Jump to content
Dogomania

Azyr znalazł swoje miejsce na ziemi!:)Życzymy szczęścia!


Wala2006

Recommended Posts

  • Replies 724
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

a więc,
najpierw zamieszczę wykaz ostatnich rozmów z byłą właścicielką Azyra [url]http://i1134.photobucket.com/albums/m604/nitka31/cccc.jpg[/url]
kontakt starałam się utrzymywać regularnie, za każdym razem pytałam jak sobie radzą, co słychać, czy wszystko ok.

zdarzyło się nawet, chyba po połowie lutego dzwoniłam do Mamy byłej właścicielki gdyż na jej telefon dodzwonić się nie mogłam (znajdę na bilingu i też wstawię) ... za każdym razem słyszałam że wszystko jest dobrze, że Azyrek jest dość grzeczny, ładnie dogaduje się z dzieckiem i bardzo lubi jeść
jako że kilka rozmów wcześniej dowiedziałam się, że była właścicielka zwolniła się z dotychczasowej pracy i jest w okresie poszukiwania kolejnej pytałam nawet czy nie potrzebna jest pomoc w postaci karmy itp ... nie była potrzebna

14 marca zadzwoniłam żeby zapytać co słychać ... oczywiście wszystko ok, niczego nie potrzeba
Azyrek ma się dobrze, jest na diecie, z Sarą dogaduje się w miarę dobrze (czasem obrywał od Sary bo np za bardzo natarczywie zachęcał do zabawy) i ogólnie prócz tego ze potrafi pociągnąć na smyczy jest ok.
pani pracy już nie szuka bo rodzina im się powiększy

23 marca czyli 9 dni od ostatniej rozmowy zadzwoniła była właścicielka, byłam na wywiadówce więc zaraz po wyjściu oddzwoniłam
na pytanie co tam? usłyszałam że Azyr zaatakował i pogryzł jej 8 letniego syna
ręce mi opadły
pierwsze pytanie czy dziecko było już na pogotowiu, jakie są obrażenia, w jakiej sytuacji doszło do pogryzienia i gdzie znajduje się pies
usłyszałam że pani była w drugim pokoju i nie wie jak to się stało, w pokoju z psem i dzieckiem był partner pani który oglądał TV
dzieciak zaczął płakać i przyszedł do niej, miał zadrapanie na nosie i krew w okolicy wargi ... u lekarza nie byli bo obrażenia nie wymagają szycia czy opatrzenia
próbowałam prosić o rozmowę z panem jednak się nie udało, w czasie kiedy pani próbowała przekazać telefon usłyszałam tylko "masz nakłam że nic się nie stało"
w rozmowie z byłą właścicielką usłyszałam, że pan rozmawiać ze mną nie będzie bo nie ma o czym, że twierdzi iż podczas zabawy dzieciak wkładał psu głowę do pyska, ponadto pan rozpuścił psa i on się nikogo nie słucha, ciąga na spacerach i pogryzł dziecko
że ok 10 marca były urodziny chłopca i przyszli koledzy i Azyr rzucał się na biegające dzieci i trzeba go było zamknąć
na pytanie dlaczego nie zostało mi o tym powiedziane 14 marca usłyszałam że pani nie chciała mnie denerwować
teraz pogryzł syna, ona jest w ciąży i obawia się o życie nienarodzonego dziecka bo nie wiadomo co psu odwali i chce go oddać


zadzwoniłam do Uru, Magdy i poprosiłam o wizytę jeszcze tego samego dnia u państwa

mam nadzieję że na moją prośbę Magda opisze wizytę którą odbyła z Panem z Fundacji 2plus4

po wizycie rozmawiałam z Magdą
Azyr żywiołowy, skakał, podgryzał dłonie itp.
rozmowa z państwem skończyła się tym że pani na zadane pytanie czy chcą oddać psa, powiedziała że tak i wyszła


w kolejnej mojej rozmowie z byłą właścicielką zapytałam wprost o przyczynę chęci oddania psa
pani powiedziała że pan pracuje całymi dniami, ona zostaje z psem z którym sobie nie radzi bo on jej nie słucha, dodatkowo za kilka miesięcy pojawi się dziecko i po prostu ona to wszystko przemyślała i go nie chce


podczas wizyty Magdy, padła propozycja uczestniczenia państwa z psem w bezpłatnych szkoleniach …

nie wiem jak ktokolwiek inny zareagowałby na całą sytuację jednak ja postanowiłam że pies nie pozostanie tam ani minuty dłuzej niż to konieczne … nawet uczęszczanie w tej chwili na szkolenie nie dałoby rezultatu gdyż w przyszłości brak konsekwencji i czasu dla Azyra wróciłoby sytuację do punktu wyjścia i psiak o pół roku starszy szukałby domu …


dziś podczas odbioru psa Mirek kilkakrotnie zadał pytanie czy państwo chcą zrobić coś żeby odzyskać psa jeśli im na nim zależy ... odpowiedzi nie usłyszał
natomiast wraz z Panem z którym Mirek po psa pojechał usłyszeli że ludzie z fundacji proponowali szkolenie a ja postanowiłam psa zabrać
mam nadzieję że Magda znajdzie chwilę i napisze o tym, o czym wcześniej pisałam ... że podczas wizyty pani oświadczyła że psa już nie chce i chce go oddać


Azyr jest u Mirka
poproszę aby napisał opinię o Azyrku
tzn w chwili kiedy przekazywaliśmy go do adopcji i teraz …


to chyba wszystko

Link to comment
Share on other sites

no to jestem, na prośbe Asi.

na początku może powiem, ze ja bym tam asciaka nigdy do tego domu nie dala. właśnie z przyczn, dla których Pani właścicielka zechciała go obecnie oddac.
juz na rozmowie przed adopcyjnej wiedzialabym,ze psem ma sie opiekowac mloda, wg.mnie nie wzbudzająca zaufania mloda,nie doswiadczona w opiece nas silnymi energicznymi psami matka wraz ze swoja mama, Panią po 60.
ale w to już teraz nie wnikam głębiej.

Weszlismy z Irkiem, Azyr zacząl po nas skakac, Pani zlapala go za obroże,na nasze pytanie: czy moglby nas ugryźć odpowiedziala, ze teraz to Ona już nie wie. zalozylismy mu na 5 minut kaganiec fizjologiczny i pies sie opanowal wyluzowal,położył. w tym czasie zaczelismy dopytywac co sie wlasciwie stalo. Pani zaczela opowiadac, ze pies pogryzl syna a syn w tym czasie zaczal plakac w drugim pokoju,ze nie chce zebysmy Azyra zabrali. postaralam sie uspokoic chlopca,ze dzisiaj nikt psa nie zabierze i poprosilam go by podszedl. nie widzialam zadnego sladu ugryzienia a jedynie male zadrapanie na nosie-mini. zobaczylam bo czegos tam szukalam. poprosilam by chlopiec dotknął psa tak jak zwykle to robi. Azyr byl w pelni wyluzowany zero stresu itd.
generalnie Pani byla trudna w kontakcie, nie potrafila powiedziec nic konkretnie. wnioskowalam z jej min,ze obecnosc psa jej nie lezy. Ona probowala swoja prywatna niechec do psa przykryc rzekomym podstawnym brakiem zaufania do psa.
w miedzy czasie okazalo sie,ze partner rowniez jest w domu. zostal poproszony o podejscie. przyszedl, pierwsze co zrobił to zdjął Azyrowi kaganiec i zaczal jakos tam odpowiadac na pytania. Mówil,ze Azyr tylko jego sie wlasciwie się slucha, ze pies biega puszczany luzem tylko na spacerach z nim co ma miejsce w weekendy i teraz bo ma kilka dni urlopu. na spacerach z paniami pies jest na smyczy i probuje rzucac sie na ludzi. Pan mówil wyraznie, ze pies podczas zabaw z dzieckiem jest delikatny mimo,ze podczas zabaw z nim niekoniecznie. bardzo chce by Azyr z nimi zostal.
zaproponowalismy im szkolenie poniewaz ta Pani podczas rozmowy nie wykazywala zdecydowania co do checi oddania psa, dopiero gdy umowilismy sie z Panem na termin szkolenia( w którym generalnie miala uczestniczyc Ona i synek) Pani sie naburmuszyla. zapytalam wprost: widze,ze zupelnie nie podoba sie pani ten pomysl byscie podjeli prace nad psem tak by mogl tu zostac? ona powiedziala.ze tak lub cos w tym stylu i wyszla obrazona. do konca romowy juz jej nie bylo.

Co do oględzin samego psiaka: młody, pozytywny, rozbrykany, trochę za gruby psiak. Standard zachowan w domu bez zasad. i wsio. dodatkowo -piękny:)
nabuzowany energią.nie wyganiany. na korekty słowne typu fe,reagowal pozytywnie. probowal kopulowac irka noge i moją zdaję się raz także. ale to pewnie emocje...

poradzilam Asi by pies albo wrocil w bezpieczne,dobre, znane mu miejsce jakim byl Pan Mirek lub bezposrednio z tego domu poszukiwal nowego. wtedy opcja szkolen bylaby rozwiazaniem z logicznym zastosowaniem;)


[B]
[/B]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Uru']no to jestem, na prośbe Asi.

[B][COLOR="blue"]dziękuję Magda za post i przede wszystkim za wizytę, która odbyła się celem sprawdzenia stanu dziecka oraz ewentualnemu potwierdzeniu chęci zwrotu psa oraz jego przyczyny[/COLOR][/B]

na początku może powiem, ze ja bym tam asciaka nigdy do tego domu nie dala. właśnie z przyczn, dla których Pani właścicielka zechciała go obecnie oddac.
juz na rozmowie przed adopcyjnej wiedzialabym,ze psem ma sie opiekowac mloda, wg.mnie nie wzbudzająca zaufania mloda,nie doswiadczona w opiece nas silnymi energicznymi psami matka wraz ze swoja mama, Panią po 60.
ale w to już teraz nie wnikam głębiej.

[COLOR="blue"][B]o adopcję starało się dwoje młodych ludzi ... Pan Piotr wywarł na nas (Katja, która zrobiła wizytę przed adopcyjną, Mirek który był u Państwa z Azyrem na wizycie przed adopcją i poznał całą rodzinę, oraz na mnie w rozmowach telefonicznych a także osobiście podczas adopcji) bardzo dobre wrażenie, młody stanowczy, zdecydowany, PRAWDZIWA "głowa rodziny", Pani Kasia ciepła spokojna osoba ... tak postrzegaliśmy potencjalnych, nowych właścicieli[/B][/COLOR]

Weszlismy z Irkiem, Azyr zacząl po nas skakac, Pani zlapala go za obroże,na nasze pytanie: czy moglby nas ugryźć odpowiedziala, ze teraz to Ona już nie wie. zalozylismy mu na 5 minut kaganiec fizjologiczny i pies sie opanowal wyluzowal,położył. w tym czasie zaczelismy dopytywac co sie wlasciwie stalo. [B]Pani zaczela opowiadac, ze pies pogryzl syna[/B] a syn w tym czasie zaczal plakac w drugim pokoju,ze nie chce zebysmy Azyra zabrali. postaralam sie uspokoic chlopca,ze dzisiaj nikt psa nie zabierze i poprosilam go by podszedl. [B]nie widzialam zadnego sladu ugryzienia a jedynie male zadrapanie na nosie-mini. zobaczylam bo czegos tam szukalam.[/B] poprosilam by chlopiec dotknął psa tak jak zwykle to robi. Azyr byl w pelni wyluzowany zero stresu itd.

[COLOR="blue"][B]te fragmenty zdań są dla mnie bardzo istotne [/B][/COLOR]

generalnie Pani byla trudna w kontakcie, nie potrafila powiedziec nic konkretnie. wnioskowalam z jej min,ze obecnosc psa jej nie lezy. Ona probowala swoja prywatna niechec do psa przykryc rzekomym podstawnym brakiem zaufania do psa.
w miedzy czasie okazalo sie,ze partner rowniez jest w domu. zostal poproszony o podejscie. przyszedl, pierwsze co zrobił to zdjął Azyrowi kaganiec i zaczal jakos tam odpowiadac na pytania. Mówil,ze Azyr tylko jego sie wlasciwie się slucha, ze pies biega puszczany luzem tylko na spacerach z nim co ma miejsce w weekendy i teraz bo ma kilka dni urlopu. na spacerach z paniami pies jest na smyczy i probuje rzucac sie na ludzi. Pan mówil wyraznie, ze pies podczas zabaw z dzieckiem jest delikatny mimo,ze podczas zabaw z nim niekoniecznie. bardzo chce by Azyr z nimi zostal.
zaproponowalismy im szkolenie poniewaz ta Pani podczas rozmowy nie wykazywala zdecydowania co do checi oddania psa, dopiero gdy umowilismy sie z Panem na termin szkolenia( w którym generalnie miala uczestniczyc Ona i synek) Pani sie naburmuszyla. [B]zapytalam wprost: widze,ze zupelnie nie podoba sie pani ten pomysl byscie podjeli prace nad psem tak by mogl tu zostac? ona powiedziala.ze tak lub cos w tym stylu i wyszla obrazona. do konca romowy juz jej nie bylo. [/B]

[B][COLOR="blue"]ja kilkakrotnie usłyszałam, że psa nie chce i mam go zabrać
oststeczny podany powód zwrotu to fakt że pies jest rozpuszczony i nie można sobie z nim poradzić
[/COLOR][/B]

Co do oględzin samego psiaka: młody, pozytywny, rozbrykany, trochę za gruby psiak. Standard zachowan w domu bez zasad. i wsio. dodatkowo -piękny:)
nabuzowany energią.nie wyganiany. na korekty słowne typu fe,reagowal pozytywnie. probowal kopulowac irka noge i moją zdaję się raz także. ale to pewnie emocje...

[B]poradzilam Asi by pies albo wrocil w bezpieczne,dobre, znane mu miejsce jakim byl Pan Mirek[/B] lub bezposrednio z tego domu poszukiwal nowego. wtedy opcja szkolen bylaby rozwiazaniem z logicznym zastosowaniem;)

[COLOR="blue"][B]i tak też się stało [/B][/COLOR]

[B]
[/B][/QUOTE]

póki co to tyle

Link to comment
Share on other sites

Biedny tyle czasu w domu a tera znów będzie szukał domu, dobrze chociaż że ma gdzie się podziać...
Jak tak ludzie mogą oddawać psy po takim czasie :( Dobrze że chociaż zadzwonili i powiedzieli a nie
że oddali by go gdzieś...
A czy trzeba zbierać pieniądze na jego utrzymanie??

Link to comment
Share on other sites

Normalnie szlag mnie trafia na takie podejście. Wydaje mi się że Pani po prostu spełniła zachciankę Pana wzięła sobie zabawkę która miała dowartościować Pana a jak się okazało że zabawka wymaga opieki, uwagi i zaangażowania wszystkich domowników to przestała jej już odpowiadać.Dla takich ludzi powinno się tylko i wyłącznie dawać pluszaki bo one leżą w jednym miejscu i ewentualnie trzeba otrzepać z kurzu. Swoją drogą to świetny przykład dla dziecka. Od małego wie że domownika można oddać jak się znudzi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Azyr']do wszystkich pan nie wiecie nic jestescie wariatkami a i tak sie wypowiadacie a ty asiu tez jestes nie sprawiedliwa to tyle brak slow[/QUOTE]

A co niby mamy wiedzieć. Że wzięlaś sobie dziewczyno psa na bardzo krótki czas, że to wszystko Cię przerosło a poza tym odnoszę wrażenie że tak naprawdę to pies był potrzebny Twojemu partnerowi a nie Tobie. Pamiętaj że takim postępowaniem w życiu nic nie osiągniesz. Pokazałaś tylko jak łatwo można zrezygnować z kogoś kogo się kocha. Możesz nazywać nas wariatkami ale to i tak nie zmieni naszego stosunku do Ciebie.
A tak w temacie to Asi powiedziałam od razu jak zobaczyłam Wasze zdjęcie z Azyrkiem że on z Tobą nie będzie długo.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Azyr']do wszystkich pan nie wiecie nic jestescie wariatkami a i tak sie wypowiadacie a ty asiu tez jestes nie sprawiedliwa to tyle brak slow[/QUOTE]

ja jestem niesprawiedliwa wobec Państwa ? w czym tkwi moja niesprawiedliwość ?

w ciągu bardzo krótkiego czasu został odebrany od Państwa pies niechciany, w piątek 23 marca ok 17 informacja dla mnie, że pies pogryzł dziecko i w obawie o życie dziecka nienarodzonego mam GO ZABIERAĆ... Azyra zabrał Pan Mirek w niedzielne przedpołudnie, w piątek po telefonie do mnie, pojawił się u Państwa szkoleniowiec i wolontaruszka fundacji aby ocenić czy trzeba natychmiast odebrać agresywnego psa i zobaczyć obrażenia dziecka

przepraszam bardzo, a co Państwa zdaniem miałam zrobić aby BYĆ SPRAWIEDLIWĄ ?
poprosić "TE wszystkie WARIATKI" o kolejną zrzutę na szkolenie, czy na "psiego wyprowadzacza" bo Pan nie ma czasu w tygodniu a Pani sobie nie radzi

w chwili obecnej pies znajduje się u odpowiedniego i odpowiedzialnego człowieka, zaczyna intensywny trening żeby pozbyć się masy tłuszczowej i spożytkować energię, ja natomiast zaczynam szukać mu nowego domu

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Azyr']do wszystkich pan nie wiecie nic jestescie wariatkami a i tak sie wypowiadacie a ty asiu tez jestes nie sprawiedliwa to tyle brak slow[/QUOTE]

[quote name='aida']A co niby mamy wiedzieć. Że wzięlaś sobie dziewczyno psa na bardzo krótki czas, że to wszystko Cię przerosło a poza tym odnoszę wrażenie że tak naprawdę to pies był potrzebny Twojemu partnerowi a nie Tobie. Pamiętaj że takim postępowaniem w życiu nic nie osiągniesz. .[/QUOTE]

miałam sie nie odzywac ale musze!
Aida dobrze wszystko powiedsziała wiec pozwoliłam sobie zacytowac!
A tak na marginesie to dobrze, ze TE WSZYSTKIE WARIATKI najpierw mysla a potem coś robia, psy połowy z nich juz dawno powinny siedziec w schronach z etykieką ,,ZWROTKA", na szczescie tak nie jest bo wiedza co znaczy słowo [B]odpowiedzialnosc za własne decyzje[/B] i jak najbardziej stosuja je życiu!

Edited by hankasanok
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Jara']Szkoda, ze moje i Cherries słowa po wizycie poadopcyjnej się sprawdziły.

:([/QUOTE]

próbuję sobie przypomnieć dokładnie te słowa ale pamiętam jedynie to, że psiak grubawy, żywiołowy, wesoły i wszędzie go pełno
Pan kontaktowy i konkretny
Pani natomiast jakby przestraszona że ktoś przyszedł psa odebrać
było to po tym jak poprosiłam o wizytę bo tel Pani nie odpowiadał od kilku dni


to był grudzień o ile dobrze pamiętam


pamiętam wcześniejszą naszą rozmowę z września ... że Azyr biegał "na górce" bez smyczy,
Pan nie był zbyt rozmowny, jedyne co go interesowało to czy mnie znacie


EDIT: czy możesz napisać co utkwiło Ci w pamięci po wizycie

Edited by fioneczka
Link to comment
Share on other sites

Jasne, ale zacznę od początku.

Strasznie się ucieszyłam kiedy dowiedziałam się, że Azyr będzie moim "sąsiadem". W tym temacie dwa razy luźno zaproponowałam spacer po aklimatyzacji psa, ale przeszło bez echa. Ok, rozumiem ;)
No i któregoś wieczoru wracałam razem z Cherries ze spaceru z naszymi psami i zobaczyłyśmy luzem biegającego amstaffa, więc odruchowo swoje psy zapięłyśmy na smycze. Byłyśmy odrobinę zdziwione tym, że nikt psa nie zapina na nasz widok, zwłaszcza, że psiak obcy i nie wiadomo jakby się wobec naszych psów zachował (i odwrotnie). Psiak jednak wydawał mi się znajomy, więc chciałyśmy podejść bliżej. Właściciel siedział na ławce, pił piwo, nawijał przez telefon. Pozwoliłam sobie przerwać tą miłą konwersacji i zaczęłam wypytywać jak pies się nazywa. Za pierwszym razem zostałam olana, a za drugim razem troszkę poirytowany moim natręctwem rozłączył się i zapiął psa na smycz. Okazało się, że to ten uroczy Azyr, więc pytam jak u niego, jak się miewa, jak się sprawuje, jak zdrowie? Odpowiedzią na moje pytania było czemu się tym interesuje. Odpowiedziałam prosto, że dokładałam swoje pieniądze na jego utrzymanie i jego los nie jest mi obojętny. Niestety po tym odczułam niechęć do swojej osoby, najwyraźniej wszyscy którzy interesowali się tym psem byli za bardzo natrętni. Odniosłam wrażenie, że państwo po adopcji psa chcieli świętego spokoju, a nie towarzystwa i pytań o podopiecznego. Padły pytania czy znam Aśkę (nie Asię, nie pani Asię, ale Aśkę) - osobiście nie znam, ale miałyśmy przyjemność poza forum oraz Azyr nie jest jedynym psem, którego adopcję "pilotowała", a na którego ja się dokładałam. Więc w pełni jej ufam. Po tym rozmowa była krótka: pies ma się ok, jestem nawiedzona (dokładnie padło: te baby są nawiedzone, jedna to nam spacer proponowała) i dalej to żeby szybko nas spławić. Oddaliłyśmy się długo dyskutując na temat tego zajścia.
Odniosłyśmy dziwne wrażenie niechęci do nas, facet się dziwie zachowywał.Nie wiedziałyśmy czy to wpływ alkoholu, czy byłyśmy "przewrażliwione" czy naprawdę coś było nie tak, a może "ten typ tak ma" ;) Wszak różni ludzie są i nie każdy życzy sobie integracji z innym psiarzami.
Na drugi dzień na niebieskim forum naskrobałam wiadomość do Asi z zapytaniem czy ma kontakt z właścicielami Azyra, bo miałyśmy przyjemność psa poznać w takich, a nie innych warunkach ;) Już osobiście nie wnikałam, że pies spuszczony ze smyczy, blisko ruchliwej ulicy, na ciemnej alejce, a właściciel z piwem nawija przez telefon. Każdy spędza czas jak lubi, bardziej niepokoiła mnie niechęć do nas jak i dziwne zachowanie w stosunku do osoby wydającej psa. Pogadałyśmy trochę z Asią przez telefon, obiecałam, że jeśli będę w okolic rozejrzę się za Azyrem.

Jakiś czas później dostałam telefon od Asi z prośbą o niezapowiedzianą wizytę po-adopcyjną. Wyjaśniła, że niepokoi się brakiem kontaktu z właścicielami. Ja natomiast poprosiłam Cherries o to by mi towarzyszyła w tej wizycie, aby była osoba trzecia, abym mogła z kimś skonfrontować swoje odczucia. Wieczorową porą udałyśmy się pod wskazany adres, zadzwoniłyśmy do sąsiadów z prośba o to by nas wpuścili do bramy i troszkę bezczelnie podsłuchiwałyśmy pod drzwiami. Drzwi otworzyła nam mama pani Katarzyny. Wpuściła nas do środka gdzie przywitał nas uśmiechnięty i nakręcony pies (skakał po nas i podgryzał). Pani Kasi ani pana Piotra w domu nie było. Według mamy pies nie sprawia żadnych problemów, jest kochany i grzeczny. Dogaduje się dobrze z współlokatorką (która czasem go musi do pionu przywołać) oraz z dzieciakiem. O ile dobrze pamiętam to raz na jakiegoś psa się rzucił czy go obszczekał i miał zacząć chodzić w kagańcu. Azyr wychodził na psa idealnego. Ja widziałam kulkę pełną energii, która łapała mnie wciąż za ręcę i nie potrafiła opanować emocji. W końcu przyszli właściciele psa z zakupów, którzy była baardzo zaskoczeni naszą wizytą. Reakcja Azyra na właścicieli była prosta: na panią nie zareagował, nie cieszył się, nie reagował na wołanie, ingorował. Za to wielką radość sprawiła obecność pana Piotra. Na tamtą chwilę widziałam również wielką radość właściciela na widok psa. Widać było, że jest między nimi to "coś". Dziecko bez problemu przytulało się do psa i wisiało na szyi albo przewieszone przez grzbiet. Na 'trzeźwo' pan Piotr okazał się o wiele bardziej kontaktowy i konkretny. Oboje twierdzili, że z psem jest wszystko świetnie, nie sprawia żadnych problemów, pies idealny. Niestety pani Kasia była spięta, nerwowa, niechętnie odpowiadała na pytania, co chwilę wychodziła z kuchni no i niestety wciąż kłamała. Na pytanie "czy wiedzą państwo dlaczego tu jesteśmy?" odpowiedzieli "nie". "Ponieważ nie odbierają państwo telefonów od osoby wydającej psa". No i to była jak strzał w twarz. Kręcenie, a raczej nieumiejętne kłamianie: nie mam telefonu, nie mam karty, jak to nie obieram!? Dopiero nerwy i napięcie z właścicielki uszło jak powietrze z balona kiedy powiedziałam "niech się pani nie martwi, nie przyszłam tu zabrać pani psa". Wtedy zaczęła rozmawiać. Niestety na samo odchodne usłyszałyśmy odpowiedź na pytanie o brak kontaktu z Asią "nie będę z Aśką rozmawiał, ona jest ciężka i problematyczna, będę rozmawiał tylko z Mirkiem". Problemem chyba było to, że Asia za bardzo interesowała się psem, za często dzwoniła i nie dała im żyć po swojemu.
Wyszłyśmy.

Długo rozmawiałyśmy z Anią na temat tego spotkania, wracałyśmy do domu okrężną drogą żeby jak najlepiej wszystko omówić i następnie przekazać to Asi.
Wnioski jakie przekazałam Asi to były:
- pies jest za gruby
- ma za mało ruchu i pracy umysłowej
- jest nieogarnięty, nie ma zasad ani dyscypliny, rozpuszczony i rozpieszczony
- wesoły, wszędzie go pełno, jednak nie panuje nad emocjami
- dom nieidealny, mógł trafić gorzej, ale przy odpowiedniej pracy, chęci i pomocy mogłobyć ok.

My byśmy tam psa nie oddały. Nie wiem czy problem polegał na tym, ze było tam widać, że coś wisi w powietrzu kiedy wpadłyśmy niezapowiedzianie. A nie kiedy była "ustawka". Azyr nie miał tam źle, miał pełną michę (kwestię żywienia pomijam, to moje zboczenie ;) ) i widać było "potencjał" na linii pies-pan. Przy pomocy szkolenia myślę, że byłoby ok. Tam dziwna relacja była na linii pies-pani. O co chodziło, chyba się nie dowiemy. Niestety brakowało tam dyscypliny, nawet najprostszej i upuszczenia z psa pokładów energii, bo Azyr na tamtą chwilę nie był złym psem. Był niewybiegany i mógł każdemu wejść na głowę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Azyr']do wszystkich pan nie wiecie nic jestescie wariatkami a i tak sie wypowiadacie a ty asiu tez jestes nie sprawiedliwa to tyle brak slow[/QUOTE]
diagnoza na odległośc patrzajta ino cudotwórca ...


[B]a teraz serio[/B] , dziewczyny ty myślisz ze nasze psy książki czytają i same sie szkolą ?? że my przez pączkowanie sie rozmnażałyśmy , ze w ciąży nie chodziłyśmy , ze psów na spacer nie wyprowadzałyśmy , ze nasze dz
ieci w namiotach tlenowych sie wychowywały ..?? a idźże dziewczę gąski pasać

Jara , ale to była wizyta poadopcyjna :hmmmm: ...wyniki przedadopcyjnej nie dawały przesłanek by pies tam isc nie mógł ...

Link to comment
Share on other sites

Jara dzięki za opis spotkania "przypadkowego" a także wizyty po adopcyjnej

na temat adopcji pisałam, Katja zrobiła przed adopcyjną i nie miała zastrzeżeń,
Mirek był tam z Azyrem przed adopcją - nie miał zastrzeżeń,
ja po kontakcie mailowym i telefonicznym oraz spotkaniu w dniu adopcji - nie miałam zastrzeżeń,
pisałam o tym powyżej.
Jak pokazał czas niestety "papier przyjmie wszystko" a ludzie potrafią stwarzać pozory.

Sytuacja z przypadkowego spotkania ... pies bez smyczy, reagujący na przywołanie właściciela ... nie było podstawą do tego żeby odbierać psa.
Wizyta poadopcjna ... to że psiak grubszy niż powinien, że pod nieobecność właścicieli witający wylewnie gości ... też nie powód aby psa odbierać.

Po wizycie rozmawiałam z Państwem i zapewniono mnie, że pracują z nim itp.

Na dzień dzisiejszy ... mleko się wylało ... podjęta została błędna decyzja o adopcji (w zasadzie mam wrażenie, że jakoś mam się czuć temu winna, ale od razu mówię że winna się nie czuję).

Azyrek wrócił, dobrze ze teraz, kiedy jeszcze młodziutki i do poukładania psiaczek, jest w dobrych rękach. Szkoda mi go bardzo bo na taki bajzel w głowie nie zasłużył.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='fioneczka']a więc,
najpierw zamieszczę wykaz ostatnich rozmów z byłą właścicielką Azyra [URL]http://i1134.photobucket.com/albums/m604/nitka31/cccc.jpg[/URL]
kontakt starałam się utrzymywać regularnie, za każdym razem pytałam jak sobie radzą, co słychać, czy wszystko ok.

zdarzyło się nawet, chyba po połowie lutego dzwoniłam do Mamy byłej właścicielki gdyż na jej telefon dodzwonić się nie mogłam (znajdę na bilingu i też wstawię) ... za każdym razem słyszałam że wszystko jest dobrze, że Azyrek jest dość grzeczny, ładnie dogaduje się z dzieckiem i bardzo lubi jeść
jako że kilka rozmów wcześniej dowiedziałam się, że była właścicielka zwolniła się z dotychczasowej pracy i jest w okresie poszukiwania kolejnej pytałam nawet czy nie potrzebna jest pomoc w postaci karmy itp ... nie była potrzebna

14 marca zadzwoniłam żeby zapytać co słychać ... oczywiście wszystko ok, niczego nie potrzeba
Azyrek ma się dobrze, jest na diecie, z Sarą dogaduje się w miarę dobrze (czasem obrywał od Sary bo np za bardzo natarczywie zachęcał do zabawy) i ogólnie prócz tego ze potrafi pociągnąć na smyczy jest ok.
pani pracy już nie szuka bo rodzina im się powiększy

23 marca czyli 9 dni od ostatniej rozmowy zadzwoniła była właścicielka, byłam na wywiadówce więc zaraz po wyjściu oddzwoniłam
na pytanie co tam? usłyszałam że Azyr zaatakował i pogryzł jej 8 letniego syna
ręce mi opadły
pierwsze pytanie czy dziecko było już na pogotowiu, jakie są obrażenia, w jakiej sytuacji doszło do pogryzienia i gdzie znajduje się pies
usłyszałam że pani była w drugim pokoju i nie wie jak to się stało, w pokoju z psem i dzieckiem był partner pani który oglądał TV
dzieciak zaczął płakać i przyszedł do niej, miał zadrapanie na nosie i krew w okolicy wargi ... u lekarza nie byli bo obrażenia nie wymagają szycia czy opatrzenia
próbowałam prosić o rozmowę z panem jednak się nie udało, w czasie kiedy pani próbowała przekazać telefon usłyszałam tylko "masz nakłam że nic się nie stało"
w rozmowie z byłą właścicielką usłyszałam, że pan rozmawiać ze mną nie będzie bo nie ma o czym, że twierdzi iż podczas zabawy dzieciak wkładał psu głowę do pyska, ponadto pan rozpuścił psa i on się nikogo nie słucha, ciąga na spacerach i pogryzł dziecko
że ok 10 marca były urodziny chłopca i przyszli koledzy i Azyr rzucał się na biegające dzieci i trzeba go było zamknąć
na pytanie dlaczego nie zostało mi o tym powiedziane 14 marca usłyszałam że pani nie chciała mnie denerwować
teraz pogryzł syna, ona jest w ciąży i obawia się o życie nienarodzonego dziecka bo nie wiadomo co psu odwali i chce go oddać


zadzwoniłam do Uru, Magdy i poprosiłam o wizytę jeszcze tego samego dnia u państwa

mam nadzieję że na moją prośbę Magda opisze wizytę którą odbyła z Panem z Fundacji 2plus4

po wizycie rozmawiałam z Magdą
Azyr żywiołowy, skakał, podgryzał dłonie itp.
rozmowa z państwem skończyła się tym że pani na zadane pytanie czy chcą oddać psa, powiedziała że tak i wyszła


w kolejnej mojej rozmowie z byłą właścicielką zapytałam wprost o przyczynę chęci oddania psa
pani powiedziała że pan pracuje całymi dniami, ona zostaje z psem z którym sobie nie radzi bo on jej nie słucha, dodatkowo za kilka miesięcy pojawi się dziecko i po prostu ona to wszystko przemyślała i go nie chce


podczas wizyty Magdy, padła propozycja uczestniczenia państwa z psem w bezpłatnych szkoleniach …

nie wiem jak ktokolwiek inny zareagowałby na całą sytuację jednak ja postanowiłam że pies nie pozostanie tam ani minuty dłuzej niż to konieczne … nawet uczęszczanie w tej chwili na [URL="http://psieszkolenie.pl/"]szkolenie[/URL] nie dałoby rezultatu gdyż w przyszłości brak konsekwencji i czasu dla Azyra wróciłoby sytuację do punktu wyjścia i psiak o pół roku starszy szukałby domu …


dziś podczas odbioru psa Mirek kilkakrotnie zadał pytanie czy państwo chcą zrobić coś żeby odzyskać psa jeśli im na nim zależy ... odpowiedzi nie usłyszał
natomiast wraz z Panem z którym Mirek po psa pojechał usłyszeli że ludzie z fundacji proponowali szkolenie a ja postanowiłam psa zabrać
mam nadzieję że Magda znajdzie chwilę i napisze o tym, o czym wcześniej pisałam ... że podczas wizyty pani oświadczyła że psa już nie chce i chce go oddać


Azyr jest u Mirka
poproszę aby napisał opinię o Azyrku
tzn w chwili kiedy przekazywaliśmy go do adopcji i teraz …


to chyba wszystko[/QUOTE]
Pies w dalszym ciągu nadaje się do adopcji. Od momentu odebrania go, przebywał z około 20 osobami, które go głaskały, bawiły się z nim i trenowały - aktualnie jest u mnie w trakcie [URL="http://edukacjazawodowa.pl/"]kurs treser psów[/URL] i [URL="http://edukacjazawodowa.pl/"]kurs zoopsycholog[/URL]. Do żadnej z tych osób nie wykazał choćby cienia agresji. Osoby te są w przeróżnym wieku i płci. Są również psy przeróżnej "maści", z którymi "Krówek" bawił się w trakcie przerw - z jednym owczarkiem szaleli w wodzie na żwirowni, że wydłużyliśmy przerwę, aby na to popatrzeć. Nie zauważył nikt, aby ten psiak rzucał się na kogokolwiek. Czasami podskakuje i ciągnie do krzaczka, ale jest to do wypracowania [B]bezproblemowo[/B]. Wczoraj już kursanci chodzili z nim na luźnej smyczy - kliker czyni "cuda" - i ćwiczyli podstawowe komendy. Zmykam, bo zaraz rozpoczynają się zajęcia. Postaram się zrobić kilka fotek i nakręcić filmik bajerancką lustrzanką ;) .
Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='edukacjazawodowa']Pies w dalszym ciągu nadaje się do adopcji. Od momentu odebrania go, przebywał z około 20 osobami, które go głaskały, bawiły się z nim i trenowały - aktualnie jest u mnie w trakcie [URL="http://edukacjazawodowa.pl/"]kurs treser psów[/URL] i [URL="http://edukacjazawodowa.pl/"]kurs zoopsycholog[/URL]. Do żadnej z tych osób nie wykazał choćby cienia agresji. Osoby te są w przeróżnym wieku i płci. Są również psy przeróżnej "maści", z którymi "Krówek" bawił się w trakcie przerw - z jednym owczarkiem szaleli w wodzie na żwirowni, że wydłużyliśmy przerwę, aby na to popatrzeć. Nie zauważył nikt, aby ten psiak rzucał się na kogokolwiek. Czasami podskakuje i ciągnie do krzaczka, ale jest to do wypracowania [B]bezproblemowo[/B]. Wczoraj już kursanci chodzili z nim na luźnej smyczy - kliker czyni "cuda" - i ćwiczyli podstawowe komendy. Zmykam, bo zaraz rozpoczynają się zajęcia. Postaram się zrobić kilka fotek i nakręcić filmik [B]bajerancką lustrzanką[/B] ;) .
Pozdrawiam.[/QUOTE]

będziemy czekać
no i o mailu nie zapomnij ;)

Link to comment
Share on other sites

Asia to Ty wg opisu BYŁEJ opiekunki :roll: Azyrka nie tego psa do Mirka zawiozłaś :diabloti::evil_lol:


PS
Właśnie mi sie przypomniało że toć on sam odbierał Azyra i pomylić się nie mógł :lol:
[U][B]
Ale dobrze czytać ze psiak NORMALNY [/B][/U]

Link to comment
Share on other sites

Witam,
zdjęć mam około 450 i kilka filmów tylko, że nie wiem jak je tu wrzucić - oczywiścia kilka z nich :) .
Pozdrawiam
P.S. Są to zdjęcia zrobione podczas [URL="http://edukacjazawodowa.pl"]kursu treser psów[/URL]. Mam też wiele fotek zrobionych podczas [URL="http://psieszkolenie.pl"]szkolenia psów[/URL].

Edited by edukacjazawodowa
link
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...