Jump to content
Dogomania

zaba0

Members
  • Posts

    5
  • Joined

  • Last visited

Contact Methods

  • Skype
    chesterka_1978

Converted

  • Location
    Poland
  • Interests
    animals, books, sport
  • Occupation
    salesman

zaba0's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Generalnie nasze prawo jest niedoskonale, a jeśli chodzi o pogryzienie sie dwóch psów to już w ogóle. Jestem zdania, ze lepiej mieć swojego psa na smyczy i w kagańcu, owszem w razie ataku nie może sie bronic, ale wtedy mozesz być stroną roszczeniową. Wiadomo, czyja to wina. Wezwać policje to pierwszy krok. Moze facet sobie pójdzie, a może nie. Jak to sie dzieje w okolicy, jest szansa, że go spotkasz. Następnym razem jak zobaczysz jego psy biegające luzem, wezwij Straz miejska. Mogą dać mu mandat, jeśli będzie to niewłasciwe miejsce dla psów bez smyczy. Mój pies został ostatnio pogryziony. Miał smycz i kaganiec. Ja jestem stratna, to fakt, ale z tym psem byc moze i tak by nie wygrał, a jeszcze jego właściciele mieliby do mnie jakieś "ale". A tak - oni są mi winni i kase i zadoścuczynienie etc- tylko i wyłącznie!
  2. [quote name='mimoza'] Prawo stanowi też, że psy w tym parku w ogóle nie mogą być puszczane ze smyczy (park jest przy ambasadach i Sądzie) - jednak wszyscy puszczamy tam psy od lat, SM i Policja wiedzą o tym i nic nie robią, bo właściciele psów do tej pory dbali o bezpieczeństwo (np. jak przychodzi roddzina z dzieckiem, to psy są brane na smycz)." [B]Mimoza[/B], czy spacerujesz po parku Krasińskich w Warszawie? Tam rzeczywiście codziennie zbiera sie grupka psiarzy, którzy, z tego co zauważyłam, mają zdrowe podejscie. Niestety, każdy ma prawo wejśc do parku ze swoim psem, ale nie każdy ma dość wiedzy, doświadczenia i rozsądku, by upilnować swojego psa i uniknąć konfliktów. Przykra to prawda, bo tracą na tym ci odpowiedzialni.
  3. [quote name='an1a']Dzwoń codziennie do SM, że pies jest agresywny i boisz się wychodzić z domu, nie wiesz nawet czy ma szczepienia p/wściekliźnie. U nas to normalka, że psem raczej się nie przejmą, ale zmusisz ich do wizyt jeśli będziesz mówić o sobie.[/QUOTE] an1a, masz racje, może powinnam częsciej dzwonić na SM. Tak jak w sb. Godz. 12.00. Całe towarzystwo pijane, a pies luzem. Przeczekałam az sobie poszli, ale pewnie powinnam zadzwonić, moze nie tyle z powodu imprezy, co własnie z powodu psa. Najciekawsze jest to, ze złapał jednego z tych łobuzów za noge. Widać, wcale sie psisko nie ceregieli.
  4. Moja sąsiadka miała niedawno taki sam problem. Wg. mnie możesz spróbować z sądem, ale nie wiem czy to coś da. W polsce jest taki przepis, że każdy pies ma chodzić na smyczy i w kagańcu, ale Policja, ani Straż Miejska jego nie egezekwuje. Ja bym spróbował postrzaszyć sąsiada sądem i kosztami procesu, które do małych nie należą. Także warto próbować namówić dzielnicowego aby ukarał go mandatem. Może to coś pomoże. A co do organizacj, to może coś w stylu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami???? Dzieki irek! Moje pytanie brzmi - co zrobila Twoja sąsiadka w takiej sytuacji? Myśle, że sąd to ostateczność. Jeszcze nie poruszałam z nimi takiego rozwiązania, zrobie to w razie, gdy nie będą chcieli zapłacić. Poza tym sprawy z powództwa cywilnego ciągną sie latami! Z TOZem już kiedyś rozmawiałam. Nasłałam ich na sąsiadke, która ma dwóch "morderców", ale TOZ nie przyjechał. Wiem, że pracują spłecznie i nie wyrabiają sie. Myślę, że tu też nic nie zdziałają.
  5. Bardzo proszę o poradę. Nie wiem co mam robić. Otóż, prawie 2 tyg temu pies sąsiada (bullowato-podobny) pogryzł mojego psa.:placz: Wezwałam policje, która sporządziła notatkę, do sąsiadów sie nie dopukała. Efekt jest taki, że mój pies jest w trakcie leczenia, ma szwy na uchu (wewnątrz i na zewnątrz) i trochę obrażeń głowy. Pies - agresor czasem nadal biega luzem bez kagańca. Ja boje sie wychodzić z moim psem. Niestety prawdopodobieństwo, że sytuacja sie powtórzy jest duże. Właściciel jest przedstawicielem marginesu społecznego, który wychował psa poprzez krzyk i bicie. Byłam u niego następnego dnia po tym zdarzeniu, powiedziałam, że będzie musiał zwrócić mi koszty leczenia. Niby wykazał (a raczej jego żona) zrozumienie i nie powiedział "nie", ale do końca leczenia jeszcze trochę. Ucho nie goi sie ładnie. Założyłam sobie, że jeśli nie zapłacą, zgłoszę to u dzielnicowego. Mandat i sąd grodzki murowany. Ale sprawy to nie rozwiązuje. Pies jak był, tak jest. Nie ma u nas takiego prawa, które umożliwia zabranie zwierzęcia właścicielowi w takim wypadku, ani wydania zakazu posiadania. Jeśli macie podobne doświadczenia, powiedzcie, co można zrobić. Czy jakakolwiek instytucja w Polsce jest w stanie zaradzić coś w takiej sytuacji? Gdyby ten pies pogryzł człowieka, byłaby afera, ale jak pogryzł (nie zagryzł przecież...) psa?? Będę wdzięczna za wszelkie opinie. Pozdrawiam.
×
×
  • Create New...