Jump to content
Dogomania

300 piesków i wiele kotków czeka na dom w schronisku w Szczytnie. Adopcje zerowe!!


Recommended Posts

będę podsyłać co jakiś czas linki do fb z galerią psiaków, profil jest dostępny dla tych, co nie mają fb:)

tu szczeniaki nowe:(

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.877814058942759.1073742225.283135638410607&type=1https://www.facebook.com/media/set/?set=a.877811978942967.1073742224.283135638410607&type=3

 

Białasek

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.873438226047009.1073742220.283135638410607&type=3

 

Moris

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.877810948943070.1073742223.283135638410607&type=3

 

Sisi

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.877810095609822.1073742222.283135638410607&type=3

 

Bucuś

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.859467080777457.1073742211.283135638410607&type=3

 

Rufus

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.848466495210849.1073742203.283135638410607&type=3

 

Kubuś

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.855609764496522.1073742208.283135638410607&type=3

 

Linka

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.870165853040913.1073742217.283135638410607&type=3

 

Nela

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.840121429378689.1073742200.283135638410607&type=3

 

Stek

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.855608507829981.1073742207.283135638410607&type=3

 

Bary

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.870165043040994.1073742216.283135638410607&type=3

 

Dexter

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.848465141877651.1073742202.283135638410607&type=3

 

Margon

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.802594226464743.1073742180.283135638410607&type=3

 

 

niestety z adopcji po dwóch latach wróciła Bella:(:(:(:(:(

https://scontent-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/v/t1.0-9/945827_523547551036080_111585281_n.jpg?oh=ce93b82d36d425715f9f09ea40be259c&oe=55ACDAFC

Link to comment
Share on other sites

wznowiony bazarek

http://www.dogomania.com/forum/topic/146642-reaktywacja-ciuszk%C3%B3w-na-olsztyniaki-i-szczytniaki-do-2404/?p=16183606

 

a ja wklejam podziękowania dla Pana Romana,który dzielnie i z uporem sadził drzewa, by wybieg w Szczytnie dla psiaków latem chronił przed słońcem,  a zimą przed wiatrem i śnieżycami:)

 

"Wielkie podziękowania od wolontariuszy ze Schroniska "Cztery Łapy"dla Pana Romana.

 

Za to, że sam osobiście, bez żadnej pomocy - upiększa wybieg dla psów w naszym schronisku sadząc drzewka.

 

Panie Romanie - jest Pan wspaniałym człowiekiem - DZIĘKUJEMY "

 

 

fotki z wybiegu

 

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t35.0-12/11163609_466913333477363_487504824_o.jpg?oh=a82c1b665406cb8b9e3727d5355ff750&oe=5538120B&__gda__=1429733014_06c141c971ff74e7727eee9190134e86

 

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t35.0-12/11153446_466913356810694_1965866310_o.jpg?oh=56a12bc917c56f68f53ec1bfc4a64684&oe=55373EC3&__gda__=1429671635_25a6e0a4bb40bbae3912398e195f0a7f

 

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t35.0-12/11154237_466913480144015_1532497416_o.jpg?oh=e64c42808676725c943f4540fba4ff72&oe=55382DBA&__gda__=1429734634_63635f8adc76d175304d0fa431b70610

Link to comment
Share on other sites

Strasznie dziękuję za tak miłe słowa!  Słowa „strasznie” użyłem celowo, bo choć wg prof. Bralczyka w tym kontekście jest ono niewłaściwe, w dalszej części mojej odsłony jeszcze o strachach i straszeniu coś niecoś będzie - więc to takie nawiązanie.
Z satysfakcją muszę stwierdzić, że 26 kwietnia wreszcie zakończyliśmy ostatnie nasadzenia.
A w ogóle było to możliwe również dzięki udziałowi kilku przychylnych osób.  I tak :
Pani Anetka - w dniu wytyczania dołków dostarczyła mnie wraz z dwoma groźnymi wężami na teren wybiegu, pokonując trasę Olsztyn  Szczytno.  A wymagało to przezwyciężenia nie tylko właściwej niewiastom ofidiofobii (strach przed wężami), ale również - a może nawet przede wszystkim: „Romofobii” (to powinien być strach przed rozmaitymi Romkami!).
Pani Krystyna sprawująca pieczę nad tym przytułkiem - szczodra matka licznej gromadki florystycznych podlotków o wdzięcznej nazwie Tilia platyphyllos.
Dwaj młodzi Panowie odrabiający zadane im prace - udziałowcy większości nasadzeń.
Panie z bezpośredniej obsługi schroniska ( nie wymieniam bo większość znam tylko z widzenia, więc żeby nie ukrzywdzić ... ) -  zabezpieczanie porcji życiodajnej wody do okresowej pielęgnacji roślin.
A skąd się to wszystko wzięło?  Kto temu winien?  Za to całe zamieszanie odpowiada Franciszek, którego już nie ma wśród nas (na takiego łatwo przerzucić całą winę!).  Niegdyś czarny Franek tak aktywnie buszował po łączce (wybiegu), że aż się zmęczył, więc zaległ i przysypiał.  A miejsce naszych spacerów było tak odkryte, że przy bezchmurnym niebie stanowiło istną „patelnię”. Wówczas trzeba było staruszka chronić przed przegrzaniem (parawan z materiału). Wtedy to zakradła się myśl:  A gdyby tak na tej pustyni urządzić jakieś strefy naturalnego cienia?
I tak, krok po kroku ... (jak dawniej mawiano: „od pomysłu do przemysłu”).
To oczywiście ma służyć wszystkim paszczakom - te biedaki zasługują na chwilę wytchnienia.  A ponieważ są to permanentne niuchacze, tych nowych innych wrażeń nie powinno im tu zabraknąć. Więc na pewno będzie to dobra odskocznia od monotonnej codzienności. Trzeba tylko pamiętać, że one latem nie zdejmą futerka, nie włożą jak my krótkiego rękawka. Kawałek cienia z pewnością podniesie im komfort przebywania w tym miejscu. A w niektórych przypadkach może nawet uchronić przed zgubnymi skutkami sciafobii (strach przed własnym cieniem)!  Tu chyba się zapędziłem (bo czyż psy to mają?).
A wracając do ostatniej niedzieli na wybiegu.  Kilka piesków znów odwiedziło te strony.  Był z nimi znany mi, gęsto i długoowłosiony  czarny półślepiec, którego imię oczywiście zaraz mi wywietrzało (bo nie zapisałem).  Niezwykle sympatyczne i przymilne psisko!
Tego dnia z pomocą Klaudii udało się dosadzić we wcześniej wykopane ostatnie dołki, trzech smukłych młodzieńców (Quercus robur), tak by zielonym pannicom nie było smutno i aby nie toczyły między sobą swarów (jak są same, potrafią być nieznośne).   
Niektóre wolontariuszki cierpliwie przegrabiały murawę.  Wśród nich najwytrwalej działała Sylwia. A ponieważ jedną już wcześniej wymieniłem, więc teraz w kolejności będzie to Sylwia II (prawie jak w słynnych monarchiach).  I tu miłe zaskoczenie, bo:  młoda, dobrze ułożona, w dodatku pracowita.  Znany z mediów Piotr Bałtroczyk, na takie „dictum” z pewnością rzekłby z nieukrywanym pobłażaniem: „Ależ kolego! Chyba mówicie o trzech różnych osobach!”
Okazało się, że z Sylwią można nie tylko „konie kraść” ale i góry przenosić! (efekt tego ostatniego widoczny jest przy wejściu na wybieg).
Po przebrnięciu prac najbardziej uciążliwych (roboty ziemne), pozostaje podlewanie drzewek i ochrona przed znakującymi wszystko paszczakami.  Osobiście dręczy mnie jeszcze jakaś „glassofobia” (lęk przed rozbitym szkłem). Mam nadzieję, że uda mi się powybierać resztkę rozmaitych niebezpiecznych drobiazgów (kawałki szkła, ostrej ceramiki, itp.), zanim nowa trawa to przykryje.
Jednak pocieszam się, że dotknęła mnie tylko taka mała „fobijka”.  No bo cóż to jest w porównaniu z Anatidefobią - strach przed byciem obserwowanym przez kaczki! (leksykon różnych rodzajów fobii).  
 

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Niedziela 17.05.2015 - to miał być brzydki, mokry dzień !
Poprzednio nawet nieźle popadało, teraz się ochłodziło i zewsząd straszyli przymrozkami przy gruncie. Zapowiadali opady niemal ciągłe. Więc postanowiłem odpuścić sobie z podlewaniem drzewek, niech same też popróbują sobie radzić, wypuszczając nowe korzonki w poszukiwaniu życiodajnych soków.
Ten dzień wykorzystałem na zbieranie z wybiegu różnego szklanego śmiecia. A ponieważ pogoda odmówiła prognostykom posłuszeństwa (była całkiem niezła), zabrałem ze sobą dwie paszcze ze znanej mi zagródki przy kociarni. Był to burkliwy Cyryl i spolegliwa Klara.  Pasowały do siebie jak ulał: oba średniej wielkości, umaszczone na ciemno (nie licząc wysepek siwizny), sylwetki w sam raz na Hallowe’en (istne „szkieletory”).  Urwis, który teraz z nimi przebywa, o szlachetnym imieniu Klapek (ależ mi się ono podoba!), stawiał zdecydowany opór już przy próbie zasmyczenia i nie załapał się na spacer. A szkoda! Więc może innym razem.
Początkowo Cyryl z wyraźną dezaprobatą warczał na Klarę a ona potulnie schodziła mu z drogi. Jednak wkrótce okazało się, że pobyt na wybiegu może odsłonić (tu czasownik odzwierzęcy) nieco inne charaktery tych wyraźnie przerzedzonych futrzaków.  Cyryl już w drodze na łączkę nachapał się trawy, po czym zwiedzał cały wybieg brnąc leniwie w zieleninie.  Klara niewiele pochodziła, szybko zaległa ucinając sobie drzemkę na łonie natury.
W trakcie odwiedziły nas niezmordowane wolontariuszki Klaudia i Monika (najczęściej właśnie je widuję) z paszczakami przywleczonymi tu na sesję zdjęciową.  A wybieg i sesja to już pokaz mody! Psiej mody!  Moi asystenci na tę okoliczność oczywiście ożywili się i pognali obwąchać przybyszy.  Lecz teraz to Cyryl był całkiem spokojny, natomiast Klara pozwalała sobie na śmiałe zaczepki (parafrazując: Cyryl spokojny - nie wadzi nikomu, Klara - najdziksze wyczynia swawole!).  To oczywiście przesada. W sumie oba te psiaki były bardzo łagodne i chętne na różne przyjemne „masaże”. A Klara dosłownie dawała zrobić ze sobą wszystko!  Cyryl, który dzielnie mi sekundował w zbieractwie, jak zwykle poburkiwał sobie pod nosem, zupełnie jakby nucił jakąś smętną przyśpiewkę.  Chyba robił to raczej „dla zasady”, bo był bardzo przyjacielski i nawet chciał mi „pomagać”. Trzeba było uważać: on w poszukiwaniu łakoci, niczym mrówkojad zapuszczał swój szorstki ryj na samo dno wiaderka.  Ten głuptas raz nawet chwycił stamtąd jeden kawałek szkła, myśląc pewnie że to jakiś wyborny przysmak. Na szczęście nie pokaleczył się, szybko zgubił ten niedobry kąsek „strawy”.  Za to dał sobie wyczyścić  zapaprane kąciki oczu.  Ten opryskliwy Cyryl z mety stał się moim kumplem!
A Klara tak się rozbestwiła w przysypianiu na trawie, że przy każdej nadarzającej się okazji zaraz polegiwała. Nawet jak już trzeba było pędem wracać (bo pociąg powrotny), ona w korytarzyku tuż przed swoją zagródką beztrosko rozpłaszczyła się, licząc zapewne na pieszczoty. Żadne podnoszenie zadka i popychanie „do domku” nie skutkowało. Pomogło dopiero ponowne złapanie na arkan i kategoryczne zaproszenie do środka.  I tak miałem dużo szczęścia. Bo co by było, gdyby ta sunia była psiną masywną i zwalistą?  Znany z dzieciństwa wierszyk mógłby się groźnie dla mnie zakończyć:
„I choćby przyszło tysiąc atletów,
A każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I nie wiadomo jak się wytężał,
Klary nie dźwigną - taki to ciężar!”   
 

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...

Spóźnione dzięki za przemiłe słowa pod moim adresem, wystukane na kompie w Dniu Dziecka (naprawdę - bez żadnej ironii!).

Jestem zaszczycony, jako że wciąż czuję się jak duże (raczej już podstarzałe) dziecko. A spóźnienia to niestety moja osobnicza specjalność.
Niedziela 7 czerwca to kolejna niespodzianka.
Zaraz po wejściu na teren schroniska, widząc mnie ktoś powiedział: „Już idzie Julia!”. Słowa szczęśliwie dla mnie wypowiedziane, bo bym się okropnie zbłaźnił.  Julia, która jest od początku takim moim „pierwszym łącznikiem” w schronisku Cztery Łapy, tego dnia wystąpiła w nowej „świetlistej” fryzurze i przynajmniej dla mnie była nie do poznania (!).  To wyraźny dowód na to, jak toporne i prymitywne mogą być chłopy. Pamięć wzrokowa i nic więcej! Wstyd!  Bo „nowa” Julia wygląda całkiem atrakcyjnie - tylko inaczej dla schematycznych prostaków.  Jednym słowem - faceci to niezłe bęcwały!
A na wybiegu proza życia - kolejne dwa drzewka przywiędły, więc znów próba ratowania ich wegetacji: rozgrzebanie ziemi (gliny) do korzeni, nawodnienie, zasypanie pozyskaną (sypką) glebą, ponowne zalanie wodą.  Teraz tylko czekać - ruszą albo nie!   No i oczywiście podlewanie całości.  Szczęśliwie wolontariusz, który akurat „wypasał” tam parkę dorodnych futrzaków, częściowo wyręczył mnie zużywając połowę zapasu przygotowanej wody.
Jednak przez te dodatkowe czynności dzień na wybiegu przeciągnął się do godz. 16-tej.  Po powrocie do schroniska okazało się, że przybyła tu Pani Krystyna i właśnie robiła „przegląd wojsk”.  Wiadomo: „Pańskie oko konia tuczy!”.  Ale żeby o takiej porze, w niedzielę, w dodatku przy długim weekendzie?  Godne podziwu!
Ktoś przytomnie zauważył(a), że mam zabandażowaną jedną rękę.  No cóż?  Czasem muszę się zabezpieczyć jakąś praktyczną podpórką.  Powoli lecz nieuchronnie zbliżam się do wizerunku późnego Breżniewa (jeśli jeszcze ktoś pamięta tego nieodżałowanego towarzysza).  Dla młodzieży wyjaśniam, że był to istny „superman” - żywy pomnik radzieckiej myśli technicznej, doskonale funkcjonujący dzięki rozmaitym sprężynkom i recepturkom, zastosowanym w odpowiednich miejscach tegoż organizmu!    
Najfajniejsze było jednak to, że akurat w tym czasie trafiłem na akcję sprzątania boksu staruszków.   W tym celu został on opróżniony z włochatej zawartości.  Na dziedziniec schroniska wysypała się cała czereda rozmaitej maści paszczaków:  od czarnych, poprzez przypalane, brązowe a nawet piaskowe.  A żeby jeszcze było do rymu - głównie „niskopodwoziowe” (takie szczególnie lubię!).  Podwórzec od razu natchnął je do działania, wyraźnie odżyły: biegały, wąchały, sikały, a wszystko w radosnym uniesieniu - dzieje się coś nowego!  No i łasiły się.  Jeden brzdąc nawet pokładał się na wznak, żeby wymusić czochranie po brzuchu.  Łobuzeria!  Taka sytuacja to dla nich powiew beztroskiej swobody!  A dla mnie nagroda po ciężkawym dniu spędzonym na wybiegu.


P.S.   Podsłuchane na temat nieprzewidzianych skutków upiększania:
„W pewnej rodzinie zaistniał poważny dylemat.  Mąż nie chciał wpuścić do mieszkania swojej żony, wracającej od fryzjera.  Kategorycznie twierdził, że to nie może być jego Stara.  Bo za ładna!”     
 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...
  • 4 weeks later...
  • 3 weeks later...

Nadszedł czas opisania stałych rezydentów („wolnobiegów”) oraz starszyzny zgromadzonej w zagródce nr 16, bo to do nich ostatnio najczęściej zaglądam.

    Ci pierwsi to dwa niezapomniane okazy:

FUNIA - taka dyżurna schroniskowa sunia. Drobna filigranowa psina, cała czarna, z postury ratlerkowata, tylko wyraźnie większa. Krótkowłosa zgrabna panienka - niewątpliwie dba o linię!
Kiedyś, gdy tylko zjawiałem się w schronisku, ona pierwsza zaczynała krążyć i obszczekiwać mnie. Teraz widocznie już się do mnie przyzwyczaiła, bo powitanie wygląda zupełnie inaczej. Dla mnie to taki "Hołd pruski". Bo i miejsce stosowne (dawne Prusy) i sposób wykonania kojarzący się ze słynnym dziełem Matejki. Otóż Funia, gdy mnie tylko dojrzy, ostrożnie podchodzi, wyciąga przed siebie przednie łapki i opuszcza ku nim swój czarny ryjek, zupełnie tak jakby się czegoś wstydziła lub nawet kajała się przede mną. Stąd takie moje skojarzenie z "Hołdem pruskim". Bo kto wie? Może ta sunia pochodzi z jakiegoś psiego, prastarego pruskiego rodu? Niezbadane są wyroki niebios!

KLAPEK. Mały, poza główką cały biały, niezwykle uroczy piesek, typowy niskopodwoziowiec. Już samo jego dostojne imię nasuwa pozytywne skojarzenia. Aktualnie to świeżo z włosia oskubany (podstrzyżony) „baranek” ze szczątkowym ogonkiem. Podobno kiedyś był trochę ostry i wyobcowany. Teraz to przykładny słodziaczek - łasuch na przysmaki i różne gilgotki. Zwykle biega luzem po dziedzińcu, więc jest stale „na oku" obsługi. Trzeba go pilnować, bo zachodzi podejrzenie, że ten brzdąc może uprawiać zakazane gry hazardowe.  Jego ulubiony karciany kolor to karo - takim właśnie stygmatem jest naznaczony na czubku głowy. Tak, tak!  Zadawanie się z Klapkiem może być niezwykłym (czytaj: rujnującym) doświadczeniem.  Ale i tak warto. Bo to rozkoszny malec!

    Ze starszyzny można wymienić kolejne frapujące egzemplarze:

RONI - największa sztuka w tym stadzie, jedyny olbrzym wśród reszty maluchów. Nikt mu nie podskoczy! Roni budzi respekt swymi gabarytami; gdy wciśnie się do budy, to już nikt tam miejsca nie zagrzeje - po prostu tego miejsca już nie ma! Cielisty, krótkowłosy „cerber” o łagodnym usposobieniu. Swoje najlepsze lata już przeżył, widać to po uzębieniu a raczej po tym co niego zostało (dolne kły starte do kanałów zębowych). Często bywa rozbrajający: gdy sprawuję oczodoły niskopodwoziowcom, niejednokrotnie czuję, że coś mi podbija łokieć uniesionej ręki a po chwili w tym miejscu pojawia się wielki łeb Roniego. On w ten sposób domaga się smakołyków, łaskotek, itp. przyjemności. Operacje higieniczne na maluchach trzeba rozpoczynać od nowa. A na spacerach Roni uwielbia tarzać się na grzbiecie niczym jakiś wij - sprawia mu to nieopisaną rozkosz.

MURZYN  - to chyba jegomość najmniej urodziwy z całej tej gromadki staruszków.  Niski, podługowaty, szarobury „zaropialec” (często ma zapaprane prawe oko). Ten kołtuniasty „burek” jest bardzo grzeczny i skromny - a takie lubię najbardziej. Pewnie dlatego od razu zapałałem do niego wielką sympatią, choć to zapewne najzwyklejszy pod słońcem „urwipołeć”. Parafrazując cytat z Koziołka Matołka, można by rzec:
        „Murzynek Canis w schronisku mieszka,   
          Szorstkie ma futro ten nasz koleżka.”
                                                                          [co znaczy łacińskie słowo Canis, nie będę tłumaczył]

REKSIK - nieduży, krótkowłosy chudzielec, czarny z białymi skarpetkami i takimż torsem. To bystrzak, który stale usiłuje wysforować się przed inne ryje, wystawiając swój jako pierwszy (oczywiście w nadziei że mu weń jakiś smakołyk skapnie). Jest w tym tak zapamiętały, że nawet nie zważa po czym a raczej po kim stąpa: zdarza mu się bowiem deptać po innych włochatych kadłubach. A że jest łagodny i wdzięczny, więc i to mu uchodzi płazem!

PUSZEK - niewielki psiak w typie dobrze owłosionego, dosyć „żywego” terrierka. Jego szare „roztrzepane” futerko jest niezwykle miękkie i przyjazne w dotyku. Poprzez obfitość owłosienia, zazwyczaj ma przysłonięte nim oczy, które czasem trzeba gruntownie oczyścić. Tu należy dobitnie stwierdzić, że Puszek jest „The Best” - to psiak nadzwyczaj spolegliwy. Poddaje się wszelkim zabiegom higienicznym, choć to wcale nie musi być dla niego przyjemne. W takich momentach zawsze podziwiam jego cierpliwość i wyrozumiałość. Jedynie przy częstowaniu przysmakiem trzeba uważać na palce - biedak pewnie słabo widzi, więc z kiełkami może się zapędzić nieco za daleko!

DZIDEK /DZIUDZIUŚ/. Od zabarwienia zwany „Czekoladka”. Foremny mały psiak o niezbyt obfitym lecz gęstym owłosieniu przypominającym okrycie pluszowego misia.  Dziudziuś to taki grzeczny piesek, co to nie wadzi nikomu. Jejku! Nawet nie wiem co miałbym o nim napisać! Nic nie zbroił, żadnych szaleństw ni wybryków! Można by rzec, że to piesek nijaki.  A jednak jest coś ujmującego w jego zachowaniu, karności i „ułożeniu”.  Z pewnością Dziudziuś jest wyznawcą „dobrego smaku”.  Może to esteta?  Jak ja?

BOBIK. Brązowo-czarna niskopodwoziowa baryłeczka z białym krawatem. Fama głosi, że Bobik jest coraz bardziej kwadratowy! Jego nieposkromiona chęć do jedzenia przynosi widoczne efekty. Mimo kuśtykania na jedną łapkę, jest tak szybki do przysmaków, że zazwyczaj ubiega w tym innych łakomczuchów. A przy tym bywa ostry! Więc mówią, że ma „wredną naturę”. Jednak Bobik potrafi być miły: w razie potrzeby bez problemu daje sobie wyczyścić oczy a w oczekiwaniu na pieszczoty wali się na grzbiet i w wiadomym celu wystawia ku górze swe krągłe brzucho. Ten okaz jest również bardzo fotogeniczny - dla mnie to niezły „twarzowiec”.      

TOST  /po wielkości TOŚCIK/ - to jedyny „funkcyjny” w tym stadku. Tylko on wie na czym polega jego powinność. Przyziemny podłużny malec, ogólnie czarny i dość obficie owłosiony (szczególnie rozeta ogona, wybielająca się od spodu).  I chociaż rezolutny, to jednak nadzwyczaj stateczny. Moja ksywka: „Brat Furtian”. Dlaczego? To proste!  Otóż Tościk ma taką właściwość, że stale rezyduje przy furtce od boksu - stoi wciąż zwrócony ryjkiem do wyjścia. Gdy się go przestawi, on zaraz wraca na swoje miejsce i znów „pilnuje furtki”. Jest tak zawzięty w wypełnianiu tego „obowiązku” że raz, gdy wszystkie starce smacznie sobie spały, zdybałem go w pozycji siedzącej, ze zwieszonym ryjkiem i zamkniętymi oczyma - oczywiście przy furtce!  A więc „Brat Furtian” nie zdzierżył: też przysnął, lecz wciąż był na swoim posterunku!

MILEWSKI - biedaczysko. O nim chyba najmniej mogę „powiedzieć”. Mały, cały czarny, porządnie owłosiony psiak o dość aktywnym usposobieniu. Niedawno przeszedł do innej zagródki w celu odbycia rekonwalescencji po niefortunnym starciu z jakimś niezbyt mu przychylnym paszczakiem. Trochę straciłem go z oczu, chociaż czasami widuję go na spacerze po dziedzińcu schroniska, w całkiem znośnej kondycji.


P.S. Ostatni pobyt w Szczytnie [16.08.2015] wprawił mnie w niemałe zakłopotanie. I to z dwóch powodów.  Po pierwsze: Funia, miast zwyczajowo okazać mi „Hołd Pruski”, przywitała mnie (jak dawniej) szczekaniem. Czyżby już zapomniała?   Na domiar złego „Brat Furtian” porzucił cel swego stróżowania i zaszył się w ślepym zaułku tuż za „budą Roniego”. Teraz pilnował tej małej zamkniętej przestrzeni.
Czego to upał nie robi ze zwierzętami (nie mówiąc już o ludziach)?
 

Link to comment
Share on other sites

  • 1 year later...

Moje widzenie wolontariatu     

 

W związku z nagłą potrzebą wprowadzenia ścisłych zapisów regulaminu i porozumień dla wolontariatu w Schronisku dla Zwierząt w Szczytnie, na oficjalnej stronie internetowej tego schroniska ogłoszono wzorcowe teksty takich dokumentów. Spostrzegłem jednak, że są one obarczone pewnymi błędami, które jak przypuszczam, w większości mogą wynikać z bezpośredniego przeniesienia tych wzorców z innych podobnych placówek, które jednak działają w odmiennych warunkach.

Sprawa takich dokumentów, jeśli już wprowadza się je do obiegu, warta jest gruntownego, logicznego  przemyślenia.  A to dlatego, żeby nie stanowiły one jedynie formalnych, biurokratycznych „zaliczeń”.

Bo one, w moim odczuciu powinny porządkować pewne sprawy i ułatwiać funkcjonowanie schroniska. Korzyści mogłyby dotyczyć wszystkich stron zaangażowanych w utrzymanie dobrostanu zwierząt. 

Schronisko dla Zwierząt w Szczytnie działa w bardzo ciężkich warunkach, na ogół dużo gorszych od tych, jakie panują w podobnych lecz już docelowo urządzonych placówkach. Dlatego, przy braku zasadności działań inwestycyjnych na obiekcie wciąż tymczasowo zlokalizowanym (takim jest schronisko w Szczytnie), bardzo ważne jest opracowanie zasad sprawnej organizacji.  I temu właśnie mogą służyć dobrze opracowane dokumenty, w tym m.in. podstawowy dla działalności wolontariuszy - „Regulamin wolontariatu”.  Powinien on jasno i dobitnie określać reguły współpracy na styku: kadra schroniska - wolontariusze.  Jest to istotne również dlatego, że z jego nadrzędnych, generalnych ustaleń, wynikają szczegółowe zapisy porozumień zawieranych z poszczególnymi wolontariuszami.  Po zapoznaniu się z treścią  dokumentów dla wolontariatu, świeżo przedstawionych na stronie Schroniska dla Zwierząt w Szczytnie (Regulamin, Porozumienia), postanowiłem zaproponować pewne zmiany, skupiając się przede wszystkim na treści podstawowego dokumentu, jakim jest „Regulamin wolontariatu” i zachowując jego zasadnicze punkty (działy tematyczne). Niektóre zmiany uważam za konieczne, inne mogą być dyskusyjne. Przedstawiając niżej ten „zaczyn”, który może być pomocny dla wypracowania ostatecznej treści „Regulaminu wolontariatu”, załączyłem osobisty komentarz do proponowanych zmian.  Szczerze pisząc, nie wyobrażam sobie aby regulamin ten pozostawić w istniejącej treści.  Zawiera zbyt wiele niejasności i niedostosowań.

 

A więc:

 

Regulamin wolontariatu w Schronisku dla Zwierząt w Szczytnie 

[propozycje zmian]

 

 

1. Wolontariat w Schronisku dla Zwierząt w Szczytnie działa na podstawie ustaleń niniejszego regulaminu oraz indywidualnych porozumień zawieranych na piśmie z poszczególnymi wolontariuszami.  Wzory porozumień z osobami dorosłymi i osobami niepełnoletnimi, stanowią odpowiednio załączniki Nr 1 i Nr 2 do niniejszego regulaminu.

 

 

2. Wolontariuszem może zostać każdy, kto ukończył 18 lub 16 lat, a ponadto:

#  szanuje zwierzęta i uznaje ich prawo do ochrony zdrowia i życia

#  nie ma przeciwwskazań zdrowotnych do pracy w schronisku dla zwierząt 

#  odbędzie z pozytywnym skutkiem rozmowę kwalifikacyjną z kierownikiem schroniska w obecności osoby towarzyszącej, co zostanie poświadczone w porozumieniu

#  osobą towarzyszącą będzie: dla kandydata dorosłego - wolontariusz wprowadzający, dla osoby niepełnoletniej - rodzic lub opiekun prawny

#  wyboru wolontariusza wprowadzającego dokonuje kandydat, a w razie braku takiego wyboru, kierownik schroniska może dokooptować do rozmowy pracownika schroniska

#  dostarczy zdjęcie i podpisze porozumienie zgodnie z załącznikami Nr 1 lub Nr 2 do niniejszego regulaminu     

 

 

3. Zakres prac wykonywanych przez wolontariusza szczegółowo określa zawierane porozumienie. Zmiana zakresu porozumienia wymaga formy pisemnej.

 

 

4. Do obowiązków wolontariuszy pracujących w Schronisku dla Zwierząt w Szczytnie należy:

#  wpisywanie czasu rozpoczęcia i zakończenia pracy na liście obecności wolontariatu wyłożonej w biurze schroniska

#  uzgodnienie rodzajów czynności i miejsc świadczenia pracy (sektory, numery boksów)

#  wykonywanie pilnych, doraźnych poleceń kierownika schroniska i innych wskazanych przez niego pracowników funkcyjnych (lekarza weterynarii, opiekunów zwierząt)

#  noszenie identyfikatora w czasie wykonywania prac na terenie schroniska jak też podczas imprez organizowanych przez schronisko

#  przestrzegania przepisów BHP, p-poż. i zasad bezpieczeństwa w schronisku

#  ścisłe przestrzeganie zasad regulaminu a także zawartego porozumienia, pod rygorem natychmiastowego jego rozwiązania w przypadku dopuszczenia się rażącego naruszenia dyscypliny obowiązującej w schronisku  

 

 

5. Nadzór nad wolontariuszami jest prowadzony na bieżąco przez schronisko. Wszelkie ważne dla świadczenia wolontariatu informacje będą zamieszczane jako:

#  plan graficzny organizacji schroniska z zaznaczonym usytuowaniem obiektów, sektorów i numerów boksów (wybiegów) - w widocznym miejscu na terenie schroniska

#  wykaz wszystkich pracowników funkcyjnych wraz ze zdjęciem legitymacyjnym identyfikującym tę osobę - wywieszony jedynie do wglądu w biurze schroniska

#  informacja o możliwości i trybie wnoszenia ewentualnych uwag i odwołań,

#  bieżące ogłoszenia na stronie internetowej Schroniska dla Zwierząt w Szczytnie, w zakładce wolontariat, podawane z 3-dniowym wyprzedzeniem

 

 

6. Wolontariusz może zostać skreślony z listy wolontariuszy w przypadkach:

#  pisemnej rezygnacji ze świadczenia wolontariatu

#  nie złożenia pisemnego oświadczenia woli kontynuowania wolontariatu, po nieprzerwanym półrocznym okresie niepodejmowania żadnych czynności na rzecz schroniska

#  poważnego naruszenia dobrostanu zwierząt, świadomego narażenia ich na cierpienia fizyczne lub psychiczne, zaniechania możliwych do wykonania działań zapobiegawczych  

#  dopuszczenia się na terenie schroniska zachowań rażąco sprzecznych z obowiązującym porządkiem, zasadami bezpieczeństwa i normami zachowań, a w szczególności: pijaństwa, grubiaństwa, niszczenia mienia, awanturnictwa, itp. 

#  nagminnego zakłócania rutynowych czynności obsługi schroniska poprzez własne nieprzemyślane działania, mimo zwracania mu uwagi na te nieprawidłowości

#  nieuzasadnionej odmowy pomocy podczas wykonywania pilnych prac naprawczych, np. w sytuacjach awaryjnych.

 

 

 

 

Komentarz do zmian regulaminu

Ad.2.

Moim zdaniem określenie „kocha zwierzęta” może być już trochę „zużyte” i czasami nawet  wprowadzać w błąd. W miejsce płochego nieraz uczucia, raczej bym eksponował zasady odpowiedzialności i powinności wobec zwierząt. Co nie przeszkadza prawdziwie kochać!

 

Obecność osoby towarzyszącej może być wskazana z wielu względów:

- umacnia zasadę obiektywizmu (przeczy podejrzeniom o stronniczość)

- jest istotną pomocą merytoryczną, bo np. wolontariusz wprowadzający może podzielić się wiedzą nabytą podczas długotrwałych obserwacji zwierząt, zadać dodatkowe pytania, itp.

- pozwala zapoznać rodzica lub opiekuna małoletniego kandydata z realnymi warunkami panującymi w schronisku, wyjaśnić obowiązujące zasady, w razie potrzeby rozwiać stawiane wątpliwości, itp.

- pracownik schroniska dokooptowany do rozmowy z osobą dorosłą, która zazwyczaj po raz pierwszy podejmuje się świadczenia pomocy w pełnym zakresie, powinien uczulić kandydata na zasady organizacji pracy obiektu i obowiązujące tu warunki bezpieczeństwa

 

 

Ad.4.

Lista obecności wolontariatu powinna być wyłożona w ogólnodostępnym miejscu.

 

Miejsce i rodzaj przewidywanych do wykonania prac, powinny być uzgodnione z obsługą schroniska tak, aby nie kolidowały z rutynową organizacją pracy tej placówki. Z uwagi na brak pełnego wyposażenia osobistego i odpowiedniej odzieży ochronnej, niepełny wiek wolontariusza, itp., nie wszystkie czynności wykonywane przez obsługę nadają się do realizacji przez wolontariat.

 

Polecenia nie powinny być wydawane jednemu wolontariuszowi przez wszystkich pracowników schroniska, bo to może prowadzić do bałaganu. Stąd potrzeba pewnego  ograniczenia, przynajmniej do kierownika i osób przez niego wskazanych.

 

Rozwiązanie porozumienia powinno wynikać z jakiejś ważnej przyczyny.

 

 

Ad.5.

Schemat sytuacyjny schroniska ułatwia poruszanie się po terenie i planowanie działań.

 

Wykaz pracowników powinien zapobiegać nieporozumieniom i ułatwiać dotarcie do konkretnych osób (zamiast rozpytywania w oparciu o słabo zapamiętany wygląd).

 

Wolontariusz powinien mieć możliwość wysłuchania go i obrony własnych racji w razie zaistnienia jakiejś kontrowersyjnej sytuacji.

 

Informacje wyprzedzające pozwolą na przygotowanie się do nowych warunków.

 

 

Ad.6.

Na okoliczność bardzo rzadko wykonywanych czynności, stawiał bym raczej na oświadczenia niż „szkolne” usprawiedliwienia.  Świadczenie wolontariatu jest dobrowolne!

 

W przypadku pijaństwa należy rozumieć nie tylko samo wykonywanie tej czynności na terenie schroniska, lecz również obecność w stanie wskazującym na spożycie.

 

Indywidualne działania wolontariusza nie mogą dezorganizować pracy schroniska a zwłaszcza nie mogą zakłócać przebiegu takich czynności, jak karmienie, przeganianie psów, sprzątanie stanowisk, zabiegi lecznicze, drobne inwestycje, prace naprawcze, itp .  

 

W razie wyższej konieczności, wolontariusz nie powinien odmawiać udzielenia pilnej, często niezbędnej pomocy. Wyjątkiem mogą być sytuacje stwarzające poważne zagrożenie dla zdrowia lub życia wolontariusza.

 

 

 

 

Ponadto, mogę jeszcze ogólnikowo zasygnalizować kilka innych zauważonych mankamentów, jak np. wymagające objaśnienia zapisy z pozostałych dokumentów (porozumień):

- niezrozumiały wymóg posiadania legitymacji szkolnej przez wolontariusza pełnoletniego,

- niejasne oświadczenie że „posiada kwalifikacje ... do wykonywania powierzonych mu czynności”,

- kontrowersyjne godziny otwarcia schroniska, miejscami nieprecyzyjne (latem, tzn. kiedy?), niekorzystne dla możliwości wolontariatu (ograniczenia dotychczasowych pobytów),

- brak deklaracji schroniska o zapewnieniu wolontariuszom podstawowych środków do utrzymania higieny rąk (środki myjące, dezynfekujące, itp.).

Lecz to może być sprawą wtórną, nadającą się do uściślenia po wypracowaniu podstawowych reguł „Regulaminu wolontariatu”.

Powyższe podaję pod rozwagę, do dowolnego wykorzystania. Oczywiście, jeśli się do czegoś nadaje.

 

 

Roman Stachurski,

wolontariusz z Olsztyna       

Link to comment
Share on other sites

  • 9 months later...
  • 8 months later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...