Jump to content
Dogomania

Jak rozdzielic gryzace sie psy + agresja: przyczyny i profilaktyka


asia26

Recommended Posts

Pisze w imieniu kolegi ktory ostatnie rozdzielanie przyplacil szyciem reki.Chodzi przede wszystkim o psy ktore sa bez wlascicieli lub wlasciciel nie da rady pomoc i jestesmy zdani na siebie.Pies kolegi ON nie toleruje gdy podbiega inny pies do niego za blisko gdy jest na smyczy i od razu atakuje.Ostanio zaatakowal go amstaff a rozdzielanie ONka z astkiem nie lada sprawa.I pies szyty i kolega tez szyty.
Slyszalam na forum o gazie pieprzowym (oczywiscie uzyty tylko jako ostatnia deska ratunku).
Czy ktos wie jak on dziala na psy, jak tego uzyc aby nie zrobic psom krzywdy?A moze ktos zna inne sposoby?Prosze o pomoc

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 467
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

u nas gaz sie nie sprawdzil ani w zelu ani zaden... setera rodzicow, ktory byl na smyczy zaatakowal tosa...wlasciciel tosy jedynie krzyczal.ojciec probowal tose zdjac za obroze z naszego lola ale to tez nie poskutkowalo to wyjal gaz wypryskal prawie caly...ale nie tylko na psa bo jak wlasciciel zobaczyl ze ojciec pryska gazem w jego psa to rzucil sie na ojca...no to jego tez wypsikal..tosa sam sie uspokoil bo zamieszanie bylo ogolne...lolo wrocil do domu caly "pachnacy" gazem i w domu oddychac sie nie dalo...lola do wanny i kazdy po kolei kilka minut go myl bo jedna osoba nie wytrzymala by tego...

z kolei jak afgana na smyczy zaatakowal wielki wilczur to stanelam do ataku robilam co moglam zeby tego wilczura skrzywdzic...w koncu ktorys z rzedu kopniak zabolal i rzucil sie na mnie ale zanim zdarzyl ugryzc to jego wlasciciel chwiejnym krokiem dotarl na miejsce...

na nasze nieszczescie to jest sasiad z bloku obok i ten pies jest uczulony na naszego Gralla..a drugi raz nie chce nosic go tydzien z czwartego pietra na siusiu...wiec jedyne co mi pozostaje to na widok tego wielkoluda puszczam ze smyczy Gralla i on swoim charcim galopem ucieka jak najdalej i spotykamy sie pod klatka...wiem ze sposob glupi ale nie pozwole zeby mi psa zagryzl...

Link to comment
Share on other sites

Ja na szczęście nie mam takich problemów,ale znamprzypdki,w których pomaga ściągnięcie psa napadajacego za tylne lapy.Jest łatwiej niż na obroże i bezpieczniej,bo pies nie ma jak chwycić za rękę.Poza tym to na pewno trochę bolesne,wiec zazwyczaj odpuszczaja(o ile napadniety się nie rzuci w tym momencie).

Link to comment
Share on other sites

ciągnięcie za tylne łapy w moim przypadku nie pomogło. Jeden pies trzymał drugiego tak mocno, że ciągnęło się dwa psy, nie mówiąc już o ciągnięciu jednego i drugiego. Wyglądało jak przeciąganie liny. Pomógł dopiero silny strumień wody lany im prosto na pyski. Zdaje sobie sprawe z tego, że woda nie zawsze jest pod ręką i też czekam na jakieś wasze sposoby w rozdzieleniu psów

Link to comment
Share on other sites

Można za łapy, można za ogon, choć nie zawsze jest to metoda skuteczna, jeśli pies jest zbyt zażarty. Ja kiedyś atakującego haszczaka podniosłam za ogon do góry, stracił grunt pod nogami, pomogło ;) .
O łapaniu za jądra też słyszałam, choc nigdy nie próbowałam.
Rozdzielanie psów jest bardzo trudne i trzeba uważać, aby samemu nie dostać się między walczące strony, ponieważ psy w amoku nie zdają sobie sprawy, co gryzą.

Link to comment
Share on other sites

wiem wiem,znalazlam rozwiazanie...:cool1: nie mozna miec psa duzego...trzeba miec malucha ktorego mozna zawsze wziasc na rece schowac pod kurtke i udawac ze go nie ma.wtedy nic mu nie grozi:)

a tak na powaznie zastanawialam sie nad zakupem paralizatora bo po prostu sytuacja na osiedlu jest nie do zniesienia...predzej czy pozniej strace Gralla...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Edzina']A jak pies nie ma jader? :evil_lol:[/quote]
Mój nie ma :evil_lol: .

[quote name='grallinka'] wiem wiem,znalazlam rozwiazanie...:cool1: nie mozna miec psa duzego...trzeba miec malucha ktorego mozna zawsze wziasc na rece schowac pod kurtke i udawac ze go nie ma.wtedy nic mu nie grozi:smile:[/quote]
To szkoda, że nie widziałaś, jak w niedzielę na wystawie w Legnicy złapały się za łby dwa jamniki królicze. Trzy osoby je poróbowały rozdzielić, a jeden kurdupel tak trzymał drugiegi kurdupla, że nie dało się go oderwać :mad: .

Link to comment
Share on other sites

no .. jak jajek nie ma to już mniej chętny do bitki.
nie wiem czy to regula, ale obserwując kastraty (rodziców i znajomych) zlewają inne psy nie dajac im powodu do ataku lub prezentują jakąś iroczą pozę pt. : "nie ruszaj mnie,jestem nie groźny" i zwykle nie ma walk.

Na osiedlu rodziców jest tylko nasz Funt i jeden amstaff wykastrowany -reszta lata z jajkami i różnie bywa. A jak ta sąsiadka odjajczyła amstaffa swojego to ją od czci i wiary odsądzano, że psa okaleczyła itp.

Link to comment
Share on other sites

no niestety lanie smyczą nie zawsze pomaga, ostatnio mój TŻ próbował rozdzielić psy swoich rodziców mówił że czegoś takiego to jeszcze nie widział, lali je czym popadnie, próbowali łapać za nogi i mówił że dobiero jak się zamachnął z całej siły trzonkiem od miotły to odwrócilo to uwagę jednego na tyle że mogli je odciągnąć niestety jego tata miał potem szytą rękę

Link to comment
Share on other sites

Znajomy ojca był hodowca baranów. Kiedy baran nie chciał słuchać, czy iść, ten delikatnie kopał (bardziej dotykał jego jader butem i podbijał je do góry czubkiem buta) go w jądra, lub poprostu je tam pstrykał. Pomogło na barana ? Kazdy biegł do przodu jak szalony. Wiem, że to dosc drastyczne metody, jednak sa w 100% skuteczne. Wiekszy problem jest z sukami, ale najlepsza metoda to odwrócenie uwagi psów. Moja boksera wprawdzie jest jeszcze młoda ale nie widze u niej agresji ani do ludzi ani do innych zwierząt. Wącha się z nimi bawi - jednak najpier musi poobserwowac. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby jakies zwierze zaatakowała z własnej inicjatywy.

Link to comment
Share on other sites

Wyprobowane sposoby przez SuperGosie:evil_lol: z 15 lat (w sumie lat jest wiecej, ale dopiero od +/- 15 rozdzielam gryzaczy) przebywania z czworonogami:
1. psikniecie w pysk agresorowi kieszonkowym lakierem do wlosow (mozna dezodorantem, ale lakier skuteczniejszy);
2. odciaganie za tylnie lapy;
3. odciaganie za tylnie lapy i kark (ryzykowne, mozna zostac ugryzionym);
4. uderzenie w nos (mozna przy tym podobno zabic psa, ale majac ultimatum - zagryzie mojego psa, albo... :shake: );
5. kopniecie w leb (ryzyko jw.).

Polecam sposob 1 lub 2. 3, 4 i 5 tylko wtedy, kiedy NAPRAWDE nie mamy wyjscia, a za chwile nasz czworonog moze byc martwy.

Niedawno musialam zastosowac sposob 5 - pies zaatakowal mojego bez ostrzezenia i chwycil go za glowe. Do zajscia doszlo, gdy spusciam - po zapewnieniu wlasciciela obcego psa, iz jego pupil nie gryzie:mad: - Shih Tzu, zeby sie razem pobawily :shake:
Acha, agresor przezyl :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Alez ty jestes drastyczna. Kopanie w głowe ? Uderzenie w nos ? Może lepiej chodzić z nożem i kazdego potencjalnego agresora dźgać - tak na wszelki wypadek. Mam wiatrówke, wiec nie boje się juz chodzic na spacery z Ranoną. Obawiam, się, że kopanie napastnika czy uderzanie go w pysk jest lekko idiotyczne. Uderzenie psa, może być skuteczne przy małych okazach, jednak nie chciałbym, kopnac w pysk samice owczarka kaukazkiego zaraz po urodzeniu szczeniaków... :/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dinho']Alez ty jestes drastyczna. Kopanie w głowe ? Uderzenie w nos ? Może lepiej chodzić z nożem i kazdego potencjalnego agresora dźgać - tak na wszelki wypadek. Mam wiatrówke, wiec nie boje się juz chodzic na spacery z Ranoną. Obawiam, się, że kopanie napastnika czy uderzanie go w pysk jest lekko idiotyczne. Uderzenie psa, może być skuteczne przy małych okazach, jednak nie chciałbym, kopnac w pysk samice owczarka kaukazkiego zaraz po urodzeniu szczeniaków... :/[/quote]

Jeśli suka owczarka kaukazkiego zaraz po urodzeniu szczeniaków idzie ze swoim właścicielem, który ją zna od szczeniaka, potrafi przewidzieć jej zachowania, a mimo to dopuszcza, by zaatakowała innego psa (mam na myśli atak dla samego ataku, niesprowokowany zaczepnością innego psa) i beztrosko sobie patrzy, to mnie nie interesuje czy suka ma czy nie ma szczeniaków, tylko bezpieczeństwo mojego psa. Jeśli nie ma możliwości użycia odstraszacza ani odciągnięcia psa, np. w przypadku gdy chwyta za głowę, a Twój pupil zwisa bezradnie z pyska agresora i każda sekunda jest cenna, diametralnie zmieniasz podejście.
Mój poprzedni pies był mixem ras bojowych i naprawdę sporo czasu poświęciłam na oduczenie go wdawania się w bójki. Jeśli ktoś olewa fakt, że jego pies jest niebezpieczny dla innych czworonogów i nic z tym nie robi moim zdaniem nie zasługuje w ogóle na to, by takowe zwierzę posiadać. Tłumaczenie, że agresja jest przypisana do rasy i nic się z tym nie da zrobić jest po prostu idiotyczne. To tak jakby powiedzieć - wszystkie spaniele są złośliwe, jamniki wredne, a labki zawsze kochają wszystko, co żyje.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

A wystarczylby prosty przepis w prawie naszym - pies, ktory w publicznym miejscu, niedopilnowany, nie prowokowany, ciezko pogryzie lub zagryzie innego psa - jest odbierany wlascicielowi i bezbolesnie usmiercany (zeby nie uzywac oszukanczego slowa "uspienie"). W publicznym miejscu, wiec nie we wlasnym domu, ani nie na wlasnym ogrodzonym dobrze i zamknietym dla intruzow podworku. Nie prowokowany - a wiec nie taki, ktory trzymany na smyczy broni sie przed powaznym atakiem innego psa.
Gdyby wprowadzic taki przepis, ludzie wreszcie we wlasnym interesie zaczeliby naprawde uwazac co ich psy robia...

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Coz.. Nie bylabym taka pewna z tym "nie prowokowany". Ciezko jest ustalic takie fakty. Chyba, ze atakowany pies ma kaganiec. Bo jesli nie, to wlasciciel atakujacego psa moze powiedziedziec, ze tamten sie wyrwal ze smycza.. Oczywiscie jak nie ma swiadkow.
U nas spotykam czasem psy bez wlascicieli. Chcialam puszczac Maksa w kagancu ze wzgledu na bezpieczenstwo innych, ale w sytuacji, kiedy stanie na jego drodze pies gotowy do walki Maks nie mialby wtedy szans. I w sumie to nie bardzo wiem co robic..

Link to comment
Share on other sites

Ja mialam doga kanaryjskiego .Czesto w mlodosci byl prowokowany przez inne psy do bojki,nawet jesli szedl spokojnie psy atakowaly go ,szczegolnie dorosle ,pewne siebie ,samce.
Pozniej on potrafil zlapac tego i owego za kark.
Naogol chodzil w kagancu .Na te piec lat kiedy zyl z nami ,trzy czy cztery razy byla ostra akcja ,nigdy nie polala sie jednak krew .
Duzo mialam utarczek i pyskowek z durnymi wlascicelami puszczajacymi na mojego zasmyczonego i okagancowanego doga ,swoje np ON-ki z komentarzem "moj nie gryzie".
Tez czesto zastanawialam sie czy nie lepiej puszczac go bez kaganca zeby mogl sie bronic ,ale co z drugim psem ?
Stwierdzilam co nastepuje, ze najlepiej zapobiegac.
Skuteczne sa :tupanie nogami w strone nadchodzacego agresywnego psa ,psikanie gazem pieprzowym ,odwracanie sie i odchodzenie szybkim krokiem, przeklinanie i grozna postawa .To wszystko mozna robic widzac ,ze zbliza sie pies ze zlymi zamiarami ale jest jeszcze dosc daleko .Mozna polozyc ,posadzic swojego psa ,jesli usiedzi ,wtedy czesto agresor traci pewnosc siebie i odchodzi.
Skutkuje kazdy z tych sposobo w w pore zastosowany choc moze zle wplywac na naszego psa ktory nabiera przekonania ,ze trzeba odpedzac obce psy.Ale niekiedy warto podjac probe odstarszenia .
Najgorzej jak widzimy ,ze agresor biegnie w nasz strone i podjal juz decyzje .Wtedy umarl w butach .

Nie wiem czy widzieliscie ,braliscie udzial, w prawdziwej psiej bojce.Jest taki wizg ,ryk ,kotlowaniuna ,ze wogole nie daje sie pomyslec o lapaniu za cokolwiek.
Te dwa razy jak moj pies byl bez kaganca i zostal zaatakowany przerwalam walke w ten sposob ,ze kiedy psy byly w zwarciu ,juz nie miotaly sie po ziemi ,podeszlam z boku ,zlapalam smycz swojego i groznie mowiac "spokoj , spokoj" odciagalam kawaleczek po kawaleczku mojego.Zwykle obcy pies widzac zdecydowana postawe traci rezon.
Nie wsadzilabym reki pomiedzy walczacych ,nie zlapalabym za jadra ,bo to mogloby sie skonczyc nie tylko szyciem reki ale twarzy .
Pisze to z pozycji osoby ktora miala silniejszego psa.
Pozostale dwie walki moj pies stoczyl w kagancu i wtedy wystarczylo sie nie wtracac.
To jest b. dobry spsob dla silnych ,NORMALNYCH ,psow .Kiedy moj zostal zaatakowany przez owczarka kaukaskiego poprostu rzucilam smycz i odeszlam.I rzecz cala skonczyla sie na rykach i tyle.
Potem nie raz tak robilam ,nawet kiedy podbiegaly mniejsze psy (oczywiscie moj w kagancu podkreslam) ,smycz na ziemie i dosc manifestacyjne odejscie.
Moj nie mial czego bronic ,obcy nie mial cisnienia ,ze ja tez go napadne ( sami nieraz dolewamy oliwy do ognia) i zwykle psy poburczaly i rozchodzily sie .
Nie ma dobrej rady dla wlascicieli spokojnego psa ,mieszkajacego na ciasnym osiedlu , pelnym biegajacych luzem bojowcow.
U mnie jest las i przestrzen ,nie ma o co walczyc ,chyba ,ze na wiosne o suki.Na osiedlach jest za duze zageszczenie psow i one nie raz czuja sie przymuszone instynktem do walki ,co nie usprawiedliwia braku opieki.
Mysle ,ze trzeba reagowac wczesniej ,unikac i ostro wystepowac przeciw obcym psom ,przeciw ich wlascicielom.A swojego pilnowac zeby nie lazł w szkode ,no i dawac przyklad innym psiarzom mniej wyedukowanym.

Link to comment
Share on other sites

Powiem tyle - kiedy 11 lat temu mialam duza suke, ktorej nie trzeba bylo bronic, klelam pod nosem, ze nigdy wiecej nie sprawie sobie duzego szczescia, bo w miescie taki pies powinien (i lazil zreszta) na smyczy, a zeby sie wybiegal trzeba wychodzic bladym switem lub pozna noca.
Teraz mam male gnojki i- :p - dalej prowadzam je na smyczach. Roznica jest taka, ze gdy moja stara suke prowokowal inny pies (a musial to robic wytwale), balam sie o jego bezpieczenstwo. Teraz boje sie o bezpieczenstwo maluchow. Bledne kolo.
Romas, czlowiek - owszem - glupieje, kiedy po raz pierwszy widzi atakujacego psa. Potem jednak reaguje znacznie szybciej, znacznie poprawia sie refleks :p
Moj dzionek wyglada tak: psy bawia sie z tymi czworonogami, ktore znamy. Na dluzszy spacer ida zapiete na smyczach. Kiedy na horyzoncie pojawia sie obcy pies i nie jest prowadzony w kagancu, a jego zachowanie (i osoby wyprowadzajacej) wyglada przyjaznie, mowie do wlasciciela "dzien dobry" i pytam, czy moje psy moga sie przywitac. W 99% wszystko odbywalo sie milo i sympatycznie, do tej ostatniej historii, ktora opisalam w tym topicu.
Odnosnie interwencji... Przestala grasowac na osiedlu jedyna naprawde grozna "mini sfora". Psy zostaly odebrane wlascicielowi i zabrane przez SM. Ale dopiero wtedy, gdy zaczely atakowac ludzi.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...