Jump to content
Dogomania

Negatywy pozytywu, pozytywy tradycji czyli „Mam psa, chciałbym go szkolić, co wybrać?


Ifat

Recommended Posts

Eee, szkoda czasu na przepychanie się. Wypierdki są trudne, bo się trzeba do nich schylać i łupie w kręgosłupie.
Siłowy aport robisz otwierając psu pysk ręcyma, wsadzasz aport, zamykasz dekiel, znaczy żuchwą dociskasz coby nie wypadł, przytrzymujesz. I aż do skutku. Aż pies przestanie wypluwać. Jak trzyma to zostawiasz go z aportem, odsuwasz się, pies się dosuwa i tak krok za krokiem. Chwila prawdy nastepuje kiedy w końcu docierasz do momentu kiedy wyrzucasz aport. Wtedy się okaże czy spieprzałeś do imentu czy coś psu zaskoczyło w czerepie

Link to comment
Share on other sites

wez przestac pieprzyc glupoty i nieudolnie probowac odwrocic kota ogonem.

to ty pierwsza wyjechalas, ze nie kazdy pies to gordon.

 

to, ze "twoja szkoleniowiec" nie ogarnela swojego belga ani ze ty nie ogarnelas swoich malych pieseczkow i uderzasz do "szkoleniowiec", ktora za sukces uwaza "wychowanie agresywnego psa", ktorego sama do agresji doprowadzila, nie jest spowodowane tym, ze "nie kazdy pies to gordon" tylko tym, ze YOU DO IT WRONG.

Link to comment
Share on other sites

I ciezko korygowac na smyczy, zeby wyczuc czy to juz korekta czy zaraz psu leb spadnie od szarpniecia :P

Aaa ok. Łapie. Czy po tym psy traktuja aport jako zabawe czy jest to po prostu formalne cwiczenie ktore robia nawet z radoscia ale beznnajarania?

Eee no belg jest mimo wszystko raczej trudniejszy w zyciu niz wyzly, co?


Moja szkoleniowiec wlasnie ogarnela swojego pieska, dlatego bierze udzial w zawodach i jest pomocnikiem przy niewychowanych pieskach. ;)

No wiadomka, ze tylko duze pieski sa trudne do ogarniecia, taki golden napewno trudniejszy niz np JRT ;) co do nieogarmieciach moich to juz pisalam, ale zapraszam do mnie, chetnie sie pochwale ;)

Link to comment
Share on other sites

Raczej formalnie, bo taki aport robisz u psa, ktorego nie udalo sie normalnie sklonic do brania czegos w pysk. Normalny pies daje sie rozbawic, ma odruch lapania uciekajacego sprzed nosa przedmiotu. u takich normalnych też łatwiej robić ( mi łatwiej ) od konca, od trzymania, ale pies potrafiący się bawić i przynosić gryzak, piłkę i łyżeczkę bez problemu weźmie też do pyska drewniany koziołek.
Aport w ogóle to nie zabawa, tylko wykonanie zadania.

Link to comment
Share on other sites

Dajcie spokój, widać przecież, że ten pies wolałby na kanapie leżeć zamiast po mokrym placu biegać. No i pan bardzo skrzętnie chciał to ukryć, ale się nie udało i pod koniec widać jak nagradza psa piłeczką! Skandal. Przecież wszyscy wiedzą, że szarpanie zabawką wzbudza agresję i niepotrzebnie stresuje psa.

Link to comment
Share on other sites

przepraszam bardzo ale jeżeli ten film z panem Knutem Fuchsem różni się czymkolwiek od szkolenia pozytywnego to weźcie mnie posiekajcie i rzućcie psom na pożarcie.

szkoleniowiec "tradycyjny" nie "faszeruje" pieska smakołykami wyciąganymi z kieszeni. on takimi metodami "przekupowania psa" gardzi. szkoleniowiec tradycyjny prowadzi psa przy nodze na smyczy a jak pies nie chce iść to szarpie go smyczą i krzyczy "równaj". oczywiście jak to nie pomaga to zakłada kolczatkę.

zresztą że nie jest to "szkolenie tradycyjne" świadczy również wiek psa. na szkolenie tadycyjne nie przyjmowało się nigdy psów młodszych niż pół roku żeby ich tymi "tradycyjnymi" metodami nie wykończyć. a ten maliniaczek ma 4 monaten co w obcym języku znaczy 4 miesiące.

Link to comment
Share on other sites

Knut Fuchs pozytywny szkoleniowiec, hahaha

Tu jest pozytywny aport, tez silowy, akurat problem inny, niz niepodejmowanie aportu. Mysle, ze trzymanie psa na zaciskowym lanuszku rownowazone jest smakiem, dlatego szkolenie wg Spike jest pozytywne :)
Oczywiscie, ze ludzie pozytywnie szkolacy mogliby osiagnac poziom Bellona, Fuchsa czy Scherkla, ale im sie nie chce, maja wazniejsze sprawy na glowie. Ale jakby tylko chcieli to by to zrobili. Pisza kolejne ksiazki o szkoleniu psow i nie maja czasu tego wyszkolenia zademonstrowac na zawodach.

https://m.youtube.com/watch?v=ugfSM8RGaMs

Link to comment
Share on other sites

ja tak właśnie podejrzewałem. że wy macie jakąś nową definicję "szkolenia tradycyjnego", zupełnie "nietradycyjną".

w związku z muszę wygłosić oświadczenie:

 

otóż oświadczam że nigdy nie protestowałem przeciw szkoleniowcom takim jak bart bellon czy knut fuchs ani żadnym innym stosującym ich metody. metody polegające właśnie na "faszerowaniu" pieska smakołykami żeby za nami biegał i robił to co chcemy. nie przeszkadza mi absolutnie zastosowana przez takich ludzi sporadycznie i w uzasadnionych przypadkach awersja.

koniec oświadczenia

 

w polsce zawsze "szkolenie tradycyjne" oznaczało to co pisałem w poprzednim poście. metody oparte prawie wyłącznie na "korektach". może wy jesteście za młodzi żeby to pamiętać albo co ale tak to właśnie wyglądało. na takie szkolenia nie przyjmowało się psów młodszych niż 6 miesięcy bo nie były wystarczająco odporne psychicznie aby takie szkolenie znieść. starszym też nie robiło ono zbyt dobrze, choć posłuszeństwa się nauczą. i konsekwencje w społeczeństwie są takie jak opisywałem - masa ludzi drze się na psy i je szarpie bo uważa że tak trzeba psy szkolić. i wciąż jeszcze jest bardzo dużo szkół stosujących takie metody (np ta w której ja byłem, szkolenie polecane na stronach ZKwP).

 

podejrzewam że w tym znaczeniu o którym wy piszecie, czyli absolutnie bez jakiegokolwiek przymusu, to szkół pozytywnych nie ma w polsce w ogóle albo prawie w ogóle. pana gałuszkę to sam widziałem jak na filmiku korygował psa tą swoją "behawioralną smyczą treningową" a co do innych to nie wiem. podejrzewam że szkoleniowiec psów kataszy też stosuje korekty a mimo to uważa się za POZYTYWNEGO. dlaczego? ano dlatego że "tradycyjny" oznacza to co ja piszę że oznacza a nie to co wy.

 

 

no bo jeżeli nie i "tradycyjny" to jest ten z waszych filmików to jaki jest ten o którym ja mówię? a zapewniam was że takich szkół jest ciągle sporo a 20 lat temu takie były wszystkie albo prawie wszystkie. dlatego nazywam to zresztą "szkołą tradycyjną".

 

a może właśnie wy dlatego twierdzicie że "nie ma szkół tradycyjnych i pozytywnych tylko dobre i złe" bo faktycznie jeżeli rozumiecie te pojęcia tak jak widać to taki podział rzeczywiście jest niedorzeczny.

ale zapewniam was że jeżeli zmienicie definicję na bardziej odpowiadającą rzeczywistości czyli "tradycyjne" jest to co opiera się na metodach stosowanych "tradycyjnie", wiele lat temu to podział zaczyna mieć sens.

no oczywiście oznacza to też że "tradycyjna" szkoła nie jest się w stanie obronić bo jest zwyczajnie przestarzała i nieskuteczna.

Link to comment
Share on other sites

no jasne, ty możesz sobie twierdzić że "tradycyjne" to nie wynikające z tradycji, nie oparte na metodach takich jak "były kiedyś" ale to jest po prostu absurd.

równie dobrze możesz zniekształcać rozmaite inne pojęcia i rozumieć je nie tak jak one faktycznie znaczą tylko "na swój sposób" ale do czego to prowadzi?

czy jeżeli uznasz ze "księżycowy" nie oznacza pochodzący z księżyca  a z dowolnego innego miejsca i na takim pojęciu będziesz próbowała budować jakieś teorię to będzie miało jakiś sens?

 

zresztą już chyba stało się oczywiste że co do metod szkolenia to my się raczej nie spieramy. a spierać się o to czy nazwiecie to co robi bellon "tradycyjnym" czy nie to nie mam ochoty.

ja uważam że absolutnie nie ale jak chcecie to wam nie będę przeszkadzał nazywać to dowolnie. choć prawdę mówiąc ciężko mi zrozumieć jak można uznawać że facet używający najnowocześniejszych technik szkoleniowych reprezentuje "szkołę tradycyjną".

Link to comment
Share on other sites

po 1 "księżycowy" nie oznacza "pochodzący z księżyca".

 

po 2: tak, stary! definicje ewoluują! tak jak wiedza naukowa itd.

nikt juz nie szkoli tradycyjnie czy pozytywnie! to nie stoi w OPOZYCJI tylko sie UZUPELNIA.

 

to slodkopierdzacy zwolennicy metody pozytywnej, naturalnej czy jak tam kto chce zostali z tylu.

Link to comment
Share on other sites

po 1. oczywiście że oznacza. oznacza "pochodzący z księżyca, przypominający księżyc" i w ogóle generalnie mający rozmaite konotacje z księżycem.

 

ale szczerze mówiąc nie chce mi się już z tobą dalej szarpać. jak dla mnie to możesz sobie nawet myśleć że "księżycowy" oznacza związek z rowem mariańskim a "tradycyjny" to wynikający z najnowszych odkryć nauki. zwisa mi to kompletnie.

Link to comment
Share on other sites

Być może wiedza o historii kynologii u Spikea sięga tylko 20 lat wstecz. Może nie wszyscy Forumowicze znają starszą historię; więc kilka faktów. Faktów przede wszystkim z Krakowa, który miał bardzo dobre tradycje szkoleniowe, w dużej mierze dzięki pracy prof. Dyakowskiej (pierwsze regulaminy PT, pierwsza komisja szkolenia, pierwsza, lub jedna z pierwszych publikacja na temat rozwoju szczeniąt i medeli zachowań psów w języku polskim - Pies, istota nieznana - wydana w serii zeszytów naukowych Polskiej Akademii Nauk, rok 1970. Kraków).

Zasada nieprzyjmowania psów młodszych niż 6 miesięcy na szkolenia zbiorowe, organizowane przez ZKwP, wynikała z prostego faktu, że zajęcia w grupie trwały 2 razy po 45 minut - za dużo naraz dla szczeniaka. Były to zajęcia zbiorowe - i bardzo tanie. Wynagrodzenie instruktora na takich zajęciach, płacone przez ZKwP, nie pokrywało ceny pary przyzwoitych butów za 90 godzin pracy.
Każdy mógł szkolić szczeniaka lub dorosłego psa indywidualnie. U kogo chciał, za ile chciał. Ale tych prywatnych szkółek było jak na lekarstwo.
W Krakowie pierwsze, albo jedne z pierwszych prywatnych przedszkoli dla szczeniąt funkcjonowało w 1980 roku. Darmowe.
Także w 1980 roku na I mistrzostwach Polski Psów Towarzyszących startował niespełna 5-miesięczny szczeniak. Z oddziału rzeszowskiego. A więc można było szkolić szczeniaki, jeśli ktoś chciał i umiał.
Za uderzenie psa podczas szkolenia grupowego, organizowanego przez krakowski ZKwP wyrzucano z kursu.
Wyjątkowo jeden raz, po interwencji we władzach związkowych, polecono dać drugą szansę przewodnikowi, który podczas zajęć uderzył psa.

Jak zawsze i jak wszędzie byli trenerzy dobrzy i źli. Były ośrodki szkoleniowe bardzo dobre, kiepskie i złe.

Prywatne szkółki na większą skalę zaczęły funkcjonować później. Natychmiast w niektórych szkółkach zaczęto szkolić nie psy, a kolejnych trenerów już nie z legitymacją ZKwP, ale prywatnej szkółki. Już w coraz krótszym czasie można było dostać licencje trenera, instruktora, wreszcie behawiorysty-praktyka, nawet po kilkunastu dniach zajęć praktycznych - lub zostać behawiorystą po zajęciach teoretycznych.
I zakładać następną szkółkę.
Żeby znaleźć jak najwięcej klientów, trzeba legitymować się wynikami własnych czy szkolonych przez siebie psów, albo reklamą. Albo chwytliwymi hasełkami. Albo świadectwami uczestnictwa w seminariach - co kto woli.

Każdy, bez żadnych kwalifikacji może założyć ośredek szkolenia psów czy trenerów. Choćby własnego psa nie nauczył zostawania na siad, że o aporcie nie wspomnę, bo to już dla wielu nowych szkółek umiejętność na poziomie uniwersytetu.

We wszystkich szkółkach związkowych czy prywatnych pracują trenerzy albo dobrzy albo źli.
I to jest jedyny logiczny podział.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

ja tak właśnie podejrzewałem. że wy macie jakąś nową definicję "szkolenia tradycyjnego", zupełnie "nietradycyjną".

najśmieszniejsze, że jest zupełnie odwrotnie - to ty sobie wymysliłeś, że szkolenie tradycyjne to szarpanie psa kolcami i przemoc :D

 

U Fryca też nagradzałam psa smaczkami, zabawką, kontaktem socjalnym... to kurcze może on pozytywny? Sam nie wie jakim jest szkoleniowcem :D

Link to comment
Share on other sites

"Siłowy aport robisz otwierając psu pysk ręcyma, wsadzasz aport, zamykasz dekiel, znaczy żuchwą dociskasz coby nie wypadł, przytrzymujesz. I aż do skutku.Siłowy aport robisz otwierając psu pysk ręcyma, wsadzasz aport, zamykasz dekiel, znaczy żuchwą dociskasz coby nie wypadł, przytrzymujesz. I aż do skutku."

 

 

Bardzo lubią tę metodę panowie myśliwi (niestety).

 

Ale...! Pisząc o siłowym aporcie,  miałam raczej na myśli wersję Super-Hard. Fuchs nie robił tego w aż takiej wersji, ale owa Super-Hard to: bierzesz trzy kolczatki, dwóch silnych facetów, jedziecie w środek lasu...

 

...

 

...

Link to comment
Share on other sites

ja bylam z moim psem w przedszkolu zkwp.

dwa razy.

 

zeby ogarnela temat "ja i mnostwo psow, obok mnie nie ma moich dwoch starszych siostr, ktore zniszcza kazdego, kto mnie obrazi" oraz "ja i mnostwo psow - zupelnie jak nawystawie" oraz "ale zajebiscie, mnostwo psow, moze dam odpoczac moim starszym siorom w chacie"

 

serio...cala reszta to byl smiech na sali:)))

 

 

ale tez nie chodzilo mi o "szkolenie psa", gdyz z tym to sobie radze sama w chacie.

Link to comment
Share on other sites

Bardzo lubią tę metodę panowie myśliwi (niestety).

Ale...! Pisząc o siłowym aporcie, miałam raczej na myśli wersję Super-Hard. Fuchs nie robił tego w aż takiej wersji, ale owa Super-Hard to: bierzesz trzy kolczatki, dwóch silnych facetów, jedziecie w środek lasu...

...

...


No proszę cię, tu są dzieci :p
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...