NIE ŻYCZĘ TAKIEJ NOCY I WCZEŚNIEJSZEGO DNIA, dałam mu 30mg więcej luminalu, potem 3 perseny ziołowe (nie na raz), podwójna dawkę tego leku w płynie, nawet dałam mu 2 razy tabletkę na wątrobę, bo myślałam, że może go coś bolało, w końcu luminal niszczy wątrobę, nic nie pomagało, a rano do pracy… . Nie wiedziałam już co robić, spacer w nocy, potem znalazłam tabletki przeciwbólowe i dałam mu 1 i zasnął chyba na godzinę, lub dwie, potem wszystko od nowa, i tak całą noc i rano, aż po spacerze trochę go puściło ok. 10:30… Nie wiem co to było, ale wiem jedno- nie daję już rady i psychicznie i fizycznie. Na około słyszę tylko, dlaczego go nie uśpisz?...[/FONT] [FONT=Tahoma]Ktoś wcześniej pisał, że „nesene” musi mieć od niedawna psa z padaczką, bo i stres i cos tam….[/FONT] [FONT=Tahoma]BZDURY!, moja cała rodzina boryka się z tą straszliwą chorobą od kilku lat i nie jest lepiej, DO TEGO NIE MOŻNA SIĘ PRZYZWYCZAIC CZY ZOBOJĘTNIEĆ, MY KAŻDY ATAK PRZEZYWAMY JESZCZE BARDZIEJ. Czasem wydaje mi się, że żyję od ataku mojego psa do następnego… . Szczególnie jak od 5 razy ma po 3 ataki w ciagu doby to po pierwszym czekam na następne 2… Najmniejszy szmer, szelest w nocy, czy ktoś w mieszkaniu obok coś robi głośniej to ja zrywam się ze snu ze strasznym kołataniem serca i biegnę zobaczyć na balkon co z psem… . Bardzo pomagają mi moi rodzice, bo czasem pies jest u nich, oni tez to bardzo przeżywają a mama jest po operacji serca, także nie wiem, może psy z padaczką są różne, ale mój pies przechodzi ja bardzo źle i w te dni jest nie do zniesienia i około 3 dni po nich bo po atakach ma dodatkowo rozwolnienie i albo wstajemy w nocy z nim na spacer bo chodzi i piszczy albo bez uprzedzenia zrobi na środku dywanu i to nie raz w ciągu nocy, mimo, że chodzi się z nim wtedy na większą ilość spacerów… .[/FONT] [FONT=Tahoma]Podsumowując, mój pies jest dowodem na to, że pies nesene i mój mają padaczkę genetyczną-mają tego samego dziadka… . Nie chodzi już o te wystawy na które jeździliśmy i więcej nie będziemy, Kamel ma uprawnienia reproduktora, oczywiście nigdy nim nie kryłam i nie zamierzam, prawdopodobnie go wykastruję, bo jest bardzo pobudliwym psem. Bardzo długo nie mogłam mieć psa, to jest mój pierwszy pies, doradzano mi aby był z hodowli bo będzie zdrowy… Nie mogę już tego znieść, tego obciążenia psychicznego, czy nie będę musiała go uśpić ;(((((((. NIE ŻYCZĘ PSA Z PADACZKĄ NAWET NAJGORSZEMU WROGOWI, BO NIE WIEM ILE JESZCZE DAMY RADĘ Z TĄ CHOROBĄ WALCZYĆ. Kamel ma 6,5 roku waży ponad 34kg i dostaje już bardzo dużą dawkę luminalu bo 200mg na dobę. A i bez choroby jest bardzo pobudliwym i rozkapryszonym psem i daje w kość kiedy pomiędzy atakami praktycznie codziennie trzeba wstawać do niego w nocy i kilka razy, bo piszczy pod drzwiami balkonowymi gdzie ma ocieploną budę i chce wejść do domu, a jak wstaniemy to się chowa do budy i tak nawet kilka razy w nocy, ja to jeszcze pół biedy ale szkoda mi rodziców…[/FONT] [FONT=Tahoma]Może ktoś się odważy i opisze swój przypadek, może również jest ktoś z psem z naszymi spokrewniony i może udaje mu się skutecznie walczyć z ta chorobą?[/FONT] [FONT=Tahoma]Przepraszam, że się tak rozpisałam, długo nie mogłam się zdobyć aby to tutaj opisać, starałam się opisać najważniejsze rzeczy, choć wiele już nie pamiętam z początkowego stadium choroby. [/FONT] [FONT=Tahoma]Po ponad 24 godzinach udręki z jakby nakręconym nieobecnym wyjącym i non stop biegającym w kółko psem chwila wytchnienia, śpi jak gdyby nic się nie stało. Dziś idę do weterynarza uzgodnić co dalej i chyba go umówię na kastrację- tylko nie wiem czy to może choć w małym stopniu wpłynąć na pobudzenie mojego psa a w konsekwencji żadsze ataki? [/FONT]
  9. Kamel

    Padaczka?

    [quote name='karjo2']Przykre dla opiekuna, moge tylko powspolczuc odejscia psa. Natomiast co do samej choroby, smiem przypuszczac, ze sporo wiem, majac 2 epi pod dachem. Skoro choroba wyszla po 3 latach (7-letni pies, a 4 lata zmagan z nia), to nadal utrzymuje, ze przesada jest kategoryczne twierdzenie o obciazeniu genetycznym. Epi mogla sie pojawic w efekcie szczepienia, konserwantow w suchym, kontaktu z chemikaliami itp., w przypadku problemu dziedziczonego wyszloby na jaw duzo wczesniej. Swoja droga, nieetyczne, nie fair jest dopuszczenie do hodowli psow chorych, ukrywanie problemow, uciekanie od poniesienia konsekwencji przez hodowce, w przypadku, jesli to on ponosi wine.[/QUOTE] [FONT=Tahoma]Witam wszystkich[/FONT] [FONT=Tahoma]Uprzedzam, że będzie długo…[/FONT] [FONT=Tahoma]Bardzo długo zwlekałam z wejściem ponownie na to forum i opisanie mojego przypadku. Nie było mnie tu chyba ponad 3 lata.[/FONT] [FONT=Tahoma]Jestem właścicielką siberiana urodzonego w 2004r., W około 1-1,5 roku życia dostał pierwszego ataku padaczki. Nie wykluczam, że wydarzyło się to wcześniej, ponieważ pies zostawał często sam i kilka razy po powrocie do domu były wymiociny żółci, ale niczego wtedy nie podejrzewałam. [/FONT] [FONT=Tahoma]Pierwszy raz kiedy dostał ataku było to na balkonie, byłam wtedy z mamą w domu i to co widziałam w trakcie myślałam, że już z nim koniec. Wtedy nie miałam pojęcia co się dzieję, myślałam, że tego nie przeżyje, że się udusi. Miał potem zrobione usg nerek, badanie krwi, moczu-co u psa nie należy do najprostszych dostarczyć materiał do badania. Wszystko było w porządku, wstępnie stwierdzono prawdopodobieństwo padaczki genetycznej.[/FONT] [FONT=Tahoma] Każdy atak standardowo rozpoczyna się podczas snu, pies się budzi, jeszcze da rade wstać, czasem go zdążę wciągnąć z balkonu do domu, żeby sobie nie zrobił krzywdy między barierkami, od razu wymiotuje żółcią i się przewraca na bok, całkowicie sztywnieje, potwornie go terepie, pies przeważnie wyje przez zaciśnięte szczęki, ma ślinotok, jak jestem przy tym to go przytrzymuję, szczególnie głowę, WIDOK JEST STRASZNY, ŚCISKA MI SERCE.... atak trwa zwykle do minuty także wlewkę -relsed mało kiedy zdążę podać, ale raczej nie pomaga. Po ataku staram się go dalej trzymać przy ziemi żeby odpoczął, nie jest agresywny, widać, że jest nieobecny, patrzy przed siebie chwile ma jeszcze zaciśnięte szczęki, następnie jest takie gwałtowne zaczerpnięcie powietrza i szybkie i głośne ziajanie, ślinotok. Po chwili chce się podnieść, łapy mu się rozjeżdżają, chodzi, potyka się. Ta faza dochodzenia do siebie trwa zwykle 10-20minut. Pomiędzy atakami jest bardzo żywiołowy, nikt by nie poznał, że jest chory.[/FONT] [FONT=Tahoma]Początkowo miał rzadsze ataki raz na 3 miesiące jeden, wtedy lekarz zalecił wstrzymanie się od podawania tabletek. Trwało to około 2 lata. Aż do nieszczęsnego weekendu majowego w 2008r, kiedy były pozamykane lecznice, po opowiedzeniu jednej pani doktor co się dzieje z psem stwierdziła, żeby przyjść za 2 dni po weekendzie, nawet nie powiedziała gdzie szukać pomocy skoro ona nie chce (nie może)[/FONT] [FONT=Tahoma]Pies dostał w ciągu doby aż 7 ataków, byliśmy na działce, już nawet nie we śnie jak zwykle, ale były też ataki kiedy chodził. Byliśmy przerażeni co będzie dalej z psem, nie było do kogo się udać o pomoc, trzeba było wsadzić takiego psa do samochodu i zawieść do domu, ktoś zaproponował znajomego weterynarza, przyjechał w święto do nas, wypisał receptę na mizodin, podaliśmy mu i wtedy się dopiero zaczęło… . Pies był prawdopodobnie w ciągłym ataku, przez 2 doby jego organizm walczył z tabletkami, chodził 48godzin NON STOP! po całym domu w tą i z powrotem jak nakręcony robot, po tylu atakach pod rząd, ja mój mąż i moi rodzice byliśmy wrakami ludzi, a tu jeszcze taki stan psa gdzie non stop chodził, wchodził w ściany, wył, ja 2 doby nie spałam, siedziałam na podłodze w łazience, reszta rodziny próbowała jakoś zasnąć… . Przychodził do mnie i piszczał, wąchał mnie jakby nie poznawał, to było takie strasznie obciążenie nerwowe, ze myślałam, że dostanę zawału, miałam różne myśli wtedy, nie mówiąc o reszcie rodziny, która i tak nie mogła zmróżyć oka. Chodził tak a właściwie biegał i się przewracał i miał kolejne 3-4 ataki. Ja tak z nim siedziałam i płakałam. Oczy miałam na zapałkach i okrutny ból w sercu. Po atakach dostawał kolejnego ataku-głodu! To było coś strasznego jak opętany wchodził na meble przednimi łapami, na kuchenkę i zrzucał garnki i wszystko co tam leżało, szukał jedzenia. W ostatni dzień weekendu udało nam się znaleźć weterynarza, psa w takim stanie wyjącego na cały głos musieliśmy przewieść w samochodzie, weterynarz zmienił mizodin na luminal. Jeszcze w lecznicy dał mu wenflon i podał dożylnie środek uspokajający, pies był dalej w ataku, wył, weterynarz się zdziwił, że tak organizm walczy, bo podał dość dużą dawkę, następnie podał kolejną i pies po 2 sekundach osunął się na ziemię i momentalnie zasnął. Może się to wyda dziwne ale dawno takiej ulgi nie poczuliśmy, od ponad 48godzin wreszcie upragniona cisza… . Gdyby nie to, że trafiliśmy na weterynarza który wiedział co robi, pewnie pies by się wykończył, nie mówiąc o nas. Ciągły długotrwały i ogromny stres, strach co będzie dalej. Nie pamiętam ale w lecznicy chyba jeszcze Kamel dostał kroplówkę, do domu musieliśmy go zanieść na rękach na 3 piętro-30kg, spał po środku uspokajającym i wyglądał jak nie żywy.[/FONT] [FONT=Tahoma]Po niedługim czasie się wybudził i bardzo głośno wył, to było już ponad nasze siły, wył tak żałośnie jakby był po wypadku samochodowym i bez przerwy, i jeszcze stres, że dookoła sąsiedzi. Rozłożyliśmy mu koc, folię, ponieważ sikał pod siebie. Na szczęście weterynarz zostawił wenflon i podawaliśmy mu środek usypiający dożylnie, wtedy spał, odpoczywał biedak i my może z godzinę, dwie, następnie wszystko od nowa. Nasycenie organizmu luminalem trwało około 3 doby i wtedy jeszcze były ataki.[/FONT] [FONT=Tahoma]Potem pies bardzo powoli dochodził do siebie, miał mętne nieobecne oczy (nadal ma), wchodził na przedmioty, jak w coś wszedł to się bardzo wystraszył, na spacerze każda kałazka, reklamówka budziła lęk, cały podskakiwał. To nie był ten żywiołowy pies którego znaliśmy. Nie pamiętam już ile to trwało, ale po ustaleniu odpowiedniej dawki miał ataki nawet co pół roku, 4 miesiące, potem zdażały się 3 w ciągu doby i 4, zwiększono dawke do 100mg 2xdziennie na 30kg wagi, niestety Kamel przytył prawie 5kg, ataki ma co miesiąc z tym, że już niestety po 3 w ciągu doby ;(((. Teraz na święta w listopadzie miał 3 ataki a minęło tylko 2 tygodnie od poprzednich. Bierze też na wieczór 5ml bromku potasu( chyba nie pomyliłam nazwy), ale widać nie pomaga skoro ma już seriami po 3.[/FONT] [FONT=Tahoma]Po ostatnich 3 atakach miał całą spokojnie przespaną noc, ale nie wiem co się teraz działo, że wczoraj o 7 rano obudził się i od tej pory non stop znowu chodził jakby był w ataku i piszczał, potem w nocy piszczał i wył, wprost demolował nam mieszkanie, trwało co cały dzień gdzieś stała ziemia w wielkiej doniczce to jakby jej nie widział i wszedł w nią i wysypał ziemie i pchał się do nas dalej, jak chcieliśmy się zastawić krzesłami żeby nie wchodził do nas to wchodził pod krzesła i leciały jak domino, bił tak do nas jak opętany, wchodził po krzesłach albo pod, nawet zastawiliśmy łóżko sofą to się wspinał i przechodził przez wysokie oparcie sofy, NIKOMU NIE ŻYCZĘ TAKIEJ NOCY I WCZEŚNIEJSZEGO DNIA, dałam mu 30mg więcej luminalu, potem 3 perseny ziołowe (nie na raz), podwójna dawkę tego leku w płynie, nawet dałam mu 2 razy tabletkę na wątrobę, bo myślałam, że może go coś bolało, w końcu luminal niszczy wątrobę, nic nie pomagało, a rano do pracy… . Nie wiedziałam już co robić, spacer w nocy, potem znalazłam tabletki przeciwbólowe i dałam mu 1 i zasnął chyba na godzinę, lub dwie, potem wszystko od nowa, i tak całą noc i rano, aż po spacerze trochę go puściło ok. 10:30… Nie wiem co to było, ale wiem jedno- nie daję już rady i psychicznie i fizycznie. Na około słyszę tylko, dlaczego go nie uśpisz?...[/FONT] [FONT=Tahoma]Ktoś wcześniej pisał, że „nesene” musi mieć od niedawna psa z padaczką, bo i stres i cos tam….[/FONT] [FONT=Tahoma]BZDURY!, moja cała rodzina boryka się z tą straszliwą chorobą od kilku lat i nie jest lepiej, DO TEGO NIE MOŻNA SIĘ PRZYZWYCZAIC CZY ZOBOJĘTNIEĆ, MY KAŻDY ATAK PRZEZYWAMY JESZCZE BARDZIEJ. Czasem wydaje mi się, że żyję od ataku mojego psa do następnego… . Szczególnie jak od 5 razy ma po 3 ataki w ciagu doby to po pierwszym czekam na następne 2… Najmniejszy szmer, szelest w nocy, czy ktoś w mieszkaniu obok coś robi głośniej to ja zrywam się ze snu ze strasznym kołataniem serca i biegnę zobaczyć na balkon co z psem… . Bardzo pomagają mi moi rodzice, bo czasem pies jest u nich, oni tez to bardzo przeżywają a mama jest po operacji serca, także nie wiem, może psy z padaczką są różne, ale mój pies przechodzi ja bardzo źle i w te dni jest nie do zniesienia i około 3 dni po nich bo po atakach ma dodatkowo rozwolnienie i albo wstajemy w nocy z nim na spacer bo chodzi i piszczy albo bez uprzedzenia zrobi na środku dywanu i to nie raz w ciągu nocy, mimo, że chodzi się z nim wtedy na większą ilość spacerów… .[/FONT] [FONT=Tahoma]Podsumowując, mój pies jest dowodem na to, że pies nesene i mój mają padaczkę genetyczną-mają tego samego dziadka… . Nie chodzi już o te wystawy na które jeździliśmy i więcej nie będziemy, Kamel ma uprawnienia reproduktora, oczywiście nigdy nim nie kryłam i nie zamierzam, prawdopodobnie go wykastruję, bo jest bardzo pobudliwym psem. Bardzo długo nie mogłam mieć psa, to jest mój pierwszy pies, doradzano mi aby był z hodowli bo będzie zdrowy… Nie mogę już tego znieść, tego obciążenia psychicznego, czy nie będę musiała go uśpić ;(((((((. NIE ŻYCZĘ PSA Z PADACZKĄ NAWET NAJGORSZEMU WROGOWI, BO NIE WIEM ILE JESZCZE DAMY RADĘ Z TĄ CHOROBĄ WALCZYĆ. Kamel ma 6,5 roku waży ponad 34kg i dostaje już bardzo dużą dawkę luminalu bo 200mg na dobę. A i bez choroby jest bardzo pobudliwym i rozkapryszonym psem i daje w kość kiedy pomiędzy atakami praktycznie codziennie trzeba wstawać do niego w nocy i kilka razy, bo piszczy pod drzwiami balkonowymi gdzie ma ocieploną budę i chce wejść do domu, a jak wstaniemy to się chowa do budy i tak nawet kilka razy w nocy, ja to jeszcze pół biedy ale szkoda mi rodziców…[/FONT] [FONT=Tahoma]Może ktoś się odważy i opisze swój przypadek, może również jest ktoś z psem z naszymi spokrewniony i może udaje mu się skutecznie walczyć z ta chorobą?[/FONT] [FONT=Tahoma]Przepraszam, że się tak rozpisałam, długo nie mogłam się zdobyć aby to tutaj opisać, starałam się opisać najważniejsze rzeczy, choć wiele już nie pamiętam z początkowego stadium choroby. [/FONT] [FONT=Tahoma]Po ponad 24 godzinach udręki z jakby nakręconym nieobecnym wyjącym i non stop biegającym w kółko psem chwila wytchnienia, śpi jak gdyby nic się nie stało. Dziś idę do weterynarza uzgodnić co dalej i chyba go umówię na kastrację- tylko nie wiem czy to może choć w małym stopniu wpłynąć na pobudzenie mojego psa a w konsekwencji żadsze ataki? [/FONT]
  10. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    Nerul chętnie obejrzę Twoje zdjęcia ;), ja żałuję, ze nie mogłam być w sobotę i w niedzielę też za późno przyjechałam.
  11. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    [URL=http://img521.imageshack.us/my.php?image=495mfa8.jpg][IMG]http://img521.imageshack.us/img521/3274/495mfa8.th.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img521.imageshack.us/my.php?image=pict0479sm2.jpg][IMG]http://img521.imageshack.us/img521/5738/pict0479sm2.th.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img85.imageshack.us/my.php?image=482mxw3.jpg][IMG]http://img85.imageshack.us/img85/3106/482mxw3.th.jpg[/IMG][/URL] A to kotek któremu nie były straszne żadne psy:p
  12. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    [URL=http://img504.imageshack.us/my.php?image=490ze7.jpg][IMG]http://img504.imageshack.us/img504/438/490ze7.th.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img504.imageshack.us/my.php?image=492msh5.jpg][IMG]http://img504.imageshack.us/img504/6382/492msh5.th.jpg[/IMG][/URL]
  13. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    [URL="http://img134.imageshack.us/my.php?image=495mzx9.jpg"][IMG]http://img134.imageshack.us/img134/230/495mzx9.th.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img230.imageshack.us/my.php?image=499maf5.jpg"][IMG]http://img230.imageshack.us/img230/3649/499maf5.th.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img230.imageshack.us/my.php?image=500tf6.jpg"][IMG]http://img230.imageshack.us/img230/1300/500tf6.th.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img134.imageshack.us/my.php?image=488xq0.jpg"][IMG]http://img134.imageshack.us/img134/3703/488xq0.th.jpg[/IMG][/URL]
  14. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    [URL="http://img140.imageshack.us/my.php?image=491mcq2.jpg"][IMG]http://img140.imageshack.us/img140/5050/491mcq2.th.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img87.imageshack.us/my.php?image=494mdj5.jpg][IMG]http://img87.imageshack.us/img87/4116/494mdj5.th.jpg[/IMG][/URL]
  15. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    [URL="http://img81.imageshack.us/my.php?image=519mxt1.jpg"][IMG]http://img81.imageshack.us/img81/4061/519mxt1.th.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img81.imageshack.us/my.php?image=523mvh6.jpg"][IMG]http://img81.imageshack.us/img81/1001/523mvh6.th.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img504.imageshack.us/my.php?image=pict0475mzx1.jpg"][IMG]http://img504.imageshack.us/img504/6963/pict0475mzx1.th.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img144.imageshack.us/my.php?image=509myi1.jpg"][IMG]http://img144.imageshack.us/img144/2830/509myi1.th.jpg[/IMG][/URL]
  16. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    [U][URL="http://img339.imageshack.us/my.php?image=469mqs8.jpg"][IMG]http://img339.imageshack.us/img339/3739/469mqs8.th.jpg[/IMG][/URL][/U] [URL="http://img249.imageshack.us/my.php?image=501mtu3.jpg"][IMG]http://img249.imageshack.us/img249/2920/501mtu3.th.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img81.imageshack.us/my.php?image=507mtn1.jpg"][IMG]http://img81.imageshack.us/img81/7725/507mtn1.th.jpg[/IMG][/URL]
  17. Kamel

    Zawody ZABAJKA 2007

    Ja byłam, ale niestety tylko w niedzielę, za rok przydałoby się wystartować;-) Może jutro wkleję kilka zdjęć.
  18. [quote name='Karmel'] [URL="http://img64.imageshack.us/my.php?image=obraz061ms2.jpg"][IMG]http://img64.imageshack.us/img64/221/obraz061ms2.th.jpg[/IMG][/URL] :loveu:
  19. [quote name='Nitor-Nivalis'] [URL="http://imageshack.us"][IMG]http://img254.imageshack.us/img254/8894/13ed1.jpg[/IMG][/URL] [/quote] Wspaniałe psy! i zdjęcia oczywiście :loveu:
  20. [quote name='Bura']Dokładnie tam, poligon... Dawniej tam ćwiczyły "koty" teraz nie wiem...[/quote] Super tam jest, mnóstwo gurek, dołów, pies może szaleć, mam tam blisko działkę, a na poligonie bylismy tylko raz bo przyniusł z tamtąd kilka kleszczy. ok, sory za zmiane tematu, uciekam;)
  21. [quote name='ewaka'] ... Masz manmata, rowerland, 3rd Pole wybierz stąd, bezposrednio ze źródła, i to zaprzegowego. amen[/quote] U mnie w mieście w zoologicznym były za 77zł (firmy Dino lub Dingo?) Ja kupiłam w Cisnej na zawodach szelki Rowerlandu za 45zł i jak na razie jestem zadowolona, pies chyba też:cool3:.
  22. [quote=Bura;4367287 [URL="http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=f650425572539a3e"][IMG]http://images22.fotosik.pl/67/f650425572539a3em.jpg[/IMG][/URL][URL="http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=5565d61cff72fb93"][IMG]http://images21.fotosik.pl/113/5565d61cff72fb93m.jpg[/IMG][/URL][/quote] Bura czyżby to na strzelniczej w okolicach działek?;)
  23. A mój futrzak nie linieje jeszcze wcale, zresztą nie ma u niego nigdy gwałtownej i totalnej wylinki, cały sezon można jeżdzić na wystawy:razz:
  24. Ja próbowałam wszystkiego -wstyd się przyznać-kolczatki, po której pies miał niesamowicie zniszczoną sierść na karku, nie mówiąc o tym, że po paru dniach przyzwyczaił się i nie ruszało go to wcale mimo zadawanego bólu- teraz wiem, że to był błąd. Nigdy wiecej nie założe huskiemu kolczatki. Zaciskowa obroża równiez nic nie pomagała. Dopiero Obroża uzdowa, in. halti itd. Przyniusł oczekiwany rezultat. Jeżeli chodzi o zrobienie psu nim krzywdy to sie z tym nie zgadzam, ponieważ pies jest mądry i wie, że jeżeli zacznie brykać, to będzie to nie miłe. Dlatego idzie spokojnie i powoli. Obroży uzdowej nie używam codziennie, zakładam ją psu, kiedy np. idziemy przez miasto, do doprowadzenia psa do samochodu :cool3: , co jest niemozliwe na zwykłej obroży (tak uwielbia jeździć samochodem, że ten co go nie widział co wyprawia ten nie zrozumie:evil_lol: ), używam tej obrozy również w zimie, żeby nie zabić sie na oblodzonym chodniku ( nauczka po złamanej ręce taty na spacerze z psem w zimie)
×
×
  • Create New...