Jump to content
Dogomania

Nenecha

Members
  • Posts

    23
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Nenecha

  1. [quote name='evel']Nenecha, Ty masz jakiś problem w życiu? [/QUOTE]

    No baaa! - pewno, że mam, jak każdy!
    Zbyt często zapominam, że (myślałby kto - oczywiste!?) kwestie kultury, wzajemnego szacunku... zwyczajnych przyzwoitości w naszym rodzimym społeczeństwie już u samych podstaw właśnie 'schodzą na psy', haha xD
    Nic dziwnego, że potem z tego różniaste niefajne wynikają zatargi i nieporozumienia...:roll:

    [quote name='Iwon_Ad']Drogie Panie, istnieje coś takiego jak zasady życia społecznego, które obejmują poszanowanie estetyki innych osób. [/QUOTE]

    Otóż, otóż :p

    [quote name='LadyS']Jesteś zabawna :lol:

    Ostatnio jakoś spokojniej wśród psiarzy u nas, choć pan, który wyczesuje psa na środku łączki nadal jest oporny na argumentację :roll:[/QUOTE]

    Zaś Panienka przez niektóre swe dziecinne wypowiedzi też niezwykle by dla mnie zabawną była... ale akurat poczucie humoru mam ulokowane gdzie indziej :P

    W każdym razie - oporny na argumentację... skąd my to znamy, haha? xD
    Ale tam! - czego narzekasz na te kudły? Niech se fruwają!
    Wszak, jak wspomniała koleżanka powyżej:

    [quote name='zaginiona sara']Jeśli ktoś ma problem z kretami to podobno te kłaki jak i ludzkie włosy zakopane w norze są świetnym odstraszaczem.
    Ja sama kłaki wyrzucam a na wsi krety ryją, trzeba zakopać trochę futra ;-)[/QUOTE]

    Więc przynajmniej zaoszczędzimy na sonarnych odstraszaczach! Haha xDD

  2. [quote name='Martens']A jak pod oknem będzie Ci przechodził brzydki człowiek, np. z nieestetycznie wyglądającymi krostami na twarzy, to uznasz że nie powinien, bo obrzydza Ci jedzenie? ;) bo to jedna chwała co opisana sytuacja.
    Akurat tu komentarz Ulv pasuje jak ulał; niektórzy po prostu mają problem z dostosowaniem się do życia w społeczeństwie... Na szczęście zawsze są jeszcze posiadłości na pustkowiu i oddziały zamknięte ;) choć może wystarczyłoby trochę pasji życiowej, żeby w czasie jedzenia kanapki móc sobie o niej poczytać zamiast gapić się przez okno na srające psy :D[/QUOTE]

    [quote name='panbazyl']
    a co do jedzenia kanapek i kupkania - kurza morda - dziewczyno - zasłoń sobie okno, popatrz w TV a nie podglądaj ludzi z psami! To jakbym ja się oburzała, że jak mam przerwę śniadaniową w biurze a za oknem idzie pogrzeb - no dlaczego ktoś sobie umarł i go niosą jak ja jem kanapkę.... I dlaczego cmentarz jest za oknem biura????[/QUOTE]

    A jednak to zupełnie, zupełnie różne sytuacje...

    Jasneee - najlepiej w ogóle sobie zamuruję wszystkie okna i balkon! - bo po co mi one?
    Pffff, przeżytek! Haha xDD

    Cóż, w takim razie zakładam, że też nie będziecie się wcale buntować, jak wam nagle przed domkiem postanowią zasadzić publiczny sracz czy inne tam podobne, niezwykle radujące oczęta 'zlewy'? - dobrze wiedzieć inwestorom! :p

    Heh... trzeba się wzajem szanować i czasem rozważyć racje drugiej strony, fakt... ^^'

  3. [quote name='ulvhedinn']Bzdura kosmiczna!!!!!!!!!
    Jeśli sie po psie sprzata, to gucio powinno obchodzić otoczenie gdzie się ów pies wypnie. Poza tym- trawniki nie są własnością prywatnąposzczególnych osób z bloku, ale przestrzenią publiczną, do użytku mieszkańców. Zazwyczaj tym, co czepiają się psom przeszkadza wszystko- ptaki, koty, dzieci, ludzie na ławce- i to niestety ale ONI maja problem. Prawda jest taka, że jeśłi ktoś nie potrafi żyć w społeczności, to trudno, on powinien sie ewakuować (niech sobie kupi dom na zadupiu, wybetonuje dookoła i postawi drut kolczasty nawet).
    Pies w mieście jak najbardziej ma racje bytu, niezależnie zreszta od swojej wielkości- pod dwoma warunkami, pilnujemy, żeby nie był uciążliwy i zapewniamy mu zajęcie i ruch. I od razu mówię- da się. [/QUOTE]

    O, haha!
    Widzę, że teraz można sobie zarobić łatkę beznadziejnego aspołeczniaka za to, że się nie odnajduje przyjemności w widoku cudzych kupkających piechów, taaak? xD
    W sumie, gdybym mieszkała na parterze, też bym sobie nie życzyła, żeby mi ktoś pod nosem toaletę dla psów urządzał.
    I co z tego, że sprzątniesz?
    Ja tu sobie np. jem kanapkę, patrzę w okno, a tu mi wypięty psi zadek - chyba niezbyt przyjemnie, co?

    Wg mnie jest szczytem chamstwa puszczać swojego psa na 'podblokowe' trawniki (i już naprawdę, sruuu z tym czy są zadbane czy nie)

    W ogóle... no pewno, ten obustronny egoizm, egocentryzm... ja-ja, ja-człowiek...
    A pies?? - pies to pies?

    Odpowiedzialność, doprawdy :roll:

    [quote name='ulvhedinn']jeśłi ktoś nie potrafi żyć w społeczności, to trudno, on powinien sie ewakuować (niech sobie kupi dom na zadupiu, wybetonuje dookoła i postawi drut kolczasty nawet). [/QUOTE]

    O właśnie! - jak najbardziej ;P

    [quote name='ulvhedinn']Notabene, ja mam wyłączony domofon, właśnie dlatego, że ktoś nieżyczliwy dzwonił o dzikich porach po to, żeby psy szczekały.....[/QUOTE]

    Całkiem dobry pomysł - szkoda, że mnie na taki luksus nie stać _-_ ...
    A tam, chyba po prostu na razie kupię ja sobie zatyczki do uszu... + para dobrych nauszników i wiooo! - w codzienność, haha xDD
    ...*wzdycha*...

  4. [quote name='natakia']
    Idealnym rozwiązaniem byłaby dla mnie sytuacja w której pies byłby przez czas mojej nieobecności (pół roku-8msc) u miłośnika zwierząt, w warunkach domowych ale też z miejscem do biegania. Zapłaciłabym za jedzenie i veta... czy są to marzenia ściętej głowy? Macie doświadczenie, jak najlepiej dla psa wyjść z tej sytuacji ?
    pozdrawiam[/QUOTE]

    Marzenia ściętej głowy... nie, nie są.
    Ale najpierw powinnaś jeszcze ocenić głównie pod kątem swojego psiaka - gdzie to jemu by było najlepiej? Np. jeśli nie jest zbyt 'rozrywkowy', nie przepada za psim towarzystwem - możesz sobie darować hotele dla psów...

    Osobiście tych raczej nie polecam... złe doświadczenia...
    Ale znajdzie się i wielu zadowolonych.
    Ja wolę - jeśli już muszę - pozostawić swojego piecha u zaufanej osoby w domciu...

    I właśnie. Wg mnie ulokowanie psa u kogoś, jak mówisz, 'w warunkach domowych', było by tu rozwiązaniem najlepszym - pod warunkiem, że będzie to osoba kompetentna, która wie jak podejść do zwierzaka i poświęci się odpowiedniej nad nim opiece.
    Znajdą się takie - warto poszperać w tematycznych ogłoszeniówkach...

    W każdym razie, w obu przypadkach - hotel/petsitter - grunt to dobrze wybadać 'grunt', haha xD

  5. [quote name='dance_macabre']
    Ktoś mi może powiedzieć gdzie ma się załatwiać w takim mąć razie mój pies kiedy praktycznie każdy skrawek zieleni w centrum jest pod czyimś balkonem? Mam na każde siku latać do lasu czy co?[/QUOTE]

    I dlatego praktycznie pies w mieście, przynajmniej w centrum miasta, nie ma racji bytu i tyle :roll:


    [quote name='Sybel']Ja miałam problem z sąsiadem, który uznał, ze moje psy się nudzą, jak są same, więc według relacji innych sąsiadów dzwonił wiecznie domofonem i pukał do naszych drzwi, a psy sie darły.[/QUOTE]

    Ja mam podobny problem - ktoś najwyraźniej specjalnie domofonem do mnie pika...
    Podejrzewam (trochę chyba nienormalną...) sąsiadkę, bo kiedyś mi wspomniała, jak ona to bardzo lubi, kiedy psy szczekają takim mocnym basem (jak właśnie mój piechu). Że niby zaraz się jej dzieciństwo na wsi przypomina...
    I tak, widać, mnie przy okazji też musi... niekiedy i nawet późną nocą _-_
    ...wkrótce przyłapię babsko i powiem parę słówek =_=

  6. [quote name='chau']z jednych źródeł słyszałam, że nie jest za dobrze zbyt czesto kąpać psa, że dobrze tak raz na pół roku to robić, (...) Aczkolwiek według mnie chodzi tu bardziej o komfort psa, one po prostu lepiej się czują, gdy maja na sobie swoj zapach. Pamietajcie zeby uzywac szamponow dla psow, a nie takich dla ludzi.[/QUOTE]

    O, to to :-P
    Nie licząc samowolnych 'wjazdów' do rzeki czy jeziorka, mój pies (krótkowłosy średniak, bez jakiegoś wyjątkowego pociągu do perfumowania się napotykanym na spacerach obrzydlistwem) był porządniej kąpany raz na rok - latem, na działce...
    ...żadnym tam specjalistycznym szamponiakiem, bo na co mi taki drogi badziew? :shake:
    Więc stosowałam własnej kompozycji ziołówki :smile:

  7. [quote name='ulvhedinn']A jakbyś sie zaczaiła z podbierakiem wędkarskim? Albo zastawiła pułapkę siatkową? Ja tak kiedys łapałam gołębia który miał oplątane żyłką nogi......[/QUOTE]

    Próbowałam z podbierakiem, ale gołąbek bardzo strachliwy był... był - bo teraz już do mnie nie przylatuje.
    Sąsiadka go złapała na swoim balkonie - ma zamknięty, więc zostawiła tylko trochę uchyloną szybkę. Kiedy gruchacz wszedł, to nie mógł się tak prędko wydostać - więc udało się go w końcu oswobodzić z druta (ale jak on się w to mógł tak sam zaplątać, to nie mam pojęcia... może ktoś mu taką krzywdę zrobił...)

    W każdym razie, jak mówię - już się nie pokazuje...
    Mam nadzieję, że nie dostał jakiegoś 'zawału' po akcji sąsiadki... ^^''

    Teraz widuję dużo gołąbków z chomątem ze skórki chlebowej - ale to raczej dla nich nieszkodliwe? Haha xD

  8. [quote name='Martens']Tiaa... To jeszcze sobie poczytaj, ile spośród zatuczonych ludzi to tak naprawdę osoby z problemami hormonalnymi... :diabloti: Ja sama mam problemy z wagą, ale w życiu nie będę zwalać tego na hormony tylko po prostu - na to że uwielbiam jeść za dużo i nie cierpię większości ćwiczeń, stąd trenuję niezbyt regularnie. Ile ja znam osób, które użalają się, jak to one mało jedzą, a są taaakie grube, po czym wpierniczają kolejny kawał ciasta, albo czyszczą po nocy lodówkę. Albo inaczej, rzeczywiście tak mało jedzą, ale 3 dni, jęczą że nie schudły, po czym żrą równo dwa tygodnie, i czemu one takie grube...[/QUOTE]

    Jestem tego świadoma.
    Jednakże my tu bierzemy pod uwagę tylko ten konkretny przypadek, gdy w grę wchodzą właśnie hormony :]

    [quote name='Martens']Znajomy miał sukę w podobnym wieku, też sterylizowaną, podobną nawet do mojej - ta owszem, po sterylizacji utyła, sęk w tym, że kiedy zobaczyłam ile pies dostaje do jedzenia (praktycznie micha pełna do oporu) plus kąski ze stołu, jakoś przestało mnie dziwić, czemu zrobił się 3 razy większy od mojego.
    Tak więc hormony hormonami, ale nie da się na nie wszystkiego zwalić, niestety ;)[/QUOTE]

    Dobrze. Ale sama jak mówisz - suczka przytyła dopiero PO kastracji?
    Czyli zakładam, że przed zabiegiem nie miała problemów z wagą?
    I miała takie samo menu przed, jak i po?
    Zatem prosty wniosek - zwolnił się jej metabolizm z powodu właśnie kastracji.
    Czyli jak najbardziej - pozostaje to kwestią hormonów ;)

    [quote name='Martens']Tutaj jedno zaprzecza drugiemu; jeśli dziecko jest niżej w hierarchii i powyżej psa być nie może, to dlaczego w większości rodzin pies świetnie funkcjonuje nie zachowując się wobec dzieci agresywnie, nie traktując ich jak podwładnych?[/QUOTE]

    Nigdzie w powyższej swojej wypowiedzi nie stwierdzam, że pies w hierarchii swego ludzkiego stada-rodziny stoi ponad dzieckiem - po czym to wywnioskowałaś?
    Ja mówię, że pies znajduje się właśnie zawsze (powinien) na samym końcu
    (uprzedzając - co wcale nie znaczy, że każdy członek ów stada znajdzie u niego jednakowy posłuch. Pies bezwzględnie podlegać będzie tylko jednej konkretnej obranej osobie właściciela-przewodnika).

    Tyle :p

    [quote name='evel']Patrząc na ogólny ton Twojej wypowiedzi odnoszę wrażenie (być może mylne, popraw mnie), że relacja z psem to ciągła walka o pozycję. [/QUOTE]

    Poprawiam - jeśli od początku jasno wyznaczysz swoje zasady, przekażesz psu, czego od niego wymagasz, później już wystarczy konsekwencja. Pies nie będzie próbował Cię dominować.
    Kluczem jest praca u podstaw.

    [quote name='evel']Relacje człowieka z psem to wzajemny (!) szacunek, zaufanie [/QUOTE]

    Tu się zgadzam.
    Z tym, że, zauważ, poprzedzone jest to odpowiednią jego socjalizacją.
    Układając odpowiednio swojego psa od szczeniaka, prowadząc go, narzucasz mu pewne swoje zasady - wyznaczasz mu granice, jasno określasz co mu wolno, a czego nie.
    Tym samym wskazujesz mu jego pozycję w hierarchii - niższą od Twojej, bo to Ty zawsze decydujesz, co i jak ma być.
    Czyli że właśnie - zaznaczasz swoją dominację!
    Twoja dominacja nad psem warunkuje jego szacunek do Ciebie - jeśli pies jej nie uzna, będzie się starał forsować swoje 'widzi-mi-się' i zaczną się problemy.
    Wtenczas pewnie powiedziałabyś, że pies 'nie ma do Ciebie szacunku' - nie ma, bo nie czuje do Ciebie pewnego respektu, nie odczuwa Twojej właśnie dominacji i zaczyna 'sobie pozwalać'.
    Chcąc utrzymać psa w odpowiednich ryzach, to Ty musisz zarządzać - poddany Tobie pies zyskuje i wtedy poczucie bezpieczeństwa. Wie, że Ty czuwasz i ogarniasz wszystko - akceptuje to.

    I dopiero teraz, pod tylko takimi warunkami, dochodzimy tu do stwierdzenia, że wasze, Twoje i Twojego psa wzajemne relacje, opierają się na szacunku i zaufaniu.

    Właśnie, zauważyłam iż twarde słowo 'dominacja' budzi Wasz niepokój?
    Kojarzycie je od razu z jakimś okrucieństwem wobec psa, zastraszaniem go? Bo ja wiem - czy myślicie, że ja tu robię za jakąś heksę-tresera, co się tylko pastwi nad psem z batem w ręku?
    Absolutnie! - absolutnie nie o to mi chodzi!
    By osiągnąć, uzyskać nad swym psem dominację - są metody i metody, prawda?
    ^^

    [quote name='Delph']
    [B]Nenecha: [/B]Odniosę się jeszcze tylko do sformułowań w Twojej wypowiedzi. "Utemperować", "sprowadzić do parteru", "korygować" - my wiemy, o czym piszesz, pozostali, którzy czytają forum już niekoniecznie. Proponuję pisać dokładnie o co chodzi, bo niestety już nie raz się zdarzyło, że ludzie sami sobie tłumaczyli takie zwroty i kończyło się na ciężkich pogryzieniach. Jeden z drugim przeczyta, że pies chce go "zdominować" i postanowi "przytemperować" nagle swojego pieska i później wszystkim będzie przykro. A najbardziej psu, który trafi pod igłę. Nie zapominaj, że piszemy o agresji, a dodatkowo odnosisz się do psów "dominujących". Na pewno zdajesz sobie sprawę, do czego mogą doprowadzić takie rady :shake:
    Jeżeli masz takie poglądy zmieniać ich nie mam zamiaru. Przedstawiam tylko inną, mniej frustrującą metodę. Do tego typu zachowań u psa po prostu nie należy dopuszczać. Ułożyć z nim odpowiednie relacje, zaspokoić jego potrzeby, sprawić, by czuł się bezpiecznie i nie musiał z nikim konkurować. Egzekwować, wymagać i uczyć. Zamiast czekać, aż nam pies na łeb wejdzie, a później go ustawiać. A kastracja oczywiście nie jest lekiem na całe zło, ale może psu poprawić komfort życia, a nawet je przedłużyć. Mimo iż ma również swoje wady, jak wszystko na tym świecie.[/QUOTE]

    Jestem w domu :)

    Pozdrawiam serdecznie!
    N.

  9. [quote name='Doda_']Nie wiem dlaczego nie przezyl. [/QUOTE]

    Być może też szok po prostu?
    Smutne... mnie też żal takich 'wiosennych podrostków' - teraz dużo ich u mnie w okolicy :(

    Tak wspomnę trochę z innej beczki - co ranek przylatuje na mój balkon gołąbek z jakimś drucianym paskudztwem na szyjce... chciałabym mu jakoś pomóc, ale nie mam jak - przecie go nijak nie złapię... i mnie to gnębi... _-_

  10. [quote name='Guffi']No kurcze właśnie nie wiem.
    One coś niechętnie, nie wiem, jak na nie zadziałać.
    Ma ktoś jakiś sposób? Próbowałam je "przesuszać" (dłuższy czas z małą wilgocią, potem duża wilgoć), obniżalam i podwyższałam temperaturę, dawałam różne podłoża (zwykły kwaśny torf, torf kokosowy). Jedzenie mają raczej urozmaicone(czego to one nie dostają...), jako wapno na ogół sepia i skorupki jajek. Nie wiem, co mogę jeszcze dla nich zrobić. Chyba puścić romantyczną muzykę i zapalić świece :)[/QUOTE]

    A wiesz, ja bym chciała mieć taki problem jak Twój! xD

    Kiedy przez jakiś czas miałam ślimaje i próbowałam je zmusić, żeby w końcu właśnie przestały 'się produkować', haha xDD
    Hamowały się tylko przy niskiej temperaturze, więc dochodziło do tego, że w zimie okno na oścież otwarte... latem była tragedia...

    Co Wy, posiadacze ślimaków, robicie z tymi małymi, jak nikt nie chce wziąć?...
    Ja z żalem zrezygnowałam z hodowli 'ślizgaczy' właśnie z tego względu, że po prostu nie zamierzałam ich... no... w żaden sposób zabijać - a innej rady już potem nie było... >_<

  11. [quote name='Lupi']Kaszanka! Po co piszesz posty nic nie wnoszące??[/QUOTE]

    No właśnie, Lupi? Haha xD

    Ojej... te świniaczki już pewno nieaktualne?

    Przede wszystkim trzeba je odizolować od paskudnej części społeczeństwa, które może im zrobić krzywdę - chociażby tym nieodpowiednim żarciem.

    Potem najlepiej by zawiadomić okoliczne schronisko dla zwierząt - powinni przyjechać i już się tym dobrze zająć...

    ...przeważnie się nie zajmują xD
    No to wtedy można wykonać telefon do miejscowego ZOO - oni oddelegują odpowiednią osobę (przynajmniej tak właśnie było w moim przypadku) - albo miejscowego zwierzęcego pasjonata (jeśli jakiś taki jest i prowadzi sobie takie 'prywatne przytulisko')...

  12. [quote name='evel']
    Bo ja znam mnóstwo właścicieli wpuszczających psy na łóżko i mających z tego tytułu całe zero problemów :) Ale pewnie zostali zdominowani i zepchnięci na koniec hierarchii stadnej, biedaczyska :evil_lol:[/QUOTE]

    A możesz mi dokładnie wskazać z cytatem, w którym miejscu ja stwierdzam, że 'właściciel wpuszczający psa na łóżko jest zdominowany i zepchnięty w hierarchii'?

    Hihi, pewnie możesz mieć z tym mały problemik... zostawiam Cię z nim - dobranoc! ;P

  13. [quote name='evel']
    Idę zatem na spacer z moim psem, który lada moment zamieni się w kluskę bez charakteru, a obecnie leży na łóżku (!!!), bo pewnie chce przejąć władzę nad światem :evil_lol:[/QUOTE]

    Czy ze wzrokiem i z Twoją umiejętnością czytania ze zrozumieniem wszystko w porządku?

    Ja napisałam:

    'Weźcie proszę pod uwagę, że skutki kastracji mogą się jednak jeszcze objawić (i nierzadko tak jest) nawet po kilku latach po zabiegu - [U]nie jest to, mówię, regułą,[/U] ale mogą (czego Waszym psiakom oczywiście nie życzę).'

    [quote name='evel']Takich pierdół to dawno nie czytałam, rozbawiłaś mnie, dzięki :smile: [/QUOTE]

    No - wzajem, wzajem! Haha, pewno! - śmiech to samo zdrowie! xD

    Tak więc już zniuchałam poziom - i wyrażając się Twymi własnymi słowami (bo te chyba będą wystarczająco dla Ciebie zrozumiałe...) - 'ODPADAM Z TEJ DYSKUSJI' ;P

    Pozdrawiam serdecznie!
    N.

  14. Oooooo hoho! Widzę, że się tu nieźle bawicie? To ja się przyłączę! :p

    Ja bym Wam z kolei poleciła zapoznać się z podstawową wiedzą z zakresu [U]gospodarki hormonalnej![/U] :)

    Tak się głupio składa, że każda weń ingerencja (tu - kastracja) niesie ze sobą - mniejsze czy większe, ale jednak zawsze - jakieś nieodwracalne skutki...

    [B]Iwon_Ad[/B] wymieniła widzę te najbardziej już ekstremalne, potem wspomniała o 'odcieniach szarości' - słusznie.
    Fakt - nie każdy piechu od razu po kastracji stanie się jakimś 'tłuściochem w głębokiej depresji', ale że straci coś ze swej osobowości jest również niepodważalnym faktem.
    Spostrzegawczy właściciel zauważy subtelne zmiany w zachowaniu, sposobie bycia swego pupila - dla wyjątkowych pasjonatów i większości hodowców są one rażące, nie do przyjęcia.
    Chodzi tu o zachowanie pewnych wzorców w zestawieniu z indywidualnością charakterów psów w obrębie poszczególnych ras i potem - konkretnych danej rasy osobników.
    Stąd właśnie bierze się (właściwie - brać się powinna!) niechęć do nieuzasadnionego zabiegu kastracji.

    Mówiąc 'nieuzasadnionej' jestem tu jednomyślna z [B]Iwon_Ad[/B] - jedynym przypadkiem, w którym kastracja jest dla mnie dopuszczalna, to wtenczas, gdy pies rzeczywiście podlega (warunkowo uzasadnionemu!) zagrożeniu rakiem prostaty (czy, w przypadku suczki - ropomaciczem).

    ([B]LadyS[/B] - kolokwialne w tym przypadku określenie 'prostata' w wypowiedzi Iwon_Ad jest skrótem myślowym, na który to, jak i wiele innych, myślę, możemy sobie spokojnie pozwolić - w gronie inteligentnych i 'obrytych' w temacie osób, prawda? Nie potrzeba zaraz siać dziecinnego zamętu i łapać kogoś za słówka... no chyba, że rzeczywiście z jakiegoś powodu koniecznie Ci trzeba zjechać z głównego tematu... ;>)

    Wracając - to, że pies wyje czy np., jak napisała [B]LadyS[/B], 'spuszcza się na łóżko' (swoją drogą - bardzo obrazowy przykład... tylko który rozsądny właściciel w ogóle wpuszcza swojego psa na łóżko??), bo akurat w mieszkaniu obok jest mająca cieczkę suczka, to zachowania zupełnie naturalne, które (jak mówi znów [B]Iwon_Ad[/B]), jeśli nam-właścicielom przeszkadzają, należy odpowiednio SKORYGOWAĆ - skorygować PRACUJĄC nad psem, Z PSEM; odpowiednią tresurą i ułożeniem zwierzaka, można pewne jego odruchy i nawyki, może nie całkowicie zniwelować, ale na pewno w znacznym stopniu wyciszyć, załagodzić...
    Ale, oczywiście! - po co się męczyć? Najlepiej po prostu od razu mu uchajtać jajca i spokój, ne? :P
    Według mnie podejście zupełnie nieodpowiednie, nieodpowiedzialne - krzywda psu dla (tak, istotnie) zwykłego zaspokojenia naszej próżności!

    [B]Evel[/B], [B]hecia13[/B] - twierdzicie, że w przypadku Waszych psów, po kastracji nie zaszły żadne zmiany?
    W porządku - akurat mogło ich rzeczywiście nie być, albo zaszły w stopniu na tyle małym i odnośnie sytuacji takich, które dla Was pozostawały bez znaczenia na co dzień, nie przywiązywałyście doń wagi...
    Weźcie proszę pod uwagę, że skutki kastracji mogą się jednak jeszcze objawić (i nierzadko tak jest) nawet po kilku latach po zabiegu - nie jest to, mówię, regułą, ale mogą (czego Waszym psiakom oczywiście nie życzę).

    Niektórzy dopuszczają się kastracji już na szczeniakach - tacy posiadacze 'wybrakowanych' czworonogów zazwyczaj faktycznie wcale nie widzą różnicy: kastrat czy nie? Wsio im jedno... nic dziwnego! - skoro tak naprawdę nigdy nie mieli możliwości się przekonać co i ile ze swego psa stracili! Nim osiągnął pełną dojrzałość płciową i emocjonalną, nim w pełni ukształtował się jego charakter, skazali go na kastrację - która już zatem 'na starcie' pozbawiła go pewnych cech.

    Powtórzę - [U]kastracja to ingerencja w układ hormonalny [/U](i odsyłam do odpowiedniej lektury).

    Evel - twierdzisz, że jeśli pies po zabiegu zacznie przybierać na wadze to wystarczy mu więcej ruchu i mniej jadła?
    Kobieto! - możesz go sobie nawet głodzić i całymi dniami przeganiać w tę i we wte - a wycieńczony i niedożywiony zdechnie i tak jako gruba klucha!
    Dlaczego? - bo tu nie chodzi o ruch, czy ilość jedzenia, a tylko o HORMONY!

    Jak myślisz - dlaczego niektórzy ludzie pomimo wszelakich diet i wzmożonej aktywności fizycznej nie mogą schudnąć? (Albo na odwrotnie - przytyć?) No??
    Dlaczego lekarze przypisują im wtenczas leki [B]hormonalne[/B] - a nie nakazują przestawić się na głodówkę i zwiększać dziennego zapierdu?
    Trochę logiki...

    Co tam dalej...? Ach, tak! - pies w stadzie ludzkim (haha xD)

    Według mnie następują tu zależności właśnie że analogiczne do watahy wilczej...
    Po kolei - pies w rodzinie odnajduje się jako członek stada (jednostka kompatybilna z pewną zbiorowością), w którym zajmuje odpowiednią w hierarchii pozycję.
    Dobrze ułożony pies wie, że jego pozycja w tym stadzie jest najniższa - akceptuje to i zachowuje się w stosunku do pozostałych członków swojej rodziny-stada ulegle.

    Jednakże! - nie każdy członek rodziny-stada w jego oczach zajmuje taką samą pozycję. Nie każdy jest każdemu równym. Zawsze jest jedna osoba-właściciel - którego pies uznaje (wtenczas!) za [U]przewodnika[/U] i tylko jemu tak naprawdę w pełni podlega. Tylko przewodnik-właściciel ma dla niego zawsze 'ostatnie słowo'.
    Czyli - przewodnik-właściciel dla psa jest właśnie takim wilczym osobnikiem alfa. Tak jak osobnik alfa w watasze - jest tylko jeden - tak i jedynym jest dla psa (właściciel-)przewodnik w danej jego gromadzi ludzkiej(-rodzinie).

    Czy pies w rodzinie uzna małe dziecko za swego przewodnika? - no chyba nie.
    Dlatego zależności stadne i hierarchia weń obowiązująca mają tu właśnie zastosowanie...

    W przypadku, gdy pies zaczyna przejawiać agresywne zachowania w stosunku do jednego z członków swego stada-rodziny (tu pewną formą jest to wspomniane nieszczęsne 'wskakiwanie na nogę') znaczy, że usiłuje stanąć - lub uważa iż stoi - wyżej w hierarchii.
    Wtedy należy go natychmiast utemperować poprzez odpowiednią tresurę 'sprowadzić do parteru' - czyni to uznawany przez psa przewodnik-właściciel stada, z udziałem osobnika, co do którego pies wykazuje agresję (czynną czy bierną).

    Jeśli pies pozwala sobie 'na wyskoki' w stosunku do (dotychczas przezeń uznawanego, bądź z założenia mającego być) przewodnika-właściciela (a wtedy nierzadko i do reszty członków rodziny-stada) - to już jawne zakusy na najwyższą w danym stadzie(rodzinie) pozycję władczą, pozycję osobnika alfa. (- również trzeba bezwzględnie korygować).

    Cóż to wszystko jest, jeśli nie właśnie typowe zachowania stadne?

    [B]hecia13 [/B]- ogólnie nie znam teorii, jaką głosi przytoczony wyżej Pan Mech - uzupełnię braki :]
    Jakkolwiek, jeśli to głównie na jej podstawie oparłaś swe wypowiedzi - coś czuję, że nadal pozostanę w opozycji.

    Wiecie, jak Wy tak chętnie radzicie [B]Iwon_Ad[/B], by zapoznała się z najnowszymi tematycznymi wynurzeniami, tak ja doradzę Wam zwrot i ponowną uważną analizę publikacji ze 'starej wiedzy' - do mnie osobiście logiką przemawiają one bardziej i widzę, że (w tym akurat konkretnym przypadku) istotnie mają one zastosowanie lepsze...
    Może, miast więc rzucać tu świeżymi cytatami 'wielkich autorytetów', zacznijmy trochę sami też myśleć?

    Ogólnie wszyscy wiedzą, że pomidor jest owocem - ale to warzywo! [IMG]http://www.dogomania.pl/forum/images/smilies/eviltongue.gif[/IMG]

    Ps mam nadzieję, że udało się mnie w powyższym uniknąć wszystkich jakichś bardziej skomplikowanych wyrazów i stosownej terminologii? Cobyście mi zaraz też pojechały, że próbuję Was tym 'zagiąć'...
    Ogólnie nienawidzę upraszczania i łopatologicznej infantylizacji swoich wypowiedzi... no, ale kiedy już trzeba...:roll:)

  15. Właśnie, dobrze się najpierw obczytać o fredziach, nim się jakąś kupi... i zrobi jej krzywdę (do dziś żal mi stworzonka mojej byłej znajomej - ewidentny brak odpowiedzialności z jej strony ==)

    Niegdyś też chciałam fretkę - takie zabawne toto i ruchliwe, nie można się przy niej nudzić :)
    Czasu bym dla niej miała bardzo dużo, odpowiednie warunki... jasne, w pięciogwiazdkowym hoteliku apartament królewski z obsługą na skinienie, haha xD... poważniej - wspomnianą powyżej przez [B]ladyyork [/B]cierpliwością nie grzeszę i jestem niestabilna (dni typu 'a bo mi się nie chceee''... a tu tak nie można ^^

    I może bym nawykła do zapachu? - w sumie mnie on tak wcale nie razi, lubię takie zwierzęce smrodki (haha xD), ale moja rodzina i znajomi... już niekoniecznie xDD

    Zatem zrezygnowałam :p

  16. [quote name='Koreksonowa']Dziki z Kokocinca mają maluchy! A warchlaki są słabo widoczne w trawie i zauważyliśmy dopiero w momencie jak locha zaszarżowała, całe szczęście była pod nami na brzegu rzeczki:)
    Brrr...[/QUOTE]

    Co do dzików... ale to nie w mieście akurat... byłam z rodzinką w lesie i tam właśnie w gąszczu wiklinowym buszowała sobie locha z małymi.
    Widzieliśmy tylko warchlaczki, bo zaczęły kurde podchodzić do nas bliżej - aleśmy zmykali, haha xD

    W miejskiej mojej okolicy osobiście widziałam tylko wiewióry, zające i sarenki... w trawie nad rzeką siedzą kuropatwy :)
    Podobno na pobliskim osiedlu grasowały dziki - szczęściem się nie nadziałam ^^''

  17. [quote name='wolf122']Ale innym nacjom też niewiele brakuje.Kanadyjczycy mordują foki,Polacy wysyłają konie w transportach śmierci,cielęta,krowy,owce itd.Hiszpanie to corrida.Chyba wszystko zależy od człowieka jednak,może niektóre nacje mają jednak bardziej krwiożercze geny.Nie można wszystkim Japończykom przypisywać jednak tego,że nie kochają zwierząt.Na pewno i tam wielu cierpi z tego powodu,że dzieje się taka rzeź tak pięknych stworzeń.[/QUOTE]

    No właśnie, to samo chciałam powiedzieć - nie rzucajmy proszę takimi ogólnikami, bo to bardzo krzywdzące... i nijak się może mieć do rzeczywistości...?
    Jak mówi wolf112, wielu Japońców zapewne (analogicznie do wspomnianych Kanadyjczyków czy Polaków) sprzeciwia się takim procederom - które z racji swego okrucieństwa, bestialstwa wręcz! są nagłaśniane tak iż zaraz zdawałoby się, że praktykowane i spokojnie akceptowane przez cały dany naród... a to tylko karygodne jednostki...?!

    Fakt, Jakończycy to swoje okrucieństwo mają już w genach... większość uśmiecha się, bez wahania wbijając Ci sztylet w plecy... a jednocześnie Ci sami są w stanie 'nieba przychylić' swemu ukochanemu kotku...
    (...to jedna z ich cech narodowych, które są mi, jako pasjonatce Krajem Kwitnącej Wiśni, wyjątkowo przykre... ale cóż, 'każdy ma coś' :shake:)

    Konkretniej w temacie - jestem jak najbardziej ZA uświadamianiem społeczeństwa. Każdy powinien zająć w sprawie odpowiednie stanowisko - ja jestem stanowczo w opozycji. Tyle.

  18. Jejku, przykro mi :-(

    No... ale taka natura już, okrutną jest...

    Wiecie, mimo wszystko, a ja bym chciała, żeby ktoś obeznany się jeszcze w tym temacie wypowiedział - bo faktycznie, zdarzają się takie przypadki (zwłaszcza teraz, wiosną) znalezienia zwierzęcych niemowlaczków... i jak wtenczas się nimi odpowiednio zająć?
    Np. takim zajączkiem, wiewiórką, jeżykiem? Może kotkiem? (choć o tych już coś niecoś akurat wiem sama - ale warto, myślę, wspomnieć)
    A pisklaczki?

×
×
  • Create New...