Jump to content
Dogomania

Ż-d nadal głodują i Mordowane są psy!OCALONE i Walczymy.Prosimy o DT dla BOLSA i ogło


Edi100

Recommended Posts

  • Replies 1.3k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

  • 2 weeks later...

Wrzucam tutaj a moderator niechaj zadba o rozpowszechnienie informacji :)
Na ul. Gorlickiej 64/3U w lecznicy NOVET Pan Marcin Noczyński wszczepia bezpłatnie chipy psiakom. Jedyny warunek to książeczka zdrowia, dowód osobisty właściciela i koniecznie zameldowanie we Wrocławiu. To wszystko. Panu zostało jeszcze ok 50 chipów!!!
Naprawdę warto, jak psiak się zgubi to z pewnością łatwiej będzie go odnaleźć.. a idzie lato...
Tunga już ma i jesteśmy o wiele spokojniejsi bo bzik z niej niesamowity...

Link to comment
Share on other sites

Jest jedna zbiorcza baza, tylko samemu trzeba sobie wpisać i to jest baza z całej europy psiaków. Dodatkowo zwierzak dostaje gumową opaskę na obroże ze jest chipowany. Słuchajcie, koniec końców chipowanie będzie obowiązkowe, a jak jest za free to dlaczego nie skorzystać???
Miasto wrocław

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tunga']Jest jedna zbiorcza baza, tylko samemu trzeba sobie wpisać i to jest baza z całej europy psiaków. Dodatkowo zwierzak dostaje gumową opaskę na obroże ze jest chipowany. Słuchajcie, koniec końców chipowanie będzie obowiązkowe, a jak jest za free to dlaczego nie skorzystać???
Miasto wrocław[/QUOTE]

U nas o tyle dobrze jest, że mamy wrocławawską bazę :) chipowanie jest bezpłatne, bo miasto zafundowało i stworzyło taką bazę. Ja z 2 lata temu znalazłam charciczkę włoską i w ciagu 30 minut była znowu u swoich właścicieli. Poszłam do weta, chip był i po strachu. Moja Amy już kilka dobrych lat jest zachipowana ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tunga']Wrzucam tutaj a moderator niechaj zadba o rozpowszechnienie informacji :)
Na ul. Gorlickiej 64/3U w lecznicy NOVET Pan Marcin Noczyński wszczepia bezpłatnie chipy psiakom. Jedyny warunek to książeczka zdrowia, dowód osobisty właściciela i koniecznie zameldowanie we Wrocławiu. To wszystko. Panu zostało jeszcze ok 50 chipów!!!
Naprawdę warto, jak psiak się zgubi to z pewnością łatwiej będzie go odnaleźć.. a idzie lato...
Tunga już ma i jesteśmy o wiele spokojniejsi bo bzik z niej niesamowity...[/QUOTE]
Tunga, dzięki za info. Mój małż jest zameldowany we Wro, to może Lena by się załapała?

Link to comment
Share on other sites

Korzystajcie kochani naprawdę warto, szczególnie że chipowanie było fundowane przez miasto jak płaciło się podatek od zwierza. Teraz już nie będzie takich akcji organizować, a ten wet dostał dofinansowanie z UE, bo rozpowszechnia ogólnoeuropejską bazę chipowanych psiaków. Moja Sonieczka też była chipowana... :(

Link to comment
Share on other sites

[B]TRAGICZNA HISTORIA ADOPCJI - ANNA JOBCZYK [/B]

[FONT=&quot]Łódź - 15 czerwiec 2010 roku[/FONT]
[FONT=&quot] [/FONT]
[B][FONT=&quot][/FONT][/B]
[B][FONT=&quot][/FONT][/B]
[B][FONT=&quot]Malutka staruszka Ninka zamordowana w 36 godzin od adopcji ![/FONT][/B]
[FONT=&quot] [/FONT]
[FONT=&quot]Taki tekst miał się ukazać na naszej stronie internetowej po adopcji naszej ukochanej fundacyjnej suczki Ninki. Jednak nawet nie zdążyliśmy go umieścić, Ninka została bestialsko zlikwidowana przez osobę, która ją adoptowała. Przeczytajcie ten tekst i roześlijcie do wszystkich schronisk, stowarzyszeń, fundacji. Wszystkich, którzy prywatnie zajmują się wydawaniem do adopcji zwierząt. Wszystkich zaprzyjaźnionych lecznic – niech powieszą ten tekst w poczekalni. Jeśli zadzwoni do was „cudowna pani Ela”, bibliotekarka z Krakowa, Wy też dacie się nabrać i wyślecie psa do piekła:[/FONT]
[FONT=&quot] [/FONT]
[I][FONT=&quot]Pewnego dnia trafiła do naszej fundacji malutka, wychudzona, niemłoda już psinka, która natychmiast została Ninką. Trafiła do nas z ulicy, na której stała przez parę godzin i rozpaczliwie płakała. Nie ruszała się z miejsca, jakby nie tracąc nadziei, że jej pan jednak po nią wróci. Tak się jednak nie stało. Jednak jej skowyt poruszył kogoś na tyle, że nie przeszedł obojętnie i tak w naszej fundacji pojawiła się Ninka. Ninka natychmiast pokochała mojego męża: spała wtulona pod swetrem w jego plecy, wchodziła po nim jak kot, byle tylko ją wziął na ręce a jak nie zwracał na nią uwagi, to oczywiście płakała tak długo, aż ją w końcu jednak wziął.
Ninka okazała się być psiakiem zupełnie niekłopotliwym, jednak ze względu na to, że jest malutka cały czas drżeliśmy, żeby inne, większe psy nie zrobiły jej krzywdy.
I nagle dwa dni temu zdarzył się cud: zadzwoniła przemiła pani z Krakowa z informacją, że zamierza adoptować Ninkę. A ja upadłam ze szczęścia, zwłaszcza, że poprzedniego pieska pani adoptowała ze schroniska w Pabianicach a miał on wówczas 11 lat. Piesek, a właściwie suczka przeżyła w swoim nowym domu jeszcze cudowne 2,5 roku a pani po jej śmierci postanowiła przygarnąć kolejną nie najmłodszą sierotkę!
Oczywiście aż się poryczałam. Pani Elżbieto! Przywraca mi Pani wiarę w człowieka. Bardzo Pani i Pani Mamie za to dziękuję. I oczywiście za cudny dom dla Ninki. Okazuje się, że adoptowany piesek nie musi być Yorkiem, nie musi być słodkim szczeniakiem, nie musi mieć maksymalnie rok, aby wart był miłości i zainteresowania. Może natomiast być dziesięcioletnią Ninką, zupełnie nierasową. Jestem za to zupełnie spokojna, że tej decyzji nikt nie będzie żałował, bo Ninka swoim przywiązaniem, przytulaniem i wiernością zrównoważy brak rodowodu! A jak mi ktoś jeszcz,e choć raz powie, że starszy pies się nie przyzwyczai, to chyba nigdy nie przestanę się śmiać: Ninka dwie godziny po
przyjeździe do nowego domu na zmianę wylegiwała się z jedną swoją panią w łóżku a następnie natychmiast przesiadała się na kolana drugiej pani.
Jeszcze raz wielkie ukłony dla nowych właścicieli Ninki.[/FONT][/I]
[I][FONT=&quot] [/FONT][/I]
[FONT=&quot]Taki tekst napisałam po pierwszej rozmowie z nową właścicielką Ninki, kilka godzin po tym, jak wolontariusz naszej fundacji zawiózł Ninkę do Krakowa.[/FONT]
[FONT=&quot]Gdybym wówczas wiedziała, jak bardzo się myliłam![/FONT]
[FONT=&quot]Chciałam zadzwonić do nowych właścicieli już w czwartek, ale pomyślałam, że poczekam kilka dni, żeby nie pomyśleli, że będę ich tak nękać telefonami i zadzwoniłam w sobotę rano, zupełnie spokojnie, ot tak dowiedzieć się, jak tam nasza mała dziewczynka się sprawuje po tych pierwszych kilku dniach.[/FONT]
[FONT=&quot]I po pierwszych zdaniach „cudownej pani Eli” chciałam umrzeć: „Ninka była bardzo chora, musieliśmy ją uśpić”. A ja nie rozumiałam, co ona do mnie mówi. Przecież byłam z Ninką jeszcze w dzień wyjazdu u lekarza, w przeddzień miała zrobione wszystkie badania krwi, a pani doktor zażartowała, że chciałaby mieć takie wyniki, jak ona! Jeszcze myślałam, że może był to wypadek, Ninka im się wyrwała, wpadła pod samochód, choć przecież chodziła jak trusieczka przy nodze i reagowała na każdy najmniejszy gest przywołania. Ale nie. Okazało się, że „cudowna pani Ela” uśpiła ją, bo „pani doktor podejrzewała niewydolność nerek”. Dziwne jest tylko to, że „cudowna pani Ela” nie zgłosiła się na powtórzenie badań, które zresztą były zupełnie w normie, tylko jak się później okazało, pani doktor nie spojrzała na jednostki i źle je zinterpretowała a natychmiast skierowała się do najgorszej w mieście lecznicy, słynącej z tego, że usypia zwierzęta „na życzenie klienta” i tam zamordowała naszą Ninkę. Niestety jedynym wytłumaczeniem, jakie nam się nasuwa jest to, że nasza Ninka się „cudownej pani Eli” nie spodobała i w tej sposób się jej najszybciej, jak to możliwe pozbyła. A przecież doskonale wiedziała, że przyjechalibyśmy po Ninkę natychmiast, gdyby tylko zadzwoniła. Mogła ją oddać do schroniska, mogła ją w końcu wyrzucić na ulicę – wszystko byłoby lepsze od tego, co zrobiła, bo tego już odwrócić się nie da.[/FONT]
[FONT=&quot]Niestety po fakcie okazało się, że Ninka była kolejnym zamordowanym przez nią psiakiem. My wiemy o następujących zwierzakach: sunia wzięta w listopadzie 2005 roku ze schroniska w Krakowie (według „cudownej pani Eli miała guza mózgu i musiała być przez nią uśpiona), kolejna sunia wpadła jej pod samochód, kolejna „zasnęła”, następna była ta szczęściara, która przeżyła u niej ponad dwa lata – podobno ze schroniska w Pabianicach ale też nie wiemy, jaki był jej koniec, podobna, podobno, podobno …[/FONT]
[FONT=&quot]Ile jeszcze psów „musiała uśpić cudowna pani Ela”? Może ktoś skojarzy fakty i zorientuje się, że też wysłał do tego piekła psa, który miał trafić do raju.. Każdą taką osobę prosimy o kontakt – ten potwór musi ponieść odpowiedzialność.[/FONT]
[FONT=&quot]Dziś rozmawiałam z niekończącą się ilością osób. Każda z nich twierdziła, że miała z nią kontakt. Tylko jedna sunieczka uszła z tego z życiem, chyba jedynie, dlatego, że osoba wydająca psa mieszkała bardzo blisko „cudownej pani Eli” i ta zorientowała się, że gdyby i ten pies zniknął, to sprawa by się bardzo szybko wydała i samo zwróciła psa.[/FONT]
[FONT=&quot]I niestety na to miejsce pojechała nasza Ninka. [/FONT]
[FONT=&quot]Do tej pory przeklinam ten moment, kiedy odebrałam od niej telefon. A tak się wówczas ucieszyłam: przecież tak rzadki, ktoś chce adoptować starszego psa. Przecież nie chcieliśmy się Ninki pozbyć, przecież była najcudowniejszym z naszych psiaków, przecież szaleliśmy z radości, że będzie tam miała lepiej, niż u nas… Gdyby tak można było cofnąć czas… [/FONT]
[FONT=&quot]Tak bardzo Cię przepraszam Ninko! Przecież tak nam ufałaś. Tak radośnie podskakiwałaś poszczekując, kiedy biegłyśmy na dworzec, żeby zdążyć na ten przeklęty pociąg do Krakowa! Pewnie myślałaś, że to nasz najpiękniejszy spacer… Tak rzadko mamy czas, żeby wyjść z naszymi psami poza nasz teren…[/FONT]
[FONT=&quot]A później nagle znalazłaś się w obcych ramionach, w pociągu, w obcym sobie otoczeniu. Podobno cała drogę płakałaś. Może coś przeczuwałaś? Ale przecież nikt nie słucha takiego małego, starego psiaka. My wiedzieliśmy lepiej… Było nam przykro, ale myśleliśmy, że to tylko moment, trochę potęsknisz a później już będziesz szczęśliwa, szczęśliwsza niż u nas…[/FONT]
[FONT=&quot]Nie mogę znieść myśli, że Ninka tak bardzo bojąca się obcego otoczenia, tak bardzo bojąca się wszystkich zabiegów w lecznicy przeżyła najkoszmarniejsze 36 godzin swojego życia zupełnie nie rozumiejąc, co się wokół niej dzieje, a później w samotności, w najgorszej lecznicy, została po prostu uśmiercona. Jak bardzo musiała się wyrywać, walczyć o życie? A nas przy niej nie było. To boli jeszcze bardziej, niż to, że ktoś tak po prostu pozbył się niechcianego psa, psa, którego myśmy kochali. Psa, którego oddaliśmy chcąc poprawić jego los. Psa, którego ktoś pozbył się, jak nieudanych zakupów.[/FONT]
[FONT=&quot]Przecież wystarczyłby tylko jeden telefon a przyjechalibyśmy po Ninkę, szczęśliwi, że ją odzyskaliśmy.[/FONT]
[FONT=&quot]Nic, co teraz zrobimy, nie wróci życia Nince, choć przecież oddalibyśmy wszystko, by tak się stało. Nic nie spowoduje, że nasze poczucie winy będzie mniejsze, choć przecież zrobiliśmy wszystko, by Ninka była szczęśliwa. Ale możemy przynajmniej sprawić, że może kolejny pies nie trafi do tego piekła. Dlatego prosimy: roześlijcie historię Ninki, wszędzie, gdzie tylko możecie, zakładajcie wątki, piszcie o tym i ostrzegajcie wszystkich. Tam już nie może trafić żaden pies. A wiemy, że „cudowna pani Ela” będzie szukała psa po całej Polsce, bo w Krakowie już psa nie dostanie nigdy. A każdy, do kogo zadzwoni znowu da się nabrać na cudowną opowieść o tym, „jak bardzo chciałaby dać, choć na krótko dom jakiejś suni staruszce, żeby nie umarła ona w schroniskowym boksie” Za to możemy być pewni, że umrze bardzo szybko w swoim nowym domu a pretekstem może być wszystko: że nasiusia, że popiszczy, że się nie spodoba. [/FONT]
[FONT=&quot]A „cudowna pani Ela” szybko wyda i wykona wyrok. Jak na naszej Nince. [/FONT]
[FONT=&quot] [/FONT]
[FONT=&quot]Uwierzcie mi, że każdy z Was oddałby tam zwierzaka: czyściutki, przyzwoity dom, stateczna, „przemiła” pani Ela bibliotekarka, do tego starsza mamusia, stale przebywająca w domu z pieskiem i córka. Trzy przemiłe, wymarzone opiekunki. [/FONT]
[FONT=&quot]Trzy potwory…[/FONT]
[FONT=&quot] [/FONT]
[FONT=&quot][/FONT]
[FONT=&quot]tekst - Anna Jobczyk, Prezes FUNDACJI AZYL[/FONT]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Witam serdecznie!
Mela znaczy się Mila ma się dobrze i wszystkich gorąco pozdrawia ;-)
Nie mamy domu z ogrodem a mój drugi pies niestety mieszka z moją mamą (nie oddała jak się wyprowadzaliśmy) ale jak to "babcia Agatka" mówi (mama moja znaczy) "braciszek i siostrzyczka" widują się często i biegają wspólnie po polach i łąkach. Bary ma 2,5 roku i Milunią opiekuje się wzorowo, zawsze jest cała umyta po spotkaniu z nim i śpi niebywale dobrze. Kotka która mieszka z nami nie jest może tak troskliwa a do tego nie bardzo rozumie niektóre psie zachowania, ale ostatecznie też daje się namówić do zabawy i nie ma tragedii.
Mała śpi pod łóżkami, nie ważne gdzie byle byśmy my spali na łóżku ;-) Też na początku sikała tylko w domu ale teraz już jest dobrze. Z resztą jest grzeczna i nawet jak nasikała to przychodziła i piszczała, więc było wiadomo, że trzeba coś umyć. Apetyt jej dopisuje, nie jest marudna aczkolwiek najbardziej lubi makaron z warzywami i mięsem, w rozsądnych proporcjach rzecz jasna!
Oczywiście chętnie się spotka z rodzeństwem. Tak sądzę.
Raz jeszcze pozdrawiamy!

Link to comment
Share on other sites

O jak się cieszę że wreszcie udało się dołączyć do grona posiadających maluchy żmigrodzkie.
Serdecznie pozdrawiam i czekamy na więcej foteczek.
A to dostałam maila.
Mela zwana Mila:
[CENTER][IMG]https://lh5.googleusercontent.com/_rXwW3QSX9vs/TcAseLIU1bI/AAAAAAAAHiI/-1u0281SWi8/s640/DSCN5600.JPG[/IMG]
[/CENTER]

Link to comment
Share on other sites

Przepraszam za spam, ale proszę o wsparcie dla Rokiego.
Hopkanie bazarku mile widziane..
[B][URL="http://www.dogomania.pl/threads/207230-Wyj%C4%85tkowe-niebanalne-cegie%C5%82ki%21%21%21Szcz%C4%99%C5%9Bliwa-si%C3%B3demka%21-NA-ROKIEGO-DO-18-MAJA%21%21%21?p=16817674#post16817674"]Cegiełki na Rokiego![/URL][/B]

Link to comment
Share on other sites

Jeju jeju tak dawno tutaj nie zaglądaliśmy a tu taka niespodzianka na nas czekała!!!! Mila dzień dobry jak super że tutaj zajrzeliście :) Naszej Tuni strasznie brakuje kogoś, z kim mogłaby poszaleć.. Bardzo się cieszymy, że Mila ma się tak dobrze u was, a rodzinny jest fakt, że śpią pod łóżkami!!! :) Nasza Tunga robi to samo :) Tylko że niedługo już przestanie się mieścić pod łóżko w sypialni :P Wasza sunia tez jest taka strachliwa?? My przeżywamy teraz koszmar rolek, rowerów i hulajnóg- Tunga jak widzi dzieciaki nawet z dużej odległości dostaje takiego ataku paniki że nie idzie jej utrzymać... ciągnie do domu i nawet zapomni się załatwic.. najbardziej lubi chodzić na spacery wieczorami i rano- wtedy ludzi jest mało. Ostatnio zrobiła nam baba dwa mega numery- sprzątnęła z ławy połówkę bułki i cztery herbatniki )od tego czasu już nic na ławie zostać nie może...) n .. tutaj niepedagogicznie.. byli u nas znajomi i na ławie zostawiliśmy drinka w szklance- wódeczka i cola- i wyszliśmy na balkon na papierosa... Po powrocie szklanka była pusta a psiak spał smacznie na swoim legowisku... :/ od tej pory drinki nosimy przy sobie jak już nadarzy się okazja do wspólnego biesiadowania.
Na długi weekend majowy bylismy w Olkuszu z Tungą- musimy sie pochwalić, że psinka rewelacyjnie zniosła 250km w jedną stronę :) Jest stworzona do podróżowania!!! A tam już na miejscu miała 8 letniego kolegę Labiego (labrador), który pozwalał jej dosłownie na wszystko!!! Pili z jednej miski, ganiali po działce (dom w lesie) i była taka szczęśliwa że w ogóle nie chciała stamtąd wyjeżdżać :) Ale okazało się, że Labi po naszym wyjeździe spał już do wieczora tak go nasza kobitka wymęczyła :)

Mam teraz pytanie z trochę innej beczki.. Czy ktos wie, jak zacząć załatwiać formalności dotyczące przeniesienia się z psiakiem za granice??? Chodzi mi głównie o tą nieszczęsną kwarantanne, na czym ona polega itp..??

Link to comment
Share on other sites

Tunga co do przeniesienia się za granicę, to trzeba wykonać psu badania na przeciwciała dot. wścieklizny. Czyli krew psa jest wysyłana do ośrodka i badana. Kwarantanna trwa 6 miesięcy. Dobry wet powinien wami pokierować, ew. poszukaj na forach więcej info :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tunga']

Mam teraz pytanie z trochę innej beczki.. Czy ktos wie, jak zacząć załatwiać formalności dotyczące przeniesienia się z psiakiem za granice??? Chodzi mi głównie o tą nieszczęsną kwarantanne, na czym ona polega itp..??[/QUOTE]
Jejku... Wy też o tym myślicie?
Mój TZ spokoju mi nie daje - co rusz namawia do emigracji...
Z jednej, dalekiej, bo az zza Oceanu, wróciliśmy dokładnie 4 lata temu w maju... Mnie się trochę wyjeżdżać już nie uśmiecha, choć jak sobie czasami patrzę na te nasze "swojskie klimaty", to czegoś mi jednak żal.
Ale - jak to mówią - wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma ;) Może i ja za jakiś czas też dojrzeję do tej decyzji.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Po długiej przerwie witamy...
Mila dzięki mojej Babci nauczyła się siadać, niestety z dawania łapy nici - strach jej na to nie pozwala. Zjada wszystko nagminnie, najpierw myśleliśmy, że kocica jej zrzuca przedmioty ze stołu i regału, ale ostatnio wychodziłam na chwilę i kot został na balkonie ... a tak czy inaczej w naszym łóżku czekały skonsumowane moje wizytówki, jakiś długopis etc... przedmioty leżące wcześniej na stole. Nie mam do niej sił już pod tym względem, ona natomiast jest sprytna - żeby nie dostawać bury... nie wychodzi spod łóżka się witać :P Załatwia się ładnie na dworze, chyba że zepsuje w domu dużo zanim wrócimy, wtedy z kolei nie chowa się pod łóżkiem tylko czeka przy drzwiach a jak wchodzimy to ucieka na korytarz i tam sika. No i czujemy się przez to jak jakieś mega potwory, bo przecież kochamy zwierzaki a ona się zachowuje jakby ją tu regularnie ze skóry obdzierano...
A jak humor im dopisuje to z kocicą wariacje odprawiają, pies się zachowuje jak kot a kot jak pies, ganiają się po łóżkach, fotele i stołki fruwają po pokoju, wczoraj mi dziecko w kuchni wywróciły (nie, że maluszka jakiegoś, tylko 24 kg chłopa :P ).
Na spacerach jest grzeczna, więc ją puszczamy trochę. Chętnie się leci bawić z innymi psami, zawsze grzecznie wraca (chyba, że się boi, odkryliśmy że chyba przypadkiem nauczyła się podchodzić tylko do lewej ręki na przykład).
Co do kwarantanny etc. to wiem, że weterynarz do którego chadzamy zajmował się takimi sprawami, dr Zawadzki na Buraczanej, "Salamandra". Polecam poczytać o nim komentarze, ja zawsze byłam "wierna" doktorowi Rakowi, ale doktor Zawadzki wydaje się być równie dobry.

Ze spraw prywatnych - nie dojdę po nick'ach a numeru już nie mam. Jeśli mogłabym poprosić Panią, która przywiozła do mnie Milę o kontakt to byłoby super.
Pozdrawiam serdecznie!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...