Jump to content
Dogomania

Lecznice w Krakowie


Mokisia

Recommended Posts

[QUOTE=makot'a;22046390]Mogę polecić z czystym sumieniem gabinet "Zdrowie Czterołapa", dr wet. Agnieszka Hajnrych[/QUOTE]

[quote name='dorota1']Ja też polecam Zdrowie Czterołapa ul. Grenadierów 7d[/QUOTE]

Do "codziennej" opieki , zwłaszcza profilaktyki tak , jak najbardziej.
Obie Panie bardzo zyczliwe i oddane psom, fajna atmosfera , kolejki jesli są to do wytrzymania.
Ale jest pewien problem , zwłaszcza gdy pies powazniej chory i wymaga szerszej diagnostyki. To typowy gabinet "osiedlowy" , mały i skromnie wyposażony.
Analityka jest zlecana do Lab-wetu co siłą rzeczy generuje dość spore koszty no i na wyniki czeka sie co najmniej kilka godzin. Brak rtg, ekg , jest chyba tylko usg ale nie mam pewnosci czy obie Panie go obsługują
No i niestety , ze wzgledów rodzinnych teraz dr Heinrych nie zawsze jest w gabinecie i jedynie służy konsultacją telefoniczną duzo mniej doswiadczonej koleżance dyżurującej na miejscu.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 189
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='taks']Do "codziennej" opieki , zwłaszcza profilaktyki tak , jak najbardziej.
Obie Panie bardzo zyczliwe i oddane psom, fajna atmosfera , kolejki jesli są to do wytrzymania.
Ale jest pewien problem , zwłaszcza gdy pies powazniej chory i wymaga szerszej diagnostyki. To typowy gabinet "osiedlowy" , mały i skromnie wyposażony.
Analityka jest zlecana do Lab-wetu co siłą rzeczy generuje dość spore koszty no i na wyniki czeka sie co najmniej kilka godzin. Brak rtg, ekg , jest chyba tylko usg ale nie mam pewnosci czy obie Panie go obsługują
No i niestety , ze wzgledów rodzinnych teraz dr Heinrych nie zawsze jest w gabinecie i jedynie służy konsultacją telefoniczną duzo mniej doswiadczonej koleżance dyżurującej na miejscu.[/QUOTE]

Nie do końca tak jest. Wszystkie badania krwi można zrobić na miejscu, wynik jest od razu. Takie badania szczegółowe robiłam suczce tuż przed sterylizacją i wyniki były zaraz. USG jest także, więc uważam, że gabinet jest bardzo dobrze wyposażony. Z panią dr Hajnrych też można kontaktować się telefonicznie, aby ustalić, kiedy będzie przyjmowała w gabinecie. Wszystko z czym przychodziłam do gabinetu z moimi dwoma suczkami było wyleczone szybko i profesjonalnie, a sterylizacja przeprowadzona przez panią dr Hajnrych to prawdziwy majsterszyk. Druga pani doktor, która przyjmuje jest co prawda młoda, ale bardzo profesjonalna. Dlatego gabinet jest rzeczywiście godny polecenia.

Link to comment
Share on other sites

Napisałam do KrakVetu, chciałabym, żeby dr Orzeł wysterylizował moją sunie za jakiś miesiąc - wszędzie są o nim dobre opinie.

Chodzi mi o profilaktykę, żeby psa zbadać od stóp do głów i żeby było to profesjonalnie wykonane, chciałabym sprawdzić kilku weterynarzy w okolicy, żeby lea miała idealną opiekę na miejscu. Bo tak jak mówiłam na ul G. Zapolskiej niczego się konkretnego nie dowiedziałam, a zapłaciłam pół stówy:(

A jak z cenami u pani Hajnrych?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='lea_mala']Napisałam do KrakVetu, chciałabym, żeby dr Orzeł wysterylizował moją sunie za jakiś miesiąc - wszędzie są o nim dobre opinie.

Chodzi mi o profilaktykę, żeby psa zbadać od stóp do głów i żeby było to profesjonalnie wykonane, chciałabym sprawdzić kilku weterynarzy w okolicy, żeby lea miała idealną opiekę na miejscu. Bo tak jak mówiłam na ul G. Zapolskiej niczego się konkretnego nie dowiedziałam, a zapłaciłam pół stówy:(

A jak z cenami u pani Hajnrych?[/QUOTE]

Ceny są przyzwoite. Ale co do sterylizacji, to moją pierwszą suczkę sterylizował dr Orzeł, a drugą dr Hajnrych. Mam więc porównanie. Ta sterylizowana przez dr Orła przez 4 dni nie mogła dojść do siebie, sunia ważąca wtedy 8 kg miała cięcie na ok. 8-9 cm. Masakra! A ta sterylizowana przez dr Agnieszkę Hajnrych na drugi dzień prowokowała swoją koleżankę do zabawy, cięcie maleńkie chyba z ok.1,5 cm. Sunia nawet nie zauważyła, że przebyła taki zabieg, a o tą pierwszą się bardzo martwiłam. Wydaje mi, że dr Orzeł po prostu sobie ułatwił zadanie, duże cięcie, łatwy dostęp i szybki zabieg, można brać następnego pacjenta. Tak było sześć lat temu, może teraz jest inaczej?? Ja w każdym razie już bym nie dała suki na sterylizację do dr Orła, a dr Hajnrych polecam szczerze wszystkim bojącym się tego zabiegu.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='lea_mala']A dobry weterynarz na Bronowicach?Ktoś coś wie?

I czy ktoś się orientuje jakimi specjalistkami są panie Barabaś i Kowalik na Balickiej?[/QUOTE]

Zdecydowanie polecam pania Kowalik!!! Uratowała mojemu psu życie, po tym jak niedoświadczona weterynarka "zapomniała" mu przepisać furosemid... gdyby nie pani Kowalik tego dnia, to moja psinka zdechłaby. Pani Kowalik ma naprawdę dużą wiedzę popartą doświadczeniem.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 months later...

Potrzebuje weterynarza okulistę. Dostałam namiary na:http://weterynarz-okulista.pl/pl/ofertaAle z tego co się dowiedziałam za badanie biorą 200 zł.Czy jest jakiś weterynarz okulista co by tak nie zdzierał kasy ?

nie, w Krakowie ani okolicy nie ma innego gabinetu wyposażonego w sprzęt do badań okulistycznych
A co do ceny to najlepiej dowiedziec się "u źródła" czyli w gabinecie bo ludzie rózne cuda opowiadają...
Ja za pomiar cisnienia w gałkach ocznych zapłaciłam np 70 zł
Znajomi za zabieg okulistyczny poprzedzony oczywiscie badaniami 400 zł
inni za badanie + leki 150 zł wiec chyba rozumiesz że wszystko zalezy za co w danym wypadku płacisz
Link to comment
Share on other sites

do kawy czytam oto taki post na fb dotyczący ARKI: zastanawia mnie za co pan doktor Derkowski dostaje pieniądze od schroniska skoro NIE MA GO NA DYŻURZE NOCNYM?!

Opiszę coś , co nie przestaje mnie napawać oburzeniem , pogardą , zgrozą , i ... nie wiem już sama jakich słów użyć . Rzecz miała miejsce w nocy , z czwartku na piątek , w ubiegłym tygodniu , koło Wielickiej , na wysokości dawnego obozu . Ok 3h szłam tamtędy z psami , które zaczęły ujadać i coś obskakiwać w trawie . Podchodzę , patrzę przerażony kot leży na ziemi i ... nie ucieka ! Pomyślałam : dziwne , dlaczego on nie ucieka ? No , ale nie ucieka , to nie ucieka - pewno za bardzo się boi . Postanowiłam więc wziąć go na ręce i wystawić gdzieś wyżej , na coś , żeby moje suki go nie straszyły . Biorę dziada na ręce , a ten zaczyna mnie tak okropnie gryźć w rękę , że nie dałam rady go utrzymać , wypadł ( czy zeskoczył , już nie wiem ? ) mi z rąk . Myślę sobie : zwariował , czy co , że tak mnie gryzie ? I miałam go tak już zostawić i pójść , ale że one znowu zaczęły skakać , a jedna - widząc , że coś jest nie tak , próbowała go tarmosić koło mnie , tak jak tarmoszą swojskiego kota , to złapałam go za kark , unieruchomiłam jakoś , żeby mnie nie dał rady już pogryźć i niosę . Idę sobie tak , rozglądam się na boki - jak na złość nie ma nic wysokiego na co można by było go wysadzić , uszłam niewielki kawałek i w pewnej chwili zdaję sobie sprawę , że czuję na ręku coś dziwnego . Mówię do niego na głos : coś Ty się posikał , bracie , czy co ? Patrzę w dół i widzę ... HORROR !!! Istny horror . Z kota wiszą flaki , a ja , to wilgotne i ciepłe co czuję , a co myślałam , że to są siki , to trzymam w ręku pod nim jego jelita . Nie potrafię opisać swojego stanu w tej chwili . Nie wiem co robić . Mam świadomość , że mam na rękach stworzenie które potwornie cierpi , jest godz. 3 w nocy , nikogo dookoła , ani komórki , ani pieniędzy przy sobie , do tego ze mną 3 psy , z którymi nie wiadomo co w tej sytuacji zrobić - bo w pierwszym amoku przyszło mi do głowy iść z nim na piechotę na Chłopską do Arki na dyżur , no ale przy Wielickiej psy luzem nie mogę puścić bo 2 z nich nie chodzą grzecznie przy nodze , a jak nieść rozprutego kota i trzymać 2 smycze - impossible . Taksówką na kredyt może by mnie taksiarz wziął , podejrzewam , że nikt by nie odmówił - jeśli by miał sumienie - no ale znowu psy , co z nimi zrobić ? Pomyślałam nawet przez chwilę w tym szoku , że przywiążę je gdzieś , pojadę szybko taksówką , zostawię tylko kota i szybko wrócę tą samą taksówką po psy , no ale potem , myślę : duże ryzyko dla nich . Z drugiej strony dla kota każda minuta droga . Nie wiem co robić . Idę i na głos powtarzam w przerażeniu : Jezu , co robić ? Jezu , co robić ? Jezu , co robić ? I tak w kółko . W końcu przypomniało mi się , że na przeciwko Dworcowej jest Planeta 24h . Więc idę tam spiesznie , a jest to kawałek od miejsca gdzie wówczas byłam , ja wiem ... jakieś 300 - 400 m , myślę . Cały czas powtarzałam kotu : " Już Żabko , już niedaleko . Już , już " Byłam przerażona , nie wiedziałam już jak mam stawiać kroki , żeby mu sprawić jak najmniej cierpienia , i cały czas trzymam te kiszki w ręku , żeby się bardziej nie wysuwały . I tak ich było potem więcej , niż w pierwszej chwili . Przyszłam wreszcie . Mówię do ekspedientki , że ją błagam , żeby dała szybko jakieś pudełko i ręcznik papierowy do wyścielenia bo mam tu takiego kota , etc ... Kobita ( młodziutka dziewczyna ) wychyliła się przez okienko , pobladła , powiedziała tylko : niech mi go pani nie pokazuje . Znalazła pudełko jakimś cudem , choć wszystko wskazywało , że pudełka nie ma . Szukała 2 razy . Jest pudełko . Wsadziłam kota . Nie wiem jak to się stało , że on nie krzyczał ? Dychał tylko tak strasznie i robił bidny bokami jak tam leżał , widziałam . I nie dał się nawet palcem pogłaskać po głowie bo chciał gryźć . Po krótkiej naradzie z ekspedientką co robić , zadzwoniłyśmy z jej telefonu najpierw na straż miejską , a oni podali nam nr. do schroniska - nie wiedziałam , że tam są nocne interwencje , tak swoją drogą . No dobra ! Po jakichś 20 min ( ona mówiła potem , że patrzyła na zegarek ) przyjechał chłop z tego TOZ- u po kota . Zaznaczę , że rzuciło mi się natychmiast w oczy , że podchodzi do tego bez wielkiej ceremonii , nawet mu powiedziałam , żeby pudełko chwycił może od spodu , bo nie wiadomo czy dno mocne i czy kot nie wypadnie , a w jego stanie to ostatnia rzecz jakiej mu potrzeba . A skąd ! Na szczęście tylko ze 3 m , ale niósł kota za ścianę pudełka , a na dodatek pod kątem , tak , że kot nie leżał równo lecz był przekrzywiony . Osuwał się tak na dnie w bok - wiecie o co chodzi . W każdym razie cudowna wiadomość była taka - a tak (na pozór)dobrej wieści się nie spodziewałam !!! - że zabiera kota na Chłopską właśnie , bo oni mają podpisaną jakąś umowę z Arką na okoliczność tego , że u nich lekarza w nocy nie ma , więc nocnych pacjentów , gdy jest potrzeba nagłej pomocy lekarskiej , wiozą właśnie tam . Wtedy UFFF ... Zeszła ze mnie para . Ogarnął mnie spokój . Pomyślałam : Dzięki Bogu ! W takim razie kot uratowany lub ma przynajmniej OGROMNE SZANSE bo tam go od razu zoperują skoro jest w tak ciężkim stanie . Mają przecież dyżur ! Jest w dobrych rękach . A nawet pomyślałam , że w lepszych być nie może ! Nie mógł lepiej trafić ! Zaznaczam ( bo wydaje mi się to istotne ) , że jelita z tego co widziałam , BYŁY CAŁE . Wydaje się , że tylko powłoki brzuszne były rozprute ( nie wiem jak ??? Zagadka . ) . W każdym razie , co ciekawe - nie było krwi ! Ja mam ubrudzoną kurtkę 2 - oma plamami z wsiąkniętej krwi , takimi gdzieś na 3, 4 cm - ale to jest moja krew ! Z pogryzionej ręki ! Jeszcze w domu mi się lała , przez dłuższy czas , a tą rękę trzymałam pod nim i dotykała do kurtki . To moja krew wsiąknęła w gruby materiał ! Tam w pudełku miał grubo wysłane białym ręcznikiem papierowym , i tylko takie blado zaróżowione było tam gdzie te kiszki leżały na ręczniku . Więc wydaje mi się , że kot był do uratowania gdyby szybko brzuch zaszyć . CHOCIAŻ , k**wa , SPRÓBOWAĆ ! Tym bardziej , że - jak wcześniej wspomniałam - ja go w pewnym momencie wzięłam za kark , żeby mnie nie gryzł . I wtedy kot zwisał . Było wprawdzie ciemno jak w dupie w tym miejscu , ale z boku akurat dochodziła mnie taka , blada bo blada , ale poświata latarni , i kot kiszek wtedy na wierzchu nie miał , tylko jeszcze w brzuchu - jak sobie później uświadomiłam . Więc one musiały z niego wyjść dopiero na moich rękach , jak był w pionie . No , i teraz właśnie dochodzę do sedna opowieści . Otóż , zaraz po powrocie stamtąd do domu , na skróty na Wolę Duchacką , co zajęło mi ok. godziny , może ze 40 min ( wracałam niespiesznie , z wielką lekkością w sercu , spokojna w miarę o los kota , w przekonaniu , że co w ludzkiej mocy , to zostało i ZOSTANIE zrobione ) , zadzwoniłam do Arki żeby zasięgnąć wieści co tam z kotem . Byłam przekonana , że usłyszę , że operacja trwa , albo nawet , że już jest po ! Dzwonię więc , a tu pani technik mówi mi , że tak , jest kotek , nawet jej pan z TOZ-u pomagał go przez ręcznik wyjmować z tego pudełka bo kot chciał ją pogryźć , sama nie dałaby rady , a musiała mu zmierzyć temperaturę i tętno ( pytanie 1 : czy jest naprawdę konieczność wsadzać ZUPEŁNIE ŚWIADOMEMU kotu z flakami na wierzchu termometr do dupy ? ) , poza tym podała leki przeciwbólowe i uspokajające , kot jest w stanie krytycznym , rokowania są złe i teraz ( UWAGA ) czeka do rana , aż przyjdą lekarze . Ja się jej pytam : jak to ? To nie ma lekarza na dyżurze ??? A ona na to , że nie ma . Ona jest sama , a ona jest tylko technikiem i nic więcej zrobić nie może . Na moje pytanie kiedy ci lekarze będą ( a mamy wtedy ok. 4: 30 h ,przed 5h rano w każdym razie ) , mówi : myślę , że tak o 9h , 10h może pani dzwonić . Już coś powinno być wiadomo . Dodała jeszcze , że cyt . : " zwierzętami z TOZ-owych ( nocnych) interwencji zajmuje się dr . Derkowski , który jednocześnie jest chirurgiem ; czyli on nad tym dyżuruje , ale fizycznie go na dyżurze nie ma " . Ja byłam jeszcze na tyle w szoku po wszystkim co się stało , że w tamtej chwili i tak dość bezkrytycznie i bezrefleksyjnie przyjmowałam wszystko co się do mnie mówi ! Dopiero jak powrócił mi zmysł myślenia analitycznego , jakiś czas po tej rozmowie , zrozumiałam co najwyraźniej jest grane ! Ano to , że niemożliwe jest , żeby na dyżurze nocnym nie było lekarza , bo to chuj nie dyżur ! Ona mi wyraźnie powiedziała , że JEST SAMA . Ludzie z którymi potem na ten temat rozmawiałam , wszyscy mówią od razu to samo - BZDURA ! Nie wierzę , że gdyby tam przyjechał w nocy ktoś z psem z wypadku , czy coś , to nic by nie zrobili . Absolutnie nic ! Tak jak tu ! Nie sądzę , by narazili na szwank swoją wspaniałą renomę . Jasne jest dla mnie w tej chwili jak słońce na niebie , że gdybym tam pojechała sama z tym kotem i Z GRUBĄ KASĄ !!!!! TO RATUNEK BY BYŁ . Kosztowałoby mnie to to pewnie minimum ze 2 000 tys. w nocy na samo dzień dobry w Arce , ale ratunek dla cierpiącego tak , że aż nie mam odwagi sobie tego wyobrazić stworzenia , by się znalazł ! Oni nie zrobili nic , a Bogu ducha winnej dziewczynie pewnie kazali mówić , że nie ma lekarza , bo chujowo tak powiedzieć prawdę kawę na ławę . Prawdę , taką mianowicie , że to jest pacjent drugiej czy nawet trzeciej kategorii , bo nie ma z nim właściciela gotowego wyskoczyć z grubej kasy za " robociznę " i dlatego dla niego nie ma lekarza na dyżurze . Cóż ... on się napracuje , jeszcze noc zarwie , nie wiadomo czy kot przeżyje , a ZAPŁACI GODNIE ZA TEN CAŁY TRUD I WYSIŁEK KTO ??? Taki pacjent , to leży z flakami na wierzchu i czeka . Nie wiadomo na co ? Na dopust boski . chyba . Gnoje to są . Dla mnie to są ostatnie gnoje i skurwysyny . To są lekarze ??? To są szmaty ! Nigdy nie miałam wysokiego mniemania o poziomie etycznym w Arce ( o technicznym , czy praktycznym , tak - ale nie o etycznym ) , no ale teraz to już w ogóle nie ma o czym mówić . Oni biorą kasę zapewne od gminy za te usługi ( 100 % więcej w nocy normalnie ) - pewnie za mało . Ratowanie nierentowne ? Tfu !!! Żeby ich , k**wa , szlag trafił !!! Tyle powiem . Jak zadzwoniłam po 9h rano - bo już nie spałam , nie mogłabym - żeby się dowiedzieć , zgodnie z jej wcześniejszymi wskazówkami , to powiedziała mi już tylko , że nie ma niestety dobrych wieści ; kotek zmarł ok. 7h rano, pan kierowca z TOZ-u już był po ciałko . Wie pani - powiedziała - on był w stanie krytycznym ,a - dodała - to jest wtedy tak jak u ludzi , każda minuta się liczy ! Noszszsz . k**wa , Pani wie ! Ale te konowały , to niech szlag trafi . A , żeby była jasność w sprawie jeśli chodzi o wagę kasy w tym przypadku i rozdźwięk pomiędzy wagą kasy , a wagą życia - usłyszałam również wcześniej , tylko już nie pamiętam czy ona mi to mówiła ( ale chyba tak ) , czy ten kierowca jeszcze pod Planetą , że jak lekarze ocenią , że ten zabieg będzie bardzo kosztowny , to kota się przewiezie na operację z powrotem do schroniska , jak już łaskawie będzie tam za dnia lekarz , i ten ich lekarz dopiero będzie go " ratował " ( tzn . w ramach swoich obowiązków = pensji , czego o Arce powiedzieć nie można ) . Nie skomentuję . W każdym razie , tam JEST DYŻUR ! A , z rozmowy z technikiem wiem , że lekarz nawet tego kota NIE WIDZIAŁ NA OCZY ! Nie taki pacjent jak trzeba ! Nieopłacalny . BIEDNY ..... Musiałam Wam to opowiedzieć . Niech wszyscy wiedzą jaka Arka wspaniała . Kot sam nie opowie jakie łajdactwo go spotkało ze strony tych bestii w kitlach . I tak ciśnienie mi nie mija . Gdybym tylko miała co zrobić wtedy z psami ... gdyby tylko . Wzięłabym go na Sanocką , no , chuj ... na własny koszt . Może byłby Orzeł na dyżurze ... albo Kobiałka . Wątpię , żeby tak go zostawili . Przynajmniej nie chcę w to wierzyć . Nie mogę się otrząsnąć od piątku i nie wiem kiedy mi przejdzie . To co oni zrobili , a ściślej mówiąc , to że nie zrobili ABSOLUTNIE NIC , nawet nie spróbowali nic zrobić , zabija mnie wewnętrznie , emocjonalnie . Nie mogę się z tym pogodzić . Nie mogę się ogarnąć . Cały czas czuję te jego ciepłe , wilgotne kiszki w ręku . Nie mogę zapomnieć tych jego maleńkich oczków które na mnie patrzyły z dołu , z nadzieją , jak szliśmy . Nie mogę zapomnieć , jak widziałam cały czas z góry , jak z bólu gryzł ząbkami ten taki metalowy dzyndzel od zamka błyskawicznego od kurtki , który mi zwisał na wysokości obojczyków , bo był unieruchomiony i nic innego nie mógł dosięgnąć i gryźć . Z bólu też się na pewno nie mógł bardziej ruszyć , uciekać , walczyć ze mną ... Nie mógł się bronić . Cały czas widzę te cudowne , niewinne oczy . Oczy które chciały żyć . Oczy , które niemo pytały : dlaczego tak mnie boli ??? Boli ! Boli ! Boooli ! Dlaczego i co mi robisz ??? Puść mnie !!! Puść !!! Czekał bidny na ratunek . Na pomoc . Nie doczekał się . Byłam za niego odpowiedzialna . Trzymałam jego życie w rękach . Wydałam go tym , którzy mają psi obowiązek ( 2 : czasem powołanie ) nieść ulgę w cierpieniu . Ci pierwsi niosą ją za kasę . Wydałam go łajdakom . Mea culpa . Tyle tylko , że nieodwracalna .... A ich , niech trafi szlag .

Link to comment
Share on other sites

  • 4 years later...

Tak bylo kiedys (mowie o przestrzalaych metodach leczenia, kiepskim sprzecie), teraz mysle, ze jednak sytuacja ma sie juz lepiej, przede wszystkim mamy dostep do nowoczesnego sprzetu i zaawansowanych metod leczenia. Niemniej jednak mysle, ze zawod lekarza weterynarii nadal pozostaje niedoceniany. A przeciez ta praca to nie tylko leczenie psow, kotow, ale rowniez zwierzat hodowlanych, egzotycznych. Poza tym lekarze weterynarii kontroluja zywnosc odzwierzeca i zajmuja sie leczeniem chorob zwierzecych.

Link to comment
Share on other sites

Ja zgadzam się z tym że nawet jeśli trafiacie do lekarza weterynarii który jest bardzo chwalony i leczy zwierzęta w dużym mieście, wcale nie musi to oznaczać że wszystko wam wyjaśni, czy też że sam nie myli pewnych terminów medycznych.

W wyniku tego podjęłam złe decyzje dotyczące mojego psa. Być może weterynarzom wydaje się że właściciele zwierząt wiedzą wszystko i nie trzeba im nic tłumaczyć. Problem w tym że czasem może wyniknąć z tego powodu  błąd np. co do wyboru postępowania diagnostycznego bo ktoś się nie zna i nie wie czegoś.

Pozdrawiam.

 

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...