Jump to content
Dogomania

Z psem w góry


Ania i Salma

Recommended Posts

-> yuki

[URL]http://www.bdpn.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=796&Itemid=189[/URL]

"8. Wprowadzanie psów na obszar parku dozwolone jest wyłącznie w obszarze ochrony krajobrazowej. Zabrania się wprowadzania psów na szlaki turystyczne i ścieżki przyrodnicze, za wyjątkiem odcinków prowadzących wzdłuż dróg publicznych."

Reszta (czyt. tereny leśne), poza BPN (regulamin powyżej), dostępna na tych samych warunkach jakie obowiazują właścicieli psów przy wprowadzaniu czworonoga do lasu czyli smycz (linka). Pozdrawiam - wędrujacy z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

Witam
Mam pytanie w temacie "z psem w góry" ale nie dotyczy ono szlaków czy miejsc noclegowych.
Chciałabym wybrać się z rodzinką, która rok temu powiększyła się o Bercię - 30 kg mieszańca labladora ze stafikiem (podobno :) w góry. Na początek te niższe i mniej męczące dla nas wszystkich. Kierunek nie został jeszcze obrany.
Ale chciałabym wiedzieć jak powinnam się do takiej wycieczki przygotować. Przeczytałam, że istotne jest odwiedzenie wcześniej lekarza po lek przeciwwstrząsowy na wypadek ukąszenia. Domyślam się, że lepiej na wycieczki prowadzić psa w szelach, a nie w obroży. Czy macie jeszcze jakieś rady i sugestie dla początkującego wędrowca/spacerowicza?
Z góry serdecznie dziękuję za wyrozumiałość.

Link to comment
Share on other sites

-> Brzoza

Fajnie by było, by dużo wcześniej przyzwyczaić psicę do długich, zarówno dystansowo jak i czasowo spacerów, wędrówek czyli trening. Przed wyjazdem sprawdź (w necie), czy tam gdzie się wybierasz można wprowadzać psa (mam na myśli parki narodowe). Co do szelek (uprzęży), smyczy lub linki wnioskuję, że już wyczytałaś. Czasem przyda się kaganiec (tłok na szlaku, przy schroniskach, transport publiczny), taki w którym pies będzie swobodnie ział, najlepiej skórzany. Jak kogoś trąci, to chociaż nie obije. Ponadto duży zapas wody i naczynie do "tankowania". Ja swojego przyzwyczaiłem, że pił wodę z bidonu i z camelbag'a. Jak woli piesia tradycyjne rozwiązanie czyli michę, to polecam "charmoniusza" Tupperware. Miska składana (nie zajmuje miejsca w plecaku) i do tego lekka i wytrzymała. Przy okazji można podać pupilce w niej "papu". W trakcie i po całym dniu wędrówki obejrzyj psicy poduchy na łapach, czy nie ma pomiędzy nimi żwiru lub innego zalegającego dziadostwa, które mogłoby pokaleczyć i tym samym zakończyć Waszą wyprawę. Na nockę (nie na wędrówkę !) posmaruj poduchy np. wazeliną kosmetyczną. Co do leku przeciwwstrząsowego, nie popadaj w panikę. Nie jest to konieczne. Jeśli kontrolujesz psicę, masz ją na oku i nie puszczasz samopas, to nic złego się nie stanie. My w trakcie wędrówek spotkaliśmy wiele gadzin z zygzakiem na grzbiecie i obyło się bez tragedii. Możesz zastanowić się też pod kątem m.in. ochrony stawów nad podawaniem przed, w trakcie wzmożonego wysiłku i po, jakiegoś preparatu witaminowego np. NaturVet VitaPet Plus lub czystej glukozaminy (takiej jak dla ludzi, ale o rodzaj specyfiku lub dawkę zapytaj lepiej Waszego "weta"). Zatem życzę powodzenia i wielu radości ze wspólnego wędrowania. Pozdrawiam - wędrujacy z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

Rctr

Bardzo, bardzo dziękuję za rady :loveu: mam trochę czasu na trening i dopracowanie przywoływania, bo troszkę jeszcze z tym u "nas" różnie bywa. Narazie zaliczyliśmy pierwsze wakacje na Mazurach z łazikowaniem po lasach. Na przyszły rok już planuję góry i dlatego moje pytania i obecność w tym wątku.
Pozdrawiam wszystkich wędrujących z futrami.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

[quote name='Jagienka']
filodendron, a tak z ciekawości jaką datę ważności mają takie zastrzyki?[/QUOTE]
Wet przepisał nam corhydron. Ważny jest do grudnia 2012. Koszt jednej ampułki to ok. 12 zł, więc tanio jak na to poczucie bezpieczeństwa. W sumie to się i dla czlowieka może przydać, jakaś osa w soku (odpukać) czy coś. Wszyscy jesteśmy alergikami, więc nie wiem, dlaczego wcześniej nie wpadłam na to, żeby mieć coś takiego w miejscach cokolwiek oddalonych od cywilizacji.
A było prześlicznie, jak zawsze w Beskidzie śląskim i żywieckim, urokliwie, choć pogoda w tym roku nie rozpieszczała (ale ponoć i tak było lepiej niż w lipcu).
Kilka fotek:

Mnie się tu podoba:
[IMG]http://i54.tinypic.com/2qcia80.jpg[/IMG]

Pudel błotny:
[IMG]http://i51.tinypic.com/2nsvr5e.jpg[/IMG]

Tajnos przez agentos na Kotarzu:
[IMG]http://i51.tinypic.com/fxw6ll.jpg[/IMG]

Niektórzy są zmęczeni, a inni jeszcze nie :D
[IMG]http://i54.tinypic.com/b507kn.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Widoczki:
[IMG]http://i54.tinypic.com/n4fmkj.jpg[/IMG]

[IMG]http://i54.tinypic.com/2ceixl5.jpg[/IMG]

Jak widzę temat, to bym się w nim wytarzał :D :
[IMG]http://i55.tinypic.com/2ah5i7b.jpg[/IMG]

Z mniej sympatycznych wiadomości to muszę wystawić niezbyt pozytywne świadectwo schronisku na Klimczoku. Z przykrością piszę, że z powodu towarzyszącego nam psa obsługa odmówiła nam noclegu mimo trudnych warunków atmosferycznych - była straszna ulewa, oberwanie chmury, nadciągała burza, która potem szalała prawie przez godzinę, było późno, robiło się ciemno. Schodziliśmy do Szczyrku w deszczu i w ciemności przecinanej błyskawicami. Nie tylko odmówiono nam wynajęcia pokoju (choć schronisko było prawie puste i mimo, że w tym samym czasie chodziły po nim swobodnie dwa miejscowe psy) ale wypuszczając nas w tę burzę nikt nawet nie zapytał, czy wiemy dokąd iść, czy mamy latarki i czy sobie poradzimy. Jedyny komentarz, jaki usłyszeliśmy na nasze stwierdzenie, że mamy zarezerwowany nocleg na Błatniej i że tam nie robią problemu to: "no może, ale jak tam dojść?".

Link to comment
Share on other sites

-> filodendron

Eh! Fajna wędrówka, z miejsca przypomina mi się nasza wielka włóczęga przez dwa Beskidy. Też otarliśmy się o Klimczok, choć się nie wypowiem na temat tego "między-miejskiego" schroniska. Ale np. na Szyndzielni wpuszczono nas nawet do jadalni, gdzie dwunożni mogli coś zjeść, zaś czworonożny wyciągnąć się jak długi pod stołem. Natomiast podobna sytuacja przytrafiła się nam na Wielkiej Raczy. Tam na zapytanie "dlaczego?" odpowiedziano nam "nie, bo nie". Cóż było robić, z cukru nie jesteśmy i powędrowaliśmy dalej do Zwardonia. Jednakże ta miła odpowiedź zadziałała na mnie jak zjeżony kot na mojego psa i na pożegnanie ulżyłem sobie odrobinę niegrzeczną ;) odpowiedzią "a pies wam ...". I choć z natury nie jestem mściwy, to po powrocie skontaktowałem się z Beskidzkim oddziałem PTTK. Zbadali sprawę i grzecznie przeprosili za zachowanie dzierżawcy - hm, dobre i to. Trzeba jednak przyznać, że w kilku miejscach krzywo patrzą na psich turystów serwując zakazy bądź też idiotyczne stawki za nocleg. Być może wynika to z przykrych doświadczeń z nieodpowiedzialnym zachowaniem właścicieli psów w obiekcie noclegowym, przez co później cierpią wszyscy, bądź też z ogólnej niechęci do czworonogów. Ciśnie się zatem pytanie, po co tacy ludzie prowadzą schroniska, jaki poziom sobą reprezentują i kto tu jest dla kogo ? Całe szczęście jest jeszcze wiele obiektów noclegowych przyjaznych nam, strudzonym wędrowcom i naszym czworonożnym przyjaciołom, którzy moga liczyć na darmowe schronienie (Samotnia !), a nawet bezinteresowną darmową miskę wody (Śląski Dom) czy strawy (Na Jaworzynie Krynickiej). Pozdrawiam - wędrujacy z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rctr'] Trzeba jednak przyznać, że w kilku miejscach krzywo patrzą na psich turystów serwując zakazy bądź też idiotyczne stawki za nocleg. Być może wynika to z przykrych doświadczeń z nieodpowiedzialnym zachowaniem właścicieli psów w obiekcie noclegowym, przez co później cierpią wszyscy, bądź też z ogólnej niechęci do czworonogów. [/QUOTE]

Ja raz zapytałam dlaczego za psa tak drogo (15zł za dobę, a pan w recepcji powiedział, że w zasadzie to powinno się brać za psa 50zł.) i usłyszałam, że trzeba po nim sprzątać, że dużo włosów zostawia itp. po czym jak się w końcy zameldowaliśmy i zobaczyłam pokój to zwątpiłam, tak było tam brudno. Dywan niewiadomo jakiego koloru, prawie czarny, obrzygane ściany, nigdy nie prane koce itp. Żal mi psa, bo musiał leżeć bezpośrednio na tym dywanie. Więc na pewno te pieniądze za psa na sprzątanie nie idą, ani też żadne inne, przykro.

Link to comment
Share on other sites

[B]Rctr[/B], na Klimczoku też można wejść z psem do jadalni - tylko z noclegami jest problem. Tłumaczą "odgórnym zarządzeniem" - akurat.
Jestem w stanie pogodzić się z tym, że niektórzy nie życzą sobie nocujących z psem, ale są sytuacje, w których zasady powinno się złamać. Było późno, była burza - i to taka nielicha. Wprawdzie nasza córka ma już prawie 15 lat i zaprawiony z niej wędrowiec, ale czy gdybyśmy byli z dzieckiem 5-letnim, to też tak by nas potraktowano, bo zasady? Ja wiem, że to nie Tatry, ale i tak uważam, że obsługa schroniska naraziła nas na niebezpieczeństwo - szczególnie, że nawet nie zapytali, czy wiemy co robić w czasie burzy, czy się głupio nie zaczniemy piąć w górę. (O psie, który chodzi "na bosaka" nie wspominając.)
Na szczęście ludzie z Rancza na Błatniej prezentują inne podejście, bo gdy zadzwoniliśmy, żeby odwołać noclegi, nie mieli cienia pretensji - powiedziano nam, że już się o nas martwiono i żebyśmy absolutnie nie szli z Klimczoka w kierunku Błatniej, tylko jak najszybciej schodzili w dół, bo nad Błatnią szaleje burza.

[B]Kavala[/B], spróbujcie kiedyś przenocować na Stożku - czyściutko, pościel wykrochmalona, pies za free. (Tylko telefonować trzeba, bo jak widać zwyczaje z przyjmowaniem psów lub ich nieprzyjmowaniem zmieniają się w zależności od dzierżawcy, obłożenia turystami w sezonie i - być może jak pisze Rctr - od przebytych z "psiarzami" doświadczeń.

Link to comment
Share on other sites

-> filodendron

Słyszalem, że na Błatnej mają wielce życzliwe podejście do turystów, i to bez względu na ilość kończyn wędrujących ;) My za to miło wspominamy GOPR z Rabki, który monitorował naszą gorczańską eskapadę. Było to dawno temu, w połowie marca, zaś na szlaku leżało wtedy prawie ... 1,5 m śniegu. Na nizinach o białym puchu nikt już nie pamiętał, zaś my mieliśmy Alaskę pełnym pyskiem i mój ruski pupil był w siódmym, syberyjskim niebie. Musieliśmy meldować się i na Starych Wierchach i na Turbaczu, gdzie nas bardzo życzliwie przyjęto, nakarmiono i przenocowano :) Byliśmy jedynymi nocującymi turystami w tym wielkim schronisku. Tych zimowych wrażeń i tej atmosfery nie da się opisać, to po prostu trzeba przeżyć samemu, a jak temu towarzyszy również ludzka życzliwość i troska, to nic więcej wedrującym turystom nie jest potrzebne. Pozdrawiam - wędrujacy z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

My wróciliśmy tydzień temu z wyjazdu w słowackie góry Mała Fatra. Tereny piękne, z bazą noclegową problemów nie ma, ludność tamtejsza bardzo otwarta, choć jak wszędzie podchmieleni panowie również obecni ;)

Słowacy są bardzo otwarci na czworonożnych turystów. Do restauracji/ pizzeri można było wejść bez problemu, nie tylko do ogródka ale i do stolików we wnętrzu najbliżej wyjścia. A z psem na rękach udało się wejść praktycznie wszędzie łącznie z pocztą i marketem.

Same szlaki no cóż, jako że Park Narodowy młody i głównie nastawiony na turystykę zimową, są dość zaniedbane i kiepsko oznaczone. Pod tym względem w Polsce jest o niebo lepiej. Szlaków nie ma zbyt dużo na główną grań, więc zostaje albo wyciąg albo pedałowanie trasami narciarskimi baaardzo stromymi i często zarośniętymi. Jako że podłoże jest skalne (dolomity) i pokryte warstwą gliny, bez solidnego obuwa, kijków i suchej pogody raczej nie ma co tam startować. Na szlakach psów trochę było, ale nie tyle co u nas w karkonoszach. Do całego parku wstęp dla psów wolny.
Małego psa na tą stromiznę bym nie zabrała, jeżeli już to większego, bo momentami trzeba się nieźle naskakać po kamieniach. Za to jeżeli chodzi o kolejkę( podjeżdża na wysokość 1500) i najwyższy szczyt Wielki Krywań ( 1709 m.n.p.m) to psów zatrzęsienie i trasa lepsza, akurat na yorcze łapy.

Widoki cudowne, w całym paśmie sporo schronisk. Nawet nasza trasa 10 godzinna ( która miała trwać wg mapy z rezerwą niespełna 5,5h) miała swoje uroki choć zaliczała wejście i zejście trasą narciarską. Na szczęście psa z nami nie było bo byłaby kicha i nocowanie w lesie.

Z małym psem, w torbie lub na rękach można wejść do dwóch wspaniałych zamków: Orawskiego i Streczno.

Link to comment
Share on other sites

-> LadyBell

"Psa z nami nie było" - szkoda, bo lubię czytać na tym forum o Waszych doświadczeniach z wędrowania razem z psem, a nie bez lub z psem na rękach lub w torbie :) A czy na Oravskim (Podzamok) piesiowi się podobało ? Co się tyczy czasów przejść na szlakach (mapach) - generalnie są one wszędzie podawane realnie i z psem można się spokojnie zmieścić w tym przedziale. Czasy te oczywiście nie uwzględniają postojów w tym lub innym celu. A zatem 5,5h a 10h to dość duża rozpiętość.

Ostatnio pełno "yorczaków" spotkaliśmy z moim emerytem w Ojcowskim Parku Narodowym. 80% napotkanych tam czworonogów to właśnie Yorki. Szkoda tylko, że te maluszki ;) biegały tu i tam ... bez smyczy ! A później wszyscy są oburzeni, jak to, to z psem do parku nie wolno ? Normalnie ręce i łapy nam opadły. Tylko patrzeć, jak kolejny park wyłączą dla psiarzy, tak jak to się stało ostatnio z gorczańskim. Nam już wszystko jedno, my swoje zleźliśmy i widzieliśmy, ale uważam, że trochę odpowiedzialności za swojego pupila nie zawadzi. Bądź co bądź, Park Narodowy, to nie miejski skwerek. Pozdrawiam - wędrujacy z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

W pełni się zgadzam. Uważam że niedopuszczalne jest puszczanie psa luzem w PN. W swojej relacji chciałam tylko napisać jak ja widzę tamtejsze trasy i ewentualne chodzenie razem z psem. Nie jestem też wielbicielką noszenia psa na rękach, gdyż jest to całkowicie wbrew jego naturze. Jednak myślę że jest to bardziej odpowiedzialne niż zostawienie psa z obcymi ludźmi w ośrodku lub oddanie do psiego hotelu na czas wyjazdu. Zawsze staram się tak planować urlop by pies był w nim uwzględniony i bezpieczny.

Chodziliśmy razem na inne szczyty, łagodniejsze. Za rok wybieramy się z powrotem w nasze polskie góry. Na pewno z psem.

Pozdrawiamy odpoczywających na łonie natury.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rctr']My za to miło wspominamy GOPR z Rabki, który monitorował naszą gorczańską eskapadę. Było to dawno temu, w połowie marca, zaś na szlaku leżało wtedy prawie ... 1,5 m śniegu. Na nizinach o białym puchu nikt już nie pamiętał, zaś my mieliśmy Alaskę pełnym pyskiem i mój ruski pupil był w siódmym, syberyjskim niebie. Musieliśmy meldować się i na Starych Wierchach i na Turbaczu, gdzie nas bardzo życzliwie przyjęto, nakarmiono i przenocowano :) Byliśmy jedynymi nocującymi turystami w tym wielkim schronisku. Tych zimowych wrażeń i tej atmosfery nie da się opisać, to po prostu trzeba przeżyć samemu, a jak temu towarzyszy również ludzka życzliwość i troska, to nic więcej wedrującym turystom nie jest potrzebne.[/QUOTE]
To musiało być bardzo fajne przeżycie. My nie wędrujemy z noclegami w warunkach zimowych (jeszcze ;)), ale nawet późnym latem, gdy kiedyś na skutek pewnych trudności docieraliśmy na Stożek prawie o 23.00, zmęczeni i w ciemności, bardzo było miło zobaczyć człowieka, który wypatrywał nas w drzwiach z latarką - bo wiedział, że mamy dojść i czekał. Dopiero wtedy, nawet jeśli to jest tylko letnia wyprawa, jakoś tak się czuje, po co kiedyś były (i nadal powinny być) schroniska.
***
A tak tylko troszeczkę odbiegając od tematu, to w tym roku, na stoku Pilska, spotkaliśmy pasterza ze stadem owiec i psem. Niezwykłe wrażenie - ten kontakt człowieka i psa - taki wiecie, u podstaw :) - bez wiedzy o warunkowaniu pozytywnym, negatywnym, operacyjnym i nie wiem jakim jeszcze. Po prostu - człowiek, owce i pracujący pies. Jak perfekcyjnie pracujący - żadnych widowisk i fajerwerków rodem z TV - normalna praca, kierowanie stadem, dojście na wyznaczone miejsce na hali, nocleg, pilnowanie stada.
I szczerze mówiąc i to trzeba brać pod uwagę wędrując po górach, bo schodząc z Pilska spotkaliśmy ich ponownie - zupełnie niechcący wpakowaliśmy się z psem pomiędzy stado a bacówkę. Nasz pies na smyczy, ale pies bacy - nie. I chyba nie spodobałoby mu się, że tak idziemy obok owiec. Na szczęście dla nas pasterz wyszedł z bacówki i usadził swojego psa na tyłku - wzrokiem. Dosłownie :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron'] Na szczęście dla nas pasterz wyszedł z bacówki i usadził swojego psa na tyłku - wzrokiem. Dosłownie :)[/QUOTE]
A my kiedyś byliśmy na Słowacji, też w bacówce, gdzie pilnował czuwacz. Normalnie do bacówki wchodzi mnóstwo turystów i pies jest bardzo przyjazny i nie szczeka. my jednak poszliśmy z Frodem. Wiedząc, że bacówka jest nieogrodzona, a pies biega luzem maż z psem zatrzymał się na drodze dochodzącej do bacówki. Czuwacz dobiegł do niego szczekając, pilnował, ale na drogę nie wyszedł, magicznej granicy swego terenu nie przeszedł, nie ugryzł, tylko pilnował "u bram".

Link to comment
Share on other sites

-> filodendron

"na stoku Pilska, spotkaliśmy pasterza ze stadem owiec i psem" - chyba wiem o kim mówisz. W maju schodząc ze szczytu też spotkałem tego człowieka. Prosił o ogień, chcial przypalić papierosa, fajki "Nevada" ;) Kolega utrwlił go na fotografii, na tle swoich owiec. Wyszło z tego foto rodem z National Geographic. Psa wprawdzie w kadrze nie widać, ale też tam był, czuwał w pobliżu. Faktycznie, spotkanie i wrażenie niezapomniane. Pozdrawiam - wędrujacy z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rctr'] chyba wiem o kim mówisz. W maju schodząc ze szczytu też spotkałem tego człowieka. Prosił o ogień, chcial przypalić papierosa, fajki "Nevada" ;) Kolega utrwlił go na fotografii, na tle swoich owiec. Wyszło z tego foto rodem z National Geographic. Psa wprawdzie w kadrze nie widać, ale też tam był, czuwał w pobliżu. Faktycznie, spotkanie i wrażenie niezapomniane.[/QUOTE]
Jej, to musiał być on! Jaka szkoda, że nas o nic nie poprosił, bo taką miałam ochotę zrobić fotkę, ale trochę głupio by było ot tak - naprawdę klimat jak z National Geographic! Zarówno na hali, jak i u podnóża góry - tam uciął sobie pogawędkę ze sprzedawczynią oscypków a owieczki w tym czasie spokojnie sadziły sobie "bobki" pomiędzy zaparkowanymi samochodami - pilnowane przez psa oczywiście :D Ten pies to taki owczarkowy był, w sensie ONka ale - wiecie rozumiecie - jeśli miał coś z ONka to takiego bardziej NRD-owskiego ;)

Kavala, w tej "bacówce" na stoku Pilska to od biedy zmieściłoby się może paru turystów - jakby tak stanęli blisko obok siebie :) Na pewno nie mnóstwo. To właściwie bardziej szałas, może szopa - coś w tym stylu. Bardzo, bardzo skromne warunki. Szczerze mówiąc, gdy przechodziliśmy obok niej pierwszy raz, to sądziłam, że to całkiem opuszczone miejsce - później byliśmy zdziwieni zastawszy tam pasterza i owce.

Link to comment
Share on other sites

Być może "kavala" ma na myśli taki pojemny obiekt (bacówkę) jak na przykład stara "Owczarnia" na skraju Hali Długiej w Gorcach. "Nooo tam panocku to łowiecek wlizie, że ho ho ! i ceprów i piesów tyż". Pozdrawiam - wędrujacy z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

dziś z naszymi dwoma małymi diabełkami zwiedziliśmy Park Miniatur Zabytków Dś. w Kowarach...bałam się,że nie można z psami,ale dzięki temu tematowi dowiedziałam się,że można...zresztą sam Karpacz też zaliczam do miasta przyjaznego dla psów

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Hej! Piesołazy ! Podsumujcie może mijający sezon turystyczny. Pochwalcie się, gdzie i co kto zwędrował, co widzał, co słyszał. Jak Was z piesiami radośnie przyjmowano, a skąd Was bezdusznie przepędzono. Bo jakoś wciska mnie w psią derkę, jak czytam o "górskich" wyczynach jak w poście powyżej. Mój stary czarny szwędacz już tylko śpi i wygrzewa schodzone stawy przy kominku. I ma głęboko w nosie jakiekolwiek wędrowanie. Cóż, swoje przeszedł, zatem mu się należy jak przysłowiowa micha. Toteż chętnie przeczytam o tym jak wieje wiatr, szumią świerki, kapie deszcz, a pies stojąc w bezruchu, wyciąga szyję, podnosząc nos ku szczytom, łapie odległe zapachy z mglistych dolin. Pozdrawiam - wędrujący z czernyszem.

Link to comment
Share on other sites

No to my się pochwalimy- z Kraksą byłysmy na zawodach w Przesiece 1.X. Pogoda była fantastycznie ciepła, nawet się opaliłam (aczkolwiek kiedy zapadł zmrok, bardzo szybko się ochłodziło).
Trasa miała byc łatwiejsza niż w zeszłym roku- taaaa....... akurat. To było prawie 30 km kamulców, głazów, wąskich ścieżek zarośniętych borówkami i kosodrzewiną, z domieszką błocka.

Dla tych co znają Karkonosze- start był z Przesieki, następnie Drogą pod Reglami do Jagniątkowa. Tak jak prowadzi Droga, ale już zielonym szlakiem, aż do szlaku niebieskiego. Koralową Ścieżką w górę i trzeba było skręcić na zielony szlak. Potem część osób poszła zielonym, a część czerwonym szlakiem ;) Tak czy siak, trzeba było dotrzeć do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Ze schroniska żółty szlak zaprowadził nas nad Śnieżne Kotły.... a dalej czerwony przez przełęćz pod Śmielcem i Śmielec, po czym niebieski w dół aż do Rozdroża pod Śmielcem, skąd znowu trzeba było zejść na zielony, czyli Ścieżkę nad Reglami - tyle że w drugą stronę. Na koniec zostało już tylko zejście czarnym szlakiem, czyli Petrovką do Jagniątkowa i powrót do Przesieki.

Ta droga była niełatwa dla w pełni sprawnych psów (kilka miałao obtarte łapy, a wszystkie nastepnego dnia zachowywałay się jak aniołki (bardzo oklapnięte aniołki....). Dla ludzi też. A że Kraksa jest psem wózkowym.... było dużo trudniej. Na szczęście od schroniska szedł z nami "wujek" Julek, który na niektórych odcinkach bohatersko dźwigał wózek, podczas gdy ja prowadziłam Krę w nosidełku. Inaczej pewnie dotarłybyśmy do bazy o północy (a i tak było ciemno).

Jednak wszystkie trudy, niewygody, obolałe mięśnie wynagrodziło w pełni niesamowite piękno Karkonoszy, juz we wczesnojesiennej szacie. Przejrzyste powietrze pozwalało podziwiać nawet odległe widoki; krzewinki i drzewa liściaste nabrały już fantastycznych jesiennych kolorów, od jasnozłotego przez bursztynowy, aż do wszelkich odcieni czerwieni, co w zestawieniu z zielenią iglaków i szarością kamieni dawało niezwykły, malarski efekt. I to błękitne, zimne niebo..... a rano kiedy się obudziłyśmy, z okna mogłyśmy cieszyć się rozległą panoramą dolin wypełnionych mleczną mgłą.

....fotek mam tylko kilka i to z telefonu, bo lustrami sie nie chciało dźwigać.
Są na wątku:
[URL]http://www.dogomania.pl/threads/21954-Pilne!Straszna-KrAksa-watek-wsparcia-dla-Ulv-POMOCY-dług-u-weta-prawie-4-tysiące/page251[/URL]


P.S. Z powodu cudnej pogody planuję we środę jeszcze jeden, ostatni pewnie wypad w góry, tym razem bardziej rekreacyjny, Góry Sowie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...