jofracy Posted February 12, 2012 Share Posted February 12, 2012 Izo trzymam kciuki za Twoje sprawy. Byłyśmy kiedyś na wspólnym spacerze (z Albą i Spartą) i jakoś od tamtej pory często myślę o Tobie. Trzymaj się! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted February 26, 2012 Share Posted February 26, 2012 Dzięki, jofracy - ja też Cię dobrze pamiętam i wspominam.. Z nowych wieści - po uruchomieniu wszystkich pomysłów i prywatnych znajomości, wczoraj udało mi się dostać adres zameldowania właściciela Oskara (oczywiście pod warunkiem, że nie ujawnię źródła). Nie wiem, na ile to coś da, ale po niedzieli spróbuję się tam dostać i zobaczyć, czy a nuż nie ma psa (to raczej, po numerze sądząc, dom, nie mieszkanie). Na ewentualny wywiad postaram się pójść raczej z kimś, bo rodzina może okazać się nieszczególna. Może też niczego się nie dowiem, bo nikt nie będzie ze mną gadać albo nikt nic nie wie o panu... Zobaczymy. W każdym razie to przynajmniej jakiś trop. Dam znać, gdyby tylko coś się wyjaśniło. Gdybym nie pisała, tzn., że nadal jestem w próżni. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jofracy Posted February 26, 2012 Share Posted February 26, 2012 Trzymam kciuki. Mam nadzieję, że Oskar się znajdzie i że nie jest nieszczęśliwy Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 (edited) [B]OSKAR WEDŁUG WSZELKIEGO PRAWDOPODOBIEŃSTWA - WEDŁUG SŁÓW SAMEGO "WŁAŚCICIELA" - NIE ŻYJE[/B]:(:(:(:(:(:(:(:(:( I to od dawna, wcale nie był podobno w żadnych górach, tylko już wtedy kłamali. Jak zresztą cały czas. Resztę napiszę potem, właśnie wróciłam i muszę mieć chwilę na przemyślenia:(:(:(. I na żal:(:(:( W każdym razie muszę się upewnić, wiem, gdzie podobno został "pochowany". Ironią losu jest to, że mniej więcej w trzy tygodnie po zabraniu go ze schroniska, znalazł się bardzo chętny i zdecydowany, doświadczony stały dom. Facet nawet czekał dość długo, że może go zwrócą albo coś. W końcu wziął innego dobermana.. Trzy tygodnie za późno:(:(:(:(:( Mój czekoladowy doberman, mój Oskar:(:(:( Do tej pory byłam wściekła, ale teraz jest mi tak strasznie żal:( Tyle wspomnień:( Taki wspaniały, ciepły, dobry pies:(:( Umierał samotnie:(:(:( Edited March 3, 2012 by leonarda Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jofracy Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 tak mi przykro :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
saphira18 Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 bardzo mi przykro... a cały czas miałam nadzieję:( Iza trzymaj się! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Alicja Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 o cholerka :(... [*] :glaszcze: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 Oskar - według tego, co dzisiaj usłyszałam - nie żył już w czasie mojej drugiej wizyty, czyli najpóźniej pod koniec września. Adoptowany był pod koniec sierpnia. Jego stan zdrowia był naprawdę niezły. Tak naprawdę kłamali - ale sama nie wiem - czy już wtedy, czy teraz. Na dziś wiem jedno - muszę, jakkolwiek drastycznie to będzie wyglądało - upewnić się, czy rzeczywiście został zakopany we wskazanym miejscu. Przypuszczenia "pana" na temat śmierci - może się przejadł... Mieszał się mocno w tym, co mówił. Zwłaszcza, że miałam inne info od jego szefa. W każdym razie - według jego słów - Oskar odszedł bez jakiejkolwiek pomocy weterynaryjnej, nie mogąc stanąć na nogi, pozostawiony sam pod płotem:( Dziś leżała tam jeszcze obroża, w której robiłam mu ostatnie zdjęcia. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Alicja Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 ...jestem zszokowana :( .... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 Jest tu tyle kłamstw, że nie wierzę w nic. Mam do siebie pretensje, że spodobało mi się na pierwszej wizycie. Ale nawet dziewczyna, która była dziś ze mną (też wolontariuszk, i to od lat zajmująca się psami i adopcjami) stwierdziła, że chłopak robi dobre wrażenie, nie wygląda na kogoś, kto mógłby skrzywdzić psa. Po tym, jak usłyszałam, że Oskar nie umiał wstać, próbował się podnieść, ale nie mógł, a on go zostawił, poszedł naprawiać samochód i po prostu go zostawił, a potem wrócił, gdy pies już nie żył - nie uwierzę już w żadnego człowieka, którego nie znam od podszewki. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 A miał mój numer - mówiłam, że w razie czego każda pomoc, także finansowa i w leczeniu i w ogóle każda będzie od razu, niech tylko zadzwoni:( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 A potem z uśmiechem opowiadali, jak to pies jest "na wakacjach":( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Alicja Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 nie dziwię ci się ..... :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
saphira18 Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 nie masz się co obwiniać Iza:( nie jesteśmy Bogami żeby przewidzieć co się stanie, jak się człowiek zachowa... biedny Oskar, w samotności... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
pralinka94 Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 Biedny Oskarek... brak słów, Iza tylko nie obwiniaj siebie! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
madzia.uje93 Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 Strasznie mi przykro, a taką miałam nadzieję...ehh:( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 To była adopcja ze schroniska, nie ode mnie. Ale ich też nie obwiniam za to, ludzie robili nierewelacyjne, ale normalne wrażenie, a pies... mało miał chętnych, nie ma co ukrywać. Obwiniam los, siebie za głupotę - ale też wiem, że nie jestem Bogiem:( Obwiniam tych dwóch chłopaków, kompletnie nieodpowiedzialnych i głupich. Obwiniałabym się bardziej, gdyby umarł w tej Limanowej czy okolicy, zanim zdążyłam tam dotrzeć. Ale po prostu tym razem nie byłam w stanie. U właściciela w międzyczasie była nasza wolontariuszka, polecona przez Bop zenkę - doświadczona w przepytywaniu ludzi. Ją też okłamywali - a podobno pies już i wtedy nie żył. Dzięki niej dostałam nazwiska, które umożliwiły mi potem znalezienie adresu. W żaden sposób nie uwierzę, że Oskar zmarł bez przyczyny. Ja nawet, wiecie, wciąż się zastanawiam, czy on na pewno nie żyje. Czy to kolejna może ściema, bym się odczepiła. M.in. dlatego muszę to sprawdzić. Ja kiedyś, w mailu po wizycie, napisałam, że nie podoba mi się pewna rzecz. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
fernari Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 Iza, bardzo mi przykro ... Ale i tak pewnie żadne słowa Cię nie pocieszą :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 (edited) [quote name='leonarda'] Jest tylko jedna drobna rzecz, która mnie odrobinę niepokoi, ale to nie chodzi o złe warunki życia ani o pana. p[/QUOTE] Chłopak wspominał, że bierze Oskara na spacer i czasem puszcza go wolno. Bardzo przed tym przestrzegałam, byłam zaskoczona. Mówiłam mu, że nie tylko może uciec, ale że on nie toleruje innych samców i gdyby się taki z większych pojawił na horyzoncie, mogłoby się to źle skończyć. Powiedział, że weźmie to pod uwagę, ale nie wyglądał na przekonanego. Dziś myślę - czy to nie było tak? Czy Oskar nie zginął albo nie umarł pogryziony? Byłł wielki, ale stary. Dziś w miejscu zamieszkania pana (jak się okazało, nie tak znów daleko do warsztatu) widziałam różne psy, groźne. Zresztą jest całe mnóstwo innych możliwości. Aż boję się gdybać. I właściwie nie mam po co spekulować... Fakt już się stał:( Może to też i prawda, co on sam mówi - ale to nic nie usprawiedliwia ani nie zmienia. Dodam, że Oskar naprawdę dostawał w schronisku podwójne porcje - może jedzenie i jest tam liche, wiadomo, ale zjadał dużo. I nagle, po kilku tygodniach, się przejadł.... To akurat nie jest dla mnie wiarygodne, w najmniejszym stopniu. Pewnie nigdy nie dowiemy się prawdy. I jestem tu raczej bezsilna. Chcę wiedzieć choć to, co mogę - czy naprawdę to on nie żyje i spoczywa w krzakach po drugiej stronie drogi:( Wy z nim nie chodziliście po lesie... nie widzieliście, jaki był uważny i ufny, gdy już zaczął mnie traktować jak swoją. Nie wiecie, jak chciał być grzeczny, dobry, mój. Chciałam go wziąć do siebie na zawsze, wiele razy o tym myślałam, naprawdę. Nie mogłam, mam Rufiego i nie mogłam ryzykować zagryzienia. Tak bardzo wierzyłam, że Oskar będzie miał kiedyś dobrze, ktoś go pokocha. On mi ufał. A kiedy wychodziłam z jego nowego "domu" i widziałam go po raz ostatni, chciał się za mną przemknąć przez furtkę. "Pan" podniósł rękę, by ją od góry przytrzymać - Oskar chyba to inaczej zrozumiał, bo spojrzał na niego i warknął. W mojej obronie:(:( Ale potem pan go pogłaskał, Oskar uspokoił się. Chciał mnie obronić trzy razy - gdy zobaczył w lesie ludzi z karabinami do paintbollu, gdy zaatakowały nas 3 psy na mieście i przy naszym ostatnim spotkaniu. A ja go zostawiłam i pozwoliłam mu umrzeć:(:( Nie wybaczę sobie tego nigdy. Nieważne, co rozum mówi. Ja kochałam tego psa jak chyba żadnego z tych, którymi się zajmowałam. A on chyba pokochał mnie. I mi ufał:(:(:( A ja go nie obroniłam:( Edited March 3, 2012 by leonarda Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Alicja Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 wiesz co mi jeszcze przyszło do głowy ...czy chłopak nie umarł na skręt zoładka :( bo ten tekst , może sie przejadł ... pies jak jest skręt puchnie ... bez pomocy umiera :( Nie obwiniaj sie ...życie jest tak niesprawiedliwie ułożone , ale nie przez nas ..... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
yolanovi Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 :-(:-(:-(:-(:-(:-(:-(:-( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dzodzo Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 [quote name='Alicja']wiesz co mi jeszcze przyszło do głowy ...czy chłopak nie umarł na skręt zoładka :( bo ten tekst , może sie przejadł ... pies jak jest skręt puchnie ... bez pomocy umiera :( Nie obwiniaj sie ...życie jest tak niesprawiedliwie ułożone , ale nie przez nas .....[/QUOTE] czytalam watek i to samo przyszlo mi na mysl,skręt żoładka-bardzo czesta przypadlosc u dobermana-wiele dobkow odchodzi z tego powodu zwlaszcza starszych Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 (edited) [quote name='Alicja']wiesz co mi jeszcze przyszło do głowy ...czy chłopak nie umarł na skręt zoładka :( bo ten tekst , może sie przejadł ... pies jak jest skręt puchnie ... bez pomocy umiera :( .[/QUOTE] Nie wiem, Alicja, Dzodzo. Niczego nie można wykluczyć. Pomysł o przejedzeniu się podobno podsunął sąsiad. Nic nie słyszałam, by Oskar spuchł, tylko, że nie mógł wstać na tylne nogi... Wszystko razem - o ile cokolwiek w tym prawdy - trwało jedno popołudnie. Co do tej prawdy....:( Tak czy inaczej - nikt się nawet nie zainteresował jakąkolwiek pomocą psu:( I nikt wiarygodny nie powiedział, co się stało:( Dlaczego i jak mam teraz wierzyć, skoro tyle już było wersji i oszustw? Po co było tyle kręcić, tak długo? Czego się bali? Czemu tak beztrosko twierdzili, że Oskar żyje i ma się dobrze? A zwłaszcza - czemu nie wzięli go do weterynarza - jest całodobowa przychodnia, jakiś kilometr dalej, dzisiaj tam byłam.. Tak czy inaczej - już nic nie można zrobić:( Edited March 3, 2012 by leonarda Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
leonarda Posted March 3, 2012 Share Posted March 3, 2012 W poniedziałek najprawdopodobniej będę szukać zwłok. Nie chcę o tym nawet myśleć, ale muszę to zrobić - do tego stopnia im już nie wierzę. Może to wydaje się chore, ale chcę mieć jasność i wiedzieć, że naprawdę odszedł i że już nie potrzebuje pomocy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Klementynkaa Posted March 3, 2012 Author Share Posted March 3, 2012 leonarda... nie wiem co powiedzieć, tak cholernie mi przykro :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.