Jump to content
Dogomania

Goshia

Members
  • Posts

    159
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Goshia

  1. A pomalutku. O ile życie z rozbrykanym tygryskiem może toczyć się pomalutku.

     

    Na szczęście Brena zaprzestała już brykania po przechodniach i rowerzystach, co ogromnie mnie cieszy. Teraz najfajniejsze jest brykanie z szarpakiem, z piłką albo za swoimi człowiekami.

     

    Przez ten rok psisko pokonało trochę strachów. Straszne były worki z liśćmi ustawione wzdłuż płota, nowy, błyszczący beczkowóz MPWiK, dziecko, które nagle rozpłakało się wózku i żółte, trójkątne blokady założone na koła przez Straż Miejską. Ja rozumiem, że blokady na kołach mogą wyprowadzić z równowagi, ale w sumie to nie wiem, czemu Brenka aż tak się tym przejęła. Raz, że nie nasz samochód, dwa - szłyśmy drugą stroną ulicy, więc kilkanaście metrów nas dzieliło od tego przerażającego widoku. Może Brena jest po prostu wrażliwa na nieszczęście ludzkie. Cóż, pozostaje mi zaapelować do Straży, by zaprzestała tej okropnej praktyki i nie stresowała mi tym psa ;). Żeby było śmieszniej, wielka, i również żółta, hałasująca koparka nie jest straszna. Muszę przyznać, że nie ogarniam sekretów psiej psychiki.

     

    A poza tym jeździmy sobie na wycieczki i chodzimy na szkolenie. Fajnie jest :)

  2. Kasiu, łap Gaję pod pazuchę i szybciutko do weta. Ta opuchlizna jakoś nie pasuje do raka. Może któreś naczynie się przytkało i krew nie przepływa prawidłowo, może jakaś drzazga się gdzieś wbiła, albo wystąpiła jakaś reakcja uczuleniowa. Niech ją jeszcze raz obadają. Próbowałaś starej sztuczki na opuchliznę, czyli okładów z roztworu sody oczyszczonej (tylko nie w pobliżu oka)?

  3. zioła dla psów , Kasiu poczytaj, bo wolontariuszki, które je stosują mówią, ze sa fajne efekty:  zmniejszenie guzów, przy suni z chłoniakiem - żyła rok przy podawaniu ziól i pestek  moreli, są też  lepsze wyniki u psiaka z Cushingiem http://www.dognatural.pl/index.php/ziola/dla-psow

     

    Dorzucę swoje trzy grosze, bo mam poważne ALE.

     

    Po pierwsze primo, brak składu tych ziół, czyli kupuje się kota w worku (albo w kapsułce, jak kto woli). Skąd mam wiedzieć, czy nie kupuję suszonego koperku przepakowanego do kapsułek? Albo czegoś co zaszkodzi psu?

     

    Po drugie primo, leczenie ludzi ziołami jest poparte setkami lat stosowania ziół i wnioskami wyciągniętymi z obserwacji skutków. W której kulturze istnieje wielowiekowa tradycja leczenia psów odpowiednio dla nich dobranymi ziołami? Ja takiej nie znam, więc niech mnie ktoś oświeci. Na pewno nie można przełożyć skuteczności stosowania konkretnej rośliny u ludzi na takie same efekty u zwierząt. Znany przykład: nam cebula może pomóc, a psu zaszkodzi. Skąd zatem pochodzi "wiedza" producenta na temat tego, jakie zioła mieszać? Czyżby "światowej sławy" Ośrodek Szkoleniowy Prometeusz w Warszawie prowadził własne badania naukowe? Zapewne mają tam też jakieś dobre zioła usprawniające pracę mózgu, po pan Robert Alka w 80 godzin został specjalistą od ziołolecznictwa. Studenci farmacji na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym już na pierwszym roku mają 90 godzin samej botaniki farmaceutycznej, na trzecim 150 godzin farmakognozji i na pewno na dalszych latach coś jeszcze o roślinkach by się znalazło, o zajęciach fakultatwnych z zakresu fitochemii i fitoterapii nie wspominając. Widać jakieś "tempe" te nasze studenty, że aż tyle czasu im potrzeba na nauczenie się tego co w Prometeuszu można "ogarnąć" w 80 godzin.

     

    Po trzecie primo, kto odważny zrezygnuje z obróżek i kropelek przeciwkleszczowych i będzie podawał psu tylko zioła przeciw ukąszeniom owagów (nr 40)? Wszystkich chętnych zapraszam na spacery po mazurskich lasach, zwłaszcza w miejsca z dużą ilością kleszczy. Ciekawe, czy uzbiera się grupa, w której przy dłuższym pobycie psy nie złapią na przykład babeszjozy. Czy jeśli mieszanka okaże się nieskuteczna i pies jednak zachoruje na jakąś chorobę odkleszczową, producent pokryje koszty leczenia i (przepraszam za okropne słowo) utylizacji najlepszego przyjaciela?

     

    Tych primów jeszcze by się uzbierało.

     

    Jeśli chodzi o anegdotyczne jednak informacje od wolontariuszek (jeśli ja opowiadam, że coś mojemu psu pomogło, to też jest to anegdotyczne, bo nie prowadzę badań statystycznych), to mogę powiedzieć tylko tyle, że organizmy żywe mają pewną zdolność do samoleczenia. Okresy złagodzenia objawów choroby mogą pojawiać się nawet bez podawania żadnych leków, ziół i wiązania czerwonych kokardek na obrożach. Z niektórych chorób wychodzi się samodzielnie, to raz. Dwa, nie każdy chłoniak oznacza zgon w ciągu tygodnia od postawienia diagnozy. Jest bardzo wiele różnych chłoniaków, przy którymś zdarza się remisja pod wpływem promieni słonecznych. I będę teraz bardzo nietaktowna, ale trudno. Skąd wiadomo, że podawanie pestek moreli de facto nie skróciło życia suni? Może bez nich pożyłaby nie rok ale półtora roku i to w lepszym zdrowiu?

     

    Piesek z Cushingiem... Cóż, z tego co mi wiadomo, nie istnieje lek Ventyrol. Jest inny lek, o podobnej nazwie, ale mylenie leków istniejących z wyimaginowanymi nie świadczy dobrze o poziomie wiedzy producenta ziółek. Cushing wywołany stresem z powodu porwania? Czy mogę poprosić o źródła naukowe wskazujące na to, że sytuacja stresowa może spowodować wystąpienie zespołu Cushinga? Chętnie poczytam. Kolejna sprawa. Cud! Wątroba się zregenerowała! Tak jakby po wycięciu całego płata nie potrafiła się sama zregenerować. Jeśli uszkodzenia nie są zbyt duże i nie dochodzi do uszkodzeń zbyt często, a organizm nie jest bardzo wiekowy, to i bez ziółek wątroba daje radę. Inaczej narody słowiańskie miłujące napoje wyskokowe dawno by wymarły. Szczerze mówiąc, historie piesków przedstawione na tej stronie wydają mi się ordynarnie zmyślone.

     

    Mam pomysł! Proponuję wybrać jakieś trzy psy z już zdiagnozowaną spondylozą albo chorobami stawów wymagającymi leczenia przeciwbólowego i przeciwzapalnego (myślę tu o mieszance nr 33 i przypadku Misi opisanej na stronie sklepu). Muszą to być psy, które od dłuższego czasu są opisywane na Dogomanii i mają dobrą dokumentację medyczną choroby. Jeśli ta cała ziołoterapia nie jest jedną wielką lipą, to na 100% firma zgodzi się ufundować 3 kuracje dwumiesięczne dla tych psów. Dla firmy byłby to koszt góra 540zł (3 psy x 2 zestawy po 96 kapsułek) i to uwzgędniając "utracony zysk ze sprzedaży". Fatkyczny koszt produkcji tej ilości ziół na pewno jest o wiele niższy. Odstawiamy leki tradycyjne i jeśli zioła zadziałają, firma zyskuje reklamę, o jakiej teraz może tylko pomarzyć. Pomogłaby psom, co do istnienia których żaden z Dogomaniaków nie miałby wątpliwości, a takie wieści szybko się rozchodzą wśród psiarzy i weterynarzy. Jak się uda, chętnie, a nawet z wielką radością, odszczekam wszystkie moje "ale" i "prima".

  4.  Aramisku, bardzo Ciebie przepraszam, że podałam tobie komorek ......

    Beat, nie wyrzucaj sobie nic. Poprzedniej psicy chciałam podać komórki przy spondylozie i dostałam od weterynarza informację, że jej to nie pomoże. Jeśli u Aramiska narosła jakaś paskuda uciskająca na nerwy, to (wydaje mi się) że tylko chirurgiczne wycięcie osteofitu i dopiero potem ewentualne podanie komórek, po to by zregenerować nerw miałoby sens. Operacja kręgosłupa u nienajmłodszego pieska, to niekoniecznie byłoby najlepsze rozwiązanie. Też mi szkoda Aramiska :(

  5. Niniejszym informuję, że prawa autoskie do frazy "potrzebuje własnego, ciepłego konta", do jej wariacji (także z użyciem odpowiednio odmienionego słowa "kąt"), odmian, zbliżonych form etc. należą do twórcy ogłoszenia psa Rudy 96/12, który przebywa w schronisku na warszawskim Paluchu. Wykorzystanie wspomnianej frazy do celów innych niż związanych z adopcją tego psa wymaga pisemnej zgody autora oraz uiszczenia stosownej opłaty.

     

    Uff, śmichu-chichu, ale przez przypadek wyszło całkiem fajne hasełko marketingowe. Kto z forumowiczów zna się na zabezpieczaniu dochodów od wartości intelektualnych? Może psiaki mogłyby liczyć na jakieś dodatkowe fundusze, gdyby ktoś kiedyś chciał wykorzystać grę słów "konto-kąt" na przykład w kampanii reklamowej?

  6. nieeeeee,, coś więcej?
     

     

    Zasadniczo są dwie wersje tej legendy. Mi się rozchodziło o tę http://www.bajkowyzakatek.eu/2011/02/polskie-legendy-zota-kaczka.html Poza oczywistym morałem, że pieniądze szczęścia nie dają (co wg mnie jest jednak kwestią sporną), można jeszcze sobie wykoncypować, że ten kto się dzieli z innymi, nigdy nie zostanie bogaty. W sumie to beznadziejna ta legenda.

  7. A może książki Z. Mrzewińskiej? Są bardzo tanie (nie wiem, jak teraz z ich dostępnością na rynku, ja kupowałam parę lat temu, ale wydano też ostatnio jakiś nowy tytuł czy nawet i dwa... nie wiem dokładnie, nie jestem na bieżąco z tym :P ), napisane bardzo przystępnym językiem, proste w zrozumieniu, no idealne dla początkującej osoby ;)

     

    Niektóre są dostępne na allegro, ostatnią ("Zwykły niezwykły przyjaciel") można kupić bezpośrednio u wydawcy. Ja kupowałam tu http://www.ohmypet.pl/OhMyDog/Produkt/do-poczytania,kbih/ksiazka-zwykly-niezwykly-przyjaciel,pbfaa , ale w innych sklepach internetowych też później widziałam ten tytuł.

     

    Jest taka książeczka łopatologicznie napisana wspólnie przez Bogusława Czernego i Zofię Mrzewińską pt. "Sam wychowasz swojego psa". Na "agresję" nie pomoże, ale wystarczy, by nauczyć zwierzaka podstawowych i bardzo przydatnych poleceń. Niestety książka jest do zdobycia tylko w niektórych bibliotekach.

     

    Za zupełną darmochę można za to poczytać blogi http://zofia-mrzewinska.blog.onet.pl/ i http://www.owczarek.pl/szczeniak_w_domu/

     

    Co do Fishera, zgadzam się z tym, co wcześniej napisano na tym wątku - szkoda czasu na tę książkę. Oczy z orbit wypadają patrząc na głupoty, które tam są powypisywane. I powiedzcie mi teraz, jak ktoś kto nie ma pojęcia o jakimś temacie, ma odróżnić źródło wiarygodne od steku bzdur?

     

    Karlik13, tak jak klaki91 podpowiada, naprawdę warto iść do dobrego szkoleniowca. Samymi książkami i internetem sprawy "agresji" w stosunku do ludzi raczej nie rozwiążesz, a godzinka czy dwie ze szkoleniowcem powinna sprawę załatwić i wiek psa nie ma tu znaczenia. Potem wystarczy ćwiczyć ze zwierzakiem i po sprawie. Trochę jak z jazdą samochodem - może i da się tego nauczyć z książek, ale nauka idzie szybciej i bezpieczniej, jeśli instruktor pokaże co i jak.

  8. przedstawiam Szafirka z miejsca, gdzie Aramisek był i już nigdy nie wróci , Aramis wyjechał :) , Szafirek przyjechał :(
    Szafirek ma 12lat, nie wiadomo, jak zwykle, jakie były jego losy, ale było z pewnością było źle. Wyjście z budynku to ciągla walka z nim o kolejny krok, cofa sie, chce wracać, łapiny zgięty, brzuszek po ziemi ciągnięty :( a przy tym łagodny, kochany psiak. Jak już dojdzie na wybieg-jest OK, zachowuje się jak pozostałe staruszki.
    Szafirek ma już grono wielbicielek :loveu::loveu:
    0beg.jpg
    oplh.jpg

     

    Przepraszam, że tak nie w porę. Gdzie znajdę Szafirka?

  9. Kasiu, co do kwasu hialuronowego podawanego dożylnie, to się nie wypowiem, bo nie zgłębiałam tematu. W ortopedii dostawowo się podaje, tylko Aramisek chyba w ogólnie zbyt słabej kondycji jest na takie cuda :(

     

    Znalazłam informacje, że z z kwasu hialuronowego podawanego doustnie wydalane jest 86,7–95,6% dawki, czyli w organizmie zostaje jakieś 13,3-4,4%, a dopiero z tego około 3,5% dociera do mazi stawowej. Najwyraźniej zyskują na tym producenci, ale nie klienci - no może kupuje się co najwyżej spokój ducha, że wszystkiego się spróbowało. Obstawiam, że najlepszy efekt da zjedzenie kurzej łapki, o ile jeszcze Aramisek może takie rzeczy chrupać. Stawów to nie wyleczy, ale może jakaś przyjemność z tego będzie.

  10.  

     

    Kasiu, Rimadyl jakoś Aramiskowi pomaga?

     

    z tych wszystkich wypróbowanych, chyba jest najskuteczniejszy, to znaczy, po wyrazie pyska i w oczach nie widać dokuczliwego bólu, 

     

    Staram sie Amisa nie ruszać,nie podnosić,jesli tylko bez tego moge wymienic jakos podkłady,bo próba zmuszenia go do wstania, to mordęga,

    Ja się umęcze fizycznie i tyle, ale dla niego to jest droga przez męke:(

     

     

    Dobrze, że choć jakiś specyfik działa. Fakt, że drogi jak siedem nieszczęść, ale cóż począć.

     

    Wiem, jak bardzo męczące są próby rozruszania leżącego owczara. To jest sporo kilogramów do dźwignięcia i dla Ciebie, i dla Aramiska. Tysiąc baloników z helem by sie przydało ;).

     

    A tak bardziej poważnie to jeszcze przypomniał mi się kwas hialuronowy. Na kręgosłup absolutnie nie pomoże, ale jeśli jest też problem w innych stawach, to można pomyśleć. Są zasadniczo dwie opcje. Jedna to podanie zastrzyku dostawowo i tu są trzy wady: 1) cena, 2) weterynarz musi mieć w tym doświadczenie, 3) może okazać się niezbędne znieczulenie ogólne, bo to bardzo precyzyjny zabieg (i dlatego nie wiem czy w przypadku Aramisa w ogóle wykonalny). Te zastrzyki mają tę zaletę, że są skuteczne, bo nie tylko działają przeciwzapalnie, ale też przeciwbólowo. Opcja druga: podanie doustne, tylko nie wiem, czy to jest skuteczne i czy nie chodzi raczej o wyciąganie kasy przez producentów suplementów. Postaram się czegoś dokładniej dowiedzieć o wersji doustnej.

  11. Karlik13, masz bardzo fajnego psiaka. Fakt, że trochę nieułożony, ale to się da naprawić i to mimo wieku. Dobrzy szkoleniowcy nie takie przypadki potrafią wyprowadzić na prostą.

     

    Jeśli mogę coś poradzić, to miej w nosie rasę. Ja mam psiaka w typie owczarka niemieckiego i teoretycznie powinien to być pies zrównoważony, pewny siebie i odważny. A wczoraj ten niby dzielny pies przestraszył się poustawianych przy płocie worków z liśćmi. No myślałam, że skonam ze śmiechu na ten pokaz odwagi.

     

    Poprzedniego psa najpierw podejrzewałam o bycie mieszańcem owczarka niemieckiego i kaukaza, ale potem doszłam do wniosku, że to jednak owczarek zmieszany z niedźwiedziem ;)

     

    Mimo że oba te psy można zakwalifikować jako mieszańce owczarka niemieckiego, to pod względem charakteru i zachowań (poziom agresji, odwaga, nerwowość, wytrzymałość na ból, niemal wszystko) różnice są tak ogromne, jakbyś dzień do nocy porównywał. Także z tym doszukiwaniem się przodków, to wiesz, tak dla zgrywu można (jak z moim niedźwiedziem).

     

    Dobrze, że widzisz, że są pewne problemy z zachowaniem Twojego psa i że szukasz rozwiązań. To się ogromnie chwali, bo niektórzy "pseudoludzie" napotkawszy problem, po prostu pozbywają się psa. Tacy to są dopiero niezaradni życiowo, bo zamiast coś pomyśleć, pokombinować, idą na łatwiznę, a psiaki cierpią :( 

     

    Zazdroszczę Ci, że jesteś z Sosnowca, bo masz w sumie niedaleko do pana Marka Fryca. Jakbym mieszkała w tamtych okolicach, to bym waliła do niego jak w dym. Dogomanię można sobie poczytać, trochę popytać, możesz zaopatrzyć się w książki (kupić albo wypożyczyć z biblioteki) i cośtam próbować, ale najlepiej by pewne rzeczy pokazał dobry szkoleniowiec. Uważam, że ważne jest, żeby zobaczyć na żywo jak należy postępować i dopiero spróbować samemu podczas szkolenia. Rolą szkoleniowca jest wtedy też wytknięcie nam naszych pomyłek, bo możemy sobie nie zdawać nawet sprawy, że coś robimy nieprawidłowo. Książki ani forum takich poprawek nam nie zrobią. Owszem, kasę na szkolenie trzeba wydać, bo w życiu nie ma nic za darmo, ale na szkolenie u Marka Fryca grosza bym nie żałowała. Jeśli tylko zastosujesz się do jego propozycji, będziesz miał psa, z którego będziesz mógł być dumny. W dodatku nawet sobie nie wyobrażasz, jaka to ogromna frajda mieć psiaka, którego własną pracą udaje się wyciągnąć z kłopotów.

  12. No nie wiem, czy to jest trzepanie, czy pies "dostaje po ryju". Zamach masz za mały, żeby się zakwalifikować do takich kategorii :P. No chyba że jesteś mistrzem jakiegoś kung-fu i potrafisz powalić przeciwnika przez wyprostowanie małego palca ;)  W dodatku ani nie karcisz, ani nie ma tu chęci zadania bólu, ani nie widać, żeby psa bolało. Jednak jest różnica między "klepaniem" a "uderzeniem".

×
×
  • Create New...