Jump to content
Dogomania

Spaniel Browarek za Tęczowym Mostem /pogryzienie przez psa i w konsekwencji śmierc


Uru

Recommended Posts

  • Replies 430
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Tak ,psiak jest nadal do adopcji. obecnie przebywa u terapeutów w chotomowie pod Warszawą. tam pod okiem fachowców wychodzi na 'ludzi'.
potrafi juz wpuszczac i wypuszczac ludzi przez bramki i drzwi nie wietrzac okazji do ucieczki. miał problemy z jedzeniem na relaksie- teraz przychodzi mu to latwo. posiadal agresje do psow. teraz z wiekszoscia zyje ok. miewa czasem utraty swiadomosci i probuje chapnac na jakiegos psa ale to rzadkosc i sporadyczne akcje. do ludzi przemiły. a nie bylo tak kolorowo. wg relacji terapeutów pod koniec lutego powinien byc gotpwy na adopcje.
wg. mnie najlepszym rozwiazaniem adopcyjnym bedzie sytuacja gdy adoptuje go ktos z okolicy chotomowa tak by najpierw móc kilkakrotnie odwiedzac go u terapeutów i powoli oswajac go ze sobą i nawzajem

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

[quote name='rutta']Bros, czy w takim razie można na Twoim bazarku wystawić też klatkę dla papużki (już kiedyś wspominałam, żeby dochód z jej sprzedaży przeznaczyć na Bro)?[/QUOTE]

Po skonsultowaniu tego z Uru, klatka poszła na bazarek dla Misia, któremu przydadzą się fundusze na leczenie:
[URL]http://www.dogomania.pl/threads/221710-Dla-Białego-Misia-Klatka-i-gadżety-dla-papug-do-10.02.2012[/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Niestety mam bardzo przykrą wiadomość... Browarek wczoraj odszedł za TM... :placz: :placz: :placz:


Skopiuję może wypowiedź Zaklinaczy:


"Najdzielniejszy piesek świata Browi, odszedł w przestrzeń 26 lutego 2012"

[IMG]http://a3.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/421949_340039902706641_195976697112963_980044_774752821_n.jpg[/IMG]




"Wczoraj wieczorem, kilka dni po pogryzieniu, w wyniku komplikacji umarł cudowny piesek Browi :(((((((
Ból jest ogromny bo udało nam się całkowicie zrehabilitować jego psychikę i właśnie mieliśmy rozpocząć poszukiwania nowego domu. Był u nas już kilka miesięcy. Około 2 tygodnie temu pojawił się mały konflikt między Browarkiem, a Bolem (to nasz najcięższy przypadek), doszło do starcia po którym rany nie były poważne i dzielny Browi bardzo ładnie się goił. Postanowiliśmy nie ryzykować i oddzielić od siebie te 2 psy na stałe, ponieważ w tej chwili intensywnie pracujemy nad innym psem (Paco). Separacja to też ryzyko bo nasila się możliwość konfliktu. Pierwszego marca mieliśmy przenieść Browiego na stałe w inne miejsce.
22 lutego rano... Browi wymknął się przypadkiem z domu i wyszedł na teren, na którym akurat było kilka psów, w tym Bolo.
Byłem sam i pomimo dużego doświadczenia, udało mi się przerwać atak dopiero po kilkudziesięciu sekundach. Browiś został bardzo poraniony, ale nie było wielkiego krwotoku i bezpośredniego zagrożenia życia, ten dzielny maluch, wielki w środku, sam wstał i chodził. Po 15 minutach byliśmy już u naszej absolutnie zaufanej Pani Ewy - najbliższego weterynarza. Wieczorem Browar wrócił do domu w całkiem niezłym nastroju, a przez następne dwa dni chodził, pił, jadł, załatwiał się, dużo odpoczywał, nabierał sił. Tego dnia zdecydowaliśmy, że ten piesek też zostanie z nami i nie oddamy go do adopcji. Związałem się z nim w trakcie pracy, bardziej niż z większością psów. 24 lutego Browi do mnie podchodził ciesząc się, że właśnie wróciłem do domu. Nagle zapiszczał, pękła tętnica tylnej łapki, powstał wielki wewnętrzny krwotok, od razu zawieźliśmy go z Gosią do weterynarza. Pani Ewa ustabilizowała sytuacje jak tylko mogła i wysłała nas do lecznicy 24h w warszawie, gdzie mają krew. Dojechaliśmy błyskawicznie, zaliczając kilka czerwonych świateł. Po oględzinach sytuacji weterynarze postanowili nie podejmować próby łapania tętnicy, ze względu na bardzo wysokie ryzyko. Następnego dnia ten mały dzielny rycerzyk, czuł się lepiej, ale tylna łapa z uszkodzoną tętnicą i niedokrwieniem, miała coraz mniejsze szanse. Być może właśnie tego dnia, kiedy stan psa był lepszy należało wykonać amputację. Drugiego dnia pobytu w klinice stan ogólny pogorszył się, na dodatek zauważono dodatkowe problemy w innej ranie. W trakcie rozmowy telefonicznej z kliniką między 11 a 12 powiedziano nam, że stan się pogarsza, a lekarz prowadzący-chirurg będzie dopiero o 20 (za 8 godzin???) i wtedy podejmą decyzję o amputacji kończyny. Po tej rozmowie wsiedliśmy natychmiast do samochodu i pojechaliśmy na miejsce. Udało się zwrócić uwagę personelu na zaistniałą sytuację, ale nie wiemy czy coś z tego wyniknęło oprócz interwencji lekarza prowadzącego 2 godziny przed grafikiem, czyli o 18. Niestety było za późno. Po 20 okazało się, że doszło do ogólnego zakażenia organizmu, anestezjolog odkrył ropę w tchawicy. Mogło być różnie. Naszym zdaniem klinika czekała zdecydowanie za długo, a przepływ informacji i poczucie odpowiedzialności za jednostkę, stoi tam na tragicznym poziomie. Tym psem zajmowało się 5 osób, ale nikt nie kontrolował sytuacji. Klinika nowoczesna, ale chaos i ogrom przewijających się pracowników, często kończy się tam tragicznie, na co dowodem jest wyróżniająca się podobnymi opiniami reputacja w internecie. Nie podajemy nazwy tej placówki, choć gniew jest ogromny, wiemy że żadna wojna nie tworzy nic dobrego. Takie zjawisko ma miejsce w wielu dużych placówkach. Jeśli tylko można, lepiej wybrać mały gabinet weterynaryjny, gdzie nie występuje problem systemu. W przypadku konieczności leczenia w dużej klinice, pamiętajcie aby kontrolować sytuację!!! Nie jest to łatwe, bo po drodze jest automat telefoniczny, recepcja i cały systemik ograniczeń. To jest wręcz mały apel do Was. Nie czujcie się natrętni, nie dajcie się zbyć ich zasadom, bo macie mentalne i nie mentalne prawo interweniować w przypadku nawet najmniejszych podejrzeń. My zaczęliśmy naciskać po jednym dniu, ale to nie wystarczyło.

W klinice mogli postarać się znacznie lepiej, ale za to co się stało obwiniamy wyłącznie siebie. Smutek i ciężar są nieopisywalne... Byliśmy odpowiedzialni za życie tej istotki i choć był to wypadek, pozostaje "gdyby"...

Pozostała też siła tego wspaniałego psa. Mamy nadzieje, że ta siła pomoże nam się podnieść i dalej zmieniać psi świat na lepszy, choć ciężko robić cokolwiek po takim wydarzeniu.

W strasznym smutku pozdrawiamy wszystkich przewodników i ich ukochanych towarzyszy! Pamiętajcie jak krótko żyją te cudowne istoty, łączące świat natury z ludzkim. Pamiętajcie też ile szczęścia możecie im dać, pokazując im świat, zabierając na wycieczki, ucząc je nowych sztuczek, bawiąc się z nimi."





Żegnaj Browarku kochany... :-( :-( :-(
Piesku na zawsze będziesz w moim sercu...
Biegaj szczęśliwy za Tęczowym Mostem...
[*]
[*]
[*]

Link to comment
Share on other sites

Uru koniecznie dowiedz się co to za klinka. Nie można tak tego zostawić. Oni muszą ponieść konsekwencje za to zaniedbanie, które skończyło się śmiercią dla Browarka!

Wiem, że Zaklinacze nie chcą tego nagłaśniać, ale ja uważam, że trzeba. Trzeba przed tą klinika ostrzegać inne osoby, które być może tam pojadą, żeby uratować ich psa, a niestety ich psiak też może być tak zostawiony samemu sobie jak Browarek. To jest niewybaczalne! :angryy:

Link to comment
Share on other sites

Asia, nie mozna tak. takie cos wymaga analizy sytuacji, dokumentów itd. nie mozna pochopnie wydawac takich sadow.
skonsultuje to co dostalam od zaklinaczy z wetem i sprawdze czy doszlo do wyraznych zaniedban czy to byla tylko opieszalosc wetow.

Link to comment
Share on other sites

O nieee.... Browcio :placz:



Ja tylko powiem z własnego doświadczenia, jeżeli rana, która była przyczyną infekcji, nie była na tej łapce przeznaczonej do amputacji, to prawdopodobnie wcześniejszy zabieg nic by nie dał.
Rany po ugryzieniach są wyjątkowo wredne, źle się goją i bardzo łatwo moze dojść do zakażenia ogólnego organizmu. Sama straciłam w ten sposób jedną suczkę, która została zabrana ze schroniska bezposrednio po pogryzieniu. Mimo podawanych dożylnie silnych antybiotyków, stałej pomocy weterynarza pięć dni później nie żyła.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Uru']Cały czas jestem w kontakcie z zaklinaczami, probujemy sobie wyjasnic jak moglo do tego dojsc.
Browarek jest pierwszym dla mnie psem,który umarł na skutek pogryzienia przez innego psa ... i to jeszcze bulla! paradoksalność losu:-([/QUOTE]
A ja się zastanawiam, czy ten bull, który pogryzł Browarka nie stanowi zagrożenia również dla innych psów, które są u Zaklinaczy... :shake:
Po czymś takim chyba bym już takiemu psu nie zaufała. :shake:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...