Jump to content
Dogomania

Znacie dowcipy: przychodzi baba do lekarza? Anegdoty o psach, które przyszły do weta!


halbina

Recommended Posts

Ach,te ponadrywane pazury:loveu:Chodzę średnio co 2 miesiące z dyndającym Franczym paznokciem:oops:Aż wstyd,ale co tam;)
Ale -wracając do tematu.Każda wizyta z Frankiem na badania to jest HORROR:cool3:Położyć go na stole graniczy z cudem...A potem jeszcze utrzymać dopóki to cud - urządzenie się ruszy i pozapisuje..Ostatnio położyłam go z pomocą 3 wetów na stole , pies poprzypinany klamrami i teraz już tylko chwila i........klops.Franek się zerwał,klamra się odpięła, i wszystko na marne.W dodatku były problemy z włączeniem tego 'czegoś' do EKG:lol:Stonka mała,noo:cool1:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 56
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Wątek świetny :) Ubawiłam się setnie.
No to może i ja coś dorzucę w temacie . Mój jamniorek /już za TM ):/ miał kiedyś robione zdjęcie rtg u weta. No co prawda ważył 12 kg ale sądziłam że dam sobie radę , o ja naiwna ... Tak mi się wyrywał i tak histeryzował , że wet w końcu mówi :" wie pani co , może ja go przytrzymam a pani zrobi zdjęcie?" . I tak się też stało.
Mam jeszcze w zanadrzu mrożącą krew w żyłach opowieść o moim kocie /znajdka/ . Ostatnio coś za bardzo drapał się po uszach no więc poszliśmy do weta. Nasz Psot ma wyjątkowo wredny charakter , nie daje się głaskać , gryzie i drapie , że tak powiem bez specjalnych powodów a cóż dopiero kiedy coś trzeba przy nim zrobić. Uprzedziłam więc weta , z kim będzie miał do czynienia o on na to że sobie poradzi. W trakcie czyszczenia uszu nie obyło się bez syczenia , warczenia , prychania i innych takich , trzymałam go z całych sił , pot lał mi się po plecach. W pewnym momencie wyrwał mi się i tak przeorał wetowi rękę , że trzy tygodnie mu się goiła ! A na odchodnym stwierdził :" do kontroli proszę nie przychodzić" :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

O matko, aż mi się przypomniało, jak musiałam pseudo-spaniela przytrzymać... Klocek 18kg ważył, musiałam się na nim niemal położyć na stole, żeby go unieruchomić na chwilę, co wcale nie było proste, chociaż do szczupłych i małych kobiet nie należę ;)

Link to comment
Share on other sites

Świetny wątek :lol:
U nas długo była miłość do weta, nie dało rady przejść spokojnie ulicą bo zaraz wrzask że Hexolina musi koniecznie tam wejść i wiele razy musiałam zmieniać trasę żeby się z kundlicą nie szarpać. Niestety do czasu zmiany weta (przeprowadzka). Poszłyśmy na szczepienie chyba, weta poinformowałam że niedawno suczy się skończyła cieczka, jest grzeczna i nie rzuci się z zębami tylko trzeba spokojnie. Na to wet to sprawdzimy czy możemy szczepić i bach za tyłek Hexolinę :angryy:. Na to moje psisko narobiło takiego lamentu że cała okolica słyszała, a wet kazał założyć jej kaganiec bo agresywna (jak by mnie ktoś nagle za tyłek złapał to bym zagryzła a nie tylko wrzeszczała :angryy:). Od tamtej pory wet to wróg, psa wciągam do gabinetu siłą, a całą wizytę muszę ją odciągać od drzwi. Na szczęście nie jęczy tylko znosi wszystko w milczeniu.
Sytuacja z czyszczeniem gruczołów, pies na stole, ja ją trzymam i sobie rozmawiamy z wetem o tym co będzie robił. Nagle pies ląduje mi łapami na ramionach, ja ledwo stoję na nogach a wet zadowolony mówi że zapomniał ostrzec że zaczyna :mad:. Wyszłam z tego z deczka poobijana.
Zaglądanie Hexolinie w uszy (kolejny wet) - ganialiśmy ją po całym gabinecie i wet stwierdził po kilku minutach że na pewno ma zdrowe uszy :evil_lol:. Następnym razem ja pokazałam jej ucho wetowi, nie dało się niczego do ucha włożyć, ale naocznie diagnoza została potwierdzona.

O wizytach u weta z Aresem (mój podopieczny, 40sto kilowy ON) to by można było książkę napisać, czego ten pies nie odwalał, właściciele na nim się kładli żeby wet mógł go w ogóle obejrzeć :shake:.

Mój królik za to był postrachem wetów :evil_lol:. Poszłam ze słodką, puchatą angorką miniaturką do weta na obcięcie pazurków i potwierdzenie płci. Powiedziałam na wstępie że to 2-kilogramowa agresywna bestia i żeby pan uważał. Wet uśmiechnął się i stwierdził że zaczniemy od sprawdzenia płci. Zabrał się do tego sam, delikatnie, a moja królica tak się na niego rzuciła z pazurami i zębami że momentalnie ręce weta zyskały gustowne czerwone krechy i zaczęła się lać z nich krew :roll:. A ostrzegałam... Obcinanie pazurów było już na spokojniej i trzymaliśmy ją obydwoje ;).

Link to comment
Share on other sites

u nas od zawsze byly problemy z suka i wetem , miala 7 miesiecy jak pierwszy raz odwiedzila weta bylo to 1,5tygodnia po tym jak ja zabralismy z "meliny "
odrazu byl zrobiony przeglad i umowiona sterylka na za tydzien , po tygodniu przy sterylce najpierw nie chciala usnac po narkozie , wet musial zwiekszasc dawke 2 razy , mysle ze to bylo za wczesnie ,jeszcze nam nie ufala a my ja juz na sterylke przywiezlismy
pozniej kazda wizyta u tego weta na zastrzyki przeciwbolowe czy pozniej na zdjecie szwow i szczepienie na wscieklizne/chorobowe zaczynala i konczyla sie tak samo , suka najpierw nie chciala wejsc do gabinetu musialam ja wnosci na rekach wyrywajaca sie , i bardzo agresywna do tego weta , jak tylko mijalam to miejsce nawet przypadkiem suka zapierala sie i nie chciala isc tamta droga , wydaje mi sie ze kojazyla to miejsce ze steryzlizacja wiec przy nastepnym szczepieniu postanowilam zmienic weta ,
od tamtej pory chodze na drugi koniec miasta gdzie nic nie dojezdza piechota z suka i jest calkowicie inaczej , w poczekalni rzuca sie na wszystkie psy i ich wlascieli ,czego nigdy nie robi normaanie , a u weta nagle sie zmienia, pozwala sobie zrobic wszystko , nie ma zadnej paniki , stoi jak u siebie czasami zamerda ogonem , nie ma problemu z wyczyszczniem gruczolow, obcieciem pazurow ani szczepieniem . oprocz tego ze mam bardzo daleko i wet nie jest najtanszy to ciesze sie ze zmienilam weta bo tam to byla meczarnia dla mnie i suki .

co do mojego psa pudelek (5,5 kg), on to jest panikarz , obojetnie po co bysmy nie szli do wtea zawsze odrazu piszczy , wet go nie zdazy dotknac a on juz sie drze jakby go ze skory obdzierali , niestety jest bardzo chorowity od zawsze wiec weta odwiedza czesto , na spokojnie nie da sobie zrobic nic, wszystko jest na sile, i obciecie pazurow i jakiekolwiek badani czy szczepienia , nie wazne ze to nie boli ze to tylko sprawdzanie uszu czy zebow on zarobi takiego halasu jakby nie wiadomo co sie dzialo , wstyd . gdy byl po wypadku nie dal sobie zrobic rtg ani usg , w 3 osoby trzymalismy malego panikarza zeby cokolwiek wyszlo . a miny ludzi obserwujacych to z poczeklalni bezcenne

a pojedynczych komentarzy u weta to moglabym napisac 5 stron :lol:

Link to comment
Share on other sites

Przypomniało mi się jak moja suczka przy kolejnej wizycie u weta juz nawet nie pamiętam w jakim celu (chyba zastrzyk) złapała sie mnie łapami jak kot :D powbijała pazurska obejmując mnie jak dziecko na rączkach z taką siłą że nie umiałam jej od siebie oderwać, komicznie to wyglądało :D jak w bajkach koty się przylepiają :D

Link to comment
Share on other sites

Reksio w poczekalni u weterynarza jest cudownie grzeczny:cool3:, siedzi cichutko pod ławeczką udając że go wcale, ale to wcale nie ma..;)
Do gabinetu - wiadomo - ślizgawka po podłodze, więc raczej biorę go na ręce, jak nie walczę akurat z Miśką, bo ogony raczej w pakiecie się wizytują ;-)
Za to jak wychodzimy z gabinetu z powrotem do poczekalni...nooo, Reksio już jest "po" więc idzie dumny, najeżony i dostojny, powarkując na wszystkie te psy, które przed momentem zupełnie ignorował.:razz::cool1:
Wyjątkiem był cudny i olbrzymi dog niemiecki Bagiet, którego Reksio obwąchał ostrożnie wysuwając nosek spod ławki z oczami szeroko otwartymi ze zdumienia ( "Ten duuuży to pies???") i nie warknął ani przed wizytą, ani po - omijając go ze spuszczoną głową..:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

O nie. Ja tam jestem wredna pańcia i nie ma mowy o przesadnych wybrykach (a psy miewam różne, do bernardynów włącznie). Najczęściej rozrabia Kra,ale ona tak na wesoło- a to próbuje wetowi zajrzeć do biurka, a to szufladę ze smakami wywlecze, ale weci się z niej tylko śmieją.

I powiem że naprawdę wolę u weta pacyfikować wk...ego kaukaza, niż małego dzikiego kotka- to tak z doświadczenia ;) Mały dziki kot to coś potwornego, małe takie, cienkie, złapać nie wiadomo za co, a pazury i zęby ma ze wszystkich stron, przysiągłby człowiek, że ma ze sto nóg. W dodatku i zęby i pazurki ma potwornie ostre. I maluchy sa dużo zwinniejsze niż duże koty, potrafią się skręcić w ósemkę, żeby tylko dziabnąć......

Link to comment
Share on other sites

to ja z wiejskiego podwórka historia;u nas na wsi do szczepien p.wsciekliżnie wet.przyjezdza i szczepi wszystkie psy hurtowo ,zeby nie biegac po gospodarstwach każe je sobie przyprowadzić w jedno miejsce na jedna okreslona godzine. Z moja Frytka tez na tym 'spędzie' bywałam-kiedy zobaczyła,ze wszystkie pieski w jednym miejscu juz wiedziała o co chodzi i STOP nie pójdzie tam wiec ciagnac ,niosac ją(mieszaniec doga)dotarłam na miejsce kłade sie na niej i tak leżymy:diabloti: i czekamy na zastrzyk.Ten w białym podchodzi do nas szał Frytki sie wzmaga chwila nieuwagi i spadłam z konia(czyli z Fytki)a ona w nogi ...szczepienie to wydarzenie na wsi wszyscy wylegaja przed domy popatrzec ...Fryta smiga do domu ja za nia ..wracaj natychmiast ...a cała wies ..JEDEN ZERO DLA PSA..i czekaja ,który nastepny sie wywinie...

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Świetny wątek!
Niestety mogę tylko poczytać- Iwan kocha swoje wetki a wszelkie zabiegi znosi ze stoickim spokojem i długim farfoclem śliny.
Kocica też mnie rozczarowała- w domu diabeł tasmański do obcych, u weta.. sama łapkę do pobrania krwi podaje.

Link to comment
Share on other sites

To ja się boję na samą myśl o tym, że jeszcze tyle psów przede mną i pewnie niejeden będzie mi takie akcje fundował :)
Świetnie czyta się ten wątek.

Także mogę tylko poczytać, bo Toriczka jest bardzo grzeczna, wszystko pozwala sobie zrobić. Do tego bardzo odporna na ból, nigdy nawet nie zapiszczała. Iwan warczy, gdy dotyka się go w bolące miejsce, ale nic oprócz tego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Osa']Ja ku uciesze napiszę tak ogólnie o piesku Hugo rasy Japan Chin.
Ma chyba wszystkie wady genetyczne jakie może mieć ta rasa...A w dodatku Hugo ma upiornego pecha. Po upadku z jednego schodka leżał w szpitalu trzy dni pod kroplówkami w stanie krytycznym - miał wstrząs mózgu co przy jego braku wydaje się rzeczą teoretycznie niemożliwą. Dwa razy zemdlał zachłysnąwszy się śliną na widok ciastek. Ogólnie jest z nim wesoło-nigdy nie wiadomo czego się danego dnia spodziewać.[/QUOTE]

O matko... :) :) :) :) :)

Ja z moją Sienką (mam ją od 2 miesięcy) poszłyśmy ostatnio do pani wet. W sumie nic się nie działo. Totalnie nic. Tyle że wstawiałam ją 15 minut na stół (kręgosłup boli do dzisiaj). No i na tym stole panna Siena po 10 minutach podchodów i namawiań w końcu pozwoliła poczęstować się smaczkami... To był już koniec wizyty! :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marra']Przypomniało mi się jak moja suczka przy kolejnej wizycie u weta juz nawet nie pamiętam w jakim celu (chyba zastrzyk) złapała sie mnie łapami jak kot :D powbijała pazurska obejmując mnie jak dziecko na rączkach z taką siłą że nie umiałam jej od siebie oderwać, komicznie to wyglądało :D jak w bajkach koty się przylepiają :D[/QUOTE]

mój zawsze tak robi :evil_lol:

Buenos ma komplety uraz do wetów, po tym jak miał silne zatrucie pokarmowe i dostawał bardzo bolesne zastrzyki.
Dziś byliśmy u zupełnie innego weta niż zwykle i nie wiem jakim cudem, ale Buenos od razu wyczuł gdzie idziemy i trząsł się jak galareta.

Link to comment
Share on other sites

[U][B]Arwilla[/B][/U] Tak, ta rasa chyba tak ma :lol: Jak sobie naciągnął ścięgna to wyglądało właśnie jakby łapę złamał, kładł się i piszczał i ogólna panika...
Z wejściem do kliniki nie jest najgorzej. Troszkę się zapiera ale jakoś to idzie. Gorzej jak już trzeba wejść do gabinetu. Wtedy jest ślizg po podłodze :roll:
Do zastrzyku mojego 17kg w typie SH też muszą 3 osoby trzymać a to i tak mało:evil_lol: Wyrywa się, warczy, szczeka, wyje, nawet zęby pokazuje, więc wizyta zawsze w kagańcu. Chociaż raz to nawet przez kaganiec weta capnął :crazyeye: Na szczęście nie mocno. Ostatnio był hardcore, bo do 3 zastrzyków (pies znowu coś pożarł i silne zatrucie pokarmowe miał) we 2 musieliśmy psa trzymać z wetem, a wet ma złamaną rękę. Mogłam się na tego mojego dupka kłaść, a ten i tak się wywijał. Wet tylko się bał żeby mu pies drugiej ręki nie rozwalił, bo pracować nie będzie mógł :diabloti:
Jeszcze jak wchodzę do poczekalni to muszę zawsze uważać bo jest w tym samym pomieszczeniu sklep i na półeczce stoją w koszykach świńskie uszy, kości i takie pyszności a Lasti zawsze tam nos wsadza :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Jak moja świnka była u weta na sczepienia bo ma grzybicę to wet wziął Alvina do ręki, ( pupy mu nie trzymał wię ona tak sobie wisiała nad podłogą. Ja patrzę a tu centralnie na buty weta Alvinek się posiusiał, ale to jak! Wet od tamtej pory każe mi go trzymać i Alvinek musi być na chusteczce.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Ja, jak byłam niemowlakiem, zawsze celowałam ludziom w oko, jak mnie przewijali :P
Wczoraj akcja co prawda nie u weta, a w domu, ale czyszczenie awaryjne uszka, bo swędziało. Zawołałam Felka do kuchni, kazałam usiąść. Liczył na ciacho, a ja, zła kobieta, wyciągnęłam płyn do uszu. Nalałam mu płynu - wrzask, jakby go mordowali. No dobra, pomasowałam, zrobiło się miło, a tu nagle -WACIK. I znowu wrzask i skowyt, mama przyleciała, a Felek w nogi - po piłeczkę.
Od razu zaznaczę, że nie zrobiłam mu wacikiem krzywdy, a ucho po płukaniu jest ok, chyba kłaczek go łaskotał wewnątrz, on po prostu tak ma. Jak miał złamany pazur, to skowyt był przy przemywaniu wodą utlenioną... Bo on taki delkatny jest.

Link to comment
Share on other sites

Siedząc w poczekalni wet obserwowałam labradorkę usypianą do zabiegu.Leżała przysypiając,nie dała rady się podnieść, ale na każdy przejaw zainteresowania sobą energicznie machała ogonem.Trwało do dosyć długo bo każde machnięcie wywoływało u nas śmiech. Wetka stwierdziła że u labradora ogon zasypia ostatni :lol::lol::lol:

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio, gdy byłam ze szczurami u weta i czekałam w poczekalni, przyszło państwo z labkiem. Labek zacieszony i strasznie natrętny. Sierść mu strasznie wypadała i bardzo nas obślinił.
W końcu zainteresował się transporterem. Bałam się, że szczury zaczną gryźć i mówię, żeby uważali. Oni nic na to.
Po jakiś pięciu minutach ciągłego węszenia i lizania transportera widzę, że Bingo (szczur alfa) się nastroszył. No to teraz już stanowczo, żeby zabrali psa, bo szczury straciły cierpliwość. Nie odpuścili i dalej się cieszą. Odwróciłam transporter bokiem, ale to nie pomogło. Pies pyskiem nad moimi kolanami zaczął wciskać nos w transporter. W tym momencie Bingo walnął go łapą w nos. Właściciele się śmieją.. Pies dalej swoje. Teraz mój chłopak, żeby wzięli psa, bo ze szczurami nie ma żartów. Na co oni, że jak mu coś zrobią, to następny raz nie ruszy.. W tym momencie Bingo dziabnął go w ten nos. Pies w pisk, krew leci.. Szkoda mi go było, a właściciele się nawet nie przejęli. W końcu wyszliśmy z poczekalni na dwór i tam czekaliśmy na swoją kolej.

Link to comment
Share on other sites

Poczekalnie u weta to jakiś koszmar, jakiś miesiąc temu kobieta na nas prawie wlazła, holowana przez swojego doga niemieckiego, który planował wsadzić swoją szlachetną mordę prosto na moje kolana, gdzie leżała zestresowana (a więc bardzo cięta) Zuz. Poprosiłam o zabranie psa, jednocześnie wsadzając mu prawie własną stopę w oczy, żeby go jakoś zastopować, bo piesek się nie bardzo pańci słuchał... Osobiście nic nie mam przeciwko dogom niemieckim, ale do licha - jak ktoś nie umie utrzymać to może nie wiem, szkolenie, dławik, szelki, cokolwiek...?

Link to comment
Share on other sites

A ja lubię poczekalnie,a szczególnie rozmowy właścicieli. Najciekawsza była jak para ok 50 lat tłumaczyła wszystkim, że ich york jest tak wrażliwy ,że do łóżka zimnego nie wejdzie spać.:hmmmm:Spytałam co robią żeby wszedł.Pańcia poważnie odpowiedziała że najpierw mąż wchodzi pod kołdrę i ogrzewa.Dodam że mówili na siebie mamusia i tatuś:no-no-no:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...