Jump to content
Dogomania

pies to wydatek na całe życie-dla każdego?


marta23t

Recommended Posts

Poruszę dosyć drażliwy dla wielu osób temat ale jestem ciekawa Waszej opinii. Piszę ten post min. na swoim przykładzie bo w przeciągu ostatniego tygodnia leczenie moich psów przekroczyło średnią krajową zarobków przeciętnego Kowalskiego a jeszcze nie wiadomo co przyniosą kolejne dni.
Zawsze byłam przeciwnikiem kupowania psów z pseudo na zasadzie- ,,nie stać mnie na rodowodowego szczeniaka,,, brania psów prze osoby piszące ,,nie stać mnie w tej chwili na lepszą karmę, ale chcę mieć psa,, i tłumaczenie sobie, że w razie czego jakoś to będzie..po kilku ostatnich dniach moja opinia na ten temat jeszcze bardziej się ugruntowała. Ponadto zawsze byłam zdziwiona i zbulwersowana , że ludzie np. nie leczyli swoich zwierząt, że psy w kiepskim stanie zdrowotnym trafiały do schronu, miały niezoperowane guzy ale powiem Wam szczerze, że coraz bardziej się zastanawiam czy wynika to z bezduszności czy poprostu dlatego, że ich na to nie stać i nie przemyśleli swojej decyzji. Moim zdaniem każdy kto bierze pod swój dach psa i obojętnie czy będzie to rasowiec po championach czy kundelek z przytuliska musi się liczyć z jedną rzeczą; może nadejść dzień, że pojawią się koszty. Koszty tak ogromne , że przekroczą wartość zakupu zwierzaka / celowo nie piszę wartość psa- bo to przyjaciel więc bezcenne/ oraz zasobność naszego portfela. i co wtedy? w tłumaczenia , że się pożyczy też nie wierzę bo jakoś nie widzę znajomych pożyczających kolejne stówy na leczenie psa, kiedy to ludzie Ci mają swoje życie i to dość drogie w czasach kredytów, kryzysu gospodarczego..zresztą pożyczy ok, ale ile i z czego się odda?
czy pies z powodu kosztów i coraz większych stawek w lecznicach weterynaryjnych stanie się luksusem nie dla każdego? czy ludzie powinni rezygnować z posiadania psa ze względu na koszta z tego wynikające? jakie jest Wasze zdanie? dla porównania podam Wam przykład kosztów, które poniosłam w związku z moimi choróbkami bo nie marudzę tu i nie snuję smętów ze względu na 100 czy 200 zł..

-leczenie nowotworu u mojej suni śp ponad 3,5 ty zł - czas leczenia 2 tyg- progres w dół, przerzuty i uśpienie / koszt obejmował zabieg wycięcia guza plus opieka po zabiegu/
-przepuklina u szczeniaka zabieg plus zapobiegawcze ,,leczenie po,, / bez komplikacji/ koszt ok 900 zł czas trwania 1 tydzień
-czerniak złośliwy na palcu / leki przed zabiegiem obkurczające naczynia, zabieg plus leki po, 1 zdjęcie rentgen/ ponad 1500 zł
-moja obecna sytuacja : leczenie przy porażeniu kręgosłupa: 1 kroplówka, rtg, zastrzyki, w tym 3 dnia samej witaminy b czas trwania leczenia tydzień ok 1300 zł-rachunek nadal otwarty
- szczepienie, wstrząs anafilaktyczny zastrzyki po + nocna wizyta w 2 klinikach 350zł czas trwania kilka godzin- rachunek nadal otwarty.
-wizyta z psem schroniskowym oględziny plus 1 tabl. na odrobaczenie- 90 zł-czas trwania 5 min:/
- wizyta z potrąconym kotem / noc w szpitalu, leki i komora tlenowa / czas trwania 1,5 dnia ponad 400 zł

Kiedyś do weta szło się i płaciło 20-30 zł za iniekcję czy leki. teraz płaci się to 30 zł plus jeszcze 50 za oględziny czy wizytę:/ i powiem Wam że od jakiegoś roku nie byłam jeszcze u lekarza żeby wydać mniej niż 50 zł:(

zapraszam do dyskusji:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 62
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Ludzie będą kupować/brać psy niezależnie od swojego uposażenia (no chyba, że za psa zostanie wprowadzony wysoki podatek), bo nikt nie zakłada, że na koniec spotka się z takimi kosztami. Wiele psów umiera/zostaje uśpionych bez leczenia - bo nie ma możliwości leczenia, bo starość, bo wypadek itp.
Na tej samej zasadzie można by zrezygnować z posiadania dzieci, bo też nie można przewidzieć, czy nie przytrafi się choroba, na leczenie której nie będzie nas stać. Wielu ludzi umiera tylko dlatego, że nie ma dostępu do bardziej zaawansowanej medycyny - chyba nikt się nie oszukuje, że dobre, solidne, wysokiej jakości leczenie, zwłaszcza ludzi starszych, jest u nas całkiem za darmo.

Link to comment
Share on other sites

Marta, wybacz szczerosc, ale patrzac na cene i za co ona, to dosc drogiego weta masz...
Przykladowo pare m-cy temu za sedacje (do dupy wprawdzie, bo TZ poslalam, zamiast samej patrzej wetowi na lapy), 3 fotki rtg, witaminy w injekcji, zastrzyki co drugi dzien x 4, przy podejrzeniu wysuniecia dysku/zerwania przyczepow miesni, zaplacilismy ok.200 PLN. Calosc rozbita na dwoch wetow, sedacja i fotki u jednego, jedynego czynnego rtg w tym czasie, leczenie i drugiego.

Co do wydatkow i podejscia do zwierzaka, jako wydatku, zgadzam sie w zupelnosci.
Dlatego z uporem maniaka rozum dyktuje branie sobie na glowe tyle futra, o ile jestem w stanie zadbac, a nie tyle, ile serce by zebralo ;).
Dlatego nie obwiniam tych, ktorzy w desperacji usypiaja zwierzaki, zamiast skazywac na powolne konanie w chorobie, bardziej mam za zle tym, co podrzucajagdziekolwiek/wyrzucaja, bo sie zabawka spsula, a 'nie maja serca' uspic....

Z puntku widzenia kapitalizmu, naprawde wysokich kosztow, glownie diagnostyki, pewnym rozwiazaniem jest system ubezpieczen od kosztow leczenia, ale tez ograniczony do wieku zwierzecia, kwoty leczenia ( z oczywistych powodow, np. powyzej 8-9 lat wieksze prawdopodobienstwo zachorowania), niezle funkcjonuje opcja splaty ratalnej (gdyby nie to, to juz bysmy mieli futro 1,5 m pod ziemia i to kilkukrotnie), a i tak czesto weci proponuja uspienie ze wzgledu na wiek i koszt leczenia...

Link to comment
Share on other sites

Karjo ale ceny takie są u różnych wetów:( i to jest ten ból. duże kliniki liczą sobie tak jak np. wczoraj na Mieszka w Poznaniu 100 zł za samo obejrzenie psa:/ bez leków rtg pojedynczy 80 zł / porównane w 3 klinikach w Pń/ każde kolejne 60 zł:( zabiegi około 350-400 zł. same zęby 200-250 zł:( no powiem Ci ceny mnie powalają. z roku na rok drożej. no i nie ukrywajmy-weci czując , że na psie zależy doją:( już nie mówiąc o tym , że przydałby mi się wet taki co jest dostępny 24 h na dobę ale to chyba marzenie ściętej głowy:(. zauważyłam tendencję ciągnięcia za oględziny:/ no i brakuje jednej rzeczy małych gabinetów, wetów co mieszkają nad gabinetem, oferują wizyty domowe / dojazdy nocą/:( teraz jest od groma dużych klinik, z wetami na dyżurach: sami młodzi ludzie, bez doświadczenia:( a cenę płaci się w kasie i nigdy nie jest mniejsza niż 50-100 zł:( już po tym kocie bezdomnym mnie aż wstrząsnęło bo myślałam , że dadzą rabat że kot ,,nie-mój,, ale określili, że cena jest normalna bo jak się pomaga zwierzęciu to zgodnie z prawem staje się za nie odpowiedzialna:/ no i właściciel kota wpisali mnie...a ja tam tylko przejeżdżałam..no i rachunek też musiałam zapłacić.
z ratami może i by przeszło ale raczej w małych klinikach albo w przypadku fundacji lub u znajomego weta :( w żadnej większej klinice a te są z reguły do późna czynne albo 24 h nie dadzą mi nic na kreskę:(( tam już nawet karty płatnicze wprowadzili jakby ktoś bez gotówki z domu wyszedł:(

Link to comment
Share on other sites

dodam, że u nas w okolicach Pń jest 1 wet: wspaniały i nie kasuje:crazyeye: albo bierze 10 zł albo nic i mówi , że nie trzeba ale on w Kamionkach przyjmuje , więc kawał drogi i żadko odbiera telefon:( a niestety czasem trzeba jechać na zaraz:( i wtedy byłby problem:-(

no i np. moja wet co do niej chodzę od 18 lat kiedyś była bardziej uchwytna, kasowała np. za całość leczenia po kuracji i wychodziło taniej a teraz kasuje za każdą wizytę / marketing , że nie widać tego ogromu kasy na raz??/ i to po 50, 100, 200 zł:(
szokują mnie te koszta bo np. 1 tabletka np. Trocoxil 35 zł kosztuje:/

Link to comment
Share on other sites

Wiesz, to jest tak, że człowiek chce miec towarzysza. Ilu ludzi nie stać na leczenie samych siebie, ilu umiera w męczarniach, bo nie moga sobie pozwolic na przyspieszenie badań, a państwowo to trwa np. 6 miesięcy, kiedy nowotwór zabija w 4. Ile osób nie jest w stanie wykupic leków, bo jesli je wykupi, nie stać ich na jedzenie, o rachunkach nie wspominam. Tacy ludzie też chcą chociaż dac zwierzakowi dach, przyjaźń, ciepło, nie chcą np. latami wegetowac sami, wolą z psem czy kotem. Akurat moja mama miała w listopadzie wycinany guz jelita i udało jej się załatwic operację w dwa tygodnie po wykryciu, bo poszła płatnie do profesora na konsultacje... Bo się bała, bo jej zależało. Gdyby była w takiej samej sytuacji bez pieniędzy - cóż, może teraz by leżała po zabiegu...
Inna sprawa, ze pies nigdy nie był towarem luksusowym, jesli o szarego Burka chodzi. Psy rasowe - owszem, były zarezerwowane dla baaardzo bogatych, ale zwykły podwórzowiec był towarzyszem biedoty właśnie. Miały się same wyżywić, miały same o siebie zadbać. No i w niektórych miejscach nadal tak jest.
Ja osobiście uważam, że powino byc coś takiego, jak brytyjski Blue Cross - nie stać kogos na leczenie zwierzaka, to prosi ich o pomoc. U mnie jest super wet, który np. mi nie skasował wizyty w niedzielę po 22, a wizyta obejmowała zastrzyk przeciwbólowy, nowy opatrunek złamanej łapy i ciastko. Poza tym jesli kogos nie stac, wet rozkłada płatnosć na raty lub leczy w zamian za wyprowadzanie psów u niego na DT, sprzątanie lecznicy itd.

Owszem, nie jest fajnie patrzeć na psa z ogromnym guzem na głowie, którego na dodatek nikt nie leczy, ale to chyba nie zależy tylko od kasy, ale od podejścia "a po co leczyc?", a to jest nieco inna bajka. U mnie w domu były lata, kiedy naprawdę ciężko było związać koniec z końcem, ale i tak psy były w domu i w razie potrzeby robilo się zbiórkę po dalszej rodzinie. Z psa w życiu byśmy nie zrezygnowali z powodu kasy.

Link to comment
Share on other sites

Abstrahujac od tematu, to czesto sie okazuje, ze niezle wyposazony gabinet z pojedynczym wetem jest tanszy niz 'wypasiona' klinika.
w naszym przypadku, jesli da sie czekac do normalnych godzin, to mamy swietnego, przystepnego cenowo weta, jesli na cito, niestety kasa plynie, ale tez ograniczamy do minimum, a potencjalna kontynuacja leczenia juz w normalnych warunkach.

Link to comment
Share on other sites

czyli z tego wynika , ze tylko mój poznański teren jest bez wetów z fajnym sercem i cenami:( znam większość klinik w Pń i jeszcze do takiej co byłoby taniej nie trafiłam:(


Sybel ale nie uważasz, że to jest ze strony ludzi egoizm? sprowadzać sobie towarzysza nie móc go wykarmić, wyleczyć? ze świadomością, że nie mają na rachunki decydować się na zwierzaka dla zaspokojenia swoich potrzeb bez możliwości zaspokojenia potrzeb psich czy kocich?

owszem kiedyś psy były towarzystwem ,,biedoty,, ale czasy się zmieniają; zmienia się zanieczyszczenie środowiska, zmienia się pożywienie zarówno nasze i zwierzęce i psy chorują bynajmniej częściej niż kiedyś podobnie jak ludzie. zresztą psy ,,biedoty,, czy psy na wsi pełniły nieco inną funkcję; stóżującą. miały/ mają do spełnienia ,,rolę,,. były żywione resztkami rzuconymi żeby kręciły się w pobliżu. tam brała udział selekcja naturalna. a w obecnych czasach te chore , nieleczone psy trafiają na ulicę i do schronów, są przywiązywane do drzewa lub mordowane- bo nawet eutanazja kosztuje i to często 50 zł.
no i nie da się przejść obojętnie bo ludzka świadomość jest inna. pies ma teraz mieć miano przyjaciela a nie być częścią inwentarza.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Abstrahujac od tematu, to czesto sie okazuje, ze niezle wyposazony gabinet z pojedynczym wetem jest tanszy niz 'wypasiona' klinika.
w naszym przypadku, jesli da sie czekac do normalnych godzin, to mamy swietnego, przystepnego cenowo weta, jesli na cito, niestety kasa plynie, ale tez ograniczamy do minimum, a potencjalna kontynuacja leczenia juz w normalnych warunkach.[/QUOTE]
tylko, że u mnie takich coraz mniej. większość to kliniki gdzie jest wielu lekarzy albo weci,, na zmiany,, jak obecnie u mojej wet-idzie na emeryturę i tak jak kiedyś działała sama od 16do 20 ale można było w nocy zadzwonić tak teraz klinika działa od 10 do 20 ale na rano jest 1 młoda wetka a na 16 druga:( no a pani wet- właściciel kliniki jest tylko w środy 4 h:(

Link to comment
Share on other sites

Też muszę powiedzieć, że ceny mnie powaliły; naprawdę, nie wszędzie tak jest i niekoniecznie kosztem jakości usług.

Z jednej strony owszem, pies powinien być dobrem luksusowym, ale tak jak pisze filodendron - spójrzmy na dzieci. Czasem koszty ich leczenia sięgają setek tysięcy złotych. Czy morał z tego taki, że dziecko mogą mieć tylko bogacze? Bo dla osoby zarabiającej nawet nieco powyżej średniej krajowej nagłe wykładanie z kieszeni takich kwot jest zwyczajnie nierealne. Nie popadajmy w paranoję, bo zaraz okaże się, że 95% dogomaniaków nie powinna mieć psa. I co z tymi psami? Uśpić? Do schroniska?

Ja dla osób mniej zamożnych pomyślałam o alternatywie - adopcja ze schroniska dofinansowywana przez państwo (wszak utrzymanie psa w schronisku też kosztuje, a pies u kogoś ma o wiele lepsze warunki niż tam). Był już zresztą kiedyś taki pomysł, tylko wprowadzony bez krzty pomyślunku, stąd nie wypalił.
Mogę zrozumieć, że ktoś nie ma tysięcy na leczenie, ale wtedy są różne opcje, zbiórka pieniędzy, szukanie pomocy finansowej, pożyczka, oddanie psa do adopcji, czy nawet ta nieszczęsna eutanazja. To wszystko jest lepsze od wywalenia psa czy oddania go do schroniska. W Polsce populacja psów jest o wiele za duża, żebyśmy przykładowo mieli uważać za fajne to, że jak ktoś zarabia poniżej 6 000, psa mieć nie może. Multum psów nawet w najbiedniejszym domu, uśpionych przy pierwszej poważnej chorobie, i tak będzie miało życie o wiele lepsze niż to w schronisku czy na ulicy.

Co do chorób i leczenia idącego w tysiące i dziesiątki tysięcy. Ja po ostatnich przejściach z moją suką wyrobiłam sobie dość drastyczne zdanie na ten temat. Nie popieram postępowania, w którym na leczenie psa chorego na raka, w wieku 10 czy 12 lat, wydaje się grube tysiące, żeby pies pożył jeszcze przykładowo rok, i to w stanie dalekim od tego ze średniego wieku; w dodatku w sytuacji, gdy pies czuje się bardzo źle lub leczenie jest bolesne. Mam wrażenie, że wiele osób w całej swojej miłości do zwierząt gdzieś zatraciło coś bardzo ważnego.
Kiedyś psy też bardzo kochano. ALE, kiedy pies był stary, coś go bolało, był chory, czuł się naprawdę źle, często skracano mu życie jednym strzałem. Pewnie straszne i potworne. Nie jestem taka pewna, kiedy teraz patrzę na naprawdę wiekowe psy ciągane na dziesiątki badań, poddawane operacjom i bolesnej rekonwalescencji, potwornemu stresowi, a wszystko po to, żeby pożyły jeszcze rok czy dwa w wiele pozostawiającej do życzenia kondycji i komforcie. Na własne oczy miałam okazję się przekonać jak wygląda i czuje się pies, którego "tylko" boli wątroba. Gdyby moja suka miała teraz być przewlekle w takim stanie jak kilka miesięcy temu, uważam, że trzymanie jej przy życiu byłoby potwornym egoizmem. Gdyby na USG wyszły nam guzy czy jakieś poważniejsze rzeczy niż po prostu zwyrodnienie wątroby, pewnie nie zdecydowałabym się na zabieg mimo że ma "tylko" 11 lat i w miarę zdrowe serce, nerki. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś poszło źle i przez to mój kochany pies, całe życie żywy jak torpeda i radosny, miał ostatnie dni spędzić w potwornym stresie w klinice, i bólu, odchodzić w takim koszmarze. Pewnie wybrałabym leki przeciwbólowe na jakiś krótki czas i eutanazję - i absolutnie nie dlatego, że nie miałabym kasy na owo leczenie.
Niektórzy teraz tak strasznie kochają psy, że nie pozwalają im godnie umierać. Pies ma 12, 14, 16 lat, a oni ciągają go po klinikach, badaniach, zabiegach, trzymają na tym świecie niemal siłą, i wszystko to z wielkiej miłości, podobno - nie potrafią się pogodzić z tym, że psy nie żyją po 30 czy 70 lat, że w pewnym momencie trzeba się pożegnać, i tak, zawsze to będzie za wcześnie. Śmiem wątpić, czy psu aż tak bardzo zależy na tym, żeby pożyć te 2 miesiące ledwo turlając się siku - to jest potrzebne tylko nam i naszej niedojrzałości. I pakujemy te grube tysiące, kiedy za kratami umierają dziesiątki szczeniąt, bo nie ma pieniędzy nawet na podstawowe szczepienia i dobre karmienie.
Pewnie wiele osób mnie za to zjedzie i trudno, to ile kto chce psa leczyć to jego sprawa, jego pieniądze. Ale moja opinia jest taka, a nie inna, dopiero od niedawna zresztą, a wyrobił mi ją mój własny pies. I dlatego nigdy nie powiem, że ubodzy ludzie, którzy uśpili 8-letniego psa z guzem śledziony pozwalając mu chociaż odejść godnie - bo na tyle ich było finansowo stać, zamiast wozić go na chemię jak ktoś bogatszy i bardziej zdeterminowany, dali temu psu gorsze życie niż ta osoba, która walczyła o psa nawet kiedy ledwo już oddychał.

Link to comment
Share on other sites

No to odwroce kota ogonem ;). raz, ze w przypadku kundelkow (nie tych pseudorasowcow) jest wieksza selekcja naturalna, dwa, czesto te resztki z obiadu bywaja zdrowsze i lepiej przyswajalne niz karmy przemyslowe, reklamowane jako cuda na wszystko.
Po trzecie, co lepsze, wybijac pety domowe jak leci, dawac dopiero przy odpowiednio duzym, stalym depozycie na koncie zwierzaka (coby opiekun nie mogl ruszyc, ot tak sobie), czy dac i ludziom i zwierzakom przyjazn, dobry dom, cieply kat, nawet za cene ryzyka uspienia w razie ciezkiej choroby?

Napisze dosc niepopularnie, ale uwazam, ze zwierzaki maja ten przywilej, jakiego ludziom brakuje - mozliwosc (jesli opiekun potrafi i podjac decyzje i wyczuc moment) spokojnego oedejscia na spoczynek, bez koniecznosci reanimacji w nieskonczonosc, podtrzymywania zycia, nawet w koszmarnym bolu, stresie... Nie tyle chyba istotna dlugosc zycia, co jego jakosc.

Link to comment
Share on other sites

Martens masz w dużej mierze rację co do godnego odchodzenia ale czasem ciężko podjąć taką decyzję np. gdy wet mówi , że to nie nowotwór bo badanie histo nie wykazało a pies marnieje w oczach i dopiero jak pojawiają się przerzuty to wszystko jest jasne:( przy czym pies młody-niecałe 8 lat. albo w takiej sytuacji jak mam teraz porażenie kręgosłupa z dnia na dzień u 6 letniego psa. wiem, że jej komfort życia nie będzie taki jak kiedyś ale walczę bo widzę po niej, że ona chce żyć. to jest zawsze ryzyko albo walka zakończona sukcesem albo porażką. no i ciężko stwierdzić czy da się czy nie coś zrobić bo nie ukrywajmy weci rzadko mówią wprost.
spójrzmy na tysiące wątków na dogo. zbierane są pieniądze, psy operowane i wyciągane z tragicznych stanów. psy z urwanymi łapami, ogonami, bez oczu...czy pozwolić im odejść humanitarnie czy dawać szansę na przeżycie mimo , że nie wiadomo czy znajdą dom:( albo przykład suni z łańcucha 1,5 kg , której wykonano ciężką operację mózgu za 2,3 tys. , która umarła w męczarniach, po zabiegu, cała poszyta:( za te pieniące jakiś pies miałby kilka miesięcy płatnego dt...ja nie umiem ocenić. nie wiem jaką bym decyzję podjęła. nie umiem wybierać powiedzieć ma lub nie ma żyć:( mimo że rozum krzyczy o humanitaryzm nie potrafię stwierdzić, że będę w stanie uśpić psa a nie o niego walczyć:( to są cieżkie decyzje. bardzo..

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się z dziewczynami. Sama raz uśpilam ukochanego, dwunastoletniego psa z rakiem prostaty - oczywiście, mogłam operowac, mogłam zastrzyki i kroplówki dawać. Pies zacewnikowany, w pieluszcze, w kołnierzu, z wenflonem, każdy krok sprawiał ból. Uspiłam, bo był moim przyjacielem, bo zasłużył na godne odejscie. Sama bym tak chciała, a nie miesiącami wegetować w szpitalu.
To tak co do leczenia na siłę, co do zatracania sie w ratowaniu życia przy rezygnacji z jakości zycia.
Z innej beczki - jak się zyje bardzo rasowemu, bardzo drogiemu psu trzymanemu w bardzo drogim domu przez baaardzo bogatych ludzi, z którymi prawie nie ma kontaktu, bo wyprowadzają go służący, bo ma człowieka od karmienia, innego od wychowania, innego od czesania? Takiego psa poznał mój tata w Londynie, jak naprawiał cos tam. Pies podszedł, a tata zaczął się z nim bawic -pies był zachwycony, a pańcia wpadła w panikę, że się pobrudzi, ze krzywde zrobi.
A jak się zyje psu, który dostaje jeden czy dwa "resztkowe" posiłki dziennie, ale spędza dzień z panem, bawi się, towarzyszy na każdym kroku, ma pieszczoty i swoja połowę łóżka?
Ten drogi może zostac uspiony z marszu, jak się "popsuje", za to ten zwykły spokojnie może być leczony miesiącami, bo człowiekowi umiera przyjaciel. To nie jest kwestia kasy, a podejścia. Kasa tak naprawdę nie ma tu nic do rzeczy.

Link to comment
Share on other sites

Ech, no wlasnie na Dogo jest caly przekroj, od bezmyslnej sterylki wszystkiego co sie rusza, do ratowania za wszelka cene nawet beznadziejnych przypadkow, a wlasciwie przedluzania agonii.
Jak na ironie, najglosniejsze, najbardziej zaawansowane w zbieranie srodkow sa watki zwierzat w bardzo ciezkim stanie, czesto wychodzi na to, ze fajny, zdrowy, mlody pies moze sobie posiedziec w fatalnych warunkach, pomoc bedzie mu sie nalezala, jak bedzie konajacym szkieletem...
Dlatego wspomnialam wczesniej o niepopularnym, zdroworozsadkowym podejsciu...
Dlatego tez, z bolem serca, ale z szacunku i milosci do przyjaciela pozwalam mu odejsc, jak juz wiadomo, ze albo bedzie tylko gorzej, albo nie mam juz mozliwosc mu pomoc, z roznych (finansowych tez ) powodow. Wole spokoj sumienia i spokoj zwierzecia odchodzacego w znajomym otoczeniu, z miloscia i wdziecznoscia nasza, A rozpacz i zal nasze musza poczekac na swoja kolej...przyjaciel jest wazniejszy...

Link to comment
Share on other sites

Co do tej wspomnianej suni z wodogłowiem - gdyby trafiła do mnie, uspiła bym ją. Pewnie będzie oburzenie, ale naprawdę, z czystego szacunku dla psiego zycia uśpiła bym ją, a forsę zainwestowała w psa, który rokuje nadzieje na cokolwiek. A tak co? Sunia się nacierpiała jak cholera. Przeciez od poczatku widac było, ze małe ma szanse i lepiej dac jej odejść spokojnie. A tak? "Bohaterstwo", bo ludzie się nie poddali, bo nadzieja, bo walczyli, bla bla bla. Śmierć NIE JEST zła. Śmierć to element życia, czasem najlepsze wyjscie.
Tak samo był tu wątek, że pies cierpi, że właściciel nie chce jechac do weta, wet przyjeżdża do psa. Mówiłam, zeby psa uśpił, pies miał 16 lat, potworne bóle brzucha, nie jadł, nie pił, wył z bólu. Nie, bo przyjaciel. Odszedł po 2 czy 3 dniach cierpien, a ja usłyszałam, że jestem zła, bo mówiłam od początku o uśpieniu, zamiast serwowaniu cierpienia...


Akurat ja sterylizuję wszystko, co się rusza. Tak dla pewnosci.

Link to comment
Share on other sites

Sybel, sama wiesz, jak jest - jak napiszesz, że wolałabyś psa uśpić, zamiast go leczyć za wszelką cenę, to Cię wbiją na pal i będą torturować co najmniej ;) To tak samo, jak z wyciąganiem ze schronisk psów starych - ja tego nie robię, bo wolę za te pieniądze uratować kilka młodych, adopcyjnych psów - ale co się nasłuchałam, że pomagam tylko psom w typie rasy, tylko ładnym, tylko szczeniakom, a nie starym, obłożnie chorym.

karjo2, trend jest, owszem - ale wśród psów mających właścicieli. Bo wszystkie psy, które wychodzą z mojego DT i znajomych DT, a są bezdomne, albo są sterylizowane, albo właściciele podpisują zobowiazanie do sterylizacji. W końcu z jakiegoś powodu te psy były bezdomne.

Link to comment
Share on other sites

Fakt że ludzie nie zdają sobie sprawy z kosztów. U mnie w sumie było podobnie, bo trafiły mi się 2 owczarki kaukaskie, rodzeństwo, które potrzebowało pomocy bo żyło w strasznych warunkach. Postanowiłam je zabrać do siebie i tak zostały. 5 lat później trafił do mnie, również z powodów losowych, bernardyn- były wątpliwości co z nią zrobić, dużo chętnych się zgłaszało ale...chcieli psa do kojca. Nie oddałam. Miłość do psów sprawiła że teraz co miesiąc wydaję na samo żywienie ponad 1000 zł, czasami brakuje na weterynarza, ale da się wszystko w ratach załatwić, w każdym razie gdyby zaistniała konieczność to wszystko bym sprzedała, zadłużyłabym się po uszy, żeby psa wyleczyć.

Link to comment
Share on other sites

No wiem... Ja do tej pory, a mineło juz 5 lat, żałuję, że raz jeden z uspieniem nie zdążyłam i pies skonał mi na rękach. Młody był, miał 5 lat i wet nie wiedział, co sie dzieje. Pies wymiotował czymś czarnym, nie jadł, leciało mu z tyłka tez to czarne, bolało go - no cierpiał. Kroplówka, badanie krwi, RTG, USG, umówiona operacja brzucha, zeby zobaczyc, co się dzieje. Teraz wiem, ze najpewniej pies miał wgłobienie lub połknął piankę do uszczelniania okien, która nie wychodzi na prześwietleniach. W sumie nie wiedzielismy nawet, że jest aż tak źle, ale do tej pory mam wyrzuty sumienia i nie mogę sobie darować.
Troszkę tez nie rozumiem tego szału z najstarszymi psami. Nie fer wobec młodych, które w efekcie mogą się stać dwunastoletnią suką, co całe życie spedziła w schronie. Sama biorę akurat psy z ulicy na zasadzie co sie przybłąka, to jest, ale gdybym miała wybrać psa na dt, wzięła bym coś, co ma szanse, pójdzie w ludzi i zrobi miejsce następnemu.
Czasem trzeba umiec wybrać, choć są to trudne wybory.

Link to comment
Share on other sites

[B]marta23t[/B], ja nie mówię o względnie młodym psie, któremu jeszcze nie bardzo wiadomo co jest. Ja mówię o psach starszych - 8, 10, 12, 14-letnich, które są ratowane na siłę, bo od opiekuna nie dociera, że na psa może po prostu przyszedł czas. Taki jest świat, żywe istoty umierają codziennie. W naturalnych warunkach wśród dzikich zwierząt te z ciężkimi wadami wrodzonymi, chore, słabe, stare, giną zazwyczaj dość szybko. Czasem nawet zjadane przez młodsze, silniejsze - dając im energię. Dla kogoś pewnie to okrutne - dla mnie dużo bardziej okrutne jest pozwalanie na wegetację przewlekle chorego psa czy odkarmianie na siłę ledwo zipiących szczeniąt w miocie, które potem albo całe życie są słabowite, albo cierpią przy długotrwałym leczeniu wad wrodzonych - bo człowiek znowu usiłuje być mądrzejszy od przyrody i nie pojmuje, że wg plany matki natury ten pies miał odejść już dawno temu. I dochodzi do paradoksów, kiedy rozmnażane są kaleki; kiedy po ziemi chodzi stary obolały pies - cewnikowany, karmiony łyżką, na tonie leków utrzymujących przy życiu - który już nigdy nie będzie miał siły pobiec za piłką; no ale opiekunowie szczęśliwi, bo leczą, bo kochają, bo trzymają za łapy i ogon na tym świecie, bo to przede wszystkim oni mają problem z tym, że psa już nie będzie, a nie on - że umrze.

[quote name='karjo2']
Jak na ironie, najglosniejsze, najbardziej zaawansowane w zbieranie srodkow sa watki zwierzat w bardzo ciezkim stanie, czesto wychodzi na to, ze fajny, zdrowy, mlody pies moze sobie posiedziec w fatalnych warunkach, pomoc bedzie mu sie nalezala, jak bedzie konajacym szkieletem...
[/QUOTE]

Niestety masz 100% racji. Szkoda, że niektórym "miłość" do zwierząt tak wybujała w obłoki, że nie widzą tego faktu.

[quote name='Sybel']Co do tej wspomnianej suni z wodogłowiem - gdyby trafiła do mnie, uspiła bym ją. Pewnie będzie oburzenie, ale naprawdę, z czystego szacunku dla psiego zycia uśpiła bym ją, a forsę zainwestowała w psa, który rokuje nadzieje na cokolwiek. A tak co? Sunia się nacierpiała jak cholera. Przeciez od poczatku widac było, ze małe ma szanse i lepiej dac jej odejść spokojnie. A tak? "Bohaterstwo", bo ludzie się nie poddali, bo nadzieja, bo walczyli, bla bla bla. Śmierć NIE JEST zła. Śmierć to element życia, czasem najlepsze wyjscie.
Tak samo był tu wątek, że pies cierpi, że właściciel nie chce jechac do weta, wet przyjeżdża do psa. Mówiłam, zeby psa uśpił, pies miał 16 lat, potworne bóle brzucha, nie jadł, nie pił, wył z bólu. Nie, bo przyjaciel. Odszedł po 2 czy 3 dniach cierpien, a ja usłyszałam, że jestem zła, bo mówiłam od początku o uśpieniu, zamiast serwowaniu cierpienia...
[/QUOTE]

Też w obu wypadkach bym tego psa uśpiła. I w jednym i drugim przedłużono niepotrzebnie cierpienia zwierzęcia. W myśl miłości do niego, miłości do zwierząt. Na wątku chorej suni akurat byłam i szczerze, krew mnie zalała, ale nie chciałam być chamska i tam tego komentować. Ich kasa, ich wysiłki, ich sprawa, ale nie wiem, czemu się to przysłużyło poza tym, że "cioteczki" mogą teraz obnosić się z wielkim sercem, jak to poetycko walczyły o psie życie do ostatka, podczas gdy kupa kasy poleciała w kosmos - kasy, dzięki które może kilka-kilkanaście szczeniaków nie musiałoby równie poetycko umierać na parwo w swoich gównach w schronisku.
Na drugim wątku byłam również, i również nie chciałam się z szacunku do uczuć tego czlowieka wypowiadać, ale jak bardzo trzeba oszukiwać samego siebie, żeby wierzyć, że 16-letni wyjący z bólu, nie pijący nawet pies jeszcze się wykuruje i pożyje w zdrowiu i radości może kolejne lata :razz:
Każdy z naszych psów i tak umrze. I ja wolałabym, żeby mój pies odszedł po 8 czy 11 latach szczęścia i zabaw, niż 15, z czego 1/3 była wegetacją, codziennym odkrywaniem przez niego, że może coraz mniej, że ma coraz mniej sił, coraz bardziej go boli, i mojej świadomości, że będzie już tylko gorzej.

Link to comment
Share on other sites

W naszym kraju ciężko utrzymać się człowiekowi a pies to dodatkowe obciążenie. Sama karma to dodatkowe 100zł przy średnim psie... a jak zachoruje? Co ma taki człowiek zrobić skoro leczenie jego psa przewyższa pensje i nie ma skąd wziąć?

Tu sie zaczynają schody. Znam taki przypadek kiedy nowy pan po dwóch miesiącach stwierdza, ze nie stac go na psa i oddaje do schroniska... od tamtej pory wyadoptowując psa zdarzy mi sie spytać " a ile pan zarabia?"
Durny kraj.

Link to comment
Share on other sites

Cóz, ja mam to szczęscie, że u mnie w domu wszyscy pracujemy, tzn. ja, mój facet, siostra, jej facet i moi rodzice, wspiera nas ciotka, która również zarabia. Na polskie warunki wszyscy zarabiamy przyzwoicie. Czasem pomimo tego cieżko nam się wyrobić, ale zawsze jest kasa na pilne sprawy, choć bysmy mieli spod ziemi wykopać.
Tak naprawdę według rozumowania "pies to kasa" na 40 milionów obywateli może 10 by mogło sobie na psa pozwolic. Jak juz kilka razy pisałam, to nie jest kwestia kasy, to jest kwestia mentalności. Ja wiem, że jesli bym nie miała możliwości wyżywić moich psów, na łbie bym stanęła, zeby znaleźć im jak najlepsze domy, a nie oddać do schroniska. Ludzie oddają psy, bo stare, bo zmienii kolor mieszkania, bo "alergia", bo "ugryzł", bo się popsuł... Miałam psy baaardzo trudne i bardzo agresywne, raz rozważałam nawet uśpienie, ale szybko się przekonałam, że to kwestia pracy, upory i oddania psu, a nie tylko i wyłacznie właśnej wygody. Dla wyjasnienia - pies, którego uspienie w rodzinie rozważaliśmy, był bardzo agresywny i zwichrowany, ale pomogła kastracja i kilka wcale nie tak wielkich zmian w podejściu do niego.

Nie lubię i nie popieram walki o psie życie w trybie bohaterstwa i poświęcenia (tak samo, jak i o ludzkie czasem okrótnie jest walczyć, choć szans nie ma). Za duzo to kosztuje pacjenta, który zamienia się w ofiarę cudzych ambicji.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...