Jump to content
Dogomania

Pies który urodził się bez oczu - ciekawy film


ACTINA

Recommended Posts

Znalazłam ciekawy film o piesku (szpic) który urodził się bez oczu. Niesamowite jest to,że piesek radzi sobie bardzo dobrze i jak sama właścicielka mówi ma chęci do życia. Posługuje się słuchem więc dla niego noc to także czas zabawy :-)

[URL]http://swns.com/blind-german-spitz-dog-uses-echoes-to-find-his-way-round-291142.html[/URL]

Trochę żal zwierzątka które dostało mniej od życia niż inne ale taki jest świat niesprawiedliwy z drugiej strony dobrze,że dostał szansę na życie jest wesoły, pełen energii i ma dobrego właściciela.

Na tym samym portalu znalazłam też filmik z kotkami, które mają znacznie cięższe życie z wrodzoną Myotonią tak zwanym syndromem "omdlenia kozy".
[URL]http://www.youtube.com/user/galvinwasgod[/URL]
Jeśli ktoś nie ma świadomości co się dzieje z kociakami może go to bawić, jednak świadomość kociej choroby zmienia nastawienie... To przykre jak te maluchy są takie słodkie, a mają takie ciężkie życie. Jak padają to patrzą na swoją Panią z przykrością "co się ze mną dzieje"?
[URL="http://www.youtube.com/user/galvinwasgod"]
[/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 66
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Znajomi mojej przyjaciółki lata temu mieli bloodhounda ( czy może ogara polskiego? byłam w podstawówce i wtedy nie bardzo znałam się na rasach) , który urodził się bez oczu. Z tego co pamiętam, mówili, że pies sobie świetnie radził, brak oczu nie przeszkadzał mu ( a raczej jej bo to była suczka) w byciu normalnym, radosnym psem :)

Link to comment
Share on other sites

Zwierzęta z reguły radza sobie niepełnosprawnośca znacznie lepiej od ludzi. A akurat ślepota, tym bardziej nie nabyta, ale wrodzona jest stosunkowo łatwa do "przeskoczenia", przede wszystkim ze względu na pozostałe zmysły, które u niewidomych zwierząt są mocniej rozwinięte.
Psa, który się urodził bez oczu- Migotkę- ma nasza forumowa moderatorka Maupa4.

A co do kotów, to żeby ocenić, czy się męczą, trzeba by je poznaż na żywo, dłużej poobserwować, a nie wydawać wyroki na podstawie filmiku, na który się skłądają głównie sceny z "klapnięciami".
Jestem przewrażliwiona na tym tle, bo mam niepełnosprawne dwa psy i kota, często tez mam takie tymczasy z różnymi ułomnościami i jak słyszę czasem na ulicy, "jak to sie biedny piesek męczy" to mam ochotę zagryzać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']A akurat ślepota, tym bardziej nie nabyta, ale wrodzona jest stosunkowo łatwa do "przeskoczenia", przede wszystkim ze względu na pozostałe zmysły, które u niewidomych zwierząt są mocniej rozwinięte.[/QUOTE]
Tak samo u ludzi brak jednego zmysłu nadrabia się drugim. Ten pies nie zna innego świata i być może dlatego jest szczęśliwy. Gdyby stracił wzrok jako dorosły pies to wyglądałoby zupełnie inaczej.

Link to comment
Share on other sites

Ojjj.... niekoniecznie ;)
Powinnaś poznać Rudzię (u Kikou) i Skorka ['] moje ślepaczki ukochane. W przypadku Skora trudne byłoby nawet zauważenie, ze jest ślepy, gdyby nie wygląd jego oczu. A ryża potrafi namierzyć na trawniku "smakołyk" z celnością laser z daleka. I wskoczyć na stół, a ze stołu na komodę, bo czuje tam coś smacznego :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']pies radzi sobie super.
a koty...piękne są, ale moim zdaniem się męczą, a właściciel nie powinien skazywać ich na dalsze cierpienie...[/QUOTE]
[quote name='Yorkomanka']pies świetnie sobie radzi ale właściciel kotków ma chyba nie równo pod sufitem :shake: widzi przecież że się męczą... powinien je uśpić[/QUOTE]
Taak... A taki, na przykład, piesek bez łapki albo ze skróconym pyskiem, charczący przy każdym wysiłku, albo za mały, żeby sobie samodzielnie w życiu poradzić - przecież widać, że się męczy. Najlepiej go od razu do piachu :roll:

Skoro decyzję o odebraniu komuś życia tak łatwo podejmujecie na podstawie dwuminutowego filmiku z youtube - nawet bez przeczytania kilku zdań opisu czy choćby tytułu materiału, bo WildH słusznie zauważa, że oba maluchy umarły - to ręce opadają. Obrońcy zwierząt od siedmiu boleści się znaleźli :mad:

O ewentualnym uśmierceniu powinien postanowić trzeźwy opiekun w porozumieniu z kompetentnym wetem (czasem kilkoma), a nie osoba, która dopiero co się dowiedziała o istnieniu danej choroby, i teraz gra dobrego Samarytanina z morbitalem w ręku.

Link to comment
Share on other sites

Co to jest morbital?
nie podejmuję żadnej decyzji o odebraniu "komuś" życia.
po prostu, na podstawie tego filmiku, i tego co zobaczyłam, ja bym na miejscu właściciela skróciła cierpienie tych kotków. i to nie jest to samo, co charczący pies(takiego psa miałam i charczał po bieganiu np). kot który ma tą chorobę, naprawdę się męczy. w dodatku to KOT. i wyobraź sobie co by było, gdyby ten "skurcz" złapał go np. na jakimś wysokim meblu, czy na drzewie(przecież koty lubią się wspinać).
oczywiście, jeśli ktoś ma czas i ochotę zajmować się takim zwierzęciem, to czemu nie pozwolić mu żyć. tylko że ja nie mogłabym na to patrzeć.

kiedyś zajmowałam się dobermanem, staruszkiem, który ledwo chodził i przy wstawaniu bardzo piszczał bo go stawy tak bolały. rozumiem, że właściciele bardzo go kochali i nie chcieli go uśpić, ale ja własnie z tej miłości skróciłabym jego cierpienie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']Co to jest morbital?
nie podejmuję żadnej decyzji o odebraniu "komuś" życia.
po prostu, na podstawie tego filmiku, i tego co zobaczyłam, ja bym na miejscu właściciela skróciła cierpienie tych kotków.[/QUOTE]Morbital to środek używany w lecznicach weterynaryjnych do uśmiercania.

Wyrabiasz sobie opinię na podstawie niespełna dwuminutowego filmiku, nawet [U]nie czytając tytułu czy opisu tego materiału[/U]. Oceniasz, jaki jest komfort życia kociaków, i twierdzisz, że człowiek powinien je uśmiercić dla ich dobra, co jest diagnozą równie abstrakcyjną (opartą na nikłych przesłankach), jak nieodpowiedzialną (chodzi o życie).

[quote name='pa-ttti']i to nie jest to samo, co charczący pies(takiego psa miałam i charczał po bieganiu np). kot który ma tą chorobę, naprawdę się męczy. w dodatku to KOT. i wyobraź sobie co by było, gdyby ten "skurcz" złapał go np. na jakimś wysokim meblu, czy na drzewie(przecież koty lubią się wspinać).
oczywiście, jeśli ktoś ma czas i ochotę zajmować się takim zwierzęciem, to czemu nie pozwolić mu żyć. tylko że ja nie mogłabym na to patrzeć.[/QUOTE]Tylko DLACZEGO to nie to samo? Moim zdaniem charczący pies męczy się co najmniej tak samo - a często o wiele bardziej - jak koty na filmie.
Nie wiem też, co ma do rzeczy przykład z drzewem. Kto trzyma w domu drzewo, na które mógłby się wspiąć jego kot? :crazyeye:

[quote name='pa-ttti']kiedyś zajmowałam się dobermanem, staruszkiem, który ledwo chodził i przy wstawaniu bardzo piszczał bo go stawy tak bolały. rozumiem, że właściciele bardzo go kochali i nie chcieli go uśpić, ale ja własnie z tej miłości skróciłabym jego cierpienie.[/QUOTE]Ja wiem, co znaczy "dobra śmierć". Jestem jak najbardziej za eutanazją - kotów, psów, ludzi oraz każdego innego zwierzaka - ale tylko i wyłącznie w przypadku, gdy nie ma już radości życia, gdy cierpienie przewyższa wolę przetrwania. A taką obserwację może poczynić, powtórzę, trzeźwy opiekun w porozumieniu z wetem, nie pierwszy z brzegu przypadkowy odbiorca filmu...

Link to comment
Share on other sites

Przyznaję, opinię wyrobiłam na podstawie filmiku. Ale to tylko moja opinia, ja nikogo do niczego nie namawiam przecież.
Miałam charczącego psa, i naprawdę był to normalny, nie męczący się pies. Po prostu po zbyt długim wysiłku, np bieganie w kółko kilka okrążeń ogrodu, charczał kilka minut. A tak na co dzień-bardzo żadko.
Co do drzewa...raczej nikt ich w domu nie trzyma, ja też nie, a jednak moje koty po drzewach/furtkach/parapetach biegają. To oczywiste, że dotyczy to kotów które swobodnie mogą wychodzić na dwór. Ale w domu też jest dużo wysokich miejsc z których mogłyby spaśc i chyba nie zaprzeczysz?
Co jest najistotniejsze w przypadku tych kotów: czy właściciel ma czas, warunki i silną psychikę żeby się takimi kotami zajmować. W chwilach kiedy nie mają tych "napadów" są pewnie szczęśliwymi zwierzętami, ale kiedy taki "skurcz" je łapie, powinien być przy nich człowiek, bo kot może spaść z wysoka, albo wpaść głową w miskę z wodą i się utopić. Musi to być osoba w 100% oddana tym kociakom. (wiem że koty już nie żyją, piszę teoretycznie).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']Przyznaję, opinię wyrobiłam na podstawie filmiku. Ale to tylko moja opinia, ja nikogo do niczego nie namawiam przecież.
Miałam charczącego psa, i naprawdę był to normalny, nie męczący się pies. Po prostu po zbyt długim wysiłku, np bieganie w kółko kilka okrążeń ogrodu, charczał kilka minut. A tak na co dzień-bardzo żadko.[/QUOTE]
Pies, który nie może sobie pobiegać, bo jeśli biega, ma problemy z oddychaniem - dramat :sad:. Wolę sobie nie wyobrażać kondycji psychicznej mojego, gdyby nie był w stanie przebiec chociaż z 20-30 kilometrów.
Raz się topiłam i raz dusiłam. Straszne uczucie. Psy o drastycznie skróconych drogach oddechowych mają tak nieraz przez całe życie, muszą się więc potwornie męczyć.
A ja mimo wszystko uważam jedynie, że powinno się zwyczajnie zabronić rozmnażania takich psów, traktując proceder hodowli niektórych ras jak znęcanie się nad zwierzętami. Natomiast nie znając danego futrzaka osobiście, nie ośmieliłabym się wyrokować, czy uważam zabicie go za dobre wyjście.

[quote name='pa-ttti']Co do drzewa...raczej nikt ich w domu nie trzyma, ja też nie, a jednak moje koty po drzewach/furtkach/parapetach biegają. To oczywiste, że dotyczy to kotów które swobodnie mogą wychodzić na dwór.[/QUOTE]
Cóż, trudno mi się do tego odnieść. Wypuszczanie zwierzaka (zwłaszcza kota, bo psa po [U]skutecznym[/U] przeszkoleniu w zakresie unikania zwierząt, samochodów etc. jeszcze bym łatwiej strawiła), by sobie biegał po okolicy bez żadnej kontroli, bez choćby podstawowej ochrony przed licznymi niebezpieczeństwami, nie mieści mi się w głowie :roll:

Twoje koty mogą zginąć każdego dnia, śmiercią tragiczną i bolesną. Z jakiegoś powodu podejmujesz w ich imieniu - i ich kosztem - tę grę w rosyjską ruletkę. Być może dlatego tak łatwo oceniasz, że jakieś inne zwierzęta również lepiej byłoby pozbawić życia.

[quote name='pa-ttti']Ale w domu też jest dużo wysokich miejsc z których mogłyby spaśc i chyba nie zaprzeczysz?
Co jest najistotniejsze w przypadku tych kotów: czy właściciel ma czas, warunki i silną psychikę żeby się takimi kotami zajmować. W chwilach kiedy nie mają tych "napadów" są pewnie szczęśliwymi zwierzętami, ale kiedy taki "skurcz" je łapie, powinien być przy nich człowiek, bo kot może spaść z wysoka, albo wpaść głową w miskę z wodą i się utopić. Musi to być osoba w 100% oddana tym kociakom. (wiem że koty już nie żyją, piszę teoretycznie).[/QUOTE]
Nawet nie wiesz, czy te kociaki były w stanie się na cokolwiek wspiąć czy wskoczyć. Być może choroba im to uniemożliwiała. Nie wiem. Nie wiem też, na ile fachową opiekę zapewniali im ludzie. Dlatego uważam, że [U]bez takiej wiedzy[/U] nie powinno się pochopnie wydawać opinii o tym, kto żyć powinien, a kto nie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='behemotka']
Cóż, trudno mi się do tego odnieść. Wypuszczanie zwierzaka (zwłaszcza kota, bo psa po [U]skutecznym[/U] przeszkoleniu w zakresie unikania zwierząt, samochodów etc. jeszcze bym łatwiej strawiła), by sobie biegał po okolicy bez żadnej kontroli, bez choćby podstawowej ochrony przed licznymi niebezpieczeństwami, nie mieści mi się w głowie :roll:

Twoje koty mogą zginąć każdego dnia, śmiercią tragiczną i bolesną. Z jakiegoś powodu podejmujesz w ich imieniu - i ich kosztem - tę grę w rosyjską ruletkę. Być może dlatego tak łatwo oceniasz, że jakieś inne zwierzęta również lepiej byłoby pozbawić życia.

[/QUOTE]

nie przesadzasz troszkę? nie podejmuję za moje koty żadnej decyzji, one same chcą wychodzić na dwód, a wręcz nie ma ich w domu całymi dniami, przychodzą na noc spać i najeść się. są to koty które uratowałam od śmierci być może, a na pewno zapewniłam im lepsze życie niż mogły mieć, a Ty zarzucasz mi że "podejmuję ich kosztem grę w rosyjską ruletkę"...jednego z nich wyciągnęłam z piwnicy w bloku, chorego na tyfusa, i wyleczyłam. inny przybłąkał się do nas w zimę, a trzeciego zabraliśmy dzieciakom na wsi które rzucały nim sobie jak piłką.
Być może uważasz mnie za okrutną osobę, masz prawo do takiego zdania. ja uważam że dużo robię dla nich dużo. mając hodowlę psów potrafię jeszcze znależć serce dla bezdomnych, wiejskich kotów, i otoczyć je opieką.

a psiak który charczał, była to suczka która spokojnie biegała, a charczenie pojawiało się jak już pisałam, po dużym wysiłku. być może twój pies jest w stanie przebiec 20-30km, ale ona była yorkiem i raczej wystarczało jej kilka okrążeń ogrodu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']nie przesadzasz troszkę? nie podejmuję za moje koty żadnej decyzji, one same chcą wychodzić na dwód[/quote]
To super, że pozwalasz kotom podejmować decyzje. Pozwalasz im także decydować, co jedzą z Twojej lodówki oraz Twojego tależa podczas obiadu? Pozwalasz im podejmować decyzje odnośnie naostrzenia pazurów na Twoich meblach? Pozwalasz im zdecydować, czy załatwiają się do kuwety, czy wolą nawalić do kapci domowników? Bo jeśli NIE, to proszę... nie pisz, że Twoje koty o czymkolwiek decydują, a już szczególnie o tym, czy wyjdą na dwór i rozjedzie je auto, albo zagryzie pies.

[quote name='pa-ttti']chorego na tyfusa, i wyleczyłam[/QUOTE]
Chodzi Ci o panleukopenię?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']nie przesadzasz troszkę? nie podejmuję za moje koty żadnej decyzji, one same chcą wychodzić na dwód, a wręcz nie ma ich w domu całymi dniami, przychodzą na noc spać i najeść się. są to koty które uratowałam od śmierci być może, a na pewno zapewniłam im lepsze życie niż mogły mieć, a Ty zarzucasz mi że "podejmuję ich kosztem grę w rosyjską ruletkę"...jednego z nich wyciągnęłam z piwnicy w bloku, chorego na tyfusa, i wyleczyłam. inny przybłąkał się do nas w zimę, a trzeciego zabraliśmy dzieciakom na wsi które rzucały nim sobie jak piłką.
Być może uważasz mnie za okrutną osobę, masz prawo do takiego zdania. ja uważam że dużo robię dla nich dużo. mając hodowlę psów potrafię jeszcze znależć serce dla bezdomnych, wiejskich kotów, i otoczyć je opieką.[/QUOTE]
Ależ naturalnie. To, co piszesz, jest logiczne i rozsądne, futrzaki powinny same o sobie decydować: gdzie i kiedy pójść, co i kiedy zjeść, kogo ugryźć czy podrapać, jak często się rozmnażać...

Oczywiście, jako osoba konsekwentna i troskliwa, nie dzieląca domowych czworonogów na takie, których życie jest cenne (= chronione) i na te, które mogą sobie skończyć jako krwawy pasztet na poboczu drogi, bez wątpienia również psom - bo i one, jak mniemam, same chcą wychodzić na dwór, nie muszą być wyrzucane codziennie przez okno - dajesz taką możliwość i wypuszczasz je na swobodne całodzienne wędrówki.

Niestety, obawiam się, że nie znajdziesz tu na dogo zrozumienia w tej decyzji :-(. Oni tu mają jakieś dziwne pomysły: że kontrola nad zwierzęciem, że opieka, że prawo (bla, bla, bla...). Podli tyrani, nie pozwalają zwierzakom żyć po swojemu :roll:

[quote name='pa-ttti']a psiak który charczał, była to suczka która spokojnie biegała, a charczenie pojawiało się jak już pisałam, po dużym wysiłku. być może twój pies jest w stanie przebiec 20-30km, ale ona była yorkiem i raczej wystarczało jej kilka okrążeń ogrodu.[/QUOTE]
No taaak, kilka razy wokół ogrodu to rzeczywiście ekstremalny wysiłek dla przedstawiciela rodziny psowatych, znanych z wytrzymałości na długich dystansach... Moim zdaniem ten pies się męczył, Ty uważasz, że to normalne. I jesteś hodowcą.

A potem tacy idealiści jak ja się dziwią, dlaczego co drugi rasowiec to chorowity cherlak, który kondycję to chyba tylko na obrazku widział :shake:

Link to comment
Share on other sites

Pa-tti ,a może ten kociak co w piwnicy umierał na tyfus/panleukopenię ,może to była jego decyzja? I moze niepotrzebnie go z tamtad wyciągałaś,skoro byc może tak zadecydował...? A czy swoim psom tez pozwalasz biegac swobodnie po jezdni? Nie,bo rasowe? A czym sie różni rasowe życie od nie rasowego??? A gdybys miała 3 letnie dziecko,to pozwolila bys mu się bawic na drodze?... Bo dorosły kot jest na poziomie umyslowym mniej więcej 3 letniego dziecka......
Ale,fakt-dobrze,że robisz chc to,co robisz. Inni nie robią nawet tego.

Link to comment
Share on other sites

ehhh...jaka ze mnie podła, okrutna osoba, bo "zbieram" biedne koty z okolicy, karmię je i otaczam opieką... Powiedziałaś, że nie wyobrażasz sobie kondycji psychicznej psa, jeśli nie przebiegnie 20k. A ja nie wyobrażam sobie kondycji na wpół dzikiego kota, jeśli nie spędzi kilku godzin dziennie na dworzu, biegając za myszami, ptakami, czy czym tam jeszcze. I dla Twojej wiadomości: w okolicy mojego domu jest tylko polna droga, a ruchliwa droga jest daleko. Mieszkam bezpośrednio pod lasem, nie w mieście. Ale miszkając w mieście, i to dużym i "ruchliwy" bo Warszawie, jako dziecko też zbierałam chore na tyfusa koty, które potem miały zrobioną drabinkę do okna i też całymi dniami biegały sobie po dworzu, do domu przychodziły kiedy chciały.
Kilka okrążeń wokół ogrodu, który liczy sobie 2000mkw. to spory wysiłek dla yorka, ale oczywiście możesz się ze mną nie zgodzić. Moje psy mają sporo ruchu zapewnione, uwierz mi, w domu 300mkw i na takim ogrodzie, na którym, jeśli pogoda pozwala, spędzają po kilka godzin dziennie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Taya']Pa-tti ,a może ten kociak co w piwnicy umierał na tyfus/panleukopenię ,może to była jego decyzja? I moze niepotrzebnie go z tamtad wyciągałaś,skoro byc może tak zadecydował...? [/QUOTE]

być może, nie myślałam nad tym,ale wy wiecie lepiej.
w każdym razie, bez zastanowienia uratowałam mu życie. podła jestem.

[quote name='Taya']A czy swoim psom tez pozwalasz biegac swobodnie po jezdni? [/QUOTE]
"jezdnia" to jest u mnie w bardzo dalekiej odległości. mieszkam pod lasem.

[quote name='Taya']Bo dorosły kot jest na poziomie umyslowym mniej więcej 3 letniego dziecka......[/QUOTE]
polemizowałabym, za dużo reklam się chyba naoglądałaś.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']ehhh...jaka ze mnie podła, okrutna osoba, bo "zbieram" biedne koty z okolicy, karmię je i otaczam opieką... Powiedziałaś, że nie wyobrażasz sobie kondycji psychicznej psa, jeśli nie przebiegnie 20k. A ja nie wyobrażam sobie kondycji na wpół dzikiego kota, jeśli nie spędzi kilku godzin dziennie na dworzu, biegając za myszami, ptakami, czy czym tam jeszcze. I dla Twojej wiadomości: w okolicy mojego domu jest tylko polna droga, a ruchliwa droga jest daleko. Mieszkam bezpośrednio pod lasem, nie w mieście. Ale miszkając w mieście, i to dużym i "ruchliwy" bo Warszawie, jako dziecko też zbierałam chore na tyfusa koty, które potem miały zrobioną drabinkę do okna i też całymi dniami biegały sobie po dworzu, do domu przychodziły kiedy chciały.

...:crazyeye:... I co sie z nimi stało???????


a co do domu pod lasem: fakt,bezpieczniej.
ostatnio szukałam domu dla kota który w lesie wszedl w sidła,przedtem był taki koci idiota,który pozwolił do siebie strzelić "myśliwemu " i tylko mu prawie oderwało łapkę. Ale tak,tak,bezpieczniej jest niż na ulicy. Chyba zacznę swoje psy wypuszczac na cały dzień do lasu,niech maja coś z tego życia. Konie może też,w końcu koń powinien być wolny. Jak dzikie konie łażą po lesie,to moim też się chyba nic nie stanie?.. Ale będę wredna i perfidna: nie zacznę wypuszczac kotów :za dużo kosztowało mnie czasu,wysiłku,nerwów i pieniędzy wyprowadzenie ich z tych wszystkich "chorób cywilizacyjnych" oraz innych przypadłosci,żebym musiała znowu się o nie bać.
A tak w ogóle : kot,który mieszka z człowiekiem,nie jest pół dziki. I wogóle-nie ma czegoś takiego jak dziki kot. Dzikie sa lwy,tygrysy,tudziez nasze polskie rysie i żbiki. Koty nie są. Moga byc tylko ZDZICZAŁE KOTY DOMOWE.



A jakie reklamy są na temat poziomu umysłowego kotow???

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']


Chodzi Ci o panleukopenię?[/QUOTE]

być może, wetem nie jestem. mój wet zwał tą chorobę potocznie tyfusem. ale zabłysnęłaś, naprawdę,super że potrafisz napisać tak skomplikowane nazwy:) co by to nie było, wyleczyłam moje koty z tego. tzn nie moje, ale przygarnięte z blokowej piwnicy. za własne pieniądze oczywiście.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Taya'][quote name='pa-ttti']

...:crazyeye:... I co sie z nimi stało???????[/QUOTE]
obecnie zdechły już ze starości, a jeden z nich jest z nami cały czas. w każdym razie zabraliśmy je ze sobą przeprowadzając się z miasta na wieś.




[quote name='Taya']a co do domu pod lasem: fakt,bezpieczniej.
ostatnio szukałam domu dla kota który w lesie wszedl w sidła,przedtem był taki koci idiota,który pozwolił do siebie strzelić "myśliwemu " i tylko mu prawie oderwało łapkę. Ale tak,tak,bezpieczniej jest niż na ulicy. Chyba zacznę swoje psy wypuszczac na cały dzień do lasu,niech maja coś z tego życia. Konie może też,w końcu koń powinien być wolny. Jak dzikie konie łażą po lesie,to moim też się chyba nic nie stanie?.. Ale będę wredna i perfidna: nie zacznę wypuszczac kotów :za dużo kosztowało mnie czasu,wysiłku,nerwów i pieniędzy wyprowadzenie ich z tych wszystkich "chorób cywilizacyjnych" oraz innych przypadłosci,żebym musiała znowu się o nie bać.[/QUOTE]

Wiesz, jeśli w Twojej okolicy mieszkają tacy idioci, ja bym zwirząt "samopas" nie puszczała, jeszcze im się krzywda stanie. co innego jakbyś mieszkała w tak spokojnym miejscu jak ja.


[quote name='Taya'] A jakie reklamy są na temat poziomu umysłowego kotow???[/QUOTE]
a to już koleżanki spytaj. to ona twierdzi, że kot jest na poziomie 3letniego dziecka, nie ja...

Link to comment
Share on other sites

[B]Pa-tti,[/B]to ja twierdzę,że kot jest na poziomie 3 latka,ze mną chciałas polemizować,więc tez ja się pytałam,jakie widziałas reklamy na ten temat.
A koty nie zdychają. O swoich psach hodowlanych też tak mówisz?..
A poza tym-"wyciągnięcie" kociaka z panleukopenii jest niesamowicie trudne. Stosuje się surowicę,interferon,leki przeciwwirusowe,transfuzję krwi... a i tak często sie nie udaje. Wiec jezeli twoje koty miały "coś" podobnego i przeżyły,to prawdopodobnie nie była to panleukopenia tylko inny,podobny,ale duzo mniej grozny wirus.

A co do kociaków na filmiku - nie widziałam,zeby się "męczyły". Owszem,taka choroba to na pewno duzy dyskomfort,ale one innego życia nie znały. Zwierzę zyje tu i teraz,nie porównuje swojego zycia do życia zdrowego kolegi,nie myśli: "ach,gdybym był zdrowy to... " . I to najcześciej ludzie mają problem z przystosowaniem się do kalectwa pupila,z pogodzeniem się z jego ułomnoscią i wstydem,że ma się "co takiego". To z powodu ludzkich uczuć (bądz ich braku) najczęściej są usmiercane konie bez oczu,ślepe psy,koty bez lapki...nie z powodu ich ułomnosci. Bo zwierze "bez czegos'' swietnie sobie radzi. Na filmie widać,że kociaczki były zadbane,ciekawe swiata,nawet samodzielnie sie myły. I sądząc po tym,ze ich opiekunka zrobiła ten filmik,sadząc po drapakach i posłankach ,jakie miały,po podpisie pod filmem,oraz po tym,ze miał on charakter epitafium dla nieżyjacych już kociąt uważam,że miały opiekę najlepszą,na jaką ich ludzi było stać. I najważniejsze : na pewno były kochane,były dla kogoś ważne...miały więcej,dużo więcej niż niejeden całkiem zdrowy kot,o którym po smierci mówi się,że ''zdechł". Chciała bym,żeby wszystkie kociaki były traktowane z takim uczuciem jak te na filmie,i żeby ich strata powodowała ból,który daje motywacje do zrobienia tak wzruszającego filmu...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...