Jump to content
Dogomania

Nietoperzyk

Members
  • Posts

    46
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Nietoperzyk

  1. ależ ja nie neguję. Chciałam tylko zwrócić uwagę, że nie zawsze powiększenie stada będzie wyglądało tak sielsko-anielsko :)
  2. dwa psy przy dwóch osobach dorosłych to nie problem? cóż, może wszystko zależy od psów... Moje bydlęta upodobały sobie mnie na spacery, a do tego każdy jest inny - jeden woli sobie chodzić spokojnie i wąchać świat, drugi to mały wariat, który po prostu dostaje kręćka jak widzi patyczek. Żeby spacer spełniał oczekiwania każdego z nich, chodzimy oddzielnie, a dokładniej ja chodzę, bo niestety spacer z moją drugą połówką odpada. Wstaję więc rano przed 5.00 żeby zabrać jednego i drugiego chociaż na 45 minut, po pracy jedna szybka wspólna przebieżka fizjologiczna i dłuższy spacer dla każdego. Wracam do domu, to na dobrą sprawę nie mam nawet siły, żeby sobie obiad przygotować. Więc oczywiście - co do zasady fajnie, jak psiaki się ze sobą bawią i wychowują wspólnie, jest im raźniej i weselej. Psia zabawa to najlepszy seans filmowy jaki można sobie wyobrazić. Jednak może się zdarzyć, że zanim dojdzie do wspólnej zabawy minie masa czasu, a wspólne spacery nie będą wskazane... Zatem może zadbać o jednego psa, zanim zdecydujemy się na kolejnego.
  3. Porażający racjonalizm, któremu jednak trudno odmówić słuszności. W istocie - nie ma co ingerować w czas określony przez organizm Szajby, trudno też z tym dyskutować. Po prostu mnie to jakoś zaskoczyło - aż chciałoby się powiedzieć "dzieci tak szybko dorastają". Na szczęście do domu jakoś wchodzę, nawet całkiem sprawnie mi to wychodzi, najsprawniej jak drzwi są otwarte, ale może te małe kroczki, które już stawiam niczym niemowlę od kilku miesięcy, ostatecznie przyniosą pewne kroki prowadzące przez drzwi wejściowe - tego się będę trzymać. Co więcej, wolałabym już nie przeżywać nowych rewelacji. Świrek z godnością znosi cieczką Szajby, zapewne pomocny jest nasz implant (wiem, wiem, pamiętam głosy sprzeciwu - ale sprawdził się w tym jednym przypadku, bo zainteresowanie rozmnażaniem nie jest destrukcyjne). Bardzo dziękuję za nazwę metody - PRO - jest tak często wykorzystywana w naszym społeczeństwie, a ja nigdy nie wiedziałam w jaki sposób ją właściwie określić :) Taak. Moje szorki i pomysł na spacery w pełnym stadzie, w roli sanek - cóż, pomysł jest całkiem niezły. Do tej pory mi się podoba. Ale jego realizacja... jest nieco bardziej skomplikowana niż mi się wydawało. Najczęściej muszę uspokajać sama siebie zaplątana w swoje piękne linki z amortyzatorami - nie wiem czy pamiętacie taką scenkę z bajki "101 dalmatyńczyków" jak psiaki smyczami oplątały swoich człowieków, żeby Ci się łaskawie przytulili. Moje też dbają o moje przytulanie, jednak ich wybrańcem jest najczęściej drzwo. Tego wolałabym nie uwieczniać na zdjęciach :)
  4. No to zaczęło się... Nie wiem w jaki sposób wiek mojej suni był określany przez weterynarzy, ale właśnie przechodzimy wszyscy pierwszą cieczkę Szajby... Szajba nie wie co się dzieje, Świr w ogóle zgłupiał... Radzimy sobie dzielnie. Tylko troszkę to chyba za wcześnie... bo według diagnoz weterynaryjnych, to sunia ma dopiero 7 miesięcy... Jak sądzicie, nie za wcześnie? PS Ten wątek powinnam nazwać "Historia jednej znajomości" bo już zdecydowanie nie o drzwiach piszę i scenkach przydrzwiowych :)
  5. Ryss - wiesz, do miana zaklinaczki to jednak "troszkę" mi brakuje... ale jest już nieźle :) Zdjęcia - dobrze, obiecuję poprawę :) To wszystko przez pośpiech, chciałam je zamieścić jak najszybciej i tak poszło w wersji mega ;)
  6. Tak właśnie jest - najpierw wchodzi mała. Widzisz, problem polega na tym, że gdy starszy psiak wchodzi pierwszy, w ogóle do domu nie zamierza młodszej wpuścić. Początkowo tak właśnie robiłam jak piszesz - palma pierwszeństwa należała do niego, we wszystkim, w jedzeniu, wchodzeniu przez drzwi, witaniu się ze mną. Jednak to go tylko utwierdzało w przekonaniu, że jest ważniejszy i może rządzić wszystkimi - ze mną włącznie. Dlatego zmieniłam kolejność, chciałam mu pokazać, że to ja stadem rządzę i to ja decyduję o kolejności wchodzenia, jedzenia itp. a nie on. Trochę się sprawdziło, dlatego tego się właśnie trzymam.
  7. [attachment=6443:spacer.jpg] tak właśnie wygląda nasz zaprzęgowy spacer, jak wszystko idzie zgodnie z wolą Pańci :) Wycieczki mamy różne, chociaż nie zawsze moi modele mają ochotę na pozowanie [attachment=6445:w Pelniku.jpg] W domu jest wspaniale, najczęściej :) jak zasypiam, to moich snów pilnuje stado :) [attachment=6444:pilnowacze snów.jpg] A jako wisienkę na torcie dorzucę jeszcze zdjęcie mojego małego zdobywcy świata, który na spacerze postanowił powąchać całe Pole Mokotowskie - zdjęcie jest zrobione drugi dzień po spacerze, ale to były pierwsze odwiedziny Szajbki, więc wszystkie zapachy niezwykle ją wymęczyły :) [attachment=6446:zawąchane pole mokotowskie.jpg]
  8. Ryss, do nudy nam nawet daleko :) każdego dnia są nowe odkrycia. Szajba odkryła, że drzwi są jadalne, więc wpałaszowała pół z tęsknoty i nudów, kiedy ja mierzyłam się z pracą. Z pomocą niebios chyba opanowałam już reakcję na psy szczekające przy płotach - Szajba już wie, że jak jakieś stworzenie szczeka, to trzeba szybciutko przybiec i mocno Pańci patrzeć w oczy. Tak - nadal jest smak, wiem, uczę je tylko, że za wszystko dostają jedzenie, ale nagroda za takie zwycięstwo z własnymi emocjami jej się należy :) Moje "bez rewelacji" nie oznaczało wcale, że każdego dnia mam większą masakrę :) to było raczej takie określenie normalności, z której bardzo się cieszę. Ostatnio też kupiłam psiakom szorki, a sobie pas, z założeniem, że będziemy sobie wspólnie spacerować po lesie. To było niezwykłe doświadczenie. Psy w szelkach mogą ciągnąć, więc skrzętnie wykorzystywały tę możliwość, tylko nie do końca jeszcze nauczyłam je, żeby ciągnęły w jedną stronę i to tę, którą ja wybrałam. Pierwszy spacer był dla nich zaskoczeniem, czymś nowym i naprawdę byłam zachwycona :) na drugim okazało się, że każdy biegnie w swoją stronę - jedno bydlę omija drzewo po prawej stronie, drugie po lewej, mnie zostawało samo drzewo przyjąć na klatę. Wróciłam wymęczona strasznie tymi próbami okiełznania zaprzęgu, uśmiałam się z siebie też nie raz, jak na przykład stawałam się pętelką z linek. Teraz już do spacerów szelkowych podchodzę bardziej pedagogicznie - ale jak tylko patrzę na ten swój osprzęt, to mi się śmiać chce ze mnie :) Będzie zdjęcie z tej wycieczki :) Tylko znajdę i umieszczam.
  9. Witam Was. U nas bez zmian. W domu jest miłość wielka, na spacerach także, a pomiędzy nadal trwa strefa nieopanowanych emocji. Niby wchodzę do domu, ale muszę to robić naprawdę szybko, żeby nie było awantury. Problem z trafieniem do zamka, 3 s za długo... i się zaczyna. Lęki mojego większego bydlęcia odeszły prawie wszystkie, bawi się normalnie, spacery znowu są fajne. Od tak jakoś bez rewelacji sobie żyjemy :)
  10. Co robicie na spacerach - jakie macie formy aktywności? 5 spacerów dziennie to dość dużo - u mnie są trzy i zaczęłam mieć wyrzuty sumienia :) Co niezwykłego jest w czwartku i piątku? Macie jakieś inne zwyczaje przed wyjściem? Inne spacery rano? A może środowe popołudnie sprawia tyle zamieszania? Chętnie poznam Wasz przypadek lepiej, bo moja sunia też jest małym wariatem... Ma teraz około 5-6 miesięcy i jej niszczycielskie zapędy nadal trwają - żyłam w przekonaniu, że to minie...
  11. Warszawa dla psa nie jest wcale taka zła... Co do koszy na śmieci - to bywa różnie. Jak mieszkałam na Ochocie, to faktycznie z koszami nie było problemu - na każdym kroku było gdzie wyrzucić pozostałości po spacerze. Teraz mieszkam na Wawrze i nie mogę tego powiedzieć. Jak już jestem nadgorliwa, to muszę spacerować 10 minut do kosza... mam dwa psy, to troszkę mój woreczek jest pokaźny. Zdecydowanie koszy nie ma. Zatem wszystko zależy od okolicy. Pole Mokotowskie w wakacyjny weekend są koszmarem - zatłoczone wszelkimi możliwymi stworzeniami. Jednak jesienią, wczesną wiosną i zimą to rewelacyjne miejsce na spacery. Dwa lata dreptałam tam ze Świrosławem, chodziliśmy też tam na szkolenie, są boczne alejki, przy których spokojnie patykiem, piłeczką, frisbee czy innymi ulubionymi zabawkami psiaka można wymęczyć. Poza tym różne rzeźby, głazy, kładki - to pomaga w socjalizacji. Niedaleko pola jest park w centrum którego znajduje się mauzoleum żołnierzy radzieckich - to miejsce jest o wiele mniej zatłoczone, chodzą tam praktycznie ciągle ci sami ludzie z psami, raczej serdeczni w większości :) Jak zejdzie się z wytyczonych ścieżek, to spokojnie psa można zająć zabawą. Mój nie jest przesadnie towarzyski, ale tam byłam w stanie znaleźć dla niego miejsce na aportowanie. Dla mnie takie puszczenie psa luzem, niech sobie pobiega bez zajęcia jest wkurzające. Ostatnio w lesie spotkałam doga niemieckiego - samego!! Właściciela ni widu nie słychu, tylko tupot i wielkie, piękne stworzenie stanęło przed nami... Moje owczarki średnio się ucieszyły, a ja stanęłam jak wryta i nie wiedziałam jak mam zareagować. Każdego, kto tak puszcza sobie pieska, a nie jest w stanie nad nim zapanować najchętniej.... zdzieliłabym łopatą. Jak już poszukujemy miejsc do spacerowania - to może ktoś zna jakieś takie fajne do spacerowania po zmroku na Wawrze? Wzdłuż trasy siekierkowskiej nie jest w sumie źle... ale dojście do tej drogi jest straszne... po uliczkach spaceruje się tak sobie, bo zawsze jakiś pies za płotem ujada i to takie jest wątpliwie przyjemne... a lasy są co prawda (na szczęście nie puszczają ludzie psiaków tak sobie, żeby sobie pobiegały - a jeśli już, to odwołują je jak widzą innych ludzi z psami) ale późną jesienią po zmroku troszkę ciężko po nich chodzić, nie ma żadnego oświetlenia... Macie jakieś miejsca?
  12. Świrek mieszka z panienką o wdzięcznym imieniu Szajba :) Jak pójdą między psy, to uwierz mi - nikt im w kaszę nie będzie dmuchał :) A czy się komuś to podoba, czy nie - to już kogoś problem - psiaki są zachwycone jak je wołam :)
  13. Ryss - pewnie masz rację. Trzeba przecież zadbać o to, żeby pies wykonywał komendę także wtedy kiedy smaków nie ma. Jednak - to jest krok pierwszy (raczej był). Teraz uczymy się pracy na kontakcie, z ograniczaniem smaków. Ale za to jak już smak się pojawia, to jest zacnych rozmiarów :)
  14. Ryss - za komplement bardzo Ci dziękuję, to była miła przeciwwaga.
  15. Radź magdalenie jak sobie z buldożkiem poradzić, będzie chyba lepiej.
  16. dog - rodzaj męski. Wybierając taki rodzaj, godzisz się na pomyłki.
  17. Dog193 - a to teraz Ty też się poczułeś dotknięty? O ja niedobra. Ośmieliłam się odezwać. Ogarnijcie się ludzie. To są cztery strony, przeczytajcie od początku i ze mnie zejdźcie.
  18. Owszem, polubiłam go za szczerość - wobec mnie, na innym wątku. Teraz jednak nie do końca wiem do czego pijesz. Cóż to za wpisy niegodziwe popełniłam na tym wątku? Mam swoje zdanie i jest inne niż Twoje? Opanowanie nadmiaru energii powiadasz. Rozumiem, że wytknięcie 30-minutowego spaceru jako drogi do opanowania nadmiaru energii Ci nie odpowiada, podobnie jak brak smaków i są to jedynie uszczypliwe uwagi? Cóż... nie jest miarą zdrowia być dobrze dostosowanym do głęboko chorego społeczeństwa - cytując klasyka.
  19. To nie złośliwość. Cieszy mnie niezmiernie, że odkryłaś zbawienną moc spacerowania. Z tego, co pisałam o spacerach na początku wątku, raczyłaś zapamiętać tylko 4.00 rano, zamiast przesłania głównego czyli dostosowania spaceru - długości i natężenia - do potrzeb psa. Powtarzam to raptem setny raz. Cieszę się zatem, że na własnej skórze odczułaś, że jednak spacer pomaga. Więcej takich rewelacyjnych odkryć życzę Tobie i Twojemu psiakowi.
  20. Niewiarygodne! Spacer pomógł. No kto by pomyślał...
  21. tra ta tam!! Udało się!! Wiecie jaki banalny błąd popełniałam tym razem? Nasz trener mi zwrócił na to uwagę - smaki miałam za małe i psy nie czuły się nagrodzone :) Zatem przekonywanie psa, aby wykonał polecenie albo się skupił, smakiem było nieskuteczne, bo nagroda nie była atrakcyjna. To jednak ten błąd mniejszy. Poza tym zaczęliśmy bardzo pracować nad tym, żebym to jednak ja - i to wyraźnie ja - wyprowadzała psy na spacer, a nie one mnie, ani też żebyśmy sobie stadem ze stworzeniami na równym poziomie nie spacerowali. Wiem, że to oczywiste - dla mnie też było - ale nasz trener mi udowodnił, a raczej pokazał, że jednak to nie jest tak, jak mi się wydaje, że jest :) Poprawił moją postawę spacerową i od wizyty u niego nie mam już spacerowych problemów, nawet nie mam problemów ze skupieniem Świrka!! Nie były to na szczęście na tyle poważne zaniechania, żeby wyjście z nich zajmowało milion lat, ale czasami proste rzeczy i proste zmiany mogą zmieniać rzeczywistość. Spacery to dla nas teraz ciężka praca - dla wszystkich :) Ja się skupiam, żeby znowu nie popełnić błędu w ułożeniu smyczy i w postawie, żeby jedno i drugie bydle szło po swojej stronie, żeby karabińczyk zwisał i nie drgnął w górę. Psiaki pracują ze mną - komendy, chodzenie odpowiednie, widać że są skoncentrowane. Natomiast jak już mają chwilę wolnego od tych prac umysłowych - to szaleją jak opętane :) Znowu mam swoje stado!! Cudnie jest!! Do domu wchodzę, spaceruję!! Łaa!! Nie wyobrażacie sobie jaki mam na pysku uśmiech.
  22. "Czy bieganie przy rowerze nie będzie jednak zbyt dużym wysiłkiem dla buldożka? Chodzi mi tu o budowę zarówno pyska jak i całego psa." Ejre pisze raczej o uwarunkowaniach związanych z samą rasą i jej możliwościami. Niektóre psiaki po prostu niektórych rzeczy nie mogą robić, czy nie powinny (z własnego podwórka mogę napisać, że owczarki niemieckie ze względu na potencjalne problemy ze stawami nie powinny ćwiczyć agility - choć oczywiście trzeba do tego podejść indywidualnie, bo niektóre psiaki świetnie sobie radzą i nie cierpią z tego powodu). To też nie jest atak - tylko ktoś stara się wskazać ewentualne zagrożenia, a decyzję musisz podjąć sama Magdaleno, bo to Ty znasz swojego psiaka. "Szkoda, że dokonałaś edycji tych zdań i zniknęłaś rybki" Ryss, cóż mogę napisać - chciałam zminimalizować jad - w tym wątku mi podobno dobrze idzie wciskanie go do wypowiedzi, a ja jestem aniołem z natury :) dance_macabre - Twoje wnioski po lekturze mojego postu są zaskakujące!! Naprawdę niezwykłe! Jak już wspominałam wcześniej, chodzi o to, żeby dostarczyć psu ODPOWIEDNIĄ dawkę ruchu i dostosować spacer do jego indywidualnych potrzeb. Jeśli nie o 4.00 bo ktoś "może" tylko siku i kupkę, to wieczorem na tyle mocno, żeby do południa starczyło. Czy naprawdę przesłanie jest niejasne? Nie sądzę, że trzeba pisać wszystko wielkimi literami i wybierać łopatologiczną formę przekazu. Skąd znowu to hasanie po łące o 3.00? To też najwyraźniej napisałam zbyt zawile. Wytłumaczę więc od początku: czasami trzeba swój harmonogram dostosować do psa. Jeśli jest młody i musi wychodzić częściej, jeśli jest chory i potrzebuje w nocy, jeśli ma zostać cały dzień w domu sam, to trzeba zapewnić mu w dogodnym dla właściciela terminie odpowiednio dużo ruchu. Proste? W razie pytań proszę o kontakt. "Efekt powinien być taki że pies po jednym dłuższym spacerze" - czyli jednak dłuższy spacer? No popatrz. Ale dłuższy to znaczy pół godziny dla psa pełnego energii? Ktoś wcześniej porównywał tutaj miłość psa do miłości do dziecka, więc skorzystajmy z tego. Czy wyobrażacie sobie czterolatka, któremu pozwalamy się bawić pół godziny dziennie, a przez pozostały czas ma spać i odpoczywać? Powiecie - mówię o tych mądrych głosach - zależy od dziecka. I wracamy do punktu wyjścia - atrakcje, ruch, spacery, zabawki etc., trzeba dobrać indywidualnie do potrzeb i możliwości psa. Magdaleno - sądzę, że to jak pracowałaś, kiedy brałaś psa, nie ma znaczenia. Wszystko się zmienia i trzeba się dostosować. Jeśli decydujesz się na psa, to po prostu trzeba czasem zmodyfikować swoje przyzwyczajenia i nieco dostosować je do potrzeb czworonoga. Jeśli z gośćmi pies wchodzi bez problemu, to może powoli go przyzwyczajaj do tego, że ktoś pojawia się w domu i jest fajnie. Wprowadzajcie gości razem? Ćwicz z nim, że jak otwierasz drzwi, a za nimi stoi gość (w sporej odległości), to nie biegnie go zagryźć, tylko dostaje nagrodę. Później coraz bardziej zmniejszaj odległość Jak widzisz da się to zrobić, wszystko wymaga czasu i pracy, mówiąc kolokwialnie - samo się nie zrobi. Konga mają różne rozmiary - możesz dostosować wielkość zabawki do swojego psa. O godzinie spacerów już nie będę może pisać. Moje też nie są zachwycone, jak wstaję i je wyciągam o poranku - w sensie w środku nocy. Ale kiedy one miałyby ochotę, to ja nie miałabym dla nich czasu. Dzięki temu, że wychodzimy tak wcześnie po prostu nie mają później ochoty i się nie nudzą. Nie wiem, czy tylko ja mam wrażenie, że wszystko co piszemy w tym wątku nie jest dla Ciebie dobre Magdaleno? Zobacz: smaki są złe, bo się kończą (a wystarczy wziąć ich więcej... ale pewnie nie masz gdzie trzymać ich na spacerze, albo masz inne równie poważne problemy z tym związane), klatka jest zła, bo już zjadł jedną, kongo jest złe, bo sra pod siebie, kości są złe, bo je zbyt łapczywie, dłuższy spacer jest zły, bo pies popołudnie spędza z rodziną, spacer przed pracą jest zły, bo Tobie się nie chce wstawać, behawiorysta czy trener - po co, przecież masz, tylko do niego nie jeździsz, bo nie jesteś w stanie z powodu pracy. Czego oczekujesz? że powiemy: "Ojej, masz porąbanego psa! Demon nie pies! Jak Ty sobie dziewczyno radzisz?! Ojoj, biedna Ty. Ale jesteś super i wszystko co robisz jest rewelacyjne!!" Jeśli tak, to właśnie to napisałam, zapisz w pamięci i rób nadal to co uważasz za stosowne.
  23. Możesz mieć nawet 1/4 byleby to była najszczęśliwsza ćwiartka psa jaką znają dzieje :) Oczywiście, jako sprostowanie napiszę, że powinnam użyć wcześniej liczby pojedynczej. Wybacz tę pomyłkę.
  24. "Podejrzewam, że mój piesek ma więcej aktywności i różnorakich rozrywek (oraz zapotrzebowania na nie) niż wszystkie twoje razem wzięte, także trafiłaś pod zły adres." Cóż, jeśli bierzesz udział w wyścigu na właściciela roku, to chyba nie tędy droga i nie ten wątek. Z tego co się orientuję, mieliśmy się skupić na buldożku, a nie na tym jak fantastycznie się układa życie Twoim psom.
  25. Nie do końca chyba załapałeś przesłanie. To nie wyścig pt. Jestem zajebista, bo w innym wątku to ja proszę o rady i ja dostaję po głowie. Raczej starałam się pokazać, że czasami swoje plany i przyzwyczajenia trzeba zmienić, ze względu na psa. Może to dotyczyć wakacji, może to dotyczyć wstawania. Całe życie byłam śpiochem, coś takiego jak 6.00 rano dla mnie nie istniało. Teraz młoda przychodzi i prosi o siku o 3.30 i nie mówię: "sorry szczeniak, dom jest od wyciszania, a noc od spania, dasz radę", tylko kopytkuję na dwór. Wcale nie jest to wyścig po medal forum, tylko pokazanie mojej praktyki. I znam wielu ludzi, którzy przed pracą, a może raczej niezależnie od niej, poświęcają psu tyle czasu ile trzeba. Nie przed wyjściem z domu, to na wieczornym spacerze dostarczają odpowiedniej dawki rozrywki. A temu trzeba chyba więcej niż pół godziny biegania, skoro energia go rozpiera. Tłumaczenie: "nie mogę iść na spacer bo jadę do pracy" do mnie po prostu nie trafia, podobnie jak "mnie by się nie chciało", albo "nie chcę na każdy spacer zabierać smakołyków". Pies potrzebuje spacerów i biegania - każdy, indywidualnie trzeba dobrać ich długość i intensywność. Nie chce Ci się? Nie spacerujesz że swoim psem tylko uczysz go, że w domu trzeba się wyciszać? Ciekawe...
×
×
  • Create New...