Jump to content
Dogomania

vito13

Members
  • Posts

    3
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by vito13

  1. [quote name='kasikz'] bo chcieli sterylizować drugi raz[/QUOTE] Tak bez podpisanej zgody na sterylizację? A swoją drogą tak niepotrzebnie narażać kotkę na rozcinanie brzucha bez powodu to już przegięcie.
  2. [quote name='MagdaB']Psy ze schroniska są traktowane jak istoty drugiej kategorii. Nie będę przytaczać wszystkich przykładów, bo trochę się ich zbierało od czasu kiedy jestem wolontariuszką, ale kilka psów zostało uśpionych bo np. nie chciało im się zrobić badania krwi na czas, albo zwlekali z wynikami a były one konieczne do podjęcia dalszych kroków, albo wykonali nie takie badanie co mieli, albo nie chcieli podać środków przeciwbólowych psu po sterylizacji, podają jakieś przeterminowane leki na odrobaczenie, itp :(.[/QUOTE] Tego akurat nie wiem jak są traktowane psy ze schroniska, ale całkiem możliwe, że jest to tak, jak piszesz. Cała ta klinika ma dość niemiły personel. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Zaczynając od pani sekretarki w rejestracji, która w ogóle czasami robi wielką łaskę, że w ogóle z wami rozmawia. Następnie pani w sklepie przy lecznicowym. To też wielka "księżniczka" robiąca łaskę, że pracuje. W dodatku brak wiedzy niektórych osób w personelu. "Rehabilitantka" twierdząca, że jeśli zwierzę przyjmuje lek sterydowy, to nie może wykonać laseroterapii. Co jest bzdurą, bowiem są różne jej rodzaje i jakoś w innej lecznicy nie widzieli przeciwwskazań, a wręcz ją zalecili wiedząc, że kot ma leczenie sterydowe równolegle z zabiegami. No i niektóre metody w lecznicy wręcz powalają... W trakcie diagnozy mojego kota wykonywano mu rutynowe badanie moczu. Ale co ciekawe moczu nie pobrano normalną drogą. Nie uciskano na powłoki brzuszne powodując rozkurcz mięśni pęcherza. Zamiast tego pan doktor wolał przebić kotu grubą igłą powłoki brzuszne odprowadzając mocz do strzykawki bezpośrednio z pęcherza :/ Dodam, że po tej praktyce kot wpadł we wstrząs anafilaktyczny i pół godziny leżał pod tlenem, a ja byłem na siebie wściekły, że pozwoliłem na coś takiego. A na koniec - po przywiezieniu kota z Wrocławia i w trakcie mojej ostatniej wizyty na Brynowie prosiłem weterynarza żeby pokazał mi jak metodą masowania brzucha opróżnić kotu pęcherz, gdyż kot był po zabiegu neurologicznym i nie wszystkie funkcje fizjologiczne powróciły mu do normy. Usłyszałem wtedy z góry, że sobie z tym nie poradzę. Szkoda tylko, że inny weterynarz uważał to za stosunkowo prostą czynność, którą właściciele niepełnosprawnych zwierząt wykonują sami w domu bez żadnych problemów. No ale na Brynowie to stanowi widać trudność nie do pokonania... Lepiej skazać zwierzę na zakładanie cewnika i ewentualne zakażenie bakteryjne z tym związane lub doprowadzić do mocznicy. No i najgorsza według mnie wpadka tej lecznicy wobec mojego zwierzęcia. Pan weterynarz na ostatniej mojej tam wizycie stwierdził, że kot po zabiegu neurologicznym nie ma czucia głębokiego. Oczywiście operujacy go weterynarz twierdził zupełnie coś innego i to właśnie jego opinie potwierdzono następnie w Orzeszu. Na Brynowie - samodzielne oddanie moczu oznacza dla nich czucie głębokie zachowane. Z biegiem czasu od operacji, kotu wróciły wszelkie samodzielne fizjologiczne odruchy, które z góry przekreślono na Brynowie, a mnie z kotem odesłano z kwitkiem albo "za karę" wykonania operacji gdzie indziej (mimo, że sami takowych nie robią) albo za sam fakt, że pacjent przerastał możliwości ich wiedzy. Nie było to zwierzę ze schroniska, czyli jak widać nie tylko z takimi obchodzą się w sposób karygodny.
  3. Chciałem wszystkich właścicieli psów, których choroby są tak zwanymi trudnymi przypadkami przestrzec przed lecznicą "Brynów" w Katowicach na ul. Połomińskiej, czy tam ul. Brynowskiej. Ja mam kota, ale opiszę tutaj podejście lekarza do mojego zwierzęcia... Historia choroby mojego kota jest długa. W skrócie - kot młody, z niedowładami tylnych łapek. Kilka wizyt u pana doktora, który po kilku badaniach nie potrafił stwierdzić niczego. Nie potrafił wskazać także badania, które należałoby wykonać aby u kota cokolwiek znaleźć co powoduje niedowład łapek. Zamiast tego szpikował kota witaminą B12, która jak się można domyślić - nic nie pomagała. Szczęście, że zawiozłem kota do Wrocławia, gdzie znalazł się mądry weterynarz, który skierował kota na rezonans magnetyczny. Zanim poszedłem z kotem na rezonans, zaliczyłem jeszcze wizytę u pana doktora na Brynowie informując go, że kot będzie miał owe badanie. Wówczas nagle pana olśniło, że przecież faktycznie, można by kotu zrobić rezonans i kazał mi na drugi dzień po rezonansie od razu u niego się pojawić. Pojechałem do Wrocławia na rezonans, którego wynik nie był ciekawy. Na drugi dzień miałem telefon z lecznicy z Wrocławia żeby kota jeszcze tego samego dnia przywieźć i na drugi dzień będzie operowany, tak więc u pana doktora z Brynowa się nie pojawiłem i nie zaszczyciłem go wynikiem rezonansu, bo od razu zapakowałem kota w samochód i pędziłem z powrotem do Wrocławia. Po kilku dniach odebrałem kota z Wrocławia już po zabiegu. Dostałem zalecenia natychmiastowej rehabilitacji kota no i tu się zaczęly kolejne przeboje z lecznicą Brynów.... Zgodnie z zaleceniem z Wrocławia, zawiozłem kota na drugi dzień na Brynów z wytycznymi lekarza z Wrocławia co do rehabilitacji. Na wstępie pan doktor zdziwił się, że jak to - kot jest już po zabiegu. Tak jakby to on sam chciał robić zabieg, a jak się potem okazało tego typu zabiegów w ogóle nie robi. Gdy już dano mi dojść do słowa i przekazałem wytyczne odnośnie rehabilitacji pan doktor stwierdził, że na rehabilitację jest za wcześnie. No i że w ogóle to nie jest jego pacjent. I najlepiej żebym już sobie poszedł, bo właśnie jechał do niego pacjent ze skrętem żołądka, a ja mu zawracam głowę kotem po zabiegu wykonanym w dalekim Wrocławiu i w dodatku śmiem sugerować jego rehabilitację. Jak nie trudno się domyślić po wyjściu z lecznicy Brynów, od razu zadzwoniłem do lecznicy we Wrocławiu, gdzie powiedziano mi, że jeśli chcę żeby kot chodził to musi podjąć jak najszybciej rehabilitację. Polecono mi lecznicę w Orzeszu, do której się udałem. Kot odbywał rehabilitację, która jakoś nie stanowiła dla tamtejszego personelu żadnego problemu, a wręcz podzielono zdanie lekarzy z Wrocławia, że im wcześniej tym lepiej. Do lecznicy na Brynowie więcej nie zawitałem, wolę już pojechać dalej do Orzesza, gdzie mój kot jest traktowany z pełnym profesjonalizmem. Być może na Brynowie radzą sobie z prostymi przypadkami typu zszycie łapki, podrażnienie dróg żółciowych czy skręt żołądka, ale jeśli chodzi o trudniejsze do zdiagnozowania przypadki to nie i co gorsza, nawet brak jakiejkolwiek sugestii, której myślę że większość klientów oczekuje typu - proszę udać się do Wrocławia czy gdziekolwiek indziej. Gdyby nie moje pojęcie o medycynie, znajomości we Wrocławiu, to pewnie kot byłby dalej na witaminie B12. [QUOTE] Ja ze swojej strony z czystym sercem mogę polecić kliniki Polvetu (Orzesze i Mikołów). Niesamowici ludzie, oddani zwierzętom i swojej pracy, mnóstwo nowoczesnego specjalistycznego sprzętu itd. Nie znam nikogo, kto by się na nich skarżył.[/QUOTE] To prawda. Świetne placówki. Także polecam. A ludzie pracujący tam to ludzie z powołaniem do pracy ze zwierzętami.
×
×
  • Create New...